zlomnik.pl

Home |

Smutny felieton o Śródmieściu Warszawy

Published by on February 02, 2013

Do tego wpisu sprowokowała mnie obecna dyskusja o przyszłym kształcie ulicy Świętokrzyskiej. Wpis będzie o Warszawie, więc niewarszawiacy pewnie go pominą, ale będzie też o samochodach.

Pochodzę ze Śródmieścia Warszawy. Tam się urodziłem i wychowałem, tam chodziłem do szkoły, bawiłem się biegając między czarnymi Wołgami przy Ministerstwie Rolnictwa, gapiłem się na kolejki w Składnicy Harcerskiej i zaglądałem do opuszczonej fontanny przy rogu Hożej i Marszałkowskiej. Pamiętam jak na Sadowej stał Fiat 2300 oraz jeszcze parę innych rzeczy. Spędziłem w Śródmieściu prawie 20 lat, bo nie tylko chodziłem tam do szkoły, ale też i studiowałem na UW na wydziale produkcji bezrobotnych przemądrzalców. Jednak do Śródmieścia nie jeżdżę już od wielu lat, bo… – no właśnie.

Tu się kiedyś mieszkało, dawno temu

Jak byłem mały, to centrum po prostu tętniło życiem. Było tam mega tłoczno, żeby przejść przez jezdnię na Wspólnej przy Marszałkowskiej, stało się w drugim rzędzie ludzi. Wszędzie było pełno sklepów z najróżniejszymi rzeczami, od pirackich kaset magnetofonowych przez suknie ślubne a kończąc na zwykłych spożywczakach. Co więcej, każdy handlował wszędzie czym się da. Na ulicach stały stragany z czymkolwiek, plac Konstytucji zastawiony był budami w których można było kupić chińskie żarcie albo wzmacniacz do gitary. Obecnie, kiedy już pojawię się w centrum to widzę: bank, kebaba albo lumpeks, albo po prostu pustostan. I nie widzę żadnych ludzi na ulicach oprócz emerytów, którzy mieszkają tam od kilkudziesięciu lat i nie bardzo mają się dokąd przenieść. Co więcej, mam wielu znajomych z czasów szkolnych. Oni wszyscy co do jednego wynieśli się ze Śródmieścia. A nie, przepraszam Cię Antoni. Ale z Antonim akurat nie znamy się ze szkoły.

Warszawa jest miastem ze swej natury zaprojektowanym dla samochodów. Jako miasto wzniesione od nowa po wojnie, ma charakter niezwykle rozległy, z ogromną siecią bardzo szerokich ulic, z wielkimi przestrzeniami. Rozległość terytorialna Warszawy jest niezwykła w skali krajów europejskich. W szczególności takich jak Hiszpania czy Francja, ale nawet miasta niemieckie są gęściej zabudowane, znów z wyjątkiem tych, które po wojnie trzeba było budować od nowa. W latach gdy powstawały projekty odbudowy Warszawy, automobiliści byli królami i dla nich projektowano miasto. Nikt bowiem nie podejrzewał, że samochody prywatne staną się tak powszechne, że zatkają Warszawę całkowicie. Wybudowano trzypasmowe arterie w centrum, wytyczono nawet (o zgrozo) parkingi, a nawet (o zgrozo zgrozo) zbudowano wielopoziomowy parking (AAA!) na ulicy Parkingowej (!!!!!!!). Potem polityka miejska wykonała zwrot o 180 stopni i samochody postanowiono wyrugować.

Wielki parking w centrum miasta. Horror!

To naturalne że w centrum nie zmieszczą się wszyscy. Również trudno spodziewać się, żeby można było zapewnić miejsce postojowe dla każdego pracownika, który przyjeżdża do Śródmieścia do pracy. Jeśli pan Waldek jest urzędnikiem na Poczcie Głównej, to nie musi przyjeżdżać do pracy swoim Suburbanem, bo nie będzie miał gdzie go zaparkować. To raczej oczywista rzecz. Z drugiej strony trudno spodziewać się, że ktoś, kto musi chodzić do pracy w garniturze a rano odwieźć dziecko do przedszkola, wykona tę trasę na rowerze, zwłaszcza w styczniu. W równej mierze można byłoby się spodziewać, że niepełnosprawny na wózku na widok schodów wstanie, złoży wózek, wniesie go po schodach, a następnie rozłoży wózek i pokółkuje dalej. Taki dany człowiek musi skorzystać z samochodu, który potem powinien zostawić na parkingu Park & Ride (jeśli będzie miejsce) i pojechać dalej komunikacją miejską (jeśli uda mu się wepchnąć). Oczywiście zachęceniu do korzystania z takich rozwiązań ma służyć wzrost cen biletów ZTM o 50% w ciągu 2 lat. W tej chwili bilety są tak drogie, że jeździć samochodem, zwłaszcza małym, jest O WIELE taniej, a to przecież nie koniec podwyżek pazernego bufetu. Zatem podsumowując ten akapit: porządkowanie przestrzeni dla samochodów w centrum ma sens, ale żadnym sposobem nie przekształci się ogromnej, rozległej i zaprojektowanej dla samochodów Warszawy w Kopenhagę, tak jak zmiana oprawki okularów nie poprawi wzroku.

Tu stał wspomniany Fiat 2300, zniknął w 1988 r., może trochę później

Wywalanie miejsc parkingowych ma jednak swoje dalsze, o wiele głębsze konsekwencje. Jeżeli mieszkam w centrum i potrzebuję samochodu, to raczej zdaję sobie sprawę, że za jego parkowanie będę musiał coś tam płacić. Nie chodzi tu o 30-złotowy roczny abonament, tylko o moje, zarezerwowane miejsce na parkingu. Jeśli to dobro jest niedostępne – w naturalny sposób spróbuję się przenieść. Sprzedam mieszkanie i poszukam innego, gdzie indziej, z miejscem parkingowym, może nawet w garażu podziemnym. O, więcej osób tak zrobiło? Zapytajcie ludzi zainteresowanych zakupem mieszkania, jakie dzielnice budzą ich pożądanie. Śródmieście jest gdzieś na szarym końcu. Mokotów, Ursynów, nawet prawa strona Wisły są bardziej interesujące niż Śródmieście. Wyeliminowaliśmy więc mieszkańców z pieniędzmi – zostali nam ci biedni, oni nie mają samochodów, ani kasy, więc nie utrzymają okolicznych biznesów. A spodziewanie się, że mieszkańcy prędzej pozbędą się samochodów niż zmienią mieszkanie, jest naiwne, bo niby z jakiej racji mieliby nagle obniżyć swój standard życia tylko dlatego, że polityka władz miasta jest skierowana przeciwko nim.

Ludzi niewiele, za to reklamy duże

Pojawienie się wielkich galerii handlowych i pozwolenie na ich zupełnie nieskrępowane mnożenie się spowodowało zupełną zmianę w postrzeganiu tkanki miejskiej, czego włodarze stolicy totalnie nie zauważyli. Nie wiem jak to jest możliwe, skoro są to teoretycznie ludzie mądrzejsi ode mnie, bo w końcu nami rządzą, jakby nie było. 20 lat temu, jeśli chciało się kupić eleganckie ubranie – jechało się do Śródmieścia. Teraz – do galerii. Po płyty i kasety – kiedyś do centrum, a obecnie – do iTunes Store. Do kina – kiedyś do centrum, teraz do malla. Do restauracji – kiedyś do centrum, dziś najlepsze restauracje są z daleka od centrum, np. moja ulubiona amerykańska jest gdzieś na dalekich Szczęśliwicach, ulubioną pizzerię mam przy pl. Wilsona, a ulubioną chińską na pl. Inwalidów. Jedyny powód żeby pojechać do centrum, to żeby wieczorami powłóczyć się po knajpach, ale i to zamiera, bo bilety na ZTM drogie, a piwo po 15 zł z nalewaka to średni pomysł na wieczór, zwłaszcza że między jedną knajpą a drugą można jeszcze dostać po ryju. Poza tym niewiele osób ma na to czas, a przeciętny warszawiak to nie młody, aktywny z pieniędzmi i z mnóstwem czasu, tylko zabiegany kredyciarz drżący o utratę pracy i o zdrowie dzieci. On nawet może mieć pieniądze i być skłonny je wydać, ale do wydawania pieniędzy musi mieć zapewniony komfort. Komfort ten zapewnia galeria handlowa. Jedziemy sobie samochodem. Wjeżdżamy, parkujemy. Ruchome schody wiozą nas na górę. Wszystkie sklepy są w jednym miejscu, a potem można jeszcze zjeść. Ciepło, nie pada, nie ma hałasu, nie trzeba daleko chodzić ani płacić za bilety żeby dojechać z jednego sklepu do drugiego. Miasto w miniaturce, tylko lepsze. Nic dziwnego, że dla mieszkańców różnych dzielnic, zwłaszcza młodych, słowo “centrum” oznacza tylko centrum handlowe. W ten sposób Śródmieście zostało pożarte i zniszczone przez malle, a likwidowanie miejsc parkingowych tylko przyspiesza ten proces. Nikt nie kombinuje tak: pojechałbym do centrum, ale samochodem się nie da, bo nie zaparkuję, to pojadę komunikacją miejską. Ludzie kombinują tak: nie mogę zaparkować w centrum, więc spróbuję tę sprawę załatwić gdzie indziej, tam gdzie da się zaparkować, a do centrum nie pojadę wcale. Kwestia opłat za parkowanie jest tu drugorzędna. To tak jak z ZOO na Pradze: ja bym tam pojechał i zapłacił za parking ile sobie zażyczą, nawet 10 zł, ale NIECH ON TAM JEST. Nie ma? Nie jadę.

Czasem mam wrażenie, że dla miejskich planistów samochód jest samodzielnie istniejącym, blaszanym potworem, który kręci się po mieście i patrzy, gdzie by tu zająć jeszcze trochę miejsca. Nie jadą w nim ludzie, którzy są skłonni podzielić się swoimi dochodami, żeby pomysły planistów miejskich nie umierały śmiercią naturalną. Co więcej, regularnie i w każdej publikacji przeciwstawia się kierowców (najczęściej zwanych “blachosmrodziarzami”) “normalnym” ludziom, którzy nie są kierowcami i samochodu nie mają, tak jakby kierowca był stałą, integralną częścią samochodu i jego jedynym zadaniem było niszczenie przestrzeni miejskiej. Tak jakby kierowca po wyjściu z samochodu nie wydawał swoich pieniędzy na nic innego niż benzyna, olej, rozrząd i opony, a następnie szybko wsiadał i ruszał z piskiem, szukając miejsca gdzie mógłby wygenerować trochę korka, albo potrącić pieszego na przejściu. Miałem kiedyś znajomego, który postulował, żeby miejsca parkingowe (także poza centrum) usuwać tak o, po prostu, żeby nie było samochodów. Moje tłumaczenia, że ludzie będą wtedy zastawiali jezdnię i trawniki, nie trafiały – “wtedy po prostu nie będą parkować” – twierdził ów osobnik. A gdyby ludziom zamurować kuchnie, to nie będą gotować. A gdyby zamknąć szpitale, to przestaną chorować, po prostu poumierają w domu. PROSTE.

Prestiżowe lokale na Chmielnej. Tylko panowie od pilnowania biznesu zmienili Jeepa na Q7.

Betonowy deptak z superdrogimi sklepami, do którego ludzie jeżdżący samochodami nie mają jak dojechać okazał się kiepskim pomysłem. Pasaż Wiecha nie żyje. Chmielna to trup. Traffic umiera. Oczywiście w tym momencie zwolennicy dalszego wywalania samochodów z centrum mają prostą ripostę: a Krakowskie Przedmieście? Zobaczcie! Wywaliliśmy samochody i żyje dalej! Tak, moje malutkie lewaczki – bo tam jest Uniwersytet Warszawski, a na Starówce są turyści. Gdyby go/ich nie było, to byłaby ulica mniej ruchliwa niż np. Mlądzka. Bez obliczeń powiem, że studenci generują 90% ruchu w tej okolicy. Ale studenci ewentualnie są w stanie utrzymać bar mleczny, księgarnię i punkt ksero, a turyści – restaurację z kaczką i sklep z pamiątkami.

Tłumy na zrewitalizowanym pasażu Wiecha

W centrum pozostał więc ruch tranzytowy (co najwyżej bułka, bilet, guma do żucia i szlugi), studenci (nie mają kasy) i emeryci (nie mają kasy) oraz ewentualnie pracownicy tamtejszych biur, którzy w godzinach pracy zainteresowani są co najwyżej kebabem. Nie ma już nawet sklepów spożywczych. I w tym wszystkim triumfalnie ogłasza się, jaka piękna i wspaniała będzie ulica Świętokrzyska po rewitalizacji. Jaka piękna, szeroka, świetlista i… pusta. Bo pustość jest stanem pożądanym dla miasta. Pusto, przestronnie, wielkie skwery, śpiewają ptaszki, nie ma samochodów i nie ma ludzi, ewentualnie chyba że na rowerach. Jak w Pyongyang. Brakuje tylko portretów wiecznego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Pustość sprawia, że miasto jest prestiżowe i pięknie wygląda zza przyciemnianych okien limuzyny, którą HGW jest wożona do pracy po buspasie. Pani prezydent chce przecież patrzeć na coś ładnego, a nie stać w korku i gapić się na tłoczących się jak mrówki ludzi. Jak centrum żyło, to tak naprawdę było dość ohydne, ale jakież emocjonujące było przeciskanie się między straganami ze sznurowadłami a zaparkowanymi wszędzie samochodami, żeby stanąć w kolejce po chińską zupkę. No ale to nie wyglądało, więc buduje się nowe i piękne centrum, z mnóstwem pustej i zasłupkowanej przestrzeni, oczywiście bez samochodów. A że samochodami jeżdżą ludzie, więc i dla ludzi miejsca nie przewidziano. No ale HGW będzie mogła ponapawać się, jak miasto zostało zrewitalizowane. Jedzie sobie limuzyną i patrzy i myśli sobie “kuhcze, bez tych pahkingów Wahszawa wygląda supeh”.

Nie mam pomysłu jak pogodzić sprzeczne interesy “za dużo samochodów w mieście” i “chcę parkować wszędzie za darmo pod samymi drzwiami”. To oczywiście niemożliwe. Ale gdyby ktoś mnie pytał, to uważam, że trzeba było nie dopuścić do budowy takiej liczby galerii handlowych wszędzie, albo nawalać je w Centrum. Jedną na miejscu po pawilonach na Świętokrzyskiej. Drugą na placu Defilad. Trzecią na tyłach pasażu Wiecha, gdzie stoją jakieś ohydne rudery. A wszystkie z zajebistymi podziemnymi parkingami, bezpłatnymi dla tych którzy dokonują tam zakupów. Fajnie, są Złote Tarasy, jest Galeria Centrum i to (pomijając ohydę ZT) jakiś jedyny pozytywny punkt.

Tak naprawdę to nie samochody są problemem, tylko ludzie. Bez ludzi wszystko wygląda ładniej, nikt nie śmieci, nie wydziera się, nie przepycha, nie cuchnie. Miasto bez ludzi to przyszłość.

Niech Wam rdza świeci.




Comments
Quasimodo Said:

Tak samo Łódź zarżnęła ul. Piotrkowską. A teraz ją jeszcze dobije kolejnym remontem. Będzie jeszcze węższa jezdnia i jeszcze szersze chodniki. A wjazd od dawna jest tylko dla mieszkańców. A sklepy padają albo uciekają. Jak jeden z moich znajomych powiedział. Słuchaj stary ja to muszę sp*lić z tej Pietryny. Tu nawet gdybym miał czynsz z metra po złotówce to nie wyżyję bo klientów jak na lekarstwo. Wczoraj zajrzało ze 20 osób. Kupiły coś 3 w sumie na 180 zł.


pr Said:

Bardzo dobra i trafna analiza, warto dodac, ze procz zamykania ulic wymyslono jeszcze jedna szykane – ulice jednokierunkowe. Krolem jest w tym bezwglednie Lodz, gdzie bez dobrze rozeznanej siatki ulic srodmiescia (a jest ono naprawdę duze) jest się bez szans. W warszawskim srodmiesciu z kolei nackali jakichs nakazowow skretu, 2 tygodnie temu probowalem dojechac do Radissona na Grzybowskiej i przejechanie 2 km zajelo mi 20 minut. Super.


Tomash Said:

“moje malutkie lewaczki”
taa, zwłaszcza że hgw jest przecież prawicowa i konserwatywna do bólu. ale łatwiej potłuc w niemających żadnej władzy w mieście “lewaków”.


rzuraf Said:

Jak wrócę do domu to skomemtuję, jestem za a awet przeciw temu co się dzieje z naszym miastem, akurat kończę studia powiedzmy urbanistyczne to sie moge wypowiedziec. Ale z domu, bo ze telefona sie kiepsko pisze… :(


Marek Said:

“Prawicowość i konserwatywność” w sferze ideologicznej w przypadku HGW, PO, PiS łaczy sie swietne z lewackim, socjalistycznym podejsciem go gospodarki..


RoBuR Said:

dołączam swój głos w dyskusji jako wieloletni mieszkaniec punktowca na chmielnej obok rotundy na ścianie wschodniej
artykuł jest rewelacyjny i uważam że złomnik powinien go zgłosić na szerszym forum np. stowarzyszenia siskom i w mediach warszawskich jak dobry głos w dyskusji o kretyńskiej polityce przestrzennej centrum wwy.
Na całą sytuację składa się jak zwykle wiele problemów. Warszawa jest jedynym miastem w Europie gdzie w centrum miasta mieszkają w większości emeryci, jest też jednym z niewielu miast gdzie w ogóle w ścisłym centrum dominują budynki mieszkalne, a już na pewno jest jedynym miastem tej wielkości w Europie z takimi szerokimi drogami w centrum, wolnymi przestrzeniami, skwerami itp.
Rewitalizacja ściany wschodniej planowana była już na początku lat 90 tych, wtedy to zdecydowano że rozpisany zostanie konkurs na zmianę wizerunku tej części miasta, która została zrujnowana przez tzw. “gitowców” i kloszardów w 2 połowie lat 80tych.
W rewelacyjnym na jak na czasy PRL przewodniku warszawskim Chmielewskiego z 86 r czytamy o ścianie wschodniej “zamierzeniem projektanta było przeznaczenie tego osiedla dla osób samotnych, młodych, bezdzietnych małżeństw” hehehe zabrakło mi tylko ostatnio popularnych związków partnerskich. Ale najlepsze jest dalej:
“Trwa odwieczna, ale bardziej nasilona niż gdzie indziej wojna między właścicielami psów a obrońcami rachitycznej zielenia na klombach. Poza tym ściana wschodnia przyciąga jak magnes grupy tzw. marginesu społecznego. Gromadząsię tu gitowcy, okupują kawiarnie i ławki narkomani, krążą gromady Cyganek. Wszystko to umila życie mieszkańcom. Jedyne więc co ich może pocieszyć, to fakt że mieszkają w samym centrum warszawy. Niektórym to podobno wystarcza”
Cyganek i gitowców już nie ma, ale pozostali narkomani i kloszardzi. Z tą różnicą że nie ma też już kawiarni i klimatu z lat 70 który tam był. Teraz jest to tylko miejsce które trzeba pokonać w drodze do metra i pracy, lepiej posiedzieć w Złotym szicie.

Jak się okazało rewitalizacja wykonana za grubą kasę kilkanaście lat później polegała na likwidacji wszystkich punktów usługowych (zostały sklepy obuwnicze, optyk i pare innych nikomu niepotrzebnych usług), położeniu wszędzie płyt i badziewnego podświetlenia, efekt jest taki że teraz kloszardzi i potomkowie gitowców rzygają prosto na piękne granity i drewniane ławeczki a rzygi lśnią w podświetlanej aurze na tle domów centrum. Piękny jest widok panów czyszczących to co rano. Gorzej mieli chyba tylko ci co czyscili syf po obrońcach krzyża.
Jak zwykle w Polsce zapomniano że rewitalizacja nie polega na wymianie posadzek tylko na rewitalizacji sfery ludzkiej – w myśl zasady rewitalizujmy ludzi nie kamienie.
Czekamy na płatny wjazd do centrum, PO czeka już na to jak będzie cała obwodnica zrobiona.
Przez grabieżczą politykę HGW i planowany jeszcze wzrost opłat za parkowanie wiele ludzi zmuszonych będzie to podróżowania skandalicznie drogą komunikacją. W związku z tą podwyżką efekt jest taki że wiele ludzi przesiadło się znów do samochodów i rozjeżdzają centrum. Jak wejdą podwyżki parkomentrów zapowiadane o 80% to będą jeżdzić rowerami.
Mnie ta sytuacja i rozbójnicze ceny ZTM zmusiły do przemeldowania się do starego mieszkania na chmielnej, wyrobienia ID w urzędzie i teraz mogę za darmo parkować przy pasażu wiecha, zajmując miejsce złomem w prestizowej części miasta. Straż miejska nie może nic zrobić na widok obfitych wycieków oleju na piękne granity pod klombem przy Atlanticu. Ale widać tego chcieli.


Stefek Said:

Dla mnie dodatkowo największą bzdurą jest otwieranie np. na grójeckiej całej gamy banków i restauracji. A buleczki na sniadanie nie ma gdzie kupic. Za to kredycik na mieszkanie – jak najbardziej. I jak idziesz kolo tych wszystkich oddziałów banków widzisz, że tam nikogo nie ma, tylko obsluga się patrzy na siebie.


Cyberchild Said:

Mnie najbardziej wkurza porównywanie warszawy do miast takich jak Wiedeń, czy Kopenhaga, gdzie są rozległe deptaki, mnóstwo rowerów i ogólnie sielanka. Nasi włodarze oglądają to na street view i chcą mieć to samo żeby zadowolić eko-rowero-faszystów. Jednak na street view nie widać wszystkiego. A konkretnie dwóch istotnych rzeczy. Każde z tych metropolii ma szerokie obwodnice dookoła i tranzyt nie musi się przedzierać przez miasto. A tranzyt to nie tylko TIRy. To miliony ludzi którzy za żadne skarby nie chcieli by się pchać do wawy gdyby nie musieli. Kolejną kwestią są parkingi. Naiwni idioci, którzy wiedzę czerpią ze zdjęć uważają że zapewne mieszkańcy w/w miast solidarnie zezłomowali swoje samochody, i wszędzie jeżdżą rowerami, załatwiają swoje sprawunki w ultra drogich sklepikach przy pełnych rowerów deptakach. Nic podobnego. To czego nie widać na zdjęciach, to fakt że pod każdym placykiem i szerszym deptakiem są parkingi podziemne, a na powierzchni są tylko śladowe miejsca głownie dla niepełnosprawnych i autek elektrycznych. Może należało by tą bandę ciemniaków – ale decyzyjnych ciemniaków wysłać tam, żeby zobaczyli to na własne oczy, a dopiero potem zrywać asfalt i brukować Warszawę?


heliogabal Said:

W Łodzi jest tak samo, tylko gorzej. Dlatego teraz mieszkam w Bełchatowie.


Agent Orange Said:

Wali populizmem na kilometr. Oczywiste jest to, że nie ma miejsca na samochody w centrum – ale nie to jest przyczyną, że wszystko zamiera. Wracając do samochodów: tych jest za dużo w centrum, które się przytyka i nawet komunikacja miejska jest nieudolna. Należy ograniczyć wjazd prywatnych samochodów do centrum dowalając opłaty. Jak pan z poczty chce wjechać i zaparkować to niech ekstra zapłaci bo jego wóz to ból w dupie setek ludzi w autobusach.


PePe Said:

dobrze powiedziane, chociaż w Londynie i wjazd do centrum płatny i komunikacja publiczna droga jak cholera a jakoś centrum żyje niesamowicie – także nie tylko w tym problem


Rzluf Said:

Pamiętam lata 90-te i parkowanie wszędzie. Głównym skutkiem całkowitego zastawienia chodników było łażenie po jezdni. Poza tym sam teraz nie raz i nie dwa bywam w Pasażu Wiecha czy na Chmielnej i jakoś w weekendy wieczorem nie widziałem tam takich pustek. Kiedy te fotki były robione? W poniedziałek rano? Większość plebsu (czyli tych co nie przyjeżdżają samochodem) dociera tam sowieckim (z rodowodu) metrem i raczej w tym kierunku proponował bym iść, a nie “całe miasto dla automobili”, bo nie ma na to miejsca (chyba, że 100 kondygnacyjne parkingi, no ale czy nie taniej wyjdzie jednak metro?) A jakoś ponowne zastawienie każdego trawnika czy chodnika nie wydaje mi się dobrym pomysłem.

Ceny biletów to oprócz przeżerania góry kasy przez urzędników i niegospodarności to w pierwszym rzędzie również koszta Euro 2012. Bo u nas tak zawsze “postaw się, a zastaw” się. Sam to dotkliwie odczuwam i również uważam, że zupełnie nie tędy droga, ale nie mogę również zgodzić się z twierdzeniem samochody do Centrum. Dla mnie efekt jest taki, że albo wszędzie chodzę na piechotę (bo jest szybciej), jednak niestety nie wszędzie się da, albo stoję w korkach w zbiorkomie co jest już zupełnie idiotyczne, bo najczęściej dosłownie stoję na nogach, albo stoję na przystankach i czekam na autobus, który stoi w korkach…

Podsumowując dla mnie najlepszym wyjściem jest tani i dobry zbiorkom (czyli coś przeciwnego do tego co jest teraz), a nie wpuszczenie wszystkich samochodów do Centrum. Ja rozumiem, że dla niektórych przejście dwóch przecznic w garniturze to już oznaka upadku cywilizacji, ale czasem warto spojrzeć co dzieje się poza maską naszego umiłowanego samochodu.


interflug Said:

“W tej chwili bilety są tak drogie, że jeździć samochodem, zwłaszcza małym, jest O WIELE taniej”… no pewnie bilet kwartalny normalny na pierwszą strefę(od Jeziorek do Wólki i od Opaczy po Wesołą-na pociąg, autobus, tramwaj i metro) kosztuje 250zł… kupisz za to ok. 46l benzyny(przy cenie ok.5,40), co daje 15,4l na miesiąc, samochód musi spalić te swoje 5-6l po mieście chyba, że mowa o jakichś ekstremach – enyłej daje to mniej więcej 300km do przejechania przez miesiąc. Czy to dużo? Jeśli mieszkasz na Filtrach i dojeżdżasz do roboty 22razy w miesiącu dajmy na to na Widok – to wspaniale, będzie taniej, jeśli już na takiej Saskiej Kępie to zaczyna się robić na styk, a zakładam, że jest to jedyny pokonywany dystans w miesiącu-żadnych malli i przedszkoli… słowem bzdura.
Żeby nie było, jeżdżę codziennie te kilkanaście kilometrów samochodem, raczej nie miejskim i dobrze mi z tym, również denerwuje mnie brak miejsc i koncepcje zielonego mazowsza, ale nie staram się być świętoszkiem i zaklinać rzeczywistości, że samochodem jest dla mnie taniej niż autobusami – nie jest, na pewno nie w większości przypadków. Przypomina to wywód jakiegoś pacana z superekspresu, który chciał udowodnić, że z Centralnego na Trzech Krzyży bodaj taniej jest dojechać taksówką niż komunikacją


Agent Orange Said:

Dziwi mnie natomiast brak jakichkolwiek parkingów w centrum. W takim Brunszwiku (250 tyś mieszkańców) parkingów w mieście jest z 10 lub 15. To są podziemne, dwupiętrowe parkingi na 500-1000 miejsc albo wolnostojące ‘bunkry’ z betonu – w samym sercu miasta. Godzina kosztuje chyba 1 euro, a po godzinie 18 50 centów. Kawa w McD to 2 euro. O tutaj jest mapa: http://en.parkopedia.de/parking/braunschweig/
Jesteśmy biedni – stać Polaków na passata po Niemcu albo hjundaja i20 na kredyt ale na opłaty za parking juz nie.


8-VOP Said:

Jakby nie patrzeć, kwestia galerii to prawda. Przy założeniach, że pracowałbym w swojej dzielnicy mając tu jednocześnie centrum handlowe – nie musiałbym się stąd ruszać, gdybym nie miał takiej potrzeby.


syreniarz Said:

Aktualnie mój najczęśćiej wygłaszany w reakcji na likwidacje, wyburzenie, zaprzestanie produkcji czegoś fajnego to “no wszystko muszą sp…lić!”

Chcą wyburzyć Emilię? Naprawdę? Już nie będzie żadnego pięknego postmodernizmu w Warszawie?


rozny Said:

Mi się wydaje, że to jednak nie jest wpis o Warszawie, tylko w ogóle o stanie umysłów zarządzających miastami w Polsce na przykładzie Warszawy. Mam wrażenie, że w każdym większym Polskim mieście władze dążą do tego samego – wykurzyć ludzi z centrum… Może po prostu są zmęczeni hołotą biegająca pomiędzy urzędami i blokującą drogi dojazdowe dla prezydentów, radnych, skarbników i całej reszty darmozjadów. O ile piękniejsze byłoby życie dostojników miejskich gdyby całe śródmieścia oddać tylko do ichnej dyspozycji…


_krrl Said:

Trudno mnie nazwac warszawiakiem, bo w trakcie mojego zycia na peryferiach przylaczono je do stolicy, a poza tym nie mam tez takiego porównania z Warszawą sprzed lat, ale tak:
-samochód jest tanszy niz komunikacja? Panie Zlomnik, bzdura jak jasna cholera. Pomimo zalosnego poziomu uslug serwowanych prze ztm jazda samochodem wypada drozej, zwlaszcza gdy pokonuje sie dystansw podobne do moich lub po prostu czesto podrozuje po miescie. No i ostatecznie bilety w Warszawie ciagle należą do najtańszych w Polsce, chociaz momentami kiedy czekam na spozniona 20 minut skmke zeby pozniej czekac 20 minut na autobus lacznikowy, to szlag mnie trafia, bo nie widze zadnego uzasadnienia podwyzek.
-Chmielna to trup? I to jedno zdjęcie pustostanu ma potwierdzic te opinie? Nie sądzę, Chmielna akurat zawsze jest zatloczona, w szczególności latem.Pasaz Wiecha zyje najbardziej w części, w ktorej odchodzi od niego Chmielna, ale i dalej jakos dzialaja punkty uslugowe, maja klientów, wiec w czym problem?
szlag mnie trafia, bo nie widze zadnego uzasadnienia podwyzek.
-Chmielna to trup? I to jedno zdjęcie pustostanu ma potwierdzic te opinie? Nie sądzę, Chmielna akurat zawsze jest zatloczona, w szczególności latem.Pasaz Wiecha zyje najbardziej w części, w ktorej odchodzi od niego Chmielna, ale i dalej jakos dzialaja punkty uslugowe, maja klientów, wiec w czym problem?
-problem z parkowaniem rzeczywiście jest. Co prawda koniec koncow, miejsce sie znajdzie, ale trzeba krążyć i miec sokoli wzrok. Z kolei miejsca w podziemnych garazach np. Zt sa horrendalnie drogie. Nie potrafię zrozumieć dlacsego ciagle nie ma w stolicy miejskich garazy podziemnych. Oczywiście nie wszedzie juz teraz sie da, ale doskonale przyklady placu wilsona i trzech krzyzy pokazuja jak durni i bezczelnie pazerni sa wlodarze tego miasta. Pieniędzy generalnie nie ma na nic, ale na pewno maja je mieszkańcy zeby oplacicwszystko po nowych podwyzkach. Noz sie otwiera w kieszeni
-Największym problemem tego miasta jest wedlug mnie to jak zostalo zeszpecone przez plachty reklam. W trakcie euro szczyt chamstwa osiagnelo orange oklejajac novotel w cos co z grubszo wygladalo jak kolorowe gowno. Kiedy raz zdjeli reklame z budynku za rotunda az go nie poznalem. Rotunda obklejona jak slup ogloszeniowy.I oczywiście nikt sobie z tego nic nie robi. Nie wiem dlaczego pani hgw, taka swiatowa, pracowala przeciez z i w Londynie, i w Paryzu, nic z tym nie zrobi. Jedyna reklama, ktora mi sie podobala,to byl wiszacy Peugeot, wszystkim wtedy opadaly szczęki. Po premierze countrymana mini zrobilo to samo na Chmielnej, niestety samochód szybko znikl.
Na tym skończę moje rozwazanie w temacie, w paru miejscach sie zgadzam, ale momentami felieton zalatuje mi krzykactwem.


Filipeq Said:

Jak tu ktoś już napisał Łódź jest świetnym przykładem zabijania centrum miasta. Oczywiście władze zachęcają do przesiadania się na komunikację miejską gdy sami wożą tyłki autami. Noi łódzka komunikacja jaka jest wie każdy kto z niej korzysta. Podobna polityka jest nawet w moim rodzinnym Piotrkowie T. Główny deptak miasta powinien zmienić nazwę na ul.Bankową bo większośc sklepów zniknęła zostały banki,parabanki,poczta straż miejska itd. Noi coraz większa strefa drogiego parkowania w małym mieście. Bravo.


Harry Reems Said:

“Niemajacych wladzy w miescie lewakow”? Tomash, dżizas, jak ja nienawidze takiej hipokryzji. Ci “lewacy” (ja wole okreslenie “zielone dziewczyny i chlopcy – milosnicy rowerow) rzadza miastem na calego. Nie dlatego, ze stanowia trzon obecnej ekipy w ratuszu – tu racja. Rzadza dlatego, ze stanowia 90, jesli nie 100% zalogi gazety stolecznej, dlatego, ze tworza infantylne stowarzyszenia takie jak siskom i dlatego, ze cala dyskusja na temat tych kwestii ogranicza sie do tego, ze natchnieni mlodziency z danej gazety czy portalu prosza o oponie “fachowcow”, czyli innych natchnionych mlodziencow z wizja z jakiegos stowarzyszenia, okraszaja ich artykul “opiniami ludnosci” w postaci ctrl c/cltr v komciow z fejsbuka i o to mamy artykul, gwalcacy rzeczywistosc, ale piekny ideologicznie.
A co ma do tego ratusz? Obecna ekipa jest kwintesencja sliskiej, krotkowzrocznej i bezideowej przetrwalnikowatosci. Jesli czytaja haslo “samochody be, parkingi be” to skacza z radosci. Nie musza juz – jak kiedys – tlumaczy sie ze np budowa planowanych od 20 lat parkingow lezy. Moga powiedzie ze powodem nie jest ich nieudolnosc (albo po prosyu brak kasy), tylko ze to jest specjalnie, bo tak jest lepiej. Nie musza sie juz tlumaczy z tego, ze nie rozwijaja komunikacji miejskiej, tylko stale, konwekwentnie pogarszaja jej jakosc. To juz nie jest problem, bo nie trzeba juz zwiekszac jej atrakcyjnosci. Ulepszanie komunikacji zbiorowej jest drogie. Wtlaczanie do niej ludzi na sile, odcinając ich od alternatywnych sposobow przemieszczania – nie kosztuje nic. A tak samo można odtrąbić sukces, zielone dziewczęta i chłopcy od rowerow tak samo przyklasna w swoich gazetkach. Przyklaśnie tez Agent Orange, który wprost twierdzi, ze sposobem na poprawe kulejącej komunikacji publicznej jest zmuszenie do poruszania się nia kolejnych rzeszy ludzi. Ja się nie dziwie polityce ratusza. Jest jak najbardziej racjonalna. Tyle ze szkodzi miastu i jego mieszkancom.
Zlomniku – nie znosze pisania o miescie stworzonym, bądź nie stworzonym dla samochodow. To jest przyjmowanie infantylnej perspektywy tych „lewakow”, na których narzekasz. Miasta zawsze tworzone sa dla ludzi. Fanatycy mogą tego nie zauważać, ale – jak sam napisałeś pod koniec wpisu – samochod nie jest istota zywa, a tylko jedno z narzedzi, których uzywaja ludzie. Ci sami ludzie, którzy uzywaja również i rowerow, autobusow, tramwajow, metra, taksowek, a także przemieszczaja się bez uzycia maszyn – wszystko w zależności od okoliczności.
Zielone dziewczęta i chłopcy od rowerow, rozwijając w podnieceniu we wlasnym, entuzjastycznym gronie swoje idee popełniają ten sam blad co transformersi, gdy dotrali na ziemie. Widza swiat „rowerzystow” i „kierowcow samochodow” (dzisiejszy odpowiednik kułaka z czasow stalinowskich) i pieszych, a nie zauważają prostego faktu, ze to sa wszystko homo sapiens, ktorzy sa akurat w trakcie uzywania jednego z wielu dostępnych im narzedzi.
Kim jestem, jeśli w słoneczny dzien rano wsiadam na rower, dojeżdżam nim do garazu, wyciągam z niego skuter, którym jade do pracy. Po południu ta sama metoda wracam do domu, żeby wziąć samochod i pojechac na zakupy (zapewne do jednego z centrow handlowych z parkingiem), żeby wieczorem wsiąść w jeden z coraz mniej licznych autobusow i udac się do centrum, żeby pieszo dotrzec do pubu? Wiem kim – podlym kosmopolita, zdrajca jedynie słusznej idei.


domin Said:

W Poznaniu problem jest nieco inny, czego szczerze Warszawiakom nie życzę.

Rozbudowa galerii wszelkiej maści rozwinęła się do tego stopnia, że wszystkie dotychczasowe szlaki handlowe w centrum wymarły. Będąc małym szczonem jeździło się na Głogowską do sklepów, albo na św. Marcin, tam było wszystko czego dusza zapragnie. Była też podupadająca ulica Półwiejska na której było trochę żuli i trochę sklepów, ale raczej bida z nędzą.

Po paru latach zbudowano w centrum dwa centra handlowe – oba niedaleko od siebie, na dwóch końcach Półwiejskiej, ożywiając ruch pieszy bardzo skutecznie, wyciągając całą ulicę z zapaści. Miasto zachęcone efektami pozwalało na budowę kolejnych malli, potem kolejnych, potem jeszcze innych, aż centrum porzygało się i zdechło. Trwa utyskiwanie na martwe ciągi piesze w centrum, dawne szlaki handlowe zajeły same banki, swego czasu ktoś policzył że na niemal kilometrowym odcinku ulicy mamy ponad 30 banków. I co? I nic. Niedawno miasto zezwoliło na budowę trzech kolejnych centrów, z czego jedno w ścisłym centrum, tego samego centrum w którym są banki zamiast ludzi. Można spodziewać się tylko tego, że wymieranie drobnego handlu będzie postępować, a szeroka niegdyś klientela zaniknie do końca.

Niestety cały problem nie jest tylko narzekaniem “Panie, za Gierka lepiej było”. To nie jest tak, że nostalgiczni goście psioczą jak to fajnie było jak nie mieli jeszcze żony i kredytu. Miasto psuje się od środka, zarządcy nie znają się na zarządzaniu, znają się na PR i ordynacji wyborczej. Tkanka miejska jest rozwijana bezmyślnie, a cierpi na tym jakość życia mieszkańców ścisłego centrum. Bo kolejnym krokiem w niedużym mieście typu Poznań jest uciekanie na przedmieścia, stamtąd bliżej do galerii, a i zaparkować można pod samym domem. Dom zresztą jest dwukrotnie większy niż mieszkanie w kamienicy za te same pieniądze.

A miejsca parkingowe? Są. Coraz więcej wolnych, przecież i tak nikt nie ma po co przyjeżdżać do miasta.


Stang68 Said:

Opłaty za wjazd do centrum jeszcze bardziej spustoszą miasto i zabiją jeszcze więcej biznesów, restauracji, knajpek, sklepów – tak jak u mnie w mieście strefa płatnego parkowania … Ja jestem zupełnie spoza Warszawy i wiecie co by zmniejszyło ilość samochodów o 1/3 ?? Obwodnica … zawsze jak jadę do Białegostoku czy czegoś innego gdzie po drodze mam Warszawę tłukę się przez Raszyn , Okęcie , centrum stojąc sobie często w korkach… po co ? Ano po to , że innej drogi nie ma lub zupełnie nie opłaca się nią jechać. Średnio na przejazd Warszawy w godzinach porannych (5.00) traci się bitą godzinę … w dzień nawet dwie. Większość czasu marnuje się przez idiotyczne lewoskręty, gdzie przejeżdżają 2 auta – jeśli więcej to juz na czerwonym i różne małe uliczki podłączone do wielkich arterii plus co chwilę światła. U mnie samochodem po mieście może nie jest taniej , ale 250 zł to 90 litrów LPG 😉 za to da się dojechać w 20 minut zamiast w dwie godziny z trzema przesiadkami – vide autobus, tramwaj, autobus. Do centrum nie jeżdżę chętnie z powodu A) strefy płatnego parkowania B)dostępności miejsc parkingowych na pograniczu strefy C) coraz mniejszą atrakcyjnością – coraz więcej lokali pada lub wynosi się poza strefę gdzie klient spokojnie może zaparkować. Pierwsza godzina 3 zł , kolejne 2 zł — 8 h w pracy = 3+14 = 17 zł , przy słabym 6,50 za godzinę (na rękę) w pracy prawie 3 godziny tyrasz na parking – porzucenie auta poza strefą to 40 minutowy spacerek do pracy i z pracy – razem 1 godzina 20 minut stracone z dnia. Także wiecie : kiedy jest szczyt rozwoju motoryzacji ?? Gdy parkowanie jest droższe od jazdy 😉


kao Said:

Świetny wpis herr Złomnick. Niestety jest to problem nie tylko warszawski, a nawet nie tylko polski. Jednak w Polsce dokłada się do tego mentalność – mam samochód to muszę podjechać pod sam sklep/bank/urząd, a najlepiej wjechać nim do środka. Miasta wywalają samochody z centrów, ale nie dają nic w zamian. Zbiorkom jest horendalnie drogi i często zamiast się rozwijać, to się zwija. Mieszkam w Bydgoszczy i do centrum mam jakieś 12km. Wolę jechać zbiorkomem niż przez godzinę szukać wolnego miejsca parkingowego, bo oczywiście nikt o parkingach nie pomyślał. Prawie czteruset tysięczne miasto ma JEDEN parking wielopoziomowy w okolicy centrum. Dawne ulice typowo handlowe świecą pustkami, a na Starym Rynku ludzie bywają tylko dlatego, że tamtędy przechodzą. Niestety Twoja wizja miasta bez ludzi nie jest całkiem oderwana od rzeczywistości. Smutne.


PawDan Said:

Co do opłat za wjazd do centrum Wawy i porównań z Londynem, to trochę nie tak; – do ścisłego centrum Londynu wjeżdza się za opłatą, ale Londyn ma kilka razy więcej ludności od całej Wawy i tam chodzi w duzej mierze o smog. Znane są w historii Londynu sytuacje smogu z wieloma ofiarami śmiertelnymi. Podobno autem na LPG mozna po centrum Londynu jeździć za free – jeździć, nie parkować. Problemem w Polsce są też np okołomiejskie parkingi PARK & RIDE – w GB większosć miast ma takie. Nawet niewielkie Cambrodge, Oxford itp. Na wielu tych parkingach opłaty są symboliczne lub zdarza sie zerowe, a połączenia do centrum specjlnymi autobusami rownież bardzo tanie. Wszystko po to, żeby auto zostawić na obrzeżach, a jednak centrum odwiedzic i pójsć tam do sklepu czy knajpy. Jakie są stawki, opłaty i zasady korzystnia z PARKINGOW PARK & RIDE W Warszawie? Dokłdnie nie wiem, ale boję się, ze chyba trochę inne…


wasyl_300 Said:

Dlatego właśnie kocham swoje niespełna 80tys miasto


v8tatra Said:

Złomnik..
dzisiejszy wpis traktuję jako jeden z kamieni milowych- do tej pory było ich z 3 lub4 na str.-
tym txtem udowodniłeś, że tematyka motoryzacyjna to tylko przykrywka dla Twojej;)
burza jaką wywołałeś i poziom replik -swiadczą, że jest to pióro wysokiej próby
..i nie obraź się, ale z moich obserwacji wynika, że im kto/coś Cię bardziej wkurbi- tym lepiej piszesz
jednak przy ewentualnej zmianie ustroju- strzeż się! bo tym txtem udowodniłeś też że jesteś pierwszej wody.. (użyję słowa z ros. bo idealnie oddaje charakter a w pol. nie ma ) ..zaczińszczik
taka jednostka, która jest zdolna w łatwy sposób kanalizować i unaoczniać społeczne oburzenie; potęgować podskórne dążenia inicjatorów


v8tatra Said:

a co się z takim zaczińszczikami robi- to już historia pokazała;)


exruda Said:

Tak jak PePe zauważył — jeśli do centrum ludzie mają po co przyjeżdżać (jak w Londynie), to i droga komunikacja miejska przy zaporowych cenach wjazdu samochodem ich nie odstraszy. Więc to nie polityka dotycząca samochodów i komunikacji miejskiej jest winna sytuacji w Warszawie, tylko brak odpowiedniej polityki doytyczącej sklepów, powierzchni handlowych i usługowych itp. Chyba, że przyjmiemy, iż Warszawiacy są jacyś bardziej leniwi niż mieszkańcy Londynu?

PS. Złomnik: a co do zoo — polecam wizyty w dzień powszedni, parkujesz wtedy pod samą bramą za friko. A w weekendy można przecież zastawiać całe Wybrzeże Helskie wzdłuż płotu zoo?


interflug Said:

“Nie musza sie juz tlumaczy z tego, ze nie rozwijaja komunikacji miejskiej, tylko stale, konwekwentnie pogarszaja jej jakosc.” Krótkowzroczność to bolesna sprawa. Pomyślmy, jak zmieniła się warszawska komunikacja od wejścia HGW w 2006 roku: rozwój SKM, reforma linii nocnych dzięki czemu docierają one niemal na każdy pipidołek, wspólny bilet z KM, linie lokalne w stylu 201,203 na przedmieściach dowożące z głębi osiedli i innych pipidołków do głównych ciągów komunikacyjnych, linie lokalne typu L w gminach ościennych dowożące do stacji kolejowych, znaczne odmłodzenie i uniskopodłogowienie taboru ukończenie metra 1, no i rozpoczęcie budowy metra 2(tak tak, dziś na to wszyscy kurwią “bo ulice mnie pozamykali i skręcać nie pozwalają” ale kiedyś przyniesie to pozytywne skutki). To jest niebywałe pogorszenie jakości…

Och tak, ale bilety w Warszawie są za drogie(kwartalny normalny na 1 strefe kosztuje 250zł), w takim Poznaniu analogiczny bilet to koszt 305zł, we Wrocławiu 240zł ale tam komunikacja leży i kwiczy, w Łodzi 272zł… rzeczywiście ta Warszawa oferuje najmniej za najwięcej.


pr Said:

Ostoją normalności są jeszcze mniejsze, powiatowe miasteczka typu wspomniany Bełchatów. Parkować można zawsze i wszędzie, i bez opłat. Miejsc jest mnóstwo i nikomu to nie przeszkadza. Próba wprowadzenia parkomatów skończyłaby się tym, że ludność urwałaby władzy jaja (i kazała je zeżreć na ciepło).
Nie wspomnę o tym, że miasteczka tętnią życiem praktycznie na każdej ulicy, centra handlowe stoją sobie w pełnej zgodzie z małymi sklepami, a raz w tygodniu jest targ, gdzie przychodzą tłumy ludzi. To samo widzę np. w Łasku. Nie ma jak prowincja :)


notlauf Said:

krrl: przeczytałem “krzyżactwem”. Może być i krzyżactwem, przecież chodziło o wzbudzenie dyskusji.


Rzluf Said:

@pr “Ostoją normalności są jeszcze mniejsze, powiatowe miasteczka typu wspomniany Bełchatów. Parkować można zawsze i wszędzie, i bez opłat.”

To ja dziękuje za taką “normalność”. Tak już Warszawa wyglądała. Może dla kogoś kto w garniturze chodzi do knajpy i do samochodu to jest normalność. Ale potem trzeba chodzić po jezdni, bo na chodnikach jest parking.

@Złomik Co Ty z tymi “małymi lewaczkami”. Komukolwiek nie pasują samochody jeżdżące i stojące wszędzie jest lewaczkiem? Czyli nie masz samochodu jesteś gorszy, masz jesteś lepszy i powinieneś mieć prawa nabyte kosztem innych? Rowerzyści na chodniki, a piesi powinni siedzieć w domach jak nie mają samochodów, albo chociaż rowerów.


Jacek Said:

fajne spostrzeżenia – ale to się ciągnie za nami wieki…
pamiętam przy końcu komuny sekretarze wzięli młodzież szkół średnich na zebranie w miejskiej radzie narodowej.
Koledzy byli szczerze zniesmaczeni poziomem dyskusji , jeden kolega (dziadek zginał w Katyniu) wiele komentarzy wypowiadał pod nosem tak ,ze połowa sali słyszała…
W pewnym momencie młoda osoba wypowiedziała propozycje dotyczącą komunikacji w mieście. PRZECIEŻ MOŻNA ZLIKWIDOWAĆ PRYWATNE SAMOCHODY , JEST PRZECIEŻ KOMUNIKACJA MIEJSKA … (nawet sekretarzom pomysł nie przypadł do gustu sądząc po minach …)
to było w Bydgoszczy w ~1988 roku
i tak po latach prawie to nam się udało

(ciekawe co robi obecnie to młoda kreatywna osoba ??? z takim potencjałem !!! )


RoBuR Said:

krrl; Chmielna i pasaż Wiecha tętnią życiem? tak, ale tylko przy ładnej pogodzie i w niedziele, poza tym chmielna na odcinku od domów centrum jest wykorzystywana jako dojście do krakowskiego i dalej na starówkę, po drodze łykniesz browara za 10 zeta i pączka za 3 zeta. Możesz jednak nie pamiętać lat 70 i 80 gdzie ta część miasta tętniła jak bazar w Kairze. Na usprawiedliwienie Twojej tezy można powiedzieć że wtedy nie było galerii handlowych a ludzie nie mieszkali na peryferiach jak dziś.

odnośnie kosztów dojazdu – z moich wyliczeń wynika że dojazd na trasie Ursynów – centrum samochodem jest tylko o ok. 15% droższy niż ztm. także nie opyla sie telepać wśród grypy i pasożytów komunikacją. Oczywiście mowimy o 1.9 tdi 90km :)


Harry Reems Said:

Rzluf – no dobra, niech nie bedzie “lewaczkiem”. Nazwijmy takiego kogos “samochodofobem”. Niezaleznie od etykietki, chodzi o ludzi, ktorzy maja fobie na jakims punkcie (np pojazdu samochodowego) i ta fobia zaburza ligocznosc ich myslenia.
Interfug – cytujesz propagandowa broszure wydana przez pana Rute? Te wszystkie haselka… Tak, mamy wiekszy procent autobusow niskopodlogowych, ale mniej autobusow w ogole. Oczywiscie nie mozna zapominac o osobach niepelnosprawnych ruchowo (jakze by to bylo niepoprawne!), ale 90% pasazerow ma glebokow w dupie to, jaki autobus czy tramwaj po nich przyjezdza. Oni chca, zeby przyjechal jakikolwiek, byle czesto, punktualnie i mial wygodna dla nich trase.
I cokolwiek bedziesz pisal o wspolnych biletach i innych pieknych haslach, ktore czasem wiarza sie z rzeczywstymi usprawnieniami, mniejszymi lub wiekszymi, to nic nie zmieni rzeczywistosci.
A rzeczywistosc jest taka, ze pod moim (oraz wielu innych mieszkancow Warszawy) domem jest coraz mniej linii autobusowych, a te, ktore sa kursuja coraz rzadziej. Szara rzeczywistosc jest taka, ze na autobus czy tramwaj trzeba czekac dluzej, czesciej nie da sie do niego wepchac i trzeba czekac na nastepny (mowiac jezykiem haselek ZTMu – tabor jest coraz efektywniej wykorzystywany) i w coraz mniej miejsc da sie dojechac bezposrednio.


ddd Said:

Do centrum Warszawy nigdy mnie nie ciągnęło, raczej kiedy mogłem to omijałem. Ale o ile dobrze pamiętam to sami lokalni przedsiębiorcy nie chcieli aby w centrum budowano “nowoczesne” centra handlowe bo to zabije ich biznesy. Miasto przychyliło się w do ich nawoływań, ale jak wynika z felietonu trochę sami się wydymali.


Witus_d Said:

Sytuacja w Łodzi jest faktycznie podobna. W centrum miasta, na Piotrkowskiej praktycznie wyginęły sklepy, gdyż właściwie nie ma możliwości sprawnego zaparkowania, załatwienia konkretnej sprawy i odjechania. Co za tym idzie szukam tych samych usług/sklepów tam, gdzie mogę podjechać, kupić i odjechać. Identycznie działają moi znajomi, co za tym idzie zakup ciuchów, elektroniki czy innych wyrobów które kupujemy raz na jakiś czas przestał kojarzyć się z centrum a zaczął z marketem.
Niestety zrobiliśmy się wygodni i bez możliwości podjechania i zaparkowania gdzieś rezygnujemy z danego miejsca na rzecz tego w którym taka możliwość istnieje.
Osobiście uważam, że dobrym rozwiązanie dla dużych miast byłyby dobrze oznakowane miejsca krótkoterminowego postoju za niewielką kwotę, która rosłaby wyraźnie po określonym czasie.


notlauf Said:

Nie, wygodni byliśmy zawsze, tylko kiedyś nie mieliśmy prywatnych samochodów :)


sivert Said:

To nie brak parkingów i wysokie ceny biletów wykańczają Śródmieście i Centrum, to horrendalne czynsze, które powodują, że małe knajpki, sklepiki niszowe, nie są w stanie się utrzymać – a to do takich miejsc podążają ludzie, i to one sprawiają, że chce się pokonywać trasę z odległych dzielnic do Centrum. W miastach europejskich, w których byłam, a także zaoceanicznym – życie nie zamierało nawet w nocy, ale w miejscach gdzie było duże zagęszczenie knajp, barów i restauracji, w których ceny były rozsądne (nie niskie – rozsądne). Właśnie ten wysoki czynsz warszawski sprawia, że knajpy są od siebie odległe (bo mało kogo stać na wynajem miejsca), a w tych, które istnieją, piwo kosztuje 15zł i więcej, bo w inny sposób nie zarobi na miesięczne opłaty. Zostają banki – można ich właścicieli namówić, żeby wystawiali stoliki i podawali zimne napoje – może się coś ruszy… Koniec. Dziękuję za uwagę.


notlauf Said:

To jeszcze jedna kwestia o której nie napisałem. Ale podoba mi się komentarz, jest w stylu ZAGRANICO. Ja też byłem ZAGRANICO, nawet w Los Angeles, a to za granico jest.


PePe Said:

To jeszcze z tym Londynem i komunikacją – świeżo wróciłem dlatego te mądrości, wybaczcie :)

Pomijając istniejącą sieć metra, która jest niesamowita, oprócz tego po centrum i całym Londynie kursują miliony chyba piętrusów – co 4-5 minut podjeżdżają na przystanek, na którym oczywiście są wyświetlane informacje kiedy przyjedzie następny i jaka linia. Rzadko się zdarza, żeby były napchane ludźmi tak jak u nas.

Ja mam z Rembertowa do centrum SKM co 30 minut i to wszystko (autobusy poskracali do Metra Politechnika więc nie jest to ścisłe połaczenie z centrum). W Londynie z dzielnicy w której byłem miałem linię metra z pociągami co 3-4 minuty (w szczycie co 1 minutę ::) i dublująca ją linie autobusową o podobnej częstotliwości!!!!

Można by długo porównywać – oczywiście skala miast różna ale to kolejny głos za tym że jednak nie trzeba samochodów pchać do centrum żeby miasto żyło


Szybki Lopez vel. Wojtek O. :) Said:

Spoko Tymon. Jak miasto wymrze to albo sie odrodzi albo powstanie nowe gdzie indziej nie ma si co denerwować to sie nazywa ewolucja. Nie żeby mi nie było szkoda miejsc które pamiętam że były fajne a teraz jest tam autostrada lub jakiś ochydny beton, a np. stał zabytkowy schron polski jedyny taki o nowatorskiej konstrukcji. Ale kogo to interesowało.


Yossarian Said:

Warszawa została wybudowana dla samochodów, ale w czasach, kiedy było ich zdecydowanie mniej. Kolejne władze, zamiast rozwijać dalej tą koncepcję, po prostu odpuściły temat i teraz jest za ciasno dla wszystkich. Teraz by trzeba obciąć pensje wszystkim urzędasom i za nie nadrobić te lata zaległości budując parkingi i jeszcze szersze ulice No ale to jest scenariusz mniej prawdopodobny niż odrodzenie FSO 😛
Przeprowadzając się do Warszawy nawet nie wziąłem auta – pracuję w centrum i nawet jak tam dojadę (stojąc w korkach) to nie mam gdzie zaparkować. A jak nawet zaparkuje, to za tyle, że bardziej opłaca się jednak kupić ten bilet trzymiesięczny. Szczególnie, że metro podjeżdża mi pod samo miejsce pracy. Warszawa jest po prostu zbyt zatłoczona – coraz więcej ludzi się tu sprowadza. I będzie tak przynajmniej dopóki będzie chyba jedynym miejscem w kraju, gdzie zarobki stoją na jakimś przyzwoitym poziomie, a nie “minimalna i zapierdalaj, pytań nie zadawaj”. Lubię bardzo jeździć autem, ale w Warszawie jest zbyt tłoczno, by było to przyjemne. Chyba, ze w weekend. I niestety mimo tego, ze nie znoszę ekopojebów, muszę jechać upchany na jednym centymetrze kwadratowym w tym cholernym wagonie metra, a do domu jeździć pociągiem, bo w piątek po południu wyjazd z Warszawy samochodem zajmuje wieczność. I będzie gorzej – bo, tak jak już zostało napisane – nieudolność w kwestii budowania parkingów jest maskowana troską o środowisko.

W Białymstoku jeździ się dużo, dużo wygodniej. Tylko, że nie ma dokąd 😉


notlauf Said:

Tomash: to ja napisałem już do tego komentarz na fejsbuku. To jest artykuł o tym, jak za pieniądze ludzi posiadających samochody dotuje się tych nieposiadających samochodów. Munster to nie Warszawa. Ale oczywiście super jest być Niemcem i móc sobie w weekend ZA DARMO jeździć z rodziną czystą, piękną kolejką naziemno-podziemną. Niestety, nie mam smartfona.


ukl Said:

Fajnie, na złomnik trafiłem wczoraj i szalenie mi się spodobał Twój styl pisania. Aż tu dzisiaj pojawia się felieton, który porusza temat bliski moim zainteresowaniom.
Tytuł właściwie mógłby brzmieć “Smutny felieton o śródmieściach polskich miast”. Temat rzeka a do tego bardzo konfliktogenny. Zazwyczaj dyskusja przechodzi w pyskówkę skrajnych obozów. Tylko czekać aż pojawią się epitety typu: spasiony wieprzu w swoim blachosmrodzie za 10 ojro albo pedale w rurkach z kubkiem ze starbaksa na pedalskim rowerze.
Problemem wydaje się być podejście władz do tematu równoważenia transportu. Trudno mi się wypowiadać o Warszawie bo rzadko tam bywam. Odniosę się więc do Wrocławia, gdzie temat nadmiernego zakorkowania miasta jest chyba najbardziej obecny spośród wszystkich polskich miast.
Niestety na obecnym etapie rozwoju miasta wypracowanie rozwiązań odpowiadających każdemu nie jest możliwe. Nie polepszają tego decyzje rządzących podejmowane na zasadzie: wiemy, że gdzieś dzwoni tylko nie wiadomo w którym kościele. Do tego decyzje nie mogą być zbyt radykalne bo samochodowy elektorat od nas ucieknie. W związku z tym stosuje się półśrodki, które właściwie więcej psują niż poprawiają.
W takich dyskusjach najgłośniej krzyczą radykałowie. Dla nich utopijne wizje miasta tylko dla samochodów albo bez samochodów wydają się być najlepszymi rozwiązaniami.
Poszerzanie ulic w nieskończoność poprawia sytuację chwilowo. Wolne miejsce zostanie zajęte przez nowych użytkowników samochodów. Podobnie sytuacja ma się z nowymi parkingami w centrum. Takie działania prowadzą do tego samego co zostało opisane w powyższym felietonie. Centrum właściwie przestanie istnieć a będzie jedynie miejscem pracy.
Z drugiej strony ograniczanie ruchu samochodów w centrach nie dając nic w zamian, a nawet zniechęcając w ogóle do podróżowania (podwyżki cen biletów i chodzi o sam fakt podwyżek, bez rozstrzygania czy są one zasadne) prowadzi o dziwo do tego samego – wymierania centrum.
Sensowne zasady zarządzania miastami zostały już jasno sprecyzowane przez różnych specjalistów. Tak na szybko z dużą liczbą obrazków: http://www.silesia.org.pl/upload/Wesolowski%20Zasady.pdf
Centra wymarły i będą wymierać o ile polityka transportowa nie będzie zrównoważona. Pójście w skrajności prowadzi właściwie do tego samego.
Jeszcze jedna ważna rzecz: korków w miastach nie da się zmniejszyć. Jedyne co można sprawić to utrzymać je na tym samym poziomie albo pozwolić żeby problem rósł.
Park & Ride też nie jest złotym środkiem. Gdzieś kiedyś czytałem, że sprawne systemy P&R przejmują do 10% ruchu kołowego.


exruda Said:

Z tym wygodnictwem to nie do końca tak jest. Istnieje nawet w teorii ekonomii metoda wyceny, nosząca miano metody kosztu podróży. W skrócie mówi ona tyle, że miarą atrakcyjności jakiegoś miejsca/dobra jest to, ile jesteśmy w stanie zapłacić (pośrednio i bezpośrednio) za to, żeby w tym miejscu się znaleźć. Żeby nie odwoływać się do zagranicy, to przykłąd z własnego podwórka: żeby dotrzeć do Morskiego Oka, trzeba albo przespacerować się 9 kilometrów, albo słono! zabulić za transport zaprzęgiem konnym. Żeby w ogóle móc dotrzeć do miejsca, z którego można ruszyć, trzeba albo zaparkować samochód gdzieś na szosie kilka kilometrów od granicy Tatrzańskiego PN, albo zabulić za busa. No i jeszcze trzeba dojechać do Zakopanego (godziny w korkach lub niewygodny pociąg) i bulić za noclegi. Te wszystkie koszty i przeciwności nie odstraszają codiennych pielgrzymek dziesiątek tysięcy chętnych (i nie jest tu istotne, czy chcą oni nacieszyć się przyrodą w Morskim Oku, czy pokazać się przed znajomymi na fejsbuku). Jeśli coś jest atrakcyjne, to wynagradza trud, niewygodę i pieniądze. Tak że będę się upierać przy tym, że to nie brak miejsc do parkowania zabija centrum Warszawy 😉


notlauf Said:

No z ałtoretytem ekonomicznym to ja nie będę dyskutował!


domin Said:

Z waszych wypowiedzi wynika ewidentnie, że bardziej brakuje wam sensownej organizacji komunikacji miejskiej niż miejsc do parkowania. Złomnik to jednak ośrodek publiczności która jest zainteresowana jazdą samochodem gdziekolwiek, żeby tylko jeździć. Gdybyście dostali sensowne warunki do jazdy zbiorkomem, z dobrze rozwiniętą siecią parkingów P+R, połączoną ze zniżką na późniejszą jazdę komunikacją miejską to nie uważacie, że byłoby i szybciej, i wygodniej?


notlauf Said:

TAK, WYBUDUJCIE MI KOLEJKĘ LUB METRO POD DOMEM, BĘDĘ JEŹDZIŁ!!!!!!!!!!!!!!!1111one

(a póki co, jeździ 1 autobus na 15 minut)


exruda Said:

@PePe: Twoje obserwacje dotyczące Londynu pokazują, że jeśli komunikacja miejska jest droga, to może być supersprawna :)


Daniel Said:

W Częstochowie zaś problemu z parkingiem na alejach nie ma , zawsze można postawić auto na prakingu okolicznego blokowiska , i to za darmo. Jedyne co psuje krew to korki spowodowane remontem aleji . Gorzej w okresie pielgrzymkowym , wówczas święty boże nie pomoże .


Rocco.Cocco Said:

Niestety Złomnik tym razem nie ma racji. Przyczyną całej tej sytuacji nie jest brak miejśc parkingowych, lecz największe przekleństwo Śródmieścia jakim jest kwaterunek. W sródmieściach oraz historczynych częściach miast cywilizowanej części Europy mieszka klasa średnia (proszę nie mylić ze średnimi dochodami). To potrzeby klasy średniej wykraczające poza koneczność jedzenia, spania i parkowania nadają centrom miast wyrafinowany charakter i napędzają koniunkturę w parterach ulicznych pierzei. Wielkomiejskość stolicy została zniszczona w sposób programowy i celowy przez miniony ustrój poprzez wywłaszczenie, a następnie zasiedlenie chłoporobotnikami. Jest to ewenement na skalę europejską, na którego społeczno-przestrzenne konsekwencje zwrócił własnie uwagę w niniejszym felietonie sam Złomnik, nie definiując jednak niestety celnie przyczyn stanu rzeczy. Proszę zwrócić uwagę jaka jest przeciętna wartośc rynkowa samochodów mieszkanców Śródmieścia i zastanowić się jaką ci ludzie mogą mieć realną siłę nabywczą. W większości przypadków wartość gruntu miejskiego przewyższa wartość stojących na nim samochodów, co gorsza ich ilośc nie jest ograniczona liczbą nieruchomości, lecz liczbą osób zameldowanych w każdej z tych nieruchomości! Oznacza to każdy z kilku zameldowanych w każdej z kilku nor wydzielonych ze wspólną łazienką z przedwojennego apartamentu może swoją furę wartości średniej krajowej przez okrągły rok parkować za darmo pod “swoim” czyli kwaterunkowym mieszkaniem i to jest odpowiedż dlaczego na takiej ul.Poznańskiej nigdy nie można znaleźć wolnego miejsca. Abonament mieszkańca strefy płatnego parkowania powinien kosztować 1000zł rocznie z oraniczeniem wydawania do jednego na jedno i tylko własnościowe mieszkanie, godzina parkowania samochodu spoza strefy winna kosztować 5zł za pierwszą i 10zł za każdą następną godzinę, wtedy każdy kogo będzie stać na zakupy w butiku znajdzie miejsce do zaparkowania. Kwaterunek w obrębie Śródmieścia i Starego Miasta jest do likwidacji, tylko siła nabywcza umożliwiająca zakup mieszkania w takich lokalizacjach na prawach rynkowych daje możliwości zaspokojenia potrzeb miejscowego handlu i gastronomi o wysokich kosztach prowadzenia działalności, a wynikających ze stawek podatków od nieruchomości. Piszę to jako właściciel mieszkania w strefie parkomatów koloru brązowego.


tsss Said:

Moim zdaniem rozwiązaniem sytuacji są nowoczesne elektryczne keicary, w których akumulatory starczą na dzień jazdy po mieście.
Sam po sobie widzę, że kiedy mam cokolwiek kupić to robię to zwykle w galerii handlowej albo na stacji benzynowej, bo tak jest mi wygodniej i przy okazji sobie pojeżdżę (jestem jeszcze na tym cudownym etapie kiedy każda przejażdżka samochodem sprawia jakąś tam przyjemność).


OLO Said:

Ścisłe centrum dla mnie w tej chwili (o ile tam dotrę z jakiegoś powodu) to tylko punkt przesiadkowy. Metro/tramwaj/autobus/SKM. Poza tym to martwa emocjonalnie część miasta (serce)


Przemko Said:

Pamięć masz dobrą ale krótką Tymon, za dużo już minęło od prezydentury Kaczyńskiego w Warszawie więc nie pamiętasz co i jak się działo, zresztą czasy były inne, wtedy jeszcze pewne rzeczy wydawały się oczywiste a inne nie mieściły się w głowie, dziś już są standardem. Jednak dziwi mnie trochę to twoje ciśnienie na szukanie wszędzie na siłę symetrii, pamiętaj też że od siedzenia okrakiem na barykadzie będzie murowany dól bupy. Poza tym ok, zezwala się na publikację.


L for Lucy Said:

Jako krakus z prowincji, pewnie nie mam prawa wypowiadać się o problemach naszej stołecznej metropolii, ale zaryzykuje.
Po pierwsze, to Kopenhaga rozciągająca się od Hillerod do Taastrup wcale nie jest wiele mniejsza od Warszawy. I jakoś na rządach tych obrzydliwych lewaków, którzy stawiają tam na rowery, pociągi i autobusy wychodzi lepiej niż nasza stolica. Co więcej, te pociągi i autobusy wcale nie są tam tanie. Oczywiście upraszczam nie mniej niż autor – Kopenhaga ma komunikacje dopracowana do perfekcji a duńczycy nie mają naszego poczucia, że skoro sobie kupiłem samochód to mam mieć miejsce postojowe pod samym domem a drugie pod pracą. Bo mi się to po prostu należy.
Obawiam się że jakby nie zaklinać rzeczywistości to nie ma innego wyjścia niż ograniczanie ruchu samochodów w centrach miast, nie ma takiej ilości dróg i parkingów które zaspokoiły by potrzeby wszystkich. Co więcej nowe drogi oznaczają wzrost ruchu samochodów i tak kółko się zamyka.
Oczywiście u nas zamiast najpierw zorganizować komunikację zbiorową a potem ograniczać ruch to zrobiono odwrotnie. Ruch się ogranicza ale komunikacja zbiorowa wcale się nie rozwija. Tu znowu zaryzykuje tezę, że obwinianie za wszystkie te nieszczęścia waszej obecnej Pani prezydent (co to za lewak, sterowany osobiście przez ducha świętego?) jest sporym uproszczeniem. Jakoś nie wydaje mi się, żeby 20 lat temu Warszawa, rzeczywiście była krainą mlekiem i miodem płynąca, którą zniszczył podły bufet. Coś mi się wydaje, że złomnik stosuje tu chwyty rodem z Faktu. Tylko pancernej brzozy brakuje.


notlauf Said:

_krrl Said:

@PawDan p&r jest bezplatny jesli masz bilrt okresowy, jesli nie- musisz oplacic raz miejsce za 100 i mozesz parkowac do woli. Nie wiem tylko jak oni to egzekwuja, bo na takiej wilanowskiej szlaban jest automatyczny, nie pobiera sie zadnych biketow, ani nie sczytuje biletu, tylko po prostu wjezdza, zostawia samochód i wychodzi.
@Robur owszem, jestem za mlody zeby pamietac tamten okres, ale ilekroc ide Chmielna zawsze widze ludzi we wszystkich lokalach gastronomicznych, nie tylko w kebsie, sa chetni zeby obejrzec film w atlanticu, zwykle sklepy tez nie padają. Oczywiście, pewnie nie jest tak tloczno jak kiedyś, ale i ten ruch potrafi wygenerowac zysk.A mniejsza popularnosc miejsca wiąże sie z tym, co napisaliscie Zlomnik i Ty- wielofunkcyjne galerie zdominowaly komercyjny obrot w miescie, a bardzo duza czesc ludzi mieszka na peryferiach, gdzie ma przewaznie zapewnione wszystkie wygody,więc nie mają potrzeby podrozy do centrum. Mimo to będę bronil tezy, ze Chmielna nie jest trupem 😀 zresztą ta ulica nadal jest obecna w świadomości mieszkańców, nawet tych mlodych, vide wszyscy lanserzy, hipsterzy i banany (choc nie wiem czy to akurat powod do radosci)


Bajaos Said:

Zastanawiam sie gdzie złomnik napisał ze miasta mają być tylko dla samochodów ??
Miasta mają być dla ludzi……a ludzie maja rózne potrzeby.


Lukasz Said:

Takie pomysły typu likwidacja parkingów itp. co w konsekwencji powoduje to, że nikt nie odwiedza centrum miasta są chore, ale to się bierze stąd, że młodym z dobrobytu w dupach się przewraca.
Byłem niedawno na spotkaniu, gdzie młodzież ustalała szczegóły nt. organizacji studniówki. Całe spotkanie trwało z 3 godziny i nie ustalono nic konkretnego, a głównym problemem były rodzaje Pizzy – obok normalnej z szynką miała pojawić się wegetariańska, bo przecież nie można dyskryminować osób niejedzących mięsa, a obok schabowego na stole powinny być kotlety sojowe, a oprócz tego kłócono się w jakiej proporcji to wszystko ma być, czy na 1 kotlet sojowy mają przypadać 3 czy 4 schabowe.
I potem taki ktoś po skończeniu bezsensownych studiów typu gospodarki przestrzennej znajduje pracę i chce się “realizować zawodowo” wymyślając takie bzdury, żeby się tylko wykazać…

Osobiście nic nie mam do OGRANICZANIA liczby aut w miastach, wkurza mnie np. że sąsiad ma 3 rzęchy o wartości nie przekraczającej razem 5.000 zł i zastawia nimi połowę miejsc parkingowych pod moim blokiem nie mając garażu, a jeździ nimi sam na zmianę, podczas gdy ja nie mogę nawet na chwilę zostawić auta pod blokiem, nie mówiąc już o kimś obcym przyjeżdzającym w gości… Takie coś się powinno ograniczać, a nie, że nie pozwolimy samochodom wjeżdżać do miasta.


Mont Said:

Lukasz
a jakby byly o wartosci przekraczajacej 5k?


rybencjusz Said:

Proponuję wprowadzić w centrum miejsca parkingowe tylko dla aut o wartości >100kPLN.


brazer Said:

Porównanie proponowałbym Ci Tymon z metropliami japońskimi raczej, zachowując wszelkie proporcje.
😉
I wtedy: w W-wie zarejestrujesz auto na blachach WI TYLKO jeśli okażesz dowód wykupienia miejsca na parkingu, garażu oraz gdy twoje auto jest jednocześnie kei-carem. Ergo: zarejestrujemy twojego SUV-a, który jest symbolem Twojego WYSOKIEGO statusu (i 4-ym autem w rodzinie), ale co najwyżej na blachach WSI, WPI, WPR itd., itp. więc tam go se parkuj na noc.
Dziękuję za uwagę.


MAK Said:

Niestety Rocco.Cocco ma swoją brutalną rację, z małym wyjątkiem. Wyjątek polega na tym, że ze względu na młody jeszcze kapitalizm nie ma identyczności między pieniędzmi a przynależnością do klasy średniej, przez co rozumiem grupę o ponadprzeciętnych potrzebach nie tylko materialnych, ale też kulturalnych. Niemniej jednak trudno sobie wyobrazić skuteczne kryterium inne niż pieniądz.

W Łodzi ten problem jest dramatyczny, a polityczna poprawność w połączeniu z koniecznymi na ten cel wydatkami skutecznie uniemożliwia jego rozwiązanie. Ścisłe centrum, Piotrkowska, to biznesowy parter i w głębi mieszkania pełne lumpenproletariatu.

Piszę to wszystko ze świadomością, że zapewne na to mieszkanie w centrum nie byłoby mnie stać, albo inaczej – żal byłoby mi ponosić te koszty, wolałbym wydać pieniądze na inne potrzeby niż prestiżowa lokalizacja.


truckeriev Said:

Jestem przekonany, że opisywana “nowa, morowa, ajfonowa młodzież” jak tylko skończy studia i załapie jakąś pracę (ekant albo coś w tym stylu), to od razu kupi używanego Passata i będzie go stawiać na trawnikach, ścieżkach rowerowych bądź na drogach pożarowych.


interflug Said:

-Harry – Żeby nie było, po części się z tobą zgadzam – każdy lubi szybko wygodnie i bezpośrednio, dostrzegam także nietrafione zmiany, ale pije konkretnie do tego, żeby nie generalizować bez sensu po całości – nie wszystkie zmiany są złe, a pisanie, że warszawska komunikacja się nie rozwija przypomina “a w Stanach biją murzynów”.
Hasełka nie hasełka, jak wszyscy zauważyli ruch samochodów w mieście w ostatnich latach “trochę” wzrósł, zwiększyły się też korki wobec czego sporo linii idących bezpośrednio przez całe miasto oberwało na punktualności, nie powiesz chyba, że wolisz czekać 20min na przystanku na bezpośrednie polączenie zamiast pojechać szybciej nawet z dwoma przesiadkami. Ogólnie jednak rozumiem o co ci chodzi i wypada się zgodzić, że część linii można było spokojnie zostawić, choć akurat na moim podwórku sytuacja się poprawiła – jedna krótka dowozówka co 10-15min + bezpośrednia do centrum co pół godziny + nie muszę już jak kiedyś zaiwaniać od nocnego ponad 2km.
Czy autobusów w ogóle jest mniej? bez zajrzenia do źródła nie był bym tego taki pewien.
Co do tego, co myśli i ma w dupie przeciętny mieszkaniec Warszawy-pasażer ztm… cóż miałem okazję pracować z pasażerami jako ankieter oraz informator -wnioski: ludzie nie patrzą, nie słuchają, nie czytają i nic nie sprawdzają, przez co nie do końca wiedzą co mają. Odrobina wysiłku i życie może być łatwiejsze. Jedno jest pewne – brakuje długoalowej konsekwencji we wprowadzanych zmianach – wystarczy spojrzeć ile linii istniejących w 2008r. istnieje w niezmienionym kształcie dziś.
-krrl – kontrole zdarzają się przy wyjeździe na szlabanie – cieć jest zaopatrzony w kanarowy czytnik do biletów tzw. eldep i odwala tą robotę. Szansa na kontrolę(przynajmniej na Marymoncie i Wilanowskiej) jest mniej więcej taka jak na spotkanie kanara w losowym autobusie, czyli średnia. Odnośnie P&R: koncepcja udana, ale nie we wszystkich miejscach trafiona także pod względem ekonomicznym, przykładowo wielkie puste pole in the middle of nowhere na Połczyńskiej, przeinwestowany parking na Okęciu, za to na Marymoncie ciasnawo-chyba nie wzięto pod uwagę, że po otwarciu S8 korzystać z tego może 1/3 Bemowa.


rzuraf Said:

Drogi Złomniku, drodzy czytelnicy złomnika,

Od kilku lat w temacie planowania przestrzennego pojawia się trend do tworzenia przestrzeni publicznej kosztem parkingów naziemnych, “edukowania” mieszkańców do używania komunikacji publicznej, lub poruszania się rowerami po mieście. Wystarczy wziąć pierwszą lepszą książkę wydaną w ostatnich 15 latach – mówi się o obniżaniu wysokości budynków, zwiększaniu przestrzeni publicznej, odchodzenia od nadmiaru używania samochodu.

to takie było jakby primo, niby wstęp, czy coś… nie jest to żaden wymysł LEWACZKÓW czy BUFETÓW czy kogokolwiek innego, idą za trendami które po prostu się sprawdzają w praktyce… ALE! nie w post komunistycznym świecie.

Ostatnie pół roku spędziłem w Szwecji, studiując planowanie przestrzenne według ich programu. Otóż, to co kazali mi robić na projektowaniu to dokładnie to samo co opisuje Tymon – ZAWĘŻANIE ULIC, KASOWANIE PARKINGÓW, w zamian za przestrzeń publiczną, trwaniki, parki, skwery, nową jakość mającą utworzyć miasto lepszym – dla ludzi, (haha, żeby żyło się lepiej), problem jest taki, że zachodnie (i północne) kraje, są przyzwyczajone do takich działań, u nich bilet autobusowy JEDNORAZOWY kosztuje 10 zł a na parkingu w mieście nie można stać dłużej niż kilka godzin, bo się dostanie mandat wyższy niż najwyższy nasz mandat za przekroczenie prędkości. Tam i tak każdy ma rower (albo więcej niż jeden) i pomimo, że droga do pracy jest pod górkę to popierdalają na tych bicyklach co dzień. Co z tego mają? Otóż świeże powietrze i zdrowszy tryb życia.

Urzędnicy Warszawscy ssą pałę, to jest prawda znana od lat. Przykład terenów po ZPC Ursus – Ursus sprzedawał budynki po kolei nowym firmom, a jak upadł, resztę majątku wylicytowano (to że wygrał Rywin i 2 dni później sprzedał to inan historia), natomiast resztę majątku stanowił także teren POD budynkami które Ursus sprzedał, wobec tego nowy właściciel terenów – deweloper – zaczął być złośliwy. Plan Miejscowy dla terenów po Ursusie nie powstał bo… Studium (taki dokument co się sporządza przed planem) zawierało POWAŻNE błędy legislacyjne – wina urzędników miejskich. Urząd Miasta St. Warszawy przegrał już chyba z 5 rozpraw sądowych związanych z tym studium (zmiana całości funkcji terenu z Przemysłowo – Usługowej na Mieszkaniową), NADAL rzecznik twierdzi że nie ma żadnego problemu, wszystko jest w porządku i wszystko było przygotowane zgodnie z prawem. czy pracuje on w Ratuszu? Tak. Co ma do tego HGW? Nic. kto zostaje obsmarowany? HGW.

Most Curie, Stadion – sprawy podobne, smaruje się na HGW i PO, czy lewaczków czy kogokolwiek, a winni są urzędnicy – CALA RZESZA osób o podejściu do pracy jak kasjerki na stacji PKP (dziś rano miałem styczność z jedną w Gdyni – “-poproszę studencki do Gdańska Gł. -GDZIE?!?!? – Gdańsk Główny – Prosz…

Problem “pustego centrum” nie tkwi w RZĄDACH WŁODARZY! tylko w mentalności ludzkiej. Sami piszecie “bardziej się opłaca pojechac tym a tym” tak, zgadza się, ludzie patrzą na kieszenie, portwele itd. Ale błagam, pojedźcie na zachód, na północ, będziecie błogosławić piwo za 15 zł – zamiast 25, bilety autobusowe po 3 – 4 zamiast 10.

Życie miejskie wieczorem nie zależy od jakości tkanki miejskiej, ale od tego czy ludzie mają ochotę się bawić.

OWSZEM nie mają bo nie mają za co, ale to wiąże się z tym że NIE MA PIENIĘDZY – płace są za niskie, dlatego w urzędach pracują tylko ludzie jak kasjerki z PKP, mają w nosie to co robią, wracają do domu i jedzą zimny bigos :F

System planowania w Polsce teoretycznie jest dobry, ale w praktyce i tak robi się wszystko inaczej.

a odnośnie tego że NIE MA MIAST DLA SAMOCHODÓW – SĄ! tylko nie w Polsce. W USA – i nie tylko, podczas szalonych lat Modernizmu budowano głównie pod samochód – zakładano że człowiek nie będzie się poruszał pieszo, więc chodników nie było, od każdego domku do sklepu jeździło się samochodem, każdy domek miał 3 miejsca w garażu i jeszcze 6 na podjeździe.

A tym co chcą jeździć do centrum samochodem – nie widzę problemu, po 18 zawszę jeżdżę i stoję za darmo. (przed też, bo nie płacę, bo nigdy nie mam drobnych – grubszych przeważnie też nie, ale to inna sprawa)

Co do komentarza że WSZĘDZIE W KOPENHADZE I WIEDNIU SĄ PARKINGI PODZIEMNE – You are wrong! owszem są parkingi, ale nie wszędzie, w Kopenhadze spędziłem może 2 tygodnie i miasto to jeden wielki parking… dla rowerów.

Idąc dalej, w mieście w Szwecji gdzie byłem, ścieżka rowerowa była szerokości 1 pasa jezdni, natomiast chodnik miał pół metra, nie dało się ominąć osoby nadchodzącej z naprzeciwka. Osobiście uważam, że to przesada, ale oni po prostu tak się poruszają. I o dziwo, mają także pod miastem centrum handlowe (a w zasadzie w miejscu gdzie kończą się bloki a zaczynają domki) z wielkim parkingiem, ba, były tam nawet dwa takie miejsca a jedno miało nawet jeden ze sklepów monopolowych (w Szwecji są dwa monopolowe na miasto, czynne do godziny 18).

Wróciłem do Warszawy, jest brudno, mokro, śmierdzi rozkładającą się kupą na mokrym trawniku. Ale cieszę się że jestem w domu, że nie muszę płacić 10 zł na wejściu do autobusu, mogę iść obejrzeć mecz do pubu i nie wydać minimum 50 zł za dwa piwa, że jak chcę się napić w środku nocy to MOGĘ, bo mam nocne sklepy.

coś typu Post Scriptum.
Pisaliście o emerytach w centrum i tym jak to ludzie uciekają z pewnych miejsc do inncyh. Macie kompletną rację. Lada moment zacznie się na szczęście preces Gentryfikacji i zobaczycie nowe centrum. (W krajach Zachodnich gentryfikacja zaczęła się jakoś 50 – 60 lat temu, jak u nas niszczono wszelkie perspektywy na sensowną odbudowę kraju, więc podejrzewam, że skoro zaczynamy powoli żyć jak kraj 1szego a nie drugiego świata, to może za 10 – 30 lat, będzie faktycznie LEPIEJ)

coś jak Post Post Scriptum.
Mentalność polaków jest taka, że ZAWSZE narzekają, zima jest za zimna, lato za gorące, woda za mokra, a piasek za sypki… Zachodzą zmiany, powoli, ale zachodzą. Tak jak zmiany klimatu – początkowo mamy huragany i tornada, ale może za 20 lat będziemy krajem produkującym lepsze wino niż Francja? Podczas jednej z dyskusji z prowadzącym zajęcia, poruszyliśmy temat ścieżek rowerowych, każdy podał przykłady ze swojego kraju. Powiem wam, że i tak mamy dobrze. W Rumunii ludzie boją się jeździć na rowerach, bo bezdomne psy się na nich rzucają.

I tym pozytywnym akcentem kończę mój wywód na temat, który jest nie na temat.

pozdrawiam i idę spać dobranoc.


Ktosiek Said:

Zgadzam się ze Złomnikiem w 100%.

Niestety, kierowcy są źle postrzegani przez (nie)rząd, wystarczy spojrzeć jak traktuje się rowerzystów – oj, jacy wspaniali, zero emission – dlatego pozwala im się blokować drogi i ogólnie “panoszyć” po drogach. Nikt nie widzi niestety, że taki rowerzysta nie utrzymuje całej rzeszy ludzi – zatrudnionych w warsztatach, stacjach diagnostycznych i całej branży motoryzacyjnej która generuje “trochę” więcej przychodów niż fani pedałowania. Lewacka logika – auta są złe, ale $ z akcyzy, VAT z nowych aut itd – dobre.


notlauf Said:

Lukasz, to ja jestem chyba Twoim sąsiadem (mam 3 rzęchy)


brazer Said:

never ever nie było tak konkretnej dyskusji na złomniku.
:)
temat trafiony w sedno punktu (wł. – fiat punto).
pisz więcej smutnych felietnów Tymon, ja i Harry jako najsmutniejsi ludzie na złomniku lajkujemy to na maksa.


Mlodyndm Said:

Wszystko fajnie wywalmy samochody z centrum, wsadźmy ludzi na rowery, będzie super.
Tylko że w centrum Warszawy jest dużo urzędów, ministerstw i innych przybytków marnowania pieniędzy podatników do które są dla obywatela mniej więcej jak WC – idziesz bo musisz.
Ja ma taką prace że dość często muszę jechać z jakimiś bzdurnymi papierami do np. NFZtu na Chałbińskiego parkowanie w tamtej okolicy to masakra, potem czasem muszę pojechać na Długą do OIA, do naszego punktu na Złotej itp. już wyobrażam sobie ile czasu zajeło by to komunikacją bufetową. A samochodem w południe poza bólem z parkowaniem idzie to całkiem sprawnie.
Owszem można zrobić z centrum park z ławeczkami i skwerkami, ale razem z samochodami należałoby wywalić stamtąd wszystkie urzędy i inne wynalazki przenieść na peryferia i będzie po problemie, tyle że wtedy centrum jeszcze bardziej się wyludni…
A jak nie to będę musiał poprosić zarząd o zgodę na rozszerzenie firmowej floty o kilka rowerów, tylko już widzę minę naszego kierowcy jak w środku zimy wręczę mu kolejny bzdurny papierek i powiem “Łap rower i grzej do NFZu”… a do tego będzie trzeba zatrudnić jeszcze ze dwóch takich, bo jeden przestanie się wyrabiać…


notlauf Said:

Ja tu w ogóle chciałem powiedzieć, że nikt już nie przebije tej wypowiedzi na złomniku:

“wkurza mnie np. że sąsiad ma 3 rzęchy o wartości nie przekraczającej razem 5.000 zł i zastawia nimi połowę miejsc parkingowych pod moim blokiem nie mając garażu, a jeździ nimi sam na zmianę, podczas gdy ja nie mogę nawet na chwilę zostawić auta pod blokiem, nie mówiąc już o kimś obcym przyjeżdzającym w gości… Takie coś się powinno ograniczać, a nie, że nie pozwolimy samochodom wjeżdżać do miasta.”

HIT! POZDROWIENIA DLA SĄSIADA! PEWNIE JEST FANEM ZŁOMNIKA!


de Ville Said:

A ja pojechałem dzisiaj Tatą z moim tatą kupić kwiatki mamie i się chwalę. Do Śródmieścia nie było potrzeby jechać. Tata jest Safari a mama ma imieniny – stąd te kwiatki.


Przemko Said:

I jak tak piszecie że w tym mieście jest tak samo, w tamtym mieście jest tak samo to to bardzo fajnie koresponduje z oficjalną rządową strategią rozwoju dla Polski na następne dekady – tam jest czarno na białym że najważniejszy jest rozwój kilku dużych ośrodków miejskich właśnie Warszawy, Łodzi tych wszystkich dużych miast o których piszecie właśnie że wymierają od środka. Same rozumiecie, więc trzeba jeszcze bardziej zakasłać rękawy żeby coś z tym zrobić tak więc spodziewajcie się wszystkiego bo lepsze jutro było wczoraj.


notlauf Said:

de Ville! Macie Tatę Safari?

DASZ SIĘ KARNĄĆ? PLIZ PLIZ PLIZ PLIZ

Opiszę na złomniku!


_krrl Said:

DEVILLE ZGODZ SIE, splynie na Ciebie prestiż do piatego pokolenia zstepnych. Czytelnicy zlomnika chca tego testu!!!


de Ville Said:

Nie widzę przeszkód, Tata jest dostępna w weekendy przez cały dzień bo w tygodniu jest wołem roboczym od rana do wieczora :-)


notlauf Said:

Super. A mieszkasz tam gdzie zawsze? Podskoczylibyśmy na Lemingrad – 30 min. max. Odezwę się.


Czak Said:

O złomnika biją się już W sieci i Do rzeczy. Na uważam Rze jest już zbyt radykalny.
A kiedyś to był blog o złomach :/


notlauf Said:

A teraz już nie jest, bo napisałem jeden wpis nie o złomach?

W tym tygodniu były: chińskie auta z dupy, Wartburg przerobiony na Alfę Romeo, dziwne Volkswageny i sterta mikrosamochodów. Ale zawsze pamięta się tylko końcówkę rozmowy.


de Ville Said:

Tam gdzie zawsze, więc daleko nie mamy do siebie 😉


Ktosiek Said:

rzuraf – mówisz o sprawdzaniu w praktyce – nie rozśmieszaj mnie – równie dobrze możesz mówić, że Keynesizm działa, a mit zbitej szyby to tylko mit. Samochody są po to by służyć ludziom – osobiście uważam rower za coś wstecznego. Tak samo jak uważam helikopter za lepszy od samochodu – ale niestety, obecnie koszta takiego ustrojstwa są zbyt duże :[. Spójrz na USA – wielkie highwaye, wielkie parkingi i ogólnie wielka nacja.


Harry Reems Said:

Tu sa conajmniej dwie wypowiedzi ludzi narzekajacych na niska wartosc rynkowych parkujacych samochodow i wnioskujacych ich usuniecie z tego powodu. Wiecej jest takich, ktorzy uwazaja ze wartosc rynkowa samochodow jest wyznacznikiem zamoznosci wlasciciela. Ale do rzeczy:
@ domin – masz racje. Poza waskim gronem fanatykow, ludzie beda przemieszczac sie w sposob dla nich najwygodniejszy. Nie bedzie potrzeby ograniczania czy tez zmniejszania atrakcyjnosci jednego srodka transportu za pomoca restrykcji, jesli poprawimy alternatywny sposob komunikacji – ludzie sie przesiada do tej wzglednie atrakcyjniejszej i juz. Problem jest taki, ze to kosztowne. Jesli mamy dwa sposoby przemieszczania sie, to mozna wzglednie poprawic atrakcyjnosc jednego na dwa sposoby: mozna go ulepszyc, albo mozna pogorszyc ten drugi. Mozna polepszyc komunikacje publiczna i nic nie zmieniac w kwestii samochodow, ale mozna tez zostawic komunikacje publiczna jak jest i wprowadzac restrykcje dla samochodow. Pierwsza metoda jest kosztowna i trudna, druga – tania i latwa. Pierwsza polepsza dobrobyt wszystkich, niezaleznie od tego czym sie przemieszczaja, druga – pogarsza sytuacje, rowniez obu grup.
@ interflug – z pewnoscia bede jezdzil do pracy autobusem, jesli bedzie on kursowal bezposrednio, czesto i nie bedzie zatloczony. Przytoczona przez Ciebie kwestia przesiadek jest moim ulubionym przykladem. Of kors jesli system komunikacji zbiorowej jest nieoptymalny, to nawet wpakowanie w niego duzych srodkow nie sprawi ze bedzie dobry. Sek w tym ze w Warszawie od kilkudziesiciu lat “optymalizacja” jest haslem sluzacym do pudrowania nieciekawej sytuacji. A przesiadki sa ulubionym elementem “optymalizacji”. Wyglada to tak: Panowie, jest zle, nie ma pieniedzy, trzeba ciac kursy. Okej, ale bedzie smrod. Dobra, nazwijmy to optymalizacja. Bedziemy mowic o tym, ze te linie, ktorych nie skasujemy beda kursowaly czesciej i ze dalej bedzie mozna dotrzec w dane miejsce, ale z trzema przesiadkami i ze te trzy linie z ktorych trzeba bedzie korzystac kursuja co 5 minut, a nie co 10, jak dawna bezposrednia. Bedziemy duzo mowic i wmowimy ludziom ze gorzej jest lepiej.
Odpowiadajac na twoje pytanie interflug, naprawde dales sobie wmowic ze “przesiadka” to cos korzystnego? Dla mnie, jak by nie patrzec – nie. Jesli moge wsiasc na przystanku pod domem, usiasc na siedzeniu, wyciagnac ksiazke i dojechac do pracy, to to jest milion razy lepsze niz jesli po jednym przystanku musze wysciasc, dralowac na drugi, moze mi akurat moj autobus spierd..li, a moze nie, moze sie do niego dopcham, a moze dopiero do nastepnego, a na koniec podozy i tak bede musial czekac na kolejny przy drugiej przesiadce. I to jest sytuacja dzisiejsza, bo ZTM stwierdzil ze 188 pod koniec Zwirków “wozi powietrze” (co w praktyce oznacza, ze dopiero w tym miejscu jest szansa znalezienia jakiegos wolnego miejsca siedzacego, choc nie jest to absolutnie pewnosc) i planuje te linie skrocic. Wtedy bede mial przesiadek 4. Dziekuje bardzo, posiedze w samochodzie.
Aha – niektorzy wspominaja o tym, ze takie koncepcje nie sa charakterystyczne tylko dla “lewakow” i rzadow Warszawy, ze takie same poznawali na jakiejs uczelni. Bien sur – taka jest teraz moda. To jest obowiazujacy paradygmat, w to bezgranicznie wierza absolewnci okreslonych wydzialow. I ze neofickim zacieciem psuja miasta, dokladnie tak samo jak ich identycznie bezkrytyczni poprzednicy, zwolennicy owczesnie obowiazujacych naukowych mód, budujac poprzez centra estakady. Moda na sciezki rowerowe i “przestrzen miejska” (cokolwiek to znaczy), czy tez moda na autostrady – wszystko szkodzi w nadmiarze.
Fanatyk rowerów, ktory probuje za pomoca planowania przestrzennego zmusic do jezdzenia na rowerze ludzi, ktorzy tego nie chca, jest dla mnie tym samym co biskup, wplywajacy na prawodawstwo tak, zeby zmusic do przestrzegania gloszonych przez niego zasad ludzi, ktorzy go nie sluchaja. Ja bym wolal zeby biskup nie zajmowal sie moja grzesznoscia, a Rzuraf – zdrowotnoscia mojego trybu zycia. Zajmijcie sie soba.


rzuraf Said:

Ktosiu, USA to także grubasy na elektrycznych wózeczkach, w tą stronę mamy iść?


Harry Reems Said:

@ Ktosiek – jak smiesz twierdzic, ze Keynsizm nie dziala! Ty zapluty neolyberale!
Ja lubie rower, ale dla mnie to, ze mam pod gorke wlasnie JEST przeszkoda. No chyba ze ktos jest tak “eko” ze uwaza ze smierdzenie potem w biurze jest cool.


Bartel Said:

Czy ktoś zauważył rząd UFO na pierwszej fotce? To się nadaje do prasy!


Ktosiek Said:

rzuraf – grubasy to tylko efekt uboczny wolności. Sam nie jestem chudy, ale to tylko moja wina – nie mam do nikogo pretensji ani roszczeń. Tak samo jak wypadki samochodowe to efekt wynalezienia samochodu – czy z tego powodu mamy zabronić i zapomnieć tego wynalazku bo na drogach giną ludzie? oczywiście, że nie. Samochód daje także coś więcej – poczucie wolności (przynajmniej mi). W ciągu paru godzin jestem w stanie przemierzyć setki kilometrów – rowerem jest to niewykonalne. Poza tym przemysł motoryzacyjny to potężny zastrzyk $ dla państwa i dla ludzi pracujących w motoryzacji. Miłośnicy pedałowania nie wygenerują nawet 1/1000 tego co generuje motoryzacja. Dlaczego więc nie korzystać z tego cudownego wynalazku w 100% ? dlaczego nakładać głupie i sztuczne bariery na kierowców?. Reagan powiedział, że socjalizm sam wynajduje sobie problemy, a później ogłasza walkę z nimi – tak samo będzie niedługo z wyludniającym się centrum i zamieraniem miast :[. Oczywiście ta walka odbędzie się za nasze pieniądze – można przecież zawsze podnieść akcyzę na PB95 i ON :>.


shape_shifter Said:

Czego chcesz od śp. Lecha Kaczyńskiego, no czego? Przywalasz się do mojego prezydenta? Za działania bufetowej alias ścierka, jego obwiniasz? Lubiłem Ciebie czytać. Jednym chamskim atakiem na Lecha sprawiłeś że wymazuję Ciebie z listy. Aha, tak ogólnie to nie lubię się wymądrzać, moja znajomośc aut jest nikła przy twojej, to na pewno. Niemniej z uwagi na specyfikę mojej pracy jakieś tam ogólne pojecie i objeżdżenie mam, no i to lubię a to najważniejsze; szkoda że tak wyszło. All the best stary. Żegnam.


v8tatra Said:

rzuraf
esesza -to do niedawna była oaza: wolności i traktowania ludzi jak ludzi(chcącemu nie dzieje się krzywda) a nie jak bydło którym 3ba sterować- podejscie ełrokołchozu;_)
więc skoro chcę jeżdzić autem to mi się nie wtryniaj- i wierz w to że jak będę chciał to do lasu(a wróć do lasu nie można! chociaż to dobro wspólne;nie?) pobiegać czy na kosza też dojadę;
nie wtryniaj się bo ja ci tego nie robię- niby taka prosta zasada-a jednak… lata komuny zrobiły swoje.buźki dla uszczęśliwiaczy ogółu
btw rzuraf nie obrażaj grubasów bikoz aj law BBW;)


Przemko Said:

> Spójrz na USA – wielkie highwaye, wielkie parkingi i ogólnie wielka nacja.

Kolejność chyba inna nie? Najpierw wielka nacja a potem wielkie hajłeje obejrzyj http://vimeo.com/27524572 tam jest skąd konkretnie wzięły się współczesne hajłeje bo to że zawsze budowali z rozmachem to inna sprawa, budowali też miasta na innej zasadzie niż w Europie.

Tymon sam linkował Spisek żarówkowy (głupi tytuł tam o co innego chodzi) to ja też mogę, ten film też ma głupi tytuł bo o co innego tam chodzi.


rzuraf Said:

v8tatra – nie rozumiem Twojego komentarza, ja nikomu nie każę jeździć rowerem zamiast samochodem, sam codziennie na wydział jeździłem autobusami – minimum 2 przesiadki. Jasne samochodem wygodniej, nikt nie śmierdzi, zawsze miejsce siedzące itd, ale to czysty bezsens, 1 osoba zajmuje miejsce parkingowe w centrum na cały dzień, pomimo że ma “dogodne” połączenie… koleżanka z Mińska Mazowieckiego codziennie dojeżdżała autobusem, to czemu ja powinienem z Bielan na Karową jeździć samochodem? (szczególnie że zajmowało to czasem tyle samo czasu co jej dojazd z Mińska).

Do tego te całe lata komuny w moim przypadku to 1 rok.

A do grubasów nic nie mam, sam byłem gruby, ale zacząłem się ruszać i już nie jestem.


ukl Said:

@Harry Reems: w gruncie rzeczy nie da się sprawić, żeby komunikacja zbiorowa miała ustabilizowany czas przejazdu z punktu A do B bez znacznego pogorszenia warunków ruchu dla komunikacji indywidualnej. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dla mnie utrzymywanie programów sygnalizacji nastawionych na zwiększenie przepustowości jakiegoś z ciągów jest zwiększaniem atrakcyjności komunikacji indywidualnej kosztem zbiorowej.
Z punktu widzenia komfortu podróży samochód zawsze będzie lepszy niż najnowocześniejszy tramwaj czy autobus. Jedyne czym może konkurować KZ z KI to ustabilizowany czas przejazdu, wysoka częstotliwość itp. Nie da się tego osiągnąć bez odebrania szeregu przywilejów nadanych samochodom przez lata.
Jeszcze było wspominane o tym czego chciałaby większość. O ile mi wiadomo udział podróży komunikacją zbiorową w dużych miastach w Polsce wynosi 50% i więcej. Większość dalej tłucze się w zapchanych autobusach.


Harry Reems Said:

@ rzuraf – Murzynki w Afryce umieraja z glodu to czemu ja powinienem jesc desery?
Stwierdzasz sporo rzeczy autorytatywnie, mimo iz sa one np bezsensem tylko i wylacznie w twojej ocenie. To nie sa aksjomaty.


notlauf Said:

shape_shifter – dokurwiam bufetowej tak samo jak temu śp. kurduplowi, ale jak Ci się nie podoba, to nikt Cię nie trzyma.

Ciekawe gdzie w tej wzmiance był “chamski atak”, no ale wiemy jak to wygląda u miłośników Frondy. Zapomniałem paść na kolana.


Harry Reems Said:

@ukl. To twoje twierdzenia. Moim ulubionym przykladem praktycznego wdrozenia twoich teorii sa Aleje Jerozolimskie. Uczeni inzynierowie ruchu drogowego kalibrowali kosztujacy olbrzymie pieniadze system tak, zeby “zwiekszysc przepustowosc ciagu komunikacji zbiorowej”, czego efektem bylo pogorszenie sytuacji wszystkich.
Kolejne autorytatywne stwierdzenie to “Z punktu widzenia komfortu podróży samochód zawsze będzie lepszy niż najnowocześniejszy tramwaj czy autobus”. To tylko twoja opinia. W samochodzie nie da sie np czytac ksiazki. Nie da sie tez spac.
Przestancie recytowac wybrane haselka z podrecznikow i skyskrapercity. Wlaczcie myslenie.


Ktosiek Said:

Raz jeszcze odniosę się do USA – spójrzcie na ich koleje… transport ludzi pociągami zanikł tam w latach 50-60 !. Jedynie AMTRAK działa (państwo go dotuje), reszta porusza się autami bądź autobusami (coś jak PKS) – lecz tymi ostatnimi poruszają się Ci których nie stać na auto.

rzuraf – szanuję Twój wybór, ale większość ludzi jednak wybiera to co najwygodniejsze (tak samo jak prąd idzie tam gdzie jest najmniejsza rezystancja). Co jest złego w parkingach? Czy na miejscach parkingowych nie można zarabiać? Czyż nie można zrobić, by parking dobrze wyglądał (jak parking Lubawskiego w Kielcach).


miwo Said:

nie wszyscy emeryci w Wawie są ubodzy! ja to wiem, bo mieszkam na Służewie w otoczeniu seniorskiego prestiżu – wieje tu mocno dobrym socjalem i wczasami co najmniej w Tunezji (czy to przypadkiem nie dawna eRka i inne służby?).
mam tak, że do roboty mogę jeździć autem lub metrem – tym drugim nawet trochę bliżej (tzn. bliżej z wagonu), bo akurat stacje blisko mieszkania, jak i pracy (tu akurat parę kroków dosłownie – Ratusz Arsenał) (aha, NIE PRACUJĘ W RATUSZU!). tak więc na komunikację nie narzekam, mało tego, poczułem się nawet prestiżowo, kiedy okazało się, że od paru już dobrych lat ZTM (lub ajenci) kupuje tylko tabor klimatyzowany (ostatnimi czasy jest to nawet tzw. klimatyzacja śródziemnomorska). Miałem okazję 2 lata mieszkać w Krakowie i 1,5 roku w Poznaniu i muszę powiedzieć, że o ile w tym drugim było jeszcze całkiem całkiem (mówię o zbiorkomie), to w KRK zbiorkom był masakryczny – ale, potem to zrozumiałem, taka uroda tego miasta – jeśli tramwaj jedzie w centrum po tej samej trasie, co auta, to jest ostro. i jedni, i drudzy się wloką. w Warszawie tak nie ma, ale gdyby jej nie zniszczono, to zapewne mielibyśmy coś podobnego – wąskie, ciasne uliczki, samochodziarze walczący z tramwajami na tym samym torze, albo auta jadące gęsieo jednym pasem, a obok nieco szybciej tramwaj. nie wiem, jak jest na Pradze (słabo znam, poza głównymi ulicami), ale po zachodniej stronie Stolycy, to chyba tylko na Woli (Skierniewicka?) jest/był (dawno nie byłem) gdzieś taki fragment niewydzielonego toru tramwajowego na środku ulicy.
przez jakiś czas mieszkałem też m. in. w Stolicy Ceskiej Republiky – wiadomo, tam prawie nie było zniszczeń wojennych, nie było wielkich socjalistycznych przebudów i budowy nowego słusznego ładu w starym mieście. komunikacja jest dość droga (a droższa niż obecnie w Wawie była już dawno), ale skomunikowanie tramwajów, metra (fakt – 3 linie) i autobusów (te ostatnie notabene nie wjeżdżają do ścisłego centrum) jest, moim zdaniem, znakomite, mimo ciasnych uliczek i gęstej, historycznej zabudowy. Każdy, kto jechał sobie z Ruzyne (lotnisko) do centrum zbiorkomem, myślę, że to potwierdzi. jest po prostu jakaś logika w tym wszystkim. a w samym centrum, gdzie mieszkałem (Husova), też są, ładnie pochowane parkingi. Czech potrafi?


ukl Said:

Nie wiem co jest na Alejach, nie jestem z Warszawy. Jeżeli jednak uczeni nie osiągnęli celu czyli ustabilizowania czasu przejazdu KZ to znaczy, że spierdolili. Wina uczonych a nie argument w dyskusji.
Moje myślenie jest włączone. Dla Ciebie miarą wolności jest możliwość przejechania przez jakiś tam ciąg bez większych utrudnień co ciągnie za sobą niemożebnie długie cykle (kiedyś było max 120 sekund, teraz górnej granicy nie ma w rozporządzeniu), segregowanie potoków (wysyłanie pieszych w podziemia/nadziemia), likwidowanie przejść dla pieszych, stosowanie najkrótszych możliwych faz dla pieszych itp. Nie zauważasz, że Twoja wolność ogranicza wolność pozostałych uczestników?
Podobnie jest z miejscami parkingowymi. Miejsce parkingowe to przywilej a nie prawo.
Zauważam też pewną pogardę z Twojej strony dla nauki jaką jest inżynieria ruchu tylko i wyłącznie dlatego, że godzi w przywileje użytkowników samochodów.
Historia kołem się toczy. Jeżeli dalej samochody będą faworyzowane w miastach zaczną one wyglądać jak miasta amerykańskie. Sęk w tym, że w miastach amerykańskich zaczynają powoli wracać do sprawnej komunikacji zbiorowej. Wydaje się więc sensownym przeskoczenie etapu w którym KZ pełni role socjalną a centra miast to parkingi i sześciopasowe arterie. Łatwiej jest coś zniszczyć niż potem odbudować.


notlauf Said:

KOMENTARZ NUMER 100


Ktosiek Said:

USA wraca bo jest obecnie przesiąknięte europeizmem :[. Niestety, kraj ten z kraju wolnego przemienia się w kolejną zepsutą kopię UE :[


Lukasz Said:

Mont, rybencjusz i Panie Złomnik – źle mnie zrozumieliście i niepotrzebnie osądzacie – codziennie zaczynam dzień od przeglądnięcia tej stronki, więc fanem złomnika zdecydowanie jestem;)
Może rzeczywiście napisałem “rzęchy”, bo gdybym tego nie napisał to miałoby to inny wydźwięk. Te trzy auta, którymi sąsiad zastawia parking to VW T4, Mondeo Mk I Kombi i Fiesta Mk IV i postępowanie sąsiada wkurzałoby mnie tak samo gdyby na ich miejscu stały 3 nowe S-Klasy. Mamy mały parking zaraz pod blokiem i jakieś 600 metrów dalej jest następny – znacznie większy, gdzie zawsze są jakieś wolne miejsca. Sąsiad mógłby swoje auta parkować tam, bo nie używa ich codziennie, a parking pod blokiem byłby dla gości, firm remontowych whatever. Ale on musi parkować swoje 3 auta zaraz pod blokiem, by je mieć w zasięgu wzroku. Rozumiem, strach przed tym, że ktoś ukradnie, zdemoluje itp., ale nie kosztem problemów dla innych…


Ktosiek Said:

Lukasz, a gdzie jest napisane ile każdy ma mieć aut?. Czy te miejsca są jakoś wykupione, oznakowane? Pewnie nie – tak więc nie masz podstaw by nienawidzieć sąsiada. Nie ma ograniczeń co do posiadania aut – gdyby sąsiad chciał mógłby parking zastawić 10 T4 i w sumie nic nikomu do tego. Owszem – mógłby wykazać się wspaniałomyślnością i postawić swoje auta dalej – ale nie musi. Tak samo jak Tobie nikt nie nakazuje stawiać Twojego auta gdziekolwiek. Znam temat bo sam mieszkałem w bloku, ale taka już tego uroda.


Łukasz Said:

To może od jutra gdy będę parkował swój samochód pomiędzy dwoma innymi autami będę stawał na środku zamiast przy jednym z nich, zajmując tym samym miejsce dla 2, może nawet 3 aut, przecież gdy nie ma wytyczonych linii to nie przestępstwo?
Poza tym nie chodzi mi o ograniczanie liczby aut w miastach przez zakaz posiadania ich, bo nigdzie tego nie napisałem i to oczywiście kompletne idioctwo.
Nie mam też nic przeciwko ludziom, którzy wypłacą sobie z banku 1000 zł, kupią za to 10 Maluchów i ustawią je sobie u siebie w ogródku (sam chętnie zrobiłbym coś takiego, tylko zamiast 10 Maluchów wolałbym np. 10 Mercedesów W140 lub Jaguarów XJ), ale tak jak napisałem – u siebie w ogródku, w garażu, na parkingu gdzie nie parkuje aż tak wiele osób, ale nie tam, gdzie przewija się multum ludzi. Tam zdecydowanie powinno być 1 dzień i odholowujemy;)
A podstawy do nienawidzenia sąsiada mam, szczególnie gdy idę pół kilometra piechotą do domu w deszczu/śniegu i go przeklinam;)


Ktosiek Said:

Łukaszu, nie mieszaj kultury jazdy ze stanem posiadania. Może zamiast narzekać wykup sobie miejsce parkingowe, załóż na niego blokadę i sprawa załatwiona – jeszcze raz mówię – jeżeli jest to teren tzw. państwowy to nic Ci do tego.

W miejscu gdzie mieszkałem na parkingu pod blokiem parkowali ludzie z nowo wybudowanych bloków – też często nie miałem gdzie zaparkować… i co? przeprowadziłem się do innego miejsca (domek, ale w mieście). Zamiast narzekać myślcie jak poprawić swój byt.


finn the human Said:

@Ktosiek: to USA byly kiedykolwiek wolnym krajem? jahaha, jasne


Jan Gehl Said:

1. Warszawa potrzebuje obwodnicy z prawdziwego zdarzenia.
2. Bezdomni, którzy śmierdzą nie powinni jeździć w tramwajach/autobusach – ale nie wiem jak ich humanitarnie wyprosić, ktoś ma pomysł ?
3. Zielona fala dla tramwajów
4. przejścia naziemne zamiast podziemnych czy nadziemnych
5. drogi rowerowe z asfaltu a nie z polbruku!!!
6. wyświetlacze na przystankach, działające, a nie jak na Jerozolimskich
7. parkingi podziemne jak w szwajcarskich miastach


finn the human Said:

@Jan Gehl: nie wiem jak ZTM, ale wroclawskie MPK ma w regulaminie punkt o osobach “wzbudzających odrazę wonią czy innem sposobem” u wspolpodroznych


Coś w tym parkowaniu pod domem jest. Przeprowadzałem się niedawno, szukałem mieszkania pod wynajem. Centrum, Wola, Ochota, Powiśle, Żoliborz itp.

Jak wpisałem warunki które mnie interesują, w tym “dedykowane miejsce postojowe” (wygląda to różnie: koperta na podwórku, miejsce w garażu podziemnym, zależnie jaki budynek) to zniknęło prawie całe centrum. I już – tak jak dziewczynie zależało na dobrym piekarniku w kuchni, tak ja muszę mieć gdzie zaparkować samochód pod domem. Nie szukać codziennie innego miejsca i dymać z zakupami czy głośnikami ze sklepu 500 m bo akurat nie ma.

Wolę inną dzielnicę, ew. trochę dopłacić – i mieć tę wygodę. A w centrum się nie da – no to tam nie mieszkam (choć żałuję tego przy każdej przeprowadzce).


laisar Said:

@notlafu: Wszystko, co mądre i prawdziwe napisano już powyżej (wymieranie centrum NIE wynika z ograniczeń ruchu i parkowania), więc ja tylko zawrócę uwagę na jeden szczegół:
 
“teoretycznie ludzie mądrzejsi ode mnie, bo w końcu nami rządzą”

Otóż to jest bzdura – to są dokładnie tacy sami ludzie jak reszta, ani mądrzejsi, ani głupsi. Jedyna różnica jest taka, że Oni _chcą_ rządzić. No to rządzą – bo Ty nie chcesz, więc nie mogę na Ciebie zagłosować. I, jak to w życiu, wychodzi im to… różnie. Wystartuj kiedyś, to będziesz się mógł sam wykazać.


Szela Said:

To nie tylko Warszawa i nie tylko problem z obwodnicami. W Katowicach jest tak samo i wręcz wygląda to na planowe działanie. Zawsze były dwie ulice “handlowe” – Warszawska i 3 maja, jeździł po nich tramwaj, obok autobusy, odchodziły od rynku. Warszawska była 4 lata zamknięta -remont kanalizacji, nawet najtwardsi rzemieślnicy i sklepikarze poddali się, jest pusto lub bank. 3 maja najpierw drożała potem ją zamknęli na czas remontu dworca – kończą go również po 4 latach, poza bankami mało się ostało. Sam mieszkam w centrum bo mieszkanie poniżej 3,20 wysokości budzi we mnie klaustrofobię więc pozostają kamienice i przykro mi patrzeć jak centrum wymarło – remonty się kończą tylko nie ma do czego wracać.


sytro Said:

@Tomash
HGW prawicowa? z której strony… jej bliżej do Senyszyn(z wyglądu i poglądów) niż do kogokolwiek…


Harry Reems Said:

@ukl Pokaz, gdzie napisalem o cyklach swiatel i oddzielaniu potokow? Skoro twoje myslenie jest wlaczone, to czemu calkowicie bezmyslnie powtarzasz argumenty z dyskusji z kims innym?
Nie ardze inzynieria ruchu drogowego. Ubolewam za to nad ludzmi, ktorzy w ramach jakiejkolwiek nauki bezkrytycznie wychwalaja akurat modne w niej teorie. W ramach mojej dziedziny wiedzy widze to samo, studentow, ktorzy prowadza natchnione dyskusje na przedmiotach glownego nurtu, spia na przedmiotach z filozofii czy metodologii nauki, majacych na celu zmuszenie ich do spojzenia z boku na te pierwsze i wydaja sie kompletnie nie zauwazac, ze jedno-dwa pokolenia wczesniej ich poprzednicy z rownym zapalem wierzyli w cos, co oni teraz uwazaja za smieszna bzdure. Zawsze smieszylo mnie to, ze nie przyjdzie im na mysl, ze ich wlasne dzieci za pare lat beda sie tak samo smiac z nich. Moze to dlatego, ze jestem od nich starszy.
Ty walczysz z uciskiem pieszego przez samochod wolajac, ze przejscie podziemne to abominacja i jest to tak samo idiotyczne, jak walenie tych przejsc wszedzie przez twojego poprzednika pokolenie wczesniej. Problem nie w konkretnej idei, tylko w braku samokrytycyzmu i w fanatycznej wierze w nia. Spojz na twoja wypowiedz. Przeciez to jest zlepek tak sztampowych sloganow, ze moglbym wejsc na skyscrapera czy siskom i zmontowac identyczna przy uzyciu ctrlc/ctrlv.
“Miejsce parkingowe to przywilej, a nie prawo”? 😀 A mieszkanie to prawo, a nie towar?


ddd Said:

Pamiętam, że podobna dyskusja, bardzo obszerna zresztą, na ten temat była na yt.pl, a niedługo potem portal się “skończył”. Także Notlauf żeby nie było powtórki z rozrywki.


Aremberg Said:

Konkretna dyskusja widzę, jako krakus ciężko mi zabrać głos na ten temat, cieszę się że tutaj zbiorkom działa przyzwoicie, dużo autobusów z centrum dojeżdża do najliczniej zamieszkanych dzielnic. Co do centrum, tutaj wygląda to zupełnie inaczej – okolice rynku to kawiarnie, klabing, restauracje itd. W kamienicach mieszka dużo studenciaków którzy wożą się raczej MPK, chodniki co prawda obstawione, ale miasto nie interweniuje zbyt gwałtownie – ostatnio skurczybyki rozszerzyły strefę płatnego parkowania, ale samych miejsc raczej się nie likwiduje.
Obecnie wszystko wydaje się być OK, ale mówię to z perspektywy studenciaka jeżdżącego Solarisem. Samochodów wszędzie pełno, ale Kraków jest na tyle konserwatywny i niechętny wszelkim zmianom, że nawet lewactwu nie jest dane się przebić, choć ścieżek rowerowych trochę się tu buduje.


Coval Said:

za duzo slow,a czytam komentarze, coraz ich więcej


ferris.b Said:

Złomniku-bojowniku: Byłem ostatnio w Monachium (że tak się pochwalę). Byłem tam któryś już raz (pochwalę się jeszcze bardziej). I jest tak – tradycyjne, historyczne centrum jest CAŁKOWICIE pozbawione ruchu samochodowego, jest w 100 procentach zarezerwowane dla pieszych. Władze Monachium, usadowionego w centrum katolickiej, konserwatywnej Bawarii, trudno nazwać lewakami. A do tego mieszkańcy tego miasta niewątpliwie lubią samochody i stać ich nie na jeden, ale na kilka aut, z szachownicą i nie tylko. Nie upierają się jednak, że muszą wjechać nimi do centrum. A to centrum wcale nie zamiera. Wręcz przeciwnie, ono pęka od ludzi. Więc, sorry, ale diagnoza “wywaliliście parkingi oraz jebnęliście nam Złotasy” jest błędna.

A jaka jest prawidłowa diagnoza? Brzmi ona tak:

Jesteśmy zbyt biednym, (intelektualnie, nie finansowo!) wciąż buraczano-cebulowym narodem, który po prostu nie posiada w stolicy czegoś takiego jak mieszczaństwo, dla którego Śródmieście stanowiłoby wartość. Mieszkańcy Warszawy w Warszawie najbardziej lubią co? Galerie handlowe. I to chyba najlepiej obrazuje jak bardzo cebulowo-buraczane jest to społeczeństwo stołeczne. To przez tę cebulowość zamiera Śródmieście. Bo nadrzędną wartością dla większości ludzi, sensem popołudnia i weekendu jest to, żeby w jednym miejscu, pod jednym dachem był HM, Auchan oraz jakaś tania micha. Gdyby tak nie było, McDOnalds nie otwierałby w Carrefourze swojego wyszynku, bo po prostu nikomu by do głowy nie przyszło żeby w sklepie spożywczym pożywiać się bułką z kotletem i mieć w ten sprytny cebulowy sposób dwa w jednym – szopink i michę.

Problem jest jeszcze inny: w Warszawie mamy zarazem centrum komunikacyjne i biurowe, te dwie funkcje się ze sobą stykają. A doświadczenie różnych miast, w tym choćby Londynu, uczy że jak nawrzucasz gdzieś biurowców (vide: City albo Canary Wharf), to po 17 możesz tam kręcić kolejne odcinki “Walking Dead”, bo nikogo w takich miejscach nie ma, korposzczury odjechały do domów, zostali bezdomni. Tak dokładnie wygląda to w stolicy – las wieżowców-biurowców w ścisłym centrum. Słyszałem, że w latach 50. i 60., gdy powstała dzielnica biurowa przy Kruczej/Żurawiej/Wspólnej, władze (tak, te władze, te wstrętne, zbrodnicze władze przywiezione w ociekającej krwią teczce z Moskwy!) zauważyły, że okolica pustoszeje po po południu i robi się niebezpiecznie. Więc szybko dobudowano kilkanaście bloczków, szkoły, przedszkola, sklepy, żeby dać trochę życia.

Więc raczej powiedziałbym, że to nie centra handlowe i brak miejsc są problemem. To mentalność oraz upór, by za wszelką cenę przerobić okolice Centalnego z przyległościami na warszawskie Canary Wharf, zapominając zupełnie o tym, że nie jesteśmy Londynem, i że stworzenie czegoś takiego w centrum to jest gra o sumie zerowej – coś zyskujesz, coś tracisz. Bo jak tworzysz takie centrum biurowe, to automatycznie czynsze we wszystkich pobliskich kamieniach idą w górę. I już nie da się w nich mieszkać, tam już muszą być tylko agencje nieruchomości, burdele, biura doradztwa podatkowego oraz banki.

Władze miasta wybrały zysk w postaci sprzedaży drogich działek, a nie myślenie o Śródmieściu jako o żyjącej części miasta, które może przestać żyć, jeśli się nie będzie o nią dbało. I dokładnie to teraz mamy.

I tak przy okazji: poza samochodami są jeszcze skutery, dla których problem znikających miejsc parkingowych nie istnieje 😉


benny_pl Said:

widac podpatrzyli od stolicy bo i u nas w lublinie tak zrobili, calkowita porazka, te bezmozgi od rzadzenia chyba faktycznie chcieli by przejac cale centrum dla siebie, ale tym co robia spowoduja raczej ze centrum bedzie tylko dla dziadkow i żuli (dziadki sie szybko skoncza wiec zostana zule), ale wole zeby bylo żuli niz rządzicieli… a sam uwazam ze skoro sie placi tyle podatkow w czymkolwiek sie tylko da to zaparkowac powinno byc mozna gdziekolwiek byle tylko nie sprwialo to zagrozenia innym kierowcom, bo normalny czlowiek i tak przelezie chocby samochody staly jakkolwiek na poboczach, no tylko ze taki (bez)radny czy inny kawaciarz nie jest NORMALNY, tylko uwaza sie za NADCZLOWIEKA (tu az cisnie sie porownanie do faszystow) i uwaza ze to ON jest najwazniejszy a nie jakis tam kierowca.. oj mozna by duzo gadac tylko ze to i tak nic nie da, bo urzedasow i tak nie obchodza ludzie, sa zlem koniecznym, wiec co raz trzeba wymyslic jakas nowiutka ustawe zeby bylo im troche gorzej

ehh Notlauf – pewnie to nic nie da, pewnie o tym wiesz, ale i tak trzeba pisac takie teksty jak piszesz (bardzo je zeszta lubie) – W KONCU musi sie cos zmienic, mam jedynie nadzieje ze nie poprzez wojne domowa…


brazer Said:

Twój felieton Tymon jest o czym? To po prostu nostalgia za czasami, które nie wrócą, czy tak?


xionc Said:

Nooo wymieniłeś zimnego Lecha i oburzeni sie pojawili


mixol Said:

Ferris.b bo tak naprawdę lewaków od katoli ( konserwatystów czy jak ich tam zwał ) niewiele łączy – i jedni i drudzy chcą narzucam nam swoje poglądy i obłędną inżynierię społeczną.


nicz Said:

Jestem za, a nawet przeciw. Szkoda, że rozsądnych ludzi nikt tu nie słucha.
Chyba cenimy tę samą pizzerię.


domin Said:

Kompletnie absurdalne jest dla mnie narzekanie na rowerzystów i infrastrukturę dla nich skierowaną – Amsterdamski bilet miesięczny kosztował mnie równowartość roweru (!#1), ścieżek rowerowych było więcej niż potrzeba, przy ruchliwych skrzyżowaniach rowerzyści stoją w korkach (!#2). Żeby tego było mało, parkowanie w centrum kosztowało jakieś nieziemskie pieniądze. I co, źle tam jest? Wręcz przeciwnie. Najskuteczniejszym (w sensie ekonomicznym i czasowym) środkiem transportu w centrum miasta jest tam rower. Tylko to wymaga długoletniego i świadomego rozwijania miasta w tym określonym kierunku. W Poznaniu szanowny pan prezydent miasta uznał kiedyś, że “w Polsce nie ma tradycji jeżdżenia rowerem więc nie kładziemy nacisku na ścieżki”.

@Harry – owszem, prościej jest popsuć ludziom jeżdżenie samochodem i tym sposobem zmusić ich do wybrania komunikacji miejskiej. Ale z drugiej strony – każdy z osobna wybiera jazdę samochodem, bo komu jak komu, ale akurat jemu trzeba jeździć samochodem, bo dziecko do przedszkola, bo do pracy, bo daleko z przystanku do pracy, bo schody do pokonania. Powód żeby dojeżdżać codziennie autem znajdzie się zawsze, główny powód zresztą dość jasno wyraził Notlauf – “bo mam samochód”. Gorzej, że sami często wybieramy samochód mimo że jego użytkowanie jest droższe niż sieciówka, bardziej czasochłonne niż zbiorkom, a jeśli już zgadzamy się z tym że powinno się jeździć komunikacją miejską, to najlepiej żeby inni to robili. Byle nie ja, ja przecież mam samochód i lubię nim jeździć. Kółko się zamyka.


nicz Said:

@domin – w Amsterdamie jest jednak trochę inny klimat niż w Warszawie to po pierwsze primo. Po drugie primo, nie ma takich sytuacji, że do najbliższego mostu trzeba jechać 12km (połączenie Kabat z Międzylesiem czy Wesołą). Jeśli chce się wyplenić samochody na rzecz rowerów, to niech będzie psia mać gdzie tymi rowerami jeździć, bo napitalać w tę i nazad po pięknej Świętokrzyskiej nie mam ochoty.
Przytoczę przykład Mokotowa, gdzie na ulicy Modzelewskiego ścieżka rowerowa zaczyna się przy Carrefourze, a kończy po kilkuset metrach przy McDonaldzie. Można żyć na sportowo, nie ma co.


miwo Said:

tak na marginesie co do rozróżniania prawicy od lewicy, to nie tylko w Polsce mamy spory problem. można to sobie jeszcze dodatkowo zamieszać, np. oglądnąć sobie nowy film Spielberga “Lincoln”. mamy tam ciekawą (acz prawdziwą rzecz – dzisiaj jest to chichot historii, albo kwestia dobrego piaru, tudzież znalezienia sobie poparcia wśród tzw. ludzi szeroko pojętej kultury) – oto za przyjęciem 13. poprawki do Konstytucji USA czyli zakazu niewolnictwa, wnoszonej przez Lincolna była prawica (Republikanie, co w sumie jest prawdą, bo tam wolność jest dotąd najwyższą wartością), a przeciwko była lewica (Demokraci ergo, jak i później w socjaliźmie, “my wiemy lepiej, co jest dobre dla ludzi”)), krzycząca, że “nie ma równości wobec prawa, a tym bardziej równości ras” i takie tam. sic! dla przeciętnego młodego, wykształconego, etc. to może być szok. bo zobaczmy, która to strona politycznego sporu jest powszechnie uznawana za tę otwartą, tolerancyjną, liberalną, postępową, a która za ciemną, ksenofobiczną, zacofaną i zamkniętą..? zamiast tego, chyba lepiej pytać, która strona potrafi się wykazać lepszym piarem… (jak ten lewacki Hollywood to przełknął?)
dziękuję :)


Harry Reems Said:

O boze, znowu…
Akurat nikt nie narzekal w tym watku na infrastrukture drogowa, choc przy innych okazjach nie raz np ja, albo notlauf pomstowalismy na slabe rozwiniecie i jakosc warszawskich sciezek.
Wbrew temu ci piszesz, dla ogolu ludzi kwestia przemieszczania sie to nie jest kwestia ideowa. Nie mierz wszystkich swoja miara. Ludzie uzywaja tych srodkow transportu, ktore im sa wygodne. Jesli ktos wsiada do samochodu, to wlanie z tego powodu, a nie dlatego ze jest grubym, kontrrewolucyjnym burzujem zamykajacym jakies kolka.
Taki sposob myslenia jest harakterystyczny wlasnie dla infanylnych, fanatycznych “milosnikow rowerow”, ktorzy ani nie sa wszystkimi rowerzystami, ani nawet – wbrew temu co mysla – ich nie reprezentuja. Od cholery ludzi uzywa rowerow jako srodka transportu nie przypisujac do tego zadnej ideologii. Jesli nie wiesz, to nalezy do nich np autor tej strony.


Harry Reems Said:

To bylo do domina


domin Said:

Oczywiście że to nie kwestia ideowa. To kwestia wygody. Gdybyś miał do dyspozycji sensowne alternatywy dla aut, to byś je wybierał. Bo z natury nasze dupy są wygodne i nie lubią się pocić na fotelu w korku. Niestety, te same dupy rzadko zmieniają przyzwyczajenia. Wszyscy uważają że należy coś zmienić, ale nikt nie zaczyna od siebie. Nie jest tak?

Autobus mieści kilkanaście-kilkadziesiąt razy więcej ludzi w sensownych warunkach, a jeśli ma do dyspozycji buspas to jedzie znacznie szybciej niż auto (najczęściej pięciomiejscowe, zapełnione tylko kierowcą). Rower nie stoi raczej w korkach w ogóle, da się nim jechać pod prąd na jednokierunkowej ulicy, czasem nie musi stać na światłach. Gdybyś miał sensowne warunki do korzystania z tego albo tamtego, wybrałbyś to bez wahania. I nie odwoływałbyś się do żadnej ideologii (zresztą ja też się nie odwołałem), po prostu oszczędzałbyś cenny czas i pieniądze.


domin Said:

… nie dopisałem że bardzo lubię podejście do ruchu samochodowego w mieście jak to gry w Tetris – kończy się miejsce, game over. Mieliśmy już w Poznaniu parę doskonałych pomysłów na burzenie kamienic na korzyść dwupasmówek, kilka udało się zrealizować. Teraz to najbrzydsze kawałki miasta. Ruch samochodowy nie jest zbiorem skończonym, zrobisz ludziom lepsze warunki do jazdy, to będzie ich jeszcze więcej. I tak bez końca.


Harry Reems Said:

Domin, to niezwykle wygodna teoria. Daje pretekst, zeby usprawiedliwic zaleglosci w rozwijaniu infrastruktury. Dlatego jest w kolko klepana.
Zainteresowal mnie fragment, w ktorym polecasz jezdzenie na rowerze pod prad na jednokierunkowej i na czerwonym swietle. Czesto to praktykujesz?
Przyznales mi chyba racje w kwestii tego, ze ludzie wybieraja to, co wygodne. Ale to stoi w sprzecznosci z tekscikami o niereformowalnych burzujach w blachosmrodach, ktorych trzeba eksterminowac zeby osiagnac cele rewolucji, ktore powtarzales wczesniej.
Na koniec: Gdzies widzialem rysunek pokazujacy obrys samochodu i autobusu i to, ile ludzi sie w nim miesci. Szkoda ze nie ma podobnego rysunku pokazujacego wille i blok w stylu za zelazna brama (choc moze w tym miejscu lepiej podstawic jakies inne osiedle, najelpiej z tych, ktore zostaly wysadzone w powietrze). Aluzju panial?


Bartek Said:

Już dawno nie czytałem niczego z takim zainteresowaniem.
Świetny, prawdziwy, przez co smutny tekst.


domin Said:

Harry, mam wrażenie że nie bierzesz pod uwagę że auta w mieście nie jeżdżą pośrodku pustyni, ale dookoła żyją i pracują ludzie. Ci sami ludzie narzekają potem że nie mogą otworzyć okna go śmierdzi i głośno, a potem kupują domki pod miastem. Efektem czego potem w internecie są dyskusje o tym że centrum miasta zamiera. To nie jest jedyny powód czemu zamiera, ale jeden z wielu. To skomplikowana dyskusja, którą prowadzić należy w soboty przy alkoholu niskoprocentowym, bo nikt nikogo nie przekona.

PS. Pod prąd jeździ się na ścieżce rowerowej na ulicy Krakowskiej w Poznaniu, ponoć to nawet lepiej. Tak przynajmniej twierdzą ci, którzy wiedzą o ścieżkach więcej niż ja. Na czerwonym świetle regularnie przechodzę pieszo, na pasach, tak samo robią lokalni rowerzyści. Wydaje mi się że robisz tak samo, bo umiesz racjonalnie do tego podejść, nie?

PS2. Uporczywie robisz ze mnie rowerowego radykała, aż mi się płyn chłodniczy gotuje w moim 245 Diesel. Nie jeżdżę na codzień rowerem, w tym roku po kilku latach znów zacznę, bo przeprowadziłem się nieznośnie blisko centrum i nie lubię stać w korkach.


cubino Said:

“Powód żeby dojeżdżać codziennie autem znajdzie się zawsze, główny powód zresztą dość jasno wyraził Notlauf – „bo mam samochód”. Gorzej, że sami często wybieramy samochód mimo że jego użytkowanie jest droższe niż sieciówka, bardziej czasochłonne niż zbiorkom, a jeśli już zgadzamy się z tym że powinno się jeździć komunikacją miejską, to najlepiej żeby inni to robili. Byle nie ja, ja przecież mam samochód i lubię nim jeździć. ”

Sraty pataty. Dojeżdżam do pracy tramwajem, mimo ze (a) mam samochod, (b) mam miejsce w garażu pod biurowcem, (c) mam miejsce w garażu pod budynkiem, w którym mieszkam, wiec nie muszę odsniezac, (d) jeżdżę do pracy w garniturze. Nie robię tego ze względów ideologicznych, tylko dlatego ze tak jest szybciej i mozna maile poczytać w drodze do/z pracy.

Ale niech mi ten tramwaj zabiorą, niech mnie zmusza do przesiadki, niech zamienia mi go na autobus (w warszawskich warunkach autobus jako komunikacja miejska dla mnie nie istnieje) – zaraz zmykam z powrotem do auta. Z wygody.

Konkluzja jest dla mnie taka, ze ludzie w swojej masie wybierają ten środek transportu, ktory jest dla nich wygodniejszy i tańszy. Chcemy powstrzymac naplyw samochodow do centrum (a trzeba to robić, praw fizyki pan nie zmienisz) – trzeba rozbudowywać zbiorkom szynowy. Ludziom bedzie wygodniej, to sie przesiądą bez żadnej dodatkowej ideologii.

Osobna sprawa to miejsca parkingowe dla mieszkańców centrum – ich brak faktycznie obniża wartość mieszkań. Ale znowu wyjściem nie jest robienie parkingów z ulic i skwerkow (sorry, centrum zastawione chaotycznie samochodami wyglada tak samo brzydko jak przedmieścia z szyldami blacharz lakiernik glazura hurt detal), tylko parkingi podziemne.


v8tatra Said:

do miwo;)
tylko się nie denerwuj;)
ale trochę holiłud namieszał; trochę odkrył prawdy szpilBERG ale nie do końca
do rzeczy -13ta popsujka do konstytucji zawiera- nie tylko uznanie kolorowych za ludzi(a dokładniej za osoby fizyczne),ale też możliwość rejestrowania i występowania spółek handlowych jako osoby prawne
to skrzetnie ukrywany a własciwie nie rozgłaszany fakt a o skutkach brzemienny
był to ukłon w stronę włascicieli kapitału przez duże K- dzieki temu powstały korporacje w takiej formie prawnej w jakiej znamy je obecnie a kapitał uzyskał podstawy do wszechwładzy
„Dajcie mi kontrolę nad podażą pieniądza, a przestanie mnie obchodzić kto stanowi prawo.“ – M.A Rotschild – założyciel bankowej dynastii Rotschildów.
tak więc niewolnictwo było li tylko odpowiedzią(białej, posiadającej warstwy południa – na gospodarczą ekspansywność północy;)
trochę banksterom to zajęło ale zlikwidowali niezależność południa – przy okazji wysunęli się na dominację-murzyni dostali resztki ze stołu,
biały kapitał otrzymał- nie zabójczy,ale decydujący cios;
a kraj spłynął krwią co go cofnęło o parę dziesięcioleci
więcej tego błędu nie popełnili(banksterzy)
patrz wwI pkb usa podczas jej trwania wyniosło więcej niż od wojny o niepodległość do 1913go
ale mnie poniosło, sory, a “lincolna” obejrzę z ciekawoscią;)


miwo Said:

@ up:
ja tylko zwróciłem fakt na pewien aspekt w kontekście rozróżnienia prawicy/lewicy. natomiast oczywiście zdaję sobie sprawę z tych niuansów dotyczących ekonomicznej rywalizacji Południa z Północą i wykończenia tych pierwszych przez tę poprawkę…


v8tatra Said:

aa.. no właśnie;) jasliby przyjąć kryteria z czasów Lincolna to prawica właściwie już nie istnieje -dziś
poza może dynamicznymi libertarianami/tea party; wolnymi ludzmi tzw freemen’ami i ludzmi z partii na rzecz secesji texasu
wszyscy w/w są mocno inwigilowani a ci ostatni w większości albo zakonspirowani albo i tu uwaga! odsiadują kilkudzisięcioletne wyroki w więzieniach federalnych;)
dlaczego tak mocno odbiegłem o tematu i dlaczego poruszam tylko kwestię usa(pomijam wolne gospodarczo komunistyczno totalitarne chiny i wiele innych obszarów swiata)
– ano bo to ostatnie duże społeczeństwo z możliwością noszenia broni(palnej) i posiada jej więcej prawie dwukrotnie niż liczy obywateli(tylko w 2011 sprzedano prawie 11milionów sztuk!)
czyli nie można wykonać wobec niego skutecznie tzw imperium władzy tzn aparat władzy nie góruje nad zwykłym obywatelem- są na równi;)
(co bardzo władzy federalne przeszkadza)
u nas(u nich trochę inaczej bo prawo opiera się na zwyczaju i
precedensie) możemy sobie wypisywać różne teorie i koncepty na takich stronach jak ta należąca do zlomnika;)
-lecz gdyby był najmniejszy chociaż cień szansy, że z tej naszej dyskusji wyłoni się siakaś inicjatywa- nazwijmy to społeczno polityczna -która, naruszy status quo w jakiejkolwiek dziedzinie
bądźcie pewni,że odpowiednie służby- niekoniecznie konstytucyjnych organów państwa- będą czuwać, i starać się uniemożliwić
są dobrzy,
jak powiedział franz byli w najlepiej zorganizowanej mafii na świecie
tak więc możemy sobie tylko pogadać i nie dać się “eszelonowi” przenosząc na mail.ru
pozdr;-)


brazer Said:

tia, bo mail.sru nie jest inwigilowany wcale a już na pewno nie przez kejdżibi. litości…
ja tu delikatną paranoję wyczuwam, ale co tam.
😉


Warszawa od wielu lat rządzona jest przez szkodników, którzy nie myślą o mieszkańcach tylko o utrzymaniu się przy pełnym korycie. Władze miasta, podjudzone przez lokalnych kacyków i ich kamratów, próbują od prawie dwóch lat przeforsować zabudowę osiedla Służew nad Dolinką kilkunastoma nowymi blokami. Oznacza to, że na terenie gdzie dziś mieszka około 13000 ludzi władze miasta z lookalnymi kacykami chcą wepchnąć jeszcze 5000 ludzi i prawie 12000 samochodów (dla mieszkańców i na usługi). Takie to mamy władze. Brak planowania urbanistycznego, a planowanie napchania swojego portfela. Więcej informacji na naszym profilu Ratuj Służew na fb.


laisar Said:

@v8tatra: Tyle się napisałeś i tak dobrze Ci szło, ale tym mail.ru na końcu wszystko spaliłeś – _prawdziwy_ paranoik nie ufa n-i-k-o-m-u, ty mącicielu!


rzuraf Said:

Spędziłem kolejną godzinę na czytaniu komentarzy… Generalnie wynika z nich to, że każdy ma rację… “cały naród buduje stolicę”, bo stolica nie ma pieniędzy… I czego by nie robić, to i tak nic się nie zmieni przez najbliższe 20 lat. Dopuki jesteśmy cebulowo-buraczanym narodem, rządy sprawują ludzie wychowani i zakorzenieni w komunizmie, każdy będzie chciał więcej, będzie miał swoją rację i będzie robił po swojemu, a jak przy okazji uda się sąsiadowi zrobić na złość to już w ogóle zajebiście.

Nie ma złotego środka. Ktoś spytał czemu buduje sie tak mało parkingów podziemnych… Podłoże geologiczne mamy jak na stacji metro powiśle, każda próba kopania pod ziemią jest niebezpieczna dla okolicy, a do tego mamy masę nieprzemyślanej infrastruktury pod ziemią. To i inne czynniki powoduje, że jest to zdecydowanie nieopłacalne. Natomiast jak sie chce to można, dziurę na biurowiec przy DeGaulla kopali kilka lat, a cały budynek powstał w kilka miesięcy…


Titus Said:

Poznań też zamiera. Widać wszędzie jest taka sama idiotyczna metoda “rewitalizacji”. Mam wrażenie że osoby odpowiedzialne za infrastrukturę mieszkają w pracy i żyją w jakimś urojonym świecie.

Złomnik na prezydenta!!!


O dżezu… Aleście napłodzili.

Dobra, nie znam się to też się wypowiem.

Aktualnie jeżdżę do roboty głównie samochodem, bo odkąd firma zmieniła lokalizację nie tylko nie mam sensownego bezpośredniego połączenia (bezsensowne mam – jeździ mocno naokoło) to jeszcze z najbliższego przystanku do biura mam ponad kilometr. A zimą ponad połowę drogi trzeba iść po wąziutkim, oblodzonym chodniczku… Gdyby w pobliżu przejeżdżał jakiś autobus, który z 1,2 km do przejścia robiłby powiedzmy 200-300 metrów, przełknąłbym nawet tę przesiadkę. Nawet mimo tego, że podróżowanie z innymi ludźmi mierzi mnie gdyż… nie za bardzo lubię ludzi. Ale w obecnych warunkach – sorry Winnetou. Oczywiście na wiosnę proporcja się zmieni – spacerek w warunkach budzącej się przyrody (nawet jeżeli 1/3 spacerku to przejście pod Zachodnim…) nie jest już tak zły. Jednak fakt, że samochodem dojeżdżam w 15-20 minut a zbiorkomem w 40 sprawia, że nie porzucę auta całkowicie. Dodatkowe 20 minut snu jest dla mnie niejednokrotnie na wagę złota (i nie, nie położę się wcześniej, gdyż często wracam do domu po północy z powodów o których poniżej).

Nie porzucę go też z innego powodu: jako (na wyrost mówiąc) muzyk wieczorami czasem grywam tu i ówdzie. I muszę w takie miejsce dotaszczyć sprzęt. Na szczęście dzieje się to w godzinach wieczornych, gdy problem praktycznie nie występuje (choć nawet nocą zaparkowanie pod Korsarzem potrafi być problematyczne), ale gdyby zamknąć dojazd to co tacy, jak ja mieliby zrobić? I ja o ile nawet z 3 basami jakoś wejdę do autobusu czy tramwaju (choć dotaszczenie ich na przystanek jest katorgą a w środku oczywiście wszystkim przeszkadzam) to pieca, jeśli będę musiał go wziąć, już nie zatargam. A przypomnę jeszcze o perkusiście…

Dlatego – panowie domin i reszta antysamochodziarzy – powiedzcie: na pewno jestem po prostu wygodnicki?…


domin Said:

Oczywiście że jesteś wygodnicki, zawsze jeżdżę na próby 15km na Marshallu 1960A bo tak jest bardziej zielono. A generalnie nie chodzi mi o takie przypadki jak twój.


Ja bym jeździł na próby 13 km na SWRze Henry the 8×8, ale po nie dałbym go za każdym razem wnosić na piętro a potem znów znosić, dlatego mieszka na stałe w sali prób 😛


Tfu, tam tego “po” (przed “nie dałbym”) nie powinno być, sorry 😉


Panda Said:

Jest w tych słowach sporo racji.. jednak nie do końca zgodzę. Nie posiadam samochodu, więc być można omija mnie spora dawka stresu z tym związana, aczkolwiek naprawdę lubię centrum, miasto, ludzi. Nie chadzam obleganymi ścieżkami, mam parę swoich magicznych miejsc, gdzie chętnie i często bywam, jak np. ulica Gałczyńskiego, tam łapię chwilę oddechu w którejś z tamtejszych kawiarni. Idąc ulicą uśmiecham się do ludzi i wierzcie mi – to działa w magiczny sposób. Może mi się wiele rzeczy nie podobać w tutejszym świecie, ale w nim żyję i staram się robić wszystko, by żyło mi się w nim jak najlepiej. Życzę wam kochani troszkę więcej optymizmu i uśmiechu :)


Carter Said:

Kurfa, solidny wpis. Niestety bardzo prawdziwy. Mieszkam na Grochowie, więc do Warszawy jeżdżę codziennie do pracy :) i boli mnie czasem los tego miasta.


rzuraf Said:

nie mam nic przeciwko sytuacji, kiedy ktoś pracuje z całą kupą sprzętu i po prostu MUSI to wozić… to jest oczywiste, tak jak ambulans musi dojechać i straż pożarna, natomiast jeżeli ktoś jedzie do biura, gdzie nie musi nic ze sobą tachać (wszelkiego rodzaju agenci nieruchomości, konsultanci, doradcy, etc, itd, itp) wsiada w samochód, żeby przejechać 4 – 5 km, a ma pod nosem autobus i/lub metro na tej samej linii… to jest po prostu śmieszne…


Harry Reems Said:

Gdyby kazdy mial pod nosem autobus i/lub metro, nie bylo by problemu. Tylko ze tak nie jest.
@ Domin. Przeczytaj sam siebie i pomysl, jak mozna Cie nie wziac za rowerowego radykala, jesli majac na mysli kontrpasy i okazjonalne przemkniecie na czerwonym swietle (nie jestem az takim hipokryta, zeby to potepiac, bo kazdy to robi) piszesz cos w rodzaju “rower jest swietny, bo mozna nim jezdzic pod prad i na czerwonym swietle”. To absolutnie nie to samo. Dodaj do tego powracajace wciaz postulaty, zeby zezwolic na kierowanie rowerem po pijaku i masz typowa gadanine milosnika rowerowego portalu gazety stolecznej. Przy okazji – zastanawiam sie, jaki procent tych typow wciela w zycie swoje idee. Wydaje mi sie ze niewielki i na dodatek wciaz malejacy na skutek gwaltownych smierci.
BTW – jesli dla kogos Warszawa smierdzi spalinami, tzn ze jest mlody i nie pamieta, co to naprawde znaczy zasmrodzone miasto. Nie raz dyskutujemy o tym, ze normy Euro 10 nie maja innego celu niz stymulacja postepu technicznego, to latwo zapomniec, ze u podstaw tego dzialania naprawde lezala walka z zanieczyszczeniem powietrza. Szkoda tylko, ze w momencie, gdy ta walka zostala wygrana, wojska nie zlozyly broni.


Rzuraf – a sytuacja, gdy trzeba dreptać z przystanku do pracy ponad kilometr (z czego zimą połowa w niezbyt bezpiecznych warunkach) a podróż zbiorkomem trwa ponad 2 razy dłużej niż samochodem? Bądźmy rozsądni i nie popadajmy w skrajności… Dodam, że gdy miałem sensowne połączenie do pracy (tej i poprzednich), jeździłem w 90% przypadków zbiorkomem.


radosuaf Said:

Jak ja nie lubię określenia “galeria handlowa”. Tyle ma to z galerią wspólnego, co ryba po grecku z Grecją…
Sam zacząłeś od tego, że kiedyś w centrum było pełno ludzi. Było pełno ludzi, a samochód miał co dziesiąty z nich. A co piętnastemu odpalał “na strzał”. Reszta wybierała się samochodami tylko w długie trasy – wczasy maluchem w Bułgarii i takie takie :).
Problemem są oczywiście te cholerne centra handlowe, gdzie ludzie uwielbiają spędzać całe dnie (na “Zachodzie” centra służą głównie do zakupów spożywczych i drobniejszych popierdółek, nikt tam nie siedzi od 10 do 20 załatwiając wszystkie możliwe “potrzeby”, które wyglądają mniej więcej tak: konsumpcja -> defekacja -> konsumpcja -> defekacja -> konsumpcja -> do domu się wyspać i tak w kółko…
Zapraszam do centrum Barcelony szukać tych wielgachnych parkingów i tysięcy samochodów… Nie ma. Są drzewa, są deptaki, są knajpki, są ludzie. Ale jest też sieć metra, która nie zmieści się na długopisie i które kursuje po północy. Zapraszam do Mediolanu, Berlina itp. itd. (Amsterdamu nie wspominam nawet). Pamiętam, że kiedyś szliśmy w niedzielę na spacer do centrum Amsterdamu i przez ponad pół godziny minęły nas DWA samochody. Oczywiście sporo ich było zaparkowanych, ale nikt nimi nie jeździł we wszystkie możliwe strony – oczywiście, przypadek ekstremalny, ale daje do myślenia. Znajomi, którzy byli na Erasmusie w Finlandii mówili, że niczym dziwnym nie był widok panów profesorów, którzy w śniegu po piastę i przy -15C jechali w garniturze i płaszczu na zajęcia rowerem – tak, też ekstremum, ale znowu daje do myślenia
Ja w Poznaniu korzystam z komunikacji miejskiej, nie mam tak znowu najgorszych połączeń z centrum, ale już kupienie biletu graniczy z cudem. Kiedyś wymagało obiegnięcia nie wiadomo ilu sklepów, jeśli chciało się jechać w tygodniu przed 18, albo jechania na gapę z duszą na ramieniu wieczorem i w weekendy. Teraz niby są biletomaty, ale są w stanie wydać resztę, kiedy akurat mają taki kaprys. Masz w portfelu tylko 50zł? Zapomnij. Ostatnio kupowałem bilet w kiosku, który stoi 2 metry od biletomatu. Pomyślałem, że szanse, żeby gość sprzedawał bilety są takie jak to, że ktoś pod stacją benzynową opycha paliwo “z wiaderka”, ale okazało się, że bilety są – ergo, biletomat pewnie częściej nie działa niż działa…
Problemem są również ludzie, którzy w Poznaniu jadą np. do Starego Browaru zostawić tam worki kasy, ale dupę ścisną i za parkowanie na wielkim piętrowym parkingu nie zapłacą, bo szkoda 8-9 zł i wpieprzą się na każdy wolny kawałek trawnika naokoło, żeby “zaoszczędzić”. No i oczywiście, jak wcześniej wspomniałem, zachłyśnięcie się konsumpcją, które przejdzie, ale do tego potrzeba trochę czasu… Czy ktoś próbował zrobić zakupy w centrum handlowym w niedzielę we Francji albo Holandii? Powodzenia :).
Problemem jest również polityka miast, bo w Paryżu parki są wielkie, zielone, czyste, bezpieczne i można sobie do takiego pójść, kupić karafkę wina, naleśniki albo kanapkę, capnąć z knajpki kocyk i wywalić się na trawie albo posiedzieć przy stoliku. W Polsce można zazwyczaj wejść w psie gówno albo dostać po ryju.
Problemem jest również pogoda, która w naszym pięknym kraju pozwala się cieszyć spacerami przez 3, góra 4 miesiące w roku, pozostałe to dygotanie z zimna, omijanie kałuż, psich kup itp. itd.
TAK, powinno być więcej parkingów. TAK, piętrowych, najlepiej podziemnych. I nie w ścisłym centrum, tylko gdzieś w pobliżu z dobrym dojazdem do centrum. na ulicach samochodów (zaparkowanych) powinno być jak najmniej.
Musimy poczekać, aż ludzie będą woleli pójść do np. francuskiej knajpy i zjeść pyszny 3-daniowy obiad niż wsunąć rozgotowane “bolonieze” z podgrzewacza w centrum handlowym, musimy poczekać, aż zrozumieją, że rower górski służy do jazdy po górach i naprawdę nie da się na niego wsiąść i wygodnie przejechać do miasta, bo do tego służy rower miejski, musimy poczekać, aż miasta dadzą im możliwość korzystania z sensownej komunikacji miejskiej i spędzania ciekawie wolnego czasu w centrum. Pewnie nie za naszego życia, ale pchanie samochodów do centrum raczej tych kwestii nie rozwiąże.


woju Said:

Piszecie o Polsce a w najnowszym Top Gearze Clarkson mówi o tym samym problemie w angielskich miastach…


Harry Reems Said:

“profesorów, którzy w śniegu po piastę i przy -15C jechali w garniturze i płaszczu na zajęcia rowerem – tak, też ekstremum, ale znowu daje do myślenia” kaman! A rozowe slonie byly?
“zrozumieją, że rower górski służy do jazdy po górach i naprawdę nie da się na niego wsiąść i wygodnie przejechać do miasta, bo do tego służy rower miejski,” Nie wiem czy zauwazyles, ale rowery gorskie byly modne 15 lat temu, a miejskie sa na topie od conajmniej pieciu, wiec nie masz z czym walczyc. Inna sprawa, ze na Warszawe akurat gorski, a przynajmniej trekkingowy jest optymalny. No chyba, ze ktos mieszka i pracuje przy jednej ze sciezek, ale to tak samo powszechne, jak mieszkanie i pracowanie przy metrze.
I prosze, przestancie z tym pieprzeniem o jezdzeniu rowerem w zimie. W garniturze i plaszczu na dodatek.


radosuaf Said:

Ja nie jeżdżę rowerem do pracy (mam 34km :) i nikogo nie zmuszam, jak miałem bliżej, jeździłem i tak tylko latem – i też tylko wtedy, kiedy nie musiałem się wbijać w garnitur. Ale od tego powinna być komunikacja miejska. Ja akurat terrorystą rowerowym nie jestem, więc niepotrzebne to naskakiwanie…


laisar Said:

@Harry:
“Euro 10 / walka zostala wygrana”
Przy 10 może będzie (;, ale na razie nie została wygrana (i to już uwzględniając, że kiedyś w końcu padną ostatni mohikanie ery przedkatalizatorowej). Bo nawet z Euro6 raczej nie warto się sztachać z wydechu, bo przed dieslami droga jeszcze dalsza, bo sporo ludzi (większość?) wcale nie mieszka w dobrze wentylowanych miastach… Niewątpliwie _jest_ lepiej – może wręcz bliżej niż dalej do “całkiem dobrze” – ale trochę wciąż nam do tego brakuje.
 
“rower trekkingowy jest optymalny na Warszawę”
Potwierdzam.
 
“pod prąd”
Mam wrażenie – i nadzieję – że chyba nie chodziło o jazdę pod prąd normalną ulicą ze zwykłym ruchem, bo przecież nikt nie jest aż taki głupi?


Zyga Said:

Ojapierdykam, pieśń pochwalna na Bełchatów! Jestem zaskoczony, bo również przeprowadziłem się z Łodzi do miasta torfiorzy. I odetchnąłem. Mieszkałem ćwierć wieku przy Piotrkowskiej, blisko “Magdy”. Ile ja się tam umęczyłem! Co roku miasto zmieniało zasady ograniczeń dojazdu do mojego własnego domu (napisałem własnego…yy, to jednak bardziej skomplikowane). Szczytem niepojętych zdarzeń był mandat z fotoradaru za jazdę z prędkością 32km/h (tak, ograniczenie do 20km/h, rowerzystom strzelał foty). Kiedy się “obracałem” po tej arenie to umiałem tam jakoś przetrwać, ale teraz, po czterech latach “normalności” w Bełchatowie, krew mnie zalewa kiedy muszę jechać do centrum Łodzi. Agresja, chaos, brud, smród, że aż przykro patrzeć. Oczywiście Bełchatów ma też swoją unikalną specyfikę, niekoniecznie chwalebną. Ale mieszka się zdecydowanie przyjemniej niż w aglomeracji. Miejsc do parkowania sporo, oczywiście jeśli nie uważasz za hańbę zaparkowania dalej niż 20m od klatki. I nie ma wandalizmu, o jak mnie to cieszy! Żuki gniją sobie w spokoju i nawet lusterko nie tknięte. W Łodzi jednej nocy Skoda zaparkowana przy Więckowskiego straciła WSZYSTKIE szyby a druga w podwórku 100m dalej TYLKO przednią. Włącza mi się tryb zabijaki w takich chwilach, tłukłbym takiego “sprawcę” łbem o maskę. Mam pewne poczucie winy w tym, że z przyjemnością opuściłem miejsce, w którym się wychowałem. Być może poczucie to się rozszerzy, kiedy sam z własnej woli z przyjemnością opuszczę również ojczyznę – zagrożenie się rozszerza.


Dziękuję za artykuł. Jedna refleksja: czy jest rzeczywiście, banalnie coraz gorzej? Ze wszystkim?
Złomniki się na przykład pięknie objawiają. Ta pusta Warszawa to taki właśnie złomnik. Jest OK.


apede Said:

>> „profesorów, którzy w śniegu po piastę i przy -15C jechali w garniturze i płaszczu na zajęcia rowerem – tak, też ekstremum, ale znowu daje do myślenia” kaman! A rozowe slonie byly? <<

@harry
Raczej nie w garniturze, ale akurat w Finlandii to możliwe


Chevy Suburban is great Said:

“Jeśli pan Waldek jest urzędnikiem na Poczcie Głównej, to nie musi przyjeżdżać do pracy swoim Suburbanem” – własnie przez ludzi myslacych w ten sposób nie ma ochoty tu dłuzej mieszkać.


Markus gażnikus Said:

Ja pamiętam zatłoczone Śródmieście, na miejscu Hotelu Forum był “Blaszak” handlowy i budka z literkami MO, po ulicach jeździły autobusy mki.Chausson a czasem trafiały się “nowiaki” czyli ogórek
Jelcz-Karosa. Gdy na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej stało 15 aut to był korek. A ja na swej Jawce 50 mogłem przejechac z Żoliborza na Mokotów (górny) w max.10 minut.
A ile było pustych parkingów!
Natomiast na tramwajach i autobusach wisiały “winogrona”, jeździło się”na cycku” lub “odwrocie”, a ze środka dobiegało “bileciki proszę”
i niesamowity smród.
Było wtedy lepiej niż teraz? Dla jadącego Jawką tak.


Leave a Reply

Subscribe Via Email

Subscribe to RSS via Email

Translate zlomnik with Google

 
oldtimery.com

Polecamy

Kontakt


Warning: implode(): Invalid arguments passed in /archiwum/wp-content/themes/magonline/footer.php on line 1