Poznajemy samochody: serbskie ciężarówki FAP. FAP, FAP, FAP…
PRZYPOMINAM, W SOBOTĘ RAJD! ZAPISY OD 16.00 W MIEJSCU STARTU!
Pamiętam doskonale taki urywek z książki “Dzieje samochodu” znanego ściemniacza i wkręcacza Witolda Rychtera, gdzie pisał, “gdyby zapytać kogoś o to, jakie marki samochodów powstały w Belgii, odpowiedziałby niewątpliwie że FN”. Pomyślałem wtedy że chyba Rychter do końca nie ogarniał, że nie każdy był takim świrem motoryzacyjnym jak onże sam. Gdyby spytać kogoś w dzisiejszych czasach, jakie marki samochodów powstały w Jugosławii, odpowiedziałby niewątpliwie, że nie ma bladego pojęcia. Oczywiście my tu na złomniku historię Zastavy/Yugo i TAM-a mamy w małym palcu (prawda?), w związku z tym mogę się przerzucić na opisywanie jakichś ciekawszych i bardziej zapomnianych pojazdów.
Z pewnością jedną z ciekawszych marek, niegdyś jugosłowiańskich, a dziś serbskich, jest FAP – Fabrika Automobili Priboj, specjalizująca się w produkcji ciężarówek. Początkowo funkcjonowała ona jako licencjobiorca szwajcarskiego Saurera, potem do gry wszedł Mercedes, którego stare modele FAP oferuje do dnia dzisiejszego, przede wszystkim na eksport do krajów rozwijających się (mimo silnego naporu ze strony Chińczyków, o czym też kiedyś napiszę). Ciężarówki FAP były produkowane od 1953 r. i znane są z dwóch rzeczy: potwornego hałasu panującego w kabinie, skutecznie zagłuszającego wszelkie próby rozmowy, oraz z tego, że nie utykają w byle jakim błocie, nie kucają na robocie, i ogólnie SIŁA a nie jakieś tam kanapeczki. Co ciekawe, model z długim nosem, bazujący na Saurerze serii 50, produkowano aż do 1981 r. jako FAP 1313 albo FAP 1314 – ta druga wersja oznaczała model fabrycznie wzmocniony. Ja mam dla Was zdjęcie wersji 1313, które dla złomnika zrobił Mercedres92 w miejscowości Trogir w Chorwacji. Zostało ono podpisane jako ciężarówka FAMOS, co jest tylko częściową prawdą – Fabrika Automobili Sarajevo (w skrócie FAMOS) zajmowała się tylko produkcją silników na licencji Saurera, Leylanda, Perkinsa i Mercedesa. Rozwojową wersją FAP-a 13 był model 18, który był większy i miał cztery lampy zamiast dwóch. Na koniec tradycyjnie mogę więc tylko powiedzieć, że jeździłbym wszędzie takimi ciężarówkami i proszę dwie. Dodam że niełatwo szuka się w internecie informacji o ciężarówce, która nazywa się FAP.
A już jutro – miks.
A dlaczego wkręcacza i ściemniacza? Jestem w trakcie lektury tej książki i chyba do końca lata ją przeczytam.
M.T.: do dziś jestem pod wrażeniem, jak można było bezczelnie zamieszczać rysunki z “National Lampoon” (nawet gdzieś mam ten numer) i opisywać je jako realnie istniejące samochody. Np. strona 386, obrazek 803.
wpisuje się FAP kamion (czyli ciężarówka po serbsko-chorwacku) w gógle i wyskakuje koło 180 tysięcy wyników
M.T., Notlauf: może to i konfabulacja tegoż śp. Rychtera, jednak z całą pewnotą więcej ogarniał moto przedwojenne. Chciał “Dzieje” dociągnąć ku współczesności, kurioza wskazać. My w wieku lat tylu co on gdy pisał też wymiękniem… I tym optymistycznym akcentem zakończę, kocyk poprawię (w kratę) i luli.
ale chyba Rychter nie ściemniał ze swoimi szaleństwami Tatrą i Packardem w “Moje dwa i cztery kółka”, gdzie rozbijał się nie tylko tymi autami wraz z elitami II RP
co do byłej Jugosławii, to piękne karty współpracy z Polską zapisał Sanos (przez wiele lat myślałem, że to druga polska marka z Sanoka – nawet nazwa pasowała 😉 , dziś, o ile istnieje, to chyba w Macedonii), a i Ikarusa-Zemuna (“tato, zobacz jakiś taki gruby ten Jelcz i to jeszcze z przegubem”) można chyba jeszcze na bocznych drogach powiatowych dostrzec (choć ja widziałem ostatni raz w 2006 roku w barwach PKS Żywiec).
Może i miał Rychter swoje plusy ujemne, ale książka “Gdzie jest samochodu” ma w sobie takie stężenie pasji iż będę jej bronić jak Nicei.
a FN to w tej Belgii robił też motocykle… takie z 4-cylindrowym silnikiem ustawionym wzdłużnie (tak wiem ze na złomniku to raczej tylko 4 kółka sie liczą, no ewentualnie 3)
Rzeczywiście, samochodzik ww. ilustracji z “Dziejów Samochodu” istniał tylko w wyobraźni rysownika Bruce McCalla, nie on jeden z resztą:
http://justacarguy.blogspot.com/2011/09/bruce-mccalls-zany-afternoons.html
McCall bawił się w tworzenie alternatywnej historii świata (książka “Zany Afternoons”)
Ale myślę, że sam Rychter mógł się dać nabrać, nie miał chyba intencji robić czytelników w balona… Chyba:)
No i trochę lipa, bo FAP znany był w Polsce z autobusów SANOS http://world-viewer.com/fap-sanos.html. http://motoburg.com/fap-105/
swietny pomysl aby przyblizac malo znane europejskie firmy! na moto.pl tez jest cos takiego “samochody z innej (albo zapomnianej) bajki”
Szkoda, ze tak malo zdjec ale to krok w dobra strone.
Czekamy jeszcze na artykul o Sanosach, Setrze, Kruppie, Pegaso itd.
Przyblizac zapomniane marki – zacna rzecz!
PS: kto wie o co chodzilo z tym ze trudno w necie znalezc informacje o firmie FAP? Bo malo znana? Nie, bo w slangu mlodziezowym FAP znaczy “walic gruche, koniuszyc” stad problemy…
Mialem podobnie gdy szukalem informacji o citroenie SM…
@asser, nie, nie dlatego. “FAP” to wyraz dźwiękonaśladowczy.
http://www.miejski.pl/slowo-Fap . Błagam, skończmy ten temat.
Ja bym z miłą chęcią poczytał wpis o autobusach z Sanoka marki Sanok. Mam sentyment do nich i wyginęły już trochę chyba….
Gwiździor, historia polskich autobusów została opracowana przez portal infobus.pl. Niestety bez złomnikowego stylu, ale całkiem rzetelnie. Poniżej masz linka do artykułu o Sanoku. Są też w portalu o wcześniejszej i późniejszej historii sanockiej fabryki. Czytałem i jest całkiem fajne
http://infobus.pl/text.php?id=251
Co do TAM-a – jeden mój dawny znajomy rozszyfrował ten skrót jako Turystyczna Anomelia Mechaniczna… 😉
a ja mam jeszcze inny pomysl na zlomnikowy cykl – roboczo go nazwe “znajdz fure” (wymyslenie bardziej zlomnikowej nazwy zostawiam notlaufowi) – polegalby na tym ze wpisujemy cechy fury a potem szukamy najbardziej pasujacego modelu. pierwszy lajtowy przyklad : 4-osobowy kabriolet z napedem na tyl i silnikiem max 1600cc niebedacy BMW – any ideas ?? co o tym sadzicie ?
Fakt, dużo tego się kręci po Chorwacji 😉 w sierpniu tam jadę to na pewno przywiozę dużą dawkę do mixów na cały rok 😀
http://justacarguy.blogspot.com/2011/09/bruce-mccalls-zany-afternoons.html
Dwa ostatnie z “Dziejów samochodu” kojarzę właśnie …
to ja polecam “Dzieje samochodu” Adolf Kuba, Jaoslav Hausman. Tylko 180 stron. 😉
notlauf: dotarł ju do ciebie moj e-mail (odpisany w środku).
W latach wczesnego PRL-u w krakowskiej Hucie im. Lenina było kilka autobusów FAP. Opowiadał o nich mój teść (pracował wtedy na wydziale samochodowym), podobno były dość wypaśne (jak na tamte czasy) i używane głównie przez naczalstwo. Niestety na razie nie wyczaiłem żadnych zdjęć.
@notlauf
Należy wziąć poprawkę na to, że władza ludowa dała się Rychterowi mocno we znaki, a on sam przyznawał się bez żadnej żenady do tego, że uwielbiał nabijać się z ludzi udających znawców. Nie wiem dokładnie co robi “Kawasota Sugarface” w “Dziejach samochodu” (być może nazwa ma ukryte znaczenie?), wiem jednak, że to nie pierwszy taki numer w wykonaniu tego autora. Być może jakiś kretyn na cenzorskim wikcie wsadzał nos tam gdzie nie powinien?
W końcu Rychter w pewnym miejscu wspominał, co się stało, kiedy jakiś ideologiczny młot zażądał od niego, by opis działania silnika czterosuwowego był zgodny z linią partyjną… ;))