Poldery, rowery i rdzawe wżery: miks holenderski część 1.
Tak jak obiecałem, dziś i jutro będziemy kontemplować miks holenderski pt. Rowery, poldery i rdzawe wżery. Holandia jest niewątpliwie bardzo pięknym krajem. Nie wiem, czy nie najładniejszym, jaki widziałem. Wiele razy, podróżując przez dwa dni po miastach i wioskach, zatrzymywaliśmy się tylko po to, żeby popodziwiać cudowny widok z sielskimi domkami, zielenią i stateczkami na kanałach. A to, że przy okazji zwykle stała tam szopa lub wiata, przed którą stały jakieś dobre fury to już zupełnie inna rzecz. Przy okazji, w Holandii widoczku nie zakłócają takie szyldy jak “Blacharstwo lakiernictwo”, “Dom ślubny Arabella”, “Skup europalet”, ani nawet “Sklepy familijny DINX”.
Ogólnie, każdy kraj ma jakiś swój charakterystyczny element krajobrazu motoryzacyjnego. We Francji jest to Renault 5, we Włoszech Panda jedynka. W Holandii – małe auta japońskie. Daihatsu Cuore, Suzuki Alto wszystkich generacji i Subaru Vivio są wszędzie. Nie występują natomiast “bogato wyglądające” SUV-y typu BMW X5 czy Range Rover Sport. Jeżeli dany Holender jest bogaty i chce to pokazać, kupuje coś konkretnego z USA, najczęściej Forda F250, Silverado albo Suburbana. Wygląda to niezwykle, gdy nad amsterdamskim kanałem stoją obok siebie Cuore, Justy i Suburban, który wygląda tak, jakby właśnie Tony Soprano przyjechał nim do dzielnicy czerwonych latarni. Oprócz tego jest straszna masa zabytków. Najczęściej: Citroen DS, Volvo 244 i 144 oraz Mercedes beczka we wszystkich wersjach, najczęściej służący jako daily driver.
Zanim jednak przejdziemy do zdjęć samochodów, chciałem pokazać Wam coś innego. Chodzi mianowicie o rowery w Amsterdamie. Amsterdam to przykład miasta, w którym przesadzono z infrastrukturą i promowaniem transportu rowerowego. Rowery są wszędzie, zastawiają każdy wolny kawałek przestrzeni, gnijące i nieużywane rowery leżą i zaśmiecają chodniki tak że nie da się przejść. Cały czas próbuje nas przejechać ktoś na rowerze. Apogeum tej głupoty osiągnięto przy dworcu Amsterdam Centraal, gdzie jest ogromny wielopoziomowy parking dla rowerów, który jest jeszcze brzydszy niż parking dla samochodów, a i tak wszystkie mostki i chodniki w okolicy są zawalone rowerami. Jak chciałem wypożyczyć rower miejski na 2 godziny to nie można, najkrócej na cały dzień za 15 euro. Oczywiście mówię to wszystko trochę przewrotnie, ale chciałem pokazać rowerowym aktywistom, że to co jest promowane w Polsce, w nadmiarze też nie jest dobre. Oczywiście Warszawa ze swoją rozległością do jazdy na rowerze się nie nadaje, bo na odległości z Białołęki do Ursusa zmieściłyby się cztery Amsterdamy.
Porzucony, zardzewiały pojazd bez oświetlenia – do odholowania!
No to fury.
W Holandii uwielbiane są wszystkie oplastikowane osobówki typu Cross Polo. O ile Rovera Streetwise jeszcze mogę zrozumieć…
O tyle Hyundaia CrossGetza już nie rozkminiam!
Po ulicach jeździ trochę Tat
Oraz sporo starych Priusów.
T5 najczęściej służy jako autobus miejski.
A ulubionym małym samochodzikiem jest, oprócz Cuore i Alto, Subaru Vivio.
Zwierzęcy ambulans wyglądał jakby od dawna nie miał już większości blachy.
Zawsze musi być jakieś Piaggio Ape.
Wszystko, co ma podwyższany dach, może być ciężarówką. Czy to jest Ssangyong Musso…
…czy też Aixam Scouty.
Na wsi spotyka się porzucone International Harvester-Farmall-McCormicki.
Oraz liczne 2CV.
A jak 2CV, to musi być i Garbus…
Szczególnie lubiane są szwedzkie auta.
244 i 264 stoją na każdym rogu. Szybko przestałem je fotografować. Wszystkie mają fajne kolory.
Podobnie jak Saaby.
Natężenie aut amerykańskich też jest znaczące. Od zupełnie zwykłych, jak Caprice…
…przez customy, jak ten Mercury…
Do mojego ulubionego rodzaju “personal luxury sedans”, tu jeden się ukrył, ewidentnie malaise-era
Było trochę starych dostawczaków, jak J9
Blitzkrieg!
Pędził na ratunek.
Zostały nam jeszcze Mercedesy
i włoszczyzna, której więcej w drugiej części.
Krótka część niemotoryzacyjna.
W przerwie poszukiwania fur bawiliśmy się kolejkami.
Chrystus świebodziński miał ich w swojej opiece że było zamknięte i nie mogłem tam wejść i pokazać im jak wyglądała jesień średniowiecza.
Gdybym miał tego Forda to bym tam wjechał.
Podziwiam ludzi, którzy wjeżdżają i parkują takie auta na amsterdamskiej starówce. Oni naprawdę piedrolą system!
W dowolnych krzakach może leżeć dowolne japońskie żelazo. Wiecie dlaczego ta Corolla E8 nie pojechała do Afryki?
Najgłupszym autem tej części miksu holenderskiego zostaje Geo Metro sedan przerobione na elektrykę. LOL WTF.
W drugiej części czeka nas jeszcze więcej mięsa oraz SPESZAL FICZUR na koniec, w którym pośpiewamy po włosku, roztrącając hordy rowerzystów.
Fajny ten kraj. Taki…niezrównoważony. Albo jeździsz holendrem albo plastikiem wielkości paczki zapałek albo amerykańskim bydlakiem. Opcja czwarta to zabytkowy Saab/Volvo/Merc itp. Jest coś pośrodku? GDZIE BE PIĘĆ W DIESLU?!
Nie sądze, żeby w Amsterdamie było za dużo rowerów. Amsterdam zakorkował się na amen już w latach 60-tych, czy 70-tych, dlatego nie miał innego wyjścia, jak postawić na rowerową infrastrukturę. Sam zauwazyłes, że to miasto zajmuje mniejszy obszar niż Warszawa. Trudno sobie teraz wyobrazić co by się działo, gdyby te tłumy rowerzystów na ograniczonej przestrzeni przesiadły się z powrotem do samochodów.
b5 w tededizelku nie wystep-uje/owała
a przynajmniej moda na niego – moze wynika to z nielubienia niemcowni za okupacje, a moze po czesci z zalegalizowania
– bo co by nie mówić ludzie którzy mają styczność – zmieniają trochę spojrzenie na samych siebie;) i innych też – wiekszy lajcik;
I to widać w motoryzacji;)
Antek, ale zobaczysz co będzie w następnym miksie zamiast Laurela, to docenisz.
Sponsorują to litery “S” i “S”.
Z tym brakiem RR to się trochę nie zgodzę…tu gdzie mieszkam, na południu sporo jeździ, najwięcej RR Sport i coraz więcej(na szczęście) Ewoków (nie, nie tych futrzastych z dzidami;) Potwierdzam dużą ilość szwedzkiego żelaza, w ogóle oni tu chyba traktują Volvo jak swoją narodową markę, ciekawe czemu nie Mitsubishi. Przez taryfy wagowo-paliwowo-pojemnościowe małe auta są w komisach dużo droższe od większych i rzeczywiście sporo tu małych japońców z moim faworytem- Materią na czele. Amerykańców jeździ sporo od Pacera przez wszelakie Crowny, Caprice i G20 do Suburbanów (jednego mijam prawie codziennie i jest to złomnik pełną gębą- model a’la “stan zagrożenia” z przodem od jakiegoś starego Chevy’ego z okrągłymi ślepiami. Niestety nigdy nie jechał tak, żebym miał jak go przyśledzić i cyknąć mu fotkę) i Escalade. W ogóle Notlauf polecam Ci przejechać się w niedziele albo jakieś święto narodowe za miasto, wtedy to typowy holenderski dorobkiewicz odstawia na bok swoje XC60 i kruzuje sobie po okolicy swoim Haley’em, Spitfirem, Donkewoortem albo innym klasykiem jak np. Ford T na czarnej blasze.
Etherway: chętnie, ale to nie ode mnie zależało. Zaprosili, to pojechałem. Było zresztą bardzo fajnie.
A jeszcze co do zalegających rowerów i skuterów- gdy taki zgłosisz to przyjeżdża T5 z kipą, ładują i wywożą, chyba na złom.
J9, Amazonkę, Bedforda i Alfę 1750 proszę mi ładnie zapakować.
Albo wróć, biorę jak stoją!
Zaś w przeciągu kilku ledwie lat, wśród bananowej (i nie tylko) młódzi nastąpiła spora deChenizacja z t-shirtów i (miejmy nadzieję) świadomości. Przynajmniej w Polsce.
Dlaczego ta Corolla E8 nie pojechała do Afryki?
Dlatego że to wersja 3 drzwiowa a w Afryce też mają wymagania i drzwi musi być 4 lub 5. Do Afryki może kiedyś trafi silnik tego egzemplarza jak z budą rdza się już ostatecznie rozprawi.
@Etherway – wywoza nie na zlom, tylko do Polski, gdzie w kooltowych sklepach z holenderskimi rowerami graty sciagniete z ulicy sprzedaje sie frajerom za kupe kasy. Wiadomo – im drozej, tym bardziej kooltowo.
@kuba – Oczywiscie ze w Amsterdamie nie ma za duzo rowerow. Kazdy kto tak twierdzi, ba – kazdy kto to zauwaza, powinien byc natychmiast wyslany do obozu reedukacyjnego. To bluznierstwo. Przeciez rower to najwieksze dobro ludzkosci, najslodsza jutrzenka przyszlosci, ucielesnienie Matki Natury, a jego kaplan – Rowerzysta – to uosobienie idealu czlowieczenstwa. W przeciwienstwie do pomiotu szatana, kapitalizmu i lyberalizmu – Kierowcy Samochodu
Co do starych samochodow w Holandii, to fajną rzeczą jest to, ze nie tylko jest ich duzo, ale sa to w 90% dejli drajwery, przy czym watpie zeby Holendrzy czesto uzywali tego slowa, bo dla nich to, ze samochod sluzy do jazdy jest zrozumiale samo przez sie. Mysle ze wiekszosc z nich mogla by miec trudnosci ze zrozumieniem idei drajw it deja.
Z tego, co wiem, wśród używanych przez Holendrów dejli drajwerów jest m.in. sporo DS-ów. Ponoć więcej niż we Francji – w każdym razie tych regularnie używanych.
Z subiektywnych i organoleptycznych obserwacji – jak najbardziej owszem
@Harry Reems- dokładnie, pół Poznania jeździ na starych holendrach, gadałem nawet z facetem, który je ściąga- podobno złoty interes- kupujesz za półdarmo złom i sprzedajesz różnym “hypsterom” za ładne pieniądze.
Co nie zmienia faktu, że zadbana “holenderka” to kawał solidnego roweru.
sporo też starych Citroenów – to była popularna mara (notlauf wspomniał o DS, ja dodam, że widziałem sporo CX – mój też jest zresztą z Holandii, z Amersfoort niedaleko Utrechtu
niedaleko portu lotniczego Shiphol był jeszcze parę lat temu fajny salon “Citroen Vehicules Classiques”, do którego pielgrzymowali swoimi DSami, CXami, Visami różne Henki, Ruudy i inne Jany, ale wraz ze zmianą logo i polityki wizerunkowej PSA, utracił patronat i wsparcie macierzy, zostając zwykłym salonem ze standardową obsługą…
w Amsterdamie podoba mi się to, że nikt się nie czepia o palenie w miejscach publicznych – tacy poprawni Europejczycy, a nawet na przystankach mogą jarać – i to jest wolność!
no i rejestracje – w Holandii i we flamandzkiej części Belgii – HUI, HUJ, HOOJ i tym podobne denominacje 😉
Oni tam mają na tyle utylitarne podejście do klasyków, że potrafią je nawet doposażać w podtlenek LPG 😉
A właśnie – nie było tam nigdzie Czinkłeczento w holenderskim gazie???
kolejny miks i kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że tyle genialnego żelastwa powstało w przeszłości, że w zasadzie przemysł moto mógł na tym poprzestać… np. taka stara toyota prius…
witam
to prawda, również w xm jest duży wybór a to fotki z jednego z komisów. Gość prócz tego że handluje różnymi autami ma też kolekcję cytrynek.
http://img713.imageshack.us/img713/3527/imag0758k.jpg
http://img515.imageshack.us/img515/7049/imag0760m.jpg
http://img821.imageshack.us/img821/3623/imag0761s.jpg
http://img651.imageshack.us/img651/3594/imag0762.jpg
Skoro jest tam dużo Ds-ów to musi być tam super, co do rowerów to ostatnio kupiłem fajna Ukrainę za przysłowiową flaszkę http://zapodaj.net/ac7753365a02a.jpg.html
Byłem w tym kraju kilka razy, rzeczywiście pojęcie złomnika tam nie występuje, wszystko ładne i uporządkowane. Nie ma powodów do wkurwenia, że np: krawęznik na pół metra wystaje, albo oczopląs od kolorowych reklam…
chciałbym tam kiedyś pojechać i wydrzeć im to jedyne w swoim rodzaju i genialnie psujące się 343DL…
No to fakt, klasycznych Cytryn jest sporo a np. takich C5 i Xantii to wydaje mi się, przynajmniej w moich rejonach, jeździ po ulicach więcej niż pasiów w analogicznych rocznikach. Z VAGów bardziej popularne niż sam VW są tu Audi, Seaty i Skody. Kiedyś dawno temu wysyłałem Notlaufowi trochę żelaza http://pokazywarka.pl/nilx1k/
http://sexbierum2012.blogspot.com/2012/05/19052012.html tak w temacie klasyków w Holandii.
To kolorowe kombi w stylu majami wajs kastom to nie żaden Mercury, tylko kurka Chevy Malibu, wypraszam sobie!
@Etherway Dobre foty. Skojarzenie co do ładującego się peugeota, oczywiście jedno, że u nas w kraju kabel służacy do ładowania zostałby skradziony, a później opalony.Pojazd pod unimogiem zrobił na mnie niesamowite wrażenie, co to jest wogóle?
Holendrzy traktuja volvo jak marke narodowa, bo od pewnie + 40 lat maja fabryke volvo na swojej ziemi.Te wszystkie pokraki serii 340/440 z francuskimi silnikami od 75 roku robili w Holandii wlasnie.
@ Tjo to mnie zaskoczyłeś… bardziej by pasowało “symboliczną” zwykły błąd.
Ej Koledzy co tam na polderach za Euro siedzicie i Ty Notlaufie – widzieli Wy na żywo volvo 262 bertone ? jak tak to bym fotki przyjął chętnie
@Volumetrico
A przez plot, w belgijskiej Gandawie, skladano prawie wszystkie cegly, czyli 200, 700, 850 i 900. Poza tym w seriach 300 i 400 nie montowano wylacznie silnikow Renault, ale takze male Red Blocki 2,0. No i 480 chyba nie zasluguje na miano pokraki? Nieprawdaz?
Dzięki za relację! Faktycznie szał pał tam się odbywa z rowerami. Z jednej strony fajnie, że mają taką infrastrukturę, z drugiej – wiem z pierwszej ręki, że rowerzyści mają status świętych krów.
Co do CHEnge the world to też bym im okazał Show No Mercy. Oj, przewraca się w dupach od dobrobytu, przewraca.
@ Hooligan :
480 to dla mnie taki samochodowy Dr.Jekyll i Mr. Hyde – z zewnątrz słitaśne małe “kópe”, a w środku – już niestety tylko “kópy kópa”… To jest wózek, który cały swój czar traci w momencie otwarcia drzwi. A szkoda, bo to i niedrogie i naprawdę indywidualne wozidło.
@ Jonasz :
Taka “Ukraina” to dopiero szczyt-szczytów.
Niby jesteś hipster, bo nie jeździsz na “góralu”, ale hipsterów też masz gdzieś, bo wybrałeś owoc “postsowieckiej zgnilizny gospodarczej” zamiast jedynie właściwego holendra czy “cruisera Made in China”.
Szacun!
Ja myśląc o rowerach “Ukraina” pamiętam moją Ciotkę, ważącą “w szczycie” coś ponad 140kg (162 cm wzrostu), która taką Ukrainą zaiwaniała do pracy w Urzędzie Gminy dawnego “Mistrza Gospodarności” (był kiedyś taki konkurs, oj był).
Patrząc na nią od tyłu widziało się zarys karcianego pika – na dole Ukraina, a nad nią “rozlewająca” się Ciotka.
Brrrr…. 😉
PoGOOD – a Ty widziales kiedys 480 w srodku na zywo? Mi osobiscie bardzo podoba sie to wnetrze, bo ma sporo ciekawych detali i smaczkow, wciaz pozostajac w stylistyce swojej epoki (lata 80te). Jest to jeden z niewielu podobnej klasy samochodow, w ktorym “uciekawiona” stylistyka nie ogranicza sie do zewnetrznego wygladu.
Mam wrazenie, ze piszemy o innych samochodach. Moze chodzilo Ci o Calibre? Albo moze oczekujesz takich subtelnosci, jak biale tarcze zegarow, wskazowki tychze ustawiajace sie w pionie (badz w poziomie, w zaleznosci od tego jakie polozenie marketing danej firmy uwaza za coooltowe) i chromowane ich ramki? Bo to sa chyba trzy podstawowe elementy, pozwalajace dziennikarzowi motoryzacyjnemu napisac, ze dane wnetrze ma “sportowe akcenty”.
@PoGOOD
a co tobie nie pasi we wnetrzu 480? moze nie jest piekne, ale na pewno stylowe. Poza tym umowmy sie – to nie bylo Ferrari Mondial ani Porsche 911 – to takie “polsportowe” autko. Celowo pomyslana mieszanka quasisportowego stylu i funkcjonalnosci. Bardzo fajna tylna kanapa, a w zasadzie dwa oddzielne fotele.
glupi Holendrzy, zeby tzbrodniarza dawac na szybe wystawawa to trzeba miec na .. e
Harry Reems – mnie znajomy skrzypek przewiózł raz takim 480. Miodne auto. Teraz przesiadł się do Sigmy kombi…
Popieram Front Obrony “480” – piękna jest z każdej strony, w środku też!