Fura na niedzielę: Standard Pennant wyjeżdża ze stodoły
Dzień dobry,
staram się bardzo, żeby w niedzielę pojawiało się jakieś ciekawe mięso. Na szczęście moje starania są ułatwione o tyle, że bardzo wiele osób, które wytargały interesującą stertę rdzy, dzieli się swoim znaleziskiem właśnie ze złomnikiem, czyli jakby nie było ze mną. Dzisiejszy pojazd będzie wyjątkowy, a to dlatego, że nawet ja, aż do przedprzedwczoraj nie słyszałem o takim modelu. Oto w Polsce znaleziono w jakiejś szopie samochód Standard Pennant z 1958 r. Tak wyglądał, jak był nowy:
Standard Pennant był po prostu luksusowszym następcą popularnego modelu Standard 10. Dodano mu trochę zewnętrznych ozdobników i wzmocniono jego 1000-centymetrowy silnik R4 do 37 KM, co pozwalało rozpędzić się do szokujących 113 km/h (nie wiadomo czy ktokolwiek tyle pojechał Pennantem na diagonalnych oponach). Robiono go w latach 1957-1960 i zbudowano 43 tys. sztuk.
No, wyciągnęliśmy. I co teraz?
Fascynujący schemat nie wiadomo czego.
Niewątpliwie auto zostało kiedyś polakierowane, ponieważ standardowo powinno być dwukolorowe. Taka wtedy była moda.
Samochód przez cały okres eksploatacji miał tylko jednego właściciela. Polaka, który kupił go jako nowego (!) w Anglii (!) w 1958 r. Co więcej, dopłacił słono za wersję z kierownicą po lewej stronie, ponieważ przewidywał, że z samochodem wróci do Polski i tu też będzie nim jeździł. I tak faktycznie było: Standard po polskich drogach turlał się aż do 1988 r., po czym został zeskładowany w garażu.
Nie wiem czy wiecie, ale z tych angielskich silników OHV rżnęli Japończycy aż furczało. K-Engine Toyoty to jakiś stary angielski OHV. A Ford-Lotus Cortina był wzorem dla 4A-GE.
W tle youngtimer Audi A8.
W garażu było dość wilgotno, co pozbawiło samochód fragmentów podłogi. Ciekawe, dlaczego akurat teraz zdecydowano o jego wyprowadzeniu. Nie zmienia to faktu, że pojazd jest dość dobrze zachowany, cały oryginalny, a co więcej, istnieje możliwość renowacji, ponieważ angielski rynek części do klasyków jest najlepszy na świecie i na pewno z małą pomocą chłopaków z Practical Classics dałoby radę dostać to i owo do tego angielskiego sedana.
No trochę nie ma tej podłogi.
Loftowe wnętrze
“Three on the tree” – tak nazywano wajchę biegów przy kierownicy.
Obowiązkowe plastikowe lusterko.
Dwustopniowa podłoga bagażnika. Zwracam uwagę że oryginalnych lamp nie zastąpiono elementami od Syreny 105.
Bardzo ciekawe jest, że wracający z Anglii Polak, kupując nowy samochód, zdecydował się akurat na Standarda. Nie na Garbusa, Forda Populara, Austina czy Simkę, ale właśnie na Standarda. Standard był w pewnym sensie “angielską Dacią” – tanią, dobrą marką, której zaletą było to, że znano ją nieźle w Polsce. Można było bowiem w naszym kraju nabyć sobie Standarda Eight (w latach 1953-1957), pod warunkiem że ktoś miał mnóstwo pieniędzy i możliwości. Co więcej, trochę z tych Standardów się zachowało, np. —> tutaj (to akurat model Ensign).
Nazwa Standard zniknęła z Anglii w latach 60. (zastąpiono ją nazwą Triumph), ale w Indiach produkowano jeszcze Standardy aż do lat 80.
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że auto trafi dalej do kogoś, kto poczuje do niego prestiż i zdecyduje się na uruchomienie tego pojazdu, niekoniecznie z pełną renowacją, bo moim zdaniem jest ono bardziej spatynowane niż zakatowane.
Nie no dobra, to trup. Ale i tak jest zajebisty. Na Nity!
A, no i koniecznie trzeba w końcu powołać Państwowego Inspektora Garaży i Szop (PIGS). Ja się zgłaszam.
Zdjęcia: KarolDG
Bytów sztucznych nie tworzyć ,,, kto to powiedział, a mam coś lepszego – inkasent / szczytywacz liczników elektrycznych – bo w garażu prąd być musi a jak prąd to i licznik i już…
C&G dospawajo teowniki w miejsce progów i jeszcze pojeździ.
W sumie fajny. U brytoli można coś za to dostać. W Polsce wątpię, toć to nie Warszawa Garbuska czy pierwszy maluch.
Moskwicz, to przecież opel Kadett. W pierwszych egzemplarzach, nawet na silniku był napis opel.
Jeździłby.Oczywiście po naprawie, bo teraz to strach wsiadać.
Czekam na spadek w postaci malego domku a na jego tylach w stodole pod sloma bedzie kilka samochodw.
Patrzę na zdjęcie komory silnika. Patrzę…patrzę…patrzę…O! Jest silnik! Ten mały prostokącik obok prądnicy!
Urocze są małe “literki”.
zwracam uwage na ogromny otwór bagaznika – ten wóz wyprzedził swe czasy o 40 lat.
fajna bryczka- jezdziłbym( no troche mniej rdzy :P) nawet w takim stanie jak jest- taki oldscoolwy rat style 😀
Cytuje jednego bezzebnego mechanika, ktory nosi na codzien turecki sweter z lat 80, z Wodzislawia Slaskiego: “Jezdzic i sie nie przejmowac!” A robic przy nim, to jak najmniej, na nity go!
Dinozaur PRL-u, w dodatku wymarłej już marki.
Pyszności. Po blachach wnioskuję że uchowała go jakaś szopa na południu?
ciekawe jakie jeszcze fury ludzie kitrają po garażach i nikt o tym niewie…
Czuć stęchlizne z tych zdjęć.
Za ile poszedł jeśli to nie tajemnica handlowa?
urocze jest to lusterko. i to chyba założone do góry nogami (?)
a co do powrotów z UK czy z innych krajów do Polski, to jak nastała Gomułkowa odwilż na jesieni 1956 roku, zrehabilitowano też AK, NSZ, w ogóle “Wyklętych”, a także tych, którzy byli na Zachodzie po IIWŚ. Polska Ludowa łaskawie nie uważała ich już a priori za zdrajców, jakieś amnestie, otwarte więzienia. Przynajmniej na początku tak było. No i część ludzi z Anglii i Szkocji zdecydowała się wrócić. Kto wie, może tak było z właścicielem tego pięknego Pennanta…
Brodaczu,
chodzi Ci o taki specyficzny rodzaj “brzytwy Ockhama”?
Fajny. Zrobić progi i podłogę, zająć się mechaniką i elektryką (zapewne niewiele z tej ostatniej zostało – inna rzecz, że w tych samochodach generalnie nie było jej dużo), patynę zostawić i śmigać! Przynajmniej ja bym tak zrobił.
Krokodylowy silnik został oparty na silniku Triumpha, więc nie tylko Japończyki rżnęli z Brytyjczyków.
Cytat: “U brytoli można coś za to dostać.” Naturalnie. Oferują za to conajmniej Evoque, Camargue a w niektórych przypadkach oferowano nawet Silver Ghosty. Jest jeden warunek: To musi być KONIECZNIE zgniły, stojący przez trzydzieści lat w wilgotnym garażu albo pod chmurką Standard Pennant albo Austin Farina. Tak samo jak u nas, miłośnicy maluchów, dużych fiatów i syren chętnie zapłacą Syrenami Sport (wiązanymi w pęczki) za każdą syrenę czy też malucha znalezionego za granicą. Były też przypadki oferowania znacznych kwot pieniędzy.
Brawo Lesio! Myślę, że faktycznie można tam sporo za niego dostać, zwłaszcza że jeżdżące przedwojnie zaczyna się od 3000 funtów. Myślę, że w grę wchodzi nawet flaszka whisky z Tesco.
O rany, jestem ciągle pełen podziwu skąd takie wynalazki trafiają do Polski :-D. Piękny jest zaiste, tylko ile kasy jeszcze trzeba włożyć w jego reanimację, przecież on jest doszczętnie zgniły. O ile się da go jeszcze reanimować i to bynajmniej nie metodami Cytryna i Gumiaka 😀
A tam. Jak dla mnie chlopaki z kapturami ogarną temat w 2-3 tysiącach PLN. Już widzę to nawet. Wszak koneserzy. Kto inny by to wyciągał z szopy?
Ja znam jeszcze jednego Pennanta, do niedawna jeżdżącego na lubuskich tablicach ZNA. Nie wiem co z nim teraz, ale sądzę że znajduje się w dużo lepszym stanie.
O ile Nash Airflyte jakoś bardziej mnie nie ruszył, to historia ze Standardem jest świetna (może dzięki sensownej fotorelacji)? Kupić w Anglii samochód lokalnej produkcji w wersji na kontynent i przytargać go do Polski, ujeżdżając później przez 30 lat. I cały spektakl zrobić 13 lat po zakończeniu wojny. Nie dziwota że zgnity, skoro na zdjęciach las dookoła.
Tomasz: A co mają kaptury do tego jak ktoś furę odbudowuje? 😀 Braliśmy ten samochód bo chcieliśmy określić jego stan na kanale, ale po tym co zobaczyliśmy to stwierdziliśmy że nas to delikatnie przerośnie pod względem finansowym. Samochód nadal należy do syna pierwszego właściciela.
Świetnie, że się zachował i nie odjechał wymieniony na “przelew” …
Cały czas przypomina stylistyką Moskwicza drugiej generacji: model 402
(Pierwsza generacja to Kadett – wprawdzie wyprodukowany w Moskwie ale na niemieckich maszynach i niemieckimi rękami)
Kolejne potwierdzenie, że w naszym kraju jest wszystko, trzeba tylko dobrze poszukać. Nawet Srebrne Strzały tu były.
On na fajne zegary i bardzo dobrze pomyślany bagażnik. W owych latach zapas zwykle walał się w komorze bagażowej między walizkami. Reszta wygląda jak prototyp Moskwicza zaiste. Oryginalne żelazo… wrrróć, tlenek żelaza. Imponujące, że jest bardzo kompletny ten tlenek – “bezwypadek” musi być!
Ale mylicie systemy walutowe. Moskwiczem “podobnym” do tego Standarda był 402, ale wtedy wiele aut było podobnych. Natomiast Moskwiczem, który był Kadettem, był wcześniejszy model 400. Tylko
on nie był zerżnięty. On po prostu BYŁ Kadettem, bo Rosjanie niczego nie kopiowali,
tylko w ramach zdobyczy wojennych przejęli całą fabrykę.
Nie będę oryginalny, ale też myślałem, że to Moskwicz 402
A czy czasem Moskwicz nie rżnął “dizajnu” przedniej części nadwozia i tak do słupków środkowych dla modeli 403 – 407 ? Nawet boczne listwy podobne.
Sorry, za bardzo jestem zmęczony i nie przeczytałem całości.. Uff…… nie tylko mi zaraz się skojarzył;)
Blaszki z dawnego woj. śląskiego. Wbrew pozorom motoryzacja PRL to nie tylko maluchy,warszawy czy duże fiaty. Sporo ciekawych okazów trafiło do nas w drodze prywatnego importu (oczywiście jak ktoś miał chajs i układy) ze “zgniłego” zachodu.
jako archeolog i amator starożytnej motoryzacji, żądam zatrudnienia w PIGSie na stanowisku inspektora terenowego
Kolegowkapturze – jakaś krótka relacja z oględzin? Bo kurde fajny jest.
Wy tu gadu gadu o pierdołach, a nasi dzielni policjanci (tudzież policjantki) dokonali dzisiaj brawurowego zatrzymania 48-latka wraz z rodziną.
Wspomniany zbrodniarz przekroczył dopuszczalną prędkość o zawrotne 19km/h i próbował oddalić się z miejsca zdarzenia.
Bandyta jeszcze stawiał bierny opór.
Nie powstrzymało to jednak naszych stróżów prawa od wymierzenia mu srogiej kary.
Jeżeli dobrze usłyszałem to dostał 1000zł mandatu i 5000zł grzywny.
Ku.wa… Co za poj..ny kraj. Ręce opadają.
Najbardziej rozwaliły mnie tłumaczenia policjantów.
Wyp…dalm stąd. Tu się nie da żyć.
Nie no, podłoga na zdjęciu jeszcze jest i pewnie będzie, aż ktoś tam nóg nie postawi.
Fajny jest, nawet do renowacji się nadaje, najważniejsze ,że góra kompletna – podłogę to i amelinową można przynitować ,nawet dawca na zdjęciu jest.
Wracając do Standarda to komora silnika jest urocza.
A co to z wskaźnik na zdjęciu nr 10?
Abo mie sie żółte wino na oczy rzuciły, albo to auto ma racze four in floor a ta dźwigienka to od niewiemczego jest.
Pan z filmiku to tzw.polski Niemiec i biedaczek nie wiedział ze jak policja zatrzymuje to się nie ucieka po polu. Bardziej godne zasmucenia jest to jak para policjantów nie umie go obezwładnic i szarpie go przez 5 minut na oczach rodziny, a szczawik w mundurze sapie i przeklina psikając gazem. Powód zatrzymania jak sądzę słuszny, gorzej z zachowaniem stróżów prawa.
“z małą pomocą chłopaków z Practical Classics ” ja tu Panie widze lokowanie produktu, ostrzeżenie winno być 😉
::::Oceniając po szerokości rejestracji ten wóz jest dosyć wąski, wydaje mi się, że nieco mniejszy od Moskwicza. Tył z długą pokrywą bagażnika do złudzenia przypomina Trabanta 600 natomiast samo przetłoczenie na wspomnianej klapie naszą kultową Syrenkę ;-)))
Jedno jest pewne ===tylne błotniki o wiele zgrabniej, powiedziałbym eręcz finezyjnie wyglądały w Moskwiczu/Wołdze.