Sery, wiatraki, poldery, chodaki i Canta LX
…czyli znowu byłem w Holandii. W tej relacji będę więc trochę się powtarzać, ale za to ponieważ byłem już drugi raz, to wiedziałem czego się spodziewać i czego szukać, na co zwrócić uwagę, a co odpuścić. Innymi słowy, poszukiwałem złomnika w sposób bardziej świadomy. Jestem dużym fanem holenderskiej motoryzacji: miałem Volvo 340, mam rower silnikowy Sachs Spartamet i przywiezione z rynku holenderskiego Suzuki Carry ST90.
W poprzedniej relacji zauważyłem, że Amsterdam ma tego samego rodzaju problem z rowerami, co Moskwa z samochodami. Jest ich za dużo. Dużo za dużo. Znaczące połacie przestrzeni miejskiej są zdegradowane do roli parkingów dla jednośladów lub służą jako szerokie rowerowe arterie, co i tak nie wystarcza, bo w godzinach szczytu na głównych drogach rowerowych tworzą się korki. Ponadto rowery są porozrzucane wszędzie. Nie da się przejść ulicą, żeby nie trzeba było omijać rowerów. I dopiero teraz to zauważyłem, ile z tych rowerów jest niejeżdżących od bardzo dawna. Holendrzy nie mają chyba komórek lokatorskich czy piwnic na trzymanie roweru i wszyscy trzymają je na ulicy. Ale nie wszyscy z nich korzystają. Zardzewiałe łańcuchy, sflaczałe, wrośnięte w ziemię opony i siodełka obrośnięte mchem to norma. I chyba nikt tego nie usuwa i nie wywozi. A miasto syfieje.
Czy to jest ładne? Czy do tego dążymy?
Rdza i syf
Zaszło rdzą
Takich rzeczy jest bardzo dużo, na niektórych stojakach to połowa rowerów
Ten był w dobrym stanie i miał ramę chyba z 65 cm. Rower dla mnie!
Podobny problem dotyczy motocykli. Spacerowałem 10 minut i znalazłem te oto złomotocykle.
Wydawałoby się, że w Holandii możesz wszędzie dojechać na rowerze. Nic bardziej błędnego! Zakazów jazdy na rowerze jest sporo. A zwłaszcza na chodnikach. Masz się trzymać drogi dla rowerów i morda w kubeł. Jak z niej zjedziesz – prowadzisz rower. I oni się tego trzymają. U nas natychmiast znalazłyby się dwie grupy: uduchowionych dziewcząt, przeważnie weganek na damkach, które cisnęłyby po chodniku, bo lubią oglądać wystawy/tak im wygodniej/cokolwiek innego i zjebów-kolarzy w ugniatających jajka ciuchach, którzy piłowaliby po jezdni, żeby podkreślić, jakimi to są car-killerami i argumentujących, że droga dla rowerów wzdłuż ulicy, po której jadą nie prowadzi tam gdzie oni chcą, asfalt jest niedostatecznie gładki, i w ogóle jak samochody muszą ich wyprzedzać, to jest bezpieczniej.
Ciekawostką są rowery bagażowe. Nazywają się “bakfiets”, przy czym fiets to rower, więc bak to pewnie bagaże. Można kupić sobie wersję z paką albo z ławeczkami do wożenia dzieci, które przypina się paskami.
Tu typ wiezie skrzynkę z sadzonkami gandzi na takim rowerze, ale był zjarany i nic nie kumał, o mało się nie wywalił.
Rower ten posiada ciekawe rozwiązanie układu kierowniczego.
Skuterem też można po drodze dla rowerów
Pod warunkiem, że ma niebieskie tablice.
Piękny motorower TOMOS Quatro na wzór Piaggio Ciao – NOWY
Przejdźmy jednak do samochodów. Na początek kilka słów o motoryzacyjnym krajobrazie Holandii. Przede wszystkim jest skromny. Bardzo mało jest luksusowych limuzyn i ogromnych SUV-ów. Jeździ się autem miejskim lub kompaktem, nawet jak jesteś bogaty. Niesłychanie popularne są już hybrydy i auta elektryczne. Naliczyłem kilka Leafów, kilkanaście Priusów plug-in i Outlanderów PHEV, widziałem V60 PHV, BMW i3 i takie tam. Ponoć wynika to z przepisów o autach służbowych. Jeśli masz firmę i wykorzystujesz auto do celów prywatnych, to płacisz od tego horrendalny podatek, chyba że jest elektryczne lub hybrydowe. To by mnie chyba skłoniło do rozważenia produktu typu VW e-up.
No ale klasyki. Charakterystyczną cechą Holandii jest to, że znajdzie się tam mnóstwo idealnie utrzymanych klasyków, często użytkowanych na co dzień, ale ich różnorodność jest mała. Jeśli widzi sie klasyka, jest to na 99%:
– stary Citroen (DS, CX, 2CV, czasem nawet Ami)
– Volvo (240 lub Amazon)
– Land Rover Series II albo III
– Mercedes beczka
ewentualnie klasyczne Mini albo Jeep Wagoneer. Zdarzają się też klasyczne auta amerykańskie. Nie widzi się za to starych Fordów, Opli, BMW, Renault, Fiatów czy aut japońskich. Oto, co udało mi się znaleźć w powyższych tematach.
Typ jechał z innym wozem na haku i tak został… 60 lat temu.
Grubo, w pikapie
Bez sensu
Wczesny Series III
Trudno powiedzieć
Schnappi
Niebieskie blachy – licencjonowana taksówka.
Estafette – jedyne stare Renault jakie widziałem
International McCormick Farmall!
Maszyna do robienia chodaków. What.
Zabudowany na jakimś Austinie.
CX-a fotografuj, a nie Garbusa!
A, dobrze. Był fajny. 2.0 taki zwykły.
Caprice Station Wagon w macie
Oprócz tego polowałem oczywiście na Canty. Przypominam: Canta LX – holenderski mikrosamochód marki Waaijenberg, wykonany z laminatu, dwuosobowy, z 200-centymetrowym silnikiem Hondy. Kosztuje jakieś chore pieniądze, ale za to jest traktowany jak mofa, czyli motorower z możliwością jazdy po drodze dla rowerów. Z boku wygląda nawet normalnie… o ile mikrosamochód może wyglądać normalnie.
To NIE jest Canta LX – jakiś inny microcar i był na sprzedaż.
Cantę można zapakować do kampera
W tej jechało dwoje muzułmanów – ona zakwefiona, on taki beżowy
JHP na 100%
Jak spojrzy się z przodu lub z tyłu, widać że jest on szerokości dużego skutera. Można parkować go gdziekolwiek na chodniku i nie płacić. A na głowę nie pada. Fantastyczny. Kupiłbym takiego, gdyby tylko kosztował 1000 zł, może być bez papierów.
O, biała!
I szara/srebrna
I zielona. To już wszystkie kolory. Więcej nie było.
I na koniec musztarda na torcie, kwiatek po obiedzie i ukoronowanie polowań na grube żelazo. Wjeźdżamy sobie na most zwodzony i już z daleka widzimy, że zapala się czerwone światło i opuszczają się szlabany. No to se poczekamy. Wtem! Widzę, że na dole pod mostem przebiega ulica, na którą prowadzą schody z mostu, a na tej ulicy zalega jakiś tłusty złom. Pobiegłem tam, przezwyciężając swoją wrodzoną niechęć do biegania i ryzykując, że w razie gdy most się otworzy, to koledzy będą musieli odjechać i poczekać na mnie dobry kilometr dalej, a ja zaliczę trening biegowy bez włączania Endomondo. Fatalnie! Ale nie ma co czekać, kto jak nie ja, złomnik wzywa, do biegu, gotowi, start.
Opłacało się. Najpierw zobaczyłem idealne 2CV.
i Westfalię
A za nimi stał sobie raczej słaby HY.
Kilka kroków dalej – wczesny CX Break.
Po drugiej stronie ulicy ktoś postanowił zeskładować Traction Avanta.
I cudowny zestaw: J5 autolaweta i DS Break w “zabudowie holenderskiej”, czyli z podniesionym dachem, żeby kwalifikował się na ciężarówkę i można było odliczać VAT. Ktoś sobie go przywiózł, postawił cały zestaw na ulicy i tak stoi w stanie ogólnego spatynowania. Nie wiem czy to nie jest dobry sposób na ekspozycję zabytku, jeśli z jakiegoś powodu chwilowo nie da się nim jeździć. Niech stoi na ulicy i cieszy swym widokiem przechodniów. Reakcje na tego typu auto zwykle są pozytywne.
Jednak to nie Citroeny były najciekawszą rzeczą, jaką znalazłem na tej ulicy.
Tak, to Casalini Sulky, i to czterokołowe. Ale jest w nim coś, co odróżnia je od mojego. Mianowicie na rynek niderlandzki produkowano Sulky o zwężonym nadwoziu. Słyszałem o długich i krótkich wersjach samochodów, ale wąskie i szerokie? Chyba jedyny przypadek o jakim do tej pory słyszałem to euro-Previa i JDM Lucida-Estima-Emina. Ale tam różniło się całe nadwozie, a tu jest po prostu wąskie Sulky. Co za fantastyczny kawałek wiedzy bezużytecznej. Niech żyją mikrosamochody!
Z żółtymi tablicami na skuterach również możesz jeździć po drogach rowerowych. Jedyna różnica jest taka że niebieskie mają ograniczenie do 25 km/h (często to sprawdzają czymś na kształt mobilnej hamowni), możesz jeździć nimi bez kasku i jest traktowany bardziej jak rower.
Zlomnik testuje kaktusa?
Dzięki tobie Złomniku zaczynam mieć ciepłe uczucia do małych samochodów. Mało tego rozważam poważnie zakup takowego.
A nie było to proste do wykonania zważywszy, że jeżdżę Volvo s80 i bardzo sobie cenię takie gabaryty
Dziękuję Ci serdecznie!
Co do zwężanych somochodwó, to gdzieś czytałem, ze na rynek japoński była zweżona wersja Smarta.
A poza tym:
CITROENY!!!! TE CITROENY!!!
ciekawe, że te auta z końca relacji parkują na drodze rowerowej i nikt mnie robi problemów.
Czy te zabytki stoją na drodze dla rowerów? I nikt tego nie usunął? Niesłychane.
Piękne te sprzęty.
….. Chyba jedyny przypadek o jakim do tej pory słyszałem to euro-Previa i JDM Lucida-Estima-Emina…..
był jeszcze suzuki wagon R i wagon R+
No właśnie stały na pasie rowerowym, ale to chyba jakaś bardzo mało uczęszczana okolica i stąd nikt nie zauważył. Nie wiadomo.
A Traction Avant nie występował przypadkiem też jako wąski i szeroki?
DS przyspawałbym na sztywno do J5 i zamiatał wszystkie zloty klasyków… Boski zestaw.
Czy to Sulky nie stoi przypadkiem na drodze rowerowej? Skandal…
DS w kombi piękny! A rower z wanną jest rewelacyjnym pomysłem. Ciekaw jestem jak ze sterownością tego twora…
Zadziwiające. Zardzewiały blachosmród Notlaufa jara, natomiast zardzewiały rower kaleczy jego poczucie estetyki!
JFP, nic nie zrozumiałeś.
Jak dla mnie osobiście, to wszystko może stać pogniłe po ulicach – rowery, samochody, motocykle i ciągniki.
Ale z punktu widzenia MIASTA to graty należy wywozić – i to każdego rodzaju. Ja nie płaczę za gratami wywożonymi z ulic.
Huje Horhen! Sprzęty na trawie też są zaparkowane legalnie inaczej, bo to teren wałów kanałów. Jest siakaś zależność między wynajmem kei czy tam kawałka brzegu kanału i tym miejscem. Miejsce rozładunku? DS na lawecie zdaje się to potwierdzać. Po uzgodnieniu z mieszkańcem barki można zaparkować kampera:), ale na noc lepiej wykupić za 10eurasi pozwolenie na nocowanie kamperem w mieście.
W Amsterdamie jest jeszcze kilka niecodziennych sytuacji drogowych, a mianowicie drogi konne. Na obrzeżach miasta są trakty po których jedzie się czterokopytnie. Rowery tam też mają embargo, a skrzyżowania z ulicami są bezkolizyjno – tunelowe.
McCormicka poproszę Woziłbym bezpiecznie dzieci do przedszkola, żaden krawężnik nie straszny, przyczepka na zakupy. Idealny SUV do miasta.
@JFP, żeby jeszcze te rowery były naprawdę zdezelowane. One po prostu przestały zimę w tym miejscu, powietrze uszło i łańcuchy przyrdzewiały, ale stawiam dolary przeciw orzechom że po napompowaniu można po prostu odjechać.
Notlaufie,
nie ominąłeś jak widzę okazji do wyrażenia swojej opinii o [niektórych] rowerzystach. Niestety fragment droga dla rowerów wzdłuż ulicy, po której jadą nie prowadzi tam gdzie oni chcą, asfalt jest niedostatecznie gładki jest boleśnie prawdziwy w wielu przypadkach, dlatego ja po prostu omijam niektóre “śmieszki rowerowe” w moim mieście, ponieważ są nie nadające się do sensownej jazdy. Z powodu bylejakości.
A spodenki kolarskie nie uciskają jajek. Robią to źle dobrane/ustawione siodełka.
Ładna Giulietta. Tylko dlaczego je wszystkie robili w takich dziadowskich kolorach?! Poza czerwonym i białym same odcienie sraczki…
a ja tam lubię beczki i z chęciom bym zobaczył cały mix o beczkach ze 200 zdjęć każda jest inna każda ma inne ślady użytkowania każda z nich dużo widziała
za to je lubię i kiedyś se taką podjadę
MAK, nie muszę szukać okazji do wyrażania swojej opinii w tej sprawie, ponieważ jest to mój blog i mogę wyrażać ją nawet 3 x dziennie jeśli miałbym taką wewnętrzną potrzebę.
Niestety podejście pt. “droga dla rowerów jest za kiepska więc nie zważając na przepisy jadę jezdnią” jest dokładnie równoważne “ograniczenie prędkości jest za niskie więc jadę szybciej” albo “ten smartfon jest za drogi więc go ukradnę”. To jest powód, dla którego w Polsce jest tak jak jest. Holender jedzie tam, gdzie mu wyznaczono, a jak tam jest źle, to będzie pisał petycje, albo się sądził, albo podejmie jakąś inną inicjatywę. Polak osra przepis i zrobi tak jak mu wygodnie. Wyjebie śmieci do lasu bo wywóz kosztuje za drogo, zaparkuje na miejscu dla inwalidów bo inne miejsca są za daleko, pojedzie rowerem poza drogą dla rowerów, bo ta droga jest za słaba, nie zapłaci ZUS-u bo ZUS to złodzieje, rzuci peta na chodnik bo do kosza jest 30 kroków, itp. itd.
@MAK: A ulice bywają dziurawe, mają wystające studzienki i często ogólnie nie nadają się do użytku, czy to uprawnia mnie do jazdy samochodem po ścieżce rowerowej?
Może mi ktoś wyjaśnić jaka jest idea podnoszenia dachu w kombi tak jak w tym DS? Ładowności/pakowności jto jakoś znacząco nie podnosi.
W Amsterdamie warto pochodzić wąskimi uliczkami pomiędzy kamienicami. Takie łączniki między głównymi ulicami, idą najczęściej w poprzek kanałów. Często stoją tam (na wjazdach na podwórka lub przed wejściem) zaparkowane wiele lat temu pojazdy i nikt ich nie rusza. Każda wnęka w takiej uliczce jest wykorzystana – jak nie rower, skuter, to stawia/upycha się tam auto.
Notlauf, czym ty tam jeździłeś? Renouirem? 5 zdjęcie i cyfrowy cyferblat.
Combo J5/DS rządzi, ale krokodyl też fajowy.
Z dwukołowych – bajna stara beema, to chyba jakaś seria GS z 70 tych lat.
@notlauf:
Pełen propsik. Powinieneś to gdzieś opublikować.
jak ja nie cierpię A’damu! śmierdzący, zatłoczony, przejarany, zakebabiony śmietnik. Jedyne co go pozytywnie wyróżnia na tle centrum Warszawy to ładna architektura.
Fakt faktem, że porzuconych rowerów jest tam bardzo dużo, w stanie od “do lekkich poprawek lakierniczych” do “świeć panie nad jego duszą”.
Jeśli chodzi o zawartość samochodową, w Holandii w istocie kochają stare citroeny – DS widuję częściej niż lanosa w Polsce, i volvo, a także saaby, nagminnie spotykam moje znienawidzone saaby 96, które kojarzą mi się z wartburgiem zwiniętym w kulkę. Renówki najczęściej trafiają się z lat 80-90, z wielkim boullem swierdzam, że większość daily driverów wygląda lepiej niż moja wychuchana… Ale wbrew pozorom, na pohybel verzekeringom i innym opłatom, jest stosunkowo dużo starego, ciężkiego i bardzo nieekologicznego amerykańskiego żelaza. Uwielbiam Holandię
Podwyższane dachy mają swój sens – od razu rozpoznasz auto które w Holandii jeździło jako VAT-owóz i przynajmniej nie uwierzysz handlarzowi, że przebieg 200-ście bo dziadek tylko na przystań jeździł.
2x500L! I co?! Że niby bez sensu i się nie sprzedaje?!
Co oznacza to wielkie “Z” za HY?
Notlauf, jeśli nadal wierzysz, że różnica między taką Warszawą a Amsterdamem sprowadza się do tego, że “Polak i tak osra przepisy”, to sorry, ale kompletnie nie znasz tematu rowerów w mieście. Batalia o sensowne drogi rowerowe w Warszawie to temat na dobrą książkę – ale nie o “tych paskudnych rowerzystach” tylko o miłościwie nam panujących urzędnikach oraz prawodawcach impregnowanych na zdrowy rozsądek.
Ciekaw jestem, ile w cywilizowanym świecie utrzymałby się kierownik urzędu, który utrzymuje jeden z ostatnich w Europie zakazów ruchu dla rowerów na Starówce uzasadniając to tym, że… “rowery niszczą bruk”. Na piśmie, z pieczątką. Jego urząd zajmuje się na co dzień wydawaniem przepustek na wjazd samochodami, ale przecież to nie problem. Szef przetrwał wszystkie ekipy, od PiSu do Sojuszu 😉
dredowe aktywistki i lycrowcy na kolarzówkach to zdecydowanie nie większośc jeżdżących na rowerach w Polsce – po prostu najgłośniejsi i najbardziej widoczni
Batory też ma problem żeby zrozumieć o czym piszę. Nie o rowerach, tylko o całym pojmowaniu porządku społecznego.
Moim zdaniem nie ma żadnego problemu rowerów w mieście. Nie istnieje. Jest wymyślony przez rowerzystów. Mamy w mieście ulice? Mamy. Można na nich jeździć rowerem? Można. No to już. Koniec. Problem rozwiązany.
W 1999 r., jako student 1. roku, kupiłem sobie rower. Wsiadłem na niego i jeździłem. A to na studia, a to gdzie chciałem. Nigdy nie miałem żadnego problemu z niczym. Złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy.
DS [czy tam Ide, jak zwał, tak zwał] w wersji kombi bije wszystkie samochody jakie zaprojektowano do tej pory.
W Kopenhadze widziałem rowery o wiele bardziej powrastane w asfalt. Odnośnie powyższych komentarzy – znaczna część w życiu nie nadawałaby się do jazdy bez remontu. Z pewnością niektóre stoją już od lat i rzeczywiście mogłyby być sprzątane – zupełnie jak stare graty (auta), które stoją np. 10 lat w jednym miejscu na osiedlach gdzie na dodatek brakuje miejsc parkingowych.
Widzę że macie jakiś problem. Dopatrujecie się w relacji z Holandii wszystkiego co nie jest z nią związane. To nie jest tajemnica że byłem na prezentacji nowego samochodu i na jazdach testowych, ale ta relacja tego nie dotyczy i o tym tu nie rozmawiamy. Jak się dobrze wpatrzycie to znajdziecie też na zdjęciach trójkąt iluminatów oraz mój rozmiar buta. Nie bardzo rozumiem to niezdrowe podniecenie że na zdjęciach udało się znaleźć jakiś mikrodetal świadczący o tym z jakiego samochodu były robione zdjęcia, tak jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Zdjęcia robiłem aparatem Canon 100D, miałem na sobie sweterek kupiony w Arkadii na wyprzedaży w Peek&Cloppenburg i buty Ecco, posiadam telefon Samsung GT5610, a na miejsce doleciałem liniami lotniczymi KLM w samolocie Boeing 737-400. Na lotnisko dojechałem taksówką Opel Zafira B 1.9 CDTI. Tekst napisałem na iPadzie. Urodziłem się w Warszawie, w szpitalu Bielańskim. Czy potrzeba jeszcze więcej szczegółów, żeby relacja była interesująca?
To “trudno powiedzieć” to wydaje mi się że to Chevrolet Monte Carlo rocznik 1974-77 może.
@notlauf:
Musiałem sobie Peek&Cloppenburg wyguglować – “Sophisticated fashion is our passion!”, pasuje jak ulał do wpływowego blogera :).
Motorower nie może być quatro bo ma tylko 2 koła – oszustfo
zacne zdjęcia, moja niestety jedyna wizyta w tym mieście skończyła się kradzieżą aparatu (nie powiem przez kogo bo byłby to rasizm) a w telefonie miałem wtedy vga
Alfa romeo rządzi i wymiata na ulicach świata. Dawać mi na testy to cudo.
Klu dzisiejszego wpisu to jednak samochody a nie pedalstwo, zatem popolemizuję nieco.
Nieprawdą jest jakoby mało było w krajobrazie Holandii luksusowych limuzyn. W
Amsterdamie może tak, ale na prowincji jest ich całkiem sporo. Natomiast zgodzę się co do skromności – nie parkują one przy wielkich rezydencjach za potężnymi ogrodzeniami jak w Cebulandii, tylko przy zwykłych domkach o rozmiarach niewartych splunięcia przez naszych rodzimych kredytobiorców.
Omujborze.
TA CYTRYNOWA ULICZKA.
I w ogóle zacytrynienie ulic (i nie mówię tu o C&G). Mógłbym nawet znieść to zarowerzenie Amsterdamu (żeby nie było – sam regularnie pociskam na rowerku bo a) taniej, b) lubię) i ogólne antysamochodowe nastawienie, by tylko móc codziennie i wszędzie pociskać na zmianę DS-em i 2CV. A jak będę mógł wreszcie zaciągnąć jakąś starą Cytrynkę to wiem, gdzie po nią pojadę.
Dobra to skoro nie wolno o producencie auta, którym jeżdżę, tylko na temat mixu to… ja bym R75/6 (czy R80?) do takiego stanu nie doprowadził.
PS przy “Trudno powiedzieć” obstawiam, że to Pontiac Grand Prix. 74? 75?
Adam – nie miałem czasu spojrzeć. Jakbym miał 5 minut i klucz 22, to bym sobie poradził. Taki Holender to bogaty jest – kupi se drugie!
W Amsterdamie nie byłem, toteż pierwsza część wpisu była dla mnie bardzo interesująca. Okazuje się, że miejscy socjaliści-społecznicy spod barw rowerowych też najwyraźniej tam nie byli. Niezbyt dobrze to o nich świadczy bo jak trafiam na ich artykuł to co chwilę jak jakiś soc-pismak ma wielkie sranie na Amsterdamy i inne. Może przez swoją miłość nie widzą jak jest na prawdę… Tak czy inaczej to pokazuje, że ta wypaczona moda na rowery powinna być rozpatrywana tylko i wyłącznie po kątem chorób psychicznych. Dla mnie rower to rower, jeździłem jak nie był modny, jeżdżę dzisiaj i za cholerę nie rozumiem problemów tych wszystkich modnych “pedałków”. Faktycznie kiepska baletnica.
Ależ bym sobie postawił taki zestaw J7/DS przed domem. Czym przyjechałeś? Aaa, tam – peżotem jot siódemką i citroenem deesem kombi. Jednocześnie.
Amsterdam to jest miasto wielkości może Torunia czy Bydgoszczy. 8 km od centrum są już tereny wiejskie.
Faktycznie Amsterdam jest strasznie syfiasty. Chyba tylko za pierwszym razem robi dobre wrażenie. Dużo przyjemniejsze są mniejsze holenderskie miasteczka jak np. Utrecht.
Dla mnie jazda na rowerze sprawia przyjemność, pod warunkiem, że nie jest to miasto ani bardzo uczęszczana droga.
Dlaczego?
Z powodu wszechobecnego chamstwa i przyzwolenia na chamstwo. Rowerzysta jest takim samym uczestnikiem drogi, jak samochód.
A na potwierdzenie moich obaw wklejam link. nie wiem co gorsze: sfilmowana sytuacja, czy równie chamskie komentarze pod filmem.
http://www.youtube.com/watch?v=p4WO2Iaqahw
Sporo czasu spędziłem w Badenii Wittembergii i tam przyznaję jazda na rowerze to czysta przyjemność. Żadnej agresji, żadnej licytacji kto jest lepszy. Są ścieżki rowerowe, choć nie wszędzie. To jednak nie przeszkadza w rekreacyjnej jeździe jednośladem
TE CITROENY!
TEN RENAULT!
TEN P504!
Widzę, że od ostatniej mojej bytności w A niewiele się zmieniło. W sumie wcale.
W temacie ścieżek jest jeszcze jeden ciekawy temat – droga z jezdnią i ścieżką. Bez chodnika. Miałem taką sytuację, że samochód trzeba było zostawić na kilka godzin w firmie, a do centrum parę kilometrów – choćby żeby coś zjeść, foty napstrykać. Co się natrąbili i nadzwonili!
P.S. Notlauf używa 5610…ładnie, ładnie, bo to konkretny i uczciwy telefon (miałem). Tylko trochę damski…;-)
Ale Cytrynek… Jak oni to robią, soli w zimie nie używają, czy co?… A, prawda, tam śnieg to wydarzenie epokowe jest…
@notlauf:
Się Pan ostatnio nerwowy siakiś zrobił… 😉 Ludzie się interesują wszystkim, ciekawa relacja to i smaczki różne wyławiają, delektują się, nie ma co im mieć tego za złe, można nawet pochwalić spostrzegawczość
P.S. A ja na Karowej, 46 lat temu
Nie wiem co złego w pytaniu o to czym jezdziliscie. Widac fragment fajnego detalu. Ale moze to supertajny prototyp, a Ty podpisałes klauzule poufności z zabezpieczeniem wekslem inblanco. Nikt nie pyta o numer buta, ale jeśli tak właśnie było to cofamy pytanie.
“Moim zdaniem nie ma żadnego problemu rowerów w mieście. Nie istnieje. Jest wymyślony przez rowerzystów. Mamy w mieście ulice? Mamy. Można na nich jeździć rowerem? Można. No to już. Koniec. Problem rozwiązany.”
Gdyby wszystkie problemy z ruchem drogowym w Warszawie dało się załatwić w taki prosty sposób, to Holandia próbowałaby naśladować nas, a nie na odwrót 😉
Mi osobiście akurat takie rozwiązanie by nie przeszkadzało, byle tylko znieśli obowiązek korzystania z wydzielonych DDRek i skasowali zakazy ruchu rowerów ze wszystkich ulic Warszawy. A jeśli to za dużo, powinno się chociaż uczyć kierowców, że ich średnia prędkość w mieście to zawrotne 35 km/h, a w centrum jeszcze mniej (źródło: korkowo.pl). I że wyprzedzanie “na gazetę” to buractwo w czystej postaci, które może się skończyć tragicznie.
Złomnik się nie zna!! Oni, Ci Holendrzy, zostawiają te rowery tam specjalnie na kilka, kilkanaście lat żeby nabrały patyny. Potem tylko kapną olejem/smarem i jazda. Po prostu powożenie się rowerem zmurszałym jest o wiele bardziej trendi-dżezi-fanki niż nowym ze sklepu.
Co do motocykli i rowerów wrastających w ulicę. To “problem” zarobków. Jeśli z pensji stać mnie raz w roku bezboleśnie zakupić nowy rower, to dla starego nie będę wynajmował przecież garażu czy jakiejś komórki, bo po roku czynsz przekroczy wartość rzeczonego pojazdu. Więc stoi sobie rower i niszczeje a jak już zniszczeje dokumentnie to bierze się nowy a stary zostawia “gdziebądź”…
Co do motocykli, problem jest podobny, jednak bardziej zagmatwany. Mam znajomego Niemca, który posiadał Bandita. Niemłodego, niestarego. Wart kilka tysięcy Euro. Trzymał pod chmurką, jeździł dotąd aż padł. Jak padł, to zaczął kalkulować, czy opłaca się mu go naprawiać, bo wstępny koszt naprawy przekroczył mu 1500 Euro. Myślał i myślał, przyszła jesień i zima, moto w końcu zgniło od tego myślenia… Wtedy doszedł do wniosku, że jednak go robić nie będzie. Kupił Yamahę, Bandit gnije do dziś. Tyle że po dwóch latach został przykryty plandeką.
Gdyby znieśli obowiązek korzystania z DDR to powinni też znieść obowiązek korzystania z jezdni dla kierowców. Jeśli kierujesz pojazdem to nie do Ciebie należy wybór po czym jedziesz. To się nazywa “organizacja ruchu”.
Niezły europejski syf, marihuanen i inne.
I tak Panie Notlauf – do tego dążymy, “PB teraz to może być i po 7zł”, parcie na rower mamy wszędzie – europejski skansen będzie wyglądał podobnie jak NL :/. Do tego drugsy i tani seks żeby zająć czymś lemingi – i oczywiście islamiści podrzynający gardła w drodze do pracy – ot, UE w pigułce. Jedyni rowerzyści których szanuję to Ci na Słowacji (zresztą jak i samych Słowaków) – pomimo, że podczas zeszłorocznej wojaży w tamte regiony minąłem chyba ze 100 kolarzy (był jakiś wyścig czy coś) to ŻADEN mnie nie zdenerwował – jechali idealnie przy poboczu, nie musiałem nawet starać się ich omijać – oczywiście po powrocie do PL zaraz znów zacząłem się denerwować. Żeby nie było – mijałem nie tylko zawodowców, ale także ludzi na zwykłych rowerkach, kultura ich jazdy była taka sama – po prostu boją się aut, i o to chodzi – w PL natomiast się już w tyłku poprzewracało, ostatnio idiota jechał ŚRODKIEM pasa i ociężale reagował na klaskson. Ciekawe kiedy wprowadzą OBOWIĄZEK dla motorniczych, by Ci puszczali “zielonego” na przejeździe kolejowym – ma to taki sam sens jak nakazanie kierowcom przepuszczania pieszych i rowerzystów.
Niektóre auta faktycznie fajne, a static duo (J5 i DS) to już w ogóle odjazd, ale sam kraj… – i jakoś mało kolorowo – prawdopodobnie problem tkwi w braku reklam. Mówcie, że jestem zacebulowany/zamerykanizowany/cokolwiek, ale po prostu dla mnie te holenderskie miasta wyglądają trochę na opuszczone – to samo miałem przy wycieczce na Czechy – gdzie reklamy, gdzie ludzie.
@Trebor ale Ty nie rozumiesz metod socjalizmu poczytaj kim byli użyteczni idioci, jak to ich Lenin określił – też widzieli, a pisali co innego – socjalizm to zaraza, Ci ludzie choćby widzieli, że nie jest tak jak piszą to przecież i tak czynią dobro – walczą ze złem – CO2, samochody, KORPORACJE – gdyby nie było tego zła żylibyśmy w idylli, co niektórzy chcieliby wykończyć cały gatunek ludzki, byłoby tak ekologicznie. Wtedy wrogowie byli inni, ale mechanizm wciąż ten sam.
Jeszcze raz Wam powtarzam – nie ma innej i lepszej drogi niż Amerykańska – period.
Z tym, że każda “organizacja ruchu” bierze pod uwagę takie czynniki jak bezpieczeństwo i ryzyko. Rower na jezdni to nie to samo, co samochód na chodniku. Poza tym na większości ulic w mieście nie przewiduje się prędkości autostradowej/obwodnicowej, nawet jeśli zaprojektowano je niedorzecznie szerokimi.
Zawsze można pójść w wariant moskiewski i stwierdzić, że najlepiej jeszcze poszerzyć jezdnie, obudować je ekranami, znieść ograniczenia prędkości, pieszych i rowerzystów schować gdzieś pod ziemię – i też będzie porządek i organizacja, no bo przecież nikt nie będzie wybierał, po czym się porusza. Ale czy bylibyśmy z tego zadowoleni, to inna sprawa 😉
“Trudno powiedzieć” to Oldsmobile Cutlass z rocznika około 1975 .
miałem nadzieję że złomnik wróci z Holandii z jakimś mikrosamochodem pod pachą
@notlauf
“Amsterdam to jest miasto wielkości może Torunia czy Bydgoszczy.”
Wiem, że nie taka była intencja, ale to zdanie sprawia wrażenie, jakbyś Bydgoszcz uważał za miasto.
@Ktosiek
Proszę powiedz, że trollujesz z tym brakiem reklam. Aaaa…..
Amsterdam był, jak czytam, wielkości Torunia w XVII wieku… Bydgoszcz też już chyba przeskoczył 😉
Tłuściutko jak w dziurawej Goudzie. Nie ma to jak powolne kruzowanie CX-em po solidnym blancie. Ach te ich długie maski, miód stylistyczny.
Ten DS na lawecie, mimo mchu i ogólnego brudu, to chyba nie stoi tam super długo – zwróćcie uwagę że zawias jest wysoko. Coś nie dowierzam, że tak stoi od roku i nie opadł 😉
Ładny krajobraz. W PL produkowano wąskie i szerokie CARO. Takie wąskie był niedawno w ogłoszeniach
Powierzchnia lądowa Amsterdamu to 165 km2
Powierzchnia lądowa Bydgoszczy to 176 km2
Czy to nie są porównywalne wielkości?
Wreszcie ktoś mi wyjaśnił dlaczego rowerzyści nie jeżdżą po drogach dla rowerów, do dziś to była dla mnie zagadka (osobiście jak będę jechał samochodem i jezdnia będzie złej jakości to będę popylał po chodniku, jak szaleć to szaleć).
Piękny DS na Peugeocie i śliczna 504 kombi.
Trochę masz błędne pojęcie o Holendrach… jeżdżą jak chcą i nie uznają przepisów (ci na rowerach), a szczytem bezczelności było dla mnie jak enty raz spotkałem się z wywalaniem śmiecia na chodnik czy trawnik (nie byli to w brew pozorom młodzi ludzie) a po wekendzie syf jest wszędzie no ale oni tłumaczą to tak ,że przynajmniej inni mają pracę sprzątając te śmieci… ale ogólnie wolę np. pracować w firmie gdzie jest więcej holendrów niż polaków (a najlepiej jak ich nie ma wcale), są oni znacznie bardziej towarzyscy, przyjaźnie nastawieni i mają “spokojniejsze” podejście do pracy
@cubino
Po wuja podżegasz kretyński “odwieczny konflikt” między miastami, nie wiadomo o co? Zarówno TRN jak i BDG SĄ miastami (BDG ósmym w Polsce) czy się komuś to podoba, czy nie. Swoją drogą bardzo fajnymi miastami.
Amsterdam jest sporo większy od BDG i dwa razy większy od TRN…Powierzchniowo, bo ludnościowo to już w ogóle…Zdecydowanie mi się tam zresztą nie podobało, nie moje klimaty.
> Jeszcze raz Wam powtarzam – nie ma innej i lepszej drogi niż Amerykańska – period.
To jest bzdura, obejrzyj sobie “Wpuszczeni w korek”.
@Cubino faktycznie, pomyliłem się w moim komentarzu – BARDZO PRZEPRASZAM – wiadomo, że napływowa mniejszość islamska nie może być w drodze do pracy, bo oni nie pracują – w drodze po zasiłek – reszta się zgadza.
Czuję się kilkukrotnie skarcony, nieprecyzyjnie się wyraziłem: “śmieszki rowerowe” omijam w sensie wybieram trasę która je omija. We własnym mieście na ogół się da. Kiedy już muszę jechać tam, gdzie taki bubel jest, to jeżdżę bublem, bo na ogół jest to obca miejscowość i nie wiem jak go ominąć. A to jak się po bublu jedzie z sakwami i plecakiem to poezja.
@kao
A gdzie ja podżegam jakiś konflikt między miastami? czy wspomniałem o jakimś miejscu poza Brzydgoszczą?
@Ktosiek
Następnym razem będąc na Słowacji przyjrzyj się też, jak wygląda owa skrajnia jedni, którą poruszają się ci kulturalni Słowacy. Czy aby na pewno wygląda tak jak na przeciętnej polskiej drodze. Niestety u nas dla własnego (i nie tylko) bezpieczeństwa rowerzysta często nie może trzymać się krawędzi, o poboczu nie wspominając. Zresztą – chciałbym widzieć jak Ty jedziesz swoim samochodem przy prawej krawędzi jezdni, ten obowiązek dotyczy Ciebie tak samo jak rowerzysty.
A ten “idiota co jechał środkiem pasa” to mam nadzieję że nie jechał w obrębie skrzyżowania?
W jakimś sensie różne szerokości spotyka się w ciężarówkach/dostawczakach – dotyczy to przede wszystkim kabin – te szersze są zazwyczaj lepiej wyposażone i mają bardziej długodystansowy charakter, wąskie są do miejskiej dystrybucji, dobre przykłady to np. z mniejszych – canter, z grubszego kalibru – stralis.
Uwaga, pokazuję CARO na wąskim moście: http://imagizer.imageshack.us/v2/800x600q90/19/e38g.jpg
a tutaj na szerokim moście: http://att.e-nocleg.pl/00/00/05/75/24/poznan,57524,800×600.jpg
Ostatki najlepsze, laweta zwycięzcą.
A canta lx ma tylne światła od Pandy.
Pomysł na zwężenie casalini to już wogóle coś.
Pienkne.
Ja ujeżdżam nadal czerwoną cantę LX. rocznik 2000 . 30000 tyś km przez trzy latka i bez remontu, a blacharz na mnie z pewnościa nie zarobi.
w sumie Amsterdam jest trochę zasyfiony, to fakt. no i jakże byłem zdziwiony, kiedy na przystanku tramwajowym siedząca obok mnie starsza pani paliła sobie papierosa. dziwne to było dla mnie, bo tam liberalizm i postęp, u nas się wzorujemy i zakazujemy palenia w miejscach publicznych… nie rozumiem.
CYTAT: “U nas natychmiast znalazłyby się dwie grupy: uduchowionych dziewcząt, przeważnie weganek na damkach, które cisnęłyby po chodniku, bo lubią oglądać wystawy/tak im wygodniej/cokolwiek innego i zjebów-kolarzy w ugniatających jajka ciuchach, którzy piłowaliby po jezdni, żeby podkreślić, jakimi to są car-killerami”.
MISTRZOSTWO!!! Sam bym tego lepiej nie podsumował. Sam bardzo często zasiadam za kierownicą zrówno roweru jak i samochodu. Tym drugim niestety jestem zmuszony toczyć się 40km/g środkiem ulicy ze względu na fatalny stan dróg i pozapadane studzienki. Ale nie będę przecież leciał 60 pod dziurach jak DEBIL i sobie rozwalał zawieszenia tylko dlatego, że jakiś przychlast spod znaku niebieskiej tarczy tudzież czterech kółek błyska za mną światłami. Spieszy się na cmentarz to jego problem. Jeśli chodzi o rowerzystów to nie wiem skąd w ogóle wzięła się cała ta burza w łyżce wody. Kiedyś to wszystko normalnie obok siebie funkcjonowało, rowery mozliwie jak najbliżej krawężnika i jadące obok samochody. Po prostu tak było i już. Mój dziadek 40 lat jeździł Ukrainą na działkę do sąsiedniej wioski skarżąc się tylko na podmuchy bocznego wiatru od Tirów. Ale zero zbędnego sapania, jakiś roszczeniowych żądań. Teraz za to w pracy mam kolegę z tej drugiej kategorii rowerzystów ===kolarzówa za 5 koła, kask i obcisły strój. Jak idzie na II zmianę to rano musi przynajmniej 40 km zrobić rowerem no i się zaczyna litania, że to k… to a to k… tamto japier… drogi to powinny być najlepiej tylko dla rowerów a samochody niech stoją na parkingu.
Do pracy mam 2,5 km także jak nie pada często używam składaka bo szczerze mówiąc będę tam szybciej niż samochodem!!!
Kiedy natomiast przejeżdżam koło jeziorka [mamy w kętrzynie ten słynny park z hipsterkami na damkach, szybkobiegaczami/ tudzież chodziażami z kijkami narciarskimi] to prawie ZAWSZE jakiś małoletni @#$#%$%#$^&*(^& wpierdzieli mi się w ostatniej prosto przed maskę przejeżdżając pełnym rozpędem po pasach!!! Może ja czegoś nie wiem, ale mnie uczono, że przed wtargnięciem na pasy trzeba się rozejrzeć w lewo, w prawo i jeszcze raz w lewo CZY NIC KUŹWA NIE JEDZIE, żeby nie utrudniać ruchu pojazdom znajdującym się na jezdni. Rower przez pasy PRZEPROWADZAMY. A tutaj patrzcie ===gnój na rowerze tudzież rolkach ma pierwszeństwo przed samochodami.
Żyjemy w wariackim kraju i wariackich czasach, tutaj co drugi typ to debil, życie w tym rejonie europy rodzi patologie i w tym tkwi właśnie problem. NIESTETY…
Zapomniałeś dodać ze Tesla uruchomiła swoja centralę na całą Europę w Holandii niedawno i całkiem dużo Tesli pojawiło się na drogach holenderskich. Dużo bo w Polsce nie widziałem ani jednej a w Holandii widziałem chyba już z 5
@kierowca
Autem jesteś zmuszony toczyć się 40km/g środkiem ulicy ze względu na fatalny stan dróg, ale rowery możliwie jak najbliżej krawężnika?
Kali Twoim idolem? 😉
Ten będący na sprzedaż ,nakryty folią mikrosamochód to Erad Spacia.