zlomnik.pl

Home |

Sobotnia bajaderka, nieprzydatna w zaplanowany sposób

Published by on August 24, 2013

Dzień dobry,
jak pewnie wiecie lub nie, właśnie wróciłem z wakacji. Szykuję w związku z tym oczywiście miks wakacyjny. Tymczasem jednak czas na sobotnią bajaderkę, która tym się będzie różniła od poprzednich bajaderek, że nie będzie przeglądem wielu niusów, tylko skupi się na jednym – zresztą nawet nie niusie – i będzie stanowiła polemikę z tymże. To dlatego, że na wakacjach nie przeglądałem na bieżąco wiadomości motoryzacyjnych.

Chodzi mianowicie o to, że ostatnio podlinkowano mój artykuł na portalu gadzetomania.pl: LINK. Jak już pewnie widzicie, stało się to przy okazji artykułu o tym, że planowane postarzanie produktów (planned obsolescence – zaplanowana nieprzydatność) nie jest takie straszne, jak je malują. Autor podał całkiem sporo przykładów na to, że planowanie nieprzydatności tak naprawdę służy konsumentom. Niestety, możecie mówić, że padłem ofiarą trollingu, albo że cały przywoływany artykuł jest po prostu sponsorowany (ja tego nie wiem, więc się nie wypowiem), ale jak to przeczytałem, to tak mną zatrzęsło, że aż postanowiłem ZNOWU napisać coś na ten temat. Przepraszam, że wpis jest trochę chaotyczny, ale nie bardzo miałem czas to uporządkować.

Problem polega na tym, że artykuł autorstwa pana Łukasza jest niebywale płytki. Z czterech przykładów broni się tylko ten z komórkami, a i tak jest bez sensu, bo skoro dany telefon (w tym przypadku Ericsson R380) działa, to z punktu widzenia użyteczności jego miejsce nie jest na śmietniku. W przypadku samochodów to już istne kuriozum i panoptikum nietrafnych argumentów – utrudniona wymiana żarówki nijak ma się do bezpieczeństwa, prace nad bezpieczeństwem pojazdów i nad zaplanowaną nieprzydatnością są prowadzone równocześnie i w obu przypadkach są równie skuteczne. Można przecież wyprodukować samochód bezpieczny i o długiej trwałości zarazem. Kwestia żarówek jest skomentowana w następujący sposób:

“Kto wie, może ta utrudniająca naprawę konstrukcja i ten przysłowiowy problem z wymianą głupiej żarówki to nie spisek producentów, ale opracowane za grube miliardy technologie, dzięki którym podczas groźnie wyglądającego wypadku zamiast zmiażdżenia będziemy tylko trochę potłuczeni?”

Nie. Zapewniam Pana, drogi Panie autorze, że kształt i umiejscowienie otworu do wymiany żarówki nie odnosi się w żaden sposób do bezpieczeństwa biernego wynikającego z konstrukcji pojazdu. Na co aktualnie produkowane pojazdy są jednoznacznym dowodem: w większości z nich wymiana żarówki jest śmiesznie łatwa, a mimo to wydają się być bezpiecznie skonstruowane. A potem, jak już ten zaprojektowany przez inżynierów z działu R&D, bezpieczny kształt pojazdu jest gotowy, wchodzą inżynierowie od planowania nieprzydatności i mówią: ECM damy tak, żeby rozwalało się przy byle stłuczce, podzespoły zintegrujemy ze sobą w wymienne w całości grupy, aktywator od skrzyni biegów zalejemy plastikiem, żeby nie dało się go naprawić, a wszystko skręcimy na takie śruby, których łby mają kształt chińskiego ideogramu oznaczającego “hamburger”, umieszczone tak, żeby zalewała je woda, i żeby korodowały i urywały się przy próbie odkręcenia. Ale dlaczego? Dlaczego oni właściwie to robią?

Moja żona czasem mówi, że niektórym trzeba tłumaczyć rzeczywistość od “życie wyszło z wody”. I tak jest również i w tym przypadku. Sedno sprawy leży w tym, że planowane postarzanie produktów rzeczywiście jest dobre, ale tylko pod pewnym warunkiem, o czym będzie na końcu.
Konsument, jaki by nie był, chce czuć, że wydając swoje pieniądze robi słusznie. Jeśli wydaje ich dużo, oczekuje że produkt będzie trwały. Ale zależy mu też na komforcie użytkowania, niskich kosztach eksploatacji (trudno nie zauważyć, że im starszy samochód, tym tańsza eksploatacja, choć większość osób uważa dokładnie odwrotnie), wyglądzie, prestiżu wśród sąsiadów itp. Korporacja ma tylko jeden cel: zysk. Gigantyczny, gargantuiczny, potworny zysk, miliardy bilionów, z którymi nie wiadomo co zrobić, można tylko kupować sobie kolejne wyspy i budować kolejne wieżowce. Właściciele korporacji są gotowi płacić prezesom swoich firm setki tysięcy dolarów miesięcznie, żeby ci prezesi zrobili wszystko, aby korporacja przynosiła zysk. Taka korporacja jest gotowa zniszczyć całą Ziemię, pociąć ją na kawałki, wypalić żywym ogniem, wypruć ludziom flaki, żeby osiągnąć zysk – pozyskując nowe źródła surowców albo jeszcze tańszą siłę roboczą. I ma ku temu ogromne możliwości. Tyle, że za działaniami korporacji nigdy nie stoi dobro i troska o klienta. To nie są relacje przyjazne i tu nikt nic nikomu za darmo nie da. Liczy się wyłącznie zysk i zostaną podjęte wszelkie środki, włącznie z oszustwami na niewyobrażalną skalę, żeby ten zysk osiągnąć.

W starciu z korporacją pojedynczy klient ma zerową szansę na zmianę czegokolwiek. Zresztą mało kto chce się z korporacją ścierać, nawet ci, których dana korporacja zrobiła niemiłosiernie w balona. Niekupowanie produktów korporacyjnych jest niewykonalne, zwłaszcza gdy mieszka się w mieście. Co najwyżej można sobie jeździć co tydzień do rolnika na wieś po jajka i biały ser. Niemożliwe jest jednak kupowanie niekorporacyjnych samochodów, elektroniki użytkowej i AGD. A one są produkowane nie dla naszego dobra, ale dla zysku: w ten sposób korporacje wyciągają od nas pieniądze, którymi zarazem nas żywią (piszę te pierdoły korzystając z komputera iMac). Trochę nie mieści mi się w głowie, jak można uważać, że to, że samochód jest ładny, szybki czy bogato wyposażony, jest robione dla dobra klienta, tak bezinteresownie, żeby mu było dobrze. Bezinteresownie robiono w PRL-u, tyle że wtedy również nikt nie przejmował się, czy klient będzie zadowolony. Obecnie prowadzone są szeroko zakrojone działania w dziedzinie mamienia klienta, który jest coraz bardziej wymagający, do czego zresztą korporacje same w idiotyczny sposób doprowadziły. Jest wymagający i chce produktów nie tyle coraz lepszych, ile takich, które coraz bardziej go zachwycą.
W obecnej sprzedaży detalicznej chodzi dokładnie o to samo, o co chodzi cyganom sprzedającym podrabiane zegarki na parkingu: żeby klient zrobił “łał, ale to jest super okazja, muszę to mieć”, zachwycić go uderzeniem połączenia prestiżu, poczucia wysokiej jakości i niskiej ceny. Żeby decyzja zakupowa była efektem zachłyśnięcia i stęknięcia z zachwytu, a nie przemyślanym, wieloetapowym procesem. Tyle że po kupnie zegarka od cygana można po prostu sobie odejść, natomiast w przypadku samochodu, elektroniki i AGD, klient właśnie związał się z korporacją. Nie może od niej odejść, bo przecież MA GWARANCJĘ, a potem, kiedy gwarancja minie i sprzęt zaczyna się sypać, nie wiadomo właściwie co zrobić, na szczęście korporacja ma świetne rozwiązanie – oddaj go nam, jeszcze ci zapłacimy, a ty kup sobie nowe.

UWAGA, BĘDZIE PRZEJŚCIE DO MERITUM

Planowane postarzanie produktów jest z jednej strony metodą podnoszenia zysku, ale z drugiej próbą ratowania dupy przez korporacje, które popełniły pewien zasadniczy błąd. O którym zresztą pisze autor omawianego artykułu, tyle że go nie zauważa. Mianowicie chodzi o to, że przez obniżenie jakości, udało się obniżyć cenę i przez to produkt stał się szeroko dostępny. A wskutek tego wzrosła ogólna zamożność społeczeństwa. Ale czy tak naprawdę to jest dobre? Dopiero od niedawna wiadomo, że kupowanie produktów konsumpcyjnych nie prowadzi do szczęścia. Kupując jeden, pożądamy drugiego, a za dwa tygodnie pojawia się nowszy i wtedy się wściekamy, że kupiliśmy ten starszy, bo przecież nowszy jest na pewno lepszy, ma jeszcze większy rozstaw osi i więcej KM i taki komputerek gdzie te cyferki się animują na kolorowo. Czy społeczeństwo z dużo trudniejszym dostępem do dóbr konsumpcyjnych byłoby mniej szczęśliwe? Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację, że przedmioty takie jak samochody, elektronika i AGD są drogie i trudno dostępne. Osoby żyjące świadomie w PRL-u są zwolnione z wyobrażania i mogą sobie to po prostu przypomnieć. Najtańszy telefon komórkowy kosztuje 2000 zł, najtańszy samochód – ok. 75 000 zł, itp. itd. Wówczas poziom satysfakcji z posiadania danego przedmiotu jest nieporównanie wyższy i taki przedmiot jest o wiele lepiej postrzegany, jako coś naprawdę wyjątkowego. A co więcej, nikogo nie dziwi, że za serwisowanie drogiego produktu trzeba sporo zapłacić. Ja, szczerze mówiąc, choć daleko mi do lewaka, jestem zwolennikiem takiej właśnie sytuacji. Jest chore, żebyśmy postrzegali skomplikowane produkty konsumpcyjne, wykonane z mnóstwa części, wykorzystujące mnóstwo surowców, jak papier toaletowy, którym trzeba się podetrzeć i go wywalić. To nieekologiczny przejaw braku szacunku dla ludzkiej pracy – od robotników do inżynierów. Korporacje operujące w dziedzinie motoryzacji, elektroniki i AGD popełniły ogromny błąd, powodując, że ich produkty dostępne są dla wszystkich, ponieważ są przez to traktowane jak szczotka do zębów (w sensie, nie polecam jednak podcierania dupy szczoteczką). Przez stałe zwiększanie skali produkcji korporacje są zmuszone do eksploatowania coraz trudniej dostępnych zasobów naturalnych, masakrowania środowiska, duszenia siły roboczej w jakimś Bangladeszu czy gdzieś tam indziej za pół dolara dniówki, a wszystko po to, żeby Europejczyk czy Amerykanin poużywał sobie tego parę miesięcy, potem stwierdził “eeetam”, wywalił to do kosza, a produkt trafił do Afryki, gdzie jest rozbijany na atomy, żeby wykorzystać z niego co się da – znów z katastrofalnymi skutkami dla środowiska.

Planowane postarzanie to taki plasterek na tę dolegliwość wynikającą z fatalnego, ogólnego postrzegania produktów konsumpcyjnych jako taniego chłamu dla byle kogo, ubranego w lipny prestiż. Skoro sami rozpuściliśmy sobie klientów, a oni się dali – bo kto by się nie dał – skoro oni, ci klienci i tak uważają, że robimy chłam i byle co – to naprawdę go róbmy. To nawet nie jest “nie starajmy się, żeby było dobrze”, to jest “starajmy się, żeby było źle”. Jak “A w Patafii nie bardzo” – przykład stołków z pniaków, które łamały się po paru miesiącach i trzeba było kupować nowe. Przecież i tak, nawet jeżeli ktoś zauważy, to nie ma żadnego wyboru, bo planowaną nieprzydatnością obarczone są w równym stopniu produkty tanie, jak i drogie. Możemy tego klienta robić w trąbę ile chcemy. Bo my go stworzyliśmy. My, korporacje, stworzyliśmy sobie nienasyconego, nakręconego konsumpcjonistę-potwora, w tym momencie, gdy podjęliśmy zobowiązanie, że żarówka może być tania, ale nie może świecić dłużej, niż 1000 godzin. Stworzyliśmy homo consumentis, a jego stworzenie było niezwykle proste, bo człowiek dorosły niczym nie różni się od dziecka. Dasz dziecku cukierki i ciasteczka i ono już uważa, że jesteś super, a rodzice są niefajni, bo nie pozwalają obżerać się krówkami przed snem. O tym, że mieli rację i wyrosłaś na grubą świnię z nadciśnieniem, dowiesz się dopiero 20 lat później.

Obsypiesz durnego klienta tanimi produktami i on już jest gotów chodzić w koszulce z twoim logo, nie zauważając, że właśnie został wydymany. Przeraził mnie przywołany przykład pralki: rodzice autora nie chcieli pozbywać się pralki, która była sprawna i tania w eksploatacji, ale autor ich zmusił i OKAZAŁO SIĘ, że z nowej pralki wyjmuje się rzeczy suche i gotowe do założenia. Może jeszcze wyprasowane. To dokładnie przykład klienta, który kieruje się krótkotrwałą przyjemnością – nowa pralka pochodzi sobie cichutko trzy lata a potem cichutko wyzionie ducha i trzeba będzie kupić następną, tzn. wziąć następną działkę. A zatem pisanie, że planowane postarzanie produktów jest dobre dla konsumentów, jest uzasadnione. Jest “dobre” dokładnie w ten sam sposób, jak alkohol jest dobry dla alkoholika, a narkotyki z punktu widzenia narkomana są najlepszą rzeczą jaką wymyślono. Jeśli a priori przyjmujesz, że badziewność i niskie ceny telefonów komórkowych, AGD i samochodów oraz ich nadmierna wręcz, wulgarna dostępność, są miernikiem zamożności, szczęścia i zadowolenia, to i planowane postarzanie przyjmujesz z radością. I naklejasz sobie jabłuszko na swojego Volkswagena, a logo Volkswagena na swojego iPhone’a.

Ja w moim życiu, aby żyć rozsądnie i oszczędnie, powinienem zużyć maks. 2 samochody i może ze 3 komputery. Tymczasem mam już chyba 8 komputer (kur** jego mać laptop Lenovo postanowił przestać działać, ponieważ “minął czas działania baterii”), miałem też z 10 telefonów komórkowych (przy czym przedostatni służył mi prawie 7 lat, aktualny mam zamiar użytkować tak samo długo). I TAK, JEŻDŻĘ NA CO DZIEŃ 29-LETNIM SAMOCHODEM I ON SIĘ NIE PSUJE.

Ciekawy przykład odkurzacza Karcher opiszę być może już wkrótce jeśli buk pozwoli (lessmore masz jeszcze to żylazo?).

Niech Wam rdza świeci!




Comments
Szymon Said:

Ja to zasadniczo przepraszam, że nie na temat, ale prowadzisz jakiś rejestr Carry ST90 w Polsce?


notlauf Said:

Tylko tych ze starym frontem, są trzy udokumentowane sztuki, z czego mój jest najstarszy.


w linku jest filmik z yt crash volvo z neno
dlaczego volvo nie ma silnika pod maska?


Yngling Said:

O nie znowu wpis o korpo i marketingu. Notlauf zrób przegląd auto szrotów w województwie mazowieckim, napisz coś o Lexie z fejsa lub pojedź Carry na tor Poznań lub rozetę u Wróbla.


notlauf Said:

O, mój ulubiony typ “sugestie na nieciekawe wpisy”


sosek Said:

Trochę się to kupy nie trzyma, narzekać na planowe postarzanie i pisać to z iMaca :)

Zasadniczo jednak racja, gdyby ludzie nie latali z wywieszonymi językami za najnowszym Galaxy iPhonem czy innym niepotrzebnym badziewiem to by nie było problemu. Inna sprawa, że jak na warunki polskie, to te rzeczy są drogie — jest różnica w zakupie “topowego” smartfona 1/5 miesiecznej pensji (casus Europy Zachodniej) vs. zakupie owego za półtorej pensji (Polska i kraje podobne).


Szymon Said:

Namierzyłem jedno na bieszczadzkim odludziu, miejscowość Nasiczne. Gnije na podwórku przy głównej drodze w towarzystwie Stara 660. Zdjęć nie mam, ale tam raczej nie grozi mu zniknięcie.


TomekG Said:

Jedna uwaga. Planowane Postarzanie zaczrlo sie mniej wiecej 15 lat temu i wtedy – w przypadku samochodow mialo pewien sens. Bo mniej wiecej wtedy zaczela sie rewolucja w dziedzinie bezpieczenstwa samochodow. W ciagu raptem kilku lat systemy znane od dawna, ale drogie trafily pod strzechy.ABS, airbagi, kontrolowane strefy zgniotu. W tym sensie pomiedzy autami z polowy lat dziewiecdziesiatych a tymi nawet z poczatku lat 2000 jest przepasc. I wowczas zacheta do zmiany fury byla w interesie klienta, nawet gdy on tego nie rozumiał. Ale w polowie lat 2000 samochody osiagnely taka doskonalosc, ze nic nowego pdoducenci nie sa w stanie zaoferowac poza zajebistoscia i emejzingiem. A to trafia moze do lemingow ale nie do normalnych ludzi liczacych swoje pieniadze.

PS zmienilem corolle E11na Astre H z powodu braku klimy i po czesci bezpieczenstwa. I mam nadzieje, ze ten jeden z ostatnich prostych a bezpiecznych wozow mi dlugo posluzy.


bart Said:

Bąrdzo mądry artukuł, podlinkuję znajomym, niech czytają bo zdecydowanie warto.


Kosa Said:

Przykład pralki byłby dobry, gdyby ta cicha praca i suche pranie nie były realizowane kosztem obniżenia trwałości. Kolega właśnie wyrzucił lodówkę, miała 5 lat, skorodowała rurka zatopiona gdzieś w piance izolacyjnej i ulatniał się czynnik chłodniczy. U moich dziadków wciąż stoi lodówka “MOCKBA”, przypuszczam, że ma dobrze ponad 50 lat. I nie chce się popsuć.
Myjkę “Karcher” dostałem kiedyś w zamian za wymianę wahaczy w MB W140 (dodajmy, wymianę na takie, z wymienionymi jedynie sworzniami, które teoretycznie są niewymienne 😉 ) Miała spalone uzwojenie silnika. Silnik został przewinięty i działa. Zarobił na tym producent drutu miedzianego i lokalna firma zajmująca się przewijaniem silników, a nie korporacja, która sprzedałaby mi taką myjkę za ~850zł. .
I z samochodami jest tak samo – wolę, żeby na tym, że jeżdzę starym autem zarabiały osoby, które produkują i sprzedają części tu, w Polsce, niż koncerny, które projektują i produkują nowe auta na zachód lub południe od mojego kraju. Skoro udało się w moim regionie skutecznie zabić przemysł (ostatnio jako wielki sukces przedstawiono fakt, że ministerstwo finansów zgodziło się na utworzenie w szczecinie specjalnej strefy ekonomicznej, dzieki czemu jakieś przedsiębiorstwo utworzy tu fabrykę elementów elektrowni wiatrowych na terenach po stoczni – faktycznie wielki to sukces w miescie, w którym przemysłu już praktycznie nie ma…), to wolę żeby moje pieniądze trafiły na lokalny rynek (rzemieślnicy, warsztaty, producenci części) niż do wielkich koncernów.


notlauf Said:

A z czego mam pisać? To nie mój iMac. Mój laptop Lenovo nie żyje od roku i jadę na pożyczonym sprzęcie.

Szymon: tak, ale ono ma już nowy front. Dostałem je niedawno na maila. Całkiem eleganckie.


Królik Dags Said:

Powiem tyle. Mam pięcioletniego ajfona. odpadło mu wszystko co mogło, ale da się wciskać guziczki długim paznokciem. fak de system. wiwalarezistans, wiwalawintydż!


Gzara Said:

Wszystko fajnie, autor ma rację że Nowa pralka daje lepsze efekty niż 30 letnia. Ale Dlaczego ja jestem ZMUSZANY do zmiany na nową, poza tym gdyby porównać 5letnią pralkę to różnica już nie będzie taka spektakularna. Akurat telefony nie muszą się bardzo “psuć” bo tu jeszcze producenci mają możliwości rozwoju, oferują ciągle coś nowego i jest to dość duża różnica, i klient sam z siebie chce kupić nowszy model, zwłaszcza że nie są to duże kwoty. Tak w przypadku innych sprzętów np drukarka ciężko zachęcić klienta do kupna nowej dopóki stara jest sprawna. Raczej mało osób mając sprawną drukarkę idzie sobie kupić nowszą bo jest lepsza. W czym nowa drukarka będzie lepsze od tej 10letniej? Szybsza, cichsza a czy to ma jakieś znaczenie?


Quasimodo Said:

Na potęgę rdzawego czerepu! Niech nam rdza świeci!

Do klienta diler się śmieje.
Pan to kupi, to tak ślicznie rdzewieje!
Mówi pan panie kolego?
Wolał bym jednak cosik trwalszego.
No a tamten? Najładniejszy w świecie!
Eee… Panie to sam plastik przecie!
Zaraz spaczy się, spuchnie i skruszeje
Sąsiad ma i się wcale nie śmieje…
Proszę szczerze. Tak kawę na ławę!
Tak prywatnie?
Tak!
Tak prywatnie to ja mam garbatą Warszawę….


PPRush Said:

Podpisuje się pod tą bajaderką obiema rękami!!! 😀


thrackan Said:

Notlaufie od dość dawna zbieram się, żeby Cię poprosić o wpis na temat typu “Najlepsze samochody wśród w miarę dostępnych w Polsce, które przetrwałyby silny EMP”. Czyli możliwie wygodne i trwałe pojazdy, które nie mają elektroniki i mogłyby przetrwać burzę magnetyczną ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Burza_magnetyczna_roku_1859 coś w tym stylu) wymagając najwyżej wymiany bezpieczników. No więc teraz uprzejmie proszę. :)


nicz Said:

Przypomniał mi się mój pierwszy samochód – Audi 100 typ 43 z 1979. Pod koniec jego życia nie było już zupełnie jak łatać blachy, ale nadal działały wszystkie 4 “szyby w prądzie”, elektrycznie odsuwany szyberdach, pneumatyczny centralny zamek, a nawet pokrętło do balansu wstawione w instalację radia. Teraz samochód ma 8-10 lat i zaczyna się padanie wszystkiego do czego dochodzą kable.

Na koniec puenta z polotem: korporacje ssą.


Przemko Said:

Jeżeli na ekonomię przenieść kategorię wzięte z psychologii to korporacje odpowiadają psycho- i socjopatom. Dlatego nie dziw się notlauf że potrafią zniszczyć świat i postępują nielogicznie, według naszych kryteriów, tak postępują właśnie -paci.


Jonasz Said:

Przykład pralki strasznie z dupy, wiem jak to wygląda na własnym przykładzie: rodzice kupili jakieś dwadzieścia lat temu whirpoola działał by po dziś dzień gdyby nie wymienili go ze trzy lata temu na whirpoola sixth sense (uznali ,że to dobra firma skoro poprzednia pralka działa bez awarii 20 lat) Jednak nie, po pół roku użytkowana pralki zatarło się łożyska na bębnie uszkadzając simering i przy okazjii zalewając mieszkanie…Co ciekawe bębna nie da się od tak wyciągnąć i wymienić w nim łożyska bo obudowa wykonana z dwóch połówek jest na stałe sklejona… Serwisant który przyjechał naprawić pralkę wymienił cały moduł (czyli bęben z obudową) wszystko byłoby ok gdyby sytuacja nie powtórzyła się jeszcze dwa razy teraz pod koniec gwarancji z pralki wydobywają się dość dziwne dźwięki tak jakby łożysko silnika wysiadało przypominam ,że stara pralka działa po dziś dzień (23lata) daliśmy ją znajomemu…


FL Said:

Najbardziej uderza to w normalnych użytkowników – mam telefon, już rok (!!!), typu cwanytelefon i przestało w nim działać dosłownie już wszystko prócz dwóch podstawowych funkcji. Przez błąd w sztuce postarzania mam telefon z którego można tylko dzwonić i pisać smsy więc nie dam zarobić samsungowi.


Bajaos Said:

No z tymi cenami i poziomem satysfakcji to trochę przesadziłeś bo jak mnie nie stać na coś to jaki mogę mieć poziom satysfakcji skoro mnie nie stać…..w sensie ze nie mogę kupić.

Poza tym to ze produkty są tańsze daje mnie biednemu polakowi dostęp do np: samochodu używanego i innych tanich rzeczy.

Co do krwiożerczości korporacji masz racje. Korpy zawsze oczekują większych zysków !! Skoro nasz I-coś w zeszłym roku sprzedał się 50% więcej to w tym roku musi być 100% wiecej i tak dalej.
A jak się rynek nasyci to ojej……jest kryzys. Oczekiwany jest zawsze wzrost…….


tektur Said:

Pokłony i czołobitność za przywołanie “A w Patafii nie bardzo”! Książka czytana przeze mnie z zapartym tchem w okresie pacholęctwa. Oprócz stołków z pniaka bardzo podobało mi się jeszcze true story z pomidorami podlewanymi pastą BHP oraz autochtoni z Burburii jeżdżący na handel do Bikaverii sfatygowanymi Drapantami. Majstersztyk!

Jako właściciel 17-letniego Mitsubishi L300 i 15-letniego VW Bora planowane postarzanie mam w dupie i swoimi gruchotami będę jeździł dopóty, dopóki się nie rozpadną. Może uda się dociągnąć do jaktajmera? 😀


nicz Said:

Wczoraj naprawiłem znajomej zasilacz do pewnego medycznego sprzętu. Co ciekawe, wcale nie kosmicznie skomplikowany zasilacz u producenta kosztuje ok 400zł i żeby komuś nie przyszło do głowy podłączyć innego, to na wyjściu ma 7V. Nie 6, nie 7,5 czy 9, tylko tak od czapy. I to samo na każdym kroku.


Jet Said:

Planned obscolescence to jakaś bzdura dla zwolenników NWO. Jeśli ktoś się nie zgadza, niech poda prawdziwy przykład z życia. Tylko litości, nie “kupiłem lodówkę i się zj@#$ała”. Kiedyś pracowałem w fabryce telewizorów i tam się robiło wszystko, żeby wyprodukować szybko i tanio, a nie żeby się zepsuło. Wtedy rynek był jak czarna dziura i brał każdą ilość tego typu sprzętu – i tylko frajer by siedział i tracił czas na opracowywanie zbędnej (a nawet niepożądanej) funkcji zamiast pchać sprzęt na palety. Teraz pracuję w firmie, robiącej podzespoły do ciężarówek (wiem, kiepski przykład) i tylko kwota, jaką np Scania chce zapłacić za dane ECU decyduje, ile ona lat podziała (no i dizajn haha, ale to ludzka rzecz). Bo od tego się zaczyna dobór podzespołów itp.
Poza tym radzę zapoznać się z tzw. równaniem Arrheniusa.


2k2 Said:

Zgadzam sie z kazdym slowem. Szczegolnie z tym ze im starszy woz tym tanszy w ekspoloatacji (swoje Uno ktore pali srednio 5-6 litra naprawiam mlotkiem, jak go do konca zezre ruda to wtedy go wywale, nie wczesniej). Oraz autentycznie boje sie momentu, w ktorym padnie moja Nokia N8 bo wbrew powszechnej opinii ten akurat model robi wszystko czego potrzebuję w sposob ktory mi odpowiada.


Przemo Said:

Chętnie poczytam o tym Karszerzu, tym bardziej że w najtańszym modelu moment obrotowy obrócił silnik w obudowie przy starcie:) naprawiłem sam. A co do telefonów, to mój W810i ma 7 lat, aparat z diodą, walkmana, google mapy, mobilet… Coś więcej potrzeba? Facebook też działa:)


syol Said:

Dodajmy do tego kredyty i ubezpieczenia. Oto czym żywi się hydra żyjąca z homo consumentis.


Sukuremu Said:

Uwielbiam takie artykuły :) Żelazo jest fajne, historie uczące a takie podsumowanie uświadamiające. Jak dla mnie można podzielić ten blog w proporcjach 3×1/3 właśnie na te “kategorie”. Ale chcenie chcicą a takie dzienne redagowanie to jednak czas a nie blog 4fun :)
Pozdrawiam!


michal Said:

Ha odkurzacz karcher – mialem 2, eleganckie zolte – kazdy wytrzymal rok.


mroczny117 Said:

Ludzie to debile
kupują coś co chwilę
bo modne bo ładne
bo prestiżowe i zgrabne
a prawda taka że kupa to gówna
ale klient to debil i nie porówna
nie pomyśli nad sensem owego zakupu
i nie chce słyszeć swego 1.4TSI pomruku
co latek na parę na śmietnik sie nadaje
bo EKOzagrożeniem dla kotków sie staje
złe cząstki stałe raka powodują
twoja rodzinę i bezpieczeństwo mordują
a i dobrze ze Obama dla bezpieczeństwa Cie szpieguje
ważne ze w ten sposób bezpieczną przyszlość sie buduje
wiec dalej jednym zgłupiałym ryczmy chórem
EKO BEZPIECZNIE PIENKIE !!! JESTEM GŁUPIM MUŁEM
czyli dumnym konsumentem !!!
Wytworem korporacji przeklętej

Tymczasem wielcy tego świata ze śmiechu się zwijają
Ze ludzie tacy głupi, ich brednie połykają
Jak Mojżesz z tablicami tak oni z reklamą stepują
Nowe lepszą wiare i drogę życia szykują !!
I łatwowierny lud drogą światłości ku szczęściu poprowadzą
Upajając się swa wielkością pieniędzmi i władzą

Niech wam wszystkim rdza świeci


fs Said:

No wszystko pięknie. Niestety, wchodzimy w okres, gdy auta “ery trwałości” powoli odchodzą w niebyt. Z każdym dniem jakaś ich ilość ulega wypadkom, zajechaniu, oddaniu na złom itd. Za kilka lat będzie wybór typu “nowy, błyszczący, celowo postarzany” albo “kilku, kilkunastu letni, celowo postarzany już w swoich czasach” i co wtedy? Auta nie jeżdżą wiecznie, praw fizyki i czasu się nie oszuka.


RMF Said:

Jak planowane postarzanie produktów może być w interesie klienta? HALO! Jak decydowanie za kogoś przez jakiegoś prezesa 10 tys km dalej może być dla niego dobre?

Jeżeli nowy produkt, pralka, komputer, samochód, czy cokolwiek jest faktycznie dużo lepszy, to klient go kupi i tak, nie ma strachu. A jak nie jest lepszy, albo ta lepszość opiera się na cechach, które klient ma w dupie (np. wyposażenie nowego telefonu w ekran dotykowy dla mnie nie jest zaletą tylko wadą), to go nie kupi i nie powinien być do tego zmuszany.

Problem polega na tym, że nowe produkty dziś zwykle nie są wcale lepsze od starszych. I to jest jedyna przyczyna planowego postarzania produktów. Nie da się znacząco ulepszyć odkurzacza, to firma robi co może na innym polu by jednak te odkurzacze dalej produkować i by mieć na nie zbyt. Ale to jest w interesie firmy, a nie klienta. Klient wolałby kupić produkt na dekadę lub 5, skoro i tak nowszy nie ma szans być lepszy.

Co się zaś tyczy konkretnych przykładów:
Pralka – miałem starego Polara, wcale nie był bezawaryjny ani długowieczny jak go przedstawiają. Bęben korodował na potęgę, programatory siadały, łożyska też, po 25 latach było w niej wymienione wszystko poza obudową, większość po kilka razy. I nie, nie dlatego go trzymałem ćwierć wieku, że pralka była dobra i dało się części wymienić, tylko dlatego, że nie szło kupić nic lepszego, a w zasadzie nie szło kupić zupełnie NIC. Teraz mam kupioną z 10 lat temu pralkę, która robi 1200 obrotów (tak, suszy, ale nie używam bo potem trzeba prasować), jest na tyle cicha że włączanie jej o 20 nie jest zbrodnią na sąsiadach i zużywa jakieś 5 razy mniej wody i energii. A, i się nie psuje, przez te lata wymienione zostały tylko łożyska bębna (jest do nich dostęp). Ale nowej pralki już nie kupię – nie jest wyraźnie lepsza od tej, którą mam, a bajery w stylu elektronicznych wyświetlaczy mnie nie interesują.

Lodówka – mieliśmy Mińska, jak wszyscy. 30 lat bez awarii, świetna lodówka. Działała, gdy ją oddawałem, a wymieniłem bo nowsza była zauważalnie lepsza. Je mniej prądu i jest DUŻO cichsza. Na razie ma 7 lat i wszystko wskazuje, że też pochodzi 30.

Telefony – tu mam problem, bo zawsze lubiłem takie z dużymi klawiszami (by można było wybierać numer w rękawiczkach) i z baterią trzymającą minimum 2 tygodnie. Smartfony mnie nie interesują i gdy mnie pracodawca uszczęśliwił, znienawidziłem je i konieczność ich ładowania kilka razy w tygodniu, a bywa że kilka razy na dzień. Obecnie żaden z producentów nie oferuje modelu telefonu dla mnie więc jak mój Samsung za 199zł padnie, pójdę do komisu i poszukam drugiego takiego samego.

Komputery – był czas że wymieniałem co kilka lat, bo wychodziły szybsze, zauważalnie lepsze. Poprzednie kompy wciąż działały, z reguły oddawałem je komuś z rodziny lub znajomych. Ale ostatnio kompy już nie są coraz lepsze – tzn są szybsze i w ogóle, ale ta dodatkowa szybkość już prawie nikomu nie jest potrzebna o ile nie robi w grafice, nie gra, albo nie montuje wideo. No i ostatnio komputery zmieniłem już nie z potrzeby, a z konieczności (siadła płyta, a ja musiałem mieć kompa do pracy). Czyli planowane postarzanie. Czy to w moim interesie? NIE, bo miałem kompa, który mi pasował i którego nie chciałem zmieniać (zwłaszcza że z kompem jest sporo roboty – trzeba dane skopiować, na nowo system postawić i wszystko poinstalować oraz skonfigurować pod siebie itp), a zostałem do tego ZMUSZONY. Na szczęście stacjonarne PC wciąż są rozbieralne!


project2010 Said:

Zgodnie z rozkładem normalnym, rachunkiem prawdopodobieństwa i czym-tam-jeszcze powinien zatem pojawić się choćby jeden odważny manager w choćby jednej firmie motoryzacyjnej, który – rzecz jasna dla swojego zysku kosztem konkurencji, nie dla naszego dobra przecież – ogłosiłby wszem i wobec, że jego śrubki nie zardzewieją i się nie urwą tak szybko, żarówkę wymienimy sami w 5 sekund, samochód posiada tylko niezbędne (dla akceptowalnego komfortu i bezpieczeństwa jakoś-tam zgodnego ze współczesnymi standardami) części, przeglądy serwisowe kosztują ok. 1/4 tego, co u najbliższej konkurencji a wszystkie użyte do konstrukcji pojazdu częsci sa już w użyciu od co najmniej 10 lat (poza blachami, rzecz jasna). Do tego auto nie wygląda jak z koziej d*py wyciągnięte ssakiem chirurgicznym. Dlaczego zatem go wciąż nie ma? Światowy spiseG Żydów, masonów i cyklistów? Chociaż zaraz, czekaj, wait, aștepta…


WB Said:

Ja chyba też wysyłałem bieszczadzkie Carry – Nasiczne <3


Jet Said:

Miejska legenda i sentyment do Polarów, Mińsków i Polonezów ma podłoże w fakcie, że onegdaj każdy Janusz w piwnicy trzymał most do Poloneza, programator do Polara i silnik do Mińska. W związku z tym, jeśli prałeś pieluchy dla dzieciaka i w niedzielę o 20 pralka padła, szansa na uruchomienie jej tego samego dnia była bardzo duża. Teraz już tak nie ma, przykład mój z niedawna – woda w pralce skraplała się na moduł sterowania silnika. jak piznęło to kota dwa dni nie widziałem. Moduł owszem, można kupić, ale musi przyjść smutny pan od pralek i sparametryzować moduł do konkretnego silnika. Ktoś powie, że to po to, “żeby producent zarabiał na serwisie derp”. Otóż nie. Żeby zapewnić ciągłość produkcji, używa się różnych typów silników od różnych dostawców (kto pamięta początki kryzysu, ten wie, po co się dywersyfikuje łańcuch dostaw). A więc każdy z tych silników ma nieco inne właściwości i trzeba sparametryzować aplikację, aby otwierała mostki H sterujące fazami odpowiednio do indukcyjności uzwojeń i charakterystyk magnesowania różnych materiałów. Producenci sprzętu robią głupie rzeczy, ale nie demonizujmy ich.


SMKA Said:

“w linku jest filmik z yt crash volvo z neno
dlaczego volvo nie ma silnika pod maska” – przecież Volvo ma silnik pod maską. W filmie z youtube który został umieszczony w artykule według którego “planowanie postarzenie nie jest tak bardzo be” widać silnik Volvo w 6:50, zanim prowadzący zasłoni ręką. Zresztą, gdyby wyjąć silnik z samochodu, samochód wyglądał by jakby miał zaraz wystartować (przód bardzo wysoko względem tyłu)


KjacE Said:

I pomyśleć, że wszystkie możliwe (złe) rzeczy w ciągu ostatnich 10-15 lat zrobił Mercedes 😀 I chyba jestem omotany przez korporacje, bo nadal jakimś nowym merolem bym nie pogardził…


Tomasz Said:

Przeczytam tu jeszcze jeden wiersz chooyowy
To przestanę czytac komcie, over, nie ma mowy.


Phillass Said:

hmm moze to jest tak ze nie ma swiatowego spisku zydow, NWO, planowanego postarzania sensu stricto. moze to jest tak ze po prostu kopro robia wszystko zeby zarobic (w miedzyczasie wydaja siano bez sensu na reklamy i proponuja umowy smieciowe bo przeciez nie stac ich na etat. a na koniec roku mowia o 50% wzrosl zysk) i nie jako po drodze, przez to ze o wszystkim decyduja ksiegowi powstaja takie smaczki jak elektronika ze sznurkow czy blacha jak papier.

i potem producent zarabia na czesciach bo zamowil chujowa specyfikacje produktu. celowo zeby miec niski koszt produkcji wiec “nieprzydatnosc” jest skutkiem ubocznym, niezplanowanym planem. tu dodam ze w clio III mojej matki zarowki przepalaja sie co 1,5 mies.

a takie przypadki jak wymiana zarowkie przez zdjete nadkole to mysle ze jest to zle projektowanie(desing i tak dalej) bo nie jest to “planowanie nieprzydatnosci” a zwykla glupota


Brzyd Said:

Są takie pralki pod tytułem Miele, które (podobno) faktycznie wytrzymują po kilkanaście lat. Ceny zaczynają się tak od 3 tysięcy złotych, czyli 2-3 razy więcej niż zwykła pralka. Pytanie zasadnicze brzmi: czy ta cena jest wzięta z d**py, czy też może tyle właśnie kosztuje pralka, która po 3 latach nie będzie się nadawała wyłącznie na złom?


Yossarian Said:

Wpis, wpisem, troche mam dość czytania o tym temacie. Pracuję w korporacji, majstruje przy tych psujących sie ciagle badziewach (wykonuję ich testy) i powiem wam jedno: planowa nieprzydatność to w tym wypadku nie występuje. To, ze urządzenia się psują po jakimś czasie wynika nie z tego, ze ktos tak zaplanował, tylko z pędu by jak najszybciej wypuścić produkt na rynek. W tak duzych organizacjach marketing przez na developerów, a potem na testerów, zeby wypuscić produkt jak najszybciej na rynek, bo konkurencja wyprzedzi. Czemu cholerny Android wymaga 4-rdzeniowych procesorów by działał jako tako płynnie i stabilnie? Bo w tym szaleńczym pędzie nie ma czasu na dopracowanie go. Na planowanie nieprzydatności nie ma w tym burdelu czasu. Nieprzydatność jest niezaplanowana, po prostu jako efekt uboczny :).
Panie złomnik, daj pan zlomu, a nie ciagle te korporacje 😀 😉
O tutaj jest np. C&G (Cabrio&Granturismo) do kupienia albo wynajęcia: http://tablica.pl/oferta/ala-kabrio-swietny-na-wygib-CID5-ID3sYEl.html#95ed6d0ea6 – co to jest wygib!?


miwo Said:

skoro już o pralkach. Polar Gracja PDG 585 – pierwsza po upadku komuny polska pralka z nowoczesnym zachodnim osprzętem – w porówaniu do starego automatu Polara była cichsza, szybsza, bardziej ekonomiczna, bardziej wielofunkcyjna, bezpieczniejsza. wtedy to był szał, bo nie było jeszcze za bardzo sprzętu ani fabryk Amiki, LG, Samsunga, Boscha, Electroluxa, czy Indesitu w Polsce. o przepraszam – Ardo i Whirlpool wchodziły właśnie. kupiona w 1993 przez moich Rodziców. przyznaję – już jakieś 5-7 lat temu próbowałem ich zainteresować wymianą na nowszą. w tej pralce jest wymienione prawie wszystko poza obudową. filtry, programator, bęben, wężyki, paski, niewiemcojeszcze… i tak od 10 lat. wibruje, popiskuje, czasem troszkę cieknie. ale pan Heniek jest w stanie ją nadal naprawiać za niewielkie pieniądze i to on im odradził. po prostu tutaj każdą, nawet drobną, część można wymienić, a nie szukać gotowego podzespołu. ale tak w moim rodzinnym domu jest tylko z tą pralką, lodówką Whirlpool też z tamtego roku i Toyotą Avensis TD T22 z 2000 roku. wszystkie, w razie czego da się naprawić, są ludzie w pobliżu, którzy się znają i podejmują tego. wszystko inne, jeśli nie jest na gwarancji, a się zepsuje, idzie na śmietnik. a nie, czekaj, 29” Panasonic z 1994 – wtedy król telewizorów tylko raz się poddał (uderzenie pioruna w coś w pobliżu posesji), ale coś tam wymieniono (przy okazji okazało się, że ma bebechy Philipsa).
wspomniano o Miele. tak. podobnie ze sprzętem piorącym firmy Bauknecht, Kraft czy Smeg. Bauknecht ma zresztą pralki o oznaczeniu TDi 😉
10-12 lat temu dopisałbym powyżej jeszcze Boscha, AEG czy Elektroluxa – jednak dziś te marki potaniały i spowszechniały i już nie ta jakość


tsss Said:

Czysty postęp, sprawiedliwość społeczna i poprawność polityczna jako samoistne i uniwersalne wartości to najgorsze psychologiczne wirusy. Powinno się to tępić na wszystkie możliwe sposoby.


Demon75 Said:

NOTLAUF NA PREZYDENTA I PREMIERA!
Normalnie jakbym siebie słyszał w rozmowach ze znajomymi co sobie “plazme” kupiom na święta (i takimi ludkami co nie rozumio)


Demon75 Said:

@Kosa – o Szczecinie, machlojach które tu zrobiono i forsie, którą na tych machlojach zarobiono, układach “waaadzy”, “znanych szczecińskich gastronomikach”, można niezły elaborat napisać, prawda?


lessmore Said:

Witaj Notlauf! Jak było na wakacjach w Egipcie? Mam jeszcze to truchło Bardzo Prestiżowego Odkurzacza, nadal nie naprawione. Tymczasem jednak mam coś a propos: pierun strzelił mnie w kocieł c.o. kondensacyjny i oczywiście trafił w płytkę sterownika. Kocieł zdechł. Oni naprawdę specjalnie nie dają warystora w układzie zasilania, żeby byle przepięcie niszczyło pewien element na tej płytce i żeby klient leciał kupić nową. Koszt (trzymaj się, Notlauf) 1800 PLN, słownie: jeden tysiąc osiemset złotych. Ponieważ u mnie to już trzeci taki przypadek, z wściekłości zajrzałem na Pewne Znane Forum Internetowe i tam przeczytałem, że wystarczy wymienić Pewien Element kosztem (trzymaj się jeszcze raz!) 10 PLN, słownie: dziesięć złotych i ani grosza więcej, a płytka zacznie działać. Wymieniłem, działa. Pozdrówka i zapraszam do mnie, obejrzysz sobie, co?


Demon75 Said:

@lessmore – podziel się wiedzą!


Zelazko Said:

co do AGD to rzeczywiście planowane postarzanie to plaga. Ale naszym sprzymierzeńcem jest internet! Podam mój przykład z życia. Szukałem mikrofalówki, więc rozpocząłem proces od ustalenia parametrów jakie potrzebuję, następnie utworzenie listy pożądanych modeli, by na końcu przejść do opinii w internecie. Wszystkie urządzenia z listy okazały się postarzane – co wnioskuję po setkach wypowiedzi w tonie ‘zepsuł się niedługo po gwarancji”. Top1 z listy – kuchenka Panasonic posiada tysiące opinii o podobnej treści, czyli “po x miesiącach wyskoczył błąd ABC_512” i podobno by to naprawić trzeba wymienić całe bebechy co jest droższe niż kuchenka. Obrałem inną taktykę – poszukiwania urządzenia o najlepszych opiniach. Tym samym skończyło się na kuchence nieznanej mi wcześniej firmy Magic Chef, która miała doskonałe opinie, brak śladów postarzania, działa idealnie. Więc może nie wszyscy są w zmowie, ale jeśli się ma podejście “Kupię Panascanix bo to dobra firma” to pewnie będzie się rzeczywiście wymieniać sprzęt co 2 lata.
Ot takie moje cool story dotyczące postarzania :)


Nowy Said:

Też mam 20-letniego Polara Grację, w tym tygodniu była pierwsza od nowości awaria – wyciek wody. Diagnoza uszczelka pompki. koszt naprawy 3zł – słownie trzy złote. Dzisiaj zrobiła kolejne dwa prania, mam nadzieję, że będzie pracować jak dotychczas kolejne 20 lat.


Hrumque Said:

Brońcie się przed szmelcem Karchera jak się da – może ich najbardziej profesjonalne linie produktowe trzymają się kupy, ale wszytko poniżej – to jedna wielka misternie planowana awaria.

Nawet myjki za ~1300zł, reklamowane i polecane “nie mają już plastikowego kompresora, solidny – metalowy” …. ta, ale króciec wyjściowy (na który nakręcany jest wąż ciśnieniowy) jest plastikowy.
W trochę droższym modelu ten króciec jest metalowy… ale co z tego – jak w wężu nadal jest nakrętka plastikowa ! Wystarczy dwa razy odkręcić-przykręcić i już gwint nie trzyma.
Karcher dokładnie o tym wie – jako akcesoria dodatkowe sprzedaje węże, w których nakrętka już ma wkład gwintowany z mosiądzu. Ale to kolejny koszt ~150zł !
A myjka no-name z marketu, za 299zł ma wyjście metalowe i wąż z nakrętką metalową…


L for Lucy Said:

Drogi autorze!
A kto Ci broni kupic sobie lampe naftowa i przy niej siedzieć? Tylko zwolnij się wcześniej z pracy w niemieckiej korporacji, żeby być konsekwentnym.


notlauf Said:

Już mam lampę naftową, a zwolniłem się z pracy u Niemca lata temu.

A złomnik będę pisał na maszynie.


zwykly_kierowca Said:

Świetny artykuł. Podpisuję się obiema rękami. Od razu mam taki przykład – ładowarki. Każdy ma w domu coraz więcej ładowarek – każde urządzenia ma ładowarkę z inną charakterystyką i oczywiście innym wtykiem. DLACZEGO? PO CO? Potem kupujesz urządzenie (np wkrętarkę akumulatorową) i jak ci się zepsuje ładowarka to cały sprzęt jest do wyrzucenia bo po prostu NIE KUPISZ ładowarki o konkretnej – innej niż wszystkie – charakterystyce.

Aha – telefony komórkowe – przez 10 lat miałem Nokie 3310. To był (i jest nadal, bo się nie zepsuł) NAJLEPSZY telefon – spadł mi chyba z 4 razy na beton rozpadając się na elementy składowe. Następnie, po złożeniu za każdym razem bez problemu działał jakby nigdy nic.

Jest chyba takie hasło “fuck the system”. Popieram (w miarę możliwości).


Pan Baltazar Said:

Przykład z pralkami najbardziej absurdalny. Elementarne błędy logiczne – skoro stare pralki były trwałe, głośne i żarły prąd jak wściekłe, a nowe są ciche i oszczędzają energię, ale psują się w 3 lata, to znaczy, że komfort użytkowania wzrósł jedynie przez obniżenie trwałości.

Ale to jeszcze nic. Tutaj mamy przynajmniej coś za coś – ta nowa pralka faktycznie jest cichsza. Rynek natomiast nasycony jest złomem z nowymi funkcjami, które zasadniczo nie poprawiają jego użyteczności. Mój ulubiony przykład, to mikrofalówki. W jaki sposób wzrósł komfort ich użytkowania, jeśli początkowo były one wyposażone w 2 pokrętła (moc i czas pracy), później w guzikową klawiaturę, później w dotykową, a dzisiaj w dotykowe wyświetlacze? W jaki sposób wpływa to na funkcję mikrofalówki, pytam się? Z ciekawości wszedłem na allegro. Jedynie w najtańszym, “pokrętłowym” modelu znalazłem istotę mikrofalówki: “Dziś chcielibyśmy zaprezentować Państwu urządzenie, które z pewnością ułatwi przygotowywanie ulubionych posiłków, a co najważniejsze w czasie znacznie krótszym niż robili to Państwo do tej pory”. Opisy innych – nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Przepraszam, tyle off topu.

Miłego poniedziałku


Machi Said:

Pan Łukasz Michalik to już niestety człowiek spisany na stracenie. Dlaczego?
Ano są to ludzie którzy niestety uwierzyli że wszystko co się robi, robi się dla ich wygody, a oni w to wierzą i będą bronić wszystkiego co nowe, bo to przecież postęp a postęp jest zawsze dobry (tutaj cyctat księdza z ,,U Pana Boga za piecem” by się przydał).
Taki przykład: Przeglądarki internetowe. Mam sobie pewną przeglądarkę – mogę w niej ustawić wszystko jak mi się podoba. Ale razu pewnego strzeliło mi do głowy, że może skoro to taka dobra firma, to zaktualizuję. No ale cóż… nowa przeglądarka wyjeżdża mi już takimi super ekstra hasłami chwytającymi za serce ,,zostań odkrywcą” ,,odkrywaj z nami świat i bla bla bla…” a wszystko co o niej napisane to to, że jest to rewolucja. Ściągam ja tą ,,rewolucję” (a wiadomo z historii że one raczej mało dobrego przynoszą) a tu cztery przyciski – ustawień zero, nic nie mogę sobie dostosować… ale co tam! Ja jestem ten głupi, nie znający się – konserwatysta tamujący światłą linię postępu! A PRODUCENT WIE LEPIEJ CO MI JEST, BYŁO I BĘDZIE POTRZEBNE. Niestety Pan Łukasz otumaniony jakie piękne jest teraz życie i jak to dbają o niego wszędzie (ten Pan nie rozumie że oni nie robią tego bo go kochają?) postanawia bronić swoich korporacyjnych przyjaciół którzy pchają mu w łapy coraz to nowszy produkt, w coraz to krótszym czasie, pozbawionym coraz to więcej opcji…
Amen!


pstryk124 Said:

Przepraszam ze nie na temat Czy można liczyć na artykuł o nauce jazdy i szkoleniu kierowców?


mrlolensis Said:

Z telefonami się nie zgodzę. W dużej mierze ich żywotność zależy od sposóbu obchodzenia się z nimi (wiem wiem jak z samochodami były też modele lepsze i gorsze). Od czasów dawnej Ery (dziś t-mobile) mam każd jeden telefon jaki od nich dostałem (trochę się tego nazbieralo) i wszystkie działają po dziś dzień z wyjątkiem jednego tj. Galaxy Spica który od poczatku był tanią tandetą i po wymianie baterii na gwarancji szybciutko go upłynniłem. (Chociaż może ktoś nadal go używa i jest zadowolony) Nigdy mnie też nie dotkneły tak zwane “typowe usterki” jeżeli ktoś pamięta k750… do dziś uzywam jako budzika a joystick wciąż działa :) Oczywiście zdaję sobieże pralka to nie telefon i sprzęt AGD rządzi się swoimi prawami sam przerabiałem temat pralki na 3 lata….


toughluck Said:

Bauknecht? To badziewie? Mamy w biurze dwie zmywarki w kuchni. Do niedawna był to Bauknecht. W ciągu jednego roku jedna po drugiej była wymieniana. Czasem zepsuły się obydwie naraz. Łącznie w kuchni było chyba 20 różnych zmywarek. Najgorsze było czekanie na serwisanta, bo musiał przyjechać z Niemiec…


Jonasz Said:

Dobra jeszcze jeden przykład z dópy mi się przypomniał: mieliśmy w szkole E-mac-i miały one gwarancję na pięć lat akurat w ostatnim roku mojej szkoły (podobno miały w tedy 5 lat z hakiem) wszystkie co do jednego wysiadły mniej więcej w odstępach czasowych do dwóch tygodni w każdym przepalał się procesor na karcie graficznej dodam ,że karta była zintegrowana i nie było możliwości jej wymienić… Na zajęciach z informatyki rozbieraliśmy je na części bo nie było co z tym szmelcem zrobić (jakieś 25 sztuk)… Przypadek? nie sądzę…


nastepnynick Said:

Już to pisałem – autor bloga powinien mieć jeszcze jeden.
A wogóle to ciekawe, nazywamy się tak samo, mieszkamy właściwie w tym samym mieście, obaj czytaliśmy A w Patafii nie bardzo (choć wg mnie Niziurski FTW).


Marcin Said:

Co do panów z kormoracji, którzy w komentach twierdzą, że nie planuje się nieprzydatności. Przykłady macie w artykule, wystarczy przeczytać uważnie.Od siebie mogę dodać przykład z Macami. Kilka lat temu razem z nowym modelem maca wyszła aktualizacja oprogramowania, która w starych modelach miała oszczędzać energię, co oznacza oszczędzaie energii w kompie nie muszę chyba tłumaczyć.


lessmore Said:

@demon 75: sorki, celowo nie pisałem, jaki element padł i na jakim forum dowiedziałem się, jak usunąć awarię, ponieważ obawiam się, że gdy Alzacka Fabryka Kotłów wyniucha, że płytka sterująca jest naprawialna, to w następnym modelu całość będzie zalana w kostkę czarnym plastikiem i chciał-niechciał trzeba będzie kupić nową za 2500 PLN. Ale jeśli jesteś poważnie zainteresowany, postaram się odpowiedzieć ci nie w publicznych komentarzach, tylko bezpośrednio.


Kud Said:

Dobrze ujęty temat. Coś odpiszę. Może mejlem, jeśli czytasz, bo raczej będzie to dłuższy tekst – niekoniecznie nadający się na komentarz. Będzie powstawał w ratach, bo nie mam na tyle czasu, aby pyknąć to za jednym razem, a chciałbym żeby było zrozumiałe i logicznie poukładane.


Adamtd Said:

Ja osobiście nie wiązałbym ze sobą ogólnej dostępności z planowanym postarzaniem. To według mnie dwie osobne sprawy. Jako były mieszczaniec PRL jestem nogami za dostępnością. Dostępność nie oznacza jednoznacznie braku szacunku dla przedmiotu czy innego dobra(w szczególności dla byłego mieszkańca PRL :) ), ale już jego planowane postarzenie zmusza klienta do tego braku szacunku i traktowania np. aut jak jednorazówek do golenia.


tamarixis Said:

@Pan Baltazar; pomiędzy pralkami nieekonomicznymi i hałaśliwymi i trwałymi a pralkami ekonomicznymi i wszystkomającymi ale nietrwałymi jest jeszcze generacja pralek ekonomicznych, wszystkomających i trwałych. Ja razem z wynajmowanym mieszkaniem odziedziczyłem po poprzedniku starego Bauknechta. Jest stary, ale wszystkomajacy (łącznie z wyświetlaczem podającym czas pracy i dwudziestoma kilkoma programami), ekonomiczny, tak cichy że nie ma problemu prać w nocy. A zepsuć się ani myśli, choć ma już kupę lat na karku. Wszystko wskazuje na to, że przeżyje już drugiego Whirpoola moich rodziców :)

@TomekG; nie wiem, czy postarzanie samochodów zaczęło się w tym czasie. Mniej więcej w tym czasie NCAP rozpoczęło testowanie pojazdów według obowiązującej do dziś specyfikacji. Strefy zgniotu są powszechnie stosowane od lat 70-tych, nic nie stało na przeszkodzie aby auto segmentu B wyposażyć już w 1995 roku w ABS i poduszki powietrzne. Mam takie auto. Inna sprawa, okazuje się że można było wykonać elektronikę sterującą tymi układami (i pozostałymi zresztą też) tak, aby mimo 18 lat na karku nadal działała niezawodnie a blachy zabezpieczyć tak, żeby po takim okresie czasu nadal były zdrowe…


Gzara Said:

W sumie po przeczytaniu komentarzy widać straszną napinkę i brak obiektywizmu. Brakuje wyważenia. Nie każda awaria jest skutkiem postarzania, ale jest ono faktem. Głupoty piszą ludzie którzy twierdzą że postarzanie nie istnieje, że koncerny nie mają czasu bo tak szybko projektuję itd, Postarzanie produktu jest tak robione aby nie rzucało się w oczy. obniżanie jakości idzie w parze z postarzaniem i nie widzę aby zmiana łebka śrubki na bardziej skomplikowany miała ajkiś wpływ na cenę produktu. To że SMEG kosztuje 3x tyle ile normalny sprzęt to zanczy że producent musi zarobić więcej na jednostce bo drugi raz za szybko nie sprzeda temu samemu klientowi, poza tym dochodzi cena prestiżu.


tomekG Said:

tamarixis – o tym mówię. EuroNCAP było wymiernym dla klientów wskaźnikiem które auto jest bepzieczne a kóre to jeżdżąca trumna. Nikt nie chciał produkować trumien więc producenci ostro się wzięli. Oznaczało to niestety konieczność zaprojektowania samochodów od nowa, bo te zbudowane na starych platformach wypadały w testach fatalnie. Stąd wydłużone przednie zwisy, grube słupki A (co dało efekt uboczny – gorszą widoczność) – wszystko by spełnić normy EuroNCAP. Mimo wszytko – uważam to za korzystne, bo nagle okazłao się, że można mieć miejski samochód, w którym szansa na przęzycie wypadku jest taka jak w kilkuletniej S-klasie.


benny_pl Said:

Notlaufie swietny artykol, prawie ze wszystkim sie zgadzam, procz tego ze mozna nie dac sie dymac korporacjom i jednoczesnie uzywac ich sprzet w prosty sposob – przeciez mozna kupic uzywany od kogos. ja praktycznie cale wyposarzenie domu mam ze sprzetu uzywanego, najczesciej kupionego uszkodzone lub nawet dostane gratis (telewizory, pralki, dvd, video, wieze, radia itp wszystko uzywane. z nowych to mam chyba tylko bojler (uzywane sa zazwyczaj przegnile i zaraz jak nie od razu ciekna). nawet krany, zlewy, wanna wszystko uzywane. z prostego powodu – za duuzo mniejsze pieniadze mozna miec produkt duuzo lepszej jakosci od przecietnego nowego w sklepie

a ja do tej pory uzywam Nokii 3310 i jest dla mnie najwygodniejszym telefonem dla tego go nie zamiezam zmieniac

co do Baukneht – to jest Whirllpool po prostu (ale porzadniej wykonany – mam takie 2 pralki- maja np obudowe bebna z kwasowki a nie z plastiku)

2k2: tez mam Uno i jestem z niego zadowolony :) ale powiem Ci ze Cinquecento jest lepsze (tez mam) ma nowsze rozwiazanie np zaciskow hamulcowych z przodu przez co sie nie zapiekaja (Uno ma takie rodem z duzego fiata) zawieszenie ma trwalsze, blacha ocynk i moim zdaniem pewniej sie prowadzi. oczywiscie najlepsze moim zdaniem jest CC 900 (moj byl 700- borze chron przed takim silnikiem, ale wymienilem zespol napedowy na 900)
ale do sedna – jesli masz Uno 5 drzwiowe to mam “komplet remontowy” czyli wyciete dwa boki – tylne blotniki z nadkolami, progi z kawalkiem podlogi az do przedniego slupka i to na 2 strony. stan idealny bez rdzy! (wycialem z rozbitka na zlomie) ale ja mam 3 drzwiowe, zreszta zadbane wiec nie gnije, takze moge odsprzedac tanio.


tamarixis Said:

tomekG; nie do konca jest tak pieknie. Otoz auto zaprojektowane tak, aby dobrze przejsc testy zderzeniowe wedlug z gory narzuconego schematu wcale niekoniecznie bedzie juz tak bezpieczne w rzeczywistosci, przy warunkach odmiennych od zaplanowanych. Przyklad? Dlaczego Laengstreager (nie wiem jaka jest polska nazwa tego elementu http://incar.thyssenkrupp.com/bilder/laengstraeger/02_L00_Bild02a_v1_bdg_BIG.png ) lewy jest o wiele masywniejszy od prawego? Powinny byc przeciez swoim lustrzanym odbiciem a poza tym niemal jednakowe. A nie sa. Lewy jest wykonany z grubszej stali, do tego posiada mase wspornikow ktorych nie ma prawy. Do standardowej skrzyni 22 885 zgodnie z instrukcja wchodzi spokojnie 65 prawych i jeszcze jest luz natomiast lewych juz tylko 55 i to pod warunkiem ze berdzo dokladnie je ulozysz…

Dla mnie te testy NCAP to troche tak, jakby studentom medycyny rozdac pytania testowe na zakonczenie kazdego semestru na pol roku przed egzaminem i potem cieszyc sie, ze wszyscy tak ladnie zdaja i sa tacy madrzy… Tylko broncie mnie bogowie abym sie pozniej znalazl na stole operacyjnym u tak ‘wyksztalconego’ chirurga i byl akurat przypadkiem ktorego nie bylo w pytaniach testowych, bo z pewnoscia zasile smutne statystyki…


Michalis Said:

W temacie projektowania i m.in. starzenia produktow bardzo ciekawy wywiad z p. Kaniewskim:
http://www.polskieradio.pl/8/1698/Artykul/901357,Kaniewski-projektujacy-samochodziarz-

“Kaniewskiego uczono, by projektował tak, by człowiek mógł z tego skorzystać. Żeby przedmioty dobrze i długo służyły. To nie jest dziś takie oczywiste. – Teraz role się odwróciły, człowiek jest dodatkiem do sprzętu. To niepokojące – tłumaczył projektant “


notlauf Said:

tamarixis: podłużnica


SMKA Said:

Oczywiście, można zarzucić że testy Euro NCAP, czy jakiekolwiek inne hipotetycznie występujące testy, powodują że producenci produkują samochody pod testy. Jednak według mnie mimo wszystko wprowadzenie testów Euro NCAP spowodowało że dostępne w Europie samochody są znacznie, ale to znacznie bezpieczniejsze od samochodów z lat 80. czy wczesnych 90. Wystarczy spojrzeć jak w testach wypadał jeden z moich ulubionych samochodów, konkretnie Peugeot 406. Przed liftingiem dwie gwiazdki, po liftingu trzy, nadal dość słabo. Taki Peugeot 407 miał już pięć. Oczywiście, gdyby w takim 407 wykonać test polegający na uderzeniu czołowo jedynie niewielkim fragmentem przodu (small overlap test), to pewnie wypadł by gorzej niż podczas testu standardowego, ale jednak nadal mogło by być lepiej niż w 406. No i gdyby jednak uderzyć albo “całkowicie czołowo”, albo dość dużym fragmentem przodu, to jednak 407 wypadnie znacznie, ale to znacznie lepiej od 406. Choć i tak według mnie 406 był bardziej udany (całościowo, nie zderzeniowo) względem samochodów z lat 90. i wczesnych 2000., niż 407 względem samochodów z drugiej połowy lat 2000-2010. Przy czym nie zgodzę się że w nowy miejskim samochodzie szanse przeżycia będą jak w kilkuletniej S klasie. Jednak masa robi swoje, nawet na stronie Euro NCAP jest napisane aby brać pod uwagę samochody o podobnej masie. Jednak już gdyby porównać Peugeota 307 to 406 przed liftingiem, to pewnie okazało by się że 307 jest bezpieczniejsze. Przy czym taki kompaktowy 307 wcale nie jest jakoś znacząco lżejszy od 406


Makt Said:

Jak jesteśmy przy pralkach:
Mój Ariston Hotpoint Aqualtis przeżył 6 lat i wysiadły łożyska. Bęben “nowoczesny” z poliplexu, nierozbieralny (ciekawe czemu?), serwis stwierdził że konieczna wymiana całego modułu piorącego za bagatelka 850 zł + 90 zł robocizna. Stanąłem przed wyborem, albo kolejna pralka typu fast food na następne 5-6 lat albo coś solidnego (np. Miele) na 15 lat. Po przeliczeniu i porównaniu kosztów na przestrzeni tych 15 lat wyszło mi, że mimo wszystko tania wszystkomająca pralka wymieniana z powodu zaplanowanej usterki co 5 lat jest tańsza (koszty rozłożone w czasie). I tylko smutno się robi jak pomyślę, że ten nasz biedny padół musi zdzierżyć zanieczyszczenia pochodzące z produkcji i utylizacji 3 pralek zamiast jednej.

A i producent nowej pralki w cenie 1050 zł od razu zaproponował mi przedłużenie gwarancji do 5 lat (gwarancja producenta nie pseudo ubezpieczenia sprzedawców) za jedyne 400zł. Podziękowałem – przecież i tak pralka jest zaplanowana na 5 lat..


2k2 Said:

@benny_pl: tez mam 3D, na razie nie gnije wiec przez jakis czas mam spokoj. Ale dzieki za dobre slowo i checi.


Nie było mnie 2 dni w internetach i co się dziele…
Generalnie zgadzam się z Autorem. Notlaufem, znaczy. Pokażcie mi aktualnie produkowany samochód, który po upływie gwarancji nie będzie generował kosztów serwisowych trudnych do udźwignięcia dla nabywcy takiej używki. Moja stara (16 lat – dla Notlaufa to młódka jednakże) Mazda jest wizualnie zmęczona, nie ma żadnego wyposażenia poza centralnym zamkiem i radiem (niefabrycznym), ale jeździ. I jeśli rudzielec jej nie zeżre do szczętu (a niestety, jak to w starszych japońcach, usilnie próbuje), będzie jeździć dalej. A nowa “trójka”? Czy choćby Golfik z cudownym ekoprestiżowym 1.4 TSI? Obawiam się, ze wątpię.
Jednak z jedną rzeczą się nie zgodzę – z postulatem droższych samochodów, telefonów itd. Otóż dla wielu ludzi jest to narzędzie niezbędne w pracy. I dla wielu z tych osób – np. drobni rzemieślnicy, handlarze cebulą itd. itp. – dużo droższy samochód byłby totalnie nieosiągalny, przez co straciliby źródło utrzymania. Do tego trwałość nie musi się koniecznie przekładać na wysoką cenę – niestety nie mam dostępu do cen nówek z lat 80. ani tym bardziej nie mam pojęcia, jak przeliczyc je na aktualny pieniądz, ale podejrzewam, że cena nowego Golfa II, Volvo 340 czy Mercedesa W124 w stosunku do ówczesnej siły nabywczej europejskiego klienta nie odbiegała znacząco od aktualnych cen odpowiedników tych modeli (podejrzewam wręcz, że Volvo było nieco tańsze). Jasne, nowe generacje tych aut są dużo lepiej wyposażone – i ja już byłbym skłonny poświęcić to wyposażenie (no, może poza wspomaganiem, za którym tęsknie za każdym razem, gdy manewruję na ciasnym parkingu, i radiem, ale ono było dostępne prawie od zawsze) w zamian za trwałą, solidną konstrukcję. Poza tym jest jeszcze jedna kwestia – towar jest tyle wart, ile jest skłonny zapłacić klient. Tak poza tą jedną kwestią – 100% racji.
A, tak a propos Balerona, o którym wspomniałem powyżej – znajomy rozważa puszczenie 300D w kombiaczu, rocznik 1994, za ok. 8500. Świetne auto, sam bym brał. Ale mnie nie stać bo JESTĘ BIEDAKIĘ. Zostaję więc przy Madzi kupionej za 3100. Dobrze, że jest.


benny_pl Said:

Makt: polecam pralki ladowane od gory, i polecam Whirlpoola. czesci ogolnie dostepne (przynajmniej w hurtowni (dawny Artex) w lublinie mozna zamowic kazda pierdolke.bo sa autoryzowanym przedstawicielem i maja dostep do ich katalogow czesci online. a dla czego od gory ladowane? bo jest dostep swietny do wszystkiego (oba boki zdejmowane, lozyska ma sie tez nie dosc ze po obu stronach to tez dostep jest bez koniecznosci rozbieranie nierozbieralnej obudowy bebna. ja mam taka dosc nowoczesna (ma z 7 lat juz) oczywiscie dostalem uszkodzona 5 letnia, uszkodzony elektroniczny programator za cala gore pieniedzy ale w whirlpoolach “uszkodzony programator” to w 90% zimne luty. podlutowac i smiga. w miedzy czasie wymienilem jeszcze pompe wody (35zl nowa) i ostatnio lozyska na silniku (niby nierozbieralny ale po rozwierceniu szpilek rozpolowil sie bez problemu a po wymianie lozysk skrecony na sruby i juz jest rozbieralny :) lozyska 30zl :)

SMKA: a co do tej calej “rewolucji bezpieczenstwa” to nie przesadzaj, do jakis lat 60 samochody standardowo byly na ramie wiec ze 20x bezpieczniejsze od dzisiejszych, a potem juz w latach 70 np Skoda 105L miala juz wzmacniana przestrzen pasarzerska tak by na niej konczyla sie strefa zgniotu (poczytaj sobie ksiazke z serii “Budowa eksploatacja naprawa” o tej skodzie) zreszta nawet Polonez dobrze wypadl w tych testach robionych duuuzo pozniej z ciekawosci, choc jest konstrukcja z lat 70


benny_pl Said:

2k2: a jakie masz Uno konkretnie? :) tak z ciekawosci :)
ja mam z 93 jeszcze wloskie :) bylo 1000 fire na gazniku ale skrzynia juz ledwo zyla a silnik jeszcze w miare ale na gazie nie szlo ustawic wolnych obrotow zreszta tez swietny juz nie byl no i wlasnie w tym tyg Uniaczek dostal nowy naped a mianowicie silnik ze skrzynia 900tka na lancuszku (taki jak w seicento) na wtrysku z przebiegiem 50tys. tydzien to przekladalem bo i zawieszenie zrobilem jeszcze, elektryke przelozylem, gaz dorobilem pod ten silnik i musze powiedziec sporo roboty ale zupelnie inne autko, super teraz pracuje rowniutko (komputer wtrysku czuwa nad wolnymi obrotami takze na gazie – silniczkiem krokowym wolnych obrotow) 2 podwojne cewki i brak aparatu zaplonowego tez duzo dodaje kulturze pracy silnika, zapala odrazu, ma co prawda nieco mniej mocy bo 900 a nie 1000 ale niewiele. no i jestem bardzo zadowolony :)
jak bys moze chcial to mam silnik 1000 fire z przebiegiem 65tys w bdb stanie rozebrany, zrobiona glowica w prof. zakladzie od glowic, kupione wszelkie nowe uszczelki, simeringi markowe (elring) nie badziewie, pasek rozrzadu, lozysko (pompa niewiele wczesniej byla zmieniona) i wszystko co bylo potrzebne. pierscienie panewki stan bdb mozna obejzec bo rozebrane jest. sprzedac moge po kosztach 400zl (za same nowe czesci i zrobienie glowicy dalem 400) przygotowany do zlozenia, mialem skladac ale trafila sie okazja calego zespolu napedowego 900 wiec ten zalozylem.


SMKA Said:

Ależ ja nie przesadzam benny_pl, piszesz choćby o samochodach na ramie. Można znaleźć na pewnym znanym portalu z filmami film ze zderzeniem Chevroleta Bel Air z 1959r z Chevroletem Malibu z 2009r. Mimo ramy, kierowca Bel Aira najpewniej zginął by zmiażdżony we wnętrzu samochodu. Tak więc mimo ramy, stare samochody wcale nie były aż tak “sztywne” jak niektórzy by myśleli (mam na myśli teksty w stylu “w starym samochodzie zginął byś od przeciążeń, ale samochód wyglądał by na mało zniszczony, bo nie było stref zgniotu”). Otóż przy małej prędkości może tak, ale przy większej, bardzo prawdopodobne że samochód zaczął by się “zgniatać” tam gdzie jest kabina pasażerska. Przy czym oczywiście bezpieczeństwo samochodów to bardziej ewolucja niż rewolucja, ale jak dla mnie ta ewolucja bardzo przyspieszyła pod koniec lat 90. i we wczesnych latach 2000. Stawiam przykładowo tezę (choć trudno mi ją udowodnić) że różnice pomiędzy Renault Laguną I a Laguną II są większe niż pomiędzy Renault Laguną II a Laguną III


dw10 Said:

Impuls EMP przetrwa mój kadett D 1984 1,6 “w dizlu”. Do pracy silnika potrzeba tam jedynie elektrozaworu odcinającego dopływ ropy do pompy wtryskowej. Nawet jak polecą diody w alternatorze, to od biedy na krótko można podać U z aku do cewki elektrozaworu, popchnąć/pociągnąć/rozrusznikiem i działa.


Mav Said:

Co do Miele – moja mama do tej pory ma ich produkt (pralkę) z roku 1978. Do tego z wirowaniem na 2000obr/min. Przez te lata padło: pasek, kondensator. Tyle. Ale ostatnio łożysko zaczęło wyć i obawiam się, że po pralce. Dlaczego? Otóż nie wyjmie się bębna bez ruszania kołnierza od drzwiczek, a guma jest już lekko sparciała. Nowy kołnierz można kupić w serwisie (bez problemu dostępny), ale kosztuje jedyne 800zł. Ta pralka w ogóle nie wygląda jak ta na zdjęciu – w środku nie ma jak wsadzić klucza, bo kabel na kablu, kondensator na czujniku, a czujnik na wzmocnieniu, a wzmocnienie na blasze.
__
Ponadto odkurzacz miele z roku 86 też wciąż pracuje, jedynie szczotki były wymieniane i wąż (popękał).
__
Sam niedawno kupiłem pralkę tej firmy (jaja były przy wnoszeniu, bo waży 120kg) i już 3 lata pracuje. Żadnych widocznych śladów zużycia, do tego elektroniki od cholery (nawet jak za dużo proszku się wsypie do dozownika, to potrafi wyrzucić błąd). Odkurzacz mam od 7 lat, też bez problemów. Zobaczymy kiedy zacznie się to wszystko sypać.


sosek Said:

@Leniwiec Gniewomir:

Alez prosze bardzo: VTi od Citroena/Peugeota (C-Elysee, 308 SW). i-VTEC od Hondy (1.8 i 1.4 — Civic, 2.0 — Accord) to tez przeciez nie tragedia. Z diesli: HDi wersji 90 KM. Nawet z FAPem, z tym ze balbym sie do szurania po miescie. VW ma Golfa Variant z silnikiem 1.4 (80 KM) — jak ktos chce modulowo-kompaktowe pudelko kombi to w sam raz. W wersji podstawowej ma wspomaganie, poduchy, elektryczne szyby i manulna klimatyzacje — w sam raz dla tych, ktorzy boja sie elektroniki.

Napisales cos bardzo madrego, ale trzeba to wziac odwrotnie — wysoka cena (ani tym bardziej uznana marka) nie musi sie przekladac na trwalosc: W210 zadebiutowal w 1995 roku, Passat B5 w 1996. Dodaj do tego Lancie Kappe (premiera 1994). W210 lubi sie z rudymi dziewczynami. Wloskie (czyt. kiepskie) auta nie chca sie psuc i robia taksiarskie przebiegi a B5 to przeciez “ostatni taki dobry samochod”. Oba byly tansze od Mercedesa, po ktorym mozna bylo sie spodziewac wyjatkowej trwalosci (patrzac na poprzednikow, marke i cene). Wyszlo troche inaczej.


@ benny_pl – z tą ramą to nie do końca tak. Na pewno wpływała na łatwość naprawy po drobnych dzwonach (łatwa i szybka wymiana elementów nadwozia – przynajmniej póki rama jest prosta) ale zauważ, że uniemożliwiała skonstruowanie tzw. klatki bezpieczeństwa (w każdym razie ta tradycyjna, nie przestrzenna, bo to już późniejsze dzieje i inna para kaloszy), co zresztą zauważył pracujący dla Mercedesa Węgier Bela Barenyi. :Pierwsze samonośne Mercedesy pojawiły się bodajże w pierwszej połowie lat 50. i od razu wyznaczyły (wspólnie z Volvo) nowe trendy w dziedzinie bezpieczeństwa. Jeszcze wcześniej na tę drogę wszedł Citroen ze swoim Traction Avant – na YouTubie łatwo można znaleźć porównanie sztywności konstrukcji TA i samochodu na ramie przy koziołkowaniu. Największe różnice są przy uderzeniu z boku – samonośne nadwozia niejako z konieczności mają grubsze słupki boczne. Można je zastosować też w nadwoziu nienośnym, ale i tak przy dzwonie jest niemalże zrywane z ramy (vide Crown Vic, który w czołowym crash teście IIHS wypadł jeszcze w miarę nieźle ale w bocznym już nie bardzo).
@ SMKA – ten Bel Air akurat miał ramę X bez bocznych podłużnic, która przy tego typu uderzeniu ochoczo łamała się po środku (wygoogluj GM X-frame – ktoś nawet zrobił gdzieś bardzo ładny artykuł na jej temat). Nie chroniło to ani z przodu ani z boku, rdzewiało, pękało, generalnie zło. A szkoda straszna, bo na takiej siedzi mój ulubiony hamerykaniec, czyli Buick Riviera ’66…
A tak w ogóle pozwolę sobie przypomnieć słowa Notlaufa: NIE JEŹDZIMY PO TO BY SIĘ ROZBIJAĆ. Porównajcie sobie poziom bezpieczeństwa nawet Seicento z poziomem bezpieczeństwa motocykla i przestańcie marudzić.


@ sosek (sorry, zauważyłem Twoją wypowiedź dopiero po wrzuceniu mojego komentarza; tak, pisałem go dość długo) – dobra, takim C-Elyssee/301 to nawet bym pojeździł, gdyż jestem zwolennikiem dobrej relacji ceny do ogólnej jakości. Szkoda, że w kombiaczu nie ma, bo pojeździłbym jeszcze bardziej. Honda – ok, też jestem gotów przyjąć tę tezę, szkoda tylko, że są tak groteskowo drogie. Co nie zmienia faktu, że do Civica w nadchodzącym kombiaczu przymierzyłbym się. Choćby po to, by zobaczyć, czy cokolwiek widać do tyłu. Ale Golf VII chyba nie jest dostępny z normalnymi silnikami… Dlatego zamiast niego brałbym Roomstera. Tak, Roomster mi się podoba i to bardzo, bardzo, bardzobardzobardzo. Tylko to wnętrze takie depresyjne. No i z okazji liftingu (chyba ze 2 lata temu) wycofali najlepsze, co mieli, czyli 1.6 8v. Szkoda (nomen omen). Still – Roomster samotnie usprawiedliwia istnienie VAG-iny. Mogli by go jako jedynego tłuc. No, i jeszcze ew. Up!/Citigo, i Superba kombi – ale z innymi silnikami.
A co do braku stałego powiązania cena-trwałość – myślę, że to idzie w obie strony.


SMKA Said:

Cóż, dzięki Leniwiec za informacje na temat GM X frame. Dzięki również za niezwykle interesujące testy IIHS. Jednak nie zgodzę się z argumentem według którego nie kupujemy samochodów aby się rozbijać. Oczywiście, kupujemy aby jeździć, ale jednak lepiej mieć większe szanse przeżycia niż mniejsze. Co do motocykli, nigdy nie byłem ich fanem, choć podoba mi się że bardzo szybki motocykl można kupić za znacznie bardziej sensowne pieniądze niż bardzo szybki samochód


pigmailon Said:

Popieram autora i połowę komentatorów. Nie można wszystkiego mierzyć jedną miarą, ale niewątpliwie Pan Łukasz „pomieniał” się na rozumy ze swoją pralką. Próg przejścia poszczególnych produktów z fazy technicznego rozwoju do fazy „gadżetix” zależy między innymi od nasycenia danego produktu jego funkcjonalnością. Pralki automatyczne nasyciły się funkcjonalnością ze 20 lat temu, dziś nie jest bardziej wyprane. Nasycenie pralki funkcją suszenia nastąpiło trochę później, ale też już nastąpiło i dzisiejsze nie jest chyba bardziej suche niż 10 lat temu, i tak trzeba rozwiesić. Reszta to gadżety. Jeżeli chodzi i telefony do dzwonienia to będzie z 10 lat. Smartfony według mnie są u schyłku fazy rozwoju (może jeszcze będą wodotryski?). Jeżeli więc ktoś chce korzystać z internetu mobilnego to nic dziwnego że ma smartfon (choćby i całkiem nowy). Samochody nasyciły się 15 lat temu nie tylko funkcjonalnością, ale i jakością podstawowej funkcji czyli jechania. Reszta to gadżety. Jak ktoś nie umie odróżnić potrzeby korzystania z jakieś funkcji od nabijania kabzy korporacjom poprzez wymianę dobrej pralki czy sprawnego samochodu na nowy to ja go pazdrawlaju. Szczególnie jeśli wiadomo, że ten starszy przeżyłby ten nowszy.
Już sam tytuł „niech żyje planowane starzenie produktów” mówi o lotności umysłu autora. Strasznie go oszukali.


sosek Said:

@Leniwiec Gniewomir:
Obecny Golf Variant jest oparty na Mk6, nie Mk7. Stad pewnie ten wolnossacy 1.4. Sprawdzilem w cennikach w PL i EST — w obu jest. Czy w rzeczywistosci da sie go kupic — szczerze mowiac, nie wiem, nie sprawdzalem. Mk7 to juz MQB, wszystkie silniki maja turbo. Za to nie ma tego felernego 1.4 TSI (turbo- i super-charged) — tak byl udany.

Z nowych VAG-ow to ja bym jednak bral nowego Leona, czyli A3 dla biednych. Chociaz patrzac na to szerzej, majac wolne 75k PLN kupilbym Giulette.


benny_pl Said:

SMKA, Gniewomir:
faktycznie rama X to musi byc beznadziejny pomysl (chodzi o to zderzenie? http://www.curbsideclassic.com/wp-content/uploads/2012/01/chevy-bel-air-vs-2009-chevy-malibu-585.jpg), nie wiem kto wpadl na cos takiego jak rama X ale fakt faktem rama ma swoj sens i sztywnosc jesli jest prosta (taka jak np Warszawa i pochodne – Zuk, Nysa, Tarpan Lublin….) bez zadnych wybrzuszen na kolach itp. bo takie cos tylko oslabia konstrukcje. tak czy inaczej przy zderzeniu bocznym zgadzam sie ze taki samochod moze byc mniej bezpieczny z w.w. powodow, ale nie zmienia to mojego podejscia ze wole samochody na ramie z tego chocby powodu ze sa duzo trwalsze, nie zlamia sie tak szybko z powodu korozji (wiem ze sa wyjatkowo tandetne ramy ktore gnija niesamowicie…)
a co do “dzisiejszych” stref zgniotu to one owszem maja swoje zalety, ale producenci gapneli sie ze mozna miec przy okazji pretekst zrobienia tak, zeby przy naprawde niewielkich zderzeniach zniszczenia byly takie zeby nie oplacalo sie tego naprawiac (a przynajmniej zeby bylo to na prawde trodne)
a co do Bel Aira jeszcze to z Gangu Olsena widac ze one z ta tandetna rama X i tak potrafia przetrwac duzo :) tak wogole to wydaje sie to byc fajny samochod :)


@ benny_pl – nie chcę Cię martwić, ale Warszawa była samonośna… Tylko z przodu miała tzw. sanie, czyli ramę pomocniczą, do której zamocowany był silnik i przednie zawieszenie. Ale ona kończyła się gdzieś tak przed słupkami B…


SMKA Said:

Tak, chodziło mi o to zderzenie. Inna sprawa że nie zdawałem sobie sprawy że ten Bel Air miał tak tandetną ramę i że nie może on świadczyć o bezpieczeństwie innych starych samochodów na lepszych ramach. Przy czym zastanawiam się czy Leniwcowi z tym rdzewieniem chodziło o to że rama X rdzewiała bardziej, czy może po prostu rdza stanowiła dla niej większe zagrożenie (stawiam raczej na to ostatnie). Przy czym rozumiem benny_pl czemu lubisz samochody na ramie, ale mimo wszystko, jak dla mnie zalety ramy nie przeważają nad jej wadami. No, ale to kwestie tego co kto lubi. Inna sprawa że ja jak na złomnik jestem mało złomnikowy i przykładowo wolę do jazdy na co dzień samochody z lat 90. i wczesnych 2000. niż samochody z lat 80. i starsze (wolę Forda Mondeo od Sierry, podobnie jak Peugeota 406 od 405 i tak dalej)


benny_pl Said:

no patrz, faktycznie, dzieki za informacje, a caly czas myslalem ze Zuk to inne nadwozie warszawy… (z tego przekonania nawet nigdy nie przygladalem sie warszawie od spodu… az poogladam bo jedna w lublinie stoi i ma ja pewien dziadek


@ SMKA – rdza stanowiła dla niej większe zagrożenie, gdyż jeśli ten centralny punkt, przez który przechodził wał, raczył zgnić (a raczył często i ochoczo), całość miała tendencje do malowniczego złamania się. “Zwykła” rama, taka z podłużnicami, nawet jeśli przerdzewiała, nie łamała się tak od razu, a do tego łatwiej ją było naprawić. Co ciekawe, podobną ramę stosował Mercedes w modelach tuż sprzed wojny i wczesnych powojennych (do “Adenauera” włącznie), jednak podobieństwa kończyły się w zasadzie na wyglądzie i braku podłużnic pod progami. Podłużnice jednak były – tyle, że zbiegały się przy wale.
A co do preferencji – ja też wolę 406 od 405 (w ogóle bardzo uważam ten model), ale jeszcze bardziej lubię 404 i 504. A z Fordów to lubię… Fiestę. Tę poprzedniej generacji, z pionowymi światłami z tyłu.
@ benny_pl – prawdą jest, że Żuk korzystał z podzespołów Warszawy. Ale nie był jej wariantem.


krass Said:

SMKA, ten BelAir miał mieć wyjęty silnik do testu. Może i legenda ludowa, ale ba jutubie jest też crashtest z podobnym Belem i wygląda to jednak inaczej.


SMKA Said:

Mam spore wątpliwości czy wyjęto silnik. Zauważmy że samochody z wyjętymi silnikami mają przód znacznie wyżej od tyłu (tak przynajmniej miały te które widziałem)

Co do youtube, to zdjęcie jest chyba z tego samego testu co film na youtubie, a na filmie z youtube ten Bel Air też po zderzenie wygląda tragicznie, w przeciwieństwie to Malibu


Silnik był – zresztą widać fragment zawartości komory na jednym z ujęć. Natomiast dla mnie bezsensowny był sam pomysł – zniszczyć fajnego klasyka by udowodnić tezę, która nie potrzebuje udowodnienia, czyli że nowe samochody są bezpieczniejsze niż te z lat 50…


benny_pl Said:

a ile fajnych samochodow jest niszczonych w filmach amerykanskich… tez szkoda strasznie fajnych klasykow (mnie tez zawsze ich zal jak cos rozbijaja….), chociaz z drugiej strony oni maja ich pewnie tyle co my maluchow, polonezow, golfow czy astr, kosztuja zapewne grosze i leza na kazdym zlomowisku, tak przynajmniej sa uwiecznione w jakims poscigu w filmie ktory mozna sobie obejzec, a inaczej zapewne dojezdzali by je jacys mlodociani kierowcy az w zapomnieniu zgnily by na zlomie… jak ktos chce ocalic jakies auto to moze to zrobic bez znaczenia czy ktos takie samo zniszczyl czy nie…

barbarzynstwem jest z kolei oddawanie na zlom samochodu w dobrym stanie, ktore jeszcze by posluzylo dlugo, zamiast sprzedac go chocby za te marne mniejwiecej 500zl. jeszcze pol biedy jak trafia do “lewego zlomu” tam sie znaja na rzeczy i co lepsze sprzedaja, gorzej jak do “legalnego”. tam za cholere nie dogada sie z nikim, ostatnio widzialem sliczne zielone-metalik Tico w kempie w lublinie, o dziwo wcale nie zgnite, moze to nie klasyk, ale fajny kanciasty samochodzik ktorym spokojnie mozna by dlugie lata posmigac i sie nim cieszyc, ale gdzie tam, mozna kupic wszystkie czesci ale calego nie, nawet z wycietym vinem… no bez sensu… jak bym mial wiecej czasu i nie mial juz kilku samochodow to mogl bym tam to rozebrac na miejscu kupic to i poskladac z powrotem, ale az tak mi nie zalezalo….


Zu Said:

No właśnie, a im więcej narkoman kupuje od dilera, tym lepiej dla dilera!
Tak więc korporacje wychodzą na tym interesie znakomicie. Kapitalizacja Apple jest większa niż kiedykolwiek GM. Akcjonariusze i właściciele pławią się w zyskach! i o to chodzi! Czemu ma być inaczej ? Dla dobra ludzkości ? Ale po co, dlaczego i kto za to zapłaci ?
Ja lewakiem też nie jestem, ale widać, że coś w tym systemie nie działa.

Z drugiej strony czasami z pozoru złe wydarzenia niosą pozytywne skutki. II wojna światowa przyniosła olbrzymi rozwój nauki, techniki i medycyny. Podobnie zimna wojna, to dzięki niej powstał program kosmiczny. Tak więc może dzięki tym wrednym korporacją i postarzaniu produktów ludzkość szybciej dokona ważnych odkryć. Nie popieram wojen, a i konsumpcjonizm uważam, za porażkę ale nie jestem w stanie ocenić czy to nam wyjdzie na złe.

Z jednej strony eksploatujemy zimie, ale może to nas zmusi do szybszego podboju kosmosu. Czy to jest dobre ? Czy złe ? Jak to ocenić ? Szczęściem ludzi ? Ci podobno są coraz bardziej szczęśliwi sądząc z badań.


vlad Said:

Tylko, problem polega na tym, ze caly kapitalizm dziala w ten sposob- jesli zarobilismy x to w przyszlym roku musimy zarobic x+y. Jak sie system nie rozpedza, jakiekolwiek bysmy tu nie przyjeli kategorie- wzrost zysku, produkcji, PKB itp itd to natychmiast caly system zaczyna zgrzytac jak stara pralka Frania- jest panika, niepewnosc jutra, kryzys. Poniewaz caly ten system to w gruncie rzeczy naczynia polaczone, to jestem ciekaw co sie stanie jak zabraknie taniej sily roboczej w Wietnamie i Indiach a inne rynki typu Afryka, Azja i Ameryka Poludniowa sie wysyca? Zwlaszcza, ze mimo tzw kryzysu (co mnie obchodza przekrety bankowcow na pieniadzach, ktore nie maja pokrycia juz nawet w atomach we wszechswiecie albo naiwni, ktorzy umoczyli te papiery bez pokrycia w piramidzie zwanej gielda?), ten proces niebywale przyspieszyl, przyspiesza i dalej bedzie przyspieszal, wiec ja IMHO doczekam momentu, kiedy nastapi to wyrownanie w tych naczyniach polaczonych…


Gardzę Klasykiem Jeżdżę Tedeikiem Said:

Mocny smartfon jest potrzebny żeby móc z niego w miare komfortowo korzystać – nawet głupia aplikacja facebooka żre 50 MB RAM-u a starej wersji nie ściagniesz już , sklep googleplay udostepnia tylko najnowsza wersje aplikacji i wiele urzadzeń które dałyby radę ze z dana aplikacja nie może z niej korzystać ot tak po prostu dostep jest ograniczony tylko dla niektoryh urzadzen zebys przypadkiem nie kupil za 160 dolarów chinskiego 4rdzeniowego smartphona no name.
Ja nienawidzę postarzania produktów bo nienawidzę wydawać BO MUSZĘ. Ja wolę wydawać bo CHCĘ. Niestety postarzanie powoduje że pieniadze na wydatki z tej drugiej kategorii trafiaja do pierwszej.
Kiedy zmieniam sobie telewizor z 40 na 50 calowy to jestem szczesliwy, kiedy musze wyrzucić stare i kupic nową: suszarkę albo czajnik albi sluchawki voip bo ktos specjalnie przy wtyczce zrobil cienki drucik to jestem WKURWIONY. Postarzanie spowodowało że wielu ludzi odwróciło się od firmowch produktów i małe agd i tympodobne rzeczy kupujemy marki no name bo i tak i tak to bedzie taki sam chlam a mala chinska firma byc moze jeszcze nie rozwinela tak dobrze działu obsolescence planning.
Mam watpliwosci co do tego że konsmpcjonizm zmusza nas do pacenia ludzio w bangladeszu dolara dziennie –
przecież marże są gigantyczne ! Koszt wprodukowania badziewnej pary dzińsow to 3 dolary a w sieciówce placimy za nie 120 zotych czyli ponad 30 dolców. Porządne firmowe dzinsy to już 400 złotych a levi’s około 12 lat temu zamknął ostatnią fabrykę w US.


Leave a Reply

Subscribe Via Email

Subscribe to RSS via Email

Translate zlomnik with Google

 
oldtimery.com

Polecamy

Kontakt


Warning: implode(): Invalid arguments passed in /archiwum/wp-content/themes/magonline/footer.php on line 1