Ryjek na rynek: BR 85 albo co z niego zostało
PRZYPOMINAM O KONKURSIE FOTOGRAFICZNYM ZŁOMNIKA Z NAGRODAMI!
Dzień dobry,
w atmosferze szału rynkowego na pojazdy z czasów PRL-u nie należy zapominać, że jest jeszcze coś cenniejszego niż fabrycznie nowy Maluch, perła PRL-u Polonez Caro z 1995 r., Syrena, którą wujek jeździł tylko na posiedzenia Rady Narodowej w gminie Dzbądz albo Polonez Jana Borysewicza. To polskie prototypy – te, które przetrwały. Ponoć deficyt budżetowy w 2014 r. ma pokryć odnalezienie w państwowych garażach Syreny Sport, przerobionej w swoim czasie na traktorek do odśnieżania Sejmu i sprzedaż jej za wartość 10% PKB. Podobno RM Auctions, Bonham’s i Barrett-Jackson licytują się między sobą, kto będzie mógł przeprowadzić licytację. Za nitkę z siedzenia Syreny Sport odzyskaną w ostatniej chwili przez Zbysława Gejzera anonimowy kolekcjoner zapłacił ostatnio 614 tys. zł i to w jednym banknocie. Muzeum Motoryzacji i Czegoś-tam-jeszcze w Mikitkach Starych ma zamiar sprzedawać powietrze w słoikach zawierające zapach z wnętrza Malucha w wersji “Ryjek”. A jakby tego było mało, odnalazł się pojazd BR 85. Nie słyszeliście o nim? Przecież to LEGENDARNY POLSKI PROTOTYP!
Tak wyglądał BR 85. “Badawczo Rozwojowy pojazd z 1985 r.” – tak rozwija się tajemniczy skrót w nazwie. Wykorzystując podzespoły od 125p i 126p, PIMOT zbudował pojazd typu SAM, będący szkicem ewentualnej lekkiej terenówki dla wojska. Auto miało napęd na 4 koła z Honkera i zostało zbudowane bardzo tanim kosztem, przez co prezentowało się dość prymitywnie w kwestii wykończenia. Typowa samoróbka, tyle że zbudowana według jakiegoś projektu, a nie z cytryno-gumiakowym zawołaniem “DOOBRA, DOPASUJE SIE!”. Nie są to jakieś przełomowe wytwory motoryzacyjne, ale zawsze ciekawostki.
Z tego co wiadomo, stworzono dwa pojazdy BR: typ 83 miał nadwozie otwarte, a 85 zamknięte. To zdjęcie z Auto Techniki Motoryzacyjnej.
Co do BR 85 to przez lata w sieci wisiała informacja, że nie wiadomo co się z nim stało, ale że BR 83 znalazł nabywcę-konesera i zostanie odrestaurowany.
No więc odnalazł się BR 85, ale odrestaurowany nie został.
Zamiast tego można go sobie kupić za PIĘĆDZIESIĄT TYSIĘCY ZŁOTYCH. Jeśli komuś nie przeszkadza znacząca liczba nieoryginalnych części, to świetny interes. A nie, czekajcie. To było pięćdziesiąt tysięcy a nie pięć. A właściwie co to są części oryginalne? Te, których użyto budując SAM-a? Przecież ten samochód nigdy nie był produkowany, więc oryginalność jako taka nie występuje – albo stworzono je na tokarce od nowa na tę okazję, albo wykorzystano gotowe podzespoły od innych aut. Nie kupi się wszak żadnych oryginalnych części do BR 85. Odrestaurowanie oznacza zatem budowę tego samego SAM-a od nowa, tym razem już według własnego projektu i uznania. Ktoś zresztą zaczął to robić, tylko nie ukończył. Prawdopodobnie wyczuł, że to świetny moment na sprzedaż swojego supercennego, historycznego pojazdu.
Właściwie zbudowanie po raz drugi takiego BR 85 nie jest niczym innym niż tą pracą, którą 28 lat temu wykonali specjaliści z PIMOT-u. Tylko nasuwa się wtedy pytanie, po co wydawać na dzień dobry PIĘĆDZIESIĄT TYSIĘCY ZŁOTYCH, skoro pewnie przy odpowiednim zapleczu warsztatowym i kilku Maluchach oraz kantach na części można wykonać coś dokładnie takiego samego taniej niż za 50 tys.? Aha, wiem. To jest ten dotyk historii, to obcowanie z duchem przeszłości, które każe płacić miliony za nieodrestaurowane lub nawet wyłowione z wody Bugatti. Niestety, kanciastemu BR-owi do Bugatti daleko, a kombinacja stanu auta z proponowaną ceną jednoznacznie wskazuje, że BR 85 podzieli los BR 83 i też się ostatecznie zdekomponuje w oczekiwaniu na NIEBYWALE ZAMOŻNEGO KONESERA, który chciałby podjąć bezsensowny trud odrestaurowywania samochodu typu SAM.
Bonusik: a może miks różnych roczników Malucha z kompletem obciachowych dodatków z ebay.it oraz znaczkiem z lat 60. za jedyne 20 tys. zł? PROSZĘ! No chyba, że wolicie Beczkę Coupe z dieslem od Balerona na zabytkowej blaszce.
ciekawe, czy inż. Śrubak coś na temat BR napisał?
słuszne spostrzeżenie – mamy tu do czynienia z takim fajnym paradoksem pojazdów typu SAM. bo każdy SAM jest w sobie sam, a zarazem nie jest sam, bo to wynika z istoty SAMa. tu wykładnią powinny być tylko odpowiednie przepisy prawa.
felgi od Beczki <3
Nie sprzedałbym jednego oka, żeby zrobić wesele.
A przy okazji takie pytanie do ogółu: na jakich zasadach można ingerować w pojazd na żółtej blaszce? Czy na przykład o zmianie koloru nadwozia trzeba tylko poinformować konserwatora czy uzyskać jego zgodę? Gdzie szukać wytycznych na ten temat?
KOPIUJĘ ZA FEJSEM:
Drogi Złomniku!
Strona Brat Honkera jest moją stroną którą zrobiłem na zalicznie w liceum (na świadectwie maturalnym mam dobrą ocenę ) i nie aktualizowałem jej od tej pory stąd pewne braki w informacjach.
BR83 był otwarty, pierwszy i jedyny raz widziałem go na grochowie w 2001 roku stał tam od dobrych kilku lat, zdekompletowany, pod plandeką a właściciel “miał go robić” albo sprzedać mnie i bratu za 10tys zł. Nie udało się go namówić na zabranie śmiecia z podwórka za 1500-2000 więc został. Ok 3 lata później właściciel powiedział telefonicznie że sprzedał go komuś do renowacji. W 2010 roku dostałem informację od kogoś kto ponoć widział BR’a na tym samym podwórku na grochowie jeszcze w 2008 roku. Popędziłem tam i samochodu nie było. Co dalej z nim? Nie wiem. Nie wiem też czy prawdziwe były info o sprzedaży oraz widzeniu auta w 2008….
BR85 był zamknięty i na jego ślad trafiłem chyba w 2011 roku gdy ktoś pod jakimś zdjęciem na jakiejś stronie napisał “mam takie auto, proszę o kontakt bo mam problem z przekładnią kierowniczą” – to tak w skrócie. Odpisałem że proszę o kontatk tel i zostawiłem swój numer. Pan się odezwał po kilku msc, mówił że poprzedni właściciel BR’a go mocno poprzerabiał. Spotkaliśmy się w 2012 roku w tym miejscu gdzie są zrobione te zdjęcia z aukcji. Obejrzeliśmy z bratem jako ciekawostkę, Pan mówił że chce sprzedać ale nie padły żadne kwoty.
PS: Mój Ojciec (gość z brodą ze zdjęć z mojej strony) pracował w PIMocie podczas projektu tych aut, jeździł PW1 PW2 i paroma innymi wynalazkami w tym BRami. Stąd mój i brata sentyment do tego auta. Kilka historii związanych z nimi znam, więcej chyba brat bo ja za mały byłem żeby ich słuchać i kojarzę mało.W domu mam garść zdjęć z PIMotu w tym zdjecia BRów. Częstym błędem było mylenie BRa 83 z 85 – nawet Pan kiedy byliśmy u Niego mówił że ten jego jest 83 ale na po 1s oględzin naklejki (sic!) z numerem nadwozia i opisem modelu “SAM 1985” sprawę wyprostowałem. Dzięki za niepowielanie tego błędu.
Pozdrawiam serdecznie Władek
Auto mechaniczne w 95% jest Polonezem. Winno mieć gaźnikowy silnik AA 75koni, ma inny z katalizatorem, winno mieć skrzynie przekładniową z PW2 (Honker) AWD, ma z (chyba) Uaza 4WD. Byłem, widziałem, dotknąłem.
To NIE jest SAM. To jest zarejestrowane jako SAM z braku innej możliwości. A cena to już kwestia do obgadania z właścicielem – mam swoją opinię na ten temat.
Od blisko roku monitowałem rozmaite muzea by zainteresowali się pojazdem. Dwa odzewy, że już, że jutro i cisza.
BR 83 (bez twardego dachu) był 10 lat temu w Warszawie na Trembowelskiej. Właścicielem był posiadacz Forda GP z silnikiem (jak plotka głosi) Dacii. Podobno kupił go kolekcjoner. Tu wieści się urywają.
Pozdrawiam
Przemek
Ale trzy skrzynie biegów robią wrażenie…
Każda oś ma własne 5 biegów i jeszcze jest pięciobiegowy reduktor centralny.
Prawie jak gelenda, hehe. Pasowałoby parę chromów, czarna perła i felunek z amg.
Mam koncepcję aby go odstawić w takim stanie jak jest na tą sama półkę co Clica, Beskida. Nawet mimo tego, że ten BR jest w już dość zmodyfikowany. A cena taka jest a nie inna skoro fabrycznie nowy maluch może kosztować milion a inny z Krakowa siedemnaście tysięcy… I tak się sprzedawcy nakręcają choć klientów jakoś chyba nie widać.
A nie, przepraszam, na malucha z Krakowa jest teraz super-ekstra-promocja i kosztuje jedynie 8.999,00. No to jak za darmo.
A to “Muzeum Motoryzacji i Czegoś-tam-jeszcze w Mikitkach Starych ” to jak rozumiem to muzeum które znane jest też jako Muzeum Samochodów z Silnikami od Żuka 😉
Tyle lat panowie i panie w kadrach też budowali 2 takie za przeproszeniem strupy …tyle lat im ot zajęło … w międzyczasie bywali na L4 itp … tak jak w piosence KAZIKA, tyrali tyle a cała ich ciężka praca była Chuja warta …
Stanowczo przesadzone z ceną, tak wyjątkowy pojazd jest wart 50 tys. ale ojro albo funtów nawet….
Właśnie wczoraj dowiedziałem się, że za kilka dni odjedzie z Polski do Muzeum Motoryzacji w Brukseli (to zagranicą jest) samochód marki warszawa typ m20 w stanie zbliżonym do nowego oryginału, tzn. odrestaurowany ze znawstwem, pietyzmem i na oryginalnych częściach. Ktoś, kto go odnowił, sprzedał go do Brukseli podobno za 15.000 euro. To jest raptem ok. 60.000 PLN. Mam wrażenie, że kultowa warszawa w stanie “jak nowa” jest tyle warta, w przeciwieństwie do może i unikatowego, ale skleconego za stodołą pojazdu, który wymaga zbudowania go od nowa nie wiadomo jakim kosztem i nakładem pracy.
A jaką mamy pewność że owy dziwoląg za tak absurdalne pieniądze jest rzeczywiście tym prototypem??
Aha aha. Za 50 papierów nakupię pół parkingu E30-tek i magazyn części do nich, będę mieć jeżdżenie do końca życia. Albo nie – zamiast tego, jakiś nie jeżdżący brzydki SAM-prototyp-do zrobienia-zobacz zapewne lichej jakości. Oo, tak by zrobił prawdziwy tru koneser.
A kto by się podjął wyceny tego jeździdła?
Równie dobrze może kosztować pińć zł, jak i zylion zł.
Jedyny sens ma zakup do muzeum i to nie w Mysichpsitkach tylko najlepiej do Szczecina.
Po co?
On odpowiadał żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie – mówimy – to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo. A nie, to nie o samochodzie było.
Ale niechby się następne pokolenia przekonały, że mimo niechęci władz (kupi się od sąsiadów-demoludów) coś w kwestii motoryzacji działo się w tym smutnym jak (…) peerelu
Wygląda jak LuAZ, który chciał poudawać Honkera. Albo na odwrót.A tak na poważnie to szkoda by było gdyby się zmarnował.
Pozbawione sensu toczydło stworzone przez niekompetentny zespół pseudofachowców z pseudoinstytutu (techniki Iltisa toto nie posiada). Kompletnie nieporadne w obliczu Nivy, czy nawet tego małego Aro wtedy. Para w gwizdek i sprzeniewieżone ludowe pieniądze. Mam wrażenie, że tylko po to takie inicjatywy powstały, żeby się obdzielić etatami i apanażami. Oby zgnił. A Aro to zapewne temat na oddzielny wpis?
@ Andziasss:
ja to jestem przyzwyczajony do słuchania, czytania, że nasi motoryzacyjni inżynierowi, planiści, naukowcy w PRL byli dobrzy i mieli same dobre pomysły, jeno albo władza kasowała, albo brak dewiz sprawiał, że nie wychodziło, ale robili, co mogli. może jednak i ludzie się czasem mylili. i coś jest na rzeczy z tą niekompetencją. bo jak na początku lat 90. (a więc już po komunie, czynnik przeszkadzającej władzy odpada) w FSO zrobiono prototypy Analoga, to w sumie też chyba kulą w płot. fakt, że nie poszedł na taśmę nawet małoseryjnie, ale w ogóle chyba nie za bardzo go przemyślano. i nie mówię tu o nadwoziu Trucka Roya z napędem 4×4 – to akurat nie wyglądało źle (oglądałem w Norblinie oryginał, stał też tam pf125p kombi 4×4), ale o technice. sam tego nie ogarniam, ale pamiętam: w latach 90. był w “Motorze” o tym artykuł – facet na jakiejś wiosce sam zrobił Poldka Caro przerobionego na kombi i przyjeżdżali do niego nawet ludzie z FSO, bo to całkiem jeździło. a gość w Poldka włożył bebechy 4×4 od Nivy. i pomstował, że w OBR czy w PIMOT, czy gdzie tam jeszcze, w ogóle nie pomyślano, bo wsadzono do Analoga części od Subaru, które nie dawały rady i zawodziły. a ta jego samoróbka jeździła ponoć ładnie i odgrażał się, że będzie robił więcej, z pomocą FSO lub bez. no, ale (hehe) nic z tego nie wyszło…
A pozniej panowie przestali sie wyglupiac z takimi prototypami i zaczeli tluc/kupowac Wilka…
uwielbiam beczki w qp z dieslem od balerona oraz wszystkie tego typu kombinacje. Jeździłbym !! najlepiej na taxi
Jest ohydny i bez sensu. Ma reperaturki z kwadratowej rury. Nie wziąłbym go za darmo.
To smutny świadek tego, o czym napisał Andziasss. Byli twórcy wybitni, jak np. Nawrot, oraz zwykłe tłuki nie wykraczające wyobraźnią poza arkusz płaskiej blachy. Tyle, że tego nie weryfikował rynek.
Najbardziej zastanawiają mnie te szyby, lampy i chromy do silnika w beczce…
Swoją drogą lata 80’te to był niezły syf w PRL. Gospodarka niedoboru i masowa emigracja polityczna. Po co wtedy komu taki pokrak bez bagażnika i z 30 biegami? Przypominam, że jazda była reglamentowana kartkami na etylinę, a każdy jej litr był na wagę paczki kawy Extra Selekt. A Inżynierowie z Pimotu dobrze się widać bawili, tworząc kuriozum na kółkach. Tego złomu nie kupi nikt nawet za 1500zł, bo na tych blaszkach to tylko kłopot.
Inżynierowie z Pimotu robili w PRL mniej więcej to, co dzisiaj robią inżynierowie w korporacjach – marnowali czas na bezsensowne przedsięwzięcia.
fajne – to mi sie podoba, nie jakis paskudny clic czy przereklamowany beskid czy nawet bezurzyteczna syrena sport. takie samochody potrzebne sa na polskich bezdrozach i szkoda ze tak na prawde nie mamy zadnej polskiej terenowki (niby jest honker ale jest ich baaaardzo niewiele, przez co sa drogie) zreszta honker jest duza terenowka pokroju Patrola a toto bylo by taka polska Niva, tyle ze lepsza, bo na ramie (terenowka bez ramy?? tylko debil moze cos takiego wymyslec), do tego z malym benzynowym silnikiem wiec i oplaty by byly male i na gaz by sie za darmo jezdzilo. jak by tego bylo tyle co polonezow to pewnie kosztowaly by teraz z 1000-1500zl i u mnie juz ze 3 na podworku by staly a jednym by jezdzil (podobne do ARO10, nawet sie zastanawialem na d Aro10 ale rumunskie wynalazki z daczka na czele do mnie nie przemawaja.. pewnie dla tego ze kryje sie za tym renulat ktorego nie trawie…)
http://www.auta-prl.pl/index.php?page=prot_terenowe tu jeszcze cos o BR-ach, a najciekawsze w komentarzach!
@benny_pl – dzieki za głos rozsądku 😉
Te dwa prototypy były sprawdzaniem koncepcji, rozmyślaniem nad małą terenówką inną niż duża terenówka PW2. Tata opowiadał że były zadziwiająco jak na polonezowski rodowód części dzielne terenowo. Potem projekt poległ ale tak jak mówię – to był punkt wyjścia. Gdyby tak obudować to karoserią inną niż ciosana z blachy, wstawić koło nie od poldinga 13″ tylko cokolwiek większego to już sprawa nie wyglądałaby tak źle. Ale zrobienie z tego czegoś więcej niż ciekawostki zajęłoby wiele lat testów, kolejnych egzemplarzy itd. Przy oględzinach br’a 85 okazało się że był to egzemplarz bardzo podobny do BR’a 83 – dach jest demontowalny.
Ogólnie to auto to ciekawostka jakich w pimocie było zdecydowanie więcej. Dla mnie i Przemka o tyle więcej, że sentyment związany z jeżdżeniem tymi autami prze Ojca.
A co do komentarzy pod linkiem to właśnie moje, Przemka i Pana właściciela 😉
@benny_pl W komentarzach jest ten sam Przemek i Władek co tutaj pisali wyżej
Władek , szukam informacji o samochodach z Pimotu, właśnie z lat 80-tych. Jak możesz pomóc podaj maila. anko1982@o2.pl
Do autora tekstu : jaką cenę należało by wystawić za moje auto by nie zostać w tym tekście skrytykowanym ?Proszę się zastanowić. Mam do niego sentyment i tak łatwo go nie oddam piszecie że to polonez i maluch otóż nie przekładnia kierownicza była od żuka a poza tym to każdy napisze że nie jest on nic wart byleby go tanio kupić nie ma drugiego takiego samochodu by móc porównać jego cenę
Ależ proszę, mogę odpowiedzieć na to pytanie.
Otóż jeśli taką cenę mnoży się przez sentyment, to trzeba być świadomym, że nigdy się jej nie otrzyma, ponieważ nabywca tego samego sentymentu nie czuje. Pan wymaga od niego, żeby zapłacił za Pańskie ciepłe uczucia względem pojazdu BR. Kupujący tego nie zrobi. Z tego względu należy przyjąć cenę jak za samochód do renowacji bez większej wartości historycznej. Kwota między 7 a 12 tys. zł odstraszy łowców okazji aut za 1000 zł, a zarazem pomoże szybko pozbyć się problemu, bo jest realna. Jeśli uda się Panu sprzedać drożej, to pozostanie mi tylko pogratulować i opisać ten fakt na łamach złomnika.
a czy ja każe go komukolwiek nabyć ??
mój samochód moja cena a po za tym ta cena poskutkowała tym że odstraszyłem potencjalnych złomiarzy