Smutny felieton o rynku nowych samochodów
Specjalnie dałem taki tytuł, żeby ci, których to nie interesuje, mogli w ogóle tu nie wchodzić i nie pisać, że dlaczego dziś nie ma Audi 80 przerobionego na Lanosa.
Strasznie się ostatnio dużo mówi i pisze o tym, że rynek nowych samochodów jest w głębokiej recesji. Co więcej, wyczytałem nawet, że bez pomocy i wsparcia państw UE za chwilę nie będziemy mieć żadnych producentów oprócz Audi, BMW i Mercedesa no i ewentualnie Porsche. Że w ogóle trzeba coś zrobić, może jakieś premie wrakowe, albo po prostu nakazać wymianę auta co 4 lata każdemu, kto kiedykolwiek posiadał samochód.
Niestety, chyba nie. Moim zdaniem nie istnieje żadne rozwiązanie tego problemu. A to dlatego, że nie ma żadnego problemu. Obecny poziom sprzedaży jest normalny, właściwy i prawidłowy w odniesieniu do rynku, gdzie producenci nie są w stanie zaoferować klientom niczego, co ci chcieliby kupować. Nie są w stanie, nie mogą lub nie chcą. W skrócie, jest tak:
– w Europie nie ma już sytuacji, że ludzie muszą się zmotoryzować. Brak jest potencjału, jaki mają wciąż Indie, Chiny czy Ameryka Południowa. Ci, którzy chcą i potrzebują mieć samochód, już go mają. I zazwyczaj jest to samochód względnie nowy, z lat 2004-05. Dlaczego mieliby więc go zmieniać? W Europie Zachodniej posiadanie nowego samochodu nie imponuje sąsiadom, a jeśli mówimy o oszczędnym aucie miejskim lub kompaktowym, jego emisja CO2 jest zazwyczaj na tyle mała, że i tak bardziej opłaca się płacić podatek ekologiczny niż wydać kupę kasy na nowe auto.
– Kiedyś samochody były coraz lepsze. Ok. 10-12 lat temu postęp zatrzymał się. Obecnie są już tylko coraz bardziej skomplikowane. Mam tezę, że samochody z lat powiedzmy 1995-2004 są szczytowym osiągnięciem: jeździ się nimi znakomicie, bez żadnych wyrzeczeń, są bezobsługowe, a zarazem wciąż proste i trwałe. Kiedyś kupowało się nowy samochód, bo był przestronniejszy, miał większy bagażnik i mniej palił, a elementy wyposażenia miały jakiś realny sens dla kierowcy, tzn. czuł korzyść korzystania z nich – np. radio, wspomaganie kierownicy, centralny zamek z pilotem. Obecnie – dlaczego miałbym chcieć kupić samochód tylko dlatego, że ma silnik turbo z wtryskiem bezpośrednim zamiast zwykłego wolnossącego? Dlatego że zamiast zwykłego 1.9 TDI ma diesla z filtrem cząstek stałych, który jest tylko problemem? Co mi po systemie rozpoznawania znaków drogowych, asystencie zjazdu z pasa i innych superelektronicznych gadżetów jak hamowanie awaryjne, skoro pewnie przydadzą mi się one raz albo nigdy? Albo po tym, że prędkościomierz nie jest już wskaźnikiem analogowym, tylko animuje się na desce rozdzielczej jak w nowej Kii Cee’d? W czym to jest lepsze od dotychczasowego rozwiązania? Odpowiedź brzmi: nie jest. I dlatego ludzie nie chcą tego kupować.
A przy okazji: jak zarżnąć sprzedaż Dacii? Oferować nowego Sandero Stepway tylko z silnikiem 0.9 turbo albo 1.5 dCi. Drugi nie nadaje się do miasta, pierwszy jest głęboką niewiadomą, wobec której ludzie wykażą sceptycyzm. Nie wiem czy wiecie, ale wielokrotnie nagradzany silnik Fiata 0.9 TwinAir jest totalną porażką sprzedaży. Nikt nie chce kupować wersji z TwinAirem, wszyscy wolą klasyczne 1.2, chociaż wcale nie zaliczają się do fanów złomnika. A zatem dochodzimy do sedna punktu drugiego, który brzmi: ze względu na coraz bardziej restrykcyjne normy bezpiczeństwa i ekologii, producenci nie mogą lub nie chcą zaoferować klientom tego, co klienci chcą. Obecnie np. nie można kupić sobie prostego i trwałego Golfa. Wszystkie wersje mają turbo, wtrysk bezpośredni i są naładowane elektroniką do tego stopnia, że nie będzie umiał ich naprawić nie tylko Cytryn i Gumiak, ale też ASO. Klienci zdali sobie z tego sprawę i zaczęli kupować auta miejskie, które w międzyczasie zdążyły osiągnąć rozmiary kompaktów, ale jeszcze nie doposażono ich zbytecznymi gadżetami i technologią. A na autach miejskich zarabia się bardzo słabo.
– punkt trzeci streszczę w postaci rozmowy między potencjalnym klientem (K), a przedstawicielem tzw. władzy (W), która pokaże co się dzieje, kiedy próbuje się zmuszać klienta, żeby wydał swoje pieniądze na coś, czego nie potrzebuje.
W: chyba powinieneś kupić sobie nowe auto.
K: nie potrzebuję, mam dobre auto, ma tylko siedem lat.
W: nie rozumiesz, powinieneś kupić nowe auto żeby pobudzić rynek.
K: mam w dupie rynek, moje auto jest dobre, nie będę go zmieniał.
W: jak nie kupisz sobie nowego auta, to dowalimy ci karę za to, że twoje auto jest za stare.
K: wtedy sprzedam je za bezcen i nie będę go miał w ogóle.
W: nie, poczekaj. Jak oddasz je na złom, to damy ci dużą zniżkę na nowe, ekologiczne auto.
K: i będzie tak jak poprzednie cztery razy?
W: jakie cztery razy, o czym ty mówisz?
K: cztery auta temu po tym jak kupiłem nowe, zlikwidowano połowę miejsc do parkowania w mojej okolicy i postawiono stojaki na rowery. Kupiłem mniejsze auto żeby łatwiej parkować. Wtedy zamknięto dla samochodów część miasta, w której pracowałem i musiałem albo jeździć autobusem, albo parkować kilometr od pracy. Przy tym nieustająco prowadzono kampanię, w której przedstawiano mnie jako wroga publicznego i nawoływano do korzystania z roweru lub komunikacji miejskiej. Potem wprowadzono podatek ekologiczny i okazało się, że moje auto emituje za dużo dwutlenku węgla, więc je sprzedałem i kupiłem bardziej ekologiczne. W odpowiedzi na to wprowadzono obowiązek dolewki biopaliwa do benzyny i diesla, co okazało się zabójcze dla silnika, ale nie mogłem wybrać ani innego silnika, ani innego paliwa. Sprzedałem więc trzecie auto za bezcen i kupiłem czwarte z supermałym, superekologicznym silnikiem, którym jeżdżę już tylko w weekendy, a i to nie zawsze. I teraz mam kupić sobie kolejny, jeszcze droższy samochód? Jak was znam, to po moim kolejnym zakupie zabronicie w ogóle jeździć samochodem i będziecie płakać, że nikt nie kupuje nowych samochodów, tyle że ja wtedy będę już mieszkał w Kanadzie.
W: jesteś świadomie uszczuplającym dochody państwa bezideowcem.
W skrócie zatem, kończąc te przydługie wywody: chcecie żeby Europejczycy kupowali nowe auta? Przyzwyczajcie się, że obecny poziom sprzedaży jest normalny przy obecnym poziomie nasycenia rynku, znieście durne normy i ekologiczne kajdany, zaprzestańcie prowadzić kampanię przeciwko blachosmrodziarzom i patrzcie, jak nowe auta znikają z salonów.
Dacia: prosta i dobra, z supernowoczesnym silnikiem 0.9 TCe, który przy dobrych wiatrach wytrzyma 150-170 tys. km, a potem nie będzie nadawać się do niczego. Przypominam, że 1.4 i 1.6 na taksówkach robiły po 500 tys. km na LPG.
Nie powinieneś rozgłaszać takich poglądów bo zostaniesz posądzony o bycie faszystą i gimnazjalnym fanem Korwina!
Popieram w całej rozciągłości. Posiadacz pojazdu z rocznika 2001, z poduchami czołowymi, ręczną klimą i ABSem. A, szyby z przodu w prądzie, ale lusterka już nie. Mimo, że to Ford to na gazie przyzwoicie lata.
Nic dodać nic ująć!
Serio przez durne normy ekologów, którzy zajmują się samochodami, które generują mniej CO2 niż, za przeproszeniem, krowy srające na polach, niż np. tym, że dziennie zużywa się tony papieru na ulotki, których przeciętna żywotność wynosi 50 metrów do najbliższego śmietnika, a jeśli go nie ma to 10 sekund od oddania. Przez to wszystko producenci zamiast skupiać się na oferowaniu lepszych aut, muszą skupiać się na projektowaniu aut mogących sprostać normom.
To doprowadziło do kolejnej paranoi. Auta “dla ludzi” są coraz bardziej skomplikowane i przez to droższe, a oferują coraz mniej. A przecież proste, amerykańskie V8 sprzed 10 lat jest tańsze, prostsze w serwisie i budowie od tych nowych silników po downsizeingu. Dlaczego więc nie ma w sprzedaży u nas takich aut? A no bo przez normy jak ktoś chce “normalny” samochód, a nie zrobiony pod ekologów i ich wymysły, to musimy… dopłacać. Stało się to luksusem. Paranoja.
ciekawe, że tak tego kryzysu nie odczuwają w USA, gdzie przecież też jest nasycenie samochodami (amerykańskie części GM jakoś przędą, Opel słabuje; Chrysler, Dodge i Jeep czują się lepiej niż europejska Grupa Fiata). w sumie normy eko np. w takiej Kalifornii też są ostre. może ichniejsze auta są nadal mniej skomplikowane, nie wszedł tam downsizing. no i w crashtestach auta europejskie też chyba wypadają lepiej.
pewnie już wszyscy o tym słyszeli, w razie czego:
http://moto.pl/MotoPL/1,88389,12860822,Mer_Paryza_nie_chce_starych_aut.html
Japońska motoryzacja jeszcze jakoś się trzyma. Nie stawiają na downsizing i inne zajebiste technologie. Jest obecnie kilka aut które pociągną dłużej, chociażby Jimny :> tylko pytanie co będzie za kilka lat.
miwo, normy w USA są o wiele mniej restrykcyjne, w Kalifornii możesz jeździć normalnym V8 albo V6 i gas guzzler tax Cię nie zjada.
Z przykrością stwierdzam ze masz rację. I wielu z tych rzeczy byłem świadom już jakiś czas temu. Dlatego chyba warto zainteresować sie jakimś starym złomem któego można by na żółte blachy wrzucić i przynajmniej podatek płacić wtedy kiedy będę nim jeździł:D A narazie katuję jakże awaryjnego(tylko jakoś psuć sie nie chce) Stilo i wierząc komputerowi pokładowemu ma ponad pół miliona. A według licznika napewno 223 tyś.
Tomasz: koncern-matka. Od czasu wprowadzenia Dacii, sprzedaż Renault “trochę” spadła w Europie…
Dobrze gada, fakt.
Ale dodalbym jeszcze jeden problem.
Zalewają nas informacjami, że na polski rynek sprowadza się gruchoty, wraki które zagrażają naszemu bezpieczeństwu. Tylko chwilka… kogo stać na nowy samochód? Dwa: CZY WRAKIEM MOŻNA NAZWAĆ SAMOCHÓD Z POCZĄTKU 2000r.? Ktoś tu chyba nas robi w balona. Może i sprowadzają sobie B4 1.9 TDI, a nich im będzie.. ale to nie jest mimo wszystko wrak, złom i inne truchło. To jest moim zdaniem smutne, wmawianie nam że to nam zagraża… pięcioletnie auto sprowadzone z niemiec…
@bjks88
Mazda i skyactiv już jest i nie zanosi się, żeby za kilka lat miało to zniknąć. A w sumie to chyba dobre rozwiązanie? Nie ma turbo i innych gówien.
Amen, zbierajmy na prom i w pewnym momencie załadujemy tam swoje zabawki i popłyniemy do Kanady albo Australii. Tam dalej można kupić absurdalnego sedana z V8 a zwierzątka muszą czuć respekt przed ogromnymi nie znającymi norm Euro ciężarówami.
Ja mam Volvo V40 rocznik 1999 ze zwyczajnym dieslem na pompie wtryskowej, szyby w prądzie, lusterka w prądzie, silnik sterowany prawie wyłącznie mechanicznie, niby wielowahacz ale trwały i wygodny, klimka manualna – po co miałbym go zmieniać, skoro to auto jest dla mnie idealne? Nie psuje się zbytnio, części kosztują rozsądne pieniądze i jeździ mi się dobrze, jestem ciekaw kiedy mi tego zabronią. Następca, V50, zrujnowałby mnie finansowo – każda awaria i lecisz w tysiące. I co, mam kupić mniej wygodne auto mniejszego segmentu, ale nowsze, czy pracować wyłącznie na utrzymanie nowszego? Bez sensu!
W takim tempie jak ludzie zaczną się przekonywać że japońce z lat 90-99 są jednak dobre to kupno ich będzie grubym problemem. A po kolejne niech ktoś mi znajdzie 3.0 v6 (na przykładzie Nissana Maximy) które pali 12l gazu w mieście.
W 100 procentach zgadzam się z notlaufem już kiedyś gdzieś czytałem że za paredziesiąt lat w europie będzie tylko niemiecka motoryzacja. Francuzi czy Włosi wyginą bo ich marki już dziś mają problemy. Ale trzeba też dodać że są osoby które nie używają auta jako “urządzenie do przemieszczania się” ale traktują je jak skarby- chuchają polerują i się z nich cieszą. Mówie tu o fanach i ich ulubionych markach np. fani BMW
Ja tu widzę tylko jeden problem – dlaczego nie wyślesz tego tekstu w paru jeżykach do parlamentu UE, premiera, prezydenta, Boga wszechomogącego Kaczyńskiego i innych świętych? Może jak wszyscy napiszemy coś podobnego to władza (i ta nasza z obory i ta w Brukselce) się opamięta?
Dacia? Bez jaj to rumuńska tandeta. Koleżance w 3 letnim aucie pali się non-stop bezpiecznik od STOPu i nikt w ASO nie wie dlaczego. A zaraz sie końcy gwarancja.
Osobiście Wyznaję zasadę, że jestem ekologiczny bo mam stary samochód, w którym wymieniam pojedyncze części za śmieszne pieniądze, pomijając skrzynię – trójkę w automacie, która się wzięła i utopiła, bo jakiś idiota kiedyś “robił” ją w garażu i nie uszczelnił. To był jedyny większy i droższy element.
Najbardziej w hasłach reklamowych śmieszą mnie teksty o bezpieczeństwie. Mój samochód na frontowym przy 60 km/h złoży się w pół, wiem to i dlatego myślę o tym, jak zachowuje się za kierownicą. Tak poważnie, co z tego, że jakiś samochód ma 5 gwiazdek, skoro aby je “zachował” to i on i jego przeciwnik musieliby jechać po dwadzieścia pięć km/h?
@budus
jak dla mnie to Skyactiv i cały szum związany z tym to tylko lep na normalnych klientów 😉 a silnik taki jak każdy inny, no może mają trochę dziwny poziom sprężania. Mazdę dalej robią w Japonii, ale i tak najbardziej niezawodne auta skończyły się na generacji BJ i GF.
Notlauf, nie opisałbyś przy jakiejś okazji planów ograniczeń w kolejnych normach Euro? Jestem ciekaw której daty w kalendarzu mam się bać.
Bezpiecznik się pali, ale mimo to hamulce działają. I zapłon. I tu właśnie masz przewagę Dacii.
Tak bardzo prawdziwy tekst.
W tym momencie mam focusa z 2002r, daje mi on większy komfort niż moje poprzednie auta, z końca lat 80 i początku 90, ale nadal naprawiam go u mojego miejscowego pana Mirka, części są tanie i łatwo dostępne. Miałem okazje użytkować nowsze samochody, nawet kilkudniowe i oprócz dodatkowych wodotrysków nie oferują nic więcej niż mój dziesięcioletni ford, więc po co mi to?
To ja tradycyjnie już (trzeci raz) z innej beczki: wracając dziś z fabryki, przypomniałem sobie pewne pytanie sprzed lat – czemu terenówki, raczej te większe, ale się nie upieram że tylko te większe (pajero, landy, patrol) mają dwa komplety świateł tylnych? Jeden zwykle w belce (wyższy) i w zderzaku (niższy). Komplety w sensie, że czerwone i żółte Świecą albo te albo te… Czemu? Kierowca przełącz je dowolnie?
Jak ja się cieszę że jeżdżę od kilku lat samochodami właśnie z tego szczytowego okresu… Teraz do zabawy Honda Civic Type R generacja 01-06r, no po prostu rewelacja, proste, w miarę lekkie solidne i zapitala jak szalone- nowszy model już pokomplikowany, ciężki i prowadzi się jak wóz drabiniasty… Wcześniej jako normalny wóz zwykły Focus 1.6, dość ekonomiczny, w miarę prosty a prowadzący się super- w nowszym modelu nie widzę zbytnio postępu…
Następny wóz też chcę z początku lat 2000ych. ESP, czy jakieś pipczyki tylko mnie denerwują…
Tak! Tak! Tak!
Nareszcie widzę że ktoś podziela moje zdanie. To co obecnie stoi w salonach jest niepotrzebnie skomplikowaną, drogą i brzydką odmianą samochodu którego ludzie potrzebują.
Szrotopremia sprzed 3 lat była najgorszą rzeczą jaką kiedykolwiek wymierzono w motoryzację, masa dobrych aut z lat 90. poszła na zmarnowanie tylko po to żeby zwiększyć sprzedaż jakichś daremnych Peugeotów 107 czy innych małych plastików. Obecnie jest ledwie kilka aut zasługujących na uwagę – Mazda MX-5, Infiniti G37 i Suzuki Jimny. 10-15 lat temu podobna ilość nie zasługiwałaby na uwagę!
Też mam swoją teorię o najlepszych latach dla motoryzacji (u mnie 1997-2005). To jedyny taki okres kiedy auta były jednocześnie ładne, dobrze wyposażone, komfortowe, bezpieczne i trwałe. Potem jest już tylko gorzej – kolejne normy emisji, idiotyczna stylistyka, przeładowanie zbędnymi gadżetami i elektroniką. Póki auta 2005+ są w miarę nowe i wciąż sporo warte, nikt nie krzyczy. Ale gdy stanieją, nagle wszyscy będą zdziwieni – kupują samochód za 15k, a zanim się obejrzą, wydadzą połowę tego na dwumasy, DPF-y, czujniki itd.
Co gorsza, teraz autami z przełomu wieków wożą się najgorsze Janusze z zerową kulturą techniczną – zarzynają najlepsze konstrukcje tylko dlatego że “nie będę w Hondzie za 8k wymieniał części za 1000zł, będę jeździł niesprawnym, a jak się rozwali to kupię następny” Z takim myśleniem i mentalnością, razem ze spadkiem cen tych aut drastycznie spadnie ich populacja.
I tu jest pies pogrzebany. Za dziesięć lat 15-letni samochód albo dawno się rozleci, albo koszty wymiany kolejnych części żeby w ogóle móc jeździć będą astronomiczne. Wniosek? Nie będzie tanich w eksploatacji aut używanych! Jednak skoro będzie popyt, znajdzie się i podaż. Skąd? Wrócimy do aut z lat 90. Powstaną warsztaty wykonujące regenerację całego samochodu – przywozisz im Lexusa IS ’99 z przebiegiem 600k km, a oni rozbierają go do ostatniej śrubki, wymieniają wszystko co zużyte, szyją nowe wnętrze, dają nowy lakier i voilla! Można jeździć kolejne 600k km. Jeśli koncerny samochodowe i UE nie pójdą po rozum do głowy, jestem pewien że tak to będzie wyglądało.
@ Machi “To jest moim zdaniem smutne, wmawianie nam że to nam zagraża… pięcioletnie auto sprowadzone z niemiec…”- rząd chce w ten sposób zniechęcić nas do zakupu używanych pojazdów zza granicy bo one są “złe i niebezpieczne”.
Pozwólcie że podam taki przykład.
Papierosy Jim Ling (bez akcyzy) są przemycane do PL.Oczywiście władza mówi że są bardzo szkodliwe i zawierają azbest-za to te krajowe nie są takie niebezpieczne bo są pod kontrolą. jednak ja sądze że rządowi bardziej zależy na akcyzie niż na naszymm zdrowiu.
Oczywiście czasami stan techniczny ma wpłym na przebieg zdarzenia ale w większości przypadków tak nie jest 😀
Bezpiecznik się pali stopu nie ma i ktoś Ci w dupę wjeżdża. Jak jedziesz sam to ok, a jak z dzieciakiem z tyłu to juz nie ok.
Dla mnie to dziadostwo, że 3 letnie auto bo juz przednite wiązki albo prztarte. I ASO tylko bezpieczniki wymienia!
Notlauf piszesz że to nie lata 80te, ale mentalność ludzi /robotników etc/ tak szybko się nie zmienia. Ja nie wierze że te auto są porządnie złożone i nie chce własnym życiem tesować.
Kiedys pisałeś że w Niemcy kupują Dacię na potęgę. Ostatnie dwa miesiące spędziłem w Dolnej Saksonii, tam Dacie mozna policzyc na palcach jednej reki. W ciagu dnia zliczysz wiecej Porszaków niż Dacii. Może w dawnej NRD kupują.
krzyśku jak nie zauważyłeś władza chętnie sie d nas odgrodzi. wiec tam nie bardzo jest co pisać chyba ze poprzesz to odpowiednią sumą lub innymi gratyfikacjam.
No właśnie ja też z pytaniem o Rometa.. Notlałf, podesłałem Ci coś o tym romecie.
W sensie miało być chociaż dobrze, a wyszło że produkują chińską podróbę citroena C1
Sama prawda. Całe szczęście, że jest jeszcze Honda Civic 1.8. Fakt, że obecna generacja zbrzydła, ale silnik jest nadal dobry: wolnossący, z pośrednim wtryskiem wystarczająco mocny i przede wszystkim trwały. I jak na złość, jeszcze Euro 5 spełnia i rozsądnie pali :D. Tylko kolektor wydechowy jest dość dziwny, no i dodać mocy jest mu dość ciężko, ale grunt, że jeździ. Wiem, ze każdy swoje chwali (mam VIIIgena 1.8 5D :)), ale w końcu jakby to nie było dobre auto to bym nie kupił (a odrzuciłem m.in. Golfa 1.4 TSi – na szczęście, bo awaryjne są te silniki okropnie). A zawsze zostaje jeszcze Lancer 1.8, jeśli komuś design Hondy nie pasuje. Także nie panikować, jeszcze są normalne auta do kupienia.
driver w większości wypadków stan ma wpływ na wypadki, tylko że chodzi o stan drogi(według raportów NIK) a stan samochodów miał wpływ chyba tylko w 5 % w zeszłym roku.
Agencie Orange jeśli to jest jedyny problem jaki ma koleżanka w aucie to jej zazdroszczę. My mamy w firmie auta które mają rok i są w marnym stanie. Insignia szefa to co kilka tygodni jest na warsztacie. Nissan którym jeżdżę też nawet spryskiwacze nie działąją jak powinny nie mówiąc że trąbi tylko jak skręce ostro w lewo. zamki nie zawsze działają a kluczyki sie wytarły po ledwie 120 tyś. km. Gdzie Civic rocznik 98 ma ponad 650 tyś i więcej rzeczy działa jak powinno.
@Carter
Z reguły jedna para lamp jest fałszywa, zazwyczaj ta górna.
A w komentarzach dostrzegam pewien powtarzający się błąd. Ktoś tam pisze, że ma auto z rocznika np. 2002 i naprawy i części są tanie, a gdyby miał auto młodsze to naprawy i koszy części szedł by w tysiące, wiec starszy = się lepszy. Otóż za 10 lat te nowsze auta zrobią się starsze, a zatem części i naprawy też będą tańsze. To dosyć naturalne. Stąd też ten argument jest z d… wyjęty. Inna sprawa, jak ktos mogłby zauważyć, to jakość tych nowszych aut, ale dla mnie proces dupczenia się samochodów zaczął się wcześniej, gdzieś w połowie lat 90tych. Aha dodam ,że piszę to jako posiadacz Balerona na szerokiej w leniuchu.
Carter: dlatego że w Niemczech był do ok. 2000 r. przepis, że stojąc po skosie za samochodem musisz widzieć obydwa kierunkowskazy i obydwa światła hamulcowe. Tzn. kąt świecenia kierunkowskazu musiał być przynajmniej 180 stopni. A auta z kołem zapasowym na klapie nie spełniały tego przepisu i stąd kuriozalne dodatkowe światełka w zderzaku. Oczywiście kierowca niczego nie przełącza, te górne są wyłączone (świecą się tylko cofania). Dla mnie też to głupio wygląda w takim samochodzie jak J90, ale cóż, nie stać mnie na J100
Mnie i tak kładą na łopatki obiecanki-cacanki producentów że, nowe wspaniałe samochody oferują niespotykaną ilość miejsca. IMHO – lepiej czułem się siedząc w Fiacie 127p ( II seria ) niż nowej Inżygni. To samo tyczy się Megane I vs.III, pierwszy jakiś taki bardziej przyjazny, mniej plastyków itd. …
Na co dzień śmigam Kangoo dCi z 2007, klima, elektryka przód, elastyczność up. 1800 obr./min. Nic więcej nie potrzebuje.
Ja również popieram, sam mam Lagunę kombiaka (1998) z 1.9 dTi pod maską, a nie jakieś tam dci’ki czy coś. Na liczniku mam już 315kkm i oprócz paru pierdół wszystko jest ok. A jeździ się równie wygodnie jak nowszymi autami.
Co wy ludzie gadacie! Tylko lata 80-te!!!!!! To czego nie ma, nie może się zepsuć! Swoją drogą ciekawe, że w latach 80tych auta ocynkowane można było policzyć na palcach jednej ręki, chociaż metody galwanizacji karoserii były już dobrze znane… Całe życie mam wrażenie, ze ktoś mnie ****** (gwałci):)
A szczytowym osiągnięciem motoryzacji był lexus LS400 1st gen. Potem to już równia pochyła…
@Notlauf: dzięki, ale jednocześnie kilkoma zdaniami rozwaliłeś kilka lat maoich amatorskich i skrytych rozmyślań, że takie coś ma głębszy sens… Myślełem, że chodzi może o przyczepę, może stylistykę, może kwestię jazdy w terenie lub nie i mnóstwo innych może.. Naprawdę myślałem, że sens tych lamp jest głębszy, zwłaszcza że świecenie górnych w 90% byłoby fajniejsze niż dolnych, a w większości działa jednak dół. Chyba złapię dół.
Jak mnie nie zjedzą podatkami, to mam zapas samochodów do końca życia na szczęście…
a tak z przydatnych rzeczy, które przyniosła samochodowa ewolucja, można wymienić:
-elektroniczny zapłon (boska sprawa, platynki się nie wypalają)
-brak punktów smarowania.
-żarówki h4
Tyle?
Podpisuję się obiema ręcami, sam mam auto ’99 – ma pełny komfort jaki potrzebuję, elektrykę + dobre audio, automatyczną klimę, webasto na zimę, pakiet bezpieczeństwa: kontr. trakcji, ABS’y, kilka poduszek, do tego dobrze jeździ, mimo kompresora i 200tyś jakoś nie czuć i nie widać/słychać zużycia silnika (i wnętrza) – nadal dobrze wygląda, Myślałem o zmianie ale w nowszym tej marki to bez laptopa nie zmienię nawet klocków hamulcowych :), o błędach w komputerze uniemożliwiających dalszą jazdę nie wspominając…. bezsens…
Znajomy handlarz ptzytachał parę dni temu w126 w stanie salon… wtedy robili auta a nowe bmw i aklasa sedan to już przednionapędowce, do tego bmw z 3 cylindrami (to chyba gorsze niż 1,6 twinscroll 100 koni…)
Nic tylko przytaknąć, jak inni. To, że lata 90 były motoryzacyjnym apogeum twierdzę od dawna. Dlatego też w tej chwili używam na zmianę 4 aut z tego okresu i nic nowszego mi nie potrzebne.
Pieprzyć to , woże tyłek Jetta Mk2 z niesmiertelnym 1.6D. Co każde mocne wdepniecie gazu puszczam czarny dym za sobą. Pali zawsze swoje 6 litrow. Jest po remoncie blacharskim silnik jeszcze pierwszy , ponad 300k przebiegu i 26 lat. NIGDY NOWEGO Z DPF I INNYM BADZIEWIEM
Potwierdzam focus 2004′ przebieg pod 400 tyś spalanie na niedługich odcinkach ok 5-6 litrów ON, bardzo bezawaryjne auto…
sporo celnych uwag w tekście ale komentarze przyprawiają o ból głowy,
osoby przeciwne tzw. “nowoczesnej” motoryzacji zachowują się jak dzieci, po pierwsze głos który nie jest publicznie artykułowany na szeroką skalę ( złomnik to zaledwie dość niszowy portal) NIE ISTNIEJE – organizacje ekologiczne doskonale opanowały PR i są ciągle obecne w mediach i na ulicach wywierając presję na polityków i sektor prywatny ( w tym przypadku producentów samochodów)więc ich wpływ jest logiczną konsekwencją ich działań ( a nie wynikiem lewackiego spisku w UE), czy istnieje ogólnoeuropejska organizacja zrzeszająca kierowców i posiadaczy samochodów głośno wyrażająca swoje zdanie na temat nowoczesnych pojazdów ? NIE, ergo kierowcom i posiadaczom nie zależy na tyle żeby się zaangażować w działalność organizacyjną ( argument o braku czasu jest fałszywy – potrzebne są jedynie fundusze, pracę wykonywałyby zatrudnione osoby) żeby wywierać wpływ na decyzje polityków i sektora prywatnego trzeba po prostu się zorganizować, jeśli tego brak – pretensje można mieć tylko do siebie , czymś normalnym jest przecież to że różne grupy chronią swoje interesy i obrażanie się że ktoś kto nam się nie podoba ( np ekolodzy) jest silniejszy jest niepoważne
Zamiast wprowadzać jakieś debilne bajery “wspomagające” jazdę, powinni ludzi wysyłać na dodatkowe szkolenia. Jak nie potrafią jeździć to lepiej niech nie wsiadają do auta.
Ja osobiście nie uznaję aut po roku 2000. W większości jest to puszka nafaszerowana elektroniką komplikującą życie. Auto ma jeździć, hamować i być proste w obsłudze. Dodatkowe nieporozumienie to większa moc i mniejszy silnik… Ile tys km to wytrzyma? I na jakiej pojemności planują się zatrzymać?
Tak samo jeżeli chodzi o auta terenowe… których tak naprawdę już nie ma…
Przyznam się szczerze, że obawiam się tego jak będzie wyglądał rynek motoryzacyjny za powiedzmy 10-15 lat…
@ notlauf:
wiem, że w USA normy są mniej restrykcyjne, jest też nadal tańsze paliwo (bo tu też nie wspominano, że jednak koncerny i rządy tłumaczą się nie tylko ekologią (w sumie nauka o ochronie środowiska to sozologia; ekologia bada relacje w ekosystemie, ale to szczegół), ale i mniejszym, coraz mniejszym zużyciem paliwa), ale wszak ta moda (i stanowe wsparcie) na Priusy i inne cuda elektryczne, np. w Kalifornii istnieje i nie gaśnie.
Dodam jeszcze, że przecież “statki powietrzne i morskie” (określenia normatywne) emitują globalnie więcej czegoś tam do atmosfery niż auta, ale one nie mają chyba nawet swoich norm Euro/Inne. kiedyś myślałem, że o tych zwierzętach hodowlanych, co to emitują dużo to jakaś bujda, ale…
no właśnie ostatnio Wyborcza i portaLiz zaczęły coś przebąkiwać o zaletach niejedzenia mięsa, aż w końcu bioetyk z UJ prof. Hartman rzucił w GW, że jeśli spadnie spożycie mięsa, to i emisja CO2 spadnie, bo farmy hodowlane tego w cholerę emitują, bo ludzie chcą jeść, etc.
takich czasów dożyliśmy…
myslałem, ze bedzie o lanosie przerobionym na audi 100, a tu znow o nowych autach. zlomnik sie sprzedał!
notlauf, tekst bardzo dobry, ale moim zdaniem problem dotyczy nie tylko motoryzacji. Kwestia bezustannego wzrostu zajmowała już wielu naukowców, ale nie zajmuje mediów, które działają na rzecz koncernów i generalnie dziennikarze tzw. ekonomiczni nie zastanawiają się nad tym, że wzrost nie może trwać nieskończenie, a spadki też są dla gospodarki dobre, bo ją oczyszczają (tak jak pożar dla lasu też w długiej perspektywie jest dobry)
Zapraszam na racingforum.pl, dostałem raka czytając komentarze niektórych dot. właśnie tego tematu (już jakiś czas temu było).
w kwestii zmuszania do zakupu nowych aut to boję się tylko Unii Europejskiej, Tusk podobno w jakimś wywiadzie wypowiedział się przeciwko podatkowi ekologicznemu więc jeśli nie przyjdzie dyrektywa z Brukseli to chyba nam to nieszczęście nie grozi
I znów celnie, w punkt, nic dodać nic ująć…
Zrobiłem teraz rozrząd i układ zapłonowy w mojej Madzi, rocznik ’97, którą kupiłem za 3100 zł – trochę zabolało, bo 900 zł (tyle zostawiłem w warsztacie) to grubo ponad połowa mojej pensji, ale jak się jeździ to się czasem coś zużywa i trzeba zadbać, żeby się nie rozsypało do końca. Mój mechanik przy odbiorze auta powiedział, żebym po prostu dbał o rzeczy eksploatacyjne i jeździł o nic się nie martwiąc. I teraz pytanie – ile taka sama naprawa wyniosłaby w nowym, wściekle skomplikowanym samochodzie za grube dziesiątki tysięcy zł?…
Notlauf – nie ma się co pi****lić w tańcu, załóżmy partię polityczną. Partię Zdrowego Rozsądku.
No tak, temat ciekawy ale wychwalane są tu auta z przełomu wieków tzn. roczniki 95 – 05 nie całkiem słusznie. W rodzinie mamy Megane 2001 i jakość plastików i innych materiałów wykończenia wnętrza ,i nie tylko, woła o pomstę do nieba. Spasowanie elementów jest tragiczne. Porównywałem z wersjami sprzed liftu i było dużo lepiej. Auto ma manualną klimatyzację, ABS z AFU czyli inaczej BAS, przednie szyby opuszczane/podnoszone elektrycznie, lusterka już nie regulowane el. Fabyczny zestaw audio ,naprawdę niezły, ze zmieniaczem CD i pilotem przy kierownicy. Silnik 1.4 16V do teraz przejechał 130 tys. km.(wiem powiecie, że mało prawdopodobne) ale tego jestem akurat pewien auto kupione w salonie. I tylko nasunęła mi się jedna myśl. Jak już w tych latach wdrażano planned obsolence. Psują się głównie drobiazgi i to sporadycznie a to regulator alternatora i osławione cewki zapłonowe Sagem. Zdenerwowały mnie tylko urwane trzpienie amortyzatorów tylnych, najpierw jeden kilka tys. km drugi. widać, że zgrzewy zrobione były marnie a więc planowane zużycie. Byłoby fajne auto ale te rzeczy psują obraz. Producenci wyszli z założenia, że jeśli robili tak już wcześniej to niby czemu nie pójść dalej przeładowanie aut bajerami im w tym pomoże. Stylistyka to inna sprawa. Wtedy auta się jeszcze od siebie różniły i nie były idiotycznie projektowane wizualnie jak teraz większość, choć w każdym okresie motoryzacji były porażki.
@notlauf: Z tym “zarzynaniem” Dacii przez Reno to chyba nie jest tak – pecunia non olet, a podobno koncern-ojciec zarabia na daćkach znacznie więcej niż na swoich wytworach. Prędzej mogłoby więc chodzić o to, żeby “zjeść ciastko i mieć ciastko” – czyli wprowadzić właśnie trochę nowomodnych, serwisogennych wynalazków… Ale jest też wersja optymistyczna – że być może 0,9 TCe faktycznie jest na tyle dobrym i trwałym silnikiem, że nadaje się do prost(acki)ej Dacii [:
Co do reszty: głównymi winnymi są jednak producenci, a nie legislacje. Po prostu wielu tych pierwszych używa tych drugich jako marketingowej wymówki dla wciskania swoich niedorobionych wynalazków klientom, a jednocześnie cieszy się z łatwej kasy. Bo nie ma żadnych – ŻADNYCH – technicznych problemów z wyprodukowaniem urządzeń, które jednocześnie byłyby trwałe i spełniały nawet jeszcze bardziej wyśrubowane normy ekologiczne. Tylko że bardziej _opłaca_ się produkować nietrwałe, a normy nie mają z tym nic wspólnego… No chyba że uznać, że są one… za _mało_ restrykcyjne – bo powinny uwzględniać nie tylko bilans samego użytkowania produktów (w tym aut), ale także ekologicznych koszt ich wyprodukowania i utylizacji. Wtedy nagle mielibyśmy same w124 (;
…Aczkolwiek pojawia się kolejny problem – my, konsumenci, też jesteśmy winni. No, może zlomnikolubni mniej (; ale jest tak patrząc ogólnie na tzw. “cywilizowane” społeczeństwa. Bo jaki jest najważniejszy parametr we wszystkich zakupach? Cena – im niższa, tym lepsza, choćby było to totalne gówno. Mało kto patrzy na TCO /:
No i tu wracamy do Dacii – bo bardzo duża, chyba nawet znacząco większościowa grupa jej klientów to wbrew pozorom wcale nie poszukiwacze najniższej ceny, tylko właśnie ci _liczący_ całkowity koszt użytkowania. A wnioskować to można ze struktury sprzedaży: wersji najtańszych sprzedaje się _najmniej_. Czyli ludzie, których stać na coś teoretycznie “lepszego”, wybierają jednak daćki (i często długo na nie czekają). Nie ze względu na cenę – bo tę mogliby osiągnąć jeszcze niższą – ale z innych powodów: nie pomimo, ale _dla_ prostoty, dla trwałości, dla łatwości napraw tych elementów, które rzeczywiście _są_ niskiej jakości (bo są takie, oj są).
Idą ciekawe czasy…
Zgadzam się w 90% ze Złomnikiem. Należałoby jeszcze dodać, że takie “pompowanie” rynku akcjami w stylu cash for clunkers jest chore – odbije się to jeszcze większymi problemami, obciąży budżet, i co najgorsze każdy “złoży” się na czyiś samochód zakupiony w takim programie. Jakiś czas temu także zauważyłem, że z kierowców chce się zrobić chłopców do bicia – wszędzie propaganda by jeździć rowerem (na razie propaganda, niedługo pewnie nakazy) czy autobusem.
Gdzie więc te 10% niezgody? Uważam, że kto się nie rozwija, ten się cofa. Samemu nie chcę żadnych dziwolągów w rodzaju 0.9T – tutaj powinien przemówić rynek. Klienci sami portfelami zadecydowaliby czy chcą jeździć małym napompowanym silniczkiem czy czymś większym, wolnossącym. Nie postęp jest wrogiem (postęp w rozumieniu np. wtrysku bezpośredniego, szyny CAN itd.) ale głupie przepisy jak np. wymóg ESP, ABS, niedługo pewnie jeszcze lutowanie bez użycia PB + normy Euro. Dobrym przykładem jak zarżnąc całkiem fajne autko jest nowe Aveo. W USA występuje tylko z silnikami albo 1.8 MPI lub 1.4T co czyni z niego małą rajdówkę. W europie z najmocniejszym 1.6 jest tylko paliwożernym dziadkowozem :[.
W ramach ciekawostki powiem, że w krajach jeszcze normalnych (USA) coś takiego jak kolej nie istnieje… przewozy pasażerskie praktycznie wymarły tam w latach 40-50.
Całe szczęście nic nie trwa wiecznie – Unia Europejska także.
Padł temat USA. Może to trochę wąski zakres rynku, ale znajomi właściciele salonów, jeden Porsche, drugi Porsche, Lamborghini, RR, Bentley, obydwaj powiedzieli że nie sprzedali takiej ilości samochodów w żadnym roku, patrząc w tył o 20 lat. Praktycznie większość nowych aut sprzedaje się w leasingu, 3 lata, oddają auto, biorą nowe. Sprzedawca zadowolony bo skosił prowizje, salon sprzedał auto, klient się cieszy, a potem bank zostaje z 3 letnim autem które sprzedaje na aukcji. Ale jak mówiłem, to specyficzny segment rynku, a Porsche odniosło druzgocący sukces, bo kolejki bogatych emerytów ustawiają się po nowe Panamery i Cayenny.
@ponczak – co masz na myśli mówiąc że dostałeś raka od tych komentarzy ?
@Leniwiec Gniewomir – zdrowy rozsądek dawno umarł gdy naród przytakiwał i był obojętny wobec tego że zaczęto nam mówić co jest dla nas dobre a co złe. Smutne jak ten artykuł jest to że mało kto to zauważa i podąża dalej za tłumem.
Nie widzę powodu żeby dostawać raka od komentarzy. Nawet jak ktoś się nie zgadza to potrafi uargumentować, mnie się przyjemnie czytało
Bardzo dobry art. Powinien ukazać się na wp, onecie, w metrze i wyborczej. Mam wrażenie, że tutaj wiekszość już jest bardziej świadoma i mniej podatna na rządowe/lobbowe manipulacje.
@Leniwiec
Trzeba założyć Partię Zdrowego Polskiego Rozsądku … a nie, to już było ale swoją drogą skoro partia przyjaciół piwa była to jakby namówić jakiegoś celebryte do wsparcia to partia przyjaciół…
@ gajowy (nomen omen) – wolasz na puszczy. Organizowanie sie? Wykorzystywanie istniejacego systemu, ktory jest i ktory wystarczy poznac? To za trudne. Duzo latwiej i przyjemniej siedziec na fejsie i lajkowac kolejne wpisy pomstujace na unie, korporacje, politykow, onych, Zydow, Tuska, rzad ktory ma w dupie, panstwo ktore nie daje, PREZESÓW ;> itd itp.
W ogole zeby cos robic, to trzeba by najpierw zrozumiec otaczajacy nas swiat i dosc proste w sumie przyczyny, dla ktorych jest jak jest. Ale przeciez to takie nudne. O ilez fajniej zrobic demotywatora o sejmie.
Dobra, ja tym razem porobię za advocatus diaboli, bo Złomnik co prawda notkę napisał ogólnie słuszną, piękną i dobrą, ale powtarza w niej kilka nieprawdziwych memów.
1. Normy Euro dotyczą *wyłącznie* emisji substancji szkodliwych dla człowieka, takich jak np. tlenek węgla (II). Pisałem o tym swego czasu u siebie na blogasku:
http://tomash.jogger.pl/2011/06/18/motobuce-cz-1-petrolheady-kontra-technologia/
Podawanie i zmniejszanie emisji CO2 jest przedmiotem dość luźnych i dobrowolnych ustaleń producentów z władzami unijnymi, ale zasadniczo emisja CO2 nie mówi nic ponad “ile to pali” (wyjaśnienie także w notce powyżej)
2. Jeśli ktoś tęskni za wysilonymi (najlepiej jeszcze ochipowanymi) dieslami bez DPF w swoim mieście, niech weźmie głęboki oddech w sezonie zimowym w korku na zakopiance.
3. Istnieją diesle bez DPF, które normy emisji sadzy i substancji szkodliwych mają na dopuszczalnym poziomie bez dokładania filtra. Tylko że jest to trudne (dobór parametrów spalania) oraz wymaga zrobienia silnika mniej wysilonego, a więc trochę wyłącza z wyścigu “wycisnęliśmy 150 koni z diesla 1.2L!”.
4. Obrywa się wszystkim producentom samochodów, podczas kiedy to głównie europejscy postanowili iść w masowy downsizing i uturbianie, sprzedając naiwnym klientom śpiewkę o normach emisji. Gówno prawda. Europejscy producenci — a na ich czele VW — po prostu uśmiechają się do pomysłu robienia coraz mniej trwałych silników, zmuszających klienta do generalki lub wymiany samochodu po nie więcej niż 200-250 tyś. km. Wymieniony tutaj VW wręcz trochę przeszarżował (niesławny 2.0 TDI PD, 1.4 TSI w których sypią się łańcuchy rozrządu przed setnym tysiącem).
Ale przecież cały czas są producenci (głównie japońscy, ale też koreańscy) którzy jakoś są w stanie konkurować silnikami wolnossącymi, łączącymi fajne parametry (spalanie, ekologiczność) z dużą trwałością — chociażby Mazda, Suzuki, Honda.
Dlatego pełna zgoda żeby opieprzać producentów za robienie nietrwałych silników, ale nie dajmy sobie wcisnąć kłamstwa że to w imię złej Unii i jeszcze gorszych ekologów. Gówno prawda.
Coś już Tobie pisałem o trwałości nowych silników VW. 175 kkm i koniec. Komputer mówi stop, pierdole dalej nie robie. Ale Polak i tak zawsze znajdzie wyjście. Jednak to też się zalicza do dałwsajzingu, jak 1.4 tsi na ten przykład. 170 km w najmocniejszej wersji i zintegrowany kolektor w głowicy – znaczy się ameliniowy. Ciekawe ile trzeba go chłodzić po trasie albo jak duża będzie plama pod silnikiem kiedy to chłodzenie zawiedzie.
no niestety ale 100% prawdy, co gorza takie działanie dotyczy całej gospodarki – co powinno martwić. No i czowyiście zabiło prawdziwą motoryzację, oczywiście potrzebne są przepisy o bezpieczenstwie i ekologi ale bez przesady. Rynek sam by zweryfikował złe – niebezpieczne / za głośnie / za trujące samochody…. posłuchajcie wypowiedzi Korwina on o tym wszystkim mowi tylko w mediach robią z niego pośmiewiso tak samo jak z Kaczyńskich.
Co mi przypomniało, który to ostatnio genialny producent wymyślił silnik z turbiną zintegrowaną z silnikiem (tj. w bloku), nie odpowiadając na pytanie o możliwości wymiany takiej turbiny?
“W Europie nie ma już sytuacji, że ludzie muszą się motoryzować” – bardzo dobry punkt wyjścia, ale rozwinięcie trochę gorsze. Z tego zdania wynika, że rynki europejskie są mniej lub bardziej nasycone względnie nowymi, jak napisałeś, autami. Co to oznacza dla miast? Ano, że samochodów jest tam po prosu zbyt dużo – to najbardziej prozaiczna przyczyna wszelkiego rodzaju utrudnień w ruchu i poszukiwania rozwiązań alternatywnych. Centra miast nie są z gumy, miasta to nie tylko przestrzeń dla samochodów. Można oczywiście wskazywać na zaniedbania władz w budowie infrastruktury, ale zasadniczo nie zmienia to tego stanu rzeczy.
Próby “pobudzania rynku” to jak dla mnie takie samo zaklinanie rzeczywistości jak to, które serwują nam marketingowcy od nowych aut. “Ekologia” to tylko jedno hasło. Równie dobrze można opowiedzieć dowolną historię o prestiżu, bezpieczeństwie, konieczności kupienia sobie SUVa albo innego crossovera – przeca to najlepszy pomysł na miasto. Efekt? Ano, tak jak poprzednio, zależny od tego, na ile konsumenci kupią tę bajeczkę i będą uzasadniali swój wybór za jej pomocą. Być może nawet znajdą się dziennikarze pokroju Kublika, którzy im w tym pomogą, ciskając gromy na właścicieli starych wozów w Wyborczej.
Władza wcale nie musi kogokolwiek do czegokolwiek w takiej sytuacji zmuszać (chyba że jest zbyt chętna do skoku na kasę). Jeśli problemem jest nasycenie rynku oraz nadmiar samochodów w miastach – alternatywy będą po prostu kwestią wyboru, a nie przymusu. No, chyba że chodzi o walkę o prawo do stania w korkach – obojętnie, czy w starych, czy w nowych wspaniałych samochodach 😉
Alfa Romeo: właściwie sam to sobie robię dyskutując z fanem Korwina, ale przecież w Europie można sprzedawać niebezpieczne samochody (patrz wynik np. Dacii Logan czy chińskich Cherry w EuroNCAP). Co więcej, EuroNCAP nie jest żadną instytucją unijną, a to co robi ma charakter wyłącznie badawczy i informacyjny, bez żadnego wpływu na dopuszczenie danego pojazdu do ruchu.
Za głośne czy za trujące samochody nie są dopuszczone ponieważ tych cech właśnie rynek nie zweryfikuje, z tej prostej przyczyny że “koszt” hałasu czy trucizn ponosi otoczenie, a nie sam właściciel danego samochodu. “WOLNY RYNEK ÜBER ALLES” nie jest odpowiedzią na wszystkie problemy świata, serio.
@Tomash: Ufff, dzięki – nie jestem jednak taki jedyny z poglądami…
(Za to tym bardziej śmieszna jest przypadkowa zbieżność imion ((((: ).
Oraz tak jak Batory pisze. Miasta w Europie stoją przed bardzo prostym wyborem: albo wypchną samochody z centrów (czy to przez metody “miękkie” — ograniczenie miejsc parkingowych — czy też twarde, jak zakaz wjazdu do pewnych stref), albo się udławią i uduszą samochodami. Przy czym chodzi już nie tyle o skażenie powietrza, ale o zakorkowanie, które powoduje że totalnie traci sens komunikacja zbiorowa autobusami czy taksówki.
Poza tym korki to nie jedyny koszt wpuszczania samochodów do miast — parkingi zżerają bardzo cenną w miastach powierzchnię.
to wszystko prawda ale chyba właśnie tą drogą musimy iść bo wszyscy nie damy rady wszędzie jechać samochodem. będziemy stać w korkach i patrzyć jak znikają nam mięśnie.
mimo że sam uwielbiam samochody i rowery to w aucie spędzam coraz mniej czasu
samochód jako środek transportu ma rację bytu w tedy gdy gwarantuje odpowiedni komfort i szybkość poruszania się gdy aut jest zbyt wiele prędkość spada i ludzie wsiadają do metra na rowery itp, a nowych dróg w nieskończoność budować się nie da.
notlauf: bardzo dobrze. Ale pierwszy Logan dostał 3. Fiat Seicento dostał “półtora”. Słyszał ktoś o jakimś europejskim kraju który zabrania sprzedaży pierwszego logana albo seicento?
Albo wtedy, kiedy nie ma jak inaczej dojechać, jak w moim przypadku. Zapomniano o komunikacji miejskiej w tej okolicy. Taki drobny ząk.
Tomash – spaliny przestaly smierdziec (tzn smrod spalin unoszacy sie w zakorkowanym miescie przestal byc problemem), wiele lat temu. Od tego czasu wprowadzono X kolejnych ograniczen w zakresie skladu spalin i wprowadza sie nowe. Twierdzenie, ze ma to dalej cokolwiek wspolnego z tym, co opisujesz na podstawie twojego przykladu z zakopianka swiadczy albo o niewiedzy, albo o hipokryzji.
Te normy nie maja na celu nic innego niz zmuszenie producentow do rozwiniecia nowych technologii i nie chodzi tu tylko o krotkowzroczne zmuszenie do zastepowania starych samochodow nowymi. Ogolnie przyjety poglad jest taki, ze “zielone technologie” to przyszlosc i jesli zmusi sie gospodarke (nie tylko producentow samochodow, ale przemysl i uslugi w ogole) do przestawienia na nie szybciej, to to bedzie bolesne w krotkim okresie, ale oplaci sie w dlugim. W Europie wierzy sie, ze caly swiat predzej czy pozniej przestawi sie na te nowe wspaniale technologie i jesli Europa zrobi to wczesniej, to uzyskami przewage komparatywna w tym zakresie. A to, ze wiele tradycyjnych przedsiebiorstw czy calych galezi upadnie? To przeciez tylko pozwoli szybciej uwolnic czynniki produkcji, ktore zostana zatrudnione efektywniej w nowych, zielonych, przyszlosciowych przemyslach.
To, ze ten poglad jest zbiezny z krotkoterminowymi (i czesto krotkowzrocznymi) interesami wielu przedsiebiorcow, ktorzy (jak najbardziej prawidlowo) tworza swoje lobby? TO juz insza inszosc. Tak samo jak to, ze taka teoria daje wymowke politykom, ktorzy wiedza ze nie da sie w zachodniej Europie (i coraz bardziej rowniez i u nas) powiedziec ludziom ze albo sie wezma do ciezkiej pracy i przestana za nia rzadac olbrzymich pieniedzy, albo czeka nas coraz szybszy upadek. Zaden “rozsadny polityk” takiej prawdy ludziom (czyli NAM) w oczy nie powie, bo nie bedzie mial szans w wyborach.
@notlauf: Mnie kiedyś stomatolog źle zrobił plombę – czy to jest dowód na kretynizm leczenia zębów w ogóle czy może jednak tylko na jego brak umiejętności? (Podpowiedź: komunikacja w większości miast wdrażających drastyczne ograniczenia dla osobówek – np Berlin, żeby daleko nie szukać – działa jednak całkiem sprawnie, więc zapewne lepiej niż w Twojej okolicy).
Jeszcze jedno przemyślenie: aktualna technologia produkcji umożliwia taką precyzję, że w połączeniu z dostępnymi metodami zabezpieczenia antykorozyjnego aktualnie produkowane samochody MOGŁYBY być fenomenalnie niezawodne. To jest całkowicie wykonalne. Ale ewidentnie nie opłaca się to… Co swoją drogą jest ciekawe – bo to tak naprawdę bardzo krótkowzroczne myślenie.
Jestem prostym człowiekiem, jak zrobią w mojej okolicy połączenie, które mnie dowiezie do pracy w czasie porównywalnym jak samochód za podobną cenę, to przestanę jeździć samochodem.
Harry:
“spaliny przestaly smierdziec (tzn smrod spalin unoszacy sie w zakorkowanym miescie przestal byc problemem), wiele lat temu.”
Nie wiem w jakim mieście żyjesz, ale najwyraźniej w zbyt małym żeby się w nim utworzyło cokolwiek przypominającego korek.
Poza tym skoro skład spalin jest spoko, to proponuję eksperyment: odpal samochód w zamkniętym garażu. Poproś drugą osobę żeby obserwowała Twoje reakcje i otworzyła garaż jak już zrozumiesz to, czego teraz nie rozumiesz.
“Te normy nie maja na celu nic innego niz zmuszenie producentow do rozwiniecia nowych technologii”
Nieprawda. Nowe technologie to hybrydy czy samochody elektryczne.
Do tego są osobne już nawet nie przepisy, tylko regulacje zachęcające, na dodatek nigdy na poziomie ogólnounijnym tylko krajowym (w Polsce nie ma żadnej zachęty do kupowania samochodu elektrycznego).
Emisja tlenku węgla nie ma tu nic do rzeczy, Euro5 potrafią spełnić silniki benzynowe konstruowane oryginalnie pod Euro3.
“nie da sie w zachodniej Europie (i coraz bardziej rowniez i u nas) powiedziec ludziom ze albo sie wezma do ciezkiej pracy i przestana za nia rzadac olbrzymich pieniedzy, albo czeka nas coraz szybszy upadek”
W USA od jakichś 30 lat ludzie pracują coraz ciężej i lepiej (wzrost produktywności i całej gospodarki), a realne zarobki klasy średniej pozostały na tym samym poziomie co w latach siedemdziesiątych. Więc nie, problem nie jest w tym, że europejczycy się opierdalają (Niemcy czy Szwedzi mają jedne z najwyższych wydajności pracy w skali światowej).
Ad samochody i centra miast.
Boze, jak ja kocham ten temat. Tych wszystkich natchnionych pseudofachowcow ze skyskrapercity, podniecajacych sie likwidacja przejscia podziemnego i walac piescia w stol (ale tak, zeby nie wywrocic kubka na kawe) domagajac sie oddania miasta ludziom (bo jak wiadomo z Transformersow, samochody to nie sa maszyny obslugiwane przez ludzi, ale oddzielny gatunek istot rozumnych).
Ludzie pozostaja zawsze ludzmi i maja sklonnosc do egzaltacji, przesady i rozdmuchiwania teorii. Tak jak potepiany dzis modernizm probowal wszedzie wcisnac autostrady, czasem bez sensu, tak dzisiaj panuje rownie przesadzona i rownie glupia moda na usuwanie samochodow calkowicie.
Prawda oczywiscie jest po srodku, zarowno autostrady (takze w miastach), jak i samochody, jak i rowery, jak i komunikacja publiczna roznego rodzaju, jak i trakty piesze – wszystko jest potrzebne, tyle ze w odpowiednich proporcjach. A ludzkie mody pseudonaukowe sprawiaja, ze te proporcje wahaja sie raz w jedna, raz w druga strone, prawie zawsze bedac groteskowo przesadzone. Aktualnie mamy mode na wywalanie samochodow. Pewnie jeszcze kilka lat to potrwa, zwlaszcza, ze ta moda jest bardzo wygodna dla politykow lokalnych, pozwalajac im usprawiedliwic niedostatki inwestycyjne. Zamiast tlumaczyc ludziom ze tego i tego nie bedzie, bo nie ma na to po prostu kasy, to moga posluzyc sie ideologia zbiorkom-samochody-won i powiedziec ze tej rzeczy nie bedzie, bo jest zla. Hipokryzja jednych i naiwna wiara innych (czasem skadinad calkiem mądrych ludzi) w ta bzdure jest analogiczna do kwestii eko omawianych wyzej.
Tomash, widocznie zbyt malym.
Przyklady jak ten z garazem to prosze, daruj sobie. Chodzi o powazna dyskusje czy przerzucanie sie populistycznymi tekstami i sztuczkami retorycznymi. Oczywiscie mozemy zaczac tworzyc X stronowe wypowiedzi demaskujace sztuczki wypowiedzi poprzednika i coraz bardziej oddalajace sie od tematu, ale po co?
Co do tego ze nie da sie wygrac oznajmiajac ludziom prosta prawde, ze zeby cos miec, trzeba pracowac, a zeby miec wiecej niz ktos inny, trzeba pracowac ciezej niz on, to jestes tego najlepszym przykladem. Nawet Ty uwazasz ze jest inaczej. Tak na marginesie, to ja juz dawno doszedlem do wniosku ze Chinczycy jak najbardziej zasluguja na postep, jaki osiagneli a my jak najbardziej zaslugujemy na to, zeby spasc z piedestalu. I im bardziej tupiemy nozka i zaklinamy rzeczywistosc, tym bardziej sie w tym utwierdzam.
Płacz i zgrzytanie zębami to dopiero będzie jak te wszystkie obecnie produkowane wynalazki się po…dolą.
Jeździć nie będzie to chciało, naprawić nikt nie będzię mógł, sprzedać się nie da bo nikt nie będzie chciał kupić. (ewentualnie za cenę złomu)
To dopiero im sprzedaż spadnie.
Oj będzie się działo…
Teraz przykład z życia.
BMW X3 2006r. 2.0 Diesel 150KM. około 100tyś przebiegu.
Od 2,5 roku moja szwagierka walczy z kontrolką check engine.
Samochód jest naprawiany przez ASO BMW.
Był tam chyba z 15 razy.
Za każdym razem wychodzi błąd przepływomierz.
Zgodnie z procedurą z centrali w Bawari za każdym razem wymieniali przepływomierz.(szok) A później radzili co dalej.
Było już zrobione: wymieniony EGR, oczyszczony układ dolotowy, wymieniona turbina,(szok) wymienione niektóre wiązki elektryczne, wymieniony akumulator i coś tam jeszcze już nie pamiętam.
Samochód dalej nie jeździ. To znaczy jeździ ale w trybie awaryjnym.
ASO dalej walczy ale już się chyba poddają.
Tak przy okazji…
Od roku próbuję kupić samochód z lat 90-tych.
Ma być do codziennej jazdy. To znaczy małoawaryjny i w miarę tani.
Moje warunki brzegowe: silnik min. 3.0 i 6 cylindrów w rzedzie, automat i napęd na tył.
Myślałem o Volvo, Jaguar, Mercedes, BMW, inne(?) w tej kolejności.
Poproszę o Wasze typy jeżeli notlauf pozwoli.
@notlauf: Ja też jest taki prosty, ale właśnie dlatego mnie dziwi, że nie piętnujesz oczywistych winnych: burmistrza, rady dzielnicy, inżyniera ruchu, ZDM albo innych podobnych consortesów, a za to marudzisz “zbiorkom to zuuuuoooo”, “ekomafia mnie bije”, “nie-budujom-zabiorom-zle-budujom”.
@Harry: Wywody wywodami, ale sprawa faktycznie sprowadza się do owego eksperymentu z garażem (albo jakiegoś podobnego – np może być jeszcze rurka łącząca wydech z kabiną Twojego auta). Będzie śmierdzieć czy nie? I jak długo wytrzymasz?
laisar – nie, nie sprowadza sie. W tym pseudoeksperymencie kazdy silnik spalinowy Cie zabije. Ale czy to znaczy, ze korki przestaly byc dokuczliwe tak, jak byly dokuczliwe kiedys? Nie.
Dokladnie tak samo jak to, ze jesli zastapisz sobie krew woda i umrzesz nie dowodzi, ze woda jest szkodliwa dla zdrowia.
@kmito – Moja rada – wybierz to, co znajdziesz i co bedzie Ci sie podobac. Inaczej mozemy porownywac jakosc wykonania i trwalosc danego Jagulara do danego Mercedesa, ale po co?
laisar – nie, nie sprowadza sie. W tym pseudoeksperymencie kazdy silnik spalinowy Cie zabije. Ale czy to znaczy, ze korki nie przestaly byc dokuczliwe tak, jak byly dokuczliwe kiedys? Nie.
Dokladnie tak samo jak to, ze jesli zastapisz sobie krew woda i umrzesz nie dowodzi, ze woda jest szkodliwa dla zdrowia.
@kmito – Moja rada – wybierz to, co znajdziesz i co bedzie Ci sie podobac. Inaczej mozemy porownywac jakosc wykonania i trwalosc danego Jagulara do danego Mercedesa, ale po co?
Widzę, że autor chyba nigdy nie posiadał nowego auta, a każdy swoje chwali…
Tak samo znajomość rynku też powala na kolana…
Jeśli bezpieczeństwo jest dla kogoś sprawą istotną może raz, to powinien sobie wymontować pasy z auta i je sprzedać ( zgodnie z prawami ekonomii czysty zysk).
W zasadzie temat bezpieczeństwa powinien być tu kluczowym elementem.
Sprawdźcie sobie wyniki crasch testów aut nowych z tymi, co “już mają szyby elektryczne”, nowe zawieszenie również ma ogromny wpływ na nasze bezpieczeństwo. Ludzie nie piszcie swoich przemyśleń nie znając tematu ( choć dzisiaj to chyba norma )
Pozdrawiam i miłego użytkowania złomka
Do churwy i kuja, czy ja kupuję auto żeby się nim rozbijać?
Pieprzenie o bezpieczeństwie jako kluczowym elemencie idealnie da się odbić: jeśli dla kogoś bezpieczeństwo jest takim kluczowym tematem, to niech siedzi w bunkrze i broń borze nie wychodzi, bo może go potrącić samochód.
I oczywiście moje ulubione “widać że autor nigdy…”
Powtarzam: NIE MAM PRAWA JAZDY, CZYTUJĘ TYLKO KĄCIK MOTORYZACYJNY W “TWOIM WEEKENDZIE”
@Aremberg: cytuję
“Wrócimy do aut z lat 90. Powstaną warsztaty wykonujące regenerację całego samochodu – przywozisz im Lexusa IS ’99 z przebiegiem 600k km, a oni rozbierają go do ostatniej śrubki, wymieniają wszystko co zużyte, szyją nowe wnętrze, dają nowy lakier i voilla! Można jeździć kolejne 600k km.”
—-
jeśli tak miałaby wyglądasz przyszłość to ja jestem ZA. O ile ekofujary nie zakażą tego procederu, a znani są z lobbingu na palantów w rządach. Mam nadzieję jednak, że tak się nie stanie i ludzie będą chcieli restaurować swoje pojazdy. Ja np chciałbym kupić stary pojazd ze starym niezawodnym silnikiem i wyremontować go dokładnie. Wiedzę na ten temat powoli nabywam, więc może kiedyś założę warsztat i będę regenerował stare samochody. Może. Chciałbym, by to było takie łatwe. Pewnie będzie sporo kłopotów przy składaniu i montowaniu (w końcu używane), ale skoro już jeden gościu w Zamościu remontuje od zera Subaru Libero to najwyraźniej się da. I oby takich ludzi więcej…
“W zasadzie temat bezpieczeństwa powinien być tu kluczowym elementem.
Sprawdźcie sobie wyniki crasch testów aut nowych z tymi, co „już mają szyby elektryczne”, nowe zawieszenie również ma ogromny wpływ na nasze bezpieczeństwo. ”
O nie, znowu gwiazdki feng-szuj jako wazne kryterium przy wyborze samochodu.
Za to spodobal mi sie fragment “Ludzie nie piszcie swoich przemyśleń nie znając tematu ( choć dzisiaj to chyba norma )” To chyba taka autoironia byla.
Harry: rozpoczęty przez Ciebie offtopic o pracy, wynagrodzeniach i reszcie ekonomii niezwiązanej z samochodami proponuję tutaj zakończyć i ewentualnie kontynuować gdzieś indziej. Nie sądzę żeby Notlauf czy inni komcionauci mieli ochotę na oglądanie takiego offtopika na Złomniku.
Spaliny niestety są trujące, a jako motocykliście i zwolennikowi benzyniaków który nie daje faka o diesle (dobry napęd do ciężarówek i lokomotyw) nie jest mi wcale szkoda że silniki wysokoprężne są rugowane z miast. Porównaj sobie nawet zapachy spalin z benzyniaka i z diesla, różnica jest pomiędzy zapachem który można uznać za przyjemny (ach, spaliny z dwusuwów ♥) a toksichmurą która gryzie w gardło prawie jak palona guma.
To wszystko i tak jest etap przejściowy i moim zdaniem ostatnie kilkanaście lat zanim wszyscy (tj. większość, bo są jeszcze fani Złomnika ;)) zaczniemy jeździć samochodami i motocyklami na silniki elektryczne.
(no ale nawet w takim etapie przejściowym robienie przeskakujących łańcuchów rozrządu czy ścierających się zębatek pompy oleju to po prostu skandal)
@Harry: Twoje “korki przestaly byc dokuczliwe tak, jak byly dokuczliwe kiedys” wcale NIE oznacza, że przestały być wystarczająco dokuczliwe – i eksperyment udowadnia, że można i trzeba jeszcze dużo zrobić. Uprzedzając: prawda, że tego problemu nie da się też rozwiązać _całkowicie_ bez totalnej zmiany technologii – ale to nie powód, by rezygnować z “plomb” w ogóle (przykład ze stomatologiem). Daleko nam też do problemu malejących zysków z rosnących nakładów – w większości przypadków borykamy się z kłopotami politycznymi i ekonomicznymi, a nie technicznymi.
Tomash i Batory – jasne, pięknie, oczywiście. I w pewnej mierze się zgadzam – sam zazwyczaj wolę pojechać do pracy autobusem, bo odpada szukanie miejsca do zaparkowania, taniej i poczytać w drodze sobie mogę. Gorzej, jak firma mi się przeniesie z początkiem grudnia na Kolejową, w punkt, gdzie do najbliższego przystanku jest kilometr. Zimą będzie zabawa. Ale to akurat mniejszy problem – większy mają ci, którzy często muszą przewieźć coś ciężkiego/gabarytowego/kosztownego w ramach swego zajęcia zarobkowego. I czasem muszą również wjechać do centrum celem dotaszczenia tam tego ładunku. Pisałem nawet o tym na moim blogu (wpis “Koalicja niszczycieli muzyki”), co prawda z jednego punktu widzenia (gościa, który musi dowieźć swoje graty na granie i z powrotem), ale takich punktów jest niewątpliwie więcej – wszelkiego rodzaju rzemieślnicy itd. Co zatem doradzić tym ludziom? Solidną taczkę?…
@Notlauf, na której stronie jest kącik motoryzacyjny w TW? Jako żywo nie widziałem tam takowego 😀
Garwanko! Proszę Cię! Jak miałem jeszcze kota (niestety potrącił go samochód), to musiałem wykładać okolice kuwety gazetami, gdyż ta bezczelna kocia gnida potrafiła ostrzelać kafelki żółtym laserem. Te gazety trzeba było często wymieniać, więc szybko obczaiłem gdzie można znaleźć na śmietniku stare czasopisma i trzymałem je na wszelki wypadek. Były to głównie programy telewizyjne i czasopisma z segmentu yellow typu Życie na Bieżąco albo Chwila dla Ciebie, jednak raz trafił się Twój Weekend. Po przewertowaniu obrzydliwej części z niemieckimi pasztetami trafiłem tam na kącik motoryzacyjny, gdzie zamieszczono wrażenia z wyjazdu na prezentację prasową nowego Daewoo Nubiry. I zadziwiło mnie, że dziennikarze Twojego Weekendu byli zaproszeni na taki wyjazd. To wydarzenie zapadło mi w pamięć na lata.
Do wszystkich opętanych ideą naprawy świata ekologią i bezpieczeństwem:
“Nie przejmuj się rolą, bo i tak Cię wy…dolą”
A propos. Jaki sens jest stawiać ekologiczne bariery, zmniejszać konkurencyjność własnych gospodarek, jak i tak 95% świata kładzie na to lachę?.
Ale to wszystko pięknie pi..dolnie…
Aż się iskry posypią.
Życzę dalej tyle optymizmu.
@Harry Reems nie chodzi mi o porównywanie konkretnych modeli.
Tylko co w miarę bezstresowo i tanio (np. na gazie) poradzi sobie w codziennej eksploatacji. (15km do roboty)
No i żeby to nie był jeszcze jungtimer, bo zaraz chcą walizkę pieniędzy.
Poza tym ciężko znaleźć Marcedesa lub BMW z tych lat, który nie jest zajechany i do tego w rozsądnej cenie.
No to zapomnij o Jagularze. Kaman, przeciez to stary Anglik. Rdza i montarz przeprowadzony przez pracownikow nalezacych do zwiazkow zawodowych.
Co do pozostalych, to kazda z tych marek produkowala udane modele odpowiadajace twoim wymaganiom i najistotniejsze jest znalezienie dobrego egzemplarza.
Ja sam ostatnio stwierdzilem, ze jesli chodzi o zimodupowoz, to jezdzic po calym kraju (albo i dalej) i szukac niezajechanego egzemplarza moze okazac sie skorka nie warta wyprawki. Kupilem normalnie zajechany. I tak jezdzi.
Odnośnie korków to polecam obejrzeć film “Wpuszczeni w korek”. I to nie jest tak że na Skyscrapercity plotą bzdury, tylko zmienia się rzeczywistość. Ogólnie chodzi o urbanistykę seensu stricto. Bo w latach 70 był podział miasta na cześci: roboczą, mieszkalna, wypoczynkową. Więc trzeba było autem jeździć. Dziś wiadomo, że to przeszłość, stąd promocja komunikacji miejskiej i rowerów.
Osobiście od wakacji nie mam auta, przeprowadziłem się do centrum i korzystam z kulejącego MPK w Poznaniu. I powiem że warto. A jeszcze lepiej wrócić 20 min piechotą i zobaczyć miasto z innej perspektywy.
Odnośnie aut
1) nie ma wątpliwości, że auta z lat 80 i 90 są w zasadzie niezawodne. Wynika to z faktu że a)rynek wymagał stosunkowo prostej technnologii tj klientów zadowalały np przednie szyby elektryczne w opcji, b)producenci nastawieni byli na budowę wizerunku(patrz VW czy toyota). Niezawodność była wypadkową tych 2 faktów.
2) współcześnie wiele konstrukcji jest po prostu przewidzianych na mały przebieg(2.0 turbodiesel bmw) lub zwyczajnie wadliwych (1.4 tfsi)
3)żywotność każdej konstrukcji obniża po prostu nie dopasowanie zdolności kierowców do sposobu w jaki została ona przewidziana do użytkowania. I to jest dziś poważny problem. Bo nawet zwyczajne poduszki powietrzne wymagają dobrze ustawionego fotela. Dlatego kursy doskonalenia zaczyna się od tego(i ze względu na kręgosłup i dla mnie na wygodę). Podobnie jest np z silnikiem. A bardziej skomplikowane technologie wymagają bardziej złożonej obsługi. Stąd też problem z DPF. Bo wymaga on przepalenia. A że ludzie jeżdżą po mieście i się dziwią(wadliwość tylko potęguje problem). Podsumowując największym chyba problemem jest niedostosowanie kierowców do technologii. Stąd też wielki powrót dacii i podobnych.
@Notlauf
Myślę, że masz dużo racji. Ale to też nie jest tak, że jak się zrobi proste auto to ono będzie gitmalina, ludzie kupią, psuc sie nie bedzie.
Przykład z podwórka to Aveo. Teoretycznie prosta sprawdzona technologia. A się psuło na potęgę. I ludzie nie kupowali. A jak ktoś kupił to miał problem.
Uprzedzając wątpliwości: moja opinia jest poparta wieloletnim prowadzeniem ASO i jeszcze dłuższym stażem w branży aut używanych rodzinej firmy. Także nic sobie z palca nie wyssałem.
stare volvo kombi 7xx-9xx! diesel z vw lt, tylny napęd, kwadratowe. chciałbym jako drugie auto. (jak już pierwszym zostanie defender 😀 )
Na otarcie łez pozostaną nam wspomnienia 😀
http://moto.pl/MotoPL/56,88389,12750766,Polecamy,,11.html
Zgadzam się również w pełnej rozciągłosći z Jego Wysokością Złomnikiem jak i wieloma tu obecnymi. Brak mi słów po prostu już żeby wyrazić wymiar głupoty, debilizmu, absurdu zarówno koncernów motoryzacyjnych jak i wszystkich pseudo ekologów i polityków którzy chcą nas na siłę “uszczęśliwiać”. Samochód ma przede wszystkim służyć właścicielowi a nie całej masie coraz bardziej bzdurnych i bzurdniejszych “norm” wszelakich łącznie z ograniczeniami prędkości i fotoradarami na każdym kroku. Nikt nie będzie za mnie decydował kiedy mam zmieniać samochód, i czy jest zdatny do użytku.
Do szału mnie doprowadzają te kretyńskie i stereotypowe stwierdzenia “stary samochód jest do niczego i się psuje”, albo że się sprowadza “złom” z zagranicy. Tylko że te “złomy” jak będą prawidłowo użytkowane to będą nadal jeździć przez kolejne 20 lat albo i dłużej.
@btd Defender na codzień to Cię trochę umęczy i do tego Ci plomby powypadają.
Do fanu to tak.
Chyba wiem coś o tym.
Do Volvo nawet poważnie podchodziłem, ale tam benzynowa rzędówka to od PSA chyba pochodzi? A one raczej trochę paździeżowate były?
Ale mogę się mylić. Nie wiem to jakieś plotki są?
Notlauf, nie masz przypadkiem zbyt dużo do czynieni z testówkami? one rzeczywiście zazwyczaj są maksymalnie wyposażone żeby zrobić lepsze wrażenie, często w kompletnie nieprzydatne rzeczy.
A reszta z powypadkowymi igiełkami na fullu z zachodu? gdzie po paru latach dzięki nieudolności napraw tylko najbardziej podstawowe mechanizmy działają poprawnie a elektryka wariuje?
Pójdźcie do salonu i zobaczcie jak proste są podstawowe wersję aut segmentów A,B,C,D.
Najczęściej mają proste benzyniaki i zupełnie podstawowe wyposazenie bez elektrycznych wodotrysków.
Jeśli chcesz mieć samochód z poziomem wyposażenia i silnikiem jak z lat 90tych to nie ma żadnego problemu.
Z dotychczasowej dyskusji zrozumiałem, że jeśli samochód z 2012 roku i z 1999r mają wolnossący silnik, belkę skrętną z tyłu i kolumny McPhersona z przodu a w wyposażeniu poduszki powietrzne, ABS, ESP i klimę manualną to ten starszy jest lepszy bo? no właśnie dlaczego?
A co do samochodów w miastach to z rok temu na wykładzie z zagospodarowania przestrzennego(budownictwo) doktor mówił nam, że tak być nie może, że 30% a w skrajnych przypadkach 50% przestrzeni miasta zajmuje infrastruktura drogowa, to jest sytuacja chora a niestety w malej Europie nie mamy takich połaci niezamieszkałych terenów jak w USA więc jakoś trzeba temu zaradzić.
Wolicie mieć znacznie tańsze działki i korzystać z komunikacji miejskiej czy zapożyczać się na dodatkowe 10 lat ale korzystać jedynie z samochodu?
inną sprawą jest, że Polak wstydzi się małego autka i nawet po mieście musi jeździć przynajmniej limuzyną klasy D żeby nie powiedzieli, że kobiecy albo go nie stać.
@ Jasiek90 – ja się małego autka nie wstydzę (choć wolałbym większe ze wzgl. na bagażnik), ale po prostu jest mi potrzebne, by przewieźć mój wcale nie tani (i do tego niezbyt lekki) sprzęt tam i z powrotem.
Ludzi korzystających z samochodu zawodowo (niekoniecznie sensu stricto, czyli czerpiąc zyski z przewozu ludzi i towarów, ale również w kwestii konieczności bycia mobilnym o dowolnej porze dnia i nocy) jest naprawdę sporo.
a mnie najbardziej rozbraja kampania wspierająca korzystanie z ZTM i niejeżdżenie autem po mieście- uwaga przy równoczesnej podwyżce cen biletów ! i właśnie z tego powodu zastanawiam się nad kolejnym niespełniającym żadnych norm autem
Jasiek – nie dziwie sie ze doktor mowil, bo wlasnie taka jest teraz moda. Odpowiednik twojego doktora jedno pokolenie wstecz mowil cos dokladnie przeciwnego. Odpowiednik twojego doktora jedno pokolenie do przodu z pewnoscia bedzie potepial twojego doktora za to, ze doprowadzil do zniszczenia infrastruktury drogowej w imie szalenczych i glupich idei. W koncu zawsze idee poprzedniego pokolenia sa bez sensu, prawda?
Zapewniam Cie, ze bardzo chetnie przesiade sie do komunikacji publicznej, jesli zapewni mi ona lepsze warunki przemieszczania sie niz samochod. Tyle ze to mozna osiagnac na dwa sposoby:
a) poprawiajac komunikacje publiczna bez utrudniania ruchu samochodow, na czym zyskali by wszyscy (zarowno dotychczasowi pasazerowie komunikacji publicznej, jak i dotychczasowi uzytkownicy samochodow przesiadajacy sie do niej na skutek tej poprawy, jak i Ci, ktorzy pozostali by przy samochodach, na mniej zatloczonych drogach)
b) utrudniajac ruch samochodowy bez poprawiania komunikacji publicznej, na czym traca wszyscy (zarowno dotychczasowi pasazerowie komunikacji publicznej bardziej na skutej zmiany obciazonej, jak i Ci, ktorzy przesiedli sie do srodka przed zmiana mniej dla nich wygodnego, jak i Ci, ktorzy mimo utrudniej pozostali przy samochodach).
Pierwsze rozwiazanie to sytuacja win-win. Drugie uderza we wszystkich. Ale pierwsze rozwiazanie jest trudne i – przede wszystkim – kosztowne, a drugie jest tanie jak barszcz i – poparte odpowiednim piarem – mozna je wprowadzic szybko przed danymi wyborami.
Dlatego u nas dominuje oczywiscie to drugie rozwiazanie. Przeciez politycy nie sa idiotami (zazwyczaj) tylko rozsadnie kalkulujacymi ludzmi.
naprawde zazdroszcze ludziom, ktorzy maja szczescie i trafia im sie dobre polaczenie komunikacja publiczna np na trasie robota-dom, a jeszcze jak mam kolege ktory mial farta podrozowac “pod prąc” i zazwyczaj w autobusie siedzial i czytal ksiazke… Prawie jak w utopijnych wizjach fanatyka zbiorkomu. Ale lets goł bek to reality.
I dlatego zamówiłem Lodgy z silnikiem 1.6 – przynajmniej wiem na czym stoję przez te kilka lat jej eksploatacji.
Harry Reems – no to ja mam szczęście: mam jeden bezpośredni autobus, co prawda nie pod prąd ale i tak w robocie jestem (w zależności od ruchu) w czasie 12-20 minut. I bez zbyt wielkiego tłoku. Samochód jest do tej “drugiej pracy”.
DrOzda – zazdroszczę, ja bym z radością i pieśnią na ustach zanabył Dokkera w wersji osobowej. Cały sprzęt bym nim woził.
Złomnik widziałem Carry (myślałem, że to twoje), tylko, że na rejestracjach WXY (oczywiście czarne) no i na pewno trochę nowsze. Na garażach przy ulicy Szaserów obok tych wysokich bloków (bliżej pętli autobusowej). Może chce ktoś sprzedać
Pitolicie pitolicie a ja co rano boje się, że akurat dziś mój 2.0 zetec ’01 strzeli focha i odechce mu się odpalić. Albo odpali, owszem, z łaską i przez cała drogę radośnie merda obrotami w zakresie 200-1200. Po remoncie silnika! i kilku innych naprawach.
Widac nieskutecznych. Ale ale… 2001 to ma byc przyklad samochodu starego, czy nowego? Bo odnosze wrazenie ze ma byc ze niby to pierwsze.
Falieton jak najbardziej trafny. Mam E34. Mam klimę (dwustrefową z nawiewem na tył), elektrykę, automat, poduszkę i ABS. Radio też mam. I klucz z pilotem. Do tego check, który informuje mnie o wszystkich niedoborach samochodu. Zawieszenie i hamulce na świetnym poziomie. Nic więcej mi nie trzeba. Dziękuję wam lata ’90-te!
A idz z tym checkiem! Ostatnio sprawil ze bedac kilkaset km od domu skrobalem sie w glowe czemu ten poprzepalany wyswietlacz krzyczy cos do mnie po niemiecku ze XHSHX WASSXRSTANDX!, dolewalem plynu do chlodnicy i w ogole tylko po to, zeby sie zorientowac ze chodzi mu o to, ze plynu do spryskiwacza bylo niby malo. To jest wlasnie to, co ja zaliczam do niepotrzebnych bajerow.
Z innej beczki – Tomash, napisales ze watek o polityce i pracy jest off topic. Alez wlasnie nie. To jest jak najbardziej in topic, bo to jest przyczyna naszych rozwazn, powod, dla ktorego Europa prowadzi taka a nie inna polityke w kwestii m.in. samochodow. Jako ze nie da sie uzmyslowic ludziom ze zeby nie tracic konkurencyjnosci, trzeba ciezko pracowac, a mniej rządać, trzeba wymyslac alternatywne koncepcje. I taka koncepcja jest wlasnie pojscie w strone “nowych technologii”, ktore maja zapewnic Europie zachowanie konkurencyjnosci przy jednoczesnych wysokich kosztach pracy (bezwzglednie, ale i w odniesieniu do wydajnosci rowniez). Pomysl jest taki, ze Europa, czyli oni, czyli MY wierzymy, ze wbrew temu co sadzi kmito (i ja) swiat nie “kladzie laski” na “ekologii”. Tzn teraz kladzie, ale podobno ma przestac klasc i wtedy Europa wyskoczy krzyczac “AHA! A my juz nad tym pracujemy od lat!” i bedzie cacy.
Najbardziej podobaja mi sie ludzie, ktorzy pokazuja ze Chinczycy juz teraz “inwestuja X miliardow w zielona gospodarke”. A czemu maja nie inwestowac? Jesli zinfantylniali Europejczycy chca produkowac energie z smiesznie malo wydajnych zrodel, to oni jak najbardziej odpowiednie podzespoly nam wyprodukuja i sprzedadza. To nie jest przeciez tak, ze sami chca tego uzywac na masowa skale – tacy glupi nie sa. My? Owszem.
Hej,
przykro mi, że nie dołączę się do rzeszy ludzi którzy przyklaskują autorowi. Niestety – sytuacja nie jest tak prosta jak zostało to opisane. Oczywiście – miło byłoby wierzyć, że to co najlepsze/najtrwalsze/itp zostało już zrobione a reszta to zwykłe nabijanie skarbonki przez producentów. Coś w tym na pewno jest, ale widoczny kryzys na rynku motoryzacyjnym nie bierze się jedynie z tego, że przeciętny Kowalski zdecyduje się potrzymać swojego kilkuletniego Golfa trochę dłużej.
Statystyki pokazują, że recesja jest mocno związana z rynkiem firmowym, gdzie o zmianie auta nie decydują sentymenty lecz polityka firmy. Potężne korporacje wstrzymują się z zakupem nowych aut, tudzież modyfikują odpowiednio flotę. I tak zamiast Passatów pojawiają się Golfy, zamiast silników 2.0 TDI 140 koni pojawia się 1.6 TDI 105, a tam gdzie auto nie jest aż tak potrzebne – po prostu znika. Oprócz tego przeciętny czas przetrzymywania auta we flocie również się wydłuża.
Podsumowując – ilość zakupionych aut w ciągu roku się zmniejsza, co mocno odczuwa rynek samochodowy. Chłonny czy mniej chłonny – to już inna kwestia, ale zmiany te są mocno dotkliwe, co widać po kondycji niektórych producentów na rynku europejskim.
Kolejna sprawa – patrząc z perspektywy Polski, gdzie rynek jest co najmniej kulawy, a stan auta ocenia się po roczniku zamiast – jak w cywilizowanych motoryzacyjnie krajach – po przebiegu, można mieć mocno zakrzywioną wizję rzeczywistości. W krajach ościennych niekoniecznie na wschód;) auta trzyma się w większości do przebiegu max 200k km i przygoda się kończy. Auto trzeba zmienić = kupić nowe. Pod warunkiem, że są na to pieniądze. A kiedy portfel się kurczy, to auto trzeba trzymać dłużej co znów odczuwa rynek samochodowy i czego doświadczamy obecnie.
Po trzecie – chcę się odnieść się do nowych technologi / z naciskiem na silniki.
Owszem – trwałość wielu nie ma nic wspólnego ze swoimi poprzednikami, ale
– EU nakłada wymogi na producentów odnośnie średniej emisji CO2 sprzedanych aut – producenci muszą się dostosować – czy się to komuś podoba czy nie
– technologicznie silniki są coraz bardziej zaawansowane, coraz bardziej wydajne. Ze zmniejszoną emisją co2 idzie mniejsze spalanie co oznacza mniejsze wydatki na paliwo (ok, jeśli ciśniesz 0.9 TCe to nadal będzie palić dużo, ale da się też jeździć z przyzwoitym wynikiem l/100km)
Po ostatnie – chcieć tego czy nie, docelowo będziemy współdzielić auta z innymi. Osobiście cieszę się, że póki co jeszcze ten model nie jest powszechny, ale z czasem auta i ich użytkowanie stanie się zbyt drogie dla przeciętnego człowieka, więc będzie musiał wykorzystywać swój budżet bardziej efektywnie. Miejmy nadzieję, że wówczas zamiast korków pełnych aut, gdzie siedzi tylko kierowca, w końcu będziemy mieli choć namiastkę płynnego ruchu w dużych miastach)
Podsumowując – sytuacja jest bardziej skomplikowana, choć nie dziwię się emocjom, które budzi. Też wolałbym nie martwic się żywotnością moich czterech kółek.
Kiedyś zastanawiałem się co jeszcze można ,,poprawić” w samochodzie aż tu dziś czytam o nowym superprojekcie inżynierów z TRW. Ludzie, oni wymyślili klakson, ale nieee taki zwyczajny i przaśny ze sprężynkami w kierownicy, a cudowny lekki gibki dotykowy i h.. wie jaki jeszcze.
http://motofocus.pl/nowosci/9358/trw-opracuje-elektroniczny-klakson-samochodowy
Pytam się, po co na nowo wynajdować koło??
A ja chciałbym jeździć nowym samochodem i to wcale nie od razu jakimś wielkim sedanem czy kombi z paliwożernym silnikiem, wystarczyłby mi taki np. Citroen C3 albo Dacia Sandero. Szkoda tylko, że na razie na nowy samochód mnie nie stać a drugie szkoda, że do działności potrzebuje samochód, który ma trochę momentu i hak a szukając takiego w nowych, trzebaby jeszcze ze drugie tyle co na C3 a zero * dwa to dalej zero. Nowy samochód to wygoda i taki psychiczny spokój a przede wszystkim zdrowe blachy.
@Notlauf, dziękuję
Dobre auta w dobrej cenie, brać póki są!
http://allegro.pl/toyota-corolla-1-6-i2815053619.html
http://otomoto.pl/toyota-camry-C26281624.html
http://otomoto.pl/toyota-corolla-1-3-12v-salonowy-i-wlasciciel-C26977940.html
Można jeździć z depeefem, mój przeżył 200 tysiaków i końca jego życia nie widać. Może to kwestia wadliwych filtrów, a nie wynalazku jako takiego?
Z resztą się zgadzam, chociaż w latach 90-tych powstało sporo byle czego (jak chociażby 406-ki, które dosłownie zapadły się pod ziemię).
@ pr – 406 akurat były dobre. Sporo ich jeszcze widuję, w tym ma je dwóch moich znajomych i każdy swoją bardzo chwali (obaj mają kombi 2.0 HDI), choć jednemu ostatnio zaczęły wyskakiwać jakieś jazdy z elektryką.
A tak w ogóle to jeśli tak dalej pójdzie to wrócimy do tej sceny:
https://www.youtube.com/watch?v=fBfQgcLvg-c
@Solar i inni: To ja może powtórzę, bo niektórzy chyba nie zauważyli: problem z trwałością NIE bierze się ani z braku odpowiedniej technologii, ani z norm ekologicznych. Nie, nie i NIE. Jedna _jedyna_ realna przyczyna, to polityka sprzedażowa producentów.
Oczywiście, można nie wierzyć – ale potwierdzi wam to niemal każdy inżynier, wystarczy zapytać. (Tylko taki prawdziwy, od maszyn, nie od IT itp). Albo chociaż poczytać cokolwiek o materiałówce.
Dużo komentaży, niestety nie przeczytałem wszystkich gdyż albowiem dziś chcę się tylko pochwalić, że właśnie wróciłem z 24h maratonu super komfortową Vectrą A ’88 – jakieś 1300km. Mam jeszcze siłę na włączenie złomnika. Wypada mi dodać, że jednym z punktów maratonu był zakup tego Terrano, do którego link podsyłałem ostatnio. Klawo!
@Notlauf: jakbyś chciał kiedykolwiek zostać dyktatorem jakiegoś zakątku świata masz moje poparcie.
BTW: jak duże załączniki przyjmuje Twoja poczta – mam miksa do wysłania.
a ja mam MB W202 ’99 teraz musze powalczyć z wypryskami rudej, za dwa lata pewnie pomaluje w całości i nie zamierzam ryzykowac wymiany na nowszy lepszy
mam Nissana Almerę 1,5 dCi rok 2006, i to ostatni nowy samochód jaki kupiłem. Z japończykiem nie ma nic wspólnego (francuski superawaryjny silnik). przy 70000 kilometrów poszedł pasek rozrządu, przy 110000 pompowtryskiwacze, przy 140000 obróciło panewkę i silnik do kapitalnego remontu + regeneracja turbiny. PARANOJA, kiedyś przy 140000 mercedesy się dopiero docierały. teraż wszystko oprócz bmw, hondy, subaru to złom
@Aremberg Maxima to niestety v-ka i na przód napęd. Ten typ już miałem Alfa 166.
Co nas czeka? A no taki shit nas czeka!
chyba pierwszy raz w zyciu musze przyznac troch racji herr zlomnik,
“Audi, BMW i Mercedesa no i ewentualnie Porsche” – audi i porsche należą do VW
@8-VOP
“Mój samochód na frontowym przy 60 km/h złoży się w pół, wiem to i dlatego myślę o tym, jak zachowuje się za kierownicą. Tak poważnie, co z tego, że jakiś samochód ma 5 gwiazdek, skoro aby je „zachował” to i on i jego przeciwnik musieliby jechać po dwadzieścia pięć km/h?”
Oj, kolego 8-VOP, ale z fizyki to w szkole orłem nie byłeś. Bez urazy.
Niestety – masz rację Notlauf. Kupiłem w kwietniu ostatnią Octavię z silnikiem od Golfa II, czyli 1.6 w benzynie z gazem. Już nie ma w ofercie i nie będzie. Amen.
@MJK – to gdzieś Ty tankował skoro przy takim przebiegu padły wtryskiwacze -,- ? W dCi są Delphi, wrażliwe na lipne paliwo
Pasek rozrządu – wymiana ( zalecana ) przy 90 000, radzą wcześniej, turbina – trzeba chłodzić nie zarzynać. Obracające się panewki – raczej 1,9dCi.
Mam Kangoo dCi 240 500 km, śmiga, turbina się minimalnie poci, wtryski OK.
Megane III dCi – bez problemów.
Zgadzam się z artykułem. Największym problemem jest przyzwyczajenie koncernów motoryzacyjnych do zarobków z serwisowania aut, a tu klops — w samochodach elektrycznych nie bardzo ma się co psuć, a to przyszłość motoryzacji i jedyny sposób na zachęcenie klientów do zakupu nowego samochodu.
Użytkownicy instytucjonalni generują największe zyski z serwisowania pojazdów i użytkują je w sposób najbardziej niezgodny z instrukcją — czyli są wodą na młyn wszelakiej maści ASO (i krytyków najeżdżających za fatalną awaryjność). Jak do sprzedaży wejdą szeroko samochody elektryczne i równoległe hybrydy (bez pracy szeregowej), skończy się era samochodów ze skomplikowanym i ciężkim przeniesieniem napędu, skończą się naprawy sprzęgieł i skrzyń biegów.
Tu musi nastąpić przeskok w myśleniu. Szczególnie w przypadku równoległych hybryd — mając do dyspozycji pojemne akumulatory wspomagane kondensatorem silnik cylindrowy można zastąpić turbowałowym, co oznacza koniec rozrządu, możliwość pracy na dowolnym paliwie oraz bajecznie prostą konstrukcję (turbina oczywiście jest mało wydajna przy nieoptymalnych prędkościach obrotowych, ale tu pracowałaby wyłącznie na optymalnych obrotach — nadmiar mocy szedłby do akumulatorów).
Czy to byłoby wystarczające przesunięcie granic i wyjście naprzeciw oczekiwaniom klientów? Myślę, że tak.
Ech, pomyłka w poprzednim poście — miałem na myśli SZEREGOWE hybrydy, nie równoległe.
A ja mam golfa z 98r. z nieśmiertelnym 1.9tdi. AGR, który pamięta jeszcze czasy 1Z i innych silników robionych żeby jeździły a nie oszczędzały paliwo i wytrzymywały może 200kkm. Zostaje u mnie na dożywocie.
“W: jesteś świadomie uszczuplającym dochody państwa bezideowcem.”
uuu Panie, Kazik już pewnie pisze pozew do sądu…
Ciężko nie dostrzec, że producenci czterokołówek współczesnych są jak komunistyczna władza: wie lepiej, co chce obywatel (klient). Również jestem przeciwny produkowaniu idiotpojazdów (analogia do idiotkamery), ale skądś się to bierze. A skąd? Ano stąd, że mimo co raz lepszych zawieszeń, opon, układów hamulcowych, przeciętny kierowca na świecie ma iloraz inteligencji na poziomie taczki z gumowym kołem (bez powietrza) i trzeba pomóc takim średniakom odnaleźć się za kierownicą. I co gorsze: na drodze. Pojawia się następne pytanie: a dlaczego? Ano dlatego, że to jest kasa. Kasa z napraw (tylko czekać gdy hurtem zaczną padać turbinki w daunsajzingowanych pyrkadełkach, bo przecież średni kierowca nie zadba o jej prawidłową eksploatację), gdy zaczną padać odelżone i osłabione (oczywiście w ramach ekocośtam) elementy zawieszenia, etc. Taki średni kierowca łapie się na lep pijarowców i łyka jak pelikan bzdury, zę mniejszy pojemnościowo silnik z doładowaniem jest oszczędniejszy niż silnik większy o tej samej mocy, nie zastanawiając się nad pewną cechą paliwa: z litra paliwa czy to w małym czy w dużym silniku można wygenerować taką samą moc, więc trzeba tylko czekać na opadnięte w ilościach masowych szczęki zawiedzionych osiągami tych cudawiankowych silniczków. Bezradność średniego kierowcy to chociażby “ten palący się bezpiecznik od stopu”: średni kierowca będzie z uporem maniaka jeździł do bezradnego ASO, zamiast pojechać (dla własnego bezpieczeństwa) do porządnego elektryka i ogarnąć tę poważną awarię techniczno inżynierską. Ale nie, to wykracza poza wbity do pustego podtrzymywacza nakrycia głowy SCHEMAT działania… I jeszcze jedno: ludzie jakoś zdurnieli hurtem na świecie, bo jakoś nikt nie dostrzega, że kupuje się obecnie auto znacznie lepiej wyposażone niż powiedzmy 20 lat temu, ale za znacznie mniejsze pieniądze. Cud? Rozrzutność producentów? Nie, nie ma firmy samochodowej rozdającej wyposażenie za darmo: po prostu na innych elementach (a chociażby na przewodach elektrycznych) zaoszczędzono tyle, by można było pozwolić na doposażenie czterokołowca blaszanego we wszystko, co średni kierowca sobie zaordynuje, bez podnoszenia ceny. A to, że lwia część elementów jest nienaprawialna i najczęściej powiązana w jedność z innym całkowicie bezawaryjnym elementem który również trzeba przy okazji wymienić – cóż, tu zyskuje producent (on pierwszy), potem zyskuje wytwórca samochodu (on drugi), potem zyskuje sklep (on trzeci), potem serwis (on czwarty). A za wszystko zapłaci średni kierowca. I piszę to jako osoba, która jeździ autem z roku 2000, benzynowym, a jakże, z turbodoładowaniem, skórą, pełna elektryką (włącznie z fotochromatycznymi lusterkami, grzanymi wszystkimi siedzeniami, wentylacją przednich foteli) która programowo ogarnia swoje (i nie tylko swoje) auto samodzielnie. I jeśli kupię nowe auto, to będzie ono… starsze niż obecnie posiadane.
> nie zastanawiając się nad pewną cechą paliwa: z litra paliwa czy to w małym czy w dużym silniku można wygenerować taką samą moc
To co, możemy wygenerować z litra paliwa, determinuje również sprawność silnika oraz dopasowanie charakterystyki do sposobu użytkowania (bo sprawność silnika nie jest stała w całym zakresie prędkości obrotowych i obciążeń).
Nowe auta są po prostu złe!
Rozważałem zakup nowego samochodu z mniejszym silnikiem i LPG, ale żadne mi się nie podoba. Jedynie Dacia Sandero mi się spodobała… ale tylko jej wygląd, bo z wykonaniem jest średnio – przyzwyczaiłem się do lepszych standardów, które oferuje moje 11 letnie auto.
Pamiętam jak kilka lat temu, kiedy jeszcze jeździłem leciwym Fiatem Uno i nie znałem dobrych samochodów, miałem okazję przyjrzeć się bliżej nowemu Citroenowi C1 (jeden z “trojaczków”). Zaproponował mi to brat, mówiąc: “Ty, zobaczy jakie ma beznadziejne plastiki w środku”. Rzeczywiście. W porównaniu do Fiata Uno, który swą premierę miał w roku 1983, a nasz model pochodził z rocznika 1993, to nowe auto wyglądało jak zabawka z odpustu. Kształt był być może ładniejszy i lepiej pasował do ówczesnych trendów niż Fiat Uno, ale jakość wykonania w porównaniu ze starym autem była wprost tragiczna.
Moje obecne auto ma 11 lat, jako nowe kosztowało prawie 80tys. zł, a swoim wyposażeniem (mam wersję standardową) znacznie przewyższa obecnie produkowane modele konkurencji. Gdzie tu logika? Skoro 11lat temu produkowano bardzo dobre auta, więc producenci chyba to potrafią. Nie produkują dobrych samochodów, więc widocznie nie chcą.
Rozważałem zakup Daci Sandero lub innego nowego auta, ale w wersji Sandero Stepway nie ma najprostszego (niektórzy powiedzieliby “staroświeckiego”) silnika 1.2 + LPG, zatem dla mnie ta wersja odpada. Po co mi turbodiesel (chociaż obecnie takim jeżdżę – kwestia przypadku), skoro w większości jeżdżę po mieście, ewentualnie na trasy poza miasto nie przekraczające 80km? Chcę mieć prosty silnik, proste i skuteczne zawieszenie. Takie, jak było we Fiacie Uno, gdzie za 1000zł można było wymienić kompletne zawieszenie, rozrząd był na pasku (silnik bezkolizyjny) i można było wymienić go na parkingu pod blokiem przy użyciu tylko jednego klucza(!). Chcę mieć auto, w którym będę mógł wymienić samodzielnie żarówki, świece, olej. Bez zbędnych komputerów i ciągłych wizyt w serwisach. Czy jest takie oprócz Dacii?
Conieco balaganairski tezxt , ale merytoryak tresc spoko [ wielce OK jest diaog K_W ..]
“W 100 procentach zgadzam się z notlaufem już kiedyś gdzieś czytałem że za paredziesiąt lat w europie będzie tylko niemiecka motoryzacja. Francuzi czy Włosi wyginą bo ich marki już dziś mają problemy.’ – ciekawe spostrzezenie . . ,juz dosc nieciekawy jest rezultat nowej filozofii “global prodakt”..stad unifkacja [ a milo by bylo jakby auto francuskie pozostalo francuskie, a amwerykanskie . . w ‘swej naturze” ….Orwellem zajezdza . .
http://moto.gadu-gadu.pl/5737143128088491326/dlaczego-nikt-juz-nie-marzy-o-czerwonym-ferrari
[…] na koniec, zupełnie bez komentarza, chciałem polecić artykuł związany z motoryzacją. Warto […]