Najgłupsze mity motoryzacyjne
Dzień dobry,
dziś złomnik z serii “Pogromcy mitów motoryzacyjnych” – wcielę się w tych gości z wąsami, tyle że zamiast doświadczeń na wizji i sprawdzania, który mit jest prawdziwy, po prostu rozjadę wszystkie jak leci walcem drogowym. No to nie przeciągam i zaczynamy.
1. Czarna Wołga
Chyba najdurniejsza legenda motoryzacyjna, trochę nie pasuje do następnych, ale jest tak durna, że nie mogę jej znowu nie przywołać. Jak byłem mały i chodziłem do podstawówki, to odwiedził mnie kolega z okolic Limanowej. Był przerażony, bo po drodze z mojego domu do szkoły szło się wzdłuż rzędu czarnych Wołg. Pewnie stwierdził, że one mają tu bazę i stąd jeżdżą po Polsce i porywają dzieci. Ale jeśli chodzi o mity z bardzo głębokich czasów PRL-u, to dobry jest ten o Syrenie, że jak się ruszy Syreną na skręconych kołach, to przeguby się połamią i w ogóle kataklizm. Pytałem syreniarzy i tak rzeczywiście było, ale chyba w jakichś modelach 101 i 102, a im później, tym mniejsza szansa na taki efekt.
1,5. Maluch się lepiej chłodzi jak się otworzy klapę.
No pewnie. Włoskie inżyniery nic sie nie znajo i nie umio zrobić chłodzenia powietrzem. My Polaki w osobach Cytryna i Gumiaka wymyślilimy, że jak sie otworzy klape, to powieczsze bendzie lepiej leciało BO OTWUR JEST WIENKSZY. TO LOGICZNE. No niestety, koledzy C&G nie mają racji. Chłodzenie Malucha jest wystarczające przy zamkniętej klapie, jeżeli nie zatka się tych karbowanych otworów które wszyscy nakrywali jakimś gumowym szajsem. I nie, to że pada deszcz nie powoduje, że przez te otwory napada i zamoknie układ zapłonowy.
2. Diesel jest lepszy od benzynowego
No, jak na benzynę są kartki, a na diesla nie, to pewnie tak. Albo jak diesel jest dotowany przez państwo jak w Indiach, gdzie GM wytwarza silnik 0.9 Multijet (1.3 obcięty o cylinder), to też tak. Ale jak diesel i benzyna są w tej samej cenie, to nie bardzo. Z tym mitem numer 2 wiąże się kolejny mit: że diesel jest trwalszy. No nie wiem. Musi znosić znacznie większe obciążenia i ma mega gigantyczny stos idiotycznego osprzętu: EGR, DPF, DMF, VNT i N75 – już same te nazwy przyprawiają o ból brzucha. W porównaniu bardzo mało wysilonego wolnossącego diesla i bardzo mało wysilonej benzyny na gaźniku rzeczywiście diesel przez jakiś czas wypadał lepiej. Teraz to już jeden pies. Różnica jest tylko w tym, czy wlewasz zielone paliwo po 5,70 czy czarne paliwo po 5,70. No i w tym drugim przypadku masz filtr cząstek stałych, który gwarantuje, że w pewnym momencie będziesz musiał się nim zainteresować. Tu czasem pojawia się jeszcze jeden dobry mit: że jak się wjedzie autem benzynowym w kałużę to ono nie przejedzie, bo się zaleją świece, a diesel pojedzie, bo może chodzić bez prądu. No jak mówimy o beczce W123 i Fiacie 125p to zasadniczo tak. Ale dowolne nowe auto bez względu na rodzaj paliwa po wjechaniu w kałużę zalewa sobie ECU i dalej nie jedzie choćby nie wiem co.
O taki dizel to ja rozumię.
3. Fiaty, Fordy i francuskie
“Nie kupuj aut na F”, tak zawsze mawiał mój pewien wujek, lub raczej stryjeczny dziadek, czy jak tam się nazywa takie pokrewieństwo. Wujkodziadek nie dał sobie nigdy wytłumaczyć, że silnik Fiata pracuje w Oplu i Saabie, konstrukcje Forda mają swoje odbicie w Volvach i Land Roverach, a auta francuskie to już w ogóle dobra historia – kupujesz sobie Mercedesa klasy A lub B, a tam pod maską Dacia Dokker, kupujesz sobie wylansowane BMW Mini, a tam pod maską graty z Peugeota. A i tak 80% samochodu to materiały od poddostawców. A jakoś nie widzę człowieka, który by mówił “nie kupuję nigdy samochodów z bebechami od Valeo na pierwszy montaż!” albo “Kupuj tylko samochody z turbosprężarkami IHI, Mitsubishi i Hitachi, nie kupuj Garretta i KKK, to przereklamowane gówno!” – a dokładnie w taki sposób powinno się mówić o nowoczesnych samochodach. Zawsze staram się trollować ludzi, którzy w tzw. towarzystwie zaczynają wypowiadać się o samochodach, przywołując przykład Fiata Sedici i Suzuki SX4 – “a widzisz, znajomy miał takie auto właśnie jako Fiata Sedici i wszystko mu się posypało, a my mamy też, ale kupiliśmy Suzuki, żeby się nie psuło, i zobacz, 80 tys. km w 3 lata i fura jak nowa… nie ma to jak japońska jakość, włoszczyzna to szajs”. LUDZIE W TO WIERZĄ.
NIE KUPUJ BO SIĘ ZEPSUJE I WYBUCHNIE I URWIE CI RENKE I NOGE
4. Gwiazdki EURO NCAP
Ostatnio pewien PR-owiec pewnej bardzo poważnej firmy powiedział “chcesz kupić samochód XXX? On jest niebezpieczny! Ma tylko trzy gwiazdki!”. I wyglądał, jakby naprawdę w to wierzył. Oczywiście Euro NCAP wymyślił sobie świetną metodę zarabiania kasy, opracowując system “znormalizowanych” zderzeń i znormalizowanej metody oceniania. Z tym że jest to totalnie niewiarygodne i oderwane od rzeczywistości. Na bazie testów Euro NCAP możemy wyłącznie dowiedzieć się, jak samochód zachowa się, kiedy z prędkością 64 km/h uderzy w odkształcalną przeszkodę 40%-ami powierzchni przodu. Albo jak zachowa się, kiedy najedzie na niego z boku specjalny zderzeniowy “fantom”. Ma to tyle wspólnego z realnym ruchem drogowym co jakby na podstawie tego, że aspiryna wyleczyła kogoś z przeziębienia, uznać ją za lekarstwo na wszystkie choroby. Przecież i to choroba, i tamto choroba. I to wypadek, i tamto wypadek. Można byłoby powiedzieć cokolwiek o bezpieczeństwie danego modelu w momencie, kiedy poddano by go wszystkim możliwym scenariuszom wypadków ze wszystkimi możliwymi prędkościami. Istnieje znacznie bardziej wiarygodny sposób oceniania bezpieczeństwa aut: trzeba upublicznić statystyki śmiertelnych wypadków i wtedy okazałoby się, że więcej osób ginie w BMW 3 niż w Seicento. Największym kuriozum Euro NCAP jest jednak to, że sposób przyznawania gwiazdek pozwolił producentom samochodów wypracować metody takiego budowania aut, żeby dobrze wypadały w testach i wskutek tego mamy czterogwiazdkowego Range Rovera i pięciogwiazdkowe Renault Clio. Czyli Clio jest bezpieczniejsze niż Range Rover. A mimo to jakoś, gdybym chciał się już zderzyć, to wybrałbym jednak bardziej Range’a, Gelendę albo Land Cruisera V8, a nie Clio. NO ALE TE GWIAZDKI PRZECIEŻ, ONI SO TAKIE WAŻNE!
Pomijając, że nie jeżdżę samochodem po to, żeby się zderzać.
4. Mercedes zbankrutował na W123 i W124
Sto razy czytałem taki komentarz w internecie, że Mercedes dokładał do modeli W123 i W124 i dlatego musiał zrobić bylejakiego W210, bo tamte były za dobre i się na nich nie zarabiało. No to już są takie bzdury że wrzątek zamarza. W czasach W123 gama Mercedesa ograniczała się do beczki, “Saddama” W126, sportowego R107 i Gelendy W460. Z tego tylko W123 realnie robił jakąś sprzedaż, pozostałe auta były zupełnie niszowe. I dokładali te dojczmarki do tego super rewelacyjnie sprzedającego się modelu? To skoro zrobili model, do którego musieli dokładać, to dlaczego potem zrobili kolejny, do którego też musieli dokładać, czyli Balerona W124? Spodziewam się, że tak wykombinowano tylko dlatego, że w przypadku W210 mocno postawiono na obcinanie kosztów produkcji, ale w celu wykrojenia większego zysku a nie zarobienia czegokolwiek aby tylko zarobić. Większym problemem Mercedesa była przez lata stara klientela, a obecnie to, że wszyscy kupują modele A i B, podczas gdy najlepiej zarabia się na wyżej pozycjonowanych pojazdach.
5. Niekontrolowane przyspieszenie
Toyota, dywaniki, zablokowany pedał gazu, 9 milionów samochodów wezwanych do serwisu. A potem okazuje się, że to jednak była bzdura. 10-miesięczne śledztwo prowadzone przez NHTSA (Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Drogowego) i NASA (ŁAŁ, NASA!) wykazało, że nie istniał żaden elektroniczny powód, który mógłby wywoływać efekt niekontrolowanego przyspieszania. Jedyne powody to dywanik, o który mógł zapierać się pedał gazu lub błąd kierowcy, który wciskał nieodpowiedni pedał (gaz zamiast hamulca). Oczywiście Toyota, jako Producent Najbardziej Niezawodnych Samochodów Na Świecie (Z Pewnymi Wyjątkami), nie mogła zamieść problemu pod nomen omen dywanik i zrobiła największą akcję serwisową w dziejach galaktyki. Przy okazji okazało się, że gość, który nakręcił aferę, jest bankrutem z branży porno i jak nie odda kasy, którą pożyczył od gangsterów żeby rozkręcić pornobiznesik, to oni nakręcą z nim ostatnie porno w życiu.
Jednak przy okazji tej afery z samoprzyspieszającymi Toyotami doznałem autentycznego przerażenia. Oto osoby, których nigdy bym o to nie podejrzewał, dzwoniły do mnie lub zaczepiały z pytaniami – z najpoważniejszą miną na świecie – “czy mój Avensis z 1999 r. 1.6 z LPG może zacząć samoczynnie przyspieszać? Co ja mam zrobić?”, albo “chyba sprzedam to Aygo, boję się nim jeździć, ono może zacząć samoczynnie przyspieszać”, a dobiła mnie jedna pani, która przyszła i prosiła, żeby jej naprawić ten pedał gazu, bo ona się boi jechać do serwisu, żeby jej Yaris 1.3 jej po drodze nie zabił. Wskazuje to, że w dobie internetu i powszechnego dostępu do informacji wywołać psychozę jest równie łatwo co w czasach Orsona Wellesa i jego słuchowiska “Mars napada”.
AAAAAA! NIEKONTROLOWANE PRZYSPIESZENIE!
6. Szalony rajd po autostradzie
W bezpośrednim związku z poprzednim, tyle że historia jest starsza niż problemy Toyoty i słyszałem ją kilkanaście razy z różnymi samochodami w roli głównej. Najczęściej było to Renault Vel Satis albo jakiś inny luksusowy pojazd nie-niemiecki. Jedzie sobie gość po autostradzie i nagle auto zaczyna mu przyspieszać. Nie działa hamulec, nie może wysprzęglić bo ma automat, nie może zgasić silnika (wciska przycisk i nic), nie może przerzucić siłą na N. Więc pędzi. Gna 220 km/h i dzwoni na policję. Policja czyści mu drogę, żeby mógł pędzić, aż skończy się paliwo. I taką wersję zwykle słyszałem, zakończoną happy endem. To teraz spróbujcie jechać np. 2 godziny 220 km/h po niemieckiej autostradzie. Po drodze będzie przebudowa, korek, wypadek, przejazd przez miasto gdzie jest duży ruch i mnóstwo zjazdów oraz dziesiątki innych utrudnień. Te 220 km/h to można jechać parę minut. Przez 2 godziny gość pokonałby 440 km (według niektórych historii jechał nawet dłużej) i po drodze nie napotkałby ŻADNEJ przeszkody? Ani jednych wyprzedzających się tirów? Bzduryzm do sześcianu.
A TU TYP PĘDZI 220 KM/H
1.Bład – nie ta Wolga…http://www.autoreviu.lt/f/image/filename/0/0/7830/GAZ_21_1967.jpg?1232202256
Syreny urywały przeguby homokinetyczne jak szalone i dlatego nie dawalo sie ognia ani nie podjeżdzało pod kraweznik na skreconych kolach. A kazdy syreniarz miał zawsze w zapasie dwa przeguby chocby nawet regenerowane.
Jak zabrakło na przeguby to jechało się metoda na łyżkę – taka do opon..
Dodałbym jeszcze kolejny durny jak mit po którym mózg i wszelkie pozostałe wnętrzności mi się gotują jak lawa w Islandzkim wulkanie:
“Panie, to “STARY SAMOCHÓD” , będzie się psuł i trzeba będzie ciągle do niego dokładać”. A nowe to się niby nie psują?? To lepiej płacić zyliony złotych za byle pierdołę w tzw. “autoryzowanym serwisie” który jest tylko bandą złodziei i cwaniaków?
Co do mitu nr 1,5: Ostatni maluch w rodzinie (było to z 13 lat temu) miał jedną zasadę. Im było wilgotniej, tym gorzej zapalał. Temperatura i opady nie grały roli. Wystarczyła duża wilgotność powietrza i już był problem, natomiast przy -15 i suchym powietrzu, zapalał od ręki. Te śmieszne plastikowe osłonki oczywiście nic nie dawały a problem leżał gdzie indziej…
Swoją drogą dobry artykuł.
Przepraszam, wkradł sie błąd. Po “durny” miało nie być “jak” 😀
A propos sedici i sx4 przypomniala mi się znajoma pani od ubezpieczeń, która parę lat temu kupiła sobie nowe Suzuki. Zagadana czemu suzuki, a nie fiat skoro to wszystko jedno odpowiedziala- ‘niby tak, ale! Nic nie wiadomo, a suzuki to suzuki!’ Typowy obraz polskiego społeczeństwa
Ja akurat spotkałem się z tym, że pracownik Fiata w PL kupił SX4 zamiast Sedici. Ale tylko dlatego, że w salonie Suzuki dostał lepszą cenę 😉
Ja zaczynam:
najglupszy mit jaki słyszałem: kod wprowadzany naciskaniem pedalu przyspieszenia. W zaleznosci o d wersji opowiesci pozwala np odpalic samochod bez kluczyka albo cos tam jeszcze. kto ma gorszy?
Kurna przecież wystarczy wcisnąć sprzęgło, albo na siłę wyrzucić bieg, tak apropos tych niekontrolowanych przyspieszeń. gdzie te ludzie majo mózgi.
a skrzynka bezpieczników pod lewa noga? 😛 nie wiem przy 200 czy da rade cokolwiek zrobic… Ale>
fajne – a propoz mitu o przyspieszeniu i autostradowego – mina mi zrzedła gdy w (muszę się przyznać – nabyłem TO kiedyś, aaaa!) Roverze 75 2,5 V6 (tak, to TEN silnik) wcisnąłem maksymalnie pedał gazu by włączyć overboost chyba się to nazywa i okzało się, że można go jedynie włączyć i nie odblokowuje się. Po kilkunastu bardzo długich sekundach kopania w pedał gazu… nie pamiętam co zrobiłem, chyba kolejne kopnięcie w pedał gazu pomogło albo cuś, więc gdy zobaczycie na autostradzie mknącego Rovera…. to nie mit.
Z radością bujałbym się na zmianę Czarno Wołgo i czymś na F, najchętniej F*cking Awesome HydroCitro. DS-em na przykład albo GS-em choćby. Bo Syreną to już nie bardzo, choć ma kilka cech, które mnie łechcą (rama, dwusuw, wajcha przy kierownicy z wyjątkiem 105L).
A co do gwiazdek – taki Chrysler Voyager w JuroEnSiEjPi dostał minus czysta i generalnie napisali o nim że nie wolno nim jeździć szybciej niż 15 km/h i zderzać się z czymkolwiek większym od hamburgera bo inaczej zostaje się zmielonym a zmieszane z mózgiem części niesforne kierowcy zostają automatycznie wysłane rodzinie (chyba, że też jechała Voyagerem – wtedy również zostaje zmielona). A tu nagle statystyki takiej szwedzkiej firmy Folksam (a Szwedzi bardzo uważają bezpieczeństwo i w ogóle wszędzie tylko w kasku i inne takie) analizujące realne wypadki zdarzające się w krainie klopsa z łosia pokazują, że Voyager to jeden z najbezpieczniejszych samochodów, w których można się znaleźć. I CO TERAS
dobre ! naprwde dobry wpis
a przy okazji
saddama łabądzia mozna dostać => http://bit.ly/18C8cNY
Tak w ramach czepialstwa dodam, że ECU (przynajmniej w VAGach) jest na podszybiu zabudowane w plastikowym pudełku. Kałuże krzywdy mu nie zrobią.
Co do gwiazdek to półprawda. Zależy od okoliczności wypadku. Range Rover ma wielką masę więc jak uderzy w drzewo to ta masa nas zgniata. Ale w kolizji z innym autem będzie dużo bezpieczniejszy od Clio.
Kiedyś testowo zderzyli czołowo auto o wadze 1000 kg i auto o wadze 2000 kg. Z tego co pamiętam, Ci w aucie 2000 kg mieli 90% większe szanse na przeżycie.
@2 – a spalanie? przecież to najważniejszy powód Polaków by kupić diesla.
@3 – dotyczy aut nowych, a nowe auto na Złomniku są be 😉
@4 – pierwsze słyszę. Słyszałem że MB wydał ogromne pieniądze na opracowanie W201
@5 i 6 niedawno w sklep mojej mamy wjechał samochód bo jakiejś pannie zablokował się gaz. i przeleciała skrzyżowanie, parking, chodnik i schody aż rozwaliła drzwi i kawał ściany. Ale to była Siena
@Leniwiec Gniewomir
Myślę, że na to głównie ma wpływ to, o czym wspomniał notlauf. Nie każdy pojazd jeździ powożony prze z tego samego kierowcę w tych samych warunkach, stąd owe porównania są totalnie niemiarodajne. Bardziej obrazowo: Voyagerem jeździ rodzina, w dodatku to czołg – nie poszalejesz. Stąd statystycznie Voyager będzie znacznie bezpieczniejszy od BMW 😉
Co do Seicento – byłem świadkiem śmiertelnego niestety wypadku, w którym Seicento zostało dosłownie zmiażdżone przez Forda F150 (winna była kierowniczka Seicento – wymusiła pierwszeństwo). Seicek przeleciał kilka metrów i w zasadzie nie było co z niego zbierać. Fizyki nie oszukasz…
“albo Suzuki, albo nic” – tak chyba jest napisane na naklejkach, które jeszcze kilka lat temu dealerzy Suzuki wlepiali na tylne szyby nowo sprzedanych aut 😉
a czy jest mitem od mitu (metamitem?) ta opowieść, że w związku z tym, że trzeba odchylać klapę w maluchu, żeby się silnik nie grzał (czyli pierwszy mit), to ktoś tam obmyślił w PRL jakiś taki patent: wymyślił i zaczął produkować specjalny uchwyt, który przytrzymywał uchyloną klapę podczas jady (drugi mit)? i że dorobił się na tym wielkich piniendzy (trochę jak z turbinką Kowalskiego – to też mit?). to byłoby ciekawe…
fajny tekst
no, a czy ta “choroba szalonych diesli” (można wygooglować) to też jest mit? albo zwykła lipa? mój kuzyn twierdzi, że coś takiego miał w Alfie 147 JTD. silnik do wymiany. owszem, auto samo nie przyspiesza, ale dzieją się wtedy rzeczy straszne i dziwne.
Jak mi ktoś wylatuje z autem na ef to odpowiadam że nie każda morda pasuje do forda.
ale z tym welsatisem to prawda! na francuskie.pl pisali! o:
http://francuskie.pl/niezwykla-awaria-renault-velsatis-na-autostradzie
Mit z wołgą wziął sie z czasow kolektywu, gdzie rzeczywiscie jeden z wyższych funkcją aparatczykow (nie pamiętam niestety który) śmigał wieczorami po ulicach moskwy wołgą (tą starszą) i zbierał nią młode panienki. Dowcip polega na tym, że one zazwyczaj chętnie do tej wołgi wsiadaly
Mity nr 3 i 4 są opisane tendencyjnie i nieobiektywnie. Nie wspomniano o tym, że diesle zdecydowanie mniej palą i o tym, że diesle np. koncernu Fiata są mało awaryjne, a diesle Hyundai i Kia mają gwarancję 5-7 lat (akurat na silnik nie ma wykluczeń w gwarancji) – są więc przypadki, kiedy warto sobie pozwolić na diesla, bo przyjemność z jazdy jest zdecydowanie większa niż benzyniakiem. Niskoobrotowe przyspieszanie przy każdej prędkości bez wrzasków w kabinie to kolejny i największy atut diesla. Ja lubię diesle i uważam, że to kwestia mądrego wyboru, a nie tego co jest lepsze, a co gorsze.
Co do Euro NCAP to uważam, że testy identycznych rodzajów zderzeń różnych samochodów to jedyna możliwa metoda porównania bezpieczeństwa samochodów. Poza tym typów zderzeń w NCAP jest więcej niż 2, które opisałeś. Skrytykowałeś Euro NCAP, a nie podałeś lepszej metodologii. Bo chyba sugerowanie, że BMW jest najbardziej niebezpiecznym samochodem z powodu liczby wypadków, to raczej totalne uproszczenie sprawy i chyba raczej żart. Bezpieczeństwo uzależnione od stylu jazdy, który zależy też od mocy silnika to zupełnie inna para kaloszy.
Nie no jak na francuskie.pl pisali to prawda. To pisałem ja, polskojęzyczna świnia, niemiecki konfident, szmalcownik na usługach hitlerowskiej motoryzacji.
W pierwszym zdaniu miało być: “Mity nr 2 i 4 są opisane…” Szkoda, że nie ma edycji postów
@miwo: uchwyty takie produkowane były na pewno, akurat to nie mit. Ojciec miał ten patent w pierwszym Maluchu, zamontował go pierwszy właściciel a tata nigdy go nie używał. Będąc dzieciakiem lubiłem się tym bawić. W ogóle temat rzemieśliniczych “udogodnień” i “usprawnień” jest moim zdaniem ciekawy.
przepraszam, nie mogę zebrać myśli i zamiast w jednym komencie, to się tak mi rozprasza 😉
chodzi o tę czarną Wołgę. owszem – w tym, co napisał Etherway – jest osnowa tego mitu. historia była taka, że niejaki Ławrientij Beria, szef NKWD miał czarną limuzynę z szoferem i ochroną (chyba nie Wołgę – wtedy jeszcze takiej nie było chyba, a poza tym człowiek nr 2 po Stalinie zapewne jeździł ZIŁem, czy innym ZISem), miał też takie tam pewne zboczenie, że, najogólniej mówiąc, lubił młode dziewczęta (no, to jeszcze nie jest zboczone) i to nawet takie baaardzo młode (a to już tak). historia jest dłuższa i skomplikowana, ale generalnie bywało i tak, że jak mu się idąca ulicą dziewczyna/dziewczynka spodobała, to potrafił rozkazać, by wciągnięto ją do samochodu i… czasem taka przeżyła, a czasem nie… jak takie wydarzenia wydostały się do powszechnej świadomości, to nie wiem (może po słynnym referacie Chruszczowa opublikowano i te zbrodnie Berii, ludzie się dowiedzieli, może miał naśladowców wśród notabli, nie wiem).
tu więcej:
http://historia.newsweek.pl/czarna-wolga-lawrientija-berii–postrach-moskwy,99726,1,1.html
> . Range Rover ma wielką masę więc jak uderzy w drzewo to ta masa nas zgniata
Jak ma dużą masę to raczej zetnie drzewo, nigdy nie widziałeś drzewa ściętego osobówką?
Nie żebym wychwalał teraz NCAP, bo też mam dość mierzenia bezpieczeństwa w ich skali, ale ten przypadek z RR i Clio jest troche nietrafiony. RR sie oberwało chyba za zderzenia z pieszymi, stad taka niska ocena.
Ja słyszwłem/czytałem, że na opracowanie tylnego wielowahaczowego zawiasu dla W201 i W124 (a potem olejnych modeli) kosztowało tyle Dojcz Marków, co opracowanie całego projektu W202 (czyli następcy W201). Znając Merca i jego konkretne podejście do większości spraw w tamtych latach to akurat może być prawdą.
http://www.youtube.com/watch?v=MzZakGhkxkI
A co powiesz na to?
Nowe SUVy(fuj), to może i bezpieczne auta.
Jednak stare auta terenowe(z ramą), nie są bezpieczne.
@miwo teraz przyklejają chyba ‘ważne, że Suzuki’, to jeszcze bardziej pokazuje jak bardzo Polacy się lubują we wszystkich legendach i stereotypach, a przy okazji daje Japończykom okazję żeby zacząć sprzedawać chłam- w końcu ważne, ze Suzuki 😉
Z tym przyspieszaniem to przeciez jeszcze stare 1.4 8V 75 KM od Reno ma ten problem, za bardzo się tego uleczyć nie da, a co jakiś czas występuje, ale wtedy wystarczy mocniej wcisnąć gaz i po chwili puścić pedał. Grzybowy patent. W znajomych Thalii i Kangoo z tym silnikiem issue jest podobny
miwo, turbinkę Kowalskiego badali w jakimś instytucie i ona tam niczego istotnego nie wnosiła do pracy silnika. Natomiast nie wiem czy tej jednostce badawczej można ufać bo pamiętam że magnetyzery też badali i, nie pamiętam jak to się skończyło ale na pewno nie tak jak powinno czyli nie było w przekaziorach informacji że to nie działa bo działać nie może.
o Vel Satisie słyszałem od francuzów na zlocie renult 25 że zacinał się tempomat i przyśpieszał i było przez to kilka wypadków, ale żeby czyścić autostrade? Chociaż nie bardzo zrozumiałem dlaczego nie można by wtedy zachamować?!
@Przemko: widziałem co najwyżej “okorowane” osobówką. W telewizji widziałem ściętą brzozę. Tupolewem!
@ Zack – akurat to nie mit – kombinacja naciskania hamulca, gazu i startera pozwala awaryjnie odpalić fiata bravę jtd (takiego miałem – pewnie inne też) mając karteczkę z kodem serwisowym po awarii immobilisera
nie ma jednego kodu do wszystkich aut ale swoje odpowiednią znaną Ci kombinacją odpalisz (w instrukcji o tym piszą, raz musiałem tego uzyć)
Super wpis, dziękuję. A jakbyś jeszcze kilka takich mitów do obalenia – nie zachowuj dla siebie, podziel się!
zawsze zstanawiałem się co jest lepsze diesel czy benzynowy. odpowiedź nasuwa mi się co roku zimą: przy dużym mrozie znacznie łatwiej uruchomić 30-letniego benzyniaka niż 10-letniego diesla (przy takim samym przebiegu ok.300kkm bez remontu). lepszy samochód to chyba taki którym da się jechać
OOO jeszcz mi się przypomniało, jak miałem R11 i wcisnąłem mocno pedał gazu to po puszczeniu auto zaczynało mocno przyśpieszać. Zacinała się przepustnica w drugim dolocie w pozycji otwartej 😉
Andrzej: kolejny zmanipulowany crash test – weź nowe auto i zderz je z 15-letnim. Żeby to było miarodajne, powinien zderzyć się Espace z Disco 3. Albo Disco jeden z Espace dwa.
A jeszcze w temacie przyspieszania – moje clio z dywanikami z allegro też lubi samo przyspieszać po “kickdownie” bo dywanik nie do końca pasuje i gaz się blokuje – dlatego zawsze wolałem pedał z podłogi jak w bmw ehh…
@tomi4m10: Ja tam się nie znam, ale miałem 2 samochody które “zagazowałem” i 1 który kupiłem ze świeżym LPG, oprócz tego 2 samochody “zagazowane” przez najbliższą rodzinę, tak że miałem możliwość obserwacji co się dzieje z tymi autami na przestrzeni lat, a konkretnie jak następuje stopniowa degradacja silników. W momencie założenia gazu za każdym razem wszystko było OK, silnik pracował równiutko, osiągi były podobne jak na benzynie. Po kilku latach eksploatacji z LPG nie ma możliwości ustawienia równomiernej pracy silnika ani na LPG ani na benzynie, każde z w/w aut dostawało jakieś “odpały”, jak chciało to gasło na wolnych. Zwykle praca ich silników przypominała już wtedy traktor. Według mnie to jednak prawda, że LPG powoduje przyspieszone zużycie zaworów i uszkodzenia elementów wrażliwych (takich jak np potencjometry czy czujniki) pracujących w atmosferze gazu (taki przypadek występuje konkretnie np. w przepustnicy silnika Energy 1.4 (renault Clio I)). To z obserwacji własnych. A z własnych wniosków to zagazowanie auta ma sens tylko wtedy jeśli chcesz przez parę lat zaoszczędzić na aucie które jest „narzędziem pracy” albo nie masz innego wyjścia. Tylko radzę pozbyć się go niedługo po tym jak koszty zagazowania się zwrócą (więc jaki to sens?). Ja osobiście już niczego nie zagazuję i nie kupię nic z LPG.
Jak chodzi o malczery, to patentów było wiele. Taki np. wieszak do podwieszenia silnika – świetny do samodzielnych napraw, począwszy od wymiany sprężyny, gum do owej, sprzęgła itp. Słynne “kółko ” do rozruchu – jak człek nie uruchomił to przynajmniej olej po silniku trochę rozgonił i dopompował paliwa.
Patent z ogranicznikiem “napółuchylonej” klapy nie był dobry z punktu widzenia praw fizyki – opływające powietrze studziło termostat który zamykał przepustnicę powietrza chłodzącego i dopiero się mały grzał… A podstawka dystansowa pod gaźnik – w połączeniu ze wskaźnikiem podciśnienia w kolektorze dolotowym naprawdę mały był elastyczniejszy i zauważalnie mniej palił.
Syrena nie miala przegubow homokinetycznych, bo to nie ta technologia i czasy, tylko zwykle kombajnowe krzyzakowe. http://pl.wikipedia.org/wiki/Przegub_asynchroniczny
Homokinetyczne to te ktore stosowane sa obecnie w samochodach i tu trudno je popsuc.
Krzyzaka mozna urwac i na tym syreny jezdzily.
@lordessex
“A nowe to się niby nie psują?? To lepiej płacić zyliony złotych za byle pierdołę w tzw. „autoryzowanym serwisie” który jest tylko bandą złodziei i cwaniaków?”
__
A mnie własnie taki powielany w internetach przez ludzi, którzy nigdy nie mieli nowego auta, mit denerwuje. W żadnym nowym aucie (za wyjątkiem VW i poloneza caro) mój ojciec nie musiał kupować pierdoły za “zyliony złotych”. Ani w dacii 1300, ani ładzie, ani clio, ani dużym fiacie, ani w żadnym z maluchów (miał kilka), ani teraz w dusterze. Moja siostra tak samo w lancerze, ani seicento, ja tak samo w r19, escorcie, ani 107. Jak coś się zepsuło to w 99,999% na gwarancji i naprawa była darmowa. Jak się zaczynało psuć ze starości to się sprzedawało i tyle w temacie.
Mój ulubiony mit: gdy jedziesz na przeszkodę i widzisz że będzie kraksa szybko przeskocz na tylne fotele-to cię uratuje! Szczerze,ludzie w to wierzą…
@pigmailon – z LPG masz o tyle racji ze piszesz o starszych generacjach LPG a i tzw czynnik ludzki – czyli pan monter tez ma dużo co do trwałości działania LPG…
Osobiście zamontowałem koledze w 2000 r LPG do Corolli która jeździ do dziś i przejechał na LPG ok 250 000.
Oczywiście po drodze była wymiana parownika i detali z instalacji ale auto jeździ i dopóki rude nie zeżre będzie jeździło.
Z tą Wołgą to nie do końca mit, we Wproście kiedyś pisali – wprost.pl/ar/394033/Czarna-wolga-to-nie-legenda-Dzieci-znikaly-naprawde/
Zakończenie punktu 4 to wypędzanie mniemanego mitu mitem prawdziwym, każda instytucja przeprowadzająca testy zderzeniowe ogłasza urbi et orbi, że bezpośrednio porównywać ze sobą można wyłącznie samochody należące do tej samej kategorii masowej, ENCAP podawał, że dopuszczalna różnica wynosi 250 kg, a skoro Clio waży 1000, a RR 2500, prosty wniosek, że zestawiać ich nie można.
Kwestia gwiazdek to w ogóle teren starcia wyznawców wiary, że ***** zapewnia God Mode z filozofią Cytryna i Gumiaka, w myśl której całe to bespieczęstwo jest wymysłem hipsterów i Audica 80 zrobiona z trzech innych oraz przystanku autobusowego jest równie dobra, jak wszystko inne. Fajny mit tej drugiej strony, głosi np. “Mercedes to barachło, które dostaje gwiazdki za brzeczyki”, rozszerzony przez lud na “gwiazdki są za brzęczyki” zrodzony przy okazji starego porównania, w którym ***** dostały Laguna II i C-klasa, faktycznie w Mercu uwzględniono ostrzegacze, ale sam wynik testu obu był porównywalny w granicach błędu statystycznego.
A generalnie wszystkie analizy rzeczywiste, czy to Folksam, czy prowadzone przez HLDI pokazują wyraźnie jedno: gwiazdki nie są bez sensu, przekładają się na faktyczną przeżywalność w wypadkach, w samochodach z dobrymi wynikami testów jest mało trupów/rannych, w tych ze słabymi jest ich znacznie więcej.
“Saddam” W126 :-D, podoba mi się bardzo to określenie :-D. Ciekawe czemu sie tak nazywa, bo przecież był a wręcz nadal jest faworytem wielu innych “celebrytów”.
Tylko jeden komentator zwrocil uwage na to, ze w testach NCAP im auto ciezsze, tym gorzej, w przeciwienstwie do najczesciej wystepujacych w przyrodzie zderzen z innymi pojazdami, plotami, murami itd. To i tak dobrze, bo tego prostego faktu, zgodnego z logika i zasadami fizyki na poziomie podstawowki nie zauwazyl jeszcze ani jeden dziennikarz motoryzacyjny w czytanych przeze mnie publikacjach i ani jeden internauta w dyskusjach.
Uchylanie klapy w Maluch nie tylko nie pomaga, ale sprawia ze sie bardziej grzeje, co jest oczywiste jesli wezmiemy pod uwage schemat wymiany powietrza w komorze silnikowej Malucha. Przez kratki w klapie jest wyciagane gorace, zuzyte powietrze i uchylenie klapy zakluca ten obieg.
Na podstawie statystyk dotyczących wypadków też można stworzyć niejeden mit. Samo słowo “bezpieczeństwo” to tylko nazwa abstrakcyjna i nieostra, którą każdy, kto ma w tym jakikolwiek interes próbuje zdefiniować. To samo z “zagrożeniem”, “ryzykiem” i paroma innymi. A każda skuteczna próba ich zdefiniowania to akt władzy – bez względu na cel działania.
Nie zgadzam się z krytyką Euro NCAP. To, że ludzie nie rozumieją (nie wiedzą) co znaczy dany wynik, nie znaczy że testy są złe. Najważniejszy i tak jest opis potencjalnych obrażeń pasażerów, gwiazdki są dla zwykłego obywatela, który ma pojęcie o niczym i potrzebuje czegoś, co do niego trafi. Coś jak wynik punktowy samochodu pod koniec recenzji. Ze zdjęcia tego Seicento już wiem, że nie chciałbym znaleźć się w środku przy zderzeniu czołowym. Koło wbite w przedział pasażerski, złamany słupek A i dach(!). Bez Euro NCAP do takich wyników byłoby znacznie trudniej dotrzeć.
Samochody są podzielone na kategorie według rozmiarów. Pięc gwiazdek Clio znaczy tyle, że z małych samochodów jest jednym z najbezpieczniejszych. Cztery gwiazdki Range Rovera mówią o tym, że mogło być lepiej przy tym rozmiarze (np. XC90 ma lepszy wynik). Nigdy nie znaczyło to, że Clio jest bezpieczniejsze od Range Rovera. Nie można zrzucać niewiedzy/nieumiejętności interpretacji wyniku na metodologię testów.
Zderzenia Euro NCAP mają za zadanie jak najbardziej przypominać te rzeczywiste, Jest uderzenie z przodu, boku, tyłu (chyba testują same fotele dla oszczędności). Z całym szacunkiem, ale te zderzenia są przeprowadzane przez inżynierów, nie przez dziennikarzy. Przypominam, że Euro NCAP testuje nowe samochody, czyli takie dla których statystyk przeżywalności po prostu jeszcze nie ma.
Wiadomo, że producenci będą próbować oszukać, większość samochodów ma przednią belkę pochłaniającą szeroką tylko na tyle, by radziła sobie z uderzeniem przednim 40%, a przy 15% wiele samochodów już bardziej przypomina masło. Na szczęście Euro NCAP stara się kontrować producentów, m.in. przez wprowadzenie testów bocznego uderzenia w słup w słupek B. Dlaczego w słupek B? Bo w tym miejscu jest najtrudniej wzmocnić konstrukcję samochodu.
Euro NCAP jest organizacją non-profit, tak jak Wikipedia. Znaczy, że nie ma za zadanie zarabiać kasy. Sugerowanie, że robią to dla wyników finansowych BO TAK MNIE SIĘ WYDAJE jest co najmniej nie na miejscu.
A jeszcze o turbince Kowalskiego – czytałem gdzieś o identycznym rozwiązaniu. Tylko w latach 50tych. W Japonii. Konkretnie o motocyklach hondy. Wyszło im, że to bezsensu i tylko w jednym czy dwóch modelach to zastosowali i bardzo szybko z tego zrezygnowali. Potem wrócili do chęci zawirowania mieszanki z ich systemem CVCC, który miał sens. Gdzieś w domu mam książkę gdzie to jest opisane. Nie ma zapisu, że podobne do wynalazku Kowalskiego, ale opis, zasady działania i wygląd samego aparatu bardzo podobny.
Za @Ausf. F2:
strona NCAP przyznaje: “In real life, when two cars collide the vehicle with the higher mass has an advantage over the lighter one […] Therefore, ratings are comparable only between cars of similar mass and with broadly similar structures”
W porownaniach trzeba korzystac z przycisku “Comparable cars”. Nie zestawia on oczywiscie Clio z Range Roverem…
Slepa wiara w NCAP oczywiscie nie jest wskazana, ale testy sa moim zdaniem przydatne.
Co do bezpieczeństwa to miałbym jeszcze zastrzeżenie odnośnie tego że ocenia się zachowanie auta w momencie gdy w coś pacnie.Fajnie gdyby był jeszcze test powiedzmy zachowania na drodze (i to nie taki tworzony przez dziennikarzy-według nich niektóre auta są wręcz nieziemsko przyczepne-a ja pamiętam jeszcze z zeszłej zimy jak nowiutki Passat wykręcił orła w miejscu,gdzie ja za chwilkę przejechałem starym transporterem ,z dość dużą prędkością.Widziałem też wylatujące na zakrętach Focusy.Podobno niemożliwe).Teraz kwestia bezpieczeństwa pieszych.Czy biorą pod uwagę to że takie małe okienka i grube słupki w końcu doprowadzą same w sobie do potrącenia?
@Tytus – masz rację, nie ta Wołga:)
@pigmailon – po początku Twej wypowiedzi, cyt. “Ja tam się nie znam, ale (…)” miałem nie czytać dalej, ale przeczytałem. Miałem nie komentować, ale chyba właśnie to zrobiłem.
Mi tam zawsze babcia kit wciskała żebym nie bawił się w samochodzie. Podobno kiedyś mały chłopczyk bawił się w polonezie skrzynią biegów, auto odpaliło, wjechał w ścianę i umarł :x.
@zack – przecież tak się deaktywuje alfacode jak zdechnie antena. Ale to pewnie mit, bo w instrukcji napisali…
@notlauf
to tu masz kolejną manipulację: modus vs 940
http://www.youtube.com/watch?v=emtLLvXrrFs
@Pawlo
Np. cienkie i wytrzymale slupki – to by byl PRAWDZIWY postep techniczny, w odroznieniu od pipczacych ostrzegaczy, pieciu radarow i automatycznego hamulca (notabene – po co uwazac za kierownica, przeca moj samochut som hamuje).
Co do Vel Satisa, to wydaje mi się, że kilka miesięcy temu widziałem gdzieś artykuł w necie na temat tej jazdy autostradą i wynikało z tego, że to prawda 😀 A Bravę faktycznie można uruchomić bez kluczyka – w instrukcji obsługi do 1.2 16V również był tutorial jak to zrobić krok po kroku.
Do mitów dodałbym jeszcze mity o oleju silnikowym. Typu: Paaanie, UN MAA DWJEŚCIE TYSIENCY – LEJEM MINERALNEGO LOTOSA.
Nie mam pojęcia, czy malczak z uchyloną klapą grzał się bardziej, czy mniej – moim zdaniem grzał się jednakowo, w gorące dni zawsze nadmiernie. Natomiast jednego jestem pewien, bo to sprawdziłem organoleptycznie: klapa uchylona na “patencie” rzemieślniczym powodowała, że w środku było ciszej. Hałas silnika nie dokuczał tak bardzo. I o tę prawdę będę walczył jak Francuzi za Gdańsk!
No cóż, chyba po to jest ten wpis, żeby podrzucic jeszcze parę innych mitów. Sam ich wszystkich nie opiszę.
Podpisuje się pod zapisem Grimlcok o mineralach 😀 jak mi znajomy tlumaczyl to wszystko bylo rozsadne ale niech inni poznaja prawde i powody takiej legendy ;]
@Mav:
Może nie do końca się jasno wyraziłem. Przez “nowe” miałem na myśli większość, podkreślam WIĘKSZOŚĆ a nie WSZYSTKIE samochody produkowane przez ostatnie 5-8 lat mniej więcej. Kupowanie nowego samochodu miało rzeczywiście sens jeszcze 15-20 lat temu, no powiedzmy że może jeszcze 10 lat temu, kiedy to wszystko nie było tak skomplikowane i naszpikowane jeszcze “zbędną” elektroniką.
A prognoza pogody w Autosanach? Prawda czy mit?
Co do pani w Sienie z zablokowanym akceleratorem: jestem przekonany na 99% że usterka dotyczyła danej pani a nie Sieny, wielokrotnie widziałem panikę i wciskanie wszystkiego co się da w kryzysowej sytuacji.
Oraz @air: bardzo dobrze ze nie ma edycji postów, należy trzy razy pomyśleć zanim się kliknie “wyślij komentarz”. Zresztą, prawdziwy facet nie cofa słów;)
> Euro NCAP jest organizacją non-profit, tak jak Wikipedia
I jak WOŚP, z czego nie wynika że ci ludzie nie żyją sobie z tej “pracy”, prawda? O tym notlauf napisał, zarabiają w ten sposób na życie.
Samochód ścinający drzewo: http://www.liveleak.com/view?i=6bd_1206921909
Gdzieś na przełomie lat 80/90 widziałem wypadek w którym fura ścięła grube drzewo, wyglądało jak ścięte piłą niemalże.
A co do mitu o gazie psującym silniki to chłopak z polibudy obala: http://blog-silnika.blogspot.com/2012/10/gaz-nie-niszczy-silnika.html
A co do obecnie nowych samochodów, to zgadzam się z opinią Jego Złomnikowej Excelencji dotyczącej Dacii, bo jeśli miałbym z jakichś względów wybrać nowy samochód, to właśnie bym wybrał Dacię.
Wiara w diesla jest o tyle szkodliwa, że dotyczy rynku polskiego, czyli takiego, na którym większość aut ma średnio ponad 10 lat a często i więcej.
O ile współczesne diesle osiągami i kulturą pracy dorównują silnikom benzynowym to 15 – 20 lat temu silniki benzynowe były nie do pobicia.
Ja ujeżdżam Volvo 850 2,5 i żona Passata B5 TDI – pasek daje radę, pali mało, fakt. Osiągi identyczne. Ale jeśli chodzi o przyjemność z jazdy, kulturę pracy – to nic nie pobije Volvo. No i zima – zimą paska się ciąga na holu, bo znowu zamarzło paliwo, akumulator co tydzień w prostowniku. A Volvo stoi tydzień na mrozie i nic. Koszty eksploatacji się wyrównują bo silnik Volvo po prostu pracuje i tez ma 300 tys. przejechane.
Gdybym jakimś cudem kupował nowy samochód to rozważałbym obie możliwości, ale kupując 20 letni samochód – wybór jest jasny.
Puenta: dzięki ogólnonarodowemu przywiązaniu do diesli fajne stare samochody można kupić duuużo taniej. I to mi odpowiada.
A w ogóle to śledzie się pojawiły na Grochowie na Terespolskiej!
@Mav: A co do płacenia zylionów to miałem na myśli za naprawy i wymiany w serwisach 😀
“Pogrzebacz” do podtrzymywania klapy w maluchu kupiliśmy, będąc gówniarzami, z bratem staremu w prezencie. Raptem kilka dni po zakupie w Motorze ukazał się test, gdzie redaktory sprawdzały temperaturę w komorze silnika i zdaje się temp. oleju przy klapie zamkniętej/uchylonej. Z tego co pamiętam różnice były bardzo symboliczne, rzędu 2-3 stopni C.
@theFat&TheFurious – dobre! Pyszny komentarz:)
@Tytus – czyli ta Corolla jeździ na LPG już 13 lat i nic? Naprawdę chciałbym jej posłuchać, może bym się dowiedział czegoś nowego. W końcu człowiek uczy się całe życie.
@lordessex:
Czemu zatem floty kupują nowe samochody i jeżdzą nimi po 60 tysięcy rocznie przez 3-4 lata zamiast kupić np. flotyllę używanych Baleronów/Passatów B5 i ujeżdzać je do końca świata? Zgodnie z tym co piszesz, powinno to być bardziej opłacalne, nah?
Jeszcze przypomniała mi się historia z pewnego forum moto, dyskusja dotyczyła miejskich samochodów – jeden z internetowych ekspertów udowadniał wyższość Aygo nad C1/107 NO BO TO PRZECIEŻ JAPOŃCZYK, a nie te francuskie gówna.
Air – chyba nie wiele prowadziłeś aut z nowoczesnymi turbodieslami…
“bo przyjemność z jazdy jest zdecydowanie większa niż benzyniakiem. Niskoobrotowe przyspieszanie przy każdej prędkości bez wrzasków w kabinie to kolejny i największy atut diesla” – ???
Zero dołu, dopiero jak się załączy turbina możesz jakoś jechać. Koniec z przejeżdżaniem rond na trzecim biegu. Jak nie dodasz gazu to nie ruszysz. Dodasz gazu – to znaczy nie przekroczysz 2,5k obrotów. Niskoobrotowe przyspieszanie skończyło się w momencie założenia common raila w dieslu – spróbuj jadąc 70km/h na piątym biegu płynnie przyspieszyć ???
Jaka przyjemność? Samo przyspieszenie to nie wszystko, zwłaszcza jak brakuje elastyczności. Owszem nowe turbodiesle mają o wiele więcej kultury pracy niż “1,9TDI” nie wspominając o -nie wiem…( ? ) 2.3D z Forda Sierry, Jak się trzęsły/wibrowały tak dalej się trzęsą/wibrują. I nawet dwumasy i “inne” nie są w stanie zaradzić problemowi w 100%. Jak klekotały tak dalej klekoczą. I nie mów mi że jara Cię ten klekot. Dla mnie przyjemność z jazdy to wiele czynników – moc, elastyczność silnika, brzmienie silnika, kultura pracy. Dobra benzyna ma je wszystkie. Żaden diesel wszystkich nie posiada.
Co do mitu 6 to artykuły z Guardiana i Le Figaro mogo być?
http://www.lefigaro.fr/actualite-france/2013/02/13/01016-20130213ARTFIG00379-il-traverse-le-nord-pas-de-calais-a-200-kmh.php
http://www.guardian.co.uk/world/2013/feb/13/french-driver-200kmh-car-chase
@lordessex
“A co do płacenia zylionów to miałem na myśli za naprawy i wymiany w serwisach”
Ja Cię doskonale zrozumiałem, o co Ci chodziło. Mój ojciec miał tylko 2 takie przypadki. Pierwszy to passat b2 z “nieśmiertelnym” 1.6 wolnossącym dieslem, który wziął się i pękł. Tak sam z siebie. Coś koło 200kkm wtedy miał. Drugi przypadek to polonez w którym któryś popychacz zaworowy pękł.
__
“powanie nowego samochodu miało rzeczywiście sens jeszcze 15-20 lat temu, no powiedzmy że może jeszcze 10 lat temu, kiedy to wszystko nie było tak skomplikowane i naszpikowane jeszcze „zbędną” elektroniką.”
To jak skomentujesz lancera (2009 rok), który elektroniki ma całkiem sporo i wiele z niej jest bezsensu – np. wycieraczki, które przyspieszają w zależności od prędkości jazdy, intensywności opadów i ilości światła wpadającego do czujnika. Dodatkowo mają funkcję samoczynnego “mycia” szyby. Po co tak komplikować tak prostą rzecz?
___
” bo jeśli miałbym z jakichś względów wybrać nowy samochód, to właśnie bym wybrał Dacię
A tą dacie to obowiązkowo z silnikiem 0,9TCe byś wziął, no nie? No i jak skomentujesz zdanie Soska.
___
___
___
Tak z innej beczki – co do oleju pozwolę sobie wkleić cytat z siebie z komentarza o babskich, motoryzacyjnych blogach:
_____
[…]
– już przynajmniej od 5 (jeśli nie więcej) lat wszyscy producenci olejów do silników samochodów osobowych dodają te same dodatki myjące (zwykle w bardzo zbliżonych ilościach) do olejów mineralnych, półsyntetyczny i syntetycznych. Nie ma znaczenia jaki olej wlejesz – i tak wypłucze nagar (no chyba, że kujawski). Jedyny problem to stare silniki, w których nie wszystkie uszczelki są odporne na syntetyczną bazę oleju (a nie wypłukiwanie nagaru!) – przykładem jest bodajże fiat sc. Już kompletnie przemilczę fakt, że nagar jest zły i jest dobrze jak go nie ma, a nie odwrotnie (jak autor/ka próbuje implikować)
– jeśli elementy sterujące pracą silnika są sterowane olejem (takie jak wariatory od zmiennych faz rozrządu) należy lać olej tej samej lepkości co producent kazał. Zawsze. Kropka.
– do starych samochodów należy lać najlepszy olej na jaki nas stać z zaznaczeniem, że jeśli producent podawał minerał/półsyntetyk to nie wolno lać syntetyku.[…]
@Quropatwa – najpierw chyba zrobili ten zawias do W190, a że się udał i miał zapas, to zapakowali do W124.
Co do niekontrolowanego przyśpieszania: od jakiś 10 lat w UE mamy przepis, że nowo produkowana elektronika, dopuszczona do sprzedaży w europie musi być lutowana cyną bezołowią. Cyna bezołowiowa daje dużo gorsze luty, ale co ciekawe, brak ołowiu sprawia, że powstające naprężenia mogą się tylko uwolnić poprzez wzrost wąsów, wpiszcie w google “Sn Whiskers” i dajcie grafikę. Proces tworzenia jednego wąsa trwa kilka ładnych lat, ale może urosnąć nawet na długość pojedynczych milimetrów, grubość poniżej 10um sprawa, że przekłuje większość powłok izolujących. Jedyne rozwiązanie to albo wygrzewać w piecu raz na 4-5 lat (i tak ze 280 stopni lub więcej), albo dodawać ołów – wtedy wąsy nie rosną.
Teraz tak: nowe auta, pedał gazu z elektronicznym potencjometrem, sygnał idzie do ECU. I teraz gdzieś coś urośnie na płytce z elektroniką, zrobi odpowiednio zwarcie i jebut, pełen but
Z resztą się zgadzam
@ Pawlo
Nie zrobią takie testu trakcji, bo wyjdzie że RWD jeśli kierowca umie tym jeździć bije na głowę FWD na szutrze, śliskim itp. Ostatnio kolega podesłał mi artykuł do Auto Świat, porównanie BMW, Mercedesa A, Focusa RS i Golfa. BMW. Wszystko w wersji GT. BMW dostało ostatnie miejsce, pomimo tego że najlepiej sobie radziło na torze (nie napisali wprost, ale GOLF który zajął pierwsze miejsce miał opis: Dzięki szperze w dyferencjale wychodzi z zakrętów niemal tak szybko jak BMW) dostało ostatnie miejsce, bo mało miejsca z tyłu oraz jak się depnie do końca z wyłączoną trakcją to można auto obrócić… Poloneza też się da, miałem, jeździłem, obracałem :). Mercedes A dostał 3 miejsce, ale wymienili tylko wady, że mało miejsca z tyłu, z zalet to tylko to że nowe A wygląda jak auto a nie jak minivan. Ale i tak lepsze niż BMW. Ogólnie to nie ma co drążyć tematu, AŚ papierową wersją to brzydziłbym sobie podetrzeć tyłek nawet..
Od 7 lat jeżdżę na LPG bezawaryjnie (130kkm)
A floty nie kupują baleronów bo ciężko by im było je wziąć w leasing czy tam inny kredyt, poza tym znalezienie ładnego egzemplarza to miesiące poszukiwań, ile trwałoby znalezienie ładnego stadka baleronów? No i każdy przedstawiciel handlowy potrzebuje dziś auta z przyspieszeniem do 100km/h poniżej 11s. W baleronach czy innych b5 musieliby redukować przy wyprzedzaniu o 2 biegi (skandal!) a to dość ciężkie gdy jedną ręką trzyma się komórę.
Kiedy poruszamy temat crash testów to jednak przewaga nowoczesnych konstrukcji jest wyraźna. Przykład zderzenia Modusa z Volvo jest miażdżący.
A co do mitów na temat autoryzowanych serwisów. Obowiązkowe są tylko przeglądy gwarancyjne, a jeśli wykryją, że trzeba wymienić jakąś część (poza gwarancją), to możesz w ASO zapłacić za zamiennik (nikt nie zmusza do kupienia oryginalnej części), możesz dostarczyć własną część kupioną bardzo tanio przez internet, albo wyjechać z ASO i pojechać np. do Norauto i tam naprawić samochód bez utraty gwarancji. Gwarancję stracisz jedynie, jeśli ASO wykryje, że naprawa była spartolona przez takiego np, C&G.
@Quakemaniac – ładne te wąsy. To teraz, w kilkuletnich autach wszystko może się już formalnie i planowo spie….ć. Chyba że ktoś zaoferuje nowe usługi: wypiekanie aut wyprodukowanych po 2003r. w całości.
@sosek:
Logika flot to temat na odrębny wpis w ogóle. Floty się kierują przede wszystkim zupełnie innymi kryteriami wyboru niż prywatni użytkownicy.
Pierwszy powód może być taki że nowy mogą brać w leasingu a używany niekoniecznie, i myślę że po tych 3-4 latach mało ich interesuje co się dalej z tym samochodem dzieje i kto się musi bujać z ewentualnymi naprawami bądź konsekwencjami nie zawze prawidłowej exploatacji (firmówki zazwyczaj wiekszość pracowników pałuje ile wlezie, bo to nie jego przecież i nie płaci za nie z własnej kieszeni).
A drugi powód, znając powszechną mentalność w Polsce to pewnie wstyd jeździć STARYM samochodem bo ucierpi np.wizerunek firmy. Nie wiem czy słusznie to oceniam czy popadam za bardzo w stereotypy, ale taki mam przynajmniej pogląd w tej sprawie 😀
A ten mit złomnika na temat Saabów – bardzo prosze szczegóły!!
Ustrojstwo do pozostawiania uchylonej klapy w 126p istnieje jak najbardziej, posiadam takie coś. Kawałek plastiku zakończonego haczykiem i blokadka na sprężynce. Przykręca się do zamka i zahacza o kolucho.
Ma to sens o ile jedzie się bardzo powoli albo najlepiej w ogóle stoi, inaczej pęd powietrza blokuje przewiew komory zamiast go poprawiać.
Test modus vs volvo mozna wlaczyc do drugiej edycji mitow motoryzacyjnych, a i tak tysiace ludzi wciaz beda w niego wierzyc
@air
Jakie obowiązkowe przeglądy? Obowiązkowe jest tylko badanie techniczne na stacji diagnostycznej. Przeglądy w ASO są wymagane do zachowania warunków gwarancji, ale nie obowiązkowe. A co do naprawy poza ASO i gwarancji, to zwykle będzie to przepychanka, pisma, sądy itp.
__
@panrysiek
Firmy nie biorą nowych aut tylko i wyłącznie dlatego, żeby nabić koszty (leasing/kredyt, itp). Gdyby firma miała pewność bezawaryjnych samochodów to by ich nie wymieniała, tylko szukała kosztów gdzie indziej (np. firmowe przedszkola). Do tego większość samochodów flotowych wcale nie ma 0-100 poniżej 11 sekund. Coca-cola daje yarisy 1.0, makro fabie 1,2 (dawniej dawali też 1,0). To po prostu styl jazdy przedstawicieli, a nie auto.
@lordessex
Z tym “Saddamem” tylko jedno z określeń, które ja w sumie słyszę pierwszy raz. Na W126 woła się raczej per “Arab”.
@brazer – na mam nadzieję, że nie prawdziwy wypadek, bo szkoda pasażerów Volvo Co masz na myśli, pisząc, że to ustawka? Nie od dziś wiadomo, że w nowocześniejszych konstrukcjach uwagę koncentruje się na strefie zgniotu absorbującej uderzenie w taki sposób, aby kabina pozostała nienaruszona. Starsze konstrukcje tego nie mają.
Ja nie tylko uważam za nietrafiony mit o ENCAP, ale wręcz uważam, że dzięki tej instytucji nastąpił przełom w bezpieczeństwie i uratowano wiele istnień ludzkich. Kiedy można się nabijać z nieświadomych Kowalskich to można, ale nie w tym przypadku wiary w sens testów NCAP. Tyle o bezpieczeństwie biernym.
A bezpieczeństwo czynne, przed wypadkiem? Hamulce nowoczesnego samochodu pozwalają na zatrzymanie go ze 100km/h w 35m, podczas gdy jeszcze kilka lat temu standardem było 40m. 5 metrów to często żyć albo nie żyć dla pieszego. Wiele starych konstrukcji nie posiada ABS-u, który nie jest głupkowatym wymysłem, podobnie jak ESP, w który wyposaża się coraz więcej samochodów w standardzie.
A poduszki powietrzne? Teraz samochody mają ich najczęściej 6, kiedyś jedną, dla kierowcy, albo wcale.
Jeśli więc jakaś korpo-świnia w garniturze wyśmieje kogoś z was, że wożenie rodziny samochodem 15-letnim jest niebezpieczne to będzie miał po części rację
@Mav – obowiązkowe przeglądy, jeśli chcesz mieć gwarancje, bo jeśli masz ją w d., to nie musisz. Naprawa poza ASO jest możliwa już od kilku lat (zmiana prawa) i sytuacja znacząco się zmieniła na korzyść klienta. ASO są bardziej świadome praw klienta i też widzą oddech konkurencji na plecach, przez co muszą się bardziej starać i obniżać ceny. Sądem możesz rozstrzygnąć jedynie sprawę sporną (jeśli C&G spieprzyli naprawę), ale zwykła wymiana łącznika stabilizatora za cenę niższą o 50% poza ASO należy ci się jak psu buda. Z bardziej skomplikowanymi naprawami trzeba uważać, bo mogą się czepiać, że źle wykonane.
pracowałem w firmie kupującej samochody do floty, pomysł samochodów starszych niż nowe nie mógł przejść z wielu pozamerytorycznych ale istotnych organizacyjnie powodów, tyle w sprawie floty, a NCAP zwraca uwagę na szereg elementów, które nieistotne są dla bezpieczeństwa overall, że się tak wyrażę, stąd siniaki na klatce piersiowej w sytuacji uderzenia w przeszkodę powstające na skutek przeciążenia w samochodach bez tzw kontrolowanego zgniotu (takich zresztą już nie ma, ostatnim był właśnie Rover 75) obniżały ocenę, co powodowało, że konstrukcje typu Volvo 960 czy 740 miałyby mniejszą ilość gwiazdek niż Clio, co absurdem jest oczywistym, nie mówiąc o tym, że po takim uderzeniu, tzw strefa kontrolowanego zgniotu powoduje, że siły powstające przy uderzeniu naruszają całą konstrukcję nadwozia, a nie samą “klatkę” tak jak w starych Volvach chociażby, przy, nie daj boże, większych prędkościach kontrolowany zgniot nie wystarcza, a w “klatce” mamy szansę przeżyć, tego testy NCAP nie pokażą, tak jak nie pokażą czym się różni przekrój słupka w starym Volvo od tego w Clio, co spektakularnym jest bardzo…
@air
Prawa prawami, a rzeczywistość jaka jest to chyba wiemy. Prawda jest taka, że niezależnie czy C&G zepsują czy nie zepsują wymianę gumy stabilizatora, a padnie nam drążek kierowniczy to ASO w pierwszym momencie za nic na świecie nie będzie chciało uznać gwarancji (bo ktoś obcy grzebał to popsuł).
Przykład mojego ojca, któremu zaczął się przecierać pas bezpieczeństwa o ostry plastik w nowym dusterze (auto miało mniej niż 3 miesiące jak ojciec zauważył problem) pięknie ilustruje podejście do klienta, który już zapłacił. Ponad pół roku przepychanek między moim ojcem a dealerem renault (teraz chyba “koncesjonerem renault”), a renault polska. Wymiana należała mu się “jak psu buda”, a mimo to nie mógł się o to doprosić.
Niestety ABS robi tyle samo dobrego co złego. Lepiej jeździ się zimą samochodem bez żadnego systemu.
@Quakemaniac
Nie W190, tylko W201, 190 to tylko nazwa (stosowana w kilku MB), a nie typoszereg. Wielowahacz faktycznie pojawił się najpierw w W201 ale był projektowany z zamiarem stosowania też w W124.
@Przemko
Nie porównuj aut rajdowych z obspawanym nadwoziem i klatką w środku do standardowych aut bo to bez sensu. Chyba, że chciałbyś taką standardową Celicą przypieprzyć bokiem w drzewo. Jedyne co by Ci ścięło to kręgosłup.
Dobry kierowca lepiej jeździ zimą samochodem bez żadnego systemu. Przecietny kierowca – niekoniecznie.
A propos otwierania klapy silnika w maluchu, ten obyczaj mógł wziąć się ze szkół jazdy – ćwicząc latem na placach manewrowych rzeczywiście trzeba było uchylić klapę ponieważ obieg powietrza zwyczajnie nie działał. Ale wyjeżdżając z placu klapy się zamykało (a przynajmniej – powinno).
@Bielitzer
Coś masz nie tak z tym silnikiem. 10 lat jeździłem klekotami na o zgrozo na F, napierw XUD9 później XUD17TE i jedyne zimowe problemy jakie miałem to: wymienić przed zimą filtr paliwa, mieć sprawne świece, tankować na sprawdzonej stacji. Nie stosowałem żadnych depresatorów i innych dodatków. Oprócz wymienionych przyczyn tylko raz miałem problem z uruchomieniem, kiedy miałem olej mineralny i przy ok. -25st. C. rozrusznik nie dawał rady kręcić z odpowiednią prędkością. Ale tego dnia był taki mróz, że dźwignia biegów po odchyleniu sama do pionu nie wracała.
@sosek
1) leasing, itp, jak napisał panrysiek
2) względy prestiżowe, bo jaka korpo zgodziłaby się na współpracę z firmą oferującą flotę starych samochodów? PRESTIGE musi być!
@panrysiek
Wystarczyłoby, gdyby korpo kupiły swoim pracownikom E500,E420 albo E320. Tam redukcje nie są potrzebne:) A i zwykłe e220 ma poniżej 11 do setki, nawet w leniuchu.
@air
To oglądnij sobie to:
http://moto.pl/MotoPL/1,88389,13115022,Niezniszczalne_Volvo_850___Wideo.html
Tu jest test w którym volvo rozkwasza inne samochody. Test zmanipulowany w drugą stronę, na korzyść volvo. Ale ogląda się to dobrze
@air
weź się przyjrzyj DOKŁADNIE.
Volvo zostało pozbawione silnika a systemy bezpieczeństwa wyłączone – auto nie ma akumulatora.
Notlauf, jeszcze napisz, że NCAP działa na kożyść producentów europejskich dlatego rozbili cenowo bijącego na łeb konkurencję Jianglinga Landwinda.
air 24 lipca 2013 o 13:48 ·
obowiązkowe przeglądy, jeśli chcesz mieć gwarancje, bo jeśli masz ją w d., to nie musisz. Naprawa poza ASO jest możliwa już od kilku lat (zmiana prawa) i sytuacja znacząco się zmieniła na korzyść klienta
Guzik prawda – ta naprawę poza ASO nadal musi zatwierdzić ASO a przecież nikt sobie nie strzeli w kolano.
Znajomy próbował – bo naprawia dużo fordów w dużym dobrze wyposażonym warsztacie i co???
Zażyczyli sobie (w ASO) 30% z faktur robocizny netto oraz wyłączność na dostawę części…i przestało się opłacać
@Mav:
Ten przykład Lancera właśnie pokazuje w jakim stopniu na przestrzeni ostatnich lat się stosuje całą masę zbędnej elektroniki. Według mnie takie funkcje przy wycieraczkach są zbędne, tylko dodatkowo wk….ją.
Co do zdania Soska o Dacii to się zgodzę, ale nie wiem jeszcze jaki bym wybrał do niej silnik, raczej nie diesla.
Air, masz racje, piszac, ze “Nie od dziś wiadomo, że w nowocześniejszych konstrukcjach uwagę koncentruje się na strefie zgniotu absorbującej uderzenie w taki sposób, aby kabina pozostała nienaruszona.”Nie od dzis, to znaczy od kilkudziesieciu lat. Volvo 900 ma strefe kontrolowanego zgniotu.
Powtarzasz komunalki i do tego wyglaszasz opinie bez znajomosci podstawowych faktow, w efekcie czego wyciagasz bzdurne wnioski.
NCAP nie dokonala zadnej rewolucji, bo ta zaczela sie o wiele wczesniej, niz myslisz. NCAP istnieje od lat 90tych, natomiast o bezpieczenstwie pasazerow samochodow mysli sie powaznie conajmniej od 60tych.
BTW – jednym z samochodow, przy prezentacji ktorego zwracano uwage na strefe kontrolowanego zgniotu byl… Fiat 126. Oczywiscie znam ten kawal o strefie kontrolowanego zgniotu w maluchu, rechu rechu rechu. Od tego czasu swiat poszedl do przodu. W koncu uplynelo pol wieku. Na dodatek 126 nalezal do kategorii najmniejszych samochodow, najbardziej wrazliwych. Jednak w tamtych czasach, to bylo cos, i jak sie widzi wypadki z udzialem Maluchow to czesto latwo zaobserwowac jak to dziala.
Tak ze wypowiedzi o tym, ze NCAP wynalazlo bezpieczenstwo” a Volvo 900 to samochod, przy konstrukcji ktorego o tym jeszcze nie myslano trudno potraktowac inaczej niz z usmiechem. No i jako przyczynek do odbytej przy okazji omawiania blogow dyskusji o tym, ze dzieki internetowi swoje osady wyrazac moze kazdy, niezaleznie od kwalifikacji.
@ MAK – bzdura. Nie dzialal w/g panow instruktorow, gosci z wąsami, emerytowanych (wczesnie) milicjantow. Maluch we Wloszech sie nie grzeje, ale w slonecznej, cieplej Polsce nagle owszem. Taaaaaak. Jak to fajnie ze polscy Janusze zdolali zapomoca prostego patenciku naprawic wade, ktorej wloscy konstruktorzy przez kilkadziesiat lat nawet nie zauwazyli.
@Igor
Zapodajesz taką alternatywną wiedzę z głębokiego offu? Tak się składa, że Volvo było jednym z pionierów stref kontrolowanego zgniotu, miała je już seria 140/160 i takie rozwiązania stanowiły o pewnej wyjątkowości marek szwedzkich, wyrabiając im opinię niezwykle bezpiecznych. Później zaczęli je stosować wszyscy producenci i wyróżnik się rozmył. Rover 75 ma strefę zgniotu jak jasna cholera, do tego dobrze opracowaną, można to sobie obejrzeć na zdjęciach z testu ENCAP, zaliczonego ze świetnym wynikiem.
Coś dla wyznawców Religii Sztywnych Samochodów
https://www.youtube.com/watch?v=1aDs1sHJLFE
Ziomuś z Bel Aira tak samo sztywny jak samochód. Taaaak, oczywiście, test zmanipulowany, spisek, kasamisiukasa, chemtrailsy itp.
@lordessex
Primo – te wycieraczki właśnie nie denerwują (przynajmniej mnie), a wręcz przeciwnie. Bardzo mi brakuje zwiększenia częstotliwości wraz ze zwiększeniem prędkości u mnie, bo się parę razy miśkiem przewiozłem i mi się spodobało.
Secundo – nie bardzo chce się toto zepsuć.
Terzo – centralny zamek też jest zbędny? Przecież tego się używa tylko jak się auto otwiera i zamyka, więc niezbyt często (np. ja tylko 2-4 razy dziennie). Tak samo elektryczne szyby, tempomat i cała reszta wyposażenia dodatkowego.
A propos automatycznych wycieraczek. Jade sobie ostatnio Garbusem A2 i jako ze Garbus jest wybitnie aerodynamiczny, tyle ze w/g standartow z lat 30tych i do tego jest wieczor, to lapie mnostwo owadow szyba. W pewnym momencie przejezdzam pod mostkiem, pod ktorym sa po prostu chmary jakis muszek i cala szyba w jednym momencie jest uwalona. Ble. No ale nic, jade dalej i po chwili zjezdzam na tankowanie. Wychodze z samochodu, a obok mnie zatrzymuje sie i wyskakuje z Mercedesa GLK kobieta i w sposob energiczny i zdecydowany wyraza swoja dezaprobate dla systemow elektronicznych swojego pojazdu, ktore uznaly to stado much za deszcz i …. włączyły wyczieraczki. To, jak kazdy kto jezdzi samochodem wie, skonczylo sie rozsmarowaniem wszystkich tych owadow po szybie tak, ze nic nie bylo przez nia widac. Swietny system. Bo to oczywiscie takie trudne dla kierowcy, samodzielne obslugiwanie wycieraczek.
@lordessex:
Ma jeździć tanio i bezawaryjnie przez 150-200 kkm a następnie być dobrze sprzedane. Niewiele się różni od logiki przeciętnego nabywcy detalicznego — odsyłam do statystyk tego ile i w jakim czasie są jeżdżone samochody w UE (prywatne, nie flotowe):
http://www.acea.be/news/news_detail/vehicles_in_use/
The average annual distance travelled by a car in the EU is about 14 000 km/year*.
Cars in the EU are on average 8.3 years old.
Z tym, że we flotach dzieje się to dużo szybciej (60 kkm/rok robi swoje) niż u mnie. Ja robię autem do 15-20, nie 3-4 razy tyle — zanim zrobię 200 kkm, mija 10 lat.
@Panrysiek, Waśka:
Przedsiębiorstwa raczej kupują niż wypożyczają samochody. Leasing jest tu częścią — po co brać leasing na kupno zamiennika dla czegoś, co działa i można przewidywać, że będzie dalej działać?
‘Koszty’ są równie naiwnym wytłumaczeniem. Pokaż mi firmę, która co 5 lat zmienia siedzibę, by wygenerować ‘koszty’ z tego powodu. Prywatna spółka (np. akcyjna) to nie Miś, gdzie konsultant dostaje dolę od protokułu zniszczenia. Akcjonariusze nie są zadowoleni, gdy bezsenownie wydaje się ich pieniądze, by tworzyć ‘koszty’.Raczej odwrotnie: cieszą się, gdy je tniesz. Stąd, outsourcing do Indii, podwykonawcy i moduły produkcyjne.
W skrócie: Nie dorabiajmy ideologii do tego, że nie stać nas na nowe auta. Bo niedawno zrobili to dealerzy VW i Audi, tylko dla tezy: “Bo my chcemy sprzedawać tylko nowe auta”.
@sosek
Przedostatnie zdanie mistrzowskie. 100% racji Ci przyznaję. Jak się tak zastanawiam to nie znam nikogo, kto potrafiłby przedstawić racjonalny argument za tym, że kupuje używaną insignie, a nie nowe aygo czy dacie (ta sama kwota). Ten sam facet najpierw mówi, że nowego nie kupi, bo tam takie ficzery elektroniczne się psują, ale prostej, nowej konstrukcji nie kupi, bo potrzebuje dużego auta. Żeby samemu dojeżdżać do pracy 2km dziennie. Super logika.
__
@Harry Reems
Przykład podobny. Jechałem na rowerze i zobaczyłem rozbite auto. Pewnie dlatego się rozbiło bo było zbyt szybkie i nie mogło pokonać każdego zakrętu z maksymalną prędkością. Auta są bezsensu.
__ A tak na serio:
Bo żeby czegokolwiek używać trzeba wiedzieć jak. Na włączniku wycieraczki jest taka sprytna pozycja jak “off”. Służy ona temu, że jak nie pada to się przełącza na nią i błoto, owady czy myjnia nie spowoduje włączenia się wycieraczki. Wycieraczkę najlepiej jest przełączyć na “auto” kiedy jest mżawka i raz pada, raz nie. Nie obwiniajmy technologii za naszą nieumiejętność jej obsługi. GPS’y też są złe, bo potrafią wyprowadzić w pole, komputery są złe, bo wyciągają nasze dane osobowe, samochody są złe, bo się rozbijają. Pokrętna logika.
No dobrze, Nie bede sie Ciebie pytal, czy tak bardzo przeszkadza Ci w samochodzie czynnosc wlaczenia wycieraczek gdy potrzeba, albo zmiany ich predkosci, bo juz napisales, ze owszem. Przyjmuje to do wiadomosci, mimo iz absolutnie nie rozumiem. To taka dzwigienka przy kierownicy, ktora wystarczy tracic palcem. Gdybys mial jak u mnie, gdzie trzeba ruszyc cala dlonia, zeby przekrecic galke na desce rozdzielczej, to co innego – pot na czolo wystepuje od samego myslenia o tym.
No chyba ze rozumjesz analogicznie do dziennikarzy TVNu Warszawa, piszacy od X dni ze kierowcy nie musza znac szerokosci swojego pojazdu – “kierowcy nie musza umiec rozpoznawac, kiedy pada deszcz”.
Czy lubisz tez oplowskie soft-taczowe wlaczanie kierunkowskazow, uwalniajace kierowcow od zmudnej czynnosci przelaczania dzwigienki z jednej pozycji na druga?
@WTF. 1. Naprawdę uważasz, że benzyniaki mają lepszą elastyczność od nowoczesnych diesli? Przecież elastyczność to największy atut diesli w porównaniu do benzyniaków, dzięki wyższemu momentowi obrotowemu.
Owszem przy starcie ze świateł benzyniak rządzi, ale też już ta różnica się zaciera, bo sześciobiegowe skrzynie biegów dla diesla są tak zestopniowane, że w ogóle nie odczuwasz załączania się turbiny (oczywiście mowa o dieslach o pojemnościach 1,6 w górę, bo małe diesle zawsze będą miały turbodziurę).
No i dochodzimy do klekotu. Benzyniaki brzmią ładniej, zgoda, ale te różnice też się zacierają. Supernowoczesne=awaryjne diesle brzmią już prawie jak benzyniaki. Np. Renault ma takie diesle, choć należą podobno do awaryjnych. Na postoju słychać różnicę, ale przy wyższych obrotach, trudno wykryć, czy jedziesz dieslem czy benzyną. Tak, klekot diesla jest dla mnie akceptowalny, natomiast wycie benzyniaka podczas przyspieszania już nie. W dodatku efekty tego przyspieszania często są mizerne w porównaniu do diesla.
@Harry Reems
Tylko powtarzanie monotonnych czynności jakimi jest trącanie w górę, w dół, w górę, w dół, w górę… jest po prostu mniej wygodne (<—hasło klucz) niż kiedy robi to za mnie automat. Denerwuje mnie ciągłe przełączanie wycieraczki, bo "śpiąca królewna" zbiera zbyt późno lub zbyt wcześnie, albo akurat przestaje padać, tylko po to, żeby za 100m znowu zacząć. Nie lubię pracy monotonnej i nie mógłbym stać przy taśmie produkcyjnej.
Co do kierunkowskazów – nie jechałem oplem z nimi. Chodzi o to, że jak dotkniesz to kierunek mruga 3 razy jak w bardzo wielu innych autach czy po prostu włącza się na dotyk? Jeśli 3 razy to tak – bardzo mi się to podoba.
A Ty pewnie w garbusie przerywacz kierunków wymontowałeś? Zbędna elektryka (chyba jeszcze na bimetalu, więc włączasz dźwignie, a światło mruga dopiero za chwilę, tak?), która może się zepsuć, a wystarczy tylko pomachać "góra-dół-góra-dół-góra…"
@air
Mylisz “elastyczność” z “wysokim momentem przy niskich obrotów”. Elastyczność momentu to iloraz wartości momentu maksymalnego do wartości momentu odpowiadającego największej mocy. Wartość ta dla benzyniaków (zwłaszcza małych turbo) spada, ale jednak w znacznej większości jest znacznie wyższa niż w dieslach.
Elastyczność prędkości obrotowej to też iloraz, ale prędkości obrotowej przy mocy maksymalnej i prędkości obrotowej przy momencie maksymalnym. Też wygrywa benzyna.
—
Właśnie spadek elastyczności nowoczesnych konstrukcji silników powoduje, że trzeba robić skrzynie biegów o coraz ciaśniejszych przełożeniach i większej ich ilości (8 biegów w automacie A6 3.0TDI poprzedniej generacji).
Poza tym dochodzi jeszcze zakres użytecznych obrotów i znowu wygrywa benzyna. Tylko zwykle kierowcy mają tendencję do niewykorzystywania całego zakresu użytecznego silnika. W dieslu ten zakres jest tak wąski, że nie da się używać np. mniej niż połowy zakresu obrotów. Wielu kierowców benzyniaków tak robi. Zwykle kręci się od 1 do 2,5-3k rpm, a da się do 6-7, w dieslu kręci się od i do podobnych obrotów, ale zakres kończy się 1-2,5k rpm wcześniej.
Oczywiście troszkę uogólniam i wyjątki potwierdzają regułę;)
@Harry Reems – Nie stwierdziłem, że ENCAP wynalazło bezpieczeństwo, ale doprowadziło do tego, że nie tylko Volvo jest dziś bezpiecznym samochodem, ale każda szanująca się marka na rynku produkuje bezpieczne samochody z kontrolowaną strefą zgniotu. Każdy producent chce spełniać normy ENCAP i dziś każdy nowy model ma 5 gwiazdek. ENCAP to kolejny krok w kierunku poprawy bezpieczeństwa, a nie okazja do wyśmiewania się z tego. Takie jest moje zdanie.
Ty natomiast wypisujesz powtarzane komunały z lat 80, że Volvo jest najbezpieczniejszym samochodem na świecie. Od dawna już nie :-). A nawet jest pewne zagrożenie, że Chińczycy przesuną bezpieczeństwo w dół na liście priorytetów.
Nie, mroga od razu.
Niestety takie machanie dzwignia nie sprawdza sie, poniewaz skoordynowanie tych ruchow, ktorych w pewnych sytuacjach nie mozna by bylo przestac wykonywac z operowaniem innymi przyzadami w kabinie kierowcy, takimi jak kierownica i dzwignia zmiany biegow, bylo by niewykonalne. Na dodatek musisz wziac pod uwage wytrzymalosc mechaniczna przelacznikow, ktore biorac pod uwage czestotliwosc pracy migacza oraz czestosc jego uzywania po prostu szybko by padly. Tak wiec pomysl moze i masz dobry, ale w tym konkretnym przypadku niestety on nie wypali.
Oplowskie kierunki sa takie jak mowisz. Racja, ze nie tylko Opel je stosuje, choc pewnie przy podobnej zasadzie dzialania poszczegolne modele moga miec to lepiej lub gorzej skonstruowane. Mozna to zreszta zaobserwowac czasem na ulicy, gdy jedzie samochod i mroga najpierw w jedna, potem w druga, potem w znowu w jedna bez sensu.
Ja rozumiem, ze niektore gadzety moga trafiac w gusta okreslonych kierowcow, a inni moga po prostu lubic gadzety. Jednak nie zapominajmy, ze sa rzeczy istotne i sa bajery, przy czym niektore bajery maja naprawde marginalne znaczenie albo sa odpowiedzia na pytanie, ktorego nikt nie zadal. Podniecanie sie nimi i czynienie z nich glownych kryteriow wyboru samochodu…. no coz, znam przypadki gdy dla kogos glownym kryterium jest kolor, a nic innego sie nie liczy, wiec OK
@Mav – pisząc o elastyczności miałem na myśli proste pomiary przyspieszania np. od 60-100km/h. Weź sobie do testu dwa identyczne samochody (zbliżona masa) z silnikami o tej samej mocy. Różnią się tylko silnikami. Jeden ma nowoczesnego turbodiesla, drugi benzyniaka (bez turbo). Żeby masa samochodów była podobna, to mogą te silniki mieć nawet tą samą pojemność.
I ja twierdzę, że wyniki pomiarów wyjdą z korzyścią dla diesla. O takiej elastyczności pisałem.
Air, a pokaz, gdzie konkretnie cos takiego napisalem, bo ja nie widze.
Powtorze za to cos, co napisalem, a czego nie zauwazyles najwyrazniej – normalne samochody mialy strefy kontrolowanego zgniotu na cwierc wieku zanim powstalo NCAP. Kapewu?
Volvo 940 to w sumie 740 (sam posiadam) z innymi reflektorami (inny pas przedni) oraz dodanym SIPS (Side impact Protection System). Tak naprawdę zderzyli Modusa z autem nie z 1998 tylko z 1982 czy jakoś tak. Chciałbym zobaczyć (jak chyba pozostali) co by było gdyby volvo jednak miało zespół napędowy, który rozłożyłby cześć uderzenia na całą przegrodę silnika, tunel itp. Jest jeszcze spora różnica szerokości pojazdów – cała szerokość Modusa wali w jeden błotnik volvo. Grrr… Może pogromcy mitów kiedyś zweryfikują ten crash test bez patroszenia cegły.
Ojacie, ale dyskusja. Szkoda, że nie wiedziałem o tych wszystkich mitach, a szczególnie o tym na “F”. A teraz mam samochód fiata i rower peżota, i przegrałem życie.
Harry, zgadzam się, że bez sensu się kierować kolorem przy wyborze samochodu. Chyba, że chodzi o kolor wnętrza. Moja lepsza połowa wybierając samochód chciała mieć szare wnętrze a nie smutne czarne (co jest zaskakująco rzadko możliwe) i tu ją w pełni rozumiem
@sosek – firmy najczesciej do flot biora auta w formie leasingu. Inaczej wlicza sie to w koszty firmy, bardziej sie oplaca. Poza tym po okresie leasingowym auta poprostu sie oddaje leasingodawcy i bierze nowe i nie trzeba sie zajmowac zbytem tych aut. Poza tym inaczej postrzegany jest pan ktory do klienta przyjedzie nowym prestizowym autem niz pan o tych samych kompetencjach i oferxie ale ktory przyjedzie starym autem.
W przypadku tego Volvo zderzanego z Modusem należy jeszcze pewnie uwzględnić takie efekty, jak zmęczenie materiału, w końcu tłuczenie wozu n-set tysięcy kilometrów nie pozostaje bez wpływu na konstrukcję, możliwą korozję itp. itd.
@sosek, pliz… zakup samochodu do firmy to jest capex, leasing to jest opex, roznica jest w podatkach, samo to juz wystarczy zeby nie kupowac na wlasnosc. Dodajmy jeszcze to, ze wiele firm bierze wynajem dlugoterminowy, gdzie w racie jest ubezpieczenie, serwis, wymiana opon, samochod zastepczy itp, dzieki czemu pan od floty moze sobie dokladnie zaplanowac ile wyda na samochody i nie ma niespodzianek.
@Ausf. F2 – wynik NCAP co do Rovera wynika z użycia zasady wzmocnienia klatki pasażerskiej, a nie strefy kontrolowania zgniotu, siłą rzeczy pojawiają się większe przeciążenia wewnątrz tejże klatki powodujące “obrażenia” w postaci siniaków po pasach, i jest to opisane w raporcie NCAP jako czynnik obniżający ocenę Rovera, co do róznicy między technologiami używanymi 20 lat temu a teraz nie chce się nawet pisać, bo zaczyna to być jak widzę kwestią wiary, wiem jak wygląda przecięty na pół słupek w Volvo 960/740 itd (nie mówiąc o tym jak długo trwa jego przecinanie) i to mi wystarczy
@air:
Jaka przyjemność z jazdy dieslem? Dźwięk, znaczy terkot silnika? Wibracje? Ja zawsze powtarzam, że ten patyk w tunelu środkowym służy do zmiany biegów i w benzynie da się jeździć w takim zakresie obrotów, że moment jest odpowiednio wysoki. Ja osobiście diesli nie znoszę I CO TERAS, jak wyżej kolega napisał :).
Są na świecie silniki benzynowe o liczbie cylindrów większej niż 4. I uwierz mi, one całkiem fajnie brzmią przy przyspieszaniu. Np. V8 Ferrari czy albo V6 z Nissana GT-R albo V6 Busso, żeby zejść bliżej ziemi. Nawet 5-cylindrówki Volvo robią robotę.
@lordessex:
Jak kiedyś wyczytałem na innym blogasku – jak ktoś kupuje auto z zagranicy przez otomoto, to w większości zaznacza “serwisowany w ASO”, bo to lepiej. Jak jest książka to w ogóle pełnia szczęścia. Natomiast w polskich ASO pracują partacze, nieudacznicy i najgorsza zaraza… Ciekawe, co?
@Harry:
Mnie tam ręczne wycieraczki wkurbiają, bo jak jadę samochodem, to wolę się skupiać na jeździe, a nie na tym, żeby sobie pstrykać szybciej/wolniej. Nerki bym za takie automatyczne wycieraczki nie oddał, ale w aucie mam i sobie chwalę.
W Alfie i 10-letnim Peżocie – matkobosko, jak to jeszcze może działać???!!!
@Mav:
Nie mówię od razu że wszystko jest zbędne. Nie popadajmy również w skrajność w drugą stronę, bo wyszłoby wtedy że optymalnymi samochodami są UAZ, Land Rover Series/Defender czy Łada Niva które są minimalistyczne do granic mozliwości. Centralny zamek i elektryczne szyby np. są jak najbardziej potrzebne ale ja potrafiłbym się obejść bez nich. Tak się składa że je mam akurat, więc jest OK :-D.
A ten patent z wycieraczkami w Lancerze mi akurat osobiście nie odpowiada, ale to już kwestia subiektywna, zależy od tego kto jakie ma potrzeby po prostu.
@Quakemaniac:
Tak się składa że mam 940, i trochę rdzy jednak ma, ale póki co powierzchowna i o dziwo z prawej strony tylko na nadkolu i progu. Ale poza tym cudne wozidło 😀
Testy to tylko testy, wszystko zależy od metodologii. Auta z milionem gwiazdek Euro ENCAP w nowych testach IIHS (Small-Overlap) wypadają katastrofalnie.
@Sosek:
To ja nie jestem przeciętny w takim razie bo nie odczuwam potrzeby zmiany samochodu średnio po 5-8 latach. Skoro mi się podoba, wszystko działa, nie łamie się jeszcze w pół to po co mam to robić? 😀
“najglupszy mit jaki słyszałem: kod wprowadzany naciskaniem pedalu przyspieszenia. W zaleznosci o d wersji opowiesci pozwala np odpalic samochod bez kluczyka albo cos tam jeszcze. kto ma gorszy?”
akurat to jest po czesci prawda. w renault do 97 roku znając czterocyfrowy kod można było pominąć blokade immobilisera i odpalić auto, właśnie za pomocą odpowiedniej kombinacji wciśnieć pedału gazu wiec to nie taki mit jakby sie wydawało 😉
UFF!! doczytałem!
JA KCEM XUD9 !!!! Najlepiej w jakimś piżocie biperze. Wystarczy.
Bo nowoczesne dizle….dziękuję postoję.
ad NCAP – Miałem kiedyś pojazd który gdyby go “zbadali” dostałby minus tysiąc gwiazdek. Ale jak małym/bezpiecznym/pięciogwiazdkowym w moje drzwi kierowcy babka wjechała, to jej samochód poszedł na szrot.
Ale najpierw się spalił
No.
@Radosuaf: Też już słyszałem o tych serwisach na Zachodzie że niby lepsze i bardziej rzetelne. Ale słyszałem również że w PL nagminnie są fałszowane książki serwisowe.
@Igor
Sztywną klatkę mają wszystkie samochody, im sztywniejszą, tym lepsze rezultaty testów. Taka jest przecież zasada całego konceptu, przód zgina się w harmonjkę, od przednich słupków ma się nic nie dziać.Ładnie to widać na rozpiskach testów amerykańskiego HLDI, gdzie często odkształcenia części pasażerskiej są zerowe. Rover 75 niczym się od mainstreamu nie różni, wyciąganie wniosku o jakichś cudach-wiankach z wzmianki na stronie NCAPu to kompletna aberracja. Samochód zachowuje się w teście jak każda inna dobra konstrukcja.
Przy przecinaniu słupka działają jakby cokolwiek inne siły niż przy zderzeniu, tak że te sytuacje są niezbyt przekładalne. Stal o wysokiej wytrzymałości może być po prostu cieńsza, stąd konstrukcja wygląda bardziej ażurowo itp.
@cubino:
Tak, formy tego są różne — ostatnio jest to ‘car-as-a-service’. Chodzi o zasadę: Gdyby nowe auta psuły się choć w półowie w tak niekontrolowany sposób i tak często, jak to opisuje lordessex, to nikt by ich nie kupował czy wynajmował, a na rynku wtórnym miałyby wartość -3 PLN.
Chcesz powiedzieć, że leasingodawcy i, jak trafnie zauważyłeś, firmy oferujące wynajem długoterminowy (np. takiego auta: http://www.express.pl/ltr/p301) dokładają do interesu, bo kupują nowe auta, które ciągle i za duże pieniądze trzeba naprawiać, a do tego muszą zapewnić zastępcze auto, części eksploatacyjne, opony zimowe, OC i AC? A po upływie 3 lat takiego wynajmu wcale ich nie sprzedają z zyskiem, tylko oddają wprost na złomowisko?
Serio?
Jest jeszcze niestety żywy w społeczeństwie mit, że auta dla Polski produkowane są na oddzielnych liniach montażowych i nie mają żadnej styczności z wersjami dla krajów starej unii.
Też mi coś z tym kaszlakiem nie pasowało. Jaki był, taki był (mizerny), ale chyba ktoś wpadłby na to, że przewietrzanie komory jest za kiepskie? A użytkownik nie zadał sobie pytania, czy właśnie nie pogarsza tej wymiany powietrza. C&G Forever.
A’propos Vel Syfis – nigdy, przenigdy z własnej nieprzymuszonej woli nie pojadę autem na kartę/z guzikiem, gdzie za silnik odpowiada niezależna elektronika… właśnie dokładnie żeby nie być tym jednym na milion przypadkiem.
@ Quakemaniac
Sn whiskers – interesujące, czuję się dokształcony, dzięki kolejny powód, aby trzymać się rozwiązań starej szkoły. To ja dziękuję za takie zwarcie znikąd…
@air
To nie pisałeś o elastyczności tylko przyspieszeniach. Wezmę dwa identyczne auta, np. golfa III. Wezmę jednego z 1,8 benzyniakiem 90KM i 1,9TDI 90KM. Jedziemy 60 w obu autach na drugim biegu. Który lepiej odejdzie? Benzyna. Drugi test (taki jaki Ty byś wolał) – tyle samo ale na 5 biegu. Odejdzie lepiej diesel, ale to nie elastyczność. Elastyczność wyjdzie wtedy, kiedy będziesz jechał te 60 na takim biegu, żebyś miał maksymalny moment obrotowy (diesel 1900obr/benzyna 2500obr) i zaczynasz przyspieszać, aż do momentu kiedy musisz zmienić bieg. I w benzynie musisz go zmienić przy 5,5k a w dieslu przy 4k. Różnica tutaj nie jest ogromna, ale jest (jak zwykle) na korzyść benzyny. A to, że w dieslu mniejsze obroty? To nie oznacza większej elastyczności.
____
@leh81, @cubino
Weźcie mi powiedzcie które firmy. Bo te w moim pobliżu nie dość, że biorą mało prestiżowe auta (rockwool: fiesty, focusy i mondea; makro: yarisy, fabie; coca-cola: yarisy i aurisy/corolle; seco: meganki, clio i focusy), to do tego później nie zostawiają ich leasingodawcy tylko sprzedają (najczęściej pracownikom, coca-cola odpada, bo są tak mocno oklejane, że nie idzie zerwać).
____
@lordessex
“A ten patent z wycieraczkami w Lancerze mi akurat osobiście nie odpowiada”
To mów, że Ci nie odpowiada, a nie “matkobosko, to sie może popsuć, te nowe auta są do bani”. Poza tym jedna rzecz, którą podkreślałem u blogomotiva – to, że auto jest trudniejsze do naprawy dla Ciebie przy drodze, nie znaczy że jest bardziej bezawaryjne. Możliwość naprawy taśmą samoprzylepną i kawałkiem drutu powoduje nie spowoduje, że takie auto się będzie mniej psuć.
____
@P7
Mylisz się. Nie ma linii na “starą europę” i resztę. Są oddzielne linie na niemcy i włochy (bo to najbardziej wymagające rynki) i reszte świata. Ostatnio nawet jeden właściciel w210 dzielnie to nam wszystkim tłumaczył.
@andrzej
Prosze cie, nie powołuj się na crash testy z 5thgeara bo to błazny które do crashtestu Volvo 940 vs Renault Modus wyjeli silnik z Volvo a potem cieszyli się jak małpa z banana, ze się bardziej powyginało. Po takim numerze mają wiarygodność Jacka Vincenta.
A ten patent z uchylaną klapą silnika działał w tylnosilnikowym NSU Prinz TTS. Tylko to było auto wyczynowe i klapa otwierała się do góry a nie jak w 126p.
Do mitów dodam mój ulubiony: prędkości przy zderzeniu czołowym się sumują Że niby czołówka przy 100 km/h to jak 200 km/h ze ścianą. Wiele osób w to wierzy.
@sosek
mylisz na moje oko 2 różne sprawy:
– nowe samochody jako fabrycznie nowe i na gwarancji. logiczne że skoro nówki to się rzadko psują a jesli już coś to ASO naprawia bezpłatnie na gwarancji.
– nowe samochody jako nowa generacja aut, pomyślanych tak, żeby zapewniały stały dochód z serwisowania i żeby było je trzeba wymieniać jak najszybciej. albo przynajmniej schrzanione w ramach wyścigu techniki, np takie poronione dzieła jak niektóre TDI VW. One mają dotrwać do końca gwarancji a potem mogą się psuć na potęgę i wtedy każdy rozsądny człowiek je sprzedaje, żeby nie pchać się w wielotysięczne koszty napraw pogwarancyjnych. Wie o tym chyba każdy, kto nieopatrznie kupił nowoczesnego dizelka z dużym przebiegiem.
Ot i wszystko.
Kupowanie starych samochodów (starszej generacji, kiedy jeszcze miały konstrukcję prostą, niewymagającą wielu kosztownych napraw) jest konsekwencją tego stanu rzeczy. I to nie jest dorabianie filozofii do braku kasy, tylko logika wynikająca z kaszany na rynku motoryzacyjnym.
Chyba że kogoś stać na wozy prosto z salonu, to zupełnie inna sprawa i jego prawo mówić, że nowe (nówki) są lepsze.
… po paru latach a jego następny właściciel powie, że nowe (“nowa generacja” to szajs i też będzie miał rację.
“Panie, to „STARY SAMOCHÓD” , będzie się psuł i trzeba będzie ciągle do niego dokładać”.
Dałem się na to nabrać i po tym, jak straciłem moje stare Volvo kupiłem nówkę sztukę salonowego Golfa 6. Zanim minęło pół roku, włożyłem w auto tyle, ile przez 20 lat w Volvo (mowa o naprawach nieplanowanych usterek, a nie sprawach eksploatacyjnych). Po tym pól roku wcale mu nie przeszło – i w tym wypadku sprawdza się reguła, że stare auto psuje się częściej niż nowe. 3-letni Golf 6 psuje się NA OKRĄGŁO, nie pamiętam już kiedy ostatni raz w nim działało WSZYSTKO.
Żona uwielbia to auto bo jest takie przyjazne i mięciutkie, ja kupiłem sobie 20-letniego Accorda za równowartość zgrzewki piwa i mam w dupie nowoczesną motoryzację.
Co do zderzenia Volvo z Modusem – brałem kiedyś udział w wypadku z udziałem 740 i dużo nowszego auta, mam więc sporo praktyki co do tego, jak to wygląda w rzeczywistości. Na całe szczęście siedziałem w Volvo bo inaczej bym tutaj nie pisał.
Po wyklepaniu jeździło jeszcze wiele lat.
@Waśka
Nie wierzę w auta wymyślone tak, aby zapewniały stały, dobry dochód z serwisu. Prędzej ten “wyścig zbrojeń” powoduje ofiary, ale zawsze było tak, że były lepsze i gorsze modele (wcale nie nowe mitsubishi GDI, czy VM motori). Drugą opcją jest zwykła, normalna optymalizacja. Nie ma sensu generować zbędnych kosztów, żeby trzeci czy piąty właściciel miał bezawaryjne auto. Wystarczy, że pierwszy, ewentualnie drugi będzie zadowolony.
Pracuje w firmie, która produkuje sprzęt gastronomiczny. Stare produkty to solidne konstrukcje, do tego stopnia, że gdy nie było tłocznika (bo zrobienie było nieopłacalne) to żeby usztywnić komorę zrobioną ją z blachy grubej na 4mm czy 5mm. Każdy kątowniczek, każda blaszka była z 3mm. Po to żeby nie ryzykować, gdy spawacz spapra robotę, gdy zgrzewacz zapomni o kilku zgrzewach, kiedy braknie nita, albo 5. Albo gdy regulator temperatury się zepsuje i piekarnik zamiast do 200 nagrzeje się do 300. Piekarnik ważył ponad 100kg.
Dalej mamy produkować coś tak absurdalnego? Po co? Teraz robimy z 1,5mm blachy, odpowiednio pogiętej i powzmacnianej. Idę o zakład, że ten stary wytrzyma 300lat, a nowy pewnie pójdzie na złom za 10. A klient kupi nowy po 5 latach, bo pojawią się nowe techniki kulinarne, może dojdzie mikrofala, albo termoobieg, albo nawilżanie komory, albo sterownik elektroniczny, albo…
Tak samo z autami. Większość Europy i Świata nie chce bezawaryjności przez 20 lat, tylko 5-8. Taka prawda.
—
—
@Erbest
Zdarza się, ale wyjątek tylko potwierdza regułę. Jak pisałem wcześniej, na kilkanaście zakupionych jako nowe przez mojego ojca aut, faktycznie to popsuł się tylko passat i polonez. Reszta był spokój przez pierwszych 100-150kkm, a ojciec robił przebiegi rzędu 50-80kkm rocznie.
@Mav
to jest właśnie to co piszesz, czyli planowane zużycie wyrobów przemysłowych. Mają działać przez parę lat a potem zostać wymienione na nowe. W przypadku samochodów – dać producentowi jeszcze zarobić na częściach.
@Erbest
Ciekawe, co piszesz. Mój dobry druh kupił parę lat temu dizelka Golfa bodajże 4 lub 5, bo folcwagen panie, to folcwagen! Nie był to nowy wóz, ale też nie staruszek. A dziś już jeździ starym Accordem na pompowtryskach, rocznik bodajże 98 czy 99 i jest zadowolony
@Waśka:
Nie wiem jak rozumiesz ‘nowe’. Ja stosuję definicję urzędów celnych — jest tam mowa o maksymalnie 6000 przebiegu i maksymalnie 6 miesiącach od dopuszczenia do użytku — jeżeli auto nie spełnia któregoś z powyższych warunków to nie jest nowe. Czy jak kupujesz lodówkę, to siedmioletnia to też ‘nowej generacji’ czy po prostu używana?
“logiczne że skoro nówki to się rzadko psują..”
No właśnie nie logiczne: lordessex i reszta krytyków samochodów wyprodukowanych po 2005 (3 lata temu było to 2002, a 5 – 1999) mówi, że nowe to się psuje część za trylion i drogo się naprawia, a ASO oszukuje każdego.
‘Wie o tym chyba każdy, kto nieopatrznie kupił nowoczesnego dizelka z dużym przebiegiem.’
A kto ci każe kupować dizelka z dużym przebiegiem? Zmuszają do kupna 2.0 TDI? 1.4 TSI? Albo 0.9 TCe? Kup sobie wolnossącego benzyniaka (są takie, nowe — 1.6 VTi, 1.4 i-VTEC czy 1.2 z Dacii). Jak bardzo chcesz diesla to weź takiego 1.6 HDi z 90KM. Francuskie/fordowskie, montowane od lat, raczej zbiera pozytywne opinie.
Kapryśny 1.5 dCi był montowany od 1998 roku, podobnie porażkowe HPI, GDI czy inne JTS — wtedy też kupno nowego było bez sensu?
Rozumiem, że pewne zjawiska na rynku motoryzacyjnym są niepokojące. Ja zaliczyłbym do nich idiotyczną pogoń za mocą, zgodnie z którą 90 KM w kompakcie o wadze 1100 kg to mało; tworzenie vendor-locków (jak np. z wymianą żarówek czy skomplikowanymi procedurami serwisowymi wymiany oleju) czy montowanie tych samych podzespołów do wszystkich samochodów i mówienie, że to premium i wyjątkowe (patrz: Cała grupa VAG). Nie dajmy się jednak zwariować — nie wszystko co nowe jest złe i nie wszystko, co stare jest dobre.
” kod wprowadzany naciskaniem pedalu przyspieszenia” jest jednym ze sposobów na uruchomienie silnika przy awarii immobilizera np. w scanii 124
@Mav – trzeźwe spojrzenie. Tak to niestety wygląda. Europa jeszcze dodatkowo chce, żeby auto spełniało EURO6, albo wydalało mniej niż 100g CO2/km itp bo wtedy są niższe podatki. A nasze polskie potrzeby (np. żeby się dało zagazować) mają jak iwidać na przykładzie choćby skody rapid niski priorytet.
Co do wynajmu – pracownikom sprzedaje się przy leasingu operacyjnym, kiedy firma ma obowiązek odkupić auto po kontrakcie, i sprzedaje je pracownikowi bo (a) co by miała z nim zrobić, (b) w ten sposób obniża koszty serwisu, bo pracownik bardziej dba. W przypadku wynajmu długoterminowego firma leasingowa po prostu zabiera auto i tyle je widzieli. Nie ma obowiązku wykupu, co więcej wartość wykupu (jeśli jest) jest tak skalkulowana, że niezbyt się pracownikowi opłaca je wykupywać. Nie ma też czynnika “pracownik bardziej dba”, nikogo to w gruncie rzeczy nie obchodzi, serwis i tak jest wliczony w ratę. Przerabiałem to w mojej poprzedniej firmie, moja lepsza połowa ma to w obecnej, w sumie już czwarte auto w ten sposób ujeżdżamy. Żadnego nie odkupiliśmy.
@sosek – ale gdzie ja piszę, że się psują zaraz po gwarancji, albo że mają wartość rezydualną -3? Ja tylko zauważam, dlaczego firmy wolą wynajmować zamiast kupować.
@Waśka
Mylisz pojęcia. Planowane zużycie wyrobów miało miejsce jak Nokia w swoich telefonach programowała blokadę telefonu i komunikat “contact service” po upływie 25 miesięcy od pierwszego włączenia telefonu. Zdjęcie tej blokady w serwisie było droższe niż nowy telefon (miałem tak z 5510). Planowane zużycie to przypadek pewnej Katowickiej firmy, która wysyłając maszynę do Rosji wgrywa jej oprogramowanie, które po upływie terminu przeglądu wyłącza maszynę. I choćby było dobrze w 100% coś musi się zepsuć. Terminowo.
—
Natomiast w motoryzacji (jak w każdym mocno konkurencyjnej branży) dochodzi do maksymalnej optymalizacji. Nikt poważny nie planuje, żeby coś się zepsuło po określonym czasie, tylko żeby wytrzymało tyle ile się od tego wymaga. Robimy analizę QFD, pytamy sprzedawców, serwisantów i użytkowników jak dotychczasowe urządzenia się sprawują, sprawdzamy co jest słabym punktem, co jest mocnym, a co jest dużo zbyt mocne (=drogie) i nie ma sensu, żeby takie było.
—
Uzasadnij mi tak w prostych słowach, dlaczego mielibyśmy dalej robić komory piekarnika z tak grubej blachy?
@sosek
Ciekaw jestem jak było (bo nie śledziłem), czy jak VW wpuszczał 1.9TDI na pompie (uchodzące dzisiaj za niezawodne) to każdy też psioczył, pt. “kto to widział, tyle mocy, i intercooler i turbina w małym aucie, pod małą maską, do tego ciężki silnik, to zawieszenie nie da rady, to wszystko będzie się psuć”. Albo czy wszyscy skreślili od razu z listy zakupów hondę CRX z B16A pod maską, bo za dużo mocy z małego silnika?
—
@cubino
Oczywiście, że producenci samochodów mają nas w nosie, bo kombinujemy na lewo i prawo jak tu zrobić, żeby było jak najtaniej (mimo, że czasem w ogólnym rozrachunku wychodzi drożej), a do tego “premium” (jak pasek w TDIku). Czyli nie jesteśmy liczącym się rynkiem.
A co do leasingu czy wynajmu – ja podałem przykłady firm w moim pobliżu, które znam. Z tych firm od wielu lat auta się sprzedaje. Acz od pewnego czasu pełno jest czerwonych fordów w komisach – chyba pracownicy rockwoola mają już przesyt;)
fajny news – pokazuje jak obalic mit, ktory wcale nie jest mitem… – chodzi oczywiscie o badziewne France i inne Fiaty.
Pokazuje tez jak przy obalaniu mitow stworzyc kolejny – ten o niezawodnej Toyocie – wszak kazdy wie, ze te japonskie szmelce to nic nie warte jednorazówki.
Fajny jest tez pan erbest, ktory kupil nowe auto w salonie i chyba dobrowolnie zrezygnowal z gwarancji, pol roku po zakupie juz inwestując w auto 😀
@Erbest z tym golfem to tak jak z moją a3.Starszą bo ma już 11 lat i 200 kkm przebiegu.Tak do 150kkm było wszystko w miarę ok.Teraz to skarbonka pochłaniająca tysiące zł a i tak wszystko nie działa jak trzeba.Ciągle coś mu jest, niewdzięczne bydle….Mam też golfa 2.2 razy starszy.Największy wydatek na to auto to remont silnika za 1400 zł.Golfik stał 4 lata rozebrany w garażu i po tych akcjach z audi w nerwach kupiłem lakiery w sprayu,poskładałem toto i się przejechałem.I już wiem że to autko mi wystarczy na następne 10 lat.Przyspiesza,hamuje ,reflektory ustawiłem śrubokrętem-nie trzeba mieć laptopa ze sobą.Ulga po tamtym rzęchu.
A odnośnie wątku ,który się tam wcześniej przewinął-włączanie i wyłączanie migaczy dźwigienką.Musiałem tak robić właśnie w audi-zdechł przekaźnik znajdujący się gdzieś tam w kokpicie za przyciskiem od awaryjnych.Nierozbieralne w warunkach polowych (a próba rozebrania na przydrożnym parkingu zakończyła się wyłamaniem zaczepów od tego i tamtego).Miłą zabawa ,polecam.
@Pawlo przejechać z grubsza bezawaryjnie 150 kkm to jednak co innego niż mieć salonowy samochód rozkraczający się co chwila już w pierwszym półroczu użytkowani
tylko_TDI: był już tu taki jeden co tak trollował, ale chyba się nami znudził. Proszę o jakiś lepszy trolling z większą fantazją.
mój ‘ulubiony’ mit to wyrażenie: “wyjątek potwierdza regułę” …tak często tu powtarzane;]
Akurat to z samochodami na F to prawda, nie trzeba nawet pytać mechaników ani użytkowników wystarczy spojrzeć na raporty niezawodność TUV czy Dekry które obejmują naprawdę dużą grupę badawczą i przez to są miarodajne.
Podzespoły może i nawet te same ale liczy się konstrukcja, we francuzach elektronika jest tak rozmieszczona, że zamaka i wariuje no i od dokładności złożenia, niemiecka precyzja jest przysłowiowa a francuska? no właśnie.
@HarryReems
mnie jako prostemu człowiekowi wystarczą samodzielnie stwierdzone fakty: po kilku godzinach spędzonych przez malucha w upalny dzień na placu manewrowym, z komory silnika bucha odpychający żar. Może to mieć jakiś związek z tym, że z aerodynamicznego punktu widzenia taki maluch nie porusza się, natomiast silnik musi generować moc i to niestety większą niż na biegu jałowym.
Ale rozumiem że to tylko kwestia mojej rozległej niewiedzy.
1. Historię z uciekającą Laguną znam w wersji, w której spalała olej z zużytej turbosprężarki na gierkówce, a hamulce były zużyte.
2. Nasuwa się od razu wniosek, żeby do “gwiazdek” NCAP włączać widoczność w stopniach (przedostatni “Motor”). Skoro brzęczyki się liczą, może i to.
@ antyshroth – nareszcie ktoś, kto to samo zauważył… W jaki sposób, do ciężkiego dzwońca, wyjątek ma potwierdzać regułę? Czy to znaczy, że im więcej wyjątków tym lepsza reguła, bo lepiej potwierdzona? Można w ten sposób wywnioskować, że najlepszą regułą jest ta, która ma same wyjątki… BICZ PLIZ. Tak poza tym – przypadkowo wiem, skąd się wzięło to powiedzonko. Otóż jest ono wynikiem błędu językowego, ale to temat na osobny wpis. No, wait…
@ sosek – a jeśli komuś zwyczajnie nie podobają się nowe samochody? Ja na ten dany przykład mam problem ze wskazaniem, co aktualnie produkowanego mógłbym wybrać i być zadowolony (mówię tu o “normalnych” samochodach a nie o sportowych czy luksusowych, wartych setki tysięcy). O czym nie pomyślę, w każdym coś mi przeszkadza. A już wśród pięcio-sześciolatków bez problemu znajduję modele, które bym chciał.
@ Harry Reems – na poparcie Twojej wypowiedzi, że bezpieczeństwo to dość stary wynalazek, mam dwa słowa: Bela Barenyi. Zresztą widziałem niedawno przeprowadzony wg standardów NCAP crash test starego Pontona… Byłem zadziwiony. A mnie niewiele już dziwi. Tak czy inaczej – kabina wyglądała dużo lepiej niż w W202…
@Pawlo
Czasy się zmieniają. Teraz każdy jest skomputeryzowany i co to za problem kupić interfejs do VAG albo innego szajsu. Pomyśl sobie: lata 80, zakład mechaniczny w którym stoją głównie 125p i Polonezy, przyjeżdża spod hotelu Victoria np. BMW E28 a tam K-Jetronic zamiast gaźnika, do tego pełno czujników pod maską. Co miał wtedy Cytryn z Gumiakiem powiedzieć jak nie było o tym literatury po polsku? Ja myśle, że zrobienie byle pierdoły w takim aucie nie było wtedy tanie. A teraz takie BMW jest uważane za proste auto bo mechanicy oswoili się z tą technologią. Od zawsze nowoczesne auto wiązało się z wydatkami bo miało różne rzeczy wcześniej niestosowane, których nie dało się naprawić podstawowymi narzędziami. Wtedy nie było internetu i nie każdy miał dostęp do tabel z kodami błędów od układu samodiagnostyki.
W124 w swoim czasie też kosztował odpowiednio, ciekawe ile używanych maluchów w 1993 dałoby się kupić za sterownik abs z takiego balerona, nie mówiąc o nivo z kombi. Poza tym nie było wtedy tylu zamienników i części na szrotach (kradzieże były wtedy poważnym problemem dla właścicieli zachodnich aut). Oczywiście ktoś powie, że te balerony za 100 średnich krajowych się nie psuły a wogóle to były na gwarancji. Tylko z gwarancja łączy się ASO mercedesa które wtedy również nie pracowało za darmo. I tak dochodzimy do punktu w którym okazuje się, że W211albo W212 z naszych czasów to podobne koszty eksploatacji do W124 20 lat temu. Z tym, że:
a) w internecie jest wiele informacji niedostępnych 20 lat temu szaremu człowiekowi,
b) jak się ma auto za 50tyś. to można odżałować na MB Star,
c) nie boisz się, że ktoś ci go ukradnie bo czasy się ucywilizowały,
d) jak coś trzeba to na byle szrocie można wykręcić z anglika.
Twój Golfik II też w salonie kosztował konkretne pieniądze np. w 1990, tak samo części do niego, wymagał droższych olejów, płynów, klocków niż ówczesne graty. Ktoś mógł w okolicach 1990roku powiedzieć, że w takim golfie zepsuła mu się jakaś pierdoła, części drogie, więc wyciągnął ze stodoły syrenkę/malucha i też jeździ a nowe auta to złom. Tak samo A3 z 2002 roku: za 10 lat, gdy każdy wiejski kowal kupi interfejs VAGa, części będzie można brać na kilogramy ze złomów i tłuc to auto bez litości (bo tanie) to pojawią się głosy o ostatnich niedorżniętych egzemplarzach: “ale te atrójki robili solidne kiedyś, nowe nie wziełoby do bagażnika 500kg cementu/ziemniaków/płytek ceramicznych/cielęcia (niepotrzebne skreślić)”.
@Mav
Twoje fakty przeciwko moim i np Erbesta czy Pawlo. Można je różnie interpretować, ale polemika z faktami to średni pomysł.
Btw ja jeżdżę z wolnossakiem 2.0 w benzynce i jestem megazadowolony. 200 k przebiegu dobijam i jeszcze drugie tyle zrobię
Komentarze tu się chyba nie kończą :E W każdym razie, nawiązując do:
“Tak z innej beczki – co do oleju pozwolę sobie wkleić cytat z siebie z komentarza o babskich, motoryzacyjnych blogach:
_____
[…]
– już przynajmniej od 5 (jeśli nie więcej) lat wszyscy producenci olejów do silników samochodów osobowych dodają te same dodatki myjące (zwykle w bardzo zbliżonych ilościach) do olejów mineralnych, półsyntetyczny i syntetycznych. Nie ma znaczenia jaki olej wlejesz – i tak wypłucze nagar (no chyba, że kujawski). Jedyny problem to stare silniki, w których nie wszystkie uszczelki są odporne na syntetyczną bazę oleju (a nie wypłukiwanie nagaru!) – przykładem jest bodajże fiat sc. Już kompletnie przemilczę fakt, że nagar jest zły i jest dobrze jak go nie ma, a nie odwrotnie (jak autor/ka próbuje implikować)
– jeśli elementy sterujące pracą silnika są sterowane olejem (takie jak wariatory od zmiennych faz rozrządu) należy lać olej tej samej lepkości co producent kazał. Zawsze. Kropka.
– do starych samochodów należy lać najlepszy olej na jaki nas stać z zaznaczeniem, że jeśli producent podawał minerał/półsyntetyk to nie wolno lać syntetyku.[…]”
Cięzko się z tym zgodzić, zwłaszcza, że producenci oleju nie kończą się na Mobilu/Castrolu i innych reklamowanych w TV/prasie/etc. Pominę już kwestię nieodporności uszczelek w SC na dany typ oleju, ale sam podział oleju na mineralny/półsyntetyczny/syntetyczny w naszym kraju nie jest oczywisty. Olej nie będący tak naprawdę olejem syntetycznym może mieć na etykiecie napis typu “100% syntetyczny” “C&G APPROVAL” itd itp…
Lepkość oleju, a to co zaleca producent to też są niekoniecznie logiczne rzeczy. Załóżmy, mamy auto z silnikiem, który w instrukcji ma zalecany olej 15W40. Niestety tak się złożyło, że akurat jesteśmy na Syberii i próbujemy uruchomić silnik przy -35c. Łatwo sobie wyobrazić jaką konsystencję będzie miał olej o tej lepkości, a jaką olej o lepkości np 0W40. Także lepkość oleju raczej wybierałbym w zalezności od warunków eksploatacji silnika niż tego co producent sobie napisał. Zwłaszcza jeśli chodzi o producentów oleju. Dziwnym trafem, każdy koncern poleca “swoje” wyroby. Fiat Selenie, Francuzi Elf/Total itd. Pewnie dlatego, że przeciętny olej (załóżmy, że Selenia 20K) ma cene 3x taką jak olej o tych samych parametrach ale innego producenta. I nie mam tu na myśli tylko “literek” 10W40.
@antyshroth, @Waśka
A powiedz mi ile nowych samochodów Ty, albo ktokolwiek z rzeszy “nowe siem psujom”, miałeś? Nie pytam o ojca, sąsiada, znajomego z pracy, czy kumpla kolegi stryjecznego kuzyna. Pytam ile TY miałeś, że Twoja opinia jest miarodajna. Poza tym Erbest użył dość sporej ilości ogólników, w które nie chciałem wnikać, bo cóż takiego może się zepsuć po pół roku, że ASO nie uzna tego jako wadę i nie napawi za darmo?
—
Ja miałem 3 auta i żadne nie psuło się w okresie gwarancji, żadne nie stanęło na drodze uniemożliwiając dalszą podróż.
_____
@Kaczy
Przypominiałeś mi – śmieszna sprawa z tymi raportami. Raz trafiłem na taki, w którym (chyba) toyota verso była i w pierwszej 10 najbardziej niezawodnych i w pierwszej 10 najbardziej zawodnych.
_____
@grimlock
Sprawa z olejami zalecanymi przez producenta to kompletnie inna bajka niż gadanie bzdur pt. do starego auta tylko minerał.
@Mav
“czy jak VW wpuszczał 1.9TDI na pompie (uchodzące dzisiaj za niezawodne) to każdy też psioczył, ”
Nikt nie psioczył, bo na rynku były wtedy już od dawna mocniejsze diesle o tej samej pojemności i też nie robiły problemów
@tylko_TDI
Nie wszystko da się zrobić na gwarancji. Gwarancja nie obejmuje pękniętego węża układu chłodzenia, zalanej wodą centralki w drzwiach (uszczelka puściła). piszczącego paska chyba pompy wody, pękniętego bębenka zamka, złamanego kluczyka, wiecznie zacinającego się ręcznego (co przyjdzie mróz, to ręczny staje się bezużyteczny), cieknących uszczelek w drzwiach, wydechu, który na okrągło obrywa się z zaczepów, zawieszenia, które zaczyna stukać po 20 tysiącach, i pewnie miliona innych rzeczy o których zapomniałem, a za które trzeba było zapłacić.
Na gwarancji wymieniono chłodnicę, która się po prostu zerwała z mocowania, rozrząd (po 30 tysiącach, musiałem się poawanturować mimo że byłem w krawacie ), tłumik, kilkanaście razy próbowano diagnozować bliżej nieokreślony błąd, który jest albo go nie ma, losowo, pękniętą przednią szybę, klekoczące zawory, cieknący olej z połączenia silnika ze skrzynią, cieknącą miskę olejową, zardzewiały zacisk hamulca, wyregulowano drzwi kierowcy bo opadły, wymieniono podnośnik szyb w drzwiach. Nie do końca bezpłatnie.
Tyle przez pierwsze pół roku, bo zapisywałem. Potem przestałem bo się zeszyt skończył i oddałem auto żonie. Teraz ona się martwi naprawami.
@Erbest
Ja bym zażądał wymiany auta, bo ewidentnie kompletny bubel. A jeśli by się nie dało to na 100% bym walczył (tak jak ojciec o pas bezpieczeństwa, który przecierał się o ostry plastik) o naprawę w ramach gwarancji, bo to nie jest sprawa eksploatacyjna.
Cóż – peszek.
A co do 1.9TDI to dobra, a jak wchodziły pierwsze tak mocne diesle. A co ludzie mówili na B16 w CRXie? 😉
Nie czaję tylko dlaczego w tej dyskusji benzyna-diesel porównuje się wolnossącą benzynę z uturbionym dieslem. Albo porównujcie turbodiesla i turbobenzynę albo wolnossaki.
@Mav:
Owszem nie odpowiada mi, nie lubię całej tej elektroniki, i dla mnie WIĘKSZOŚĆ, podkreślam jeszcze raz WIĘKSZOŚĆ a nie WSZYSTKIE nowe (czyli takie do 5-8 lat powiedzmy) samochody mi nie odpowiadają po prostu, bo jeszcze do tego wyglądają wszystkie tak samo paskudnie jak spłaszczone mydelniczki i coraz trudniej je od siebie odróżnić (kwestia gustu, może ktoś inny takie lubi ale ja nie). Wiadomo że zdarzają się wyjątki i nie każdy nowy samochód będzie BLE, tak samo jak nie każdy STARY samochód będzie prosty w obsłudze i bezproblemowy w exploatacji.
Dużo zależy też od sposobu exploatacji. Jak ktoś będzie np. pałował ciągle samochód na najwyższych obrotach, przejeżdżał przez hopki, wyboje i dziury z prędkościami rzedu 50-80km/h i więcej, nie będzie niczego wymieniał to nawet i słynące z legendarnej trwałości Beczkę, Balerona czy Volvo serii 200/700 zajeździ.
W ogólnym podsumowaniu, każdy sobie dobiera samochód według własnych możliwości, gustu metodą prób i błędów, lub po zasięgnięciu opinii innych użytkowników niezależnie od tego czy STARY czy NOWY. Taki jest mój ogólny pogląd i opinia w zestawieniu NOWY/STARY, z którymi nie każdy się musi zgadzać.
@lordessex
Brawo! I to chodzi. A nie wmawianie sobie i innym, że nowe=złe i awaryjne.
To mi sie przypomniala taka historia z pracy:
Kolezanka postanowila kupic nowy samochod z salonu po tym jak przedachowala swoj poprzedni. Jej maz, jezdzac Duzym Fiatem (!) powiedzial “OK, ale to bedzie twoj samochod, ty nim jezdzisz i ty za niego placisz.
Samochod (Skoda) byl na gwarancji i sie nie psul. Tyle, ze jak przyszla pora przegladu, na ktorym trzeba bylo wymienic elementy eksploatacyjne plus jakies pierdolki, ktore nie podlegaja gwarancji, to wyszla kwota rzedu 2 tysiecy zlotych.
Rezultat – kolezanka az do nastepnej pensji jezdzila do pracy rowerem, bo nie miala juz kasy na benzyne.
Inna dyskusja wynikla przed wakacyjnym wyjazdem z dziecmi. Oburzenie:
– “Maz chce zebysmy jechali Fiatem!”.
– “w czym proble?”
– “To stary samochod.”
– “Aha, psuje sie?
– “Co to to nie, nawet nie ma z nim problemow, maz o niego dba”.
– Ciasniejszy? ”
– “Nie, miejsca nawet wiecej.”
– “Bagaznik maly?”
– “Nie, on ma duzy bagaznik.”
– “To w czym problem?
– “No bo to STARY SAMOCHOD.”
Ja nie mowie ze kazdy ma jezdzic starym samochodem. Ta kolezanka byla zadowolona ze swojego nowego i dobrze.
@micrus
Bo aktualnie najpopularniejsze są wolnossące benzyny i turbodoładowane diesle. Do niedawna turbo benzyny były tylko w saabach, abo sporotwych/wyczynowych autach.
@ MAK
Jesli z komory silnikowej Malucha przez kratki w klapie bucha zar, to znaczy ze jego system chlodzenia dziala. Tamtedy wlasnie ma uchodzic gorace powietrze uzyte do chlodzenia silnika.
Dla Ciebie to jest dowod na to, ze trzeba uzyc jakiegos patentu. To jest wlasnie tok myslenia wynalazcow tych roznych gadzetow.
Zauwazylem tez, ze jezdzenie z uchylona klapa jest modne wsrod obecnej mlodziezy. Jakiez to kultowe!
@Leniwiec Gniewomir:
Przyznam się, że nie wiem do czego się odnosisz — do tego żebyśmy nie dorabiali ideologii do tego, że nas nie stać na nowe auta? I pytasz “co jak nowe mi się nie podobają, a pięcio-sześcioletnie i starsze tak?”
To nie kupuj Zwrócę tylko uwagę, że ‘nie podobają mi się’ to nie to samo, co: “są awaryjne, drogie w naprawie a po przejechaniu 100 kkm kierownica wybucha”.
Przykład: Mi się nie podobają supersamochody typu Bugatti, Ferrari czy inne Lamborghini — nawet jakbym zarabiał milion euro miesięcznie to bym takiego nie kupił. Nie znaczy to, że będę opowiadał o ich awaryjności, bo (tu wstaw dowolny powód).
@Ausf. F2
“The body’s rigidity resulted in high restraint loads” “the driver suffered a high chest loading”, To są cytaty z raportu Rovera.
Przestań już.
Mnie zawsze bawił mit, że ‘diesla zimą nie odpalisz’. Suwalszczyzna, -32, dwa Poldki na parkingu. Mój grzeje świece (fakt, długo grzał, ponad minutę), po czym pali od kopnięcia. Benzyniak (jeszcze w gaźniku) obok też odpalił, ale facet musiał pohehłać trochę rozrusznikiem, pokręcić przy ssaniu i generalnie pokombinować moment zanim to się udało.
Mit pewnie bierze się stąd, że ludzie mają zajechane kopcie ze szczątkową kompresją, nie dbają o akumulatory, świece żarowe, przekaźniki, albo leją paliwo ze stacji Wujas&Chujas które jest tak chrzczone, że parafinuje nawet w upały. Bo to przecież diesel, a diesle są do oszczędzania, a nie do płacenia i dbania! No i wtedy faktycznie nie da się odpalić, albo są problemy.
Mnie diesel XUD9a (aaaa francuz!!! ratunku!!!) nie chciał palić dwa razy – raz miałem jeszcze paliwo letnie w baku a temperatura z dnia na dzień spadła z +4 do -10. Odpaliłem od kopnięcia, pojechałem, pół miasta dalej silnik stracił moc (nie jechał nawet na jedynce) i zdechł na środku skrzyżowania. Zepchnąłem, wlałem nieco “udobrzacza” do paliwa i po odczekaniu chwili, silnik odżył. Pojechałem na stację, wlałem zimowej ropy pod korek by się wymieszała z letnią i tu historia się kończy. Drugi raz nie zapalił, gdy miałem akumulator do wymiany i nie byłem w stanie zakręcić po nagrzaniu świec (w dieslu ważniejsza jest szybkość kręcenia, a nie długość jak się ludziom wydaje!). Wymieniłem akumulator (który już czekał w domciu) i tu historia się kończy. Tyle problemów z odpalaniem na 5 lat jeżdżenia dieslem, głównie na Suwalszczyznę.
@Harry Reems:
O to mi właśnie w tym wszystkim chodzi, takie głupie i bezsensowne rozumowanie (bo tego inaczej nazwać nie mogę) kiedy jedynym argumentem jest “bo to STARY samochód”.
Też się zapytam, skoro spełnia swoje zadanie i się nie psuje, to W CZYM JEST DO K…… NĘDZY PROBLEM???? Pewnie przed sąsiadami wstyd się pokazać.
@Mav, jeśli przez niedawno rozumiesz ostatnie 15 lat to może i tak… Dla mnie to pół życia wiec mam inną perspektywę. Obecnie wszędzie dają turbobenzyny więc takie porównywanie nie ma sensu.
A mnie argument, że teraz wszystkie auta są podobne.
Spójrzcie np. na Mercedesy z początku lat 90tych, wszystko to baleron w różnych rozmiarach W202, W124, W140 i R129 czy Audi gdzie 80B4, 100 A6 i A8 D2 dotyczy to samo, BMW zresztą też jak i prawie wszystkich marek. Do teraz niewiele się w tym względzie zmieniło poza stylizacją która znów wraca do krągłości/
@lordessex
Masz rację – argument, że stare auto jest złe bo jest stare również jest zły;)
Niemniej moje stare samochody zaczynały się psuć, więc zamiast do nich dokładać to nie miałem sentymentu i bezlitośnie sprzedawałem.
—
@micrus
Pokaż mi producenta zwykłych samochodów, który ma w ofercie wolnossącego diesla bez intercoolera. Nie ma? Pokaż mi teraz producenta, który nie ma wolnossącej benzyny w ofercie. Nie ma?
Turbo w benzynowych, małych silnikach wchodzi dopiero od 3-5 lat. I też nie ma co porównywać. Bo chcesz porównać 1.0 ecoboost (100KM) od forda z 1.6 dieslem (chyba ford/ps, o mocy 95KM) to musisz jeszcze brać poprawki na masy. Mały benzyniak w tym przypadku jest lżejszy tylko o 40kg, bo jest żeliwny. W przypadku np. VW 1.4 i 2.0 o porównywalnych mocach różnica wagi to blisko 90kg.
Ano własnie, weźmy wolnossącego diesla vs wolnossącą nowoczesną benzynę:
W124 Baleron vs Hyundai i30 1.4 czy 1.6 (Hyundai jeden ciul, jeździłem i takim i takim, palą właściwie tyle niemal samo)
W124 dowolny diesel powiedzmy 2.5 – spalanie 6-8 przy jeździe takiej normalnej 6.0 dla jazdy na grzyba, 8 przy bardziej żwawej. Zakładamy że silnik w stanie dobrym i nie stawia zasłony dymnej.
I30 – jazda na totalnego grzyba – kolega wykręcił 4.8/100, normal grzyb mode on – 5.5 – 6.5, ostatnio wyszła nagła potrzeba szybkiego sprintu do Łodzi z pomorza – gdzie się dało to nie schodził poniżej 160km/h, średnie spalanie z 500km to 8.11/100. Ale nawet 1.4 pojedzie Vmax 200km/h a diesel już niezbyt. I gdzie przewaga wolnossącego diesla w normalnej codziennej jeździe?
Turbobenzyna vs turbodiesel – tutaj też nie ma co porównywać
Turbodiesel vs wolnossąca benzyna – porównujmy auta o podobnej mocy
mam volvo 740 z automatem (stary hydraulik) silnik 2.3 115KM – najsłabsza wersja 2.3 jaka tylko tam była. Zazwyczaj jeżdżę niemal na grzyba, ale ostatnio przycisnąłem spod świateł z nową skodą octavią 1.9TDI. Totalny remis, auta się przesuwały względem siebie na 5cm. A jaka różnica w eksploatacji? Volvo pali 12lpg/100, czyli jakieś 5 – 5.5 ON. Ale ja mogę wykorzystać silnik w zakresie 1500-5500obr. Redblock robi co najmniej 600tyś na LPG. Gdzie tu zalety diesla?
Nie ma juz niestety “nowych” Octavii z dizlem 1,9.
Tak naprawde to kwestie osiagow, elastycznosci, kultury pracy i dzwieku sa czysto subiektywne. Przerzucanie sie liczbami jest dobre w tygodniku motoryzacyjnym, gdzie trzeba dac komus punkty w debilnym porownaniu. W rzeczywistosci jesli komus jakis silnik pasuje, to dobrze, a jesli nie pasuje, to zle. To naprawde nie jest trudne.
@Quakemaniac
Różnica w spalaniu wzrasta wraz z gabarytami auta. Niestety (też wolę benzynę), ale 1.6 które w megane nie chce spalić więcej niż 8 w dusterze pali koło 10. Niemniej przy przeliczeniu kosztów zakupu i różnicy spalania na przykładzie dustera, diesel zwróciłby się po około 90kkm (tuż przed setką). Wszystko pięknie, ojciec kupił benzynę, później zagazował, a sąsiad ojca kupił dustera z dieslem. Różnica w spalaniu zakładana przez nas wynosiła minimum 2 litry. Okazuje się, że wynosi w porywach 1,5 litra, a w najczęściej zamyka się poniżej 1 litra.
@HarryReems
Poddaję się. W d… byłem, g… widziałem.
@Quakemaniac
No trochę Ci to porównanie nie wyszło. To już byś porównał 740 z W124, są to przynajmniej auta zbliżone co do rozmiarów, masy, aerodynamiki. Albo porównajmy Twojego i30 do mojego (byłego) BXa czy ZXa, spalanie w mieście do 7 a w trasie do 5 bez specjalnego “grzybowania”. Jedyne z czym mogę się zgodzić to zakres obrotów, tu faktycznie powyżej 4tys w dieslu jest już mizeria i tego się łatwo nie zmieni.
A co do tej skody, obawiam się że kierowca nie chciał/nie umiał pójść “na całość” jak Ty, albo nie doszliście do wyższych biegów. No i nie opowiadaj mi że Ci przy takiej jeździe redblock z automatem spali 12 LPG – pozdrawia użytkownik 240 z B230F
@ MAK – naprawde tak emocjonalnie traktujesz fakt, ze uchylanie klapy Malucha u gory jest zlym pomyslem?
Ad2. Poniewaz zlomniku nie podales kategorii- to tak ja jako traktorzysta twierdze ze diesel jest lepszy od benzyny. Jak sie czepiasz nowoczesnych klekotow, to porownoj je do nowoczesnych doladowanych benzyn, ktore co prawda nie maja DPF, ale za to maja uklad zaplonu iskrowego.
Ad3. Z autami na F ja mam jeden problem- lubie je w 99% ale prawie zawsze pozostaje ten jeden wq@#$$ %, ktory niweluje te 99. Przyklad? Grand Picasso i regulacja strefy klimy przy oknie pasazera. A nie sorry to za nowe auto…
Ad4. Sa ludzie, ktorzy kieruja sie gwiazdkami przy zakupie ale sa tez osoby ktore kieruja sie statystykami bezawaryjnosci. Jedni i drudzy sa smieszni o ile jest to podstawowe kryterium wyboru, ale nie mozna tych testow calkiem postponowac, jak to probujesz tutaj robic :).
Ad5 i 6.Zdarza sie, zwlaszcza jak dolaczy do tego PANIKA. W ogole w tych punktach nie bierzesz poprawki na specyfike spoleczenstwa amerykanskiego…Ono jest inne od przecietnej europejskiej. Co do autostrad i mozliwosci jazdy przez raptem 100-150mil, to widac, ze nigdy nie jezdziles za oceanem, wiec tylko powiem, ze nie jest to problem i pojecie odleglosci jest troche rozne tu i tam.
@Mav
Zawsze jeździłem starymi benzyniakami i nie tęsknię do nowych aut, przede wszystkim dlatego że napatrzyłem się na – owszem – kolegów, członków rodziny i sąsiadów i ich kłopoty z autami paroletnimi, które trafiają na rynek wtórny gdy dotychczasowemu właścicielowi nie opłaca się juz ładowac ciężkiej kasy w nieuniknione naprawy. I owszem, nie trzeba samemu naciąć sie na taki szajs, żeby wiedzieć jak on działa.
Nie dogadamy się. Tak czy inaczej, dzięki za przywrócenie wiary w motoryzację, poszperam, popytam i może zweryfikuję poglądy
O, przypomnialo mi sie, ze za mlodu, gdy trenowalismy Maluchami, to po przejechaniu proby, czekajac w kolejce, tez ten “zar bijacy z silnika” sklanial mnie do otwierania klapy silnika, co w sumie jest tym samym, co uchylaniejej ku gorze w czasie manewrow po placyku. Tyle ze to nie sprawia, ze teraz wypisuje w internecie ze to mialo sens, bo po pierwsze, w zaden sposob nie bylem w stanie sprawdzic jaki (jesli w ogole) to mialo wplyw na silnik, a po drugie – i najwazniejsze – czy Maluch stojac czy tez jezdzac powoli przegrzewa sie? Nie, co jest logiczne, biorac pod uwage jego uklad chlodzenia. Jesli Maluch mialby sie przegrzewac, to od tego ze mu sie daje w palnik podczas jazdy, a nie podczas postoju czy tez wolnej jazdy.
To jest przeciez samochod chlodzony powietrzem, ktorego ruch jest wymuszony wentylatorem. Pomysl MAK.
vlad: przeczytałem Twój komentarz do końca i był ciekawy, polemiczny i tak dalej, ogólnie jak lubię. I nagle doszedłem do momentu:
“to widac, ze nigdy nie jezdziles za oceanem,”
Jest jedna rzecz, która mnie wkurwia w komentarzach. Nawet nie bluzgi typu “złomnik to chuj” bo jest to dziecinne na poziomie piaskownicy. Autorytatywne wypowiadanie się na mój temat. Skąd wiesz, że nie jeździłem? Co “widać” jak nawet mnie nie znasz, tylko siedzisz przed ekranem komputera i stukasz w klawiaturę? Po co zabierasz głos w sprawie w której gówno wiesz? Co jeszcze o mnie powiesz, co “widać” patrząc na ekran? Może że biję żonę i jestem alkoholikiem, albo nie mam prawa jazdy? Nie jestem celebrytą z pudelka żeby byle komentator mógł sobie chrzanić farmazony na mój temat i pozostawało to bez odzewu. Podobna uwaga do wszystkich piszących “widać, że autor…” – zajmijcie się własnym życiem a nie cudzym. Piszemy tu o motoryzacji a nie o tym co kiedyś robiłem lub nie, co zresztą nikogo nie obchodzi.
@ sosek – dobrze zinterpretowałeś, dokładnie o to mi chodziło. W chyba żadnym nowym samochodzie nie ma nic, co by mnie zaintrygowało. Może i są takie, które zaraz po gwarancji nie generują kosztów nie udźwignięcia dla przeciętnie zarabiającego człowieka i mają szansę na w miarę bezawaryjną eksploatację przez setki tysięcy km (zakładamy tu oczywiście, że będą odpowiednio eksploatowane i serwisowane), ale po prostu żaden mnie nie łechce. No, może poza Skodą Roomster (TAK, PODOBA MI SIĘ ROOMSTER, I TO WŚCIEKLE) – ale nie można powiedzieć, by to była nowa konstrukcja. Gdybym był zmuszony do zakupu nówki (co jest sytuacją trudną do wyobrażenia sobie – a już szczególnie trudna do wyobrażenia sobie jest sytuacja, gdy byłoby mnie na to stać) to prawdopodobnie stanęłoby właśnie na Roomsterze 1.4 (jedyny “normalny” silnik w ichniejszej gamie aktualnie). Może jeszcze nad Cruzem bym się zastanawiał. Bo Dokkera (relacja ceny do przestronności nie do pobicia) mógłbym rozważyć dopiero za kilka lat, gdy będzie wiadomo, czy marokańska siła robocza nie daje ciała po całości, a Superb kombi jest groteskowo drogi (wedle moich standardów) i nie ma wolnossaka z pośrednim wtryskiem (tak poza tym podoba mi się bardzo). A wśród kilkulatków – proszę: poprzednie C5 (poliftingowe) i C4, poprzednie Legacy (BARDZO), Croma (przedliftowa), Alfa 159, poprzednia generacja Accorda… Trochę tego jest. No i na szczycie siedzi C6, który jest bez sensu, ale wywołuje u mnie priapizm, ślinotok i kompulsywne wydawanie nieartykułowanych dźwięków. I można go teraz kupić za zupełnie rozsądne pieniądze.
A co do dorabiania ideologii w kwestii trwałości, awaryjności i kosztów serwisowania nowych aut – troszkę jednak się boję. A to dlatego, że jestem realistą i wiem, że szanse, bym kiedykolwiek mógł pozwolić sobie na nówkę-salonówkę lub choćby coś młodszego niż 10 lat, są nikłe. Bardzo. A samochód jest mi zwyczajnie potrzebny. Do “dziennej” roboty mogę sobie jeździć zbiorkomem lub na rowerze (i tak zazwyczaj robię) ale gratów nie zataszczę w ten sposób na próbę czy wykon. I za tych kilka lat może zwyczajnie nie być na rynku czegoś, czego eksploatację udźwignę. Bo jak Mateczka Unia za pomocą ewidentnie źle serwisowanych mózgów decydentów wpadnie na pomysł, żeby zdelegalizować starsze auta lub wybitnie podrożyć ich użytkowanie, to tacy jak ja będą ugotowani…
@RMF, przyznaję pokornie, że trochę przesadziłem. Ale to z miłości do mojego Łosia.
A w ogóle, to ktoś kto naprawdę kocha żelazo, nie będzie na poważnie gadał bzdur, że stare jest lepsze. Stare samochody się kupuje i ujeżdża trochę dla zabawy, trochę z sentymentu, trochę dla lansu.
Gdybym miał kasę to bym jeździł nową Panamerą, albo Jagiem XF albo Leksusem GS, być może dieslem bo mi się te samochody podobają (jak wiele innych nowych bubli). A Volvo bym sobie przykrył kocykiem i jeździł tylko na działeczkę.
@MAK – no przy takiej rzeczywiście nie pali 12, ale taka jazda to rzadkość, ale 1.9 TeDeJi przy takiej jeździe też nie pali 5/100 tylko odpowiednio więcej. Baleron trafił do przykładu bo nie wymyśliłem innego wolnossącego diesla. A czekaj, wiem, w polonezie był 1.9 od Citroena, wolnossący, teraz trzeba wymyśleć auto podobnej masy z silnikiem benzynowym o podobnej mocy do zrobienia porównania. Kto zarzuci jakiś pomysł? 😛
@Waśka
Czyli nie masz doświadczenia z nowymi autami, a ze starymi padłami (nie ważne czy “stare” to 5 czy 15 lat, nie jest to _nowe_), które ktoś sprzedaje bo przestają być bezawaryjne. Wcześniejsza teza mówiła o awaryjności _NOWYCH_ aut.
__
@notlauf
No kurde jak Cie spotkam to Ci piwo postawię. Za to, że odpowiedziałeś zamiast wyciąć komentarz vlada.
__
@Leniwiec Gniewomir
A wśród nowych nie rozpatrywałbyś jeszcze orlando? 1.8 z gazem za złotówkę? Zastanawiam się nad nim… ale dla mnie za duże.
A co do:
“A co do dorabiania ideologii w kwestii trwałości, awaryjności i kosztów serwisowania nowych aut – troszkę jednak się boję”
Bo widzisz to co głupi ludzie robią. Zamiast kupić coś na czego utrzymanie stać (dacia, aygo, 301, itp.), kupują używane “premium” i potem szukają dobrych, używanych opon, bo jeździ zamiast na 14 jeździ na 17 czy 18. A różnica w cenie gumy jest ogromna (do aygo cena koło 180zł, do insigni w zależności od rozmiaru między 450 a 650 za najtańsze w oponeo klasa “premium”). A potem aj waj, bo sąsiad kupił 5 letniego passata i to się sypie, bo wszystkie nowe są awaryjne.
@Quakemaniac: proponuję porównać go z Polonezem 1,6 Gli 😉
No to kończąc temat, są jeszcze SDI, weźmy takie POLO SDI, i np fiata uno. Mocy podobnie, osiągi podobnie, spalanie chyba też niezbyt się różni. Różnica przychodzi kiedy trzeba naprawiać i kupować części… Nowoczesny diesel vs nowoczesna benzyna, nawet wolnossąca, różnica w spalaniu minimalna, w serwisowaniu spora. A wrażenia z jazdy? Nowoczesny diesel nie ma dołu, nowoczesna benzyna po downsizingu też nie ma, a na wysokich obrotach brzmi jak kosiarka (wspomniany i30), za to przy jeździe normalnej benzyna jest cichsza. A stare fury w większości są stare i przez to często już mocno zużyte.
@Quakemaniac
Jechałeś ecoboostem? W życiu bym nie pomyślał, że ma turbinę. Po prostu masz pod maską 1,0 zamiast 1,6 czy 1,8. Żadnych strzałów mocy, gwałtownych przyrostów i innych nieprzyjemności. Powiem szczerze, że zakochałem się w tym silniku. Po jeździe 0,9TCe uważałem, że downsizing nie dość że nie ma sensu, to jeszcze do tego nie daje przyjemności z jazdy. Ale po jeździe ecoboostem zmieniłem zdanie. Dalej nie ma sensu (spalanie podczas jazdy testowej między 8 a 10 przy ostrym deptaniu), ale daje frajdę. Zakres użytecznych obrotów ma dużo lepszy niż np. mivec 1,8 (~140KM, ale ożywa dopiero po przekroczeniu 3,5-4k rpm).
A pold 1.6 Gli? Miałem i do niedawna ujeżdżałem 1.6 GLE. Dobrze wyregulowany miał na tyle kopa, że niejeden pasażer się mnie pytał co mam pod maską i ile to właściwie ma kuni. Spokojnie szło do 170km/h, jeszcze można było dusić nawet trochę więcej, przy jeździe trasowej z Vmax 130-140km/h to paliło 8 benzin, o ile dobrze zapłon wyregulowany prawidłowo, z poprawką na aktualną temperaturę zewnętrzną. Znaczy palił niemal 2x tyle co diesel od PSA :D, tyle że konstrukcja silnka to jednak lata 50te, czyli staroć. Za to jak sprawne aku to odpalał niezależnie od temperatury
@Waśka:
No to teraz pytanie: A koledzy, znajomi, wujka syna ciotki brat i inni kupowali te ‘kilkuletnie samochody’ wymagające ‘ładowania kasy’ w jakiś rozsądny sposób — wprost od pierwszego właściciela, z krajową historią serwisową (ASO czy nie ASO — faktury są ważne)? Czy raczej na zasadzie “Niski przebieg, niski rocznik, niska cena a do tego diesel — okazja!!”?
Większość historii o pasmie niekończących się napraw jakie znam, zaczyna się od “Kupiłem trzyletniego diesla z niskim przebiegiem za 1/3 ceny nówki”. Jeżeli twoi znajomi kupili kilkuletnie od pierwszego właściciela lub np. certyfikowane auta z jakichś programów resellerskich i im się rozkraczyły, więc rozpoczeli sądową batalię ze sprzedawcą — chętnie posłucham co z tego wynikło.
@Leniwiec Gniewomir:
Rozumiem troskę o to, co wyniknie z połączenia proste prawo rodem z UE*korporacje motoryzacyjne*ekologia. Z tym, że Australia stosuje też Euro5, a Holdena Commodore VE robią (biorę 3, w tym dwa w kombi) — da się, nie trzeba robić 1.4 TFSI a następnie naciągać w testach emisji.
Jeżdzę obecnie (od 2 miesięcy) C5 po liftingu z benzynowym silnikiem . Zastanawiałem się nad nim lub nowym C4, ale uznałem że kredyt nie jest dla mnie — spłacę go za 4-5 lat, a wtedy może będę musiał mieszkać w zupełnie innym kraju. Kupiłem za gotówkę, dałem jeszcze 1/4 ceny na ubezpieczenie (mam tutaj najwyższą stawkę — jestem świeżym rezydentem) i wymianę paru eksploatacyjnych rzeczy po pani, która o części mechaniczne dbała, ale bardzo źle parkowała. Liczba delikatnych rys na zderzakach jest chyba dwucyfrowa 😉 Zapytaj mnie za rok, czy był to dobry wybór.
@Mav – ecoboostem nie jechałem, pewnie by mi się podobało :). Ale jak z tym spalaniem jest jak piszesz, to na co sobie utrudniać życie i komplikować stertą osprzętu, skoro tyle pali VAGinowe benzynowe 2.0 z passka B3/B4 a też ciągnie ładnie
@sosek
A co za różnica od kogo i jak okazyjnie kupili? To wciąż nie są nowe, tylko stare auta. Zatem teza pt. “nowe się psują tak bardzo, że aż strach gdzieś dalej w trasę jechać” jest obalona i bezsensowna.
@Quakemaniac
Po to sobie utrudniać, że nie dostanę nowego b-maxa z sensownym, wolnossącym silnikiem (a jeśli już to z automatem za chore pieniądze). Aktualnego focusa jeszcze tak, ale nowy model podejrzewam, że będzie dostępny tylko z ecoboostami (są po prostu bardzo małe i bez problemu zmieszczą się pod każdą maską). Podobnie ma się sprawa z dacią. Albo cherlawe 1.2, albo TCe. Ewentualnie duster, którego lubię, ale jako auto dla mnie okazyjne – nie potrzebuję i nie podobają mi się “terenówki”.
@ Mav – 1. Jak ktoś potrzebuje przestrzeni (np. ma dużą rodzinę albo regularnie wozi sporo klamotów) to Aygo nie kupi. Choć Dacia byłaby już sensownym wyborem, tak samo 301/C-Elysee (dlaczego nie robią wersji kombi?). 2. Orlando – robi sens, ale bagażnik ma niezbyt imponujący jak na zewnętrzny rozmiar (kolega ma, obejrzałem sobie dość dokładnie – swoją drogą, jest b. zadowolony), a poza tym… no nie łechce mnie. Nijak. Patrzę, kiwam głową – no tak, sensowny, relacja ceny do tego, co oferuje, niezła – po czym ziewam, odwracam głowę i idę w swoją stronę. NIE ROBI MI. Zresztą ta dyskusja jest bezprzedmiotowa, gdyż szanse, że kiedykolwiek będzie mnie stać na jakikolwiek nowy samochód, są bliskie zeru. A gościa, który o średniej krajowej coś kiedyś czytał i jest ewentualnie skłonny uwierzyć, że gdzieś tam żyją ludzie, którzy tyle zarabiają, do tego nie posiadającego czegoś takiego jak zdolność kredytowa, nie przekonasz do zakupu nówki-salonówki. Bo kwota do wyasygnowania w salonie za najtańszy model w najbiedniejszej wersji jest dlań abstrakcją. I tyle.
@ sosek – Holen Commodore VE w kombiaczu – WZWODZISŁAW ŚLĄSKI. A o to, jak się sprawuje C5, nie omieszkam zapytać. Lubię te auta. A że poprzedni model łechce mnie znacznie bardziej niż zmagający się z nadwagą aktualny…
@Mav:
A no właśnie różnica jest — program resellerski daje gwarancję (z masą wyłączeń i obostrzeń) a pierwszy właściciel z fakturami na wszystko (taki modyfikator-liczykrupa z zeszytem od liczenia spalania) to jakieś zapewnienie, że kupujesz auto o w miarę solidnej przeszłości.
Nikt o zdrowych zmysłach nie wybierze Audi A4 B8 z 2009 zamiast nowego, mówiąc: To jest bardziej ‘niezawodne’, ale kupowanie auta używanego też ma różne odcienie — są takie kupione dobrze i takie kupione bardzo źle. Zwracam uwagę, żę większość historii o bardzo drogiej eksploatacji zaczyna się właśnie od ‘kupiłem używane auto bardzo źle’ a kończy na ‘nowoczesne auta to jednak awaryjne som’.
Jesli dobrze rozumiem argument, mowienie o awaryjnosci 3 czy 5cio letni aut nie odzwierciedla sytuacji samochodow NOWYCH, bo te kilkuletnie samochody sa juz STARE?
Czyli NAPRAWDE NOWE samochody sa swietne i bezawaryjne, a tylko STARE sprawiaja klopoty?
Tylko ze wydaje sie, ze w/g tego rozumowania samochod przestaje byc “nowy” w momencie wyjechania z brami dilera. A moze dopiero po roku? Tak czy siak, szybko sie ta bezawaryjnosc konczy. To ma byc argument za kupowaniem NOWYCH samochodow? IMHO troche nieudany ;>
@Leniwiec Gniewomir
1) Jak ktoś potrzebuje przestrzeni to nie kupi insigni, tylko transportera. Albo chociaż C5, bo tam przynajmniej jest miejsce.
2) Orlando wcale nie jest takie ogromne – ponad 20cm krótsze od np. galaxy, a rozstaw osi ma mniejszy od lodgy. Mnie też nie bardzo się podoba, ale za te pieniądze całkiem rozsądna oferta w kwestii cena/wielkość/wyposażenie/silniki/koszty utrzymania.
3) Pierwsze C5 moim zdaniem jest bezsensu. Niby skóra na drążku zmiany biegów, niby czujniki cofania, niby pokrętłą od klimy gumowane, ale na kierownicy już kiepska guma, klawisze od radia też twarde, tempomat zawsze po włączeniu przyspiesza (ale to może być wina danego egzemplarza), a wersja z silnikiem 1.8 to żart (trzeba kręcić wysoko i strasznie wyje). Lubię za to fotele, podłokietniki i UWIELBIAM klawisz do wyłączania podświetlenia deski. Naciskasz guzik i tylko prędkościomierz świeci, reszta ciemność. W nocy przez niemcy tylko nastawić tempomat, dobrze ustawić fotel i można jechać do rana.
@Harry Reems
Powiedzmy, że dla mnie samochód jest nowy póki nie muszę go sprzedawać. Ewentualnie możemy ustalić taką płynną granicę na poziomie średniej własności przez pierwszego właściciela, czyli koło 100-150kkm (prawdziwego, niekręconego przebiegu). Pierwszy właściciel może powiedzieć, że kupił nowe. Każdy kolejny kupuje stare, używane i sprzedawane nie bez powodu.
I tak – to ma być argument za kupowaniem nowych. Ja przez 3 lata posiadania starego rzęcha cały czas słuchałem co stuka i wymieniałem pierdół za 3tyś złotych przez 20kkm (prowadziłem zeszyt). Same pierdoły typu czujniczek, włączniczek, oporniczek, tarcze hamulcowe, sworzeń, tulejka, itd. W nowym 107 przez 4 lata wydałem pieniądze tylko na olej, benzynę i klocki i żarówki, opony i przeglądy w ASO (koszt przeglądów w okolicach 300zł za jeden z wymianą oleju, 4 przeglądy to 1200zł+jeden za 600, co daje 1800zł), przez pierwsze dwa lata przejechałem 70kkm. Mój ojciec w dusterze dołożył gaz (ale tego chyba w koszty awarii nie można wrzucić), a siostra w lancerze robi tyle co ja (tylko przeglądy były droższe, ale i auto droższe), kilometrów robi podobnie (ojciec z 10 rocznie więcej).
__
Całe życie cwaniaki takie jak Ty wmawiają mi, że robię źle, jestem głupi nieudacznik, bo kupuję nowe. Najpierw to było wmawianie, że ukradną, potem “utrata połowy wartości już po 1/3/6* miesięcy (*niewłaściwe skreślić), potem kosztami utrzymania (nietypowe części będą drogie), a teraz “stanie na drodze nic nie zrobisz, bo te nowe bardzo się psują”.
Opon używanych też nie kupuję, oleju silnikowego nie filtruje i wlewam z powrotem (tylko wymieniam na nowy) ani nie kupuję używanych ubrań. Mimo, że ubrania robią coraz gorsze (np. dżinsy), a nowe opony są drogie. Rozumiem, że kogoś może (nie stać/nie zależeć/nie mieć ochoty/nie podobać się) zakup nowego auta. Ale to są odczucia subiektywne i ok. Ty masz takie zdanie, ja mam inne i koniec.
Ale tacy jak Ty próbują popierać swoje “widzimisię” (subiektywizm) tezami tak autorytatywnymi i pozorującymi obiektywizm, że głowa boli.
Nowsze auto też może być wyeksploatowane, kupujesz 3-4 letnie auto z rzeczywistym przebiegiem >300 000 km bo to są właśnie te okazje i co ono nie ma prawa się psuć bo jest młode?
@ MAV – nigdzie nie napisalem, ze jestes nieudacznikiem, ani ze jestes glupi. Jezeli jest to jakis twoj czuly punkt, to twoj problem i mnie w to nie mieszaj. Moge natomiast pokusic sie o pierwsza w tej dyskusji uwage odnoszaca sie bezposrednio do twojej osoby – jestes niekulturalny. Teoretycznie za pejoratywne epitety wypadalo by, zebys mnie przeprosil, ale mozesz to sobie darowac.
Jesli zas chodzi o sama dyskusje, to jesli argumentem za kupnem nowego samochodu jest to, ze przez 3 lata nie bedzie sie on psul, podczas gdy w tym samym czasie samochod uzywany wymaga wydania TRZECH TYSIECY ZLOTYCH na czesci, to mnie taki argument nie przekonuje. 😀 Nawet jesli zalozymy (nie wiem czemu) ze utrata wartosci nie istnieje
@Harry – a czas? Nie tylko trzeba wydac 3000 na czujniczki, ale trzeba tez jezdzic je wymieniac. Jesli pracujesz na etacie to bywa problematyczne. Do tego stopnia, ze ja znalazlem pana, ktory robi to za mnie – odbiera ode mnie auto rano, zawozi gdzie trzeba i zwraca naprawione. Zarabia na znizce ktora dostaje na czesciach i robociznie. Ale nie zawsze takiego pomocnego kogos mozesz znalezc, i wtedy doceniasz nowe auto, w ktorym nic nie trzeba robic.
@ Mav – 107/C1/Aygo to akurat bardzo udane małe jeździdełko z przyzwoitą, prostą techniką. Największą jego wadą jest brak bagażnika, tak poza tym – nader fajny wozik. Ja bym nie kupił (sprzęt nijak nie wejdzie) ale generalnie uważam to za jeden niewielu niebudzących obaw oerowanych w salonach samochodów. Natomiast nie zgodzę się (tak, znów!) z tezą, że sprzedaje się samochód tylko wtedy, gdy się sypie. Ja np. zamieniłbym Madzię na coś nieco większego, szczególnie bagażnikowo. No i ze wspomaganiem, którego Madzia nie ma. Tak poza tym – jestem zadowolony, lubię, nie psuje się. Ale tak, gdybym miał finans to bym zmienił na pojemniejsze jeździdło.
@Harry Reems
1) Wiem, że nigdzie tego nie napisałeś. Poprzednio nie użyłeś też argumentu nieopłacalności. Tamto było przykładem jaki pojawia się wokół mnie przez wiele lat.
2) Jakie epitety? Poważnie mówię, że nie wiem o co Ci chodzi, w którym miejscu miałbym Cię obrazić jakimś epitetem. Niemniej szczerze przepraszam i postaram się na przyszłość nieco delikatniej wyrażać opinię.
3) Przeszedłeś z argumentu “nowe się psują” na argument “nie opłaca się”. O tym nie rozmawialiśmy, ale do argumentu Cubino dodam, że denerwuje mnie partactwo mechaników i poszukiwania tego jedynego solidnego i większość napraw robiłem sam. Teraz zamiast grzebać w starym rzęchu jeżdżę nowym, a grzebię sobie w starym motocyklu. Ale na nim nie muszę polegać bo to jest zabawka.
4) Najważniejszy argument – mnie stać. Zatem czemu ma mnie obchodzić kwestia opłacalności. Jeździć pięcio- czy czteroosobowym autem samemu też się nie opłaca, a ludzie jeżdżą. Telewizor też się nie opłaca (nic nie robi, tylko dostarcza rozrywki, służy tylko do zabawy), podobnie jak konsola do gier czy (często, ale nie zawsze) rower. Mimo to ludzie kupują.
—
@Leniwiec
Technika może i prosta, ale zabezpieczenie przed korozją to po prostu żart. Niemniej nie moje zmartwienie. Na bagażniku mi nie zależało, a do największych (takich codziennych, upierdliwych) zaliczam guzik od elektrycznej prawej szyby jest tylko na prawych drzwiach i nie ma regulacji nawiewów na środku. Ja w przeciwieństwie do Tymona używam klimatyzacji od marca do października i dla mnie idealna temperatura to między 17 a 19. Za to zaskakująco pewnie się prowadzi jak na takiego mikrusa.
Jeśli chodzi o wymianę – cały czas mam na myśli nowe auto. A nawet w przypadku starego wymiana jest najczęściej podyktowana jakąś potrzebą, a nie “widzimisię”.
MAV – “Całe życie cwaniaki takie jak Ty wmawiają mi, że robię źle, (…)” Moze jestem przewrazliwiony, ale dla mnie nie miesci sie to w granicach normalnej dyskusji. Do tego mozna tez dodac to, co napisal ciut wyzej Gospodarz Domu.
Cubino – poruszyles jeden z wazniejszych argumentow, ktory jakos wczesniej umykal. – czas. To jest cos, co do mnie przemawia, bo to i dla mnie jest wazne. Ja nazywam ten czynnik “upierdliwoscia” bo w tym zawiera sie nie tylko czas (odebranie samochodu, auto zastepcze, to mozna zorganizowac), ale tez i koniecznosc poswiecania uwagi. Jesli jestem zajety praca i innymi rzeczami, to czasem nie mam ochoty zastanawiac sie, jak usunac usterki samochodu, ktory ma byc narzedziem ulatwiajacym mi zycie, a nie utrudniajacym je.
Kolejny przemawiajacy do mnie argument za kupnem nowego to “bo tak mi sie podoba”. Serio. Nawet wydawalo by sie najbardziej bezsensowny przypadek kupowania nowego auta przez osobe prywatna tylko po to, zeby je sprzedac po 3 latach i wymienic na nastepne da sie uzasadnic. Jak? Dokladnie tak samo, jak kupowani samochodu, ktory ma np 200 koni. W samochodzie osobowym 200 koni nie jest absolutnie niezbedne do poruszania sie. Cokolwiek ktokolwiek napisze o “bezpieczniejszym wyprzedzaniu” itd, to jest niepotrzebne cos. Jednak ludzie sa sklonni za to zaplacic i to słono. Dlaczego? Bo sprawia im to satyfakcje. Dokladnie taka sama satysfakcje niektorzy odczuwaja, posiadajac samochod nowy. Nie zyjemy w komunizmie i nie musimy prowadzic nierozwiazywalnych rozwazan na temat tego, jakie potrzeby czlowieka sa uzasadnione, a jakie nie. Ludzie chca miec nowe samochody, chca za to placic i tyle.
@Harry Reems
Szczerze przepraszam. Faktycznie mnie poniosło, nie przeczytałem dwa razy przed wysłaniem.
—
—
Co do reszty uciekamy od meritum, które zapoczątkowało całą tą przepychankę. Wyszukiwanie obiektywnych powodów do zamaskowania subiektywnych powodów niechęci do nowych aut. Podtrzymujesz, że “nowe się psują”?
OK.
Nie jestem ucielesnieniem tych wszystkich, ktorzy zarzucaja Ci trwonienie kasy na nowe samochody. Nie wiem tez, dlaczego masz z nimi problem. Przeciez – pomijajac wszystko inne – to twoja kasa.
Nie widzialem zebym gdziekolwiek stwierdzil ze “nowe sie psuja”. Inna rzecz, ze oczywiscie ze sie psuja. Samochod to zlozona maszyna, jakim cudem miala by sie nie psuc?
Nie odczuwam tez niecheci do nowych aut. Kupowanie nowych samochodow ma swoje zady i walety. Osobiscie (choc nie ma to zadnego znaczenia, zawsze wkurzaly mnie w dyskusjach pseudoargumenty w rodzaju “a co Ty z doswiadczenia” jakby to decydowalo o tym, czy ktos ma racje czy jej nie ma), kilka miesiecy temu rozwazalem zakup nowego samochodu, ale zdecydowalem sie na uzywany, za to ~ 200 konny 😉
@Leniwiec ‘107/C1/Aygo to akurat bardzo udane małe jeździdełko’ HAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHHA!!!!!!!! nie wiem co Ty widzisz w tym udanego, brzydkie, absurdalnie drogie, plastikowe, ze aż boli, a i tak pół wnętrza to goła blacha, no i ‘przestrzeń’- w momencie prezentacji Aygo na targach warszawskich w 2005 roku nie mogłem się nadziwić, ze można zrobić tak ciasny mały samochód skoro od dwóch lat wowczas Fiat sprzedawał Pandę. A miałem wtedy niecałe 14 lat i gdzieś tak 1.7 m wzrostu. Nie wiem co ludzie w tym widzą, a jeździ tego nadspodziewanie dużo
@ Harry:
no, może jesteś trochę przewrażliwiony ;). Twoje napomknięcie (napomknienie?) o przeprosinach przypomniała mi pewną sytuację, przy okazji bodaj miksu ze Szwecji, gdzie paru kolegów ostro przejechało się po mnie ad personam, mimo, że personalnie do nikogo znich (ani nikogo innego z komentujących) wcześniej nie startowałem – pisałem ogólnie, zresztą nie chodziło o atakowanie kogoś czy czegoś. no i dobra – wziąłem to na karb tego, że to konsekwencje zasady “uderz w stół”, bo ci goście w dyskusjach na złomniku pojawiali się głównie wtedy, kiedy schodziło się na tematy: gospodarka, liberalizm-konserwatyzm, lewica-prawica, multi-kulti, polityczna poprawność, rowery…
@ _krrrl – prosta, dość przyzwoita konstrukcja, podobno niezłe właściwości jezdne, koszta eksploatacji odpowiednie do segmentu… Natomiast tak, jest ciasny i tak, jest za drogi. Teraz gdybym MUSIAŁ kupić nowe jeździdło z tego segmentu to skłaniałbym się ku up!/Citigo (za Pandę jestem na Fiata obrażony bo aktualna generacja jest tłuczona we Włoszech i przez to też jest znacząco droższa od poprzedniej, 500 jest prześliczna ale za droga, Twingo mi nie robi, 107/C1/Aygo omówiliśmy, i10 mnie w jakiś niewytłumaczalny sposób odpycha, jeszcze ew. Picanto mógłbym rozważyć… musiałbym się przejechać i tym i tym). Ale gdy trojaczki wchodziły, robiły dużo sensu dla kogoś, kto szukał czegoś innego niż oferowała Panda.
A co do sporu “nowe się psują”-“nie, bo stare się psują” – otóż psują się i te i te. Pojejrzewam, że te wyeksploatowane nawet bardziej (bo zadbane mają tendencję do jeżdżenia). Ale tu pojawia się kwestia ile będzie kosztować naprawa… Bo jak wygląda gwarancja można zobaczyć na przykładzie opisywanych licznie problemów ze słynnym VAG-owskim 1.4 TSI, gdzie na gwarancji mechanicy mówili “nic się nie dzieje, to normalne, że tak grzechocze, jeździć, niczym się nie przejmować” a po jej upływie problem w magiczny sposób był natychmiast diagnozowany i odpowiednio wyceniany…
@_krrl, @Leniwiec Gniewomir
Czuję się niejako wywołany do tablicy jeśli chodzi o aygo/c1/107.
1) Brzydkie – fakt, z którym nawet nie próbuję dyskutować. Ładne niestety nie jest.
2) Plastikowe/goła blacha – nic poza pandą w owym czasie nie oferowało czegokolwiek lepszego. Wszędzie była goła blacha i twarde plastiki.
3) Przestrzeń – dla mnie i mojej żony w 100% wystarczająca. Na długość jest ok, żona nie jest zbyt szeroka, więc i na boki mam miejsce.
4) Alternatywy – kiedyś tylko panda, która była miękka, bujała w zakrętach i gdy jedzie tir z naprzeciwka, albo wieje wiatr to mocno znosi.
5) Cena – w 2009 za peugeota 107 z klimatyzacją, elektrycznymi szybami, 4 drzwiami, 4 poduszkami powietrznymi, radiem i w ogóle wszystkim co było w cenniku powinienem był zapłacić 39 000. Absurdalna cena, zastanawiałem się nad coltem za 44. Zapłaciłem z ubezpieczeniem i pierwszym przeglądem 34. Za pandę z takim samym wyposażeniem zapłaciłbym tyle samo. Wybrałem to co lepiej się prowadziło.
Jeśli chodzi o aktualne ceny to też wbrew pozorom nie jest źle, bo przy obecnym cenniku za 107 wychodzi 41, za pandę 37. Spokojnie da się te ceny wyrównać. Tylko nie ma po co. 107 jest już starym modelem i na tle konkurencji wypada po prostu blado. Ale kilka lat temu było ok.
_____
O up! myślałem jakiś czas temu, ale nie wziąłbym dlatego, że:
– też brak lampki oświetlenia bagażnika
– też brak nawiewów na środku
– też brak guzika od szyby elektrycznej
– salon VW w zielonej górze ma chyba zbyt dużo klientów i nie zależy im na jakiejkolwiek sprzedaży.
A skody nie, bo nie lubię ich loga.
@Harry Reems
Chyba jestem Ci winny kolejne przeprosiny. Chyba mam słabszy dzień, bo pomieszały i złączyły mi się Twoje argumenty z wypowiedziami lordessex. Tak to jest jak się nie zna kogoś osobiście, tylko jakieś dziwne nicki w necie. Pogubiłem się zwyczajnie:|
@notlauf nie myslalem, ze tak Cie to zaboli. Taki obraz po prostu zbudowalem sobie na podstawie roznych Twoich wpisow nie tylko tego. Jesli zly to sorry, ale takie mam narzedzia badawcze- klawiature i monitor.
@Mav uwazaj, zebys nie plamal sie na wazelinie…
@HarryReems
w końcu cały wątek się na Tobie oparł
Podkręciło mnie trochę, ponieważ w moim mniemaniu próbujesz za pomocą wiedzy o układzie chłodzenia malucha obalać znane mi spostrzeżenia. Zakładam że nie miałeś okazji sam mieć takowych, ponieważ mówimy o specyficznym sposobie eksploatacji spotykany tylko w nauce jazdy. Analogicznie ja nie znam Twoich doświadczeń z jazdy sportowej.
Podsumowując, jest mi wiadomo tyle, że ówczesni posiadacze twierdzili, że silnik malucha w takich warunkach nagrzewa się wyraźnie mocniej w porównaniu do zwykłej jazdy miejskiej, oraz że uchylenie klapy silnika pomaga mu się schłodzić. Nie umiem udowodnić ani tego, że mieli rację, ani tego że nie mieli, być może byli przewrażliwieni? Subiektywne odczucia były takie jak opisałem. Do tego zauważ, że owszem, maluch posiada wentylator, niemniej jednak konstrukcja przewiduje odbieranie powietrza poprzez zasysanie go z otworów w klapie, a więc brak prędkości -> brak opływu -> brak odbierania ciepłego powietrza – może jednak nie był to pomijalny czynnik (analogiczny układ masz w komputerach stancjonarnych; wentylator tłoczący chłodzi procesor, wentylator ssący na zasilaczu odbiera powierze z obudowy; każdy z nich jest potrzebny) .Przy czym dam sobie rękę uciąć, że sporo z tych maluchów z uchylonymi klapami miało jednocześnie pozakładane osłony lub nawet spoilery na klapie, co jest wewnętrznie sprzeczne.
Proponuję zakończyć spór, bo żadna ze stron nie przekona drugiej z braku obiektywnych wyników badań. Zresztą w pierwszym poście bardziej chodziło mi o to, że uczący się na maluchach kursanci mogli widząc to rozwiązanie przenosić je na swoje pojazdy, oczywiście wtedy już na pewno bezzasadnie.
BTW, ten patent na uchylanie klapy miałem w swoim maluchu, założony przez poprzedniego właściciela. I przydał się bardzo, kiedy zamek się zepsuł i nie trzymał klapy
Co do diesel vs benzyna, to sprawa jest gadana od kiedy pamiętam. Wiele nowego nie da się powiedzieć.
Jedno co powiem, to że nie należy porównywać poldka 1,9 z benzynowymi. Bo 1,6 to silnik de facto sprzed II wojny – wał na 3 łożyskach, wałek w głowicy – sorry ale tego się nie powinno porównywać z dieslem z lat 80-tych, to po prostu nieuczciwe. Co do nowszego silnika 1,4 – w Polonezie jechał znacznie lepiej, ale i jednostki K Rovera nie były zbyt trwałe, właśnie z uwagi na wyżyłowanie. Czytaliśmy wszyscy o ‘majonezie pod korkiem’ i niestety tak to się kończyło u każdego mojego znajomka, co miał 1,4 – nawet jak go nie pałował, to 200 tys to raczej był max tych silników. Dla porównania przebiegi XUD9A do 300 tys to dochodziły jak ktoś nie dbał i pałował, a jak używał normalnie to 500-800 tys nie było niczym dziwnym (o ile budy nie wszamała wcześniej ruda), a znam takich co i bańkę przekręcili.
Niestety prawda jest taka, że XUD9 w Poldku nie jechał. To był muł, silnik do pracy, a nie do ścigania. Jak ktoś chciał jeździć żwawo, to go cholera brała, bo planując wyprzedzanie trzeba było czekać na drogę pustą po horyzont. Za to jak ktoś akceptował spokojną jazdę bez szarpania, auto odwdzięczało się długowiecznością i spalaniem. 5 z hakiem to raczej norma w trasie, mnie się udało zejść do 4,8. W zimę, w mieście palił 7,5 i nie wiem co by trzeba było zrobić by spalił więcej.
Można porównywać też wolnossącą benzynę z turbodieslem. Trochę nieuczciwe, zwłaszcza w nowszych dieslach, które spokojnie potrafią już osiągami równać do takich benzyn. Tylko niestety jak w TD chcesz jechać szybko to raczej zapomnij o spalaniu typowym dla starych diesli – turbo żyje, turbo pije, taka prawda. A i żywotność plus bezawaryjność leci na łeb na szyję. Starsze TD o mocy 70-90KM były jeszcze całkiem długowieczne. Nowe, z commonrail, dwumasą, filtrem cząstek stałych i innymi bajerami też jeszcze potrafią pożyć, ale nie przy pałowaniu mocnym, nie przy używaniu w mieście i na pewno nie przy dbałości i kulturze technicznej jaką prezentuje przeciętny Polak.
Dla porównania wolnossąca benzyna, choć nie powala już osiągami jak uturbiona, potrafi jednak nadal być prosta, niezawodna, tania i jechać bezawarynie przez długi czas. Oczywiście zdarzają się egzemplarze, gdzie w kółko są błędy na kompie, a mechanicy uciekają na sam widok pojazdu zjeżdżającego pod warsztat – ale też trzeba się zapytać dlaczego tak jest. Czy auto nie jest popowodziowe, czy nie miało dzwona, albo jakiegoś domorosłego mechanika co poprawiał instalację fabryczną. No i mówimy o raczej prostszych silnikach – bez wtrysku bezpośredniego, bez zmiennych faz rozrządu i innych takich.
No i są jeszcze turbobenzyny, które jadą jak zły (nie ma porównania z żadnym dieslem). Turbobenzyny niby nie grzeszą trwałością, ALE to głównie dlatego, że ludzie takie auta kupują po to by je pałować aż do zagotowania wody i wydmuchania uszczelki spod głowicy. Tak używany żaden silnik nie będzie trwały, zwłaszcza gdy do tego Polak przy nim oszczędza na materiałach eksploatacyjnych i naprawach. Znam kilka osób co miało turbobenzyny i generalnie to może być trwałe jak się nie katuje i jak się kulturą techniczną przewyższa typowego polaczka. Choć oczywiście, że turbobenzyna zawsze będzie droższa w użytkowaniu niż wolnossąca benzyna.
Podsumowując – niech każdy dopiera takie auta, jak lubi. Oby to robił świadomie, to na pewno narzekał nie będzie! Ja obecnie jeżdżę wolnossącą benzyną z LPG i jestem zadowolony. Marzy mi się stary i mułowaty klekot, BO TAK. I mogę z tym żyć, że będzie głośny i będzie mulił, bo to lubię.
RMF: no nie, ale 1.6 w Polonezie to miał wałek w kadłubie.
Mieliśmy Rovera 214i przez 10 lat. Niezawodny samochód z problematycznym silnikiem. Na koniec go zeżarło.
@Mav @Leniwiec w 2005 było jeszcze o tyle pół biedy, że jedyną konkurencją była tak właściwie Panda i trochę Picanto, Sparka nikt chyba wtedy nie traktował poważnie. W sumie jak dla mnie to nadal się za wiele nie zmieniło, gdybym musiał kupić takie toczydełko to brałbym pod uwagę tylko Pikaczu i Pandę, przy czym odnoszę wrażenie, ze jakiej wersji by się nie wzięło, Picanto wygrywa wyposażeniem za każdym razem
MAK, powietrze do ukladu chlodzenia Malucha zasysane jest przez otwory po bokach nadwozia, a nie w klapie.
hmm a ja tam mam stare Uno z 93r (kupione za 1500zl) juz z 5 lat i oprocz materialow eksploatacyjnych (fitry oleje drazki, sworznie, amortyzatory, szczeki itp) dlugi czas nie zepsulo sie nic godnego uwagi, z wiekszych rzeczy to z rok temu wydmuchnelo uszczelke pod glowice, ale wymienilem silnik ktory dostalem za jakies graty od znajomego ze zlomu, jakos dziala, tak sobie wiec teraz kupilem caly zespol napedowy z Una z 2001r w idealnym stanie z cala elektryka, osprzetem komputerem cala wiazka, zbiornikiem z pompka i roznymi duperelami z rozbitka z przebiegiem 55tys za 800zl i bede jezdzil kolejne iles lat. mysle ze inwestycja kolo 1000zl raz na 5 lat to niewielki wklad mimo ze jak by to ktos powiedzial – jest to jakies 3/4 wartosci samochodu, no dobra ale kolega sobie kupil astre i teraz glupie sprzeglo kosztuje najtansze 400zl ale badziew, a dobre 900… to ja dziekuje za tyle mam caly kompletny zespol napedowy…
–
takze stare auta sa dobre, jesli sa zadbane, mozna kupic zadbane uno za 2000zl i jezdzic 5 lat bez wiekszych napraw, ale wiekszosc pomysli nieee no 2000 za uno??? ja za 2000 kupie se golfa 3 / astre / czy innego zagranicznego tyfusa. a to ze jest zgnily i zajechany bo za te pieniadze nowsze auto musi byc bardziej zniszczone to nic, jest SZPAN/PRESTISZ no a potem mowi ze ten golf to zlom nie dosc ze musial wymienic cale zawieszenie, hamulce, sprzeglo, rozrzad i wydac na to drugie tyle to i tak za rok przegladu nie przeszedl bo po zimie zjadlo progi/podloge.. (poklejone przed sprzedaza szpachla zeby ladnie wygladalo)
–
nowszy czy stary samochod to malo wazne, jak jest zakatowany to jest to skarbonka i tyle
zupelnie nowy samochod jest dla imbecyli/leniwcow + bogaczy ktorzy sie albo nie znaja albo im sie nic nie chce robic przy danym samochodzie i ma on po prostu jechac
—
co do diesli to ja wole stare, klasyczne, bez elektroniki. wtedy taki diesel ma przewage nad benzyniakiem. ma duzo mocy na wolnych obrotach, plynnie przyspiesza, jesli nie jest zajezdzony (ma mniej niz 300tys) to jesto niezawodny, oczywiscie benzyniak zazwyczaj w zimie pali lepiej, ale kazdy silnik mozna zapuscic. ja na ten przyklad mam C15 ktorego kupilem z urwanym paskiem rozrzadu za 500zl. polamalo walek rozrzadu. wymienilem walek i jego panewki oraz pasek I NIC WIECEJ (nawet nie zdejmowalem glowicy) i jezdze rok i odpala przy -25 bez problemu gdzie np CC700 juz nie zapalal mimo ze to benzyniak (brr nigdy wiecej silnika 700, cienias ma juz 900tke)
natomiast nowoczesny diesel to polaczenie wad diesla i benzyniaka. czyli brak mocy na wolnych obrotach, pelno elektroniki, gorsze zapalanie zima, gorsza trwalosc. mamy w firmie nowoczesne klijowki co maja okolo 200tys to w zimie tragedia.. farelkami grzanie i odpalanie na prostowniku z rana…
—
@RMF
Ogólnie racja – ale z tym 1. 6 sprzed wojny toś dowalił do pieca tak, że reszty już w zasadzie nie chciało mi się czytać. Ten silnik to konstrukcja z 1961 roku i w momencie kiedy wjechał na rynek w Fiacie 125p był całkiem nowoczesny.
@notlauf – oczywiście, w kadłubie. Głupi błąd, miałem na myśli OHV czyli oczywiście wałek w kadłubie.
@Erbest – możliwe, że masz rację. Wiki twierdzi, że silniki dla Fiata 1300/1500 opracował Lampredi, który robił dla Fiata od 1955r. Nie przyznam CI jednak racji na pewno, bo coś mi się tu nie do końca zgadza… Lampredi robił raczej nowoczesne silniki DOHC i OHC, a Fiat w latach 60-tych w ogóle raczej odchodził od OHV. Silnik 125p i Poloneza to OHV. Byłem święcie przekonany (po lekturze jakiejś książki o historii FSO), że silniki Fiata 1300/1500 wywodzą się konstrukcyjnie z silników OHV, które montowano np w Fiacie 508 produkowanym przed IIWŚ i mają tylko unowocześniony osprzęt.
OHV w latach 60tych byl nowoczesnym rozwiazaniem. Nienowoczesnym, choc wciaz uzywanym rozwiazaniem to byl wtedy rozrzad dolnozaworowy.
Fiat w latach 60tych nie odchodzil od OHV, bo uzywal takich jeszcze przez nastepne pol wieku.
O boze, cooltowy Lampredi dotykal sie czegos tak niedżezi jak OHV? ;>
Do kolegi Zacka:
W starszych Iveco Turbo Daily aby zdezaktywowac immobiliser nalezy za pomoca pedalu gazu wprowadzic kod ktory dostalo sie na specjalnej karcie razem z nowym autem. Mruga sobie kontrolka z obrazkiem wtryskiwacza i liczy sie mrugniecia. Jesli np. cyferka w kodzie to 5 nalezy po 5 mrugnieciach zatwierdzic to wcisnieciem pedalu gazu. Tak wiec nie jest to mit.
przypomnialo mi sie!
jakos z pol roku temu odpalam sluzbowego opyla vivaro (DCI, bodajze 1.9) chce ruszyc a on nie zamierza przyspieszac, mozna gaz dusic a on nic sobie z tego nie robi, przejechalem tak kawalek na wolnych obrotach ale wcale mu sie nie poprawilo, dopiero zgaszenie i odpalenie pomoglo, wiec skoro komp moze sie “zawiesic” na gaz=0 to pewnie moze i na gaz=ilestam, wiec moze i sie zdarzyc ze sie zawiesi na gaz=max no ale zawsze mozna wcisnac sprzeglo po prostu… ;p zreszta tak naprawde to on sie nie zawiesil bo by przestal wtryskiwac po kolei z dawka wolnych obrotow, no ale cos i tak mu sie powalilo
to wszystko przez partactwo dzisiejszych programistow. kiedys internet pieknie dzialal na Pentium1 a teraz P4 potrafi wolno chodzic… i to z pozablokowanymi reklamami… wiec pewnie w samochodowych kompach tez juz jest takie partactwo, wiec i bledy w programie
@RMF
OHV-ka ze 125p jest oberżniętą o 2 gary 6-cylindrówką z Fiata 2300 – a chyba nie sądzisz, że Fiat do swojej flagowej limuzyny wsadziłby silnik przedwojenny?
Ta błędna opinia n/t OHV-ki bierze się stąd, że silniki te były również w modelach 1800 i 2100 – ale w latach 1959-1961 1800 miał STARY silnik o faktycznie przedwojennym rodowodzie, a w 1961 jak się pojawił 1800B, dostał także zupełnie nowy silnik, właśnie 4-cylindrowy, razem zresztą z pontonem 1500L. Jak się przeoczy właśnie “lifting” ’61, to łatwo potem wywnioskować, że to jest ciągle jeden i ten sam silnik – choć są to dwa zupełnie różne agregaty.
@benny_pl
W czasach internetu na P1 strona to był goły HTML oraz kilka obrazków. Dziś jest to kilka lub kilkadziesiąt tysięcy linii kodu JavaScript, pełno osadzonych obiektów, flashe, CSSy itp. – procesor musi to najpierw przetworzyć żeby wyświetlić.
tylko poco to wszystko skoro efekt jest taki sam??
flashe mam wszystkie zablokowane, wiem ze one glownie zwalniaja, ale javascrypty prawie wcale,
glownie spowalniaja wszelkie te syfiaste szpiegujace syfy typu google-analitycs, googlesyndications gemius.pl, tradedoubler itp strony ktore nic nie robia tylko szpieguja i tym spowalniaja.. co gorsza zablokowywanie ich niewiele daje..
Mam legendę do kolekcji:
“No replacement for displacement”.
eee…zaraz…
Jak ja lubię, jak na tematy techniczne wypowiadają się ludzie niemający o tym __absolutnie__ zielonego pojęcia. Tak, benny_pl, to do Ciebie. Doczytaj dlaczego tak jest lub zamilcz. Nie twórz mitów.
@ sosek:
trzeba było od razu napisać, jak wskazał wyżej notlauf:
“widać, że autor nigdy…” 😉
@miwo:
Jak ktoś pisze o tym, że internet mu działał na P1 i o tym, że ma poblokowane flashe na P4, bo teraz zwalnia internet na tym Pentium4 oraz:
a) Odwołuje się do konceptu Internetu gdy mówi o stronach www.
b) Mówi o starej, praktycznie opuszczonej technologii jaką jest Flash (zastąpiony przez Javascript, HTML5 czy Adobe Air) jako o tym, co zwalnia wyświetlanie stron.
c) Oczekuje, że w 2013 roku wszystko mu będzie działać płynnie na 32-bitowym procesorze który przestano produkować w 2008 roku.
d) Na podstawie powyższych orzeka, że dzisiejsi programiści to partacze.
To naprawdę nie wiem o czym mamy rozmawiać z takim osobnikiem. I tak, widać, że autor nigdy nie zauważył, że mamy rok 2013 a nie 2006.
@Leniwiec Gniewomir:
Dla jednostek szafujących wielkim kwantyfikatorem i partaczami, imbecylami i leniwcami (to o kupujących nowe samochody) nic innego się nie należy. Pozdrawiam serdecznie.
No z tymi gwiazdkami, to ja się nie znam. Ale moim Clio przy 140km/h jak przyładowałem w rów (bo spierniczałem przed kretynem, który szedł na czoło) przodem, tyłem i przeleciałem na drugą stronę jezdni robiąc dwa salta i szorując drzwiami pasażera po asfalcie, to jestem w stanie uwierzyć, że te gwiazdki coś znaczą tym bardziej, że mi się nie stało kompletnie nic. Fakt, że w wersji kombi jest dużo przestrzeni na zgniatanie, ale jednak. Bardziej zaczadzony byłem poduszkami, co wybuchły i dymu narobiły Ale z samochodu nie zostało zbyt wiele, chyba, że mówimy o recyklingu, no, to się cały nadawał.
A ja słyszałem taki mit, jak zderzyli Maserati Edipo z Tata Nano, Wygrało Edipo…
A’propos gwiazdek NCAP. Widziałem niedawno ładne audi A7 po zaliczeniu niby niedużej czołówki, tylko pechowo nie było kontaktu na całym przodzie a na 30 cm po boku. I wspaniałe audi nie ochrniło kierowcy, element pochłaniający siłę został z boku i koło weszło sobie do środka w miejsce pedałów.
to mści się zasada czołówki na 40% powierzchni.
No co do niekontrolowanego przyspieszania to na dieslach z pompą lucasa jak się membrany boostera dodającego dodatkową dawkę paliwa “zapiekły” to czasami zdarzało się że np w korku nagle dostawał ci obrotów 😉 ale to chyba akurat nie w Toyotach.
To może niech EuroNCAP podaje dla aut jednej klasy gwiazdki ale dla innej słoneczka tudzież serduszka, wtedy nikt by nie próbował porównywac aut różnych klas. UE zależy żeby ludziom się wydawało że miejskie auto jest bezpieczne jak SUV bo mniejsza emisja, a dzieki planowanemu zużyciu straty z akcyzy na paliwo można sobie odbić na podatkach od nowych aut , części , napraw etc
@pigmailon Mam Astre F 120kkm na gazie G2 z czego połowa z wstawionym registerem zamiast silnika krokowego (czyli G1 bo tak lepiej mi chodzi) i nadal pracuje równiutko na PB i LPG. Kupiłem ją z LPG, nie działała na gazie zadowalająco, poprawiłem gaz po swojemu i jest super. Nie jest to moje pierwsze auto z lpg, ale piersze które na gazie tyle zrobiło. Robię około 50kkm rocznie. Mój ojczym ma Mitsubishi space runner 1,8 z 1993 roku, na sekwencji którą sam założył zrobił 70kkm, miał problemy z nierówną pracą na gazie, ale po poprawieniu instalacji przeszło. To że ci auta źle chodziły na gazie nie jest winą gazu, tylko majstra który ci go zakładał, może złej eksploatacji, pecha masz, albo źle dobierasz model silnika pod gaz.
a mnie zastanawia mit o automatycznej skrzyni biegów. bo przy sprzedaży auta ludzie na wieśc o tym, że jest to autamat prawie czosnkiem i wodą święconą traktują dane auto. o.O
Opis mitu o Fiacie 126p, a właściwie o jego chłodzeniu jest sam w sobie mitem. Miałem kiedyś malucha, jak go nazywano, i w czasie ostrej burzy zalało mi kable wysokiego napięcia, te od świec, ponieważ nie miałem założonych nakładek na te otwory w klapie. Wystarczyło powycierać suchą szmatą, ale póxniej założyłem nakładki na te otwory, a były takie plastikowe nakładki, które nie blokowały przepływu powietrza. Autor opisu mitu, powinien poczytać o tym temacie Naarraaa.
Akurat EGR, VNT i N75 to nic strasznego, choć VNT i EGR może trochę życia napsuć. Ale N75? Toż to psuje się rzadko i kosztuje może ze 150zł. Gorzej z DPF. Ale czy w benzynach to nic a nic się nie może zepsuć? Jednak ja też wolę benzynę, ale z innych powodów – po pierwsze można zagazować (nie każdy) i jest połowę taniej jak dieslem, po drugie za długo się taki klekot nagrzewa, po trzecie traktor to traktor, a ja lubię ciszę.
No cóż….z mego 50 letniego doświadczenia,mechanikowania i jeżdżenia wynika, że diesle zawdzięczają swe “milionowe” przebiegi, “podwójnemu” smarowaniu gładzi cylindrowej i zaworów zasysanym paliwem,
oraz porządnej konstrukcji układu korbowego. Do póki jakiś idiota nie popsuł sprawy pompowtryskiwaczami i comon…..tego. Diesel z nie wyżyłowaną turbiną, porządną pompą nie rotacyjną i nie sterowaną elektronicznie, jest super urządzeniem do przemieszczania się latami, dopóki rdza nie urwie kół. A w ogóle diesel dobry jest do TiR-ów i lokomotyw. Niech żyje benzyna w gaźnikach i dużych silnikach
po wyżej 4 litrów. Kogo nie stac na wachę niech jeździ PeKaEs-em, lub chodzi piechotą, nikt nie powiedział, że każdy….nawet półmózg ma miec auto i w dodatku nim jeździc. Kiedyś była to zabawka dla możnych tego świata i…..komu to szkodziło. Przez ostatnie 20 lat poprzesiadało się “towarzystwo” z furmanek na “taksówki” i…………6000 zabitych rocznie. Kiedyś za “wstrętnego minionego reżimu” o wydaniu prawa jazdy decydował również………psycholog, ale nieeeee, pier…….ona poprawnośc każe dawac prawko każdemu debilowi, analfabecie i takiemu z dwoma szarymi komórkami też.
Na oko 50% procent “uprawnionych” nie powinno nawet oglądac samochodu z bliska.
Czego Wam i sobie życzę w nowym 2014 roku.
“Ja zaczynam:
najglupszy mit jaki słyszałem: kod wprowadzany naciskaniem pedalu przyspieszenia. W zaleznosci o d wersji opowiesci pozwala np odpalic samochod bez kluczyka albo cos tam jeszcze. kto ma gorszy?”
To akurat prawda, tylko nie chodzi tu o odpalenie auta bez kluczyka, tylko o pominięcie immobilisera. Jest możliwe np. w Fiacie.