Bajka o Bisie, który chciał podbić USA
Na co dzień trudnię się opowiadaniem bajek na dobranoc, zatem mogę opowiedzieć jedną i Wam.
Był sobie kiedyś mały samochodzik Bis, który był strasznie ciekawski. Wszystko go interesowało i wszystko chciał zobaczyć. Największą ciekawość wzbudzał w nim daleki kraj – Stany Zjednoczone. Mały Bis marzył dniami i nocami o tym, że kiedyś na swoich malutkich kółkach dojedzie do Stanów Zjednoczonych, gdzie wszyscy zobaczą, jaki jest mały i fajny, i będą go lubić. Ze swoich pomysłów zwierzył się swojemu większemu koledze Polonezowi. Ale Polonez ostudził jego zapał – “posłuchaj, mały Bisie” – rzekł Polonez – “w Stanach Zjednoczonych samochody są zupełnie inne, dużo większe niż ty. Ale nie to jest najgorsze. Dostępu do USA bronią trzy straszne potwory: DOT, NHTSA i EPA. Wielu przy nich poległo. Wielu większych i silniejszych niż ty, mały samochodziku”. Mały Bis przeraził się, ale nie zrezygnował ze swoich planów. Wprawdzie bał się spotkania z nieznanymi strażnikami USA, ale nie ma nic straszniejszego od strachu, a prawdziwa odwaga to bać się, ale spróbować. I gdy tylko nadarzyła się okazja, wjechał na statek płynący przez wielkie morze do Stanów Zjednoczonych. Szczegóły podróży pominę, ale po wielu tygodniach wreszcie mały Bis zjechał na ląd w nowojorskim porcie. Hej, nie jest tak źle – powiedział sobie, raźno pędząc w kierunku bramy, choć nieco onieśmielały go rozmiary otaczających go Chevroletów i Cadillaców, jednak powiedział sobie – jestem mały Bis, nie przeraża mnie nic, jestem w końcu w USA, nie dam się odesłać do lamusa!
Aż tu nagle drogę zastąpił mu potwór! Potworny był! Szary, szeleszczący, ponury jak listopadowa ulewa, a głowę miał z tysiąca głów, a ciało miał z tysiąca ciał ubranych w garnitury i krawaty.
“JAM JEST DOT!” – ryknął potwór. “A TY KTO JESTEŚ?”
“Ja jestem mały Bis, nie przeraża mnie nic” – odrzekł Bis, choć w środku cały drżał, a płyn chłodniczy zaczął mu się gotować z przerażenia.
“GDZIE SĄ TWOJE SIDE MARKERS?”
“Nie wiem o czym mówisz potworze, ja jestem mały Bis z Polski, przyjechałem obejrzeć Stany Zjednoczone, chciałem żebyście mnie tu polubili bo jestem mały i fajny”
“BEZ SIDE MARKERS NIE WPUSZCZAM” – zaryczał potwór. Mały Bis zamarł. Ale nagle wpadł na pomysł. “Zostawiłem moje side markers na tamtym statku” – palił Niemca jak zawodowiec – “poczekaj tu chwilę potworze, zaraz po nie wrócę. Czy wtedy mnie wpuścisz?
“MASZ MINUTĘ” – zagrzmiał potwór i odwrócił się tyłem. Wtedy mały Bis – myk! – myknął mu między nogami, gdzie nie zmieściłby się żaden duży samochód, a zanim potwór zauważył to i zaczął go gonić, nasz mały kolega zniknął już za stertą kontenerów. “Nie było trudno” – pomyślał Bis i zaczął ostrożnie jechać w stronę bramy, chowając się za kontenerami i suwnicami. A gdy przejeżdżał koło wielkiej, żółtej suwnicy, ona ożyła. Okazało się, że to drugi z potworów! Bis został chwycony w żelazne dłonie i uniesiony ku górze. “KIM JESTEŚ?”
“Jestem mały Bis, nie przeraża mnie nic, a ty to kto?” – “JA JESTEM NHTSA! GDZIE SĄ TWOJE FIVE-MILE-BUMPERS?”
Na Bisa znowu padł blady strach – “nie wiem o co oni pytają, ale skoro już dotarłem tak daleko…” – i odpowiedział hardo, choć głos mu się łamał “mam w bagażniku!”
HA HA HA – zaryczał potwór – JAK MOŻESZ MIEĆ FIVE-MILE-BUMPERS W BAGAŻNIKU? ŻARTY SIĘ CIEBIE TRZYMAJĄ!!!
“Otwórz i sprawdź” – odpowiedział Bis. Potwór był jednak wielki i miał niekształtne, metalowe łapy przystosowane do znacznie większych samochodów. Nie mógł poradzić sobie z trzymaniem Bisa w jednej łapie, a majstrowaniem przy bagażniku drugą i w końcu mały Bis wyśliznął mu się z łap, i wylądował na czterech kołach na ziemi. “Dobra nasza!” – pomyślał Bis, pędząc ile sił w korbowodach do majaczącej w oddali bramy portu. Już był prawie przy niej, ale wiedział, że potwory były trzy. Nagle nad bramą pojawił się cień. Ten potwór był najstraszniejszy. Miał postać kuli z czarnego dymu, który dusił małego Bisa i odbierał mu zmysły, a z kuli strzelały płomienie.
“JAM JEST EPA!” – głos potwora brzmiał jak rozrywanie stali, jakkolwiek by nie brzmiało rozrywanie stali – “POKAŻ MI SWÓJ SMOG EMISSIONS CERTIFICATE”. Mały Bis wiedział, że temu potworowi nie ucieknie. “Nie mam takiego”, powiedział i dodał “ale przyjechałem tu odwiedzić wasze duże, piękne auta i pokazać im, że małe też może być fajne. EPA, proszę, wpuść mnie do USA!”. “NIGDY!!!” ryknął potwór tak, że aż ziemia zadrżała. Wtedy Bis zobaczył, że NHTSA i DOT stoją za nim i zrozumiał, że jest w prawdziwej matni. “Co ze mną zrobicie?” – spytał cichutko.
“NIE CHCEMY TWOJEJ ŚMIERCI. JESTEŚMY TYLKO STRAŻNIKAMI.” – odrzekły potwory. “ODEŚLEMY CIĘ TAM, SKĄD PRZYBYŁEŚ.”. Małemu Bisowi zaczęło się jeszcze bardziej kręcić w głowie, aż wreszcie stracił swoją mechaniczną przytomność. Kiedy się ocknął, zobaczył że jest na ulicy w swoim rodzinnym Rzeszowie, a nad nim czule nachyla się Polonez. “Mój mały Bisie, ty żyjesz” – krzyknął uradowany Poldek. “Myślałem, że umarłeś – właścicielka nalała ci diesla zamiast benzyny”.
“Oj, Polonezie… miałem taki straszny sen, śniło mi się że byłem w USA, i były tam potwory… i goniły mnie…” – “już dobrze, już dobrze” – uspokajał go kolega z FSO – to tylko majaki. Jesteś w domu. Zaraz zmienimy ci olej i będziesz jak nowo narodzony”. Mały Bis ucieszył się, że jest u siebie, gdzie wszystkich zna, i wszyscy znają jego. I już nawet gotów był uwierzyć, że jego wyprawa do USA nie była prawdą, a jedynie złym snem wywołanym chorobą. Jednak gdy pewnego dnia spojrzał w lustro i zobaczył swój licznik w milach, nie był już o tym taki przekonany…
I tak to było naprawdę, a nie tak jak te bzdury w opisie.
Tomku w bisie akurat była chłodnica więc płyn chłodniczy jest jak najbardziej na miejscu;)
Ładna bajka. Ta w opisie. Bo Złomnikowa jakaś taka za smutna i przerażająca. Ale godna podziwu.
jak to onegdaj mawiano BIS=Bierz I Spadaj…kolejny rodzynek z allegro “jedyny taki” eh…
Może to coś we w stylu Niki, czy jak to tam, co lądowało w Australii? Juch tam go wie, ale BIS’y są elo i ja je lubię.
Ładna bajka a dobranoc. Tylko skąd złomniku wziął ci się Poznań? W Małopolsce ? RZL ?
Miałem Bisa ’88, a raczej tata miał. Pod koniec eksploatacji, (2000) trzeba było wozić ze sobą zapas wody do chłodnicy, tak przeciekała. Ale i tak się latało Poza tym nie był zły, cichszy niż 126p, 2x większy bagażnik :P, normalne ogrzewanie, po prostu dawał radę. Cieszę się że jeździłem Bisem, a nie zwykłym k-szlakiem.
PS. Wersje eksportowe miały wycieraczkę i ogrzewanie tylnej szyby. Ten nie ma, więc nie wiem co to za eksport. W moim mały miasteczku były w porywach 3 Bisy. Nasz uchował się najdłużej
To jeszcze ja. Jednak jak widzę ten ma ciepłą szybę, więc jest to co najmniej dziwne. (wspominki) pamiętam, że nie dalej jak po miesiącu posiadania ktoś se pożyczył na zawsze wszystkie emblematy z naszego bolidu, takie były czasy
Przeczytałem z wypiekami od deski do deski… Wiem, że to wyświechtane zapytanie, ale… skąd bierzesz towar? Zazdroszczę strumienia świadomościowego.
Byłem w Chicago w roku 1988 Bis kosztował 2550 USD a Fiat 125p z 5 biegową skrzynią biegów 2500 USD (w modnym kolorze Yellow Bahama)
oczywiście odbiór w PRL.Kupowały go kobiety ze sprzątania,bo taki fajny i mały.
Brakuje jeszcze wersji zono-prokuratorskiej.
Kilka sztuk specjalnie dla zon naszych kochanych prokuratorow -.-
wersji z ogrzewaniem i wycieraniem tylnej szyby dla skandynawow
no i podniesionego bombla dla poluudniowoamerykanskiego rynku, toc kazdy wie ze w gorach baca tylko maluchem jezdzi…
Helmut, pewnie, że szły, całymi stadami, szły po wodzie jak Jezus.
Matko jedyna, wszyscy wpadli w jakiś taki bajkotwórczy trans…
Czy to prawda? “Bis mial silnik lezacy ale nie mial on nic wspólnego z silnikiem normalnego maluszka
byl to silnik Lanci bodaj Y10 chlodzony wodą jak juz koledzy pisali.
A co do wersji sportowej która jakoby po podrasowaniu osiagala 120 km/godz no to…”
Lancia Y10 nigdy nie miała dwucylindrowego silnika.
Ale silnik bisa cośtam z lancią ma wspólnego.
Właśnie-ma ktoś dokladne informacje jak to było z silnikiem bisa.Na bloku na 100 procent jest napis lancia, ale nie kojarzę żadnego auta tej marki z takim silnikiem.
Panie i Panowie
Chloopcy i dziewczęta
oto absurd miesiaca
http://allegro.pl/golf-mk2-rat-vr6-turbo-cult-250km-rarytas-i2029468783.html
mój Ojciec miał to cudo ok roku 90,kupiony na giełdzie,rocznik chyba 87,wyglądał jak ten z ogłoszenia:
kolor biały
miał szybę grzaną i wycieraczkę z tyłu
na bloku silnika pisało Lancia (podobnie jak w pierwszych CC700,to ten sam silnik)
licznik w milach,kilometry były pisane małym cyframi obok
nie pamiętam,czy drogomierz też pokazywał mile
kołpaki fabryczne,takie jak ten w ogłoszeniu,oryginalne koła 13“
liczniki w milach były na eksport do uk i innych “milowych” krajów (a nie było rzadkością, że taki licznik lądował w krajowym aucie, bo akurat był pod ręką), drogomierz jednak liczył w kilometrach, w 125p było tak samo, każdy bis miał takie kołpaki i koła 13” (650FL zdaje się też)
marzyłem o bisie mając lat 5, podczas gdy ojciec ujeżdzał 126p z kapliczką i na “cytrynkach”, ech to były czasy…
Ja pamietam jak dzis jaka sensacje wzbudzil BIS na stacji benzynowej w Pasleku na krajowej “7” okolo roku 88 (o ile sie nie myle, w kazdym razie zapewne pierwszy rok produkcji), zajechal koles takim BISem zatankowac, i nagle sie wszyscy ludzie z okolicy zbiegli ogladac malucha co mu sie tylna klapa otwiera…
@ obserwathor silnik w bise taki sam jak w cc700? tam więcej części nie pasuje niż pasuje, w zasadzie tylko uszczelki, część śrub i panewki korbowodowe są takie same, abstrahując od tego że kręcą się w różne strony.
tak gdzieś kiedyś przeczytałem,ale nie zweryfikowałem tej informacji,jeżeli to nieprawda,to przepraszam za wprowadzenie w błąd
Największy Klub Fiata 126p. Na stronie znajdują się wskazówki odnośnie używania małego malucha na co dzień. Na naszym forum możesz zapytać o coś, oraz przeczytać sprawozdania z wypraw na spoty. Sprawdź naszą galerie fiatów gdzie możesz obejrzeć maluszki oraz poczytać o ich właścicielach. W kalendarium znajdziesz informacje o zlotach, rajdach i lokalnych spotach. Obejrzyj nasze klipy wideo na kanale youtube.