BIERZ LAWETA, TATRA BETA
Dzień dobry,
zastanawiam się nad złamaniem swojego przyrzeczenia, że nie będę na złomniku testował nowych samochodów. Powiem bowiem szczerze, że nic mnie tak nie ciekawi, jak samochody Qoros. Konsorcjum chińsko-izraelskie. Przecież to jest wspaniały pomysł: Chińczycy robią Europejczyków w trąbę przysyłając nam swoje produkty nie zawsze oczekiwanej jakości, Żydzi to wiadomo – macki finansjery, wysysają nasze pieniądze jak pijawki i potajemnie rządzą Polską, a tak naprawdę całym światem. Jak się Żydzi (pieniądze) sprzymierzą z Chińczykami (produkcja masowa), to nie będzie mocnych. Zresztą pierwszy raz dzieje się to tak jawnie. Nikt przecież nie zagwarantuje, że nowoczesne samochody powstające w 80% z komponentów od poddostawców, nie mają w sobie elementów produkcji chińskiej opracowanych za żydowskie pieniądze. Wyobrażacie sobie Żyda-Chińczyka? Szmul-Xing-Lao. Albo Mordechaj Wu. A teraz coś z zupełnie innej beczki: Tatra Beta.
Kiedy było już wiadomo, że z aut osobowych Tatra się nie utrzyma, a model 700 wzbudził ostry wytrzeszcz nawet u najbardziej hardkorowych fanów silników z tyłu, ustalono, że produkcja skupi się jednak na pojazdach użytkowych, które zawsze Tatrze wychodziły najlepiej. W roku 1996, w zakładach Skody w Ejpovicich stworzono model Beta – początkowo było to auto elektryczne, jednak okazało się, że taki pojazd nie ma najmniejszego sensu ekonomicznego i jeśli ma wzbudzić jakiekolwiek zainteresowanie czeskich inkarnacji Cytryna i Gumiaka, to musi być uczciwie benzynowy, najlepiej z LPG. Tajemnicą pozostaje dla mnie, dlaczego nie wykorzystano po prostu silnika 1.3 z Felicii, który był na miejscu, tylko wykombinowano, że najlepszym napędem będzie silnik 1.3 z… Hyundaia Accenta. Nie wiem też czy dostawali gotowe ramy pomocnicze z silnikiem i skrzynią biegów z Korei, czy też kupowali Accenty na miejscu w salonie, wyjmowali z nich napęd, a z reszty robili np. klombik lub składzik na drewno. Laminatowy potworek przypominał na swój sposób kombivana, które jeszcze wtedy były prawie nieznane z wyjątkiem Berlingo. Stosunek masy (poniżej 1 tony) do ładowności (700 kg) był znakomity, niestety cena już trochę mniej. Koniec końców sprzedało się zaledwie 300 sztuk i produkcję zakończono w 1999 r. bez następcy. Obecnie coraz głośniej mówi się, że to prawdziwy klasyk, jaktajmer, dla kolekcjonera, konesera i Jozina z Bazin. Oczywiście polskiego kolekcjonera czeski dostawczak z 1996 r. interesuje tyle, co ewolucja zasad krykieta, jednak taki poważny kolekcjoner, który nie został odrąbany właśnie od pługa i swojej kolekcji składającej się z Mercedesów nie wypożycza na śluby, przyzna, że Tatra Beta to niezwykle ciekawe auto. Pojazd, który tak naprawdę kończy karierę Tatry poza ciężarówkami. A jest to przecież firma z niebywałą tradycją. Ja bym kupił taką Tatrę Betę po to, żeby trollować znajomych, którzy mają Tatrę 11, Tatrę 613 i Tatraplana. Zagazowaną Betą woziłbym ziemniaki, kartofle i ziemię do kwiatków i za każdym razem podkreślałbym, że wiecie, między nami, koneserami marki Tatra… A może nawet przyjechałbym nią na jakąś rundę MPPZ – w końcu każdy zdrowo myślący człowiek wie, że Tatra to zabytkowe auto i by mnie dopuścili. A z wpisywaniem rocznika to się pomyliłem. 1969? Oj, czeski błąd…
Ależ ona jest przecudownie szpetna! I nawet deskę, kierownicę i – w przypadku tej niebieskiej z drugiego linka – kołpaki ma z Accenta…
Tu są nawet dwie korzyści: laikom, którzy nie odróżniają Tatry od tetry można by było mówić, że jeździ się Betą. I byłaby to prawda.
Ta błękitna bardzo fajna, jakby dać jej alufelgi, lekko obniżyć, i do tego zdjąć pakę, to byłby fajny lajfstajlowy pikap
Deche też zapodali z Akcetna. Swoją drogą ten silniczek jest całkiem dobrą konstrukcją (oszczędny i dynamiczny), poza uszczelniaczami zaworowymi które puszczają olej.
No proszę, nie jestem bynajmniej z tych mówiących że złomnik ma pisać tylko o autach ale jednak te wpisy o autach zawsze oceniam najlepiej. Myślałem ze o autach wiem już wszystko a ty nagle dwa dni pod rząd dowiaduje się o czeskich autach o których nie miałem pojęcia. I to wszystko mieszkając 10 km od granicy miłośników harnolkow ze smaźenym syrem to drugie to oczywiście skoda 1.100 ohc. Czekamy na jeszcze!
Złomnik bawi i uczy… Nie znałem tego modelu. Jest tak bardzo pokraczny i bez sensu, że aż cudowny.
Gdybym to coś spotkał na ulicy to bym obstawiał, że to jakiś prototyp Favorit pick-up albo dzieło czeskiego Cytryna i Gumiaka.
wkomponowanie przednich i tylnych świateł w karoserię to naprawdę złoty medal gminnych mistrzostw w lepieniu w Koprivnicach
zaciekawiło mnie, że w leadzie ogłoszenia nie ma po czesku nic o “jedynym takim”, “Kultowym”, “dla konesera”, etc…
a co do Żydów w Chinach, to byli i są tam od kilkunastu wieków. o tu najprostsze i najkrótsze źródło:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Historia_%C5%BByd%C3%B3w_w_Chinach
Będąc wiele lat temu w FSO na wycieczce, widziałem taką na czerwonych blachach, testowaną do otrzymania homologacji. Na żywo wyglądała gorzej.
@grnb, mieszkasz 10km od granicy i nie wiesz, że fryty to hranolky – wstyd, oj wstyd;)
Patrząc jednym okiem na zdjęcie w miniaturce na głównej stronie myślałem, że złomnik będzie się nabijał z beskida.
no racja hranolky oczywiście! a tego modelu nie widziałem nawet w muzeum tatry
BESKID BYŁ WSPANIAŁY
Nie no, nie był zły. Dalekie echo modnych wtedy na Zachodzie konceptów Citroena i Forda.
Qoros ma genialnie rozwiązane otwieranie bagażnika: http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=9YFgyjDtjcA
I przy okazji, chwalę się: http://img.photobucket.com/albums/v472/Sokochlap/prestiz_zpsa69db551.jpg
Chętnie przygarnę tą brązową Skodę Rapid stojącą obok tej pokracznej kreatury na lawecie 😀
fajne ustrojstwo 😉 szkoda ze nie ma Skodowego silnika.. zupelnie bez sensu.. pewnie mieli transport hyundai z przewroconej autolawety i odkupili po cenie zlomu 😉
tylko ciekawe jaki jest przelicznik Koruna Ceska – zloty i jak daleko jest ten “Most” na ktorym ona stoi 😉
kurde, nie znałem tego. wyglada doskonale, ale chyba oni rzeczywiście kupowali Akcenty i wyrzucali karoserię patrząc na elementy wyposażenia tych dwoch egzamplarzy. Tak na marginesie, to Mordechaj Wu mnie zabił na dziś, sto punktów! 😀
kurde, niedawno szukałem małego dostawczaka i nie było nic ciekawego. kupiłem więc w124 kombi.
Przelicznik ustalić łatwo – jest praktycznie dostępne na każdym popularnym portalu internetowym…. jak na razie cena jest niższa niż np wybranych modeli samochodów w skali 1:18 w Praskich sklepach modelarskich…. stanowi też rówowartość trzech niezłych obiadów dwuosobowych w lepszej knajpie w stolicy Czech.
W Polsce jedyny taki oscylował by w granicach 50 tys. pln
Nie na temat, aczkolwiek nasz (nie)rząd szybciej niż myślałem zacznie pobór opłat viaBoxem od osobówek. Na pierwszy ogień ma pójść m.in. miejski odcinek A4 Gliwice-Katowice. Wspaniała decyzja, niech wszyscy kierowcy jeżdżą przez miasto, jeśli nie chcą płacić…
tutaj link do tego, co napisałem powyżej:
http://logistyka.pb.pl/3045739,61130,wszyscy-kierowcy-zaplaca-e-myto
Niebieska ma wlew paliwa odznaczający się od reszty, coby Citrinek s Goumiakou mogli go na tankszteli po paru Radegastach odnaleźć. Oto troska o klienta!
Skvěléj veterán-vůz!
Niektóre do dziś robią robotę.
Tak jak ta w linku poniżej, choć zdaje się że
przy okazji czyha i kombinuje, jak by tu
“wyssać” silnik z Accenta nowszej generacji, czającego
się za płotem…
http://img3.uploadhouse.com/fileuploads/17456/174568488247e55aff4f05e4cee894a8d402b2e8.jpg
@notlauf: Oczywiście, że popieram złamanie tego głupiego przyrzeczenia!
(Choć akurat kuros mało ciekawy – zwyczajne auto, za zwyczajną cenę, żadna sztuka. To już te DFSK w Alejach byś lepiej pomacał…).
:grnb
A syr je wyprażany a nie smażeny… Ale i tak fajna furka
@notlauf “DFSK”
Tzn. na wypożyczenie do oficjalnego testu?
(Zwykłe jazdy próbne są – były? – przecież od ręki, a macantów też nie wyganiali).
Tylko nie beskid. Mam naprawdę dosyć rozpływania się o tym, jakież to cudne prototypy powstawały w genialnych umysłach polskich konstruktorów i tylko wroga (niezdefiniowana dotąd) siła kazała je uśmiercać bez wyraźnego powodu. Bo przecież nie mogło chodzić o brak kasy na masową produkcję wydumek. Chodziło wyłącznie o to, żeby zgniłemu zachodowi pokazać jakiż to gówniany system u nas panował, prawda?
500 zlotych jak na razie za ten pojazd wylicytowano. Ciekawe jaka bedzie kwota koncowa?
Najdrozszy jest Kąkol
http://auto.aukro.cz/replika-nestor-majestic-z-let-20-tych-i3089852150.html
zdravim Tomek
i viceversalka: “obiecując pojazdu z perspektywy weterana w przyszłości”
Dwie ciekawe oferty również z Czech:
http://auto.aukro.cz/renault-11-encore-1-8l-5-dveri-americka-verze-i3103464766.html
Cud miód i orzeszki! Układ jezdny od accenta, deska także, Lustra i klamki od Favority, kierunki przednie od Skody 120. Wygląda jak chory sen garażowego konstruktora, a produkowany był przez firmę z tradycjami!!!
-Jeżdżę Betą..
-E36?
-Niee…
-Ahaaaa, Lancią.. Coupe czy może Montecarlo?
-Kurfa Tatrą!!!
Widzę ,że są tu osoby z okolic Cieszyna ? A co do Czechów to jeżdżąc po okolicznych wioskach Czeskiego Cieszyna/Trzyńca prawie na każdym podwórku stoi jakiś grat, u nich wystarczy odkręcić blachy i zdać je wraz z dokumentami na najbliższą komendę policji i można sobie z samochodu zrobić kurnik czy co tam kto chce (Opowiadał mi to ten dziadek-czech od zielonego żigulika z niewiadowką była na złomniku)…
Jonasz, można powiedzieć, że Czechy to niebezpieczny kraj… Ale jaki piękny!
dzisiaj w miejscowości Strumień natknąłem się na zapuszczony auto-komis, w którym gniły sobie różne popularne wynalazki typu nysa, 125p, 126p, beczka, etc – większość na czarnych blachach, ale też wspomniana tatra w modelu (chyba) 603. Piękny widok…
W Chinach jest ich spora grupa.W Japonii też jest jakaś diaspora.
@bandit,rozynant -> to nie komis a “zaplecze” pewnego warsztatu mieszczącego się po przeciwnej stronie ulicy. 😉
A reportaż stamtąd już na złomniku był.
@m_niebieski, syr je wyprażeny, ale v Slovensku. V Czesku syr je smażeny
OMFG – widuję toto niemalże codziennie w Ostravě… ilekrość to mijam, to kombinuję, co to jest i z ilu aut było poskładane 😀
Swoją drogą – jakbym miał szukać zadbanej Favoritki do zagazowania i ujeżdżania do roboty, to tylko w Czechach. Przeglądy techniczne co dwa lata ale tak drobiazgowe, że nasze polskie przeglądy mają na noc (fakt – tu też da się dać w łapę, ale jest to trudniejsze). Mechanicy są leniwi i części wymieniają na nowe, nie bawiąc się w druciarstwo (w magazynach leżą tony nowych części do starych Škodovek – łezka w oku się zakręciła na widok zapakowanych w folię reflektorów czy innych części)…
😉