Fura na niedzielę: zgniły trójząb i dwie suszarki
Buon giorno!
Nie wiem czy wiecie, ale to się prawidłowo wymawia MAZERATI. Podobnie jak Lamborgini, a nie Lambordżini, Gajardo a nie Gal-lardo, Gija a nie Dzija i Fli-ąs a nie “Flułence”. Oczywiście nie o Reno Flułence będziemy dziś mówić, ale właśnie o Maserati. Jeśli już miałbym bowiem kiedyś kupić sobie włoski supersamochód, to na pewno nie Ferrari, bo to banda zarozumiałych dupków i oszustów, na pewno nie Lamborghini, bo to folcwagen, tylko właśnie Maserati. Oczywiście nie żadne nowoczesne, tylko takie stare, z lat 80. A dlaczego? To proste: one wyglądały jakby Datsun Bluebird wypił trzy butelki włoskiego wina i trochę go poskręcało, albo G-Body Oldsmobile Cutlass zjadł niestrawne spaghetti carbonara. Jestem ogromnym fanem tego, że Maserati, znane z aut supersportowych, w latach 80. produkowało kanciaste sedany, równie ciekawe co pizza bez dodatków. Niestety, nie wszyscy podzielają mój zachwyt tymi pojazdami. Ktoś postanowił porzucić takie żelazo w pewnym klubie jachtowym i poczekać aż zgnije. Idzie mu nieźle.
Cóż, podejrzewam że powód porzucenia jest tyleż prozaiczny, co dwojaki. Po pierwsze – Maserati rdzewieje tak, że człowiek nie nadąża robić remontów blacharskich, a błotniki do tego modelu nie leżą bynajmniej na każdym szrocie (lub w lesie) na trasie Warszawa-Lublin. Po drugie jest to model serii 400 (420-425-430 w zależności od pojemności) V6 Biturbo. W połowie lat 80. obecność biturbo w silniku była czymś równie szokującym, co jakby dziś włożyli pod maskę małą elektrownię jądrową (ale by się ekolodzy wkurzali). Nikt wcześniej tego nie zrobił w seryjnym samochodzie. Co więcej, wystąpiła w niewielkiej liczbie wersja V6 Biturbo na gaźniku. Liczba podciśnień, nadciśnień i innych takich w tym gaźniku jest absolutnie nie do opanowania.
Podobno jest to silnik, przy którym poddają się najtwardsi mechanicy zaprawieni w bojach z włoskimi autami. Zastosowano w nim tyle ciekawostek, że można by nimi obdzielić trzy wpisy oraz z osiemdziesiąt modeli Skody. Na ten przykład wersje gaźnikowe nie miały limitera obrotów. Kręciło się je aż przestały się napełniać lub albo aż coś pierdyknęło. Ale! Maserati wymyśliło, że jak kierowca przekroczy dany próg obrotów, to znaczy że jedzie sportowo i trzeba mu cofnąć gwarancję. Zamontowano więc “czarną skrzynkę” z czujnikiem prędkości obrotowej. Jak się przegięło – w skrzynce zamykał się obwód i wyświetlała pracownikowi ASO Maserati, że ten silnik nie jest już objęty ochroną producenta.
Silnik ten miał trzy zawory na cylinder, przy czym wałki rozrządu zaprojektowane były tak, że jedna krzywka wciskała konsekutywnie (uwielbiam to słowo) dwie dźwignie zaworowe. Miał też prototyp znanego z TDI “zaworka N75”, czyli czujnik korekcji doładowania, dbający o to, żeby nie przedobrzyć – w razie potrzeby czujnik wypuszczał cały overboost na wastegate (czyli wywalał ciśnienie w powietrze). Na dodatek silnik miał rozchylenie 90′ jak w V8 oraz niezwykle mało trwały pasek rozrządu, który wytrzymywał do 25 tys. km. Olej trzeba było sprawdzać najrzadziej co tydzień – biturbo potrafiło go wciągnąć ot tak, i już. Po dodaniu wtrysku paliwa Magneti Marelli silnik stał się mniej kapryśny, ale bardziej skomplikowany. Zbudowano w sumie 9600 sztuk Biturbo sedana serii 400.
Na amerykańskim forum właścicieli Alfy jest dział o innych samochodach, gdzie czasem piszą o Maserati. Jest tam gość, który miał trzy Biturbo. Jego wspomnienia są dwa: pierwsze to takie, że te auta bez przerwy, codziennie się psuły i za każdym razem sypało się co innego. Stale nie działało coś w elektryce. Co więcej, Maserati, jak się zepsuje, to stoi. Musi to być szokiem dla Amerykanina, bo amerykańskie auto jak się zepsuje, to jedzie dalej. Drugie wspomnienie to takie, że jak już TURBO JUST KICKED IN YO to auto było nie do opanowania i jego ojciec skasował totalnie jedno Biturbo, które postanowiło dość niespodziewanie napompować się na wyjściu z zakrętu bez zwyczajowej turbodziury wielkości leja po meteorycie. A trzecie – takie, że jak już się wszystko naprawiło i przez chwilę było dobrze, to auto okazywało się totalnie zgniłe i kwalifikowało się do natychmiastowego remontu blacharskiego.
Choć nigdy nie miałem włoskiego auta, znam tę trudną miłość jak zły szeląg: samochód pochłania stosy pieniędzy, nie ma żadnego sensu i ogólnie kocha się go i nienawidzi jednocześnie. Co za bzdurne uczucie, w końcu to tylko kawał blachy, który można porzucić i poczekać aż zgnije, zupełnie nie przejmując się tym, że to Maserati, pierwsze biturbo na świecie itp. To, że coś jest pierwsze albo wyjątkowe wcale nie znaczy, że do czegokolwiek się nadaje. Niestety, jedynym ratunkiem dla tego modelu to załatanie błotnika na nity i przekładka jakiegoś życiowego silnika, np. 2.9 V6 z Forda.
I gaz.
Zdjęcia: WojtekM
czy on ma z przodu felgę przykręconą odwrotnie? Ależ rancik.
Dla mnie masz stajla – cultsajla!!
““zaworka N75″, czyli czujnik korekcji doładowania, dbający o to, żeby nie przedobrzyć – w razie potrzeby czujnik wypuszczał cały overboost na wastegate (czyli wywalał ciśnienie w powietrze).” – poprawił bym to bo można zrozumieć że czujnik jako taki kieruje sprężone powietrze w dolocie przez wastegate w atmosfere. A dobrze wiemy że on uchyla wastegate by obnizyc cisnienie doładowania przez skierowanie spalin w wydech, omijając turbine.
Znajomy miał takie Biturbo, na przełomie 80/90 lat. Podobno jest jedyną osobą której odpadły drzwi na jednym z nowojorskich mostów.
Włoskie auta bywają proste i niekłopotliwe, jak np. FIATy 1100, przy których VW garbus to zaawansowana technika.
Dziwnie mało komentarzy jak na tak wspaniały przykład zlomnik inzyniering.
mnie sie ten model cholernie podoba a to ze jest niepokojaco tani w zakupie powoduje ze niezdrowo czesto go ogladam na jakis ebayach, mobilach i autoskautach 😛
A co tu komentować. Padlina jakich mało. Nie tknął bym tego pożyczonym kijem przez poduszkę.
the timing belt that should be replaced every 25,000 miles or every two years!!!
Co nie oznacza, konieczności zmiany co 25000km tylko co 40000km, co jest już bardziej zbliżone, do typowych wymian co 60kkm w silnikach benzynowych.
Dziwne, że nikt nie wspomniał, że ten model wystąpił w filmie “Licencja na zabijanie” z 1989, bo to właściwie jedyny sposób, w jaki może być on znany jakiejkolwiek szerszej publiczności. Sedan jest okropny (wyglądający jak poprzednik Lanosa, w filmie wyjątkowo nie pasował do meksykańskiego magnata narkotykowego), ale już coupe – całkiem przyjemna linia!
Uwielbiam to auto, oddał bym za nie nerke, a potem bym się irytował że nie jeździ i rdzewieje.
złomnik uczy:
znając trochę Italiano, oczywiście wiedziałem od dawna o tych wszystkich “gh”=”g”, “s”=”z”, etc… ale o tym, że Fluence należy czytać z francuska, to, mimo znajomości Francais, nigdy bym na to nie wpadł. czy, wobec tego będąc konsekwentnym, należy też po francusku atakować np. Twingo, Master, Lattitude? 😉
a Maserati przypomina o sobie w kwestii sedanów, bo poza Quatroporte, niedługo pokażą mniejszego sedana – Ghibli (btw, piękne mają te nazwy, no może poza “4-drzwiowy”, ale chociaż ładnie brzmi
Coś się z datą zepsuło, Złomnik cofnął się do 2 kwietnia. Pewnie dlatego mało komentarzy.
Otarłem się o takiego… blacha była ok.
Nie było w nim za to, żadnego dobrego elementu gumowego 😉
ale skoro mowimy o samochodach z lat 80, to wówczas lamborghini przeciez volkswagenem nie było
Znam ten ból, o którym jest ostatni akapit. Miałem takie Volvo 480, nomen omen też Turbo. Wolnossąca wersja, posiadana równolegle była niezawodna.
Zaprzeczenie Maserati. W dobrej cenie i ciekawym stanie:
http://moto.allegro.pl/toyota-camry-v6-le-stan-idealny-i3155547081.html
No właśnie, teraz wracają do z założenia popularniejszej produkcji z Ghibli, mają być te same biturbo 3,0 V6 i 3,8 V8 konstrukcji Ferrari, co w Quattroporte, tyle że o trochę zredukowanych maksymalnych parametrach plus Diesel 3,0 VM Motori. Do tego Levante. Ciekawe, jak im to teraz wyjdzie. Ale pewnie romantyzm lat 80. przeminął i będą to eksploatacyjnie fury podobnie do innych, tzn. nie będą się sypały bardziej niż standardowo nowe BMW czy MB.
“Choć nigdy nie miałem włoskiego auta” – SZOK! Jak ktoś, kto prowadzi motoryzacyjnego bloga nie miał włoskiego auta???!!! Ostatnie wpisy to stopniowe pogrążanie się kolegi notlaufa… ;)))
Myślałem kiedyś o tym aucie, ale na szczęście padło na Alfę… Za to na ForzaItalia są wpisy, że zdaje się któreś reflektory czy tam klamki pasują od… Żuka :). W biednym okresie Maserati kombinowało jak mogło i zdaje się połowa części ze 125p powinna pasować :).
Maserati w 4-drzwiowym sedanie, na stalakach i wysokim profilu – CHCĘ! Swap wg zaleceń Notlaufa, LPG i wio wkurbiać ludziów z Forza Italia!
notlauf nie tylko nigdy nie miał włoskiego auta, on nigdy nie miał żadnego samochodu. on nie zna się na motoryzacji, żadnym autem nigdy nie jeździł, nie ma nawet prawa jazdy a jego rzekoma praca jako dziennikarza motoryzacyjnego Tymona G. to podszywanie się.
bardzo dziwne, że ten prawdziwy Tymon (inna sprawa, że co to za imię, jakieś niepolskie na pewno!) jeszcze go nie pozwał do sondu!!!!!oneonejeden!!!
Ja myślę, że w tym kraju brak pojęcia o motoryzacji nie jest przeszkodą w otrzymaniu pracy dziennikarza motoryzacyjnego, przynajmniej w kilku tytułach :). No offence, nie mam nawet pojęcia w jakiej gazecie kolega pracuje (ale mam nadzieję, że nie w AŚ 😉 ).
Ale bym sobie zajebisty stolik zrobił z tego silnika. Dekle zaworowe z napisem Maserati… mmmmm.
Jednostkę napędową zmienilismy z ojcem na 3,5L V6,odlepiał dupę nawet przy 110km/h
Ja to sie na mazerati nie znam, ale chcialem powiedziec ze ta Camry co kol.Garwanko wrzucil to naprawde od grzyba jest co śmiga nią już z 15 lat po Jeleniej Górze i jest naprawdę ładna. Siedem tysi to można w ciemno płacić.
garwanko-ta camry zajebista ,nie daleko ,na czarnej blaszce ,jak bym miał tyle sianka brał bym bez zastanowienia
http://otomoto.pl/lincoln-town-car-ramon-rols-rr-limuzyna-slub-C28102990.html
mała cegiełka w temacie slubowozów jak była to sory;)
-mie powaliła;)
Uwielbiam Maserati w każdym wydaniu. Moje wozidło z prezentowanym łączy 3zaworowa technika i kręcenie się silnika nie zważające na czerwone pole na obrotomierzu.
Smiem jednak zaprzeczyc temu s=z, nie zawsze tak jest (zycze powodzenia zamieniajac s na z np. w slowie stasera lol), a nawet w większości przypadkow s to s. Więc wymowa maserati przez s tez jest ok
Notlauf. Masz natychmiast kupić włoskie auto. I żeby to nie było punto!
Ech, podziwiam takie auta, ale bałbym się takie coś kupić. Chyba, że bym w totka wygrał… tak z 10 milionów. Może wtedy by mnie było stać, żeby odbudować to tak, by jeździło bezawaryjnie. Bo auto tak bezsensowne, ze cudowne!
Złote myśli:
1) Maserati powinno być ulubionym autem ukraińskich nacjonalistów, bo w logo ma Tryzuba.
2) Kolega Tymon jednak otarł się o włoskie auta, jeżdżąc maluchem, czyli czysto włoską konstrukcją.
pare lat temu widywałem ten model często przy Dietla w Krakowie ale chyba z V8 robi wrażenie , super wnętrze
Zawsze mi się te wozy podobały, bo lubię kanciaste kształty. Takie maserati (nie pamiętam modelu…) przez wiele lat stało na wielopoziomowym parkingu na lotnisku Okęcie – zostałem nawet swego czasu spisany przez policję za oglądanie tej fury Pewnie już go tam nie ma, minęło sporo lat od tamtej przygody.
Aha, no coś musi być z tymi włoszczyznami, sam nigdy nie miałem, ale spośród znanych mi właścicieli, wszyscy kochali i cierpieli jednocześnie. Podobno wpadając na pomysł posiadania lancii delty integrale warto zakupić od razu 4 sztuki – żeby mieć pod ręką niezbędne części. To samo z motocyklami ducati.
A mi się taki marzy. Uwielbiam włoską myśl techniczną. Naprawdę. Miałem już auta radzieckie, polskie, niemieckie, amerykańskie, czeskie i włoskie. I właśnie te mi przypadły do gustu. Z drugiej strony, to chyba najtańszy sposób na nieźle wyposażoną furę, w niebanalnym designie i w dodatku za małe pieniądze. Chciałbym mieć takie maserati. Gdybym miał stodołę, trzymałbym w niej auta. Jak mój ojciec, który przez kilka dobrych lat miał 4 auta, a kierowcą był tylko on. Rodzinne to widać :).
Maserati – cud mniód.
Mazerati jak Mazerati ale zakończenie produkcji fur takich jak Alfa 75 trudno włochom wybaczyć.
Z tym odczytywaniem to różnie jest… spotkałem się z czymś takim jak “Maszerati”…
Jak nie włoskie, to francuskie i od zapracowanej pani, makaron gratis http://tablica.pl/oferta/peugeot-406-moj-pezocik-sprzedam-z-zalem-okazja-2-0-16-v-CID5-ID2l9BD.html#4aa6dc5f1a;r:2;s:
@łoboże
Że jak, alfa miałaby trzymać produkcję 75-ki do dzisiaj?
Ehehe dobre z tym peżocikiem od first menadżerki. Szkoda, że nie podpisała “wilgotna Justyna”.
@pr:
No sam układ transaxle z silnikiem wzdłużnie i tylnymi tarczami przy osi i mechaniczą szperą mogliby utrzymać – chociażby dlatego, że Teutoni nigdy nie mieli na tyle fantazji…
no ładnie notlauf, folcwadżena to napewno miałeś….i pewnie b5 w tidiaju
Mam taką białą kupetę na wtrysku już 5 albo 6 lat. Auto to jako nowe było drogie, kosztowało równowartość bieda wersji mercedesa S. Egz. znajdujące się Polsce są najczęściej po kilku kraksach, stąd szalejąca korozja. Auto bezwypadkowe, dobrze przechowywane ma problem z rudą taki jak każdy yt. Drewno, skóra, zamsz we wnętrzu jest wysokiej jakości, silnik pięknie brzmi. Przejechałem 30k km i zawsze o własnych siłach wróciłem do domu.
Fantastyczna skrzynia biegów jest w tym aucie,pierwszy bieg do siebie i do tyłu jak w ferrari,fajnie zestopniowana,kto miał okazję polatać ten wie
To Berlingo Multispace to nie z angielska “multispejs”, a “multispas”?
a nie. a właśnie, że z chęcią bym się uparł i to odpalił.
@Upal Wrotki, chyba podpalił, swoją drogą ciekawi mnie historia tego auta kto jest właścicielem i dlaczego porzucił taki samochód?
@slawq: Upal… może odpalić wszystko. Myślę, że parowozowi też by dał rady.
Jak zauważył typ wyżej wastegate jest po stronie gorącej i po osiągnięciu odpowiedniego ciśnienia na turbo, dalej spaliny lecą przez właśnie wastegate a nie na turbine, żeby jej nie rozkurwić, w atmosfere to wyrzuca bov, żeby nie rozkurwić kompresora, pozdro
zasadniczo wszystko co ma silnik da się ostatecznie odpalić.
@v8tatra ostrzegaj następnym razem. Można się zakrztusić, udusić itd.
U jednego z naszych klientów we Wrocławiu gnije sobie takie białe, na dawno już nieważnych niemieckich tablicach celnych. Stoi za Pontiaciem Fireberdem bez przodu.
W ogóle muszę brać ze sobą aparat do pracy, wyjdzie z tego niezły miks.
Tak jest, stara dobra kolonia z forda pod mache i nic go nie zatrzyma
Maseratti-sratti jak to w “mojej” firmie sie mówi:) Opinia o włochah sie nie zmienia – bordello bum-bum on ruoti Przekleństwo być poddostawcą dla tej mafii
Do Tii: czytając artykuł też mi się maserak skojarzył z tym Bondem ale cóż,Twój wpis był pierwszy:)
Maserati mówi się mazerati i koniec kropka. A mercedes, to “merczedes”. Oczywiście auta są rodzaju żeńskiego Pozdrawiam!
Fajna ta fura na niedzielę. Muszę kupić 3 butelki włoskiego wina i wrzucic na noc do bagażnika Bluebirda, może rano jak wstane to będzie już czekało na mnie Mazerati?
Tak z innej beczki zupełnie… Z nazwą Mazerati podobnie jak z PSL. Wtajemniczeni posłowie wymawiają ją tylko Peezel
a tak z innej beczki na jakiego maila wysyłać foty do maila bo coś dostaje wiadomość że nie dostarczono, wysyłane z o2.pl