Jak nie kupować samochodu?
Jak pewnie wiecie lub nie, wystawiłem ponownie na sprzedaż Casalini z dużo niższą ceną.
Telefon dzwoni właściwie codziennie, a raczej dwa razy dziennie – dzwoniło już z osiem osób.
Oczywiście padają słuszne pytania o stan techniczny i o stan dokumentacji, który w tym pojeździe jest akurat ciekawy (legalny SAM).
Jednak zawsze na koniec – a czasem nawet na początek – pojawia się pytanie, które jednoznacznie świadczy o tym, że dzwoniący nie ma najmniejszego zamiaru niczego kupować i dzwoni wyłącznie tak sobie popierdzielić na temat ciekawego zjawiska ogłoszeniowego.
Pytanie to przyjmuje różne formy:
– no a cena to jaka tam, ostateczna?
– a za jakie pieniążki do oddania?
– no, to ile pan go ceni, tak wie pan?
– a spuszcza pan coś?
OTÓŻ!
Nie wiem co się porobiło ze społeczeństwem, czy ja jestem grzybem (możliwe), czy ludzie są kretynami (zapewne), czy to może wszystko wina OLX-a, który dzieli samochody na darmowe i płatne według dla siebie tylko zrozumiałego kryterium. Moim jednak zdaniem, o negocjacji to można rozmawiać jak kupujący decyduje się faktycznie na zakup. Jak kładziesz hajs na stole pomniejszony o margines negocjacyjny i mówisz „tyle daję i ani grosza więcej”, to to jest faktycznie sensowne. Jak rozmowę telefoniczną na temat pojazdu którego nawet nie widziałeś zaczynasz od próby obniżenia ceny, to nawet nie znaczy że jesteś handlarzem – jesteś idiotą. Prawdopodobnie mechanizm psychologiczny jest następujący: skoro już dzwonię, to sprzedający będzie tak zdesperowany, i tak zajarany że ktoś dzwoni, że na dzień dobry spuści połowę wartości przez telefon, błagając na kolanach żeby ktoś zabrał od niego jego rzecz. Może by to i zadziałało, gdyby nie to, że tak robią wszyscy i tym sposobem ja mam trzy telefony dziennie, z tego 100% niepoważnych. Oczywiście żaden z tych ludzi nie jest rasowym handlarzem, bo handlarz dzwoni tylko kiedy jest bardzo bardzo tanio, a tu nie mówimy o cenie złomu. Ja, w swojej naiwności przyjmuję, że jeśli ktoś dzwoni, to chce być może kupić, albo przynajmniej się czegoś dowiedzieć, a nie dla sportu porobić głupka ze sprzedającego, sugerując że ja nie wiem za ile wystawiam swój własny towar.
Zatem zapraszam po Casalini, cena jest znana, na wszystkie inne pytania związane z mikrowozem chętnie odpowiem. Fundusze pozyskane ze sprzedaży Casalini będą natychmiast przeznaczone na inny idiotyczny pojazd.
PS. Nie stać cię na Casalini, a lubisz włoszczyznę, kup sobie Pandę 4×4 za dwójkę
Wystawił za cene zbliżoną do 3 tys na olx i się dziwi, że ludzie nie wiedzą czy cena jest prawdziwa 😉
Ten problem jest nie tylko z samochodami. Handluję używanym sprzętem komputerowym i czasem dzwonią, pytają o stan, historię takiego laptopa i na koniec chcą opuszczenia z ceny, mimo że sprzętu nie widzieli na oczy a cena wystawiona już i tak jest niższa niż analogicznego sprzętu na alledrogo – zwykle zależy mi na pozbyciu się, oczywiście nie po kosztach. Strasznie to bulwersuje. Kiedyś, panie, sprzedawałem Poloneza Caro w cenie to co na złomie + 100zł na wiskacza, auto na chodzie z papierami, gazem – spokojnie 2 lata pojeździć i odepchnąć na złom. Panie, co się osłuchałem że zdzieram, że nie warty…
Identyczna Panda była na olx parę dni temu w Legionowie za 1700 bodajże. Przypadek ?
Heheh, jakby nie paczeć – dobrze napisane
Też ostatnio kupowałem pewien pojazd, handlarz, ktory go miał, nie mógł się zdecydować za ile chce je sprzedać, raz było 1000, potem 600, następnie 850 by dojśc do 1200. Powiedziałem mu, żeby się cmoknął i olałem sprawę… Koniec końców kupiłem to samo auto od innego gościa, który miał więcej szczęścia w negocjacjach z tym handlarzem, za pieniądze na które byłem umówiony z tym niezdecydowanym adeptem sztuki biznesu…
Po lekturze typów kierowców wg. bloga Skup Aut Bielsko, przestały mnie dziwić opowieści ludzi którzy sprzedają normalne samochody i są skazani na konfrontację z głupotą kupujących, których np. w 20-letnim samochodzie wystawionym za 2000pln “niepokoją ryski na błotniku”. W tym wypadku od razu widać, że Casalini to nie prestiż w tedeiku, żeby móc porównywać cenę, porównywać auta, targować, obrażać się, straszyć, że się kupi gdzie indziej, bo to Sulky jest naprawdę JEDYNE TAKIE NA OLXie. Dzwonią pewnie znudzeni, którzy chcieliby pewnie dostać to auto za darmo, choć i tak im nie jest potrzebne, ale zainteresowali się, bo jest tanio, a jak powiedział kiedyś pewnien socjolog, to Polak jest gotów kupić nawet i schody ruchome, o ile będzie na nich naklejka promocyjna. Po trzecie primo, to za “pieniążki” od razu bym walił w ryj, to może by się ogarnęli. Nie wiem dlaczego, ale strasznie mnie to sformułowanie spienia.
No ciekawe, zawsze dzwonię, wypytuję o stan i jeżeli cena trochę wykracza poza mój budżet to na końcu pytam czy cena jest sztywna. Jeżeli właściciel zaklina się ,że nie spuści nawet grosza to nie jadę po prostu. To świadczy o idiotyźmie?
No bo widzisz, nie rozumiesz podstawowej rzeczy. W Polsce cena przedmiotu jest jego cechą immanentną , nie zaś wyznacznikiem jego wartości. Ta sama rzecz może być bardzo fajna i w ogóle doskonała, gdy kosztuje 5 zł, natomiast kompletnie chu**** gdy kosztuje 10. Jak ktoś szuka samochodu to ten sam egzemplarz jest zajebisty gdy kosztuje 20 tyś natomiast dziadowski gdy kosztuje 30. Pytanie o cenę wynika więc z konieczności sprawdzenia wszystkich cech (kolor, silnik, cena – ta sama kategoria).
@Notlauf: no to za jakie pieniążki do oddania? ;).
Offtopic
Mistrz ogłoszeń: http://olx.pl/oferta/30-letni-passat-dizel-do-katowania-po-lasach-polach-i-lakach-sprawny-CID5-IDahL9P.html#8d984fd095
“przewody hamulcowe pękły i nie ma hamulców,
to autko po prostu nie chce przestać jechać”
😉
Wczoraj wieczorem mignęła mi w głowie myśl o problemie poruszonym w poście.. Praktycznie w każdym przypadku sprzedaży samochodu miałem co najmniej jeden telefon, w którym nikt nawet nie silił się na zapytanie o stan samochodu, papiery itp – tylko od razu zaczynał od negocjacji cenowych wirtualnego dla niego tworu. A takich, którzy przyjechali później samochód obejrzeć po mojej odpowiedzi, że negocjować będziemy mogli dopiero po zapoznaniu się z towarem – to nie uświadczyłem.
Podobnie rzecz się ma przy sprzedaży innych rzeczy daleko mniejszej wartości. Choćby się miało cenę najniższą wsród innych ogłoszeń, zawsze ktoś będzie chciał taniej. Nic w tym złego, w końcu na tym polega biznes, że chce się kupić jak najtaniej, ale nie poprzez rozpoczynanie rozmowy od razu od zbicia ceny najlepiej o co najmniej 50%.
ja tam sie nie obrazam jak przez telefon ktos pyta czy cos bedzie taniej – odpowiadam ze targowac sie mozna, ale na miejscu, a nie najpierw przez telefon a pozniej i tak na miejscu 😉 wiekszosc to rozumie 😉 ale i tak malo kto przyjezdza
Panda to tego Twojego koszeszki Notlaufie? chetnie zamienie za C15 w bdb stanie:
http://olx.pl/oferta/citroen-c15-1-9d-2003r-wspomaganie-bez-rdzy-jak-berlingo-lublin-CID5-IDbogv9.html
A ja myślę, że chcą tylko pogadać ze znanym blogerem Rynek na taki pojazd jest w zasadzie ujemny, zakładam że 99% tych co dzwonili wcale nie miało zamiaru kupować tego auta.
Jak wyglądają dokumenty do legalnego “SAM” marki Casalini ???
Dokładnie @notlauf ! Wystawiam przykładowo za 4 tysiące i telefony:
-panie, a za 2.800 byśmy dogadali?
-Nie widI pan ceny?
-hmm, no ale 2.800 to bym mógł dać, wiecej nie mam…
No to po co dzwonisz?! Masz te swoja dwa osiemset to szukaj za dwa osiemset, ewentualnie trzy tysiace
A nie bedzie koło dupy zawracał 😉
Yossarian: co od niego chcesz? malo kiedy jest tak uczciwie napisane, kiedys ogladalem kilka Punciakow dla kolezanki, wszyscy sie zarzekali ze niema zadnej dziury napewno, mimo ze mowilem ze jak bedzie to i tak nie kupie, 100km raz pojechalem zeby sito zobaczyc (i to za niemale pieniadze), alez sie wkurwilem wtedy…
to inne oczywiscie ale “przyjedzaj pan zero zrdzy stan idealny!!”
http://mreq.republika.pl/1/puntozlom.jpg
@Baca – sam napisałeś, że “cena wykracza trochę poza budżet”. W tym przypadku ciężko byłoby znaleźć pewnie ludzi, którzy mają rozpisany budżet na mikrosamochód, bo takie auta to ułamek promila rynku. Oni chcieliby obniżki, bo tak. I to jest to, o czym mówi @papiej: ile jest historii, że np. ktoś sprzedaje nowy, nieużywany telefon wzięty na abonament za np. 80% ceny rynkowej, powiedzmy 1000pln i większośc ofert jakie dostaje pochodzi od cwaniaków, którzy proponują pińcet złotych. Dlaczego? Bo tak, bo drogo, bo oni koniecznie muszą mieć najtaniej.
@Tomaszysko, Jeśli jakiś przedmiot jest dla mnie fajny za wyświetlaną cenę to kupuję, a jeśli nie, to nie zawracam dupy sprzedającemu kretyńskimi pytaniami o to, czy nie puści tego za połowę ceny. Cena wynika z wartości przedmiotu dla sprzedającego , czyli sprzedaje coś wartościowego dla siebie za co chce konkretną kasę, a co koże być zupełnie bezwartościowe dla innych. Dopiero jak kupujący i sprzedający spotkają się na tej samej kwocie, równie atrakcyjnej dla obu stron, to wtedy można mówić, że ta rzecz ma daną wartość przynajmniej według tych dwóch osób (vide: sprawa opisywanej na blogu ramy od Forda GP), bo nie ma sposobu by ustalić wartość samochodu podług wszystkich ludzi, tym bardziej jeśli cena miała by być cechą immanentną, czyli właściwą tej rzeczy z natury, nieodłącznie z nią związaną, nie wynikającą z działania czynnika zewnętrznego (wg. SJP).
adams: wszystkie następne komentarze też usunę – już nie zamieszczaj więcej
można się nie zgadzać ze mną bez obrzucania wyzwiskami, tak mi się wydaje
Taa, sprzedaję nowe auta od 17 lat , i większość , no właśnie idiotów zaczyna rozmowę w salonie od tekstu a jaki da pan rabat lub co dostaną gratis , to pytanie pada jako pierwsze nawet przed tym zanim ktoś wsiądzie do auta i zorientuje się co i jak , auto nie ważne , kolor nieważny , czy w ogóle wygodnie się siedzi i jak jeździ nieważne , ważny rabat i dużo w gratisie na dzień dobry.
@wrocek:
Ale to jest dość oczywiste. Jak ja kupowałem nowy samochód, to wiedziałem jaki chcę, kwestią było, kto mi go sprzeda najtaniej.
@benny_pl
Nic, tylko śmiesznie wyszlo zestawienie braku hamulców z tym, ze auto nie chce przestać jeździć
Trzeba dzwoniącym odpowiedzieć, że “Włosi już po niego jadą!!!” Panie Z.Łomnik 😉
Cytując Grabaża: …żyję w kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w ch… , za moją kasę
Dziwi mnie że ludzie dzwonią – czy mamy w kraju aż tylu złomobloggerów?
Racja leży po środku.
Ja też dzwoniłem w sprawie tego pojazdu, jednak pomysł na niego mi się nie udał.
Ja bardzo wiele rzeczy targuję przez telefon, ale fakt nie są to samochody. Dzwonię – Dam 1500 zamiast 2000, jak się klient godzi to dopiero jadę/dopinam temat (wysyłki pierdolety). Tylko w moim przypadku jest to konkretna oferta a nie marudzenie.
Bo u nas jak zawsze wahadło poleciało w drugie skrajne położenie. Pół wieku klient wiedział, ze sprzedawca ma gdzieś jego pieniądze, jego potrzeby i czy wybory. Teraz klienci są przekonani, że wykładając swoje kilka złotych za cokolwiek to kupują nie tylko produkt, ale też sprzedawcę razem z duszą, którego (jak im się wydaje) swoją decyzją zakupową mogą zmusić do oddania duszy, a przynajmniej przyklęku do dzidy. Obserwuję to każdego dnia i mam porównanie do diametralnie innego podejścia klientów ze zgniłego zachodu. Dlatego to targowanie (bo przecież mogę kupić) wcale mnie nie dziwi.
To subaru ma kierownice jak reno pięć turbo!
http://data.motor-talk.de/data/galleries/0/52/5410/45200840/222xtb-7439697002524968230.jpg
W społeczeństwie dominują Janusze, w związku z tym utworzyła się umowa społeczna jak na arabskim targu, że cena ofertowa to więcej niż kwota za jaką ktoś gotów jest sprzedać, a kupujący żeby być zadowolony z transakcji musi utargować, żeby chwalić się innym Januszom. Jeśli znajdzie się frajer, który zapłaci ofertową – jeszcze lepiej.
W tej sytuacji ludzie tacy jak ja, którzy kiedyś nie negocjowali z ceną, bo szanowali sprzedającego, dziś żeby nie czuć się wyruchanymi przyłączają się do umowy społecznej i targują nawet bez oglądania. Dotyczy to nie tylko samochodów, ale właściwie każdej transakcji dokonywanej poza sklepami.
ja tam sie targuje prawie zawsze, bo lubie (no chyba ze wiem ze to jest tak niesamowicie tanio ze trzeba brac zanim sie zorientuje)
Czasami ciekawi mnie co by było, gdyby zasady z rynku sprzedaży używanych samochód zastosować przy zakupach w supermarkecie…
-Kiełbasa 20 złotych kilo, drogo prosze pani, oj drogo, nikt tego w tej cenie nie kupi, dam 10 zł, klep pani paragon bo nie mam czasu!
-Ta szynka coś za brązowa jest, mów pani od razu gdzie malowane było?
( po zakupie proszku do prania ) – Panie, miało starczyć na 20 prań, wystarczyło na 12, wracaj pan pieniądze albo widzim się w kolegium!
Kupił bym sobie to! tylko niemam czym tego przywieźć z warszawy!! Ten sprzęt to chyba pojazd dla inwalidów??? myśle ze mógłbym tym jeździć na lajcie!
@wrocek:
To normalne. Jak się chce kupić, przykładowo, nowe Renault Megane, to w pierwszym salonie Renault ogląda się Renault Megane, a następnie w 17 kolejnych salonach Renault w sąsiednich województwach gada się tylko o konkretnej ofercie cenowej, bo jakie jest auto, już wiadomo.
“bo handlarz dzwoni tylko kiedy jest bardzo bardzo tanio”
Tu bym się nie zgodził. Jest taki typ handlarzy, którzy wyszukują ciekawe oferty, jadą oglądać auto, wciskają kit sprzedającemu licząc na to, że ten nie wie co sprzedaje i próbują obniżyć cenę o połowę. Miałem taką akcję w zeszłym roku jak sprzedawałem swoją 206-tkę. Wystawiłem ogłoszenie, wszystko opisane jak na spowiedzi. Zadzwonił gość że szuka auta dla matki. Wypytał o różne szczegóły, i umówił się na oględziny. To co zaczął wygadywać podczas oglądania to był dla mnie lekki szok. Zakończył wywód, że w auto trzeba wsadzić co najmniej 3 tyś zł (przy cenie wywoławczej 6,5) i że jak mi pasuje to on może je kupić za połowę ceny wywoławczej. Usłyszał, że mi nie pasuje, że ja jestem otwarty na propozycje ale granicach rozsądku. Po rozmowach ze znajomymi, którzy sprzedawali swoje auta okazało się, że takie akcje są na porządku dziennym. Fura wystawiona za normalne pieniądze a taki typ przyjeżdża i wymyśla, że auto było rozbite i że on może góra połowę tego za nie zapłacić.
notlauf: jak sie w wekend nie sprzeda, bo ktos ma byc, i przez to nie kupie Pandy, to w sumie moge sie zamienic… tylko bez akumulatora bo i tak mam za malo… a to jest w stanie dojechac do lublina? czy trzeba holowac?
Ta znamienna “łaska”, że handlarz odkupi dany wrzód jest zabawna Jak usłyszałem ile rzekomo trzeba włożyć, by doprowadzić do porządnego stanu ( prawie 50% wartości ) samochód, to mógłbym sobie pomyśleć: ale zapaleniec, chce mu się robić auta na tip-top na oryginalnych częściach. W praktyce do stanu “na sprzedaż” doprowadzi wóz za parę stówek, bo nie wierzę, żeby nie miał znajomych, którzy fucha za fuchę zrobią mu to w tej kwocie.
O! Panda od M.A.D.a, fajna jest, cena bdb ! jak bym nie konczyl skladac swojego 4×4 i nie mial 2 4×4 w czesciach to pewnie bym kupil ku rozpaczy otoczena:)
A to czerwone berlingo to za ile pojdzie? 😛
A ja miałem kiedyś podczas sprzedaży samochodu przypadek zupełnie dziwny. Otóż wystawiłem na sprzedaż Matiza, za cenę sporo wyższą od średniej! Mechanicznie był w idealnym stanie, blacharsko jak to Matiz – korozja na tylnych błotnikach. Samochód kupił pierwszy klient, w godzinę po tym jak zadzwonił, a zadzwonił 10 listopada około 17, a więc było już ciemno. Oględziny samochodu trwały może 2 minuty, pierwsze uruchomienie silnika przez nabywcę nastąpiło już po podpisaniu umowy Dodam, że miało to miejsce ładnych kilka lat temu, gdy taki Matiz był jeszcze całkiem sporo wart. Do tej pory się zastanawiam po co mu był ten samochód, bo w to, że był do tego stopnia napalony na Matiza by kupować kota w worku to nie uwierzę
W zeszłym roku miałem natomiast nieprzyjemność pozbywać się Otcavii I. Tym razem za cenę niższą od średniej. Tu już było ściśle według wspomnianego przez autora schematu… A oględziny auta to już była totalna komedia. To cmokanie nad każdą ryską, każdym wgniotkiem na 11 letnim samochodzie, cyrk. Ale wycieku oleju na uszczelniaczu półosi nie zauważył żaden… Aby się błyszczało, aby kłuło w oczy sąsiadów.
Klasyk
Żebyście drodzy Złomnikowicze wiedzieli przez co przechodziłem sprzedając mieszkanie…. Z jednej strony stalking agencji pośrednictwa (agresywne gnidy bez krzty kultury osobistej, wydzwaniające w dzień i w nocy nie rozumiejące słowa NIE), z drugiej strony klienci, którzy np chcą obniżyć cenę o 30 tysięcy złotych z powodu zmatowiałej baterii w umywalce… Horror!
Żadnych słów krytycznych autor nie przyjmuje? Próbuję zamieścić kulturalny komentarz ale za każdym razem jest usuwany. Chyba o to chodzi w komentowaniu żeby można było odnieść się do przeczytanego tekstu?
Skąd ja to znam… Fiestę z gazem sprzedawałem, za 900zł. Stan na prawdę był niezły, ważne OC i przegląd, tylko butla się kończyła. Średnio 90% telefonów – A za ile pójdzie? – Za 500 sprzedasz pan?
notlauf: zobaczymy, niby fajne, ale warte wg mnie max 1500zl i niemam pojecia po co by mi to bylo, silnik to pierwsze co bym tam wymienil na Hondowego GXa, to by wtedy chociaz sie czlowiek nie bal ze to na pewno zaraz zgasnie i juz nie zapali ;), tylko czy silnik jest oddzielny od odwracacza kierunku i mostu? wariator jest na silniku czy na odwracaczu? kusi jedynie to ze jak by (niedajborze) zabrali kiedys prawko no to czyms i tak przeciez trzeba jezdzic… no i z wygladu fajny, lubie kanciaki
@lanosisko
Stuprocentowo zgadzam się z ostatnim zdaniem. Przy następnej sprzedaży auta dam je chyba do jakiejś firmy detailingowej, o ile nie będę miał czasu i nie wyklaruję go idealnie sam. Do spraw mechanicznych nawet grosza nie dołożę, widząc jak większość kupujących ma je gdzieś. Kupią parcha w ładnej skorupce, za ostatni uciułany piniondz, nie mając kasy na jego obsługę, ale cel zostanie osiągnięty – sąsiadowi skoczy gul.
aqua: uważaj żebym nie zamieścił twoich usuniętych komentarzy, to wyjdzie na jaw jak kłamiesz mówiąc że próbujesz zamieścić kulturalny komentarz.
@piotrek
Jeśli chodzi o tą Pandę z Legionowa za 1700 zł, to był to śmieć prima sort. Miałem nieprzyjemność to oglądać, TFU!
Nie będę się wykłócał ponieważ lubię twoje teksty a na przyszłość postaram się nie krytykować żeby nie wywoływać reakcji alergicznych.
Notlaufie – powinienes za stowe dawac linki do ogloszen ciekawych samochodow – nie dosc ze bys zarabial na tym sporo, to sporo z tych samochodow nigdy nie znalezionych przez chetnych na nie znalazlo by przyszlego wlasciciela, czyli kazdy byl by zadowolony, bo na unikatowe samochody zawsze jest popyt, ale malo kto ich szuka bo praktycznie nie wystepuja… na Pande jak widac bylo juz tu conajmniej 3 chetnych w tym ja ;p
bo link u Ciebie daje tak duzo ze mysle ze tyle bedzie ktos w stanie stowe dac, a Ty bedziesz mial na utrzymanie swojej graciarni jesli mozna na czyms zarobic a w dodatku jeszcze pomoc w tym zeby samochod nie poszedl na zlom, to czemu tego nie zrobic? mial bys na pewno duuuzo chetnych, ale gdybys dawal tylko cos tak ciekawego jak dana Panda a nie setki zgnilych uniakow czy golfow, to ja podejzewam ze wiekszosc z nas tutaj by te ogloszenia przynajmniej obejzalo, a co poniektorzy sie na prawde zainteresowali – moze to byc tez dobra zapchajdziura w dni bez wpisow
to chyba tak nie działa, tak mi się wydaje. Mam jednak inny pomysł który zapewne zrealizuję.
moze stowa to troche za duzo (ja bym nie dal, ale 5 dych tak) chodzi o to zeby to byly fajne, zadkie, nietypowe starocia w niezlym stanie, ale, tak do 3tys powiedzmy – nigdzie niema takich wyselekcjonowanych ogloszen. Jak sa jakies “gieldy klasykow” to one tam maja jakies absurdalne ceny
@Przemek, tacy oglądacze-zbijacy, co to wynajdują ślady dzwona, którego nie było są najlepsi. Kolega ok. 6 czy 7 lat temu kupił nową Corollę, a sprzedawał ją jakoś po roku, bo sytuację o tyle schrzanił, że wziął sedana: jak się przeprowadzał z Centrum na Bielany, to jego ojciec do Yarisa brał pralkę, jakieś tam meble drobne, etc., a kumpel co najwyżej to walizek z ubraniami mógł nabrać, bo żaden większy gabaryt mu nie wchodził, a że też akurat mu się dziecko urodziło, to wystawił to pudło po roku z nalotem jakiś 6 tys. kilometrów. W wyobraźni Januszów, którzy oglądali tą Corollę byla ona bita dookoła, bo co który przylazł, to dostrzegał kolejne ewidentne ślady nieudolnej naprawy blach.-lak., a tak naprawdę ten samochód nie miał nawet zwykłych obić od drzwi czy odprysków na masce. Ile się musiał na idiotów nadenerwować i udowadniać, to jego ale w końcu sprzedał.
sporo samochodow podejzewam ze sie zmarnowalo, tylko dla tego, ze ktos nie wiedzial ze to cos jest warte… na ten przyklad kolega kiedys mi powiedzial ze jego sasiad ma do sprzedania AXa GT 1.4 za “pincet” no to mowie chetnie obejze, bo AX zawsze mi sie podobal. bylem, obejzalem, no bez rewelacji, szczegolnie blacharka, mowie ze mi to sie z tego tylko licznik z temperatura i obrotomierzem przydal by do C15stki, ale na zlom szkoda, dam ogloszenie na tablicy za te pincet moze ktos kupi, trzeba dac szanse. ogloszenie dalem, samochod sprzedal sie po godzinie!! ale co najdziwniejsze, ktos zadzwonil ze daje 1500 i czy bedzie ok !!!!! hehehe takze moglem zarobic tysiaka gdybym go kupil, ale nic nie wzialem, bo i nic nie zaproponowal ten sasiad, ale zadzwonil podziekowac i powiedziec jak bylo 😉 a ja tam sie ciesze ze nie poszed na zlom i to jest najwazniejsze
Dziwi mnie to oburzenie, sprzedalem w swoim zyciu ponad 30 samochodow (prywatnie) i rzadko kiedy odnioslem wrazenie, ze osoba dzwoniaca to idoita.
Zawsze dodawalem sobie 1000 czy 2000 ( przy – powiedzmy 12tys. )do ceny jaka mnie satysfakcjonuje i mialem pole do manewrow.
Mysle, ze wiele osob zdaje sobie sprawe z tego, ze ceny w ogloszeniach sa lekko zawyzone – do negocjacji wlasnie.
Pytajac sie o “spuszczenie z ceny” ( pomiajac sytuacje w stylu “daje polowe” ) weryfikuje sie zamiary sprzedajacego. Przeciez nikt o zdrowych zmyslach nie bedzie jechal kilkuset kilometrow, zeby uderzyc o “beton braku negocjacji”.
Nie wiem skad te nerwy, na prawde.
jak to skąd? stąd że jak nie chcesz kupić to nie negocjujesz ceny. Przypuśćmy że coś ci się podoba w sklepie, np. telewizor. Ile za ten telewizor? 2000 zł. A tak żeby sprzedać, no tak realnie, do oddania? Nadal 2000 zł. A nie, to nie chcę.
Trik polega na tym, że nie chciałeś telewizora. Chciałeś sobie potrollować sprzedawcę, żeby nie czuł się za dobrze.
@Notlauf: oo, no widzisz – zaczynasz pękać – to ja dam 50gr ;].
A na serio, to nie rozumiem ludzi, którzy kupują auto przez pryzmat gratisów, czy innych pierdół – szczególnie, że ten “standard” – czyli czujniki parkowania, alarmy to nie fabryczne wyposażenie produkowane przez producenta, a akceseria, które albo można kupić w sklepie, albo takie, które też można kupić w sklepie, ale mają “seal of approval” producenta – ogólnie marność, montaż oczywiście u dealera.
Kris: bo sedan to nadwozie reprezentacyjne – do wożenia gratów to jest Passeraci be funf w kombiaczku, na bałwankach – i oczywiście na olejek napędowy.
Sklepy maja narzucona cene z gory -choc, jesli mamy “szczescie” porozmawiac z wlascicielem sklepu, mozna cos utargowac.
Nie slyszalem Twoich rozmow, ale jesli ludzie jedynie pytali o mozliwosc negocjacji to nie widze w tym nic zlego.
Jesli padly slowa w stylu “daje 1200” to wiadomo, ze nie ma sensu prowadzic dalszej rozmowy, ale po co te nerwy?
az sie chce zacytowac kawalek najgenialniejszego kabaretu “sek” (pisane z pamieci, moze sie troche roznic)
(…)
– staropolszczyzny sie mnie zachcialo, sek, sek, tak samo dobrze moglem powiedziec, ja wiem?..tu lezy pies pogrzebany
-pies?
-PIES!
-pieeesek, jaka rasa? czy to jest moze lyzew, albo bulgot, albo taki maly bialy dupelek? sluchaj tylko bron Boze jajnik, a to jest jaka rasa?
-szlak mnie trafi!
-sluchaj binik, to 2 tysiace za psa? ja moge dac.. no czydziesci zlotych… duzy piesek?
– olbrzymie bydle! Kuba, ta rozmowa zaraz bedzie kosztowac 42 zlote!
– a co to znaczy 42 zlote jak sie kupuje i las i tartak i psa
– Kuba, Ty wiesz co ja Ciebie powiem? ty sobie wes ten las za darmo
– a tartak??
– a TA… a tartak to sobie wes tiz za darmo
– a pies?
– A PIES… a pies Ci morde lizal!
Ja na takie telefony mam prostą metodę. Dopisuje na dole ogłoszenia “Cena do negocjacji na miejscu po obejrzeniu pojazdu. Proszę nie dzwonić ze śmiesznymi propozycjami, a handlarzom dziękuję.”. Robi to prosty odsiew – tracę 90% potencjalnych dzwoniących, zostaje mi 10% zdecydowanych konkretnych kupców. Zazwyczaj normalnych ludzi, którzy wiedzą czego szukają, nie kopią w koła i nie wypuszczają gazu przez zawór klimatyzacji. Oszczędzam czas zmarnowany na potencjalnych oglądaczy, a zdecydowanemu kupującemu obniżam cenę do akceptowalnej granicy. Sprzedawanie auta metodą na wazelinę ma sens tylko w przypadku kiedy jest się handlarzem lub posiada absolutne padło.
Mi się wydaje że najczęściej jest w drugą stronę, sprzedający wystawia za cenę wyższą niż racjonalna licząc że znajdzie napalonego, jak nie znajdzie to nieco opuści i wszyscy są zadowoleni – to jest normalny mechanizm.
sam wlasnie sprzedaje samochod – na jakies 10 telefonow, ktore mialem, w kazdej rozmowie padlo magiczne “czy cena do negocjacji” lub pochodne 😉 kulturalnie odpowiadam, ze do negocjacji na miejscu i tyle. Swoja droga pare lat temu chcialem kupic pewne auto – stalo 100km ode mnie. Zadzwonilem, popytalem o stan, dokumenty, naprawy itp i sie umowilem na ogledziny. Zajechalem na miejsce, przejechalem sie, poogladalem i przeszedlem do negocjacji – gosc stwierdzil, ze skoro nie pytalem przez telefon i juz jestem na miejscu, to on nie opusci ani grosza. Ustalenie czy cena do negocjacji przez telefon to nic zlego – wieksze targowanie , moze miec racje bytu tylko jak ktos jedzie z daleka.
Notlauf, ja to mam 5 razy dziennie.
Jaja sobie robię z tych typów.
Dzwoni telefon, i słyszę , Panie to za drogo.
Odpowiadam z reguły ten sposób.
Gdyby było za drogo , to byś nie dzwonił.
Nie negocjuję cen przed obejrzeniem auta przez delikwenta.
Najpierw opuscisz przez telefon, a potem jeszcze przy samej sprzedaży , bo typ stwierdzi że towar jednak nie jest nowy.
Wyszuka najmniejszą ryskę i będzie jęczał.
Takie życie z lunatykami z allegro.
@Notlauf: trochę nie do końca jest tak jak piszesz: otóż nawet jeżeli pójdziesz do sklepu AGD dla idiotów, albo innego co to “włoncza niskie ceny” i zapytasz czy sprzedadzą Ci telewizor za 2000 taniej to możliwe, że kupisz go np. za 1900. Testowałem to na sprzętach RTV, AGD a nawet butach snowboardowych.
Owszem – nie zaczynasz od razu od pytania “co tak drogo? Pójdzie taniej?” Jeżeli nie chcesz opuścić ceny napisz: “cena nie podlega negocjacji” i tyle. W przeciwnym wypadku dla każdego oczywiste jest, że parę stów jest do zbicia.
A to, że dzwonią ludzie nierozsądni… A jakich jest w społeczeństwie więcej – głupków czy mądrych?
Tego typu wynalazków trudno się pozbyć. Ja na twoim miejscu dałbym sobie spokój ze sprzedażą tylko dograł temat z zapalaniem, obrotami i jeździł tym bzykiem. Albo spróbuj się zamienić na jakąś wsk z papierami albo simsona, teraz kończy się sezon na moto i ludzie się pozbywają sprzętu. A WSK albo Simsona opchniesz na wiosne.
Aj tam kaszanicie. Wystarczy dobry opis, który ogranicza telefony od kretynów. Jak sprzedawałem Balerona to trwało to może z kilka dni i wszyscy dzwoniący umawiali sie na oględziny i tyle. Marcin też nie targował się przez telefon tylko na miejscu. Da się – da się.
o właśnie, Autosalon ma rację – najpierw przez telefon urwie z tysiaka a na miejscu zacznie targowanie jeszcze od tysiąca w dół
Pamiętam jak sprzedawałem A6 c6 – krajowa, kupiłem od mojej korporacji – auto prezesowskie. Zawsze mam wychuchane auta, myślałem , że ustawi się kolejka, atu nic, cisza… Pojechałem do komisu gdzie oglądałem Phaetona (wciąż go chcę) proponuję zamianę na naszego z dopłatą. Handlarz podszedł, obejrzał, otworzył drzwi i mówi: “Widzę że auto zadbane i takie bym kupił dl siebie. Ale ja go będę sprzedawał z pół roku bo jak Polak przyjdzie tu coś oglądać i otworzy drzwi to musi być skóra. Bez tego się nie sprzeda mimo niskiego przebiegu i fajnego wyposażenia”. Dla Polaka może być gówno ale w złotym papierku plus poczucie zrobienia świetnego interesu. Tak dobrego że opowiadają potem znajomym jak wyruch…li sprzedawcę.
Oj drogi Z.Łomniku, widać że z branżą szrociarską mimo Twojej floty o dyskusyjnych parametrach estetycznych masz związki nikłe. Jako wytrawny złomiarz zapewniam Cię że paleta pytań i potencjalnych odpowiedzi jest dłuższa niż przeciętna rolka srajtaśmy. Oczywiście znając jakość interlokutora można, ba dla zdrowia psychicznego należy, w ten ton i deseń się ubrać. Rozumiem że nie każdego pociąga eksploracja kanałów ściekowych jest intrygująca ale służę kilkoma przykładami:
– Panie, a z tą ceną co możemy zrobić ?
– Podnieść.
– A tak konkretnie to za ile do oddania ?
– Oddajemy tylko do Caritasu.
– A ja widziałem na Allegro pięć stów mniej, czemu tak drogo ?
– To po co Pan dzwoni ? Zgubił Pan numer ?
Są jeszcze zagrywki na “stalowca”
– Panie a ile Pan spuścisz ?
– Przykro mi że Pana, nie stać. Zalecam szukanie produktu w gorszym stanie technicznym.
A tak BTW to sam bym od Ciebie kupił to cholerstwo bo posiada abstrakcyjny stopień niedorzeczności ale nie mam szans się w nie zmieścić… tak, wiem że jesteś wysoki, to nie ten parametr 😉
Fuck, właśnie upolowałem swojego SAMa. Jakbym wiedział, to bym w nocy do Warszawy cisł po tego Sulkiego
@wrocek – Z nowymi to tak musi być. Sami zepsuliście rynek!
Znajomy kupował Mondeo – w jednym salonie chcieli dać gratis zimówki, drugim klimę, trzecim coś jeszcze. Pojechał do ostatniego, gdzie poprosił o wszystkie gratisy i dostał (a było tego z 5 pozycji!)
Raz w życiu sprzedawałem samochód. Bylo 11 letnie seicento 1.1, super imho samochód no ale cóż rodzina sie powiększała, więc trzeba opchnąć… No ale nie o tym. Po ok. 1,5h od umieszczenia ogłoszenia na Allegro zadzwonił jakiś facet i zmęczonym mocno głosem zapytał, czy za godzinę może obejrzeć. I był przybył wraz z małżonką, dla której owo Sc miało być. Jak sie okazało koleś nie byl zmęczony ale skacowany i miał kompletnie w d. oglądanie auta. Zapytał tylko żonę: Podoba się. Ona potwierdziła i tak w 15 minut opchnalem brykę. Bylem w szoku. No ale nic, teraz będzie drugi raz z 206 2.0 hdi. zobaczymy jak wyjdzie /wyjedzie.
@parvuselephantus:
Klima w Mondeo jako gratis? Myślałem, że już mk3 w 2000 roku nie występowało w wersji bez klimy.
Papiery na sama to ciekawy temat, wszystkie parametry ma wpisane jak inne auto? Jak to kiedyś opisywali?
Nie tak dawno miałem ślicznego dużego fiata kombi. sprzedawałem za 400 zł, handlarzy dzwoniło dużo ale najlepsi byli tacy, którzy przyjechali go tylko obejrzeć pocmokać i pojechać. Straciłem przez nich z godzinę. Właściwy kupiec zadzwonił tylko spytać o stan blachy i na moim placu był nie dłużej niż 2 minuty plus to co trzeba było przeznaczyć na wciąganie auta na lawetę i spisanie umowy. konkret to konkret. do tej pory mi przesyła zdjęcia po odnowieniu auta:)
c64club: ok dam znac, tylko jestem bardzo ciekaw jaki to moze miec zwiazek z Bielsko-Biala 😉 tam jest taki drugi i Ty tez zakupisz? a potem bedziemy jechac na wspolny zlot przez 2 tygodnie z taka zawrotna predkoscia? 😉
Ehh… Za czasów jak telefony sprzedawałem, zachciało mi się oprócz gablotki internetu. 99% maili na temat przedmiotu było “proponuje +/- połowę”
Słyszałem, że są tacy ludzie, siedzi w domu, szuka świeżych ogłoszeń interesującej go branży i próbuje. Może trafi na kogoś kto się nie zna, kto ma dość, komu się przedmiot źle kojarzy albo kasa przypiliła – kupi za pół ceny i wystawi normalnie.
Poza tym, duża część sprzedaży droższych przedmiotów od switchy cisco do telepizzy to cena ofertowa i natychmiastowy rabat 20 a po negocjacji nawet 50% rabatu (w telepizzy 66), ludzie się przyzywyczaili, że cena to jedno a pocket price to drugie.
@notlauf : “jak to skąd? stąd że jak nie chcesz kupić to nie negocjujesz ceny. Przypuśćmy że coś ci się podoba w sklepie, np. telewizor. Ile za ten telewizor? 2000 zł. A tak żeby sprzedać, no tak realnie, do oddania? Nadal 2000 zł. A nie, to nie chcę.”
Lubię Złomnika, ale tego tekstu nijak nie kumam
Wy tu o handlarzach a w USA wyszło na jaw, że od 6 lat Volkswagen fałszował wyniki badań emisji spalin w dieslach. Samochody zostały celowo zaprojektowane tak aby pokazywały błędne, zaniżone wyniki dotyczące emisji spalin, używając do tego specjalnie spreparowanego oprogramowania oraz urządzenia, które wykrywało i aktywowało się podczas przeprowadzania testu. Prawie 500 000 aut wezwanych na akcje serwisową. Grozi im 18 miliardów USD kary.
@notlauf Jeśli faktycznie targowanie się w sklepie (na przykładzie tego telewizora) jest dla ciebie takie dziwne to pozostaje współczuć. Za nowe produkty jak najbardziej da się targować. Nawet jeśli ów tv ma na metce 2000 zł to z powodzeniem możesz próbować kupić go taniej. Tym bardziej normalne jest targowanie za używane produkty (co tak strasznie dziwi niektórych tutaj). Handel na tym polega i to nie tylko w Polsce, chyba że cena produktu ustalona jest urzędowo na sztywno. Dobry sprzedawca jest przygotowany na danie rabatu od ustalonej ceny. Kiepski woli szczeznąć z towarem niż dać upust cenowy.
Mój wpis nie odnosi się konkretnie do treści tu komentowanej tylko do komentarzy.
Jeśli chodzi o ustalenie ceny via telefon to też nie widzę przeciwwskazań by już wtedy ją targować. Co prawda za taki pojazd i takie pieniądze nie widzę sensu targowania się póki się go nie obejrzy. Chyba, że jest się znawcą i nie jest to pierwszy taki wóz jaki poznajemy.
@benny – jakoś kojarzyłem, że mieszkasz w B-B.
A że mikrosamochody (poza plastikowymi Ligierami i Aixamami) mnie jarają bardziej niż bardzo, chętnie bym zmacał takie Kaszalini
Sprzedawałem niedawno kolejny ze swoich samochodów. Z reguły jeżdżę ok. 3 lat, właduję kasę, doprowadzę do stanu “perełka” i zmienia mi się koniunktura, upodobania i sprzedaję. Niedawno sprzedałem dużo poniżej oczekiwań popularny samochód, nie było zainteresowania, a tych niepoważnych odsiałem tak:
– Słucham.
– Panie, ten Ford to bedzie coś taniej?
– A widziałeś Pan samochód chociaż na ulicy?
– No jakby taniej było to by przyjechoł zoboczyć.
– Spier….j!
– Co?
– Spier….j!
Działa, spier…ją 😀
@Dr. Kamil
Mam nadzieje, że to będzie koniec vaga za oceanem. Następnie upadek sprzedaży nowych aut w europie. A na końcu rządy aby reanimować te koncerny będą musieli zmienić normy ekologiczne i nastąpi koniec dałnsajzingu.
Kiedyś jak miałem problem z papierami od Tavrii i nie mogłem jej zarejestrować, to nawet handlarze typu skup aut 24h jej nie chcieli, na wieść, że auto jest produkcji ukraińskiej usłyszałem tylko sygnał rozłączenia 😀 Na szczęście udało się później zarejestrować, odgrzybić i przywrócić do sprawności, a niedługo będę wystawiał – Janusze sie rzuco
kiedys ze znajomym sprzedawalismy autko za dosłownie 990zł
ale cyrki były, telefon sie zagotował ,nagle po 2 w nocy wpadaja pod dom łepki cwaniaczki , mowią 500pln z miejsca i umowa na masce spisana,
wiecie co zrobiliśmy ?znajomy wsiadł ,sandał w podłoge , zakurwił tyłem w brzózke wysiadł i mowi -weźcie sobie za 500 pln ,teraz jest tyle warta , jak nie to zara bd zarżnięte jak na wrak race i z rana na złom to wywleczemy… no Mina TYCH MŁODYCH Napalonych ajentów była warta każdego poświecenia
Resume…jestem idiotą bo telefonicznie utatgowałem cenę dwukrotnie za BMW E39. Trudno mi bowiem było jechać 2×300km by tylko auto oglądnąć, szczególnie, że stan zdrowia to wykluczał..
Jak widać można.
@whizzkid – a Ty do niego dzwonisz posłuchac dźwieku silnika? ;)))
Faktycznie zgrzybialeś:)
Sprzedałem 8 samochodów w swoim życiu, kupiłem 10. Dla mnie sytuacja jest dość oczywista. Negocjujesz przez telefon bo gdy przyjedziesz i auto jest w stanie jaki zakładałeś, a Ty jesteś już zdecydowany to nie ma mowy o negocjacjach – szansa, że nie dojdzie do transakcji jest zerowa. Nigdy wtedy nie opuszczam, nawet złotówki.
Tak było gdy sprzedawałem Hondę Civic w bardzo dobrym stanie i najwyższej cenie na otomoto i tak było gdy kupowałem Mondeo w bardzo dobrym stanie w najwyższej cenie na otomoto. Negocjacje w każdym przypadku były niewielkie i tylko przez telefon.
Nie wiem jak miałbym argumentować próbę negocjacji gdy auto wychodzi na przeglądzie przedsprzedażowym jako idealne.
Natomiast mój ojciec sprzedaje idealne A6 ale z silnikiem TFSI i multitronikiem. Negocjacje sięgają kilkunastu procent przez telefon bo ludzie chcą zabezpieczenia na wypadek awarii któregoś z elementów (skrzyni lub silnika).
Generalnie to pole do negocjacji w Polsce jest zawsze większe jeśli się umie dobrze rozmawiać, czego po Tobie złomniku mógłbym się spodziewać.
Jestem zdruzgotany tym, co tu ludzie piszecie i jak bardzo ten obyczaj targowania już w nas wsiąkł. Targowanie to taka tureckowschodnia specjalność, która przyszła do zachodniej Europy wraz z napływem emigrantów. Teraz w Niemczech kupuje się używane auto u Turka, więc czemu się dziwić? Można się tylko niedostosować mentalnie jak Notlauf i tyle. Wstyd dla nas, Polaków, że przejmujemy takie zwyczaje i nie szanujemy własnego czasu. Uważam, że cena na Olx powinna być wiążąca i tyle, a jak nie ma chętnych to sprzedający ją obniży sam, albo skoneseruje. Takie jest moje zdanie.
ale przeciez my jestesmy ludzmi ze wschodu dla tego kombinujemy, targujemy sie i sobie radzimy w kazdych sytuacjach a nie jak jakies szwaby co im jakies “gestapo” powie to zrobia bez gadania, myslenia, pytania.
najwiecej co stargowalem to Frontera ktora byla za jakies 2200 ale miala byc na chodzie tylko zapuszczona i pognita. jak pojechalem tam z kolega 300km to sie okazalo ze co prawda odpala, ale nie jest w stanie zajechac wiecej niz powiedzmy 10km bo uklad chlodzenia nie dziala i jest dziurawy, zbite 3 szyby, brak progow, wgnieciona tylna klapa i lyse opony, ale to juz mniej istotne. ostatecznie powiedzialem ze max 1700 moge dac i wzialem jeszcze dobre opony gratis 😉 ale na miejscu trzeba to bylo naprawic zeby wogole wrocic (bo holowac tyle drogi takie ciezkie koromyslo Cieniaskiem to zapewne moglo by sie zle dla sprzegla skonczyc), na szczescie gosc mial w stodole jakies czesci od poloneza to wykorzystalismy chlodnice, przydrutowalismy do niej wentylator i calosc do pasa przedniego, weze jakos starczyly, plus od wentylatora na kablu do kabiny na wszelki wypadek, zalalismy woda i nawet szczelne bylo i wrocilismy bez problemu zadnego
ja kazdego cwela ktory zaczyna rozmowe od opuszczania ceny wysyalam na wycieczke do bagdadu albo kairu, szmatoglowi sie specami od tego.
dobra Notlaufie, napisz mi na mejla (muzeum-gsmo2.pl) bo mam jeszcze pare pytan, ale sie pewnie dogadamy
To boli jak sprzedajesz cos wartego swojej ceny a ludzie tego nie chca bo musi byc w aucie czynnik wywolujacy podniecenie u sasiada A ty czlowieku masz zwykle auteczko, tyle ze w zajebistym stanie… i zal ci sie z nim rozstac… A pierwszy telefon – “za ile do oddania?” Sprzedawanie czegokolwiek w Polsce to prawdziwy horror nieporownywalny z czymkolwiek
Z ostatniej chwili: dzwoniłem do sprzedawcy, wystawił auto za 2,5 tysiąca, powiedział, że hehe wszyscy tak robią, żeby nie płacić prowizji, realna cena za samochodzik to 10 tysięcy, pozdrawiam !
Mnie tylko zaintrygowaly wieruszowskie blachy (moje strony) – tzn że w dowodzie nie uswiadczy się nazwiska znanego blogera?
No i właśnie kolejny telefon.
– dzień dobry, ja w sprawie tego auta na dowód
– no słucham
– jaka tam jest cena do oddania?
– 2500 zł, w ogłoszeniu napisałem
– (z oburzeniem) – to co, nic pan nie opuści?
Rozłączyłem
@złomnik,chyba takimi pierdołami nie warto się przejmować.Ostatnio wystawiłem Ducato i Vito po 2900 sztuka i jak dzwonią to najpierw pytają czy to prawdziwa cena a kolejne pytanie tradycyjnie – ”to ile do oddania” itp… Takie już są ludzie i nic nie poradzisz.Chciał bym stworzyć ranking aut które najbardziej przyciągają dziwnych ludzi-kosmitów,pierwsze miejsce Dacia Duster.
A tak na marginesie to złomnik ma zadatki na niezłego grzyba sądząc po wpisie w ogłoszeniu ”przegląd wyszedł”
Kiedyś jedna baba kupowała u mnie wtyk F ( taki do kabla antenowego). Pyta ile, to jej mówię że złotówkę a ona mi na to czy będzie coś taniej. Odpowiedziałem żeby sobie nie robiła ze mnie jaj. Lecz ona nie widziała w tym nic niestosownego. Klienci u nas to najczęściej bydło i chamstwo. Normalnych można zliczyć na palcach jednej ręki. Wydaje się im, że jak komuna i brak towarów się skończyły to można teraz sprzedającemu sikać na głowę a on z uśmiechem na twarzy sprzeda towar. Urwał bym jaja temu kto wymyślił “klient nasz pan”. Przylezie taki jeden z drugim i się mu wydaje, że mu obciągnę za te jego pieprzone 50 groszy.
Szukając czegoś na i-necie trafiłem na (chyba) fajne porównanie aut https://drive-my.com/en/test-drive/item/2134-1971-vs-1991-giant-test.html
@Rosenkranz: Ależ nie trololo. Czy na OLX jest jakaś opcja “ceny wywoławczej”? Nie zauważyłem. Jeśli więc sprzedający wyraźnie nie zaznaczy zamiaru targowania się, to nie jest żadną oczywistością i może on sobie tego wręcz nie życzyć. Ja to szanuje. Sam nie mam czasu ani ochoty się targować. Jak widzę coś, co jest za drogie w moim mniemaniu, to niech sobie wisi. Z regułu wisi tak miesiąc, potem cena spada o 1/4 lub 1/3 i już jest dobrze. Oczywiście chodzi o nieduże kwoty, ale i cena Sułka to nie jest jakaś fortuna.
Z innej beki: widzieliście tą reklamę chipsów na której to hipstery jadą Skodą 105 i im paliwa brakło. Niby nic nadzwyczajnego ale na końcu jest scena jak sobie zadowolone siedzą przy samochodzie i mają cały bagażnik owych chipsów. Nadal niby ok. Tylko zgadnijcie gdzie według hipsterów Skoda 105 ma bagażnik? 😀
@Korozjocedes
Jakbyś czytał częściej komentarze na złomniku to byś o tym wiedział już ze 11 wpisów temu…
Janusz Wąsowicz 29 sierpnia o tym pisał w komentarzu pod filmem o golfie z udziałem Blogo.
@ Korozjocedes – mnie bardziej śmieszy ostatnia reklama wideł , da da da …. i ten piskliwy głosik damski okraszony korpobełkotem i frazesami o dojczejakości
Staram się czytać komentarze dziwne że to przeoczyłem. Niemniej bardzo mnie to urzekło.
Mój Ojciec sprzedawał kiedyś Poloneza (około 2001 roku). Zainteresowania w zasadzie nie było poza jednym zamulaczem, który ciągle wydzwaniał. Pierwszy telefon to pytania o to co było zawarte w ogłoszeniu (wiecie – napisane bezwypadkowy, a koleś pyta czy bezwypadkowy, napisane, że kolor zielony, a koleś pyta czy zielony). Kolejne telefony równie bezsensowne, ale szczyt nastąpił pewnej soboty około godziny 7.30, kiedy ten pajac obudził mnie tylko po to żeby zapytać o numer lakieru w książce serwisowej!!! Samochodu oczywiście nie kupił, ale co się nawydzwaniał to jego.
Kiedyś na Olx sprzedawałem szafę, uzgodniłem odbiór telefonicznie z jakąś dziewczyną, cena była 220 zł do negocjacji (z tym że ona przez telefon nic nie negocjowała). Po szafę przyjechały jakieś jej szwagry, zapakowali, dają mi do ręki 200 zł . Ja na to, że cena to 220 zł. Chłop mówi, że pisało że do negocjacji. A ja że nikt nie negocjował, więc poproszę jeszcze 20 zł. Dał, wsiadł i pojechał obrażony.
Żona oddawała lodówkę na “tablicy”: dzwoni koleś wypytał i zapowiedział się wieczorem – gdzieś za 4 godziny. W międzyczasie zadzwoniła laska, pogadała i przyjechała za 20 min z eskortą, zabrali i pojechali. 20 minut później dzwoni domofonem ten pierwszy chętny, ale mówię “zadzwonili, przyjechali, zabrali, było za darmo to kto pierwszy ten lepszy” a on z pretensjami że musiał auto zorganizować.
@And
Piszesz, ze jesli cos sie nie sprzedaje to po paru miesiacach cena spada. Po co w takim razie caly ten teatrzyk i marnowanie sobie i innym czasu dla kilkuset zlotych, jesli mozna sprzedac cos od razu, za cene jaka osiagnie za pare miesiecy? Logika kacapa, a najgorsze ze jeszcze twardo stoi przy swoim, puszczajac te swoje nerwy miedzy innych ludzi.
Wg mnie nie widzę nic dziwnego w pytaniu czy cena jest do negocjacji. (pomijam propozycje kupna za pół ceny). Wg mnie ktoś kto się nie targuje, nie szanuje siebie samego. Skoro ciężko pracuję po to żeby sobie coś kupić, dlaczego mam za to zapłacić więcej, skoro może udać mi się zapłacić mniej. Ja grzecznie pytam czy można negocjować, a kupujący zgadza się lub nie. Jak nie chcesz słuchać takich pytań wstaw auto do komisu. Nie będziesz musiał w ogóle się widywać z chętnymi. Jak kupowałem auto i cena była nr 17 tyś a ja miałem 16 tyś i 500 km do przejechania to naturalne że pytałem czy cena jest do negocjacji. Jak sprzedawałem auto 2 lata temu (chciałem za 7 tyś) to od razu założyłem że będą chcieli taniej i ustaliłem sobie dolny limit na 6,5 tyś. Przyszedł handlarz i dał 6 ale zostawił mi felgi z oponami zimowymi (opony się przydały do nowego auta, a felgi poszły za 260 na aledrogo).
Inna sprawa to realna wartość pojazdu. Kiedyś słyszałem tokiem mądre zdanie: Przedmiot jest warty dokładnie tyle ile ktoś jest w stanie za niego zapłacić.
To że ktoś chce za samochód 10 tyś nie znaczy że tyle jest wart. Wart jest tyle ile ktoś mu za niego zapłaci.
Sprzedawałem ju ż kilka samochodów i zawsze jak się ich pozbywałem czułem że zrobili mnie w jajo, że to za tanio, że mogłem poczekać ,że straciłem. Prawda jest taka, że po prostu jako właściciel nie patrzymy na ten samochód obiektywnie. Przecież tak dużo za niego zapłaciliśmy, i tyle pracy włożyliśmy, tyle części wymieniliśmy, a teraz dostajemy połowę , albo jeszcze mniej. Niestety tak to bywa z samochodami, że się starzeją, niszczą rdzewieją, zużywają i przez to dużo tracą na wartości (nie dotyczy to oczywiście starych samochodów nabierających wartość zabytkową).
Zacznę od tego że bardzo lubię czytać złomnika z wieloma opiniami zgadzam się w 100 %, niestety z tą jedną nie moge 😀
Kupiłem w życiu wiele samochodow, wiele też sprzedałem. Choć nie jestem mirkiem handlowcem z giełdy lubię mieć 2 lub 3 złomy pod domem, takie zboczenie. Złomy te często się zmieniają, ale nie z chęci zysku. Życie leci a tyle aut do sprobowania ale do czego zmierzam: nigdy nie zdażyło mi się żeby nie urwać 25% z ceny wyjściowej, ba nie było z tym nigdy większych problemow. To nie kupujący jest wrednym zaniźającym cene. To ceny są z kosmosu. Dlaczego targować przez telefon? Żeby nie jechać 100 czy 200 kilosow po szpachlexa. Jak dotrzesz na miejsce już cie mają, przyjechał 200 km to i tak zabierze bo mu się na pusto wracać nie bedzie chciało. Kto nie sposzcza nie sprzedaje, i buja się ze złomem. Takie mamy realia że towar wart jest tyle ile ktoś chce za niego zapłacić. Razu pewnego zapragnołem audi 90 starej jak świat, wystawiona była za 2400, zadzwoniłem pytam za ile mogę zabrać? Oczywiście po uprzejmym”dzień dobry i czy aktualne” a gość że za 1800 moje po 2 zdaniach było moje za 1500 i jak tu się nie targować ? Innym razem dzwoniłem po e30 swap na 3.5 cena 5800. Zaoferowałem 4000. Kategoryczne nie, bo to jedyny taki zobacz podziękowałem grzecznie. Za 2 miesiące dzwoni do mnie gość żeby dać te 4 tysię i brać bete.
Więc drogi złomniku nie ma co przepłacać
P.s więcej wpisow dawaj, bo naprawdę dobrze się czyta, a archiwalne już mi się skończyły
@St. James: po miesiącu zwykle spada, nie po miesiącach.
@Dapo: Problem w tym, że jeśli ma się zamiar negocjować to jest w olx ptaszek do zaznaczenia takiego zamiaru. Jeśli sprzedający nie życzy sobie to nie zaznacza i już. Nie jestem wrogiem targowania się jako takiego, choć nie lubię tego robić. Jestem wrogiem nieumiejętnego korzystania z narzędzi, jakimi są również media elektroniczne. Olx należy do tych bardzo nieskomplikowanych, a mimo to tak trudno jest odczytać prostą informację. To jest nieco smutnawe.
Jak to mawiał klasyk oraz pisał Czesław@Jarząbek: “Naucz się chamie maszynę obsługiwać”. Jest napisane: do negocjacji to zawracaj gitarę. Nie jest, to zostań nastrojony i szukaj dalej.
5 lat temu sprzedawałem W124 z 1990 2,6 b+g. Cena 4500zł (śmieszna bo autko całkiem sobie, trochę za nim tęsknię). Godzina około 15 jestem w pracy, nie idzie mi, bad day po całości i nagle dzwoni tel. Odbieram.
-Słucham?
-Ja w sprawie Mietka. Jaka jest cena?
(myślę ślepy czy niepoważny?)
-Jak w opisie, 4500zł.
-Będzie ciężko…
-(odpowiadam już mocno podku*wiony) Mnie czy panu?
-Eee, no panu..
-Ale to już mój problem, nie? Miłego dnia…
2 dni później zadzwonił gość z Polski, przyjechał na drugi dzień z żoną (okazało się, że auto dla niej bo duże, bezpieczne i przede wszystkim niezbyt szybkie), jazda próbna, oględziny wozu i dopiero mały barter, że chce wziąć i czy opuszczę mu choć trochę. Zszedłem z ceny 300 + zalałem pod zawór paliwem Fuhrera i pożyczyłem szerokiej drogi.
Jak się zachowujemy jak ludzie a nie bydło rogate z bliskiego wschodu to można dogadać każdy deal.
Moim zdaniem jest dość zasadnicza różnica między pytaniem “czy cena podlega negocjacji?” przez telefon przed obejrzeniem przedmiotu, ewentualnie z dodaniem głupawego “w razie czego”, a próbą ustalenia konkretnej kwoty. To pierwsze jest grzeczne, logiczne i gdy sprzedawca ustalił wartość rzeczy na normalnym poziomie, nie świadczy o naiwności czy głupocie zainteresowanego.
@Nowy rodzaj napędu hybrydowego: Próby wykorzystania procesu smażenia w celu uzyskania nowego rodzaju paliw stałych okazały się nieskuteczne. Dzięki najnowszym dyrektywom unijnym każde paliwo powinno nadawać się jednak do ponownego przetworzenia. Tu konstruktorzy okazali się bardziej przewidujący, przygotowując paliwo zdatne do spożycia. W celu udowodnienia niewielkiej szkodliwości, na oczach kamer przeprowadzono udaną próbę konsumpcji. Poza wzrostem pragnienia nie odnotowano negatywnych skutków, jednak dietetycy zapowiadają, że utylizacja większej ilości tego typu paliw w organiźmie może spowodować niepożądane skutki. Unijne środki przeznaczone na rozwój nowego rodzaju napędu zostaną zainwestowane w rozwój technologii fermentacji ziemniaka, która również spełnia wymienione normy i jest z powodzeniem stosowana na innych kontynentach i planetach.
To z innej beczki, zakupiłem 2 kołowe narzędzie dalekiej turystyki, na full wypasie, gościu chciał tyle co inni za golasy więc nawet bez negocjacji najlepsza oferta – nie negocjowałem w końcu uczciwa oferta była. Postanowiłem zmienić plastiki na alu by wygodniej się woziło graty, poszło wszystko pod młotek, kufry + stelaże. Cena najniższa w necie o dobre 30% (1600PLN) względem konkurencji, ile to ja dostałem maili: “1200 bo widze ze ma rysy” – szkoda tylko, że nowe zaczynają się od 2900.
Niestety co by człowiek nie chciał sprzedać to wszędzie Janusze handlu, gdybym chciał taki zestaw (tylko kilka w kraju), zadałbym dwa pytania:
– czy jeszcze dostępne?
– jaka forma płatności?
Starą maszynkę sprzedawałem ponad rok czasu, cena +kila setek do importowanych trupów, maszynka w idealnym stanie, doinwestowana – zależało na czasie, bez negocjacji. W końcu przyjechał chłopak zobaczył, przejechał się. Zadał magiczne pytanie, czy coś spuszczę? Po mojej minie szybko się zreflektował i zapytał czy mam druki umowy bo on bierze.
Wredny typ jestem, jeżeli daję najlepszą ofertę ceny do jakości i wydzwaniają Janusze to gonie gnidy na drzewa. Zazwyczaj dzwonią za moment że jednak by chcieli, szkoda że ja już nie chcę im sprzedać 😀
Jak jest chętny to nie należy go obrażać. Bo może wróci i jednak zapłaci więcej, a obrażony sobie pójdzie na zawsze.
Ja to nie umiem sprzedawać. Zawsze za tanio ale z reguły udaje mi się sprzedać a nie sprzedawać.
A jak samochód sprzedaję to wyjątkowo mi nie idzie. Bo mówię kupującemu, że zrobiłem to i tamto a do poprawy jest tu i gdzie indziej a tam puka tłumik. 😉
Może powinienem milczeć i niech sobie kupujący sprawdza… Ale wolałbym przy następnym spotkaniu nie dostać od niego w ryj bo zapomniałem powiedzieć, że olej trzeba dolewać co 500 km. Przykładowo. No.