Mikrosamochód na sobotę: Microcar Bonny 50 DOA
Nie sądziliście chyba, że sobota mogłaby tak po prostu przejść sobie bez jakiegoś porządnego mikrosamochodu. Mikrosamochody to przeszłość, ale i przyszłość. Volkswagen zapowiedział, że powstanie silnik 0.8 TDI. Będzie miał dwa cylindry. Już go polubiłem. Jeszcze bardziej go polubię, jak wytnie się z niego filtr cząstek stałych.
Tymczasem dziś nie mamy jednak do czynienia z dieselkiem, choć i taka wersja Microcara Bonny istniała, jednak nazywała się wtedy Bonny Diesel i miała 210-centymetrowy silnik Yanmar L40 (ten silnik jest zresztą do dziś produkowany). Oprócz tego stosowano benzynowe silniki Sachs 50 i hiszpański Montesa 125. Ciekawostka, że podobny silnik Sachsa, tyle że 30-centymetrowy był używany do napędu roweru spalinowego Spartamet. Podobno regulacja gaźnika w tymże Sachsie to zadanie dla specjalistów najwyższej klasy, przy którym regulacja Zenith-Stromberga w Mercedesie Strichachcie jest łatwa jak budowanie z klocków Lego. Trudno więc dziwić się, że pojazd wygląda na nieco zapuszczony. Być może po prostu trzeba do niego włożyć jakiś silnik od agregatu prądotwórczego i hej do przodu.
Ciekawostką jest też zastosowanie wielu elementów z różnych pojazdów. Np. tylne lampy są od Fiata 128 i takie z tego co wiem, były w oryginale. Zniknęły niestety koła 10-tki (opony są nie do dostania, prawda przyjaciele Miniakowcy?) i założono normalne felgi z Malucha na 12-tkach, przez co Microcar Bonny wygląda jak gruby donk z Florydy. Warto zwrócić też uwagę na maskę otwieraną razem z reflektorami jak w pierwszym Mini-BMW. Oceniam rok produkcji tego małego skurczybyka na 1984-1986, co kwalifikowałoby go na pełnoprawny zabytek, gdyby tylko postawić go na mniejszych kółkach. Mam nadzieję, że tablic DOA nie można rozszyfrować jako Death On Arrival, i że jeszcze ktoś pociągnie za sznurek, by jednocylindrowego silnika Sachs usłyszeć mazurek. Nie przestaje zadziwiać mnie, jakież piękne samochody można spotkać na polskich ulicach.
Dead or Alive.
Silnik VW był jednocylindrowy już, SDI, bodaj 300 centymetrów miał. Napędzał pierwszy prototyp VW 1L. W 2002 miał już start & stop, 6 biegową zautomatyzowaną skrzynię i kilka innych fajnych jak na tamte czasy bajerów. Jeździłbym nim, za dzieciaka w jak go w AŚ widziałem, to miałem podjarkę.
Ja też jestem pod wrażeniem co się naszym rodakom udało naciągnąć z za Odry w latach `90. W sumie pacząc (“co ja pacze” chodzi za mną 😉 ) co można było kupić w sieci dilerskiej w PRL i latach 90 to polacy mieli fantazje i ściągali ciekawe rzeczy, a mogli tylko golfy i pasaty w dieslu
a ten silnik 0.8 TDI to już istnieje, napędza prototyp XL1. To po prostu 1.6 obcięte o połowę ;p
A 1.6 to 1.9 tylko z mniejszym skokiem tłoków…. A 1.4 to 1.9 bez jednego cylindra… A V12 Astona Martina to dwa V6 z Forda Mondeo połączone do kupy z zeszlifowanym napisem Duratec…. I tak przykłady możemy mnożyć do wtorku wieczorem.
Lampy od 128 czy tylko są podobne bo chyba są dużo mniejsze od fiatowskich?
dlaczego twierdzicie, że 10-cio calowych opono niby nie można dostać? Przecież cała masa skuterów porusza się własnie na tym rozmiarze, min. moja vespa…
DOA to blachy z Oławy, 20 km od Wrocławia. Nigdy na mieście go nie widziałem…
@maciek_dm – różne rzeczy się poruszają na 10 calowych oponach – taczki, wózki dla dzieci, małe rowerki i skutery też, ale niekoniecznie oznacza to, że można taką oponę założyć do samochodu. Nawet tak małego 😉
Bo jest swiezunio w Olawie, wczesniej jezdzil po Wroclawiu. W nieco lepszym stanie.
@ nicz: tak tylko dywaguję; ten samochód ma poj. 50 cm3, znam parę skuterów z pojemnościami 150 cm3 śmigających na 10tkach i realizujących prędkości podróżne w zakresie 100 km/h, uważasz, że opony do nich nie dałyby rady w przypadku tego autka? a gama gama rozmiarowa jest całkiem spora, można nawet we wzorach bieżników przebierać, a w razie potrzeby dostępne są również śnieżno błotne….
et voila’, ten jest na 10-tkach: http://www.radiokomunikacja.centrum.gliwice.pl/microcar.htm
nowa gwiazdo złomnika (maciek-dm) – dzięki za link, jest super.
Samochód jest na chodzie! W drodze do Wrocławia nie było go, jadąc dzień później z powrotem sfotografowałem go. Dodatkowego smaczku dodaje fakt, że rejestracje są z Oławy a samochód złapałem bodajże w Skorogoszczy pod Opolem.