Sobotnia bajaderka: krytyczna masa prestiżu?
DZIŚ RAJD ZŁOMNIKA / partnerują: iparts.pl / WPT1313.com / kawiarnia Makroklimat / Toyota Motor Poland
Na początek dzisiejszej bajaderki warto obejrzeć sobie reklamę Citroena C4 Cactus. Oto ona:
Przyznam, że rozmach, z którym ją nakręcono, jest niezwykły. Sceny bitewne czy komputerowo generowana galera zrobiły na mnie duże wrażenie. Cała reklama trochę nie ma sensu, bo opiera się na tym, że oni zadają właściwe pytanie, ale w niewłaściwym czasie. A pytania są jak najbardziej zasadne: dlaczego samochody mają rozdzielone przednie fotele? Ja też tego za cholerę nie wiem, bo ta przestrzeń między fotelami się katastrofalnie marnuje i z przodu powinna być uczciwa kanapa. Dlaczego deska rozdzielcza musi być tak skomplikowana? I ja bym chciał to wiedzieć, a akurat Peugeot-Citroen ze swoim supernowoczesnym ekranem dotykowym, z którego steruje się wszystkim, powinien odpowiedzieć na to pytanie jako pierwszy. Ja też mam Peugeota i jakoś w nim wszystko jest bardzo proste: przyciski otwierania szyb otwierają szyby, pokrętło siły nawiewu reguluje siłę nawiewu itp. Jedno urządzenie – jedna funkcja. A nie ekran, który ma milion funkcji, tylko nie da się z nich normalnie korzystać, bo albo pogłaśnia się radio, albo zmienia temperaturę powietrza. A w moim Peugeocie mogę robić to jednocześnie – to jest dopiero multitasking. Jeśli tak będę mógł zrobić w Cactusie, to już mnie trochę mają. No dobra, JUŻ mnie trochę mają z tymi połączonymi fotelami. Nie mogę się doczekać jazd testowych Cactusem!
Katastrofalna sytuacja panuje w segmencie aut klasy średniej na europejskim rynku. Już się w ogóle nie sprzedają. Honda i Toyota planują się wycofać z tego segmentu, a Peugeot – rozdzielić linię 508 na dwa różne samochody, duży i prestiżowy oraz drugi taki niewiadomoco, typu 501, jak Dacia, albo coś. Podobno konsumenci chcą crossoverów i SUV-ów ponad wszystko. Ssanie na SUV-y bije wszelkie możliwe rekordy i przekracza wszelkie najbardziej optymistyczne oczekiwania. Dlaczego? To proste. Skoro sąsiad kupił już SUV-a, to siedzi wyżej niż ja i patrzy na mnie z góry. Nie będzie ten skurxxxsyn, ta menda, ten dorobkiewicz, kredyciarz z Białołęki na przasnyskich słoikach karmiony, ten osiedlowy podpierdalacz, który robi grilla na balkonie i drze się “LEEEGIA, LEEEGIA” po nocy, patrzył na mnie z góry! Ja też muszę mieć SUV-a! Nie musi mieć napędu 4×4, bo i tak nie mam pojęcia jak to działa, a poza tym zanieczyściłbym zbroję ze strachu, gdybym miał wjechać tym w teren. Od tego tylko rośnie spalanie. Nie, ja muszę mieć samochód, w którym WYSOKO SIEDZĘ i MÓJ WZROK NA ŚWIATŁACH NIE SPOTYKA SIĘ Z WZROKIEM INNYCH LUDZI, BO JEST WYŻEJ OD NICH. Dzięki temu będę od nich lepszy i bogatszy!
Producent, który wreszcie pojmie tę prostą prawdę i zbuduje samochód, do którego wsiada się po schodkach, powinien wygrać wszystko. Najgorzej jednak, jak wszyscy kupią już sobie SUV-y i krosowery i wszyscy będą siedzieć wysoko i toczyć wzrokiem, a wtedy będzie jak w opowiadaniu o zlocie ludzi fajniejszych od wszystkich innych, gdzie nikt nie odzywa się do nikogo. –> link. Nastąpi wówczas masa krytyczna prestiżu i dobrobytu, i okaże się, że największy prestiż ma ten, co siedzi tuż nad ziemią w Lamborghini. Co zresztą wiadomo już i teraz.
W tym roku na Pebble Beach, podczas corocznej, sierpniowej aukcji, pod młotek pójdą trzy wyjątkowe fury. Zazwyczaj o tym nie piszę, bo takie samochody z konkursów elegancji o światowej renomie zwykle są bezsensownie drogie i to jakieś włoskie lub angielskie wynalazki, ale tym razem robię wyjątek dla moich ulubionych aut japońskich. Do kupienia będzie “Hakosuka” Skyline GT-R KPGC10 (przewidywana cena: 150 tys. dolarów), Toyota 2000GT (przewidywana cena: 1,3 mln dolarów – będzie to rekord dla aut japońskich) i Mazda Cosmo Rotary (przewidywana cena: 200-250 tys. dolarów). Japońskie klasyki, do tej pory niepoważane, stają się naprawdę kolekcjonerskim dobrem. Dla mnie to też znakomita wiadomość: sprzedam Toyotę Starlet KP60, stan idealny, 5000 euro.
Japońskie żelastwo na sprzedaż można obejrzeć tu o —> link
A skoro już o japońskim żelastwie mowa, znalazł się warsztat, który podjął się odbudowy 2000GT zniszczonej przez upadające drzewo. Samochód wygląda tak: tu kliknij to zobaczysz
Mam nadzieję, że pojawi się wątek na Build Threads.com, opisujący postępy prac przy odbudowie tego pojazdu.
Na koniec zaś filmik, który wzbudził sporo komentarzy: rowerzysta, który powoduje kolizję i następnie ucieka z miejsca zdarzenia. Gdyby ktoś nie widział –> link. Dodajmy, że tenże rowerzysta, lekko przerażony tym że został nagrany, szybko ujawnił się w internecie i zaproponował właścicielowi Golfa pokrycie kosztów naprawy. Tłumaczył się tym, że uciekł, bo był w szoku. Na filmie widzimy, że to tłumaczenie było kłamstwem. Po uderzeniu w samochód najspokojniej w świecie pozbierał rower, wsiadł i pojechał. Daleko było mu do szoku. Takie uderzenie jak na filmie żadnego szoku nie powoduje, chyba że ktoś jest małą dziewczynką. Po takim uderzeniu normalny mężczyzna wstaje, otrzepuje się i działa dalej. I tak dokładnie zrobił nasz dzielny rowerzysta, słabo ogarniający dwa koła. JEDYNYM powodem, dla którego się ujawnił, jest to, że został nagrany. Gdyby nie kamerka – rozpłynąłby się w powietrzu.
W tym samym tygodniu drugi rowerzysta był sprawcą innego wypadku, tym razem w Warszawie. Tym razem nie było kamerki. Była za to matka z dzieckiem, na które najechał pirat rowerowy pędzący po chodniku, w wyniku czego piesi trafili do szpitala. Na szczęście rower uległ tak znacznemu uszkodzeniu, że nie dawało się na nim uciekać.
Każda sytuacja, która narasta w społeczeństwie, domaga się jakiegoś uregulowania. Po to (niestety) stworzono różne instytucje, które dziś nazywamy “państwowymi”, a wcześniej była to jakaś rada plemienna czy coś takiego. Jeszcze 10 lat temu rowerami jeździło się po wsi i to nikomu nie przeszkadzało. Obecnie “zarowerowienie” wzrosło o kilkaset procent, a znajomość przepisów czy kultura drogowa – o zero. Kierowcy samochodów nadal powodują wypadki, w których są ranni i zabici, ale ta liczba stale spada w stosunku rok do roku. Rowerzyści powodują zaś coraz więcej kolizji, ponieważ i samych rowerzystów jest coraz więcej. I jak widać, te kolizje nie są bezszkodowe – rower może nie tylko dokonać zniszczeń samochodu na kwotę kilkanaście tys. zł (wgniecione dwa elementy + urwane lusterko w nowym samochodzie typu BMW serii 5), ale nawet wysłać dwie osoby do szpitala. I sprawca pozostaje kompletnie, całkowicie bezkarny, a ustawodawca udaje, że nie zauważa, że taki problem występuje – zapewne za sprawą niezwykle silnego lobby rowerowego, którego działania objawiają się m.in. tym, że każde większe miasto ma pełnomocnika ds. rowerów, a nie ma pełnomocnika ds. pieszych i matek z dziećmi.
Niestety, wbrew temu co pisał Rafał Blogomotive.pl, jazda na rowerze, przez jej usilne (i skuteczne) promowanie, przestała być już TYLKO metodą relaksu i spędzania wolnego czasu – choć nasycenie rowerami wciąż w weekend jest dużo większe niż w dzień powszedni. Jednak rower awansował do rangi normalnego środka transportu i prędzej czy później będzie MUSIAŁ być tak potraktowany – inaczej będą szerzyły się przypadki spowodowania poważnej kolizji przez rowerzystę, który potem po prostu sobie uciekł, wiedząc że nic mu nie grozi. I nie ma tu żadnego znaczenia, że rowerzysta jest stroną słabszą. W zderzeniu Casalini Sulky z autobusem mam podobne szanse co rowerzysta z samochodem, a mimo ewidentnej różnicy sił, OC za Casalini płacić muszę. U mnie na osiedlu jest bardzo ciekawa sytuacja: przechodzi przez nie szeroka ulica: trzy pasy dla samochodów, dwie drogi dla rowerów i dwa chodniki. Samochody jeżdżą po jezdni. Piesi chodzą po chodniku. Rowerzyści jeżdżą po wszystkich trzech sekcjach. Wracając z dzieckiem z przedszkola PO CHODNIKU bywam “obdzwaniany” przez rowerzystę, który jedzie po chodniku wzdłuż drogi dla rowerów.
Sposoby? Wszyscy je znają: składka roczna 30 zł za OC + naklejka na tylny błotnik z numerem rejestracyjnym. Nie masz tylnego błotnika? Przykręcasz plastikowy wspornik do rury podsiodłowej i gra. Obowiązek nie dotyczy rowerków dziecięcych. Jeśli sprzeciwiasz się takiemu rozwiązaniu, oznacza to, że jesteś człowiekiem takiego samego pokroju jak typ, który uciekł po spowodowaniu kolizji z Golfem i skuterem. A przestaniesz się natychmiast sprzeciwiać, gdy kolejny kolarz-zjeb potrąci na chodniku twoje dziecko.
A teraz uważajcie: żeby nie było tak, że złomnik chrzani, a sam nie robi, w przyszłym tygodniu idę do pewnego towarzystwa ubezpieczeniowego wykupić OC od szkód prywatnych, czyli również wyrządzonych podczas jazdy na rowerze. Dam Wam znać w następnej bajaderce (która będzie w przyszłą sobotę LUB niedzielę), włącznie ze skanem polisy.
I jeszcze kilka zdjęć bez sensu na koniec:
Nielegalne parkowanie Renault 4CV w Paryżu, lata 50.
Wyjście na plażę w Sao Paulo, lata 70.
Ohydny zigurat PKiN wyrasta sponad warszawskich ruin, rok 1954
Toyota Corona Mark II Hardtop Coupe
Nie ma sensu OC dla rowerów, skoro jest odpowiedzialność cywilna. Może jeszcze pieszy będzie musiał wykupić ubezpieczenie?
Czym jeżdżą sąsiedzi, to mi wisi, ale Dustera 2WD bym przygarnął.
A i koniecznie z tym takim wyświetlaczem multi kliku kliku.
Problem z OC dla rowerzystów jest taki, że tego prawa nijak nie szłoby wyegzekwować. Mimo wszystko ilość szkód powodowanych przez rowerzystów to zupełny margines.
to o czym pisze złomnik ws. rowerów już się dzieje – od tego roku nie ma już ścieżek rowerowych tylko drogi rowerowe – pierwszy krok do ucywilizowania tego bydła.
sprawa druga – urzędasy żrące krosanty i popijające latte za 20 euro wymyślili, że skoro już jesteśmy innowacyjni to kasa z UE będzie szła teraz głównie na redukcję niskiej emisji – czyli – ok. 35% budżetu pójdzie na: budowę dróg rowerowych, parkingów p i r itp.
I tutaj uwaga – do 2020 roku Warszawa i 37 gmin pod Warszawą wybudują gigantyczną sieć dróg rowerowych które zdaniem ZTM i HGW “MAJĄ STANOWIĆ ALTERNATYWĘ DLA RUCHU KOŁOWEGO” heheheh, czujecie to – 500 baniek pójdzie sie je….co ciekawe jeśli gmina będzie chciała podłączyć się do tego projektu to nie może zgłosić dróg rekreacyjnych – MUSI zgłosić tylko alternatywne dla samochodów inaczej nie będzie kasy. I tak wspiera się europejski przemysł i innowacje, chroni środowisko, dba o zdrowie ludzi. Docelowo do 2025 r. wokół Warszawy ma być – uwaga – 600 km dróg rowerowych – czynnych od pn do pt!! – będziemy potęgą rowerową na pohybel złomnikom i innym obrazoburcom antyunijnym.
a pozniej oc na hulajnoge, wrotki, rolki, rowerki dzeciece, wozki z dziecmi… Chyba Cie pogrzalo zlomniku.
@TomekG
No ja nie wiem czy kilkudniowa (zapewne) hospitalizacja dwójki osób w tym dziecka to margines. Urwane lusterko i strzaskany błotnik to też NIE JEST margines. Poza tym, głupi argument. Dziadek mający 30-letnią Ladę i takową historię bezszkodowej jazdy mimo wszystko musi posiadać OC.
Dla mnie sprawa jest prosta – albo rowerzyści dostosują się do praw obowiązujących na drodze, albo wypad. Innej drogi nie ma.
Ubezpieczenie mam na rower ale za ch…nie zmusisz mnie (i innych) żeby montowali specjalnie błotniki do kolarek. Wystarczy sama nalepka na ramię bez idiotycznego dokładnie czegokolwiek.
Co jeszcze dodam: wszędzie są idioci na drogach, prowadzą każdy typ pojazdów więc czepianie się akurat rowerzystów to już wyłącznie chęć wywołania zbędnego fermentu. Problemem jest egzekwowanie w ogóle prawidłowego oświetlenia po zmierzchu pieszych i rowerzystów a Ty chcesz rejestrować rowery…Po raz kolejny nasz kraj stałby się miejscem drwin.
Kanapowość produkcyjnego kaktusa jest bardzo iluzoryczna, tam są dwa fotele z wstawką pomiędzy nimi i konsola z wielką, wystającą spod wstawki gałą (rękaw?).
http://www.inautonews.com/wp-content/uploads/2013/09/citroen-cactus-concept-Frankfurt-Live-11.jpg
http://motofilm.pl/wp-content/gallery/citroen-c4-cactus/citroen-c4-cactus-wyciek-4.jpg
Fajnie się zapowiadało, ale wyszło jak zwykle.
Tak ale hulajnogi i rolki nie śmigają tak często po drogach a rowery tak. Dodatkowo coraz więcej ludzi jeździ na rowerach, nie tylko w weekendy (to już prawdziwa plaga ale i dzień powszedni. A złomnik słusznie zauważył ze rowerzysty ostatnio strasznie promowane są.
Poza tym co ?? Liczyć na uczciwość ludzką, że rowerzysta się zatrzyma i powie przepraszam. Pozostaje tylko wychowywać dzieci na uczciwych ludzi i liczyć ze tak samo postępują inni….
Jak jest dużo korków w mieście o zróbmy kontrapas dla rowerów i wogóle to będzie lepi.
Ja nawet jestem za większą ilością ścieżek rowerowych bo wole zeby rowery śmigały bezpiecznie a nie plątały mi się po drodze. Tylko z głową…
PS. Zupełnie nie rozumiem suvomody: poprzerastane toto, wszystko jest bezsensownie wielkie, a przez to bezsensownie drogie (opony, tarcze, zużycie paliwa, etc). W zamian za to dostaję auto, które daje mi najwyżej tyle samo przestrzeni co van, za to zajmuje więcej powierzchni parkingowej/korkowej, ogranicza innym widoczność na drodze, a na dodatek w większości użytkowników generuje poczucie “jestem większy, czuję się bezpiecznie, mogę się rozpychać na drodze”.
PPS, A’propos widoczności: vany, furgonetki i ciężarówki też to robią, ale jest to usprawiedliwione ich utylitarnością.
Kamery używam od kilku lat (jeszcze nie były wtedy popularne) i o ile udało mi się nagrać wiele niebezpiecznych sytuacji, to ta z urwanym lusterkiem sprzed około miesiąca uratowała mój portfel.
Jednak co jakiś czas gdy publikuję jakąś niebezpieczną sytuację spotykam się z odzewem nie na temat sytuacji tylko… z donosicielstwem jak z czasów PRL-u. Niestety wciąż publikacja materiałów w celu przestrogi mylona jest z donosicielstwem
oc powinno być na człowieka nie na pojazd, czy jedzie jednym ze swoich 10 aut czy też rowereem albo na deskorolce, jak wyządzi szkody powinno działać.
Co do rowerów… hm troszkę dziwię się Złomnikowi, bo zazwyczaj w takich przypadkach jego zdanie było typu “po co regulować, dodawać opłaty i obowiązki, skoro Cytryn z Gumiakiem to oleją, a pan policjant w Małocicach nie będzie ścigał i tego egzekwował”, tutaj sytuacja byłaby podobna. Wszystko OK, ale to by się sprawdzało w Wawie i dużych miastach. Za Sulejówkiem dalej na wschód byłaby inna historia :). Tak samo jak np z obowiązkowymi zimówkami – ustanowi się prawo, a rzeczywistość będzie skrzeczeć, a urzędnicy zacierać ręce.
Co do SUVów to dobrze ujęte: to takie dodawanie sobie, traktowanie auta jak zbroja. A już małe wypacykowane kobietki w SUVach to najczęściej gapiostwo i przejeżdżanie przez pasy, gdy są na nich piesi… czują że w tych autach mogą być “silne”. Z moich obserwacji znajomych i znajomych znajomych to suv to taki miejski odpowiednik Passata w hajlajnie: do pokazania się. Trochę taki archetyp: pracownik korpo średniego szczebla, mieszkanie w betonowym gettcie na kredyt wzięte pod sam korek, kompaktowy suv, wakacje all inkluzif, drżenie o wysokość stóp procentowych, nie rozmawianie z tymi oo z dołu. No ale ja się nie smieję, kazdy żyje jak chce, ze mnie też ktoś może kręcić bekę :). A Accorda Type S bym przygarnął.
Rejestracja dla rowerów.
a zastanawiał sie pan jakie są koszty takiej operacji? Ilu trzeba choćby, referatów urzędników, papierów?
są pewne kwestie których po prostu nie ma sensu regulować bo niby jak zrobić to z sensem?
rejestrować sam pojazd? Czy moze uzytkownika niezależnie od roweru?
co ze sprzętami stricte sportowym gdzie nią da sie rejestracji zamocować? Np. rowery do dh, czy fr?. Przecież taka rejestracja będzie sila żeczy mala wiec jej czytelność będzie bardzo ograniczona.
nie zlomniku to naprawdę nie ma sensu.
tę biedną Toyocinę to może ten sympatyczny pan zrobi: http://www.studiotimecapsule.com/home
i to z aluminium. Polecam stronkę, ale uwaga! Wymagana biegła znajomość engrish. xD
Miałem kiedyś wykupione takie OC pieszo/rowerowe, dali mi gratis do ubezpieczenia mieszkania, i z umowy pamiętam, że mogłem narobić w ramach tego sporo różnych szkód na nawet znaczną kwotę, byleby niechcący i na trzeźwo. Jak zacząłem jeździć rowerem to chciałem coś podobnego znaleźć, ale nie udało się.
Wiem tylko, że się da takie coś wykupić, ale nie wiem czy egzekucja jest tak prosta jak w przypadku samochodowego OC.
Cactus. Ooo, ten to i mnie bardzo ciekawi, na pewno się przejadę. Niestety ma jedną cechę która go dyskwalifikuje jak dla mnie: brak dzielonej kanapy z tyłu. A dla mnie to warunek sine qua non.
@Marecki – no pacz, takiego właśnie wygrałem na weekend. Bardzo fajnie się tym jeździ.
Jestem przekonany, że żadne oc nie pokryloby szkody wyrządzonej przez rowerzystę na chodniku, wszak zasadniczo nie wolno mu po nim jeździć. Nie miałbym nic przeciwko oc dla rowerzystów, ale nie od każdej sztuki, tylko ewentualnie od kierowcy. I pisze to jako rowerzysta, dla świętego spokoju
Po tym co robią niektórzy rowerzysci mam ochote wysłać ich do gazu A przyjemności z jeżdzenia żadnej nie ma, bo w weekend na ścieżka robi sie natężenie ruchu gorsze niż na ulicach, oprócz oczywiście tego, że nie ma przepisów
W wielu krajach i miastach świata pojawiały się takie pomysły jak rejestrowanie rowerów i w większości przypadków wycofywano się z tego w popłochu. Z prostego powodu – ta zabawa kosztuje więcej niż daje korzyści (tych wymiernych i niewymiernych).
A jeśli ktoś uważa, że sam fakt zarejestrowania wpłynie na częstość kolizji i poczucie bezkarności to pozostaje mi się jedynie uśmiechnąć.
Żal, bo sedany lubię, poważam i jeżdżę. Swoją drogą, czy 501 nie miał być odlotową odpowiedzą koncernu PSA na ‘oszałamiający’ sukces Passata CC?
Ciężkie czasy nastają dla starych ludzi 😉
—
Co do ubezpieczenia dla rowerzystów, to obecnie cymbała, który jedzie rowerem po chodniku i wjedzie w wózek z dzieckiem można pozdrowić białą chusteczką. I na tym nasza interwencja się skończy.
Sam pomysł tego, że ubezpieczenie/fundusz gwaranycyjny tak, ale od osoby, nie od roweru/hulajnogi/rolek. Ubezpieczenie od pojazdu jest bez sensu – mam 3 rowery, muszę za 3 rowery płacić OC. Czy to znaczy, że jeżdżąc na przemian na 3 rowerach mogę statystycznie spowodować więcej wypadków, niż na jednym?
Natomiast, pomysł naklejek rejestracyjnych uważam o tyleż chybiony, że kto to będzie egzekwował? Postawimy patrole policji na ścieżkach rowerowych i oni będą sprawdzali kwity ubezpieczeniowe? Średnio to widzę.
ja również dodam – zapomnij że przykręce cokolwiek do rury podsiodlowej, czy zaloze błotnik w mojej szosie, czy mtbmxie (do naparzaina, bmx na większych kołach) – inaczej – kazdy kto ma swiadomosc ze jezdzi na rowerze – musi wykupic OC za 30zł rocznie – jesli nie wykupi, a spowoduje – placi ochydnie potężną karę (taką, żeby na chlopski rozum nie opalcalo się walić w uja)
A jak ci pieszy wtargnie pod nowego Mercedesa CLA, to może narobić szkód na dobre kilkanaście tysięcy. A jeśli wtargnie odpowiednio pechowo, to i na kilkadziesiąt. Wnioski nasuwają się same. Oj, chrzanisz dzisiaj, złomniku
Ja w traficu mogę sobie popatrzeć w oczy jedynie kierowcy autobusu, jedynie ciężarówki, tirmani i ostro zmodowane 4×4 stoją wyżej.
Btw. mój trafic zarejestrowany jest jako samochód osobowy i jako osobówka stoi chyba najwyżej.
A co do OC na rowery – oczywiście tak, już parę razy mi się zdarzyło że idąc spacerkiem obok mnie przemykał ze sporą prędkością rowerzysta który nie posiadał nawet dzwonka. Jeden krok w bok i siedziałby mi na plecach.
W Sao Paulo tylko garby sprzedawali ?
To nie był rowerzysta tylko ostrokołowiec – jeden z tych fajniejszych od innych, czyli dredy, słuchawki i rower bez hamulców. Ostre koło na tym polega – brak przedniego hamulca, brak tylnego i zębatka na stałe połączona z piastą, bez żadnej kontry, torpedy, czy jak to tam się w danym rejonie Polski zwie. Spowalnia się rower walcząc z pedałami kręcącymi się do przodu. Ciekawe, czy został ukarany za kolizję, czy też za poruszanie się rowerem bez nawet jednego, wymaganego przepisami hamulca…
Cactus – bardzo dobra reklama złego auta (crossover, brzydki)
SUVy – trafne, bardzo trafne
rowery – tak jak nie cierpię rowerzystów z ich podejściem “my są najświętsi na drodze/chodniku!”, tak jeszcze bardziej nie cierpię tworzenia nowych stanowisk pracy dla urzędasów-darmozjadów. Wprowadzenie tych regulacji będzie piekielnie trudne i kosztowne, a z naszych podatków będą utrzymywane kolejne legiony kupujących crossovery, leniwych urzędników. Już lepiej po prostu lepić mandaty za jazdę po chodniku. A na drodze? Hmmm…. a zakazać w ogóle. Niech sobie jeżdżą w cholerę po tych ścieżkach tylko 😉
Tego się nie da wyegzekwować – poza tym wyprodukowanoby kolejne stołki dla urzędasów, kolejne okazje do ton papierologii, kolejna pieniężna studnia bez dna… Szkoda zachodu, a efekty będą i tak mizerne (o ile w ogóle będą).
Jak chce siedzieć wysoko, to busa proponuję. Miejsca więcej i wyżej niż w suwie, a i buspasy są. No i bez 4WD. Ideał. MODA NA BUSY mode on.
Wystarczy aby delikwent znał dokładnie przepisy – egzamin na kartę rowerzysty bez kombinowania z “kopertami”. A na samym początku organa karające szybko i skutecznie, a będzie porządek. Niestety wolność nie jest dla wszystkich dobra, czasem takich to tylko za “mordę” trzymać. Nie potrzebuję żadnego (ob)suv’a a jak najmniejszy i najniższy samochód, żadne reklamy ani nawet miliony mnie nie przekonają do zmiany zdania. Ale kanapa z przodu przydałaby się…
Pyszna bajaderka a tak OT mam pytanie drogi Złomniku – czy zwolniło się może miejsce w dzisiejszym rajdzie?
Chulajnogi i deskorolki nie mogą jeździć po drogach – rowery tak.
Czy wydmuszką do rajdów ktoś jeździ po ulicach? Nie. Więc jeśli nie da się na rower specjalny nakleić rejestracji to nie może jeździć po drodze – proste.
Brak choćby karty rowerowej do poruszania się ulicami dużego miasta to skandal który się w pale nie mieści.
OC pokrywa straty których kierujący nie byłby w stanie sam pokryć, jest to korzyść dla obu stron.
A dlaczego policja nie mogłaby kontrolować OC przy ścieżkach? Zapinanie pasów też kiedyś uznawano za zamach na wolność, teraz to naturalne.
Ja tez ubolewam że zamieniono zabawkę którą lubię w uczestnika ruchu, ale jeśli już tak jest to musi przestrzegać zasad które wypracowalismy przez ostatnie 100 lat.
Właśnie!
OC to odpowiedzialność cywilna. Powinna być na człowieka, a nie na pojazd. Jak kupuję sobie to zaznaczam, że jeżdżę autem typu… o pojemności do… po mieście i trasach, rowerem i czasem jeszcze czymś. Nie wykupię na 3litrową bestię, tylko na matiza- sam odpoeiadam.
Blobolobo: tak, zwolniło się, ale musisz przyjechać na pałę po prostu, bo już jestem offline i nie odpisuję na maile
Wszystko spoko, 30 zł OC na rok jest do przełknięcia ale to kruwy nędzy zapłacę jak będę nim jeździł! Nie będę płacił haraczu za rower który od 10 lat stoi w piwnicy!
Odnośnie do klasy średniej, trzeba zrobić jedno zastrzeżenie: nie sprzedaje się ta popularna. Faktycznie. Natomiast „premium” schodzi bardzo ładnie – BMW 3/4 sprzedaje się więcej niż dowolnego SUVa czy crossovera, Audi A4/A5 i Mercedesowi C też nic nie dolega. Natomiast z nieco tańszych modeli trzymają się tylko Passat i (gorzej) Insignia, już Mondeo to sprzedażowa padaka. Przyczyny to pewnie po części konkurencja ze strony SUVów, po części kryzys i zejście jakieś grupy klientów na tańsze w zakupie i eksploatacji kompakty, a pewnie nie bez wpływu jest rozdęcie samochodów tej klasy w okolice średnio 4,8 metra (niekoniecznie odbijające się na wielkości przestrzeni pasażerskiej), co jakoś tam życie utrudnia. Gabaryty ludzi od czasów, kiedy klasa średnia to było 4,4 metra specjalnie nie wzrosły, a teraz tę wielkość oferują kompakty…
@m.a.d. Może i odpowiadasz. Ale na koniec okazuje się, że jesteś nieściągalny (bo to wszystko żony sąsiada, a w ogóle na kredyt, a długów masz na pięć pokoleń naprzód), poszkodowany się buja miesiącami i może w końcu dostanie coś z funduszu gwarancyjnego, opłacanego przez rzeszę fr… znaczy uczciwych. Przycwaniaczyłeś, coś tam zaoszczędziłeś, a ktoś po miesiącach/latach dostał ochłap ze wspólnej kiesy. Profit.
Crossovery-są ludzie którym to się po prostu podoba, a ze nie mają sensu? Sedan też ma go niewiele.
Nagonka na rowerzystów? A kiedy będzie na pieszych? Obowiązkowo tablica rejestracyjna na plecach i piersi:)
A tak w ogóle to proponuje hasło “miasto dla samochodów”, tylko ulice, parkingi i macdrajvy, żadnych chodników, pieszych, rowerzystów:)
W kwestii rowerów pozostaje wychowanie komunikacyjne. Edukacja młodych to jedyne wyjście i dodatkowo poprawa ich bezpieczeństwa. Poza tym więcej kultury na drogach.
W szoku czy nie w szoku…? Różnie można reagować. Ja z małolata się wyglebiłem na nierównym asfalcie przy ok 30 km/h (sam z siebie, w nic nie uderzyłem i droga była raczej pusta). Cudem nic mi się nie stało. Wstałem spokojnie, podniosłem rower, pojechałem żeby jak najszybciej opuścić to miejsce. Kilometr dalej siadłem na ławce na przystanku i dopiero nadeszła druga faza szoku: kłopoty z oddychaniem, miękkie nogi itp. Bywa i tak. Szok się objawia w różny sposób.
Oczywiście w 100% zgadzam się że typ jest w pełni odpowiedzialny za spowodowanie wypadku i że umasowienie roweru w miastach ma mnóstwo złych konsekwencji, podobnie jak umasowienie każdej innej działalności i że coś z tym trzeba w końcu zrobić bo podobne wypadki będą się mnożyć.
mój rower jest zarejestrowany! tylko ważność tablic wygasła gdzieś z początkiem lat 60. Czy muszę starać się o nowe?
Ten gentleman na ostrym wpadł w nich jak japoński Kaiten
Z rowerami jest tylko jeden poważny problem: nadmierna prędkość. Mało ktory pieszy przebiega przez przejście, mało który kierowca przejeżdża przez skrzyżowanie w mieście na pełnym gazie. Rowerzyści robią to nagminnie. Widziałem jakis czas temu grupkę rowerzystów, mimo że jechali po DDR to jednak zlokalizowanej tuż przy chodniku, częsciowo oddzielonej od niego pasem namalowanym na nawierzchni. Gnali ile fabryka dala 20 cm od pieszych, czasem nie zdających sobie sprawy z tego że za plecami mają rowery.
@notlauf
PanBaltazar otrzymał delikatne upomnienie po stewierdzeniu, że cyt. “chrzanisz”.
Od RoBuRa zostałem (zostaliśmy) poczęstowani “bydłem” na dzień dobry.
Czy tylko mi się wydaje czy coś tu nie gra?
@RoBuR – jeśli oczywiście BYDŁO może coś dodać od siebie…
Jeżeli uważasz, że odsetek głupców, ciamajd i chamów wśród rowerzystów jest znacząco inny niż wśród kierowców samochodów, to proponuję przetrzeć oczy i włączyć myślenie. Oraz częściowo spojrzeć w lustro.
Sam duzo jezdze rowerem po miescie z powodu aktualnego braku 4 kolek i powiem tak kazda ze stton ma sporo racji nie mozna dzielic ludzi na rowerzystow kierowcow i pieszych….
Tylko na normalnych i debili ktorzy nie umieja sie odnalezc w jakim kolwiek rucbu…
Przykladow mozna mnozyc wiele i kierowcow i rowerzystow
Może się nie znam na ruchu w wielkich miastach (bo ze wsi jestem) ale moim zdaniem ścieżki rowerowe powinny być podziemne. Przecież można dostosować istniejącą linie metra, kanały burzowe czy jakieś inne jamy, nory i tunele. Problem rozwiązany.
Śmieszy mnie to wielkie oburzenie na rowerzystów w polszy, aktualnie dorabiam sobie pracując w holandii #zagranoco 😛 i krew mnie zalewa jak muszę tu gdzieś zajechać samochodem (rowerem zresztą też) rowerzyści jak i kierowcy kompletnie nie znają przepisów ruchu drogowego gdyby nie to ,że kraj jest taki “europejski” to jeździli by jak w jakimś bangladeszu np rażący przykład rowerzysta wyjeżdża z drogi podporządkowanej do głównej i guzik go to obchodzi czy coś po niej jedzie czy nie nawet nie zatrzyma się i nie spojrzy czy może jechać ile razy już miałem chęć skoszenia takiego ignoranta ale tu to są święte krowy którym wszystko wolno i w większości przypadków wina jest zawsze kierowcy samochodu (pewnie kamerka by załatwiła sprawę)
Ps nie wiem ale ja traktuję rower mniej użytkowo i musi on wyglądać ładnie a kolarka z błotnikami tak już nie wygląda (zresztą do mało jakiej idzie je założyć) a co z ubezpieczeniem jeśli mam (bo mam) więcej niż jeden rower ?? w moim przypadku kosztowało by mnie to tyle co za mały samochód…
Kolejna sprawa. Gówniarzeria na BMXach. Jedzie taki 15latek przez centrum miasta, strefę zamkniętą dla ruchu drogowego najszybciej jak się da, najczęściej w stadzie, świata poza kumplami nie widzi, mija pieszych na centymetry i nie ma nawet hamulców, ostrego koła(które pozwala na jakiekolwiek hamowanie), torpedy- no nic nie ma. Nie daj Boże jakieś dziecko mu wybiegnie…
Tak wszyscy mówią że rowerzyści to zło, powodują wypadki, zapie****ją pi chodnikach jak mocherówy na sumę… Prawda jest jednak taka, że jazda na rowerze to walka o przeżycie i zabawa w podchody.
Jeżdżę dużo na rowerze. Dla przyjemności. Mimo, że mieszkam w małym mieście, żeby dostać się na szlak tudzież do lasu, gdzie mogę bezpiecznie pojeździć, muszę przejechać przez centrum miasta i skrzyżowanie z sygnalizacją z drogą krajową. Wiele razy zdarzyło się, że jakiś imbecyl w aucie wjeżdża przede mnie ( zakładam, że nawet mnie nie widząc). A jak jemu zwrócisz uwagę to wielka obraza majestatu… Raz zdarzył mi się tak ekstremalny przypadek, że gdybym znalazł się na skrzyżowaniu (bez świateł) 3sek wcześniej to bym zginął, bo kilku dziadkom jadącym z naprzeciwka i skręcającym w lewo (przecinali mój tor jazdy, jechałem prosto) bardzo się spieszyło. Zakładam, że oni również mnie nie widzieli. A już najgorsi są piesi, którzy na “dziko” przechodzą przez ulicę i jak ostro przed nimi zahamujesz albo ominiesz na centymetry to od razu z roszczeniami. Niby z jakiej racji mam im ustępować? i płacić OC? Radzę najpierw wsiąść na rower i spróbować przejechać przez miasto
Obowiązkowe OC dla rowerów nie ma sensu z tego samego powodu, dla którego nie ma sensu obowiązkowe OC dla pieszych. Kierowcy pojazdów mechanicznych odpowiadają na zasadzie ryzyka nie dlatego, że ktoś postanowił dowalić kopanym burżujom rozbijającym się samochodami, tylko dlatego, że istnieje dużo większe prawdopodobieństwo wyrządzenia przez nich szkody niemożliwej do naprawienia (bo albo brak winy, albo rozmiary za duże – życie i zdrowie to trochę więcej niż lusterko lub wgnieciona blacha). Statystyki dotyczące wypadków i kolizji póki co potwierdzają to założenie. Pomimo tego, że media nagłaśniają co ciekawsze zdarzenia z udziałem rowerzystów, nie zaszło jak dotąd zupełnie nic, co zapowiadałoby zmianę 😉
Odpowiedzialność cywilna rowerzysty (i pieszego) w ruchu drogowym jest taka sama – w razie zderzenia z pojazdem mechanicznym odpowiadają na zasadzie winy, ale tylko wtedy, jeśli była to wina wyłączna. Jeśli nie, pozostaje co najwyżej kwestia przyczynienia się do szkody. Pomimo tego, że piesi też nie mają tablic, nikt jeszcze nie wpadł na to, by objąć ich obowiązkowym OC – chociaż liczba zdarzeń z ich udziałem nie jest mała 😉
Problemem nie jest brak obowiązkowego OC dla pieszych, rowerzystów oraz małych zwierząt prowadzonych na smyczy i w kagańcu, tylko obiektywizacji odpowiedzialności. Od obowiązkowego OC wcale nie zrobi się bezpieczniej, ale za to kolektywnie uznamy, że katalog zachowań “ryzykownych” jest szerszy, niż wynikałoby to ze zdrowego rozsądku. Jeśli ktoś na tym wygra, to wyłącznie ubezpieczyciele. A nam zostaną obowiązkowe kamizelki odblaskowe, droższe OC dla właścicieli starych aut (wiadomo, niebezpieczne!) w kolorze czerwonym (a to akurat nie żart, jakaś agencja ubezpieczeniowa prowadziła badania odnośnie wpływu koloru wozu na wypadkowość).
Mógłbym o tym tak dłużej, ale zrobiłaby się z tego notka oraz dziewczyna każe mi przestać ;)))
Fantastycznie wyglądają te klasyki z normalnej wielkości felgami, na których jest trochę gumy. 100% rasowości. Obecna moda na absurdalnie wielkie felgi z czarnym naleśnikiem to chyba została wygenerowana przez MTV i klipy kolesi w krzywo nałożonych czapkach z daszkiem i złocie na klatach. Ani to estetyczne ani praktyczne, ale stickerbombowa gawiedź podchwyciła, no bo przeca w kolorowej TV pokazują. Drzewiej naprawdę było z tym lepiej 😉
.
W rowerowej kwestii, to OC dla rowerów już jest i kosztuje właśnie jakąś dwucyfrową kwotę rocznie. Tyle, że jest nieobowiązkowe. I zgadzam się że powinno być, biker też może komuś narobić szkody, czy to materialnej czy zdrowotnej. A żeby nie być gołosłownym, to sam mam takie choć raczej po ulicy nie jeżdżę, w pakiecie z ubezpieczeniem mieszkania wziąłem – grosze kosztuje a w razie czego bardzo pomoże, na kwotę kilkunastu tysi więc jakąś trochę pogiętą blachę wyprostuje
Sądzę że przy tym wzroście zroweryzowania wkrótce wprowadzi się jakieś rozwiązanie. Statystycznie w dużej grupie musi się zawsze znaleźć paru idiotów, którzy rowerem przedłużają sobie ch*ja, analogicznie do motocyklistów widać ten nikły % robiący złą prasę całemu środowisku, podczas gdy pozostała większość jedzie grzecznie i względnie z rozmysłem. Ale obowiązkowe OC i identyfikacja to słuszny pomysł, byle nie była to jakoś po całości wielka szpetna płyta, jak np. niemieckie blachy na motocyklach 😉 Oj tylko byle kasków nie wprowadzili, to już będę strasznie niepocieszony.
Pedałując ogólnie całkiem niemało takie mam spostrzeżenie, że czujność należy zwiększyć przy typku raczej łysym o buzi raczej niewyjściowej, na rowerze raczej makrokeszowym, w mundurze raczej pasiasto-szeleszczącym. Wyglądają jakby go właśnie buchnęli spod sklepu i sp***lali. Może ktoś ma podobną obserwację.
Kolesie tacy jak ten z filmu: dredzik na ostrym (chyba) kole w hipsterkim okularze, pewnie są ideologiczni rowerowo ale generalnie to raczej popylają zajęci swoimi sprawami. Tym razem się po prostu nie zmieścił, te rowerki naprawdę są absurdalnie wąskie.
.
Piotrkowy, Jonasz – da się bez błotnika, nie panikujcie 😉 podejrzewam raczej coś a’la mocowany gdziekolwiek do ramy tudzież pod siodłem odblask, albo nawet boczna naklejka.
Jak ktoś jest cham i bydle, to czy ma OC czy nie ma, i tak spierdzieli z miejsca zdarzenia. A mało to przypadków obtarć i stłuczek parkingowych, o których poszkodowany dowiaduje się dawno po fakcie i bez wiedzy o sprawcy? I do tego doprowadzają ludzie, którzy mają OC, a mimo wszystko uciekają i nawet karteczki nie zostawią z namiarami na siebie.
do wszystkich “twardzieli” co to nie zamontują błotników do kolarek – nie takie rzeczy władza wymuszała na ludziach, nie tacy twardziele montowali co tam kto nie miał – pasy bezpieczeństwa? jazda w kaskach na motocyklu? gaśnica? zakaz używania żarówek 60W i mocniejszych? zakaz używania freonu w lodówkach? norma euro 5, która wykosiła np. Hondę S2000? I tysiące innych…
jeśli się znajdzie ktoś, kto “w odpowiedni sposób” przekona władze, że warto wprowadzić OC “dla podniesienia poziomu bezpieczeństwa” to takie będziecie montować błotniki do kolarek, że ho ho!
Odbiegając od bajaderowych tematów przypomnę, że dziś jest Drive it day. Rano jeździłem swoim staruchem, ale na mieście bieda (może przez poranny deszcz) – widziałem Jaguara z ok. 1990r., Prelude III gen. i malacza z połowy lat 90.
Jeśli sprawca uciekł z miejsca zdarzenia, wtedy OC nie działa. Tzn. zostanie wypłacone odszkodowanie, ale ubezpieczyciel ma prawo ściągnąć wysokość odszkodowania od sprawcy zdarzenia. Nie polecam więc nikomu uciekać z miejsca parkingowej obcierki na monitorowanym parkingu.
Ciekawostka – znam firmy, w których samochody ponad 20 letnie mają niższe taryfy w OC. Widocznie badania szkodowości pokazują, że takimi autami rzadziej powodowane są szkody. Firma, w której stawka OC zależy również od koloru samochodu to Proama
Po mieście jeżdżę głównie rowerem… i muszę powiedzieć że rowerzyści są najgorsi. A najgorsi z najgorszych to rowerzyści wiosenni – zawsze chcą być pierwsi. Niestety na szerokiej, długiej, pustej prostej nie mają ze mną szans. Ale na pasach zawsze są pierwsi. Samochody przed takimi hamują, ale piesi są biedni. Każdej wiosny widzę kilku takich rowerzystów roztrzaskanych o coś (czasem tylko pogięty rower obok karetki).
Tak się kończy propagowanie roweru bez propagowania kultury ;(
Jeśli pogoda pozwala to jeżdżę rowerem do pracy codziennie (łącznie 25 km w dwie strony). Przez 3 lata mieszkałem poza Polską i po powrocie do Warszawy ze zdziwieniem stwierdziłem jak bardzo wzrosło natężenie ruchu rowerowego i jak kwadratowo wzrosło rowerowe chamstwo. Mam i kartę rowerową i prawo jazdy i zawsze starałem się jeździć po ścieżkach rowerowych i trzymać się prawej strony.
Najwyraźniej jestem frajerem, bo obecnie rowerem jeździ się po dowolnej stronie i dowolnie drogi, ścieżki czy chodnika. Na każdych światłach rowerowych gromadzi się ciżba po obu stronach przejazdu, która potem wali chodnikiem ścieżką i po prostu wymusza pierwszeństwo jadącym po prawej stronie z naprzeciwka. Szaleńcy z ostrymi kołami zasuwają w godzinach szczytu po najbardziej ruchliwych ulicach, wiaduktach i skrzyżowaniach i mają gdzieś, że obok jest ścieżka rowerowa. Kolory świateł nie obowiązują rowerów. Pieszych można wyminąć slalomem. Trąbiący kierowcy to debile, itd., itp.
Jako rowerzysta jestem za rejestracjami na błotnikach i za kartami rowerowymi dla wszystkich użytkowników publicznych dróg i ścieżek rowerowych. Jak macie kolarki bez błotników to spadajcie z nimi na tory kolarskie lub na zorganizowane wyścigi. Albo doczepcie sobie tablice obok obowiązkowych świateł.
Niestety tak to już jest z tym najgłupszym z możliwych procesów, czyli modą. Bezmózgowe to jest. Jedna małpa ubiera się w strój z liści, druga też musi. Jedna małpa kupuje SUVa, druga też musi. Dlaczego? Nie wiadomo w sumie.
hmmm. Nie zgodzę się, że ten rowerzysta nie był w szoku zwłaszcza po takim uderzeniu w głowę. Po za tym jakbym komuś przypadkiem przerysował VW np. golfa to uciekałbym gdzie pieprz rośnie w obawie o własne życie;)
Przyznaję się bez hipokryzji, sam byłem takim głupkiem na rowerze, ale wyleczyłem się, jak przejeżdżałem 30km/h przez ulicę (grzecznie w miejscu, gdzie był czerwony pas dla rowerów) i wyjechał mi z lewej facet w małym dostawczaku. Ja miałem zielone światło i według prawa to była (by była) jego wina, ale czy można winić człowieka, że nie zauważył rowerzysty naku&*iającego przez przejście dla pieszych jak szalony? Skończyło się na złamanym kciuku i obitej mordzie, bo facet zahamował 5 cm ode mnie, a ja również i to przednim hamulcem ; ) Szybko zbliżający się asfalt… Od tamtej pory na rowerze jeżdżę wolniej, asekuracyjnie, a prowadząc auto zacząłem jeszcze bardziej rozglądać się po chodnikach, jak skręcam na strzałce. Do roweru TRZEBA DOROSNĄĆ, głupotę młodych lat jedni przeżywają i mądrzeją, inni mają pecha i giną w głupi sposób.
Odnośnie ścieżek rowerowych, to nie widzę nic złego w ich budowaniu, ale… Patrz wyżej – użytkownicy muszą zacząć kojarzyć do czego one służą. Sam jak jeżdżę na rowerze, uznając go za TRANSPORT ALTERNATYWNY dla auta (taniej, zdrowiej, nierzadko szybciej, o parkowaniu nie wspominając), tłukę się pochodnikach z krzywo ułożoną prl-owską płytą, marzę po cichu o takich ścieżkach.
OC dla rowerów – super sprawa. Gratulację dla osób głoszących pogląd, że pieszo poruszający się człowiek może wyrządzić tyle samo szkody, co rowerzysta. Zasada zachowania pędu (przypomnę: masa x prędkość, zmienną jest to drugie)
Co do SUVów – pfff, wiadomo, dyskusja przerobiona na wszystkie strony, ale zawsze można pouprawiać lekki dworing. Jechałem taką kusiudemą i bez jakichś fajerwerków, choć pani z nawigacji mówiła pięknym głosem. A ostatnio miałem okazję przejechać się dla odmiany autem z sensem – land roverem 4×4 w terenie – to już inna historia.
Jako właściciel jedenastu rowerów, w tym tandemu i rikszy, jestem przeciwny takiemu rozwiazaniu. I pomyśleć, że ten pomysł wyszedł od człowieka, który chce OC przypisywać do kierowców, a nie do aut.
Zapomniałem. Złomnik się zepsuł i źle się go czyta na telefonie. Zdjecia są duże, a tekst wąski.
tak jak tu juz inni zauwazyli OC powinien placic kazdy czlowiek za siebie bo samochody, motory, rowery czy nawet deskorolki same po drogach nie jezdza i nie rozbijaja sie, wiec aktualny system oca za samochod jest po prostu zlodziejstwem i wyludzeniem, poza tym ludzie bez zadnego pojazdu wyrzadzaja chyba nawet wiecej szkod (kibole, dresy itp)
Chcemy w Polsce znowu lansować rozwiązania, z których gdzie indziej w UE zrezygnowano. To ma być nasza cecha narodowa.
@ndv: Byłeś w Stanach? Bo ja… znam kogoś, kto był i opowiedział mi to i owo.
Tam na piechotę to idziesz na postój taxi
Tak sobie czytam… Ahhh to oburzenie ! Skandal! “mam kilka rowerów-miałbym płacić OC za nie wszystkie??? przecież nie dam rady jeździć kilkoma naraz!” Eeee- nobody gives a fuck! Mając kilka samochodów płaci się kilka polis OC a przecież TEŻ nie da się jeździć kilkoma naraz. Podobnie z motocyklami i motorowerami. Nie dość,że do pedałowca nie trzeba lać Akcyzy95 lub nawet AkcyzyLPG, koszta utrzymania generalnie są raczej niskie to jeszcze dupę marszczy jakby się okazało,że trzeba jakieś ubezpieczonko zapłacić…30zł razy powiedzmy 3 rowerki daje… 90 zł! Tyle co 3 liche posiłki w Macu.
Pieszy raczej nie rozwija zawrotnych prędkości. Rowerzysta owszem. Moim zdaniem OC osobowe to najrozsądniejszy sposób. Ale takie definitywne. Klamrowe.Zakładając,że ktoś ma gablotę z grubo trzycyfrową stajnią i litrażem sporym- oprócz tego rower i na przykład skuter- wyznacznikiem najbardziej “potencjalnie zabójczej” broni było by to auto- i to na tej podstawie plus ten rower i bzyk- wylicza się śmiercionośność delikwenta i gość becali- taaa… a w drugiej części będą smoki….
@Wasyl Srogi (dorosły Waśka): ta jasne, tylko predkosc. Wymuszanie pierszenstwa, nagminny brak sygnalizacji manewrow. Na tych skołowanych jest tylko jeden sposob: orurowac auto (byc moze to tlumaczy popularnosci SUVow 😀 ) i za bardzo nie deptac hamulca o ile ma sie pewnosc, ze ma sie racje. Naklady na kolejne sciezki/drogi dla pedałujących to jest jakas kolejna paranoja, w kraju, w ktorym klimat najwyzej pozwala pedałować przez 6 miesiecy w roku.
Jako zwolennik bialego szalenstwa, domagam sie budowy narciarskich tras biegowych, stojakow dla nart, przejazdow bezkolizyjnych, pierwszenstwa wobec innych uzytkonikow drog, kontrsciezek, śluz, nart miejskich i HGW czego jeszcze!!! Dodam, ze oczywiscie drogi dla rowerow nie nadaja sie technicznie do tego celu. Sa chetni do zalozenia stowarzyszenia i promowania tego rownie fantastycznego pomyslu?
4CV po stłuczce z rowerzystą zapewne. 124 coupe bardzo piękny. Pałac bez sensu, za duży (i szkoda dolnośląskich zabytków). Toyota nie mając słupków B posiada trójkątne okienka – urocze.
Kaktus powoli okazuje się sukulentem, ale nadal poziom trzyma. Czy te poduszeczki zewnętrzne to będą gumiaste?
Wesołego rajdu rzyczem!
Dlaczego samochody mają dwa osobne siedzenia z przodu? Wyobraź sobie Autorze, że podróżujesz jako pasażer z kierującym, który ma 156 cm wzrostu. Spróbuj ze swoim wzrostem wygodnie usiąść na tej kanapie obok “kierownika”.
Moda na suvy przeminie i nastąpi powrót do normalnych samochodów. Też uległem tej modzie ponad wszystko i kupiłem, wstyd się przyznać, dwa suvy. Mam je jakieś 5 lat. Ostatnio miałem okazję pojeździć więcej na co dzień normalnymi kombiakami klasy średniej i wyższej i co się okazało? Dla moich uszu, mojego strzaskanego kręgosłupa, mojego portfela to było przeżycie jak szklaneczka dobrej whisky po ciężkim tygodniu pracy. Normalne samochody są cichsze, zawieszenie jest bardziej komfortowe, bagażniki są większe, palą mniej i mniej męczą w trasie. PS: Sprzedam Toyotę rav4 jedyna taka zobacz 6 litrów w mieście 😉
@Kud – zrobiłem kilkanaście tysięcy kilometrów starym L200 2WD także jako pasażer…nie narzekam, mimo iż tam była jedna, przesuwna kanapa.
Apropo rowerków i świętego oburzenia co poniektórych w komentarzach. Pragnę przypomnieć, że lobby rowerowe, a miałem “przyjemność” z jednym z głównych działaczy tego ruchu pracować, nie dalej jak rok, dwa lata temu wywalczyło zmianę przepisów na mocy, których rower stał się POJAZDEM. Chodzenie na pieszo, jazda na rolkach, hulajnodze, itp., to nie jest jazda POJAZDEM, jazda rowerem tak. Tym samym, stracił moim zdaniem przywilej środka rekreacji i zabawki na weekend, którą można sobie jeździć jak się chcę i gdzie się chcę, bo został POJAZDEM. A w związku z tym, użytkownik tego POJAZDU powinien ponosić odpowiedzialność cywilną, na równi jak inni użytkownicy POJAZDÓW, tj. samochodów, motocykli, itp.
@vlad
a jednak przede wszystkim prędkość. nie byłoby tylu problemów gdyby jeździli wolniej.
pałac kultury w 54′ był ohydny? może i teraz nie wygląda na milion dolców, ale wtedy, zwłaszcza jak na zdjęciu, prezentował się nienagannie
1. @tommm
Nie polecasz zwiewać po obcierce z parkingu dozorowanego? Hmm, mi babsko w 40 letnim aucie w zamkniętym garażu strzeżonym uszkodziła i zbiła lusterko, wszystko zostało nagrane, babsko przyznało się, po czym na drugi dzień jednak wyparło. Pały dostały komplet materiałów – film ze zdarzenia, dokładne namiary (imię, nazwisko sprawczyni itp itd), zmarnowałem ponad pół dnia na komisariacie. Efekt? Umorzenie sprawy, ze względu na “niską wartość szkody.” Słowem – bezdusznym skurczybykom tę drogę polecam, policja, przynajmniej ursynowska, ma to w nosie, nic wam nie grozi.
2. Nie kumam logiki Złomnika. Co ma obowiązkowość OC do gnojka, który zwiał z miejsca zdarzenia? Co OC by zmieniło? Że niby jakaś podsiodłowa naklejka? Aha, już to widzę! Motocykliści masowo zaginają tablice, “hypsterka” na ostrym też w mig znajdzie sposób.
3. Wcale nie dziwię się, że sprzedaż aut segmentu D maleje. TO nie tylko zasługa suwuf, ale też (może przede wszystkim) tendencji rynkowych widocznych od lat. Z każdą nową generacją kompakty sa bardziej przestronne, dostają też jeszcze bardziej roztyte wersje “L”, “Plus”, “verso” “picasso” itp itd. Temu, kto kiedyś musiałby kupić Sierrę, dziś wystarczy Focus, rozmiary Focusa są i tak większe od niegdysiejszej Sierry. Ostatnio na autostradzie dogoniłem nowego paska z dziwnymi światłami tylnymi. Wyprzedzając wyczytałem na bocznych drzwiach “Nowy golf Variant”.
Nie kupując segmentu D ludzie postępują racjonalnie.
Obecnie w Europie nigdzie nie funkcjonuje nic takiego jak obowiązkowe OC dla rowerzysty. Do niedawna przepisy nakładały obowiązek wykupienia OC przez rowerzystę w Szwajcarii, ale co ciekawe zniesiono ten przepis jako nieefektywny: obciążenie administracyjne było większe niż korzyści, a z tytułu zmiany prawa poczyniono dużo oszczędności. OC w wykonaniu szwajcarskim polegało na corocznym zakupie małej naklejki z unikalnym numerem, naklejanym później np. na tylny błotnik.
Koszty
Velovignette kosztowała 5 CHF. To tyle ile w Szwajcarii kosztuje jedno wejście na basen, czy 2-3 przejazdy autobusem miejskim. Każdy rower musiał mieć vignette, więc jeśli używałeś 5 rowerów, to musiałeś kupić 5 naklejek, niezależnie od tego czy jesteś studentem lub milionerem. Dzieci nie musiały kupować vignette dopóki nie jechały na ulicy, więc można było jechać bez naklejki na podwórku i po chodnikach. 5 CHF to ok. 17 PLN, ale uwzględniając różnice w zarobkach to odpowiednik 3 PLN na tamte warunki.
Żaden z krajów UE nie pracuje obecnie nad przepisami na poziomie ustawy lub rozporządzenia dot. ograniczenia prędkości, cenzusu wieku dla rowerzystów, ubezpieczenia na wzór samochodowego OC.
W UE nikt nie myśli nad obowiązkowym OC dla rowerzystów przede wszystkim dlatego, że jest to coś, co może zniechęcić do jazdy na rowerze. W praktyce obowiązkowe OC dla rowerzystów może wpłynąć negatywnie na: – zanieczyszczenie powietrza, – zdrowie publiczne, – problemy parkingowe i wiele innych dziedzin naszego życia.
Zmiany w UE idą dokładnie w przeciwnym kierunku (niż to widzi autor tekstu), czyli nadawaniu większych uprawnień rowerzystom bez dodatkowych obciążeń. Np. we Francji od 1 lipca 2010 wszystkie ulice jednokierunkowe w strefach Tempo 30 i strefach zamieszkania muszą być dwukierunkowe dla rowerzystów (możliwe są od tego pewne wyjątki). De facto zmuszono w ten sposób zarządów dróg do legalizacji ruchu rowerowego pod prąd na drogach jednokierunkowych. Podobne przepisy od 10 lat obowiązują w Belgii.
@Marecki – w Stanach nie byłem i nie wiem jak tam działa ichniejsza motoryzacja. Ale nie widzę sensu tyrania auta po to, aby jechać po bułki do sklepu odległego o 10 minut na piechotę. I nie odpowiada mi złomnikowa radykalna reakcja na radykalne pomysły w stylu auta weg z miast. Aby dało się żyć potrzebny jest jakiś kompromis – i tu uważam, że rozwiązanie jezdnia/droga rowerowa/chodnik jest sensowne bo nikt nie powinien sobie przeszkadzać.
Idąc za ciosem proponuję wprowadzić jeszcze obowiązek ciągłości OC, jazdy na światłach przez cały rok i przeglądy dla rowerów (w tym mojego 30-sto letniego Wigry 3).
No i co z ewentualną rejestracją tychże od lat stojących w piwnicy na które właściciel nie może przedstawić dowodu zakupu? Na zabytek? Chińczyki z “Rometa” już zacierają łapki…
Tablice rejestracyjne to akurat żadna nowość ponieważ były wydawane już przed wojną.
Nie zgodzę się z podpisem … ohydny ziggurat PRL, PKiN był wzorowany na wieży Giralda w Sevilla a nie na zigguracie z Ur. Poza tym wszystko się zgadza, jak w radio Erewań.
do TomekG: wg statystyk opublikowanych przez KG Policji w ubiegym roku rowerzyści spowodowali, , uwaga, uwaga!! nieomal tyle samo ŚMIERTELNYCH wypadków na drogach ile kierowcy nietrzeźwi!!
Do Piotrkowy; słusznie zauważasz, że idiotów poruszających się na drogach znaleźć można we wszystkich grupach pojazdów, tyle, że wyciągasz z tego faktu błedne wnioski postulując, aby dalej zwolnieni (praktycznie) z odpowiedzialności za ich skutki pozostawać mieli jedynie rowerzyści .
@Sneer – PKiN wykazuje jedynie bardzo dalekie podobieństwo do Giraldy, jak zresztą do wielu innych wież kościelnych. Zikkurat natomiast wydaje mi się trafną paralelą, bo chociaż dar Stalina z grubsza tylko przypomina tę starożytną budowlę, to służył podobnym celom kultowym: prymitywnemu, bezrefleksyjnemu ubóstwieniu bytów trywialnie przyziemnych.
Tzw. OC w życiu prywatnym to bardzo fajna sprawa i chodzi tu akurat mój komfort, czyli posiadacza takiej polisy. Zaleje mieszkanie poniżej, nie płacę, bo działa ta polisa, dajmy na to myjąc okno spadnie mi z parapetu butelka z płynem i złamie komuś na dole nos, odszkodowanie pójdzie z polisy, spowoduję wypadek czy stłuczkę na rowerze, też polisa działa. A swoją drogą gdyby rowery musiały mieć obowiązkowe OC i rejestrację (pod postacią tabliczki nad tylnym kołem, lub nadruku na odblaskowej kamizelce) to bym nie protestował, korona z głowy od tego nie spada. Tak więc Złomniku masz rację z wykupieniem tej polisy. Aaa u mnie jest jeszcze taki bonus, że polisa obejmuje także innych domowników, więc to fajna sprawa gdy ma się dzieci korzystające z rowerów, hulajnóg, rolek itp.
@ndv tam nie ma sklepów z bułkami w odległości 10 min. na piechotę.
@p47 – tylko to już chyba podpada pod Nagrodę Darwina, gdyż to rowerzyści eliminują się sami w takich wypadkach…
kazdy uczestnik ruchu drogowego powinien miec OC, chcesz jezdzic po drogach publicznych hulajnoga czy rowerem … okej ale ubezpieczenie i idetyfikator … chcesz po chodniku to licz sie ze dostaniesz torba po lbie i kopniaka … chodniki sa do chodzenia a nie jezdzenia ;]
@ndv – kompromis? to zmuś polycjantuf do egzekwowania nakazu jazdy ścieżką, a nie przebiegająca obok jezdnią krajową/międzynarodową ze znakami “zakaz jazdy rowerem” co kilkadziesiąt metrów (Szczecin).
Przede wszystkim należałoby wprowadzić kategoryczny zakaz jazdy rowerem po chodniku. Wjeżdżasz na własną odpowiedzialność. Poza tym OC wykupywane na kierowcę a nie na konkretny pojazd. Przykładowo OC wykupione dajmy na to przez posiadacza kat. B powinno pokrywać też szkody wynikłe z prowadzenia niższych kategorii pojazdów.
@Marecki bo USA to normalny kraj, prawo jazdy ma każdy, benzyna tania to po prostu używają tego wynalazku człowieka tak jak Bóg przykazał – a rower, jako wsteczny do auta, jest po prostu w odstawce. Rowerzystów określam mianem drogowych karaluchów, więc chyba więcej nie muszę komentować.
Powiem krótko – “there is no better way than the American Way”. Mógłbym długo, ale po co mi kolejna wojna :-] – na razie mam wielką smutę, bo tir wjechał w moje auto :[ niby prędkość mała, bo maksymalnie jakieś 5 km/h więc zawieszenie i inne w porządku, ale blachy się pogięły – ciekawe jakby ten system w Cactusie (air bumps czy jakoś tak) zaamortyzował takie zderzenie, ale myślę, że po prostu podwoił by koszty naprawy :]. Nic, blachy się wyklepie, ale jednak takie coś to jak dziara na człowieku – nigdy nie będzie już taki sam :[[.
Wielkie dyskusje o rejestracjach i naklejkach. Co to za różnica, istotne jest właśnie OC, 1000pln na naprawę golfa (zakładam jakieś lakierowanko, no i to lujsterko) może z gościa wyegzekwują ale gdyby to było Ferrari i koszt wyniósłby dajmy na to 5000pln to mógłby być problem z egzekucją. A gdyby hypster miał OC to płaci ubezpieczyciel a z hypstera ściągną swoimi metodami (wyższa składka, a jak nie płaci i jeździ to pałą go i ściągać z odsetkami zajmując pensję). Nie będzie sprawcy to zapłaci FG. Nie potrzeba żadnych rejestracji bo po co, wystarczy polisa (na bikera). A takich co będą uciekać z miejsca zdarzenia należy skuteczni ścigać. Jest jeszcze druga opcja – za każde zdarzenie wyroki z sądu doraźnego i egzekucja kasy. Jak jeden z drugim zapłaci od kilkuset złotych wzwyż to albo OC zapłacą albo zaczną rozsądniej jeździć. Opcja 3-ecia, płaci FG i ściąga metodami jak wyżej.
Sam jeżdżę rowerem od czasu do czasu i w sumie niektórym zachowaniom się nie dziwię – ale ludzie, zachowajmy rozsądek! Jak nie ma innej opcji to jedźmy chodnikiem, ale z rozsądną prędkością i tak, żeby nikogo nie narażać na spotkanie z naszym (ostrym czy nie ostrym) kołem.
Co do rowerowego pirata to i na takiego przyjdzie czas, tutaj mu się udało, że nie rozwalił porządnie łba, jak dalej będzie jeździł bez kasku to w końcu trafi nie na klapę Golfa tylko na pakę jakiegoś dostawczego Transita…
@Sneer: ‘La’ Giralda, por favor. Takiej teorii o inspiracji PKiN nie slyszalem, zwlaszcza ze La Giralda ma pochodzenie jakie ma- przerobiona wieza meczetu na kosciol.
@Ktosiek: „there is no better way than the American Way”. Tak mowili wszyscy moi znajomi Amerykanie, dopoki nie ruszyli tyłka gdzieś za ocean i to niekoniecznie do Europy. Pozniej swiat przestał być czarno-biały. Rower w stanach jest pomylka ze wzgledu na skale i odleglosci- skołowani musieliby jezdzic na dopingu by gdziekolwiek dojechac. Co innego w Holandii, ktora beretem przerzucisz a jak staniesz w jej jednym koncu to widac drugi, tak jest plasko.
Ja rozumiem walkę kierowcy – rowerzyści. Tylko tu zupelnie nie chodzi o to, kto jeździ kulturalnie a kto jest cham i do gazu z nim. Chodzi o to, ze skoro pojazd porusza sie po drogach publicznych to nie ma powodu, dla którego niemialby byc ubezpieczony. Teoretycznie istnieje możliwość, ze kierujący rowerem spowoduje nawet karambol, i myśle że juz taka sytuacja miała miejsce. Dlaczego OC jest złe? Bo ktoś będzie musiał zapłacić za rowery na których nie jeździ? Mam 4 samochody i motocykl. Wszystkim jeżdżę, chociaż np. motocyklem bardzo mało. Jesli nie byłoby mnie stać na OC na motocykl to bym go sprzedał. Nie stać mnie na utrzymanie jachtu, wiec nie mam jachtu. Proste. W przypadku rowerów nie sądzę by cena OC na rok spowodowała by ktokolwiek musiał pozbyć się środka transportu. Co do nieużywanych, a posiadanych rowerów. Hmm… Mam jeszcze jeden motocykl. Zabytkowy. Nie jest zarejestrowany, nie ma OC. Nie jeżdzę nim. Czeka na lepsze czasy. Nie ma w tym nic nielegalnego. W dodatku mozna mieć np. samochód do jazdy tylko na rajdach. Nie trzeba OC, nie trzeba go rejestrować. Moze nie mieć oświetlenia itd. To odnośnie podniesionych głosów dot. rowerów DH czy wyczynowych kolarek – nikt nikogo nie zmusza do posiadania w pojeździe wymaganego wyposażenia. Po prostu, drogi publiczne są dla pojazdów do jazdy po nich przystosowanych. Wszędzie indziej mozna poruszać się bez przeszkód wszystkim na co sie ma ochote, o ile właściciel terenu nie ma nic przeciwko temu.
To jest wolność, wolnością nie jest samowolka na wspólnych dla wszystkich drogach.
Nie kumam zupelnie czemu ludzie podlapuja marketingowa papke i postrzegaja Cactusa jako suva czy tam crossovera(czymkolwiek jedno rozni sie od drugiego). Przeciez to zwykly kompakt (wysokosc ma np taka sama jak w vw golfie) z troche wiekszym przeswitem. A sam Cactus wydaje sie byc fajna opcja jako kompakt glownie do miasta. Oby ceny byly proporcjonalne do niskiej masy no i pare rzeczy powinni poprawic, chocby ta dzielona tylna kanape.
Łeb na rowerze niezły…
Ostatnio jeżdzę na skuterze (taniej i łatwiej zaparkować) i o małego słonia nie skasowałem rowerzysty jadącego pod prąd “bus-pasem”
w tak mało uczęszczanym miejscu:
Kraków – al. Krasickiego po Jubilatem…
Gdybym w niego się wpreparował to miałbym kłopotów jak za człowieka
@Ktosiek – no nie wiem, czy nie ma lepszej drogi niż amerykańska. Samym amerykanom płacenie dodatkowych 12 dolarów za macanie na lotnisku średnio się podoba. Samochód jest wsteczny do samolotu, więc pozbądźmy się samochodów. Wszędzie latajmy, nawet do sklepu po bułki.
@ Wynajmij busa – takie argumenty rozumiem, a nie jak niektórzy się ciśnieniują i nawołują do świętej wojny
A tak z zupełnie innej beczki – objawienie! Branzlujcie się wszyscy miłośnicy peerelu rocznik 1995, syrenek, oranżady i jiżdzania warszawom do ślubu:
http://otomoto.pl/fiat-126-cps-giannini-700cm-30km-ladny-unikat-C33495705.html
Najpiękniejsze są te liczniki w kabinie – takich zjebanych amperomierzy to nawet w technikum na warsztatach nam nie dawali. Pięknie podziękujcie wszyscy dwóm gazetkom motoryzacyjnym na rynku plus pewnemu programowi telewizyjnemu za wynoszenie na ołtarze syreny z budą od nysy, nysy z silnikiem od żuka, żuka z kanapą z niebieskiego skaju, fiata z silnikiem od 132, 132 z tabliczką made in poland od poloneza, poloneza z drzwiami od trucka i innych gówien, które w innych krajach mają wartość ZEROWĄ.
@Cooger 5000 pln za naprawę Ferrari? Zobacz ile kosztują np. elektrycznie składane lusterka do popularnych (w miarę) aut na naszych drogach, to się zdziwisz. 4 lata temu koleś uszkodził mi lusterko (zwyczajne składane ręcznie), szybę w drzwiach kierowcy, do tego lakierowanie drzwi i błotnika. Koszt? Dokładnie 5005 pln pokryte z OC sprawcy.
@Leniwiec: to Ty obuzie pokonałeś mnie w konkursie mojej niewiedzy nic to gustowny chinski termos trzecie miejsce żondzi
Kiedyś jechałem swoim zmęczonym życiem Nysanem po Berlinie.Czujnie się rozglądałem,bo nie miałem naklejki upoważniającej Mnie do poruszania się po centrum. Wtem jakiś rodowity, nienaturalnie ciemnokarnacyjny Niemiec władował mi się razem ze swoim rowerem na prawy przedni błotnik.Tak połączeni jechaliśmy kilka metrów.Następnie Niemiec odbił swoim rowerem miejskim od karoserii mojego samochodu i wygrażając mi odjechał.Dogoniłem go i przez otwarte okno pozdrowiłem jego i jego mamusię.Po pewnym czasie znajomy powiedział mi, że w niemieckich miastach rowerzysta ma zawsze pierwszeństwo a to, że jechałem przepisowo a on się zachwiał ,to policji nie interesuję.Ja byłbym winny ewentualnej kolizji.Jeżeli tak samo ma być u nas ,to Ja dziękuję za taką rowerową modę.
@KIEROWCA
zakaz jazdy rowerem po chodniku? no proszę cię…
@markus, faktycznie, przepraszam za niedomiar, w przypadku Ferrari będzie pewnie minimum 15tys a może nawet więcej. Tym bardziej czyni to sprawę poważną. I faktycznie zapomniałem, że za wkład lusterka + adapter do LR-a płaciłem ponad 100pln. A tak z ciekawości sprawdziłem ile kosztuje do RR od 2005 – >1000pln (oryginał). A do Poldka dwa używane kupiłem za w sumie 15pln 😀
Niby logiczne, że pojazd poruszajacy się po drodze publicznej powinien mieć OC, ale droga drodze nierówna. Na zabitej wsi, gdzie nie ma asfaltu, do sklepu po chleb i płacić OC? No bez jaj.
W zasadzie od kilku lat nie wsiadam na rower, a kiedyś jeżdziłam pasjami, ale śledzę medialne burze w tym temacie. Problem, o którym wszyscy zapominają, albo celowo pomijają, jest taki, że ciągle rośnie liczba samochodów, a co za tym idzie- natężenie ruchu. Ścieżki rowerowe to jeszcze inna sprawa-lata temu, na studich, analizowaliśmy działania euroregionów. Większość z nich budowała ścieżki, nie tyle ze względu na jakieś zapotrzebowanie, ile na łatwość i taniość takiego rozwiązania.
Wracajac do samych rowerów- być może agresywni rowerzyści to problem kilku największych miast, ja ani w Bytomiu, ani w Katowicach się z tym nie zetknęłam. Znacznie częściej za to widuję ludzi lezących po ścieżce i dziwiacych się, że jakiś rower na nich ośmiela się zadzwonić. Ale może na prowincję to nie dotarło, choć hipserstwo ma się całkiem dobrze.
Faktem jest jednak, że rower może spowodować dużo mniejsze szkody od auta czy motocykla. Jasne, rozpędzony rowerzysta wpadajacy w grupe przedszkolaków może nawet kogoś zabić, ale statystycznie jednak co najwyżej ponabija siniaki czy połamie lusterka…
@kosmita, niezależnie czego “marketingowa papka” dotyczy, ludzie podłapują ją, bo nie rozumieją tego, co dla Ciebie jest oczywiste. Marketing właśnie temu służy. Marketing wmówił ludziom, że wysoki samochód to bezpieczny samochód i ten sam marketing skutecznie wmawia ludziom, że niewysoki, ale wyglądający na wysoki, samochód to bezpieczny samochód i do tego prestiżowy. Ten sam marketing wmówił ludziom też, że Volvo 940 to bezpieczny samochód, a potem że nieodpowiedzialnym jest jeździć takim Volvo 940, bo w konfrontacji z Renault Megane III to śmiercionośny dla pasażerów Volvo złom, bo tak było w programie motoryzacyjnym. A poza tym 940 nie dostał ŻADNEJ gwiazdki EuroNCAP, a Megane 5! 😉
W ogóle nie wiadomo skąd się wziął 940 w tym programie, bo przecież wszystkie się rozbiły w latach ’90. Miały w końcu przestarzały tylny napęd, który jak wiadomo jest niebezpieczny, w przeciwieństwie do przedniego, który jest bezpieczny (innymi słowy tani) i w ogóle najlepszy dla Ciebie. Chyba, że chcesz być lepszy od sąsiada. Wtedy najlepszy i najbezpieczniejszy będzie napęd 4×4 (realizowany przez Haldex, ale co Cię to obchodzi, przecież ma być tanio, tzn bezpiecznie i prestiżowo);)
Żeby nie było, nie mam nic do prestiżu. Zupełnie inaczej na tę kwestię patrzę niż Notlauf. Ale prestiż to właśnie to, czego nie ma auto dla przeciętnego Kowalskiego, które prestiżowym w tym pięknym kraju nazywa się tylko dlatego, że niewiele osób na nie stać. A Kia Ceed nie ma w sobie nic prestiżowego poza tym, że ani mnie, ani mojego sąsiada nie stać na nową sztukę. Ale sorry, nie stać mnie też na mieszkanie z lat ’70 na Ursynowie. To znaczy, że to mieszkanie jest prestiżowe?? Poza żenującą prawdą o stanie społeczeństwa znaczy to najwyżej tyle, że nie stać mnie (i mojego sąsiada) na zaspokojenie podstawowych potrzeb socjalnych. Tak, jak podstawową potrzebą Europejczyka jest posiadanie sprawnego, sensownego auta, a najrozsądniejszą z dróg do tego celu jest zakup nowego samochodu klasy dopasowanej do potrzeb i możliwości nabywcy. Tylko dla nas to po prostu wyraz prestiżu. A że ch… z takim prestiżem w “kijji”, to kupujemy to, czego już “Niemiec” nie chce, czyli Passacika w tedeiku. A stare auto to już szrot, wyraz ubóstwa, padlina. Passacik ma 5 lat, za 2 się sprzeda; to tak jakby mieć od nowości i się przywiązać tak, że aż 7 lat został. Tak ma to wyglądać z zewnątrz, taki prestiż…
Można wykupić osobowe OC za 144zł na 500tysi odpowiedzialności. Dziecko wybije komuś szybę, zawsze się przyda OC.
Problem z rowerzystami polega tylko i wyłacznie na tym, ze czują się uprzywilejowaną grupą. Każda uprzywilejowana grupa właśnie tak ma, ze stara isę wywrzeć presję na innych i zaznaczyć swoją “lepszość”.
Z tymi rowerami to prowokacja jakaś? Może jeszcze obowiązkowy przegląd żeby przypadkiem jakiś wariat na Wigry 4 nikogo nie zabił?!
“Faktem jest jednak, że rower może spowodować dużo mniejsze szkody od auta czy motocykla. Jasne, rozpędzony rowerzysta wpadajacy w grupe przedszkolaków może nawet kogoś zabić, ale statystycznie jednak co najwyżej ponabija siniaki czy połamie lusterka…”
Masz rację, dlatego takie OC będzie kosztowało na rower 30-50zł, a nie tyle co na samochód. I to pewnie w dużych miastach, bo w mniejszych miejscowościach będzie analogicznie jak dla innych pojazdów 10x tańsze.
Oby tylko nie było tak, że rowerzyści powiedzą, że za drogo i TU będą musiały odbijać sobie na innych ubezpieczonych.
Matko bosko, wy dalej z tym dziwacznym złomnikowym pojęciem prestiżu jako rzeczy negatywnej, typu: ‘a niech sąsiadowi oko zbieleje’. Wszyscy się mylicie, żaden z was nie ma racji 😉
Ad rem:
Ubezpieczenia dla rowerzystów to bardzo dobry pomysł, popieram. Kupuję ubezpieczenie na moje imię i nazwisko i wożę ze sobą kwit, jak przypadkiem zrobię coś złego. Zostawiam poszkodowanemu numer ubezpieczenia i tyle.
Ubezpieczenia OC dla rowerów z jakimiś naklejkami rejestracyjnymi to bardzo drogi i głupi pomysł. Dlatego, że:
a) Trzeba by stworzyć wzór takiej rejestracji, sprawić by nie były podrabiane itp.
b) Należałoby powołać instytucję, która wydając naklejki pilnuje by te numery się nie powtarzały a zasób się nie wyczerpał.
c) Należałoby stworzyć procedurę ‘wychodzenia’ z obiegu, lub po prostu złomowania – przypominam, trzecia RP w swej nieograniczonej mądrości do tej pory nie dorobiła się czasowego zawieszenia ubezpieczenia.
d) Znowu należałoby nająć jakiś Prokom czy inny Comarch (drogą ‘uczciwego przetargu’!), by stworzył kompletnie bezużyteczny i nieaktualny informatyczny ‘system ewidencji rowerów’ (SER) za miliard dukatów.
Naprawdę uważacie że to taki dobry pomysł? Bo samochody i motocykle tak mają, więc niech mój wróg, rowerzysta, ma tak samo źle? A może jeszcze okresowe przeglądy techniczne rowerów, 100 zł za sprawdzenie czy ma się dzwonek i światła?
Jaka prowokacja?
Poziom komentarzy pokazuje tylko, jak zadufani i nieprzewidujący są ludzie. To w końcu SKANDAL, żeby uważać, że JA mogę komuś wyrządzić krzywdę! Ja zapierdalam bardzo ostrożnie i dużo się rozglądam, więc JA nie zrobię nikomu nic złego i nie spowoduję wypadku, w końcu jestem taki rozważny!
Puknijcie się w głowę i pojmijcie, że każdy z nas jest potencjalnym sprawcą śmiertelnego wypadku, który może zniszczyć życie sprawcy – nie tylko moralnie, ale i finansowo. I po to jest OC dla rowerzystów.
@sosek,
Ubezpieczenia OC dla rowerów z jakimiś naklejkami rejestracyjnymi to bardzo drogi i głupi pomysł. Dlatego, że:
a) Trzeba by stworzyć wzór takiej rejestracji, sprawić by nie były podrabiane itp.
taki wzór już jest, to naklejka na przednią szybę samochodu. Wystarczy klej nałożyć z drugiej strony. 😉
b) Należałoby powołać instytucję, która wydając naklejki pilnuje by te numery się nie powtarzały a zasób się nie wyczerpał.
taka instytucja już jest; samochody i inne pojazdy są rejestrowane, pamiętasz?
c) Należałoby stworzyć procedurę ‚wychodzenia’ z obiegu, lub po prostu złomowania – przypominam, trzecia RP w swej nieograniczonej mądrości do tej pory nie dorobiła się czasowego zawieszenia ubezpieczenia.
Czasowe zawieszenie ubezpieczenia istnieje dla pojazdów zabytkowych, można rozważyć wykorzystanie analogicznych procedur dla rowerów.
d) Znowu należałoby nająć jakiś Prokom czy inny Comarch (drogą ‚uczciwego przetargu’!), by stworzył kompletnie bezużyteczny i nieaktualny informatyczny ‚system ewidencji rowerów’ (SER) za miliard dukatów.
Słyszałeś o CEPiK? 😉 Nie działa, ale skoro z innymi pojazdami jakoś sobie daje radę to i tak wysublimowane sprzęty jak rowery jakoś ogarnie. 😉
Co do kwestii przeglądów, to znów analogicznie jak dla pojazdów zabytkowych, nie są one obowiązkowe i nie ma potrzeby by były. Właściciel jest obowiązany do utrzymywania takiego pojazdu w dobrej kondycji technicznej. I niezależnie od OC i rejestracji uważam, że policja w końcu powinna za stan techniczny rowerów się wziąć. Nie chodzi o badanie tłumienia amortyzatorów, bez jaj. 😉 Ale, gdyby tak raz na jakiś czas zatrzymali do kontroli rowerzystę i sprawdzili czy ma chociaż światełka i czy naciśnięcie klamki hamulca skutkuje jakimkolwiek efektem to nikomu nic by się nie stało.
Mam kolegę który po Wwie jeździ tylko rowerem. Od chyba 2 lat mówi, że nie ma hamulców, przednia linka zerwana, z tyłu tak zużyte, że ledwie zwalniają. I tak jeździ. Nie ma auta. Na pytanie, dlaczego nie naprawi tych hamulców mówi, że szkoda kasy!? Ile to może kosztować, 30zł? 140zł? Sorry, ale ja żeby nikomu nic nie zrobić jak zepsuje mi się auto to naprawiam, kosztuje mnie to nieco więcej, ale chcę jeździć, więc nie widzę wyjścia. To chore, że można przez 2 lata jeździć po stolicy tego kraju bez hamulców i nikt się nie czepia. :/
Zacząć trzeba od tego, czy ten rower spełniał ISTNIEJĄCE wymogi. A więc np. przynajmniej jeden sprawny hamulec. Np. kurierzy gardzą takimi gadżetami
@Wynajmij busa;), mnie przekonują Twoje argumenty, ale jeśli szacuje się (źródło: Internet), że w Polsce jeździ ćwierć miliona aut bez OC… Po prostu obowiązkowe OC na rower nie ma najmniejszych szans, to będzie bardziej martwe prawo, niż obowiązek sprzątania po swoim psie.
Poza tym samochod, który jest na chodzie i jeździ, w przeciwieństwie do roweru, trzeba tankować. Czyli nawet, jeśli jeździmy wyłącznie po naszej zabitej dechami wiosze, gdzie trzy razy na dobę jedzie pekaes, czasem musim wyjechać do wiochy, gdzie ten pekaes jedzie z pięć razy na dobę, bo tam jest stacja. Bo nie wierzę, że cały czas wlewamy benzynę z kanistra szwagra, co ma zarejestrowane auto. A rowerkiem możemy se tylko w promieniu 5 km jeździć…
Ale w sumie, rowerzysta niezależnie od posiadania nieobowiązkowego OC ponosi odpowiedzialność za wyrządzone szkody. Jexdzi po miescie, czuje ryzyko, płaci. Nie czuje, nie placi, to płaci z własnej kieszeni, tak to widzę.
Ja mam prosty pomysł
OC osobowe
x – za osobę
X+y – jesli masz prawo jazdy
x+y+z jesli masz prawo jazdy i karę rowerową
x+y+z+v jesli masz prawo jazdy, karę rowerową i patent żeglarza
itd.
Dlaczego brak tablic dla rowerków dziecięcych? Czym się różni poziom umiejętności za kierownicą, znajomości przepisów i ewentualnie zagrożenia niesione przez 10-latka popylającego po ścieżce od 40-latka nie posiadającego prawa jazdy ani karty rowerowej, używającego roweru 2 razy w roku? Co z hulajnogami, deskami, rolkami? Mogę nimi pędzić między pieszymi po chodniku bez hamulców i to jest OK, a ktoś dostojnie przemieszczający się rowerem miejskim powoduje zagrożenie?
Jak przemieścić się „wyczynowym”, niezarejestrowanym rowerem na miejsce „treningu” jeżeli nie posiadam samochodu? Czy może chcecie doprowadzić do sytuacji, że taki rower będzie traktowany tak samo jak samochód do sportu, niedopuszczony do ruchu, i strach będzie nim wyjechać na drogę publiczną w obawie o mandaty – jeśli w takim państwie marzy wam się żyć, to powodzenia.
Te babcie co na działkę jeżdżą pomidory pielęgnować też posłać do urzędu komunikacji, niech montują tablice do swoich wigry 2. Do tablic rejestracyjnych dowód rejestracyjny. Proponuję też obowiązkowe przeglądy, no przecież to pojazdy w ruchu. I tylko w ASO, nie dotykać nic samemu. I pozbawić rowery bagnetu.
O jakim OC mówimy bez obowiązkowej karty rowerowej chociażby, a co za tym idzie znajomości podstawowych przepisów. Co ma wnieść rejestracja i opłaty za każdy rower z osobna, zamiast OC na prowadzącego pojazd. Naprawdę są ludzie którzy wyprowadzają rower z piwnicy raz na dwa lata, już widzę jak montują do tych gratów tabliczki, i lecą do urzędów wykupywać ubezpieczenie.
Oj niedobrze, bo nasze ciężko zarobione pieniądze marnowane są na infrastrukturę rowerową. OK, mi też nie jest to do szczęścia potrzebne, tylko trochę konsekwencji – jako biedni piesi z dziecięcymi wózkami, wywalacie rowerzystów z chodników na nieistniejące ścieżki, a i pieniędzy marnować na nie nie chcecie.
Za jazdę po chodniku policja/SM wlepia mandaty i odsyła rowery na wyżej wspomniane ścieżki, a jeżeli takowych nie ma, wtedy należy jechać ulicą (przykładowo, na trasie mojego codziennego przejazdu ścieżki praktycznie nie występują). Na ulicy zamieniacie się w kierowców klasykuf i korpopasków i znów kurwicie na rowerzystów bo jeszcze wam ktoś lakierek przerysuje – koło się zamyka. Nie jesteśmy gotowi na prawne regulowanie czegokolwiek, m.in. przez brak infrastruktury.
W temacie jazdy rowerem po ulicy w sytuacji gdy wzdłuż drogi ciągnie się ścieżka – przemilczę temat pieszych snujących się całą szerokością (bo skoro prawie nic nie jedzie, no to po co cisnąć się na jednej tylko połowie) i nagminne klasyfikowanie wózków dziecięcych jako rower, a także zaniedbywanie ścieżek zimą – spróbujcie kiedyś przejechać miasto po drogach rowerowych. Może w Wawie wygląda to inaczej, ale w większości polskich miast są to po prostu STRZĘPY, tzn. znak obwieszczający rozpoczęcie ścieżki, 200 m i zjazd na ulicę. Po chwili znów ścieżka, tym razem kończąca się po 50 m itd. Zjazdy oczywiście poprzedzane krawężnikami, co większości rowerzystom sprawia kłopot. Korzystanie z tego jest zwyczajnie wkurbiające, niebezpieczne a czasem także dezorientujące, jeśli trasą jedzie się po raz pierwszy. I nie ukrywam, że takie ścieżki olewam, jadąc sobie ze stałą dość wysoką prędkością po szerokim asfalcie, zamiast skupiać się na pozostałych uczestnikach ruchu, mam się rozglądać czy przypadkiem gdzieś tutaj za chwilę nie czeka mnie awaryjne hamowanie i zjazd na kilkunastometrową „wysepkę” – no bo „ścieżką” tego nazwać nie sposób – zazwyczaj uzbrojoną w latarnie, przystanki autobusowe i nieprzystosowaną nawierzchnię.
Poza tym, wbrew pozorom zwyczajnie bezpieczniej czuję się korzystając z jezdni na tych samych zasadach co samochód. Wynika to albo z nieprawidłowo rozplanowanych tras rowerowych, albo może z kretynizmu/braku przyzwyczajenia kierowców samochodów – tak, przypominam że kretyni to nie tylko hipstery na ostrych kołach.
Przykłady – jednokierunkowe jezdnie sąsiądujące z dwukierunkową ścieżką – kierowcy włączający się do ruchu z ulicy podporządkowanej zazwyczaj obserwują wyłącznie ruch samochodowy nadciągający z jednej tylko strony. Wiele razy udawało mi się zatrzymać na centrymetry lub nawet nie, a kierowca był zupełnie nieświadomy lub miał pretensje do mnie.
Przepis nakazujący samochodom ustąpienie pierwszeństwa rowerom jadącym po ścieżce przy zbliżaniu się do skrzyżowania – z perspektywy kierowcy samochodu wiem jak trudne jest to do zrealizowania, przy często zerowej widoczności z miejsca kierowcy na ścieżkę. Gdybym jako rowerzysta wierzył w to, że każdy wie o tym przepisie i go przestrzega, już wielokrotnie przeleciałbym przez machę.
Jako rowerzysta (tłukę do pracy i z powrotem prawie 50 km dziennie), oraz kierowca (jak pewnie każdy na złomniku), jestem absolutnie za OC dla rowerzystów. Nie musi być nawet żadnej “tablicy”, kwitek w portfelu wystarczy. To moim zdaniem po prostu logiczne.
Natomiast nie podoba mi się podejście w stylu “trzeba zrobić porządek z tym bydłem”, do gazu i takie tam. Problemem jest jak zawsze zdrowy rozsądek i kultura osobista. Chamy i prostaki znajdą wśród rowerzystów jak i wśród kierowców aut wszelkich marek – zamiast wprowadzać dodatkowe regulacje i usprawnienia identyfikacji, trzeba po prostu promować zachowania bezpieczne i uprzejme, to naprawdę nie boli.
Co do sprawy rowerów – a co z pieszymi. Kumpel stał na motorze przed światłami (żeby było zabawniej nie pchał się na pole position, tylko stał za autem). Spieszący się pieszy, który biegł między autami wpadł na kolegę i go przewrócił, kolega uszkodził auto stojące obok oraz swój motocykl. Pieszy zbiegł.
Inny przypadek – koleś potrącił jakąś starszą babcie, która wtargnęła w niedozwolonym miejscu. Szkody w owiewkach motocyklowych prawie żadne, ale amortyzatory za blisko 30 000 zł (akcesoryjne, wyścigowe WP) pogięły się. Babcia w szpitalu zmarła. Sąd orzekł winę babci. Kto ma facetowi zapłacić za szkody? OC oczywiście babcia nie miała, a rodziny nie stać na taki wydatek. Miał AC, ale zniżki traci…
Dlatego w pełni zgadzam się z grnb i kilkoma innymi osobami proponującymi OC na człowieka. Do tego bym dodał, że nie powinno być żadnych zwyżek/zniżek na OC, tak aby sprawdza nie widział sensu w ucieczce.
@Konrad, połacz to jeszcze z abonamentem RTV pamietajac o jego ściągalności 😉
@koza,
jednak bądźmy realistami, jeśli niezbyt majętny rowerzysta spowoduje kolizję ze stratami na poziomie nawet kilku tysięcy to uzyskanie od niego odszkodowania jest;
1. Czasochłonne, jeśli konieczna będzie sprawa sądowa (np. sprawca nie będzie poczuwał się do odpowiedzialności),
2. Niepewne – może nie być możliwości ściągnięcia ze sprawcy należności.
Jeśli OC byłoby obowiązkowe, a rowerzysta by go nie miał to i tak o odszkodowanie można by było wystąpić do UFG, który też nie bez problemów, ale w końcu by je wypłacił (przynajmniej w części), a potem sam dochodził należności od sprawcy.
Ja na to patrzę nieco inaczej – samochody są dla mnie także narzędziem pracy i mogę sobie wyobrazić hipotetyczną sytuację, w której w wyniku kolizji spowodowanej przez rowerzystę auto mogłoby ulec takim uszkodzeniom, które wyłączyłoby je z ruchu na jakiś czas. Tak samo jak w wyniku kolizji z każdym innym pojazdem. Jednak w obecnej sytuacji prawnej wiem, że koszty naprawy auta musiałbym ponieść samemu (co jest dużym utrudnieniem, bo np. mógłbym nie mieć akurat wystarczających środków), a potem dochodzić swojego w taki czy inny sposób (co jest nie tylko utrudnieniem, bo j/w, odszkodowania musiałbym dochodzić od osoby fizycznej, a nie jak w wypadku kolizji z jakimkolwiek innym pojazdem bez OC od UFG, a to jest po prostu nienormalne).
tak jest rząd musi coś z tym zrobić, dowalić OC obowiązkowe. Rzecz jasna tablica rejestracyjna warta tyle co rower też musi być.
Czekam na obowiązkowe kursy chodzenia po chodniku, i tablice rej. przykręcaną do d.py
@koza,
jeszcze co do niezarejestrowanych aut, lub zarejestrowanych ale bez OC. Owszem, jest ich pewnie sporo, jednak są to przypadki patologiczne i nie należy wysnuwać pochopnych wniosków. Jeśli tak będziemy na taką patologię patrzeć to dojedziemy do tego, że obowiązkowe OC jest bezsensu, bo nie wszyscy je mają.
A jeśli auto jeździ tylko po, jak to powiedziałeś wiosce, gdzie 3 razy na dobę jeździ PKS i nie ma stacji benzynowej to porusza się po drodze publicznej i musi być; sprawne, zarejestrowane i musi mieć OC.
Pisząc o niezarejestrowanych pojazdach miałem na myśli takie, które na prawdę jeżdżą tylko poza drogami publicznymi. I na prawdę takie istnieją. Są w sprzedaży i seryjnej produkcji np. motocykle crossowe nieposiadające homologacji drogowej. Są też pojazdy przygotowane wyłącznie do prób sportowych, pozbawione m.in. świateł i nimi też nie jeździ się po drogach publicznych. Jak pisałem wcześniej, jeśli ktoś chce mieć kolarkę z ostrym kołem, bez hamulców, świateł i dzwonka (bo ciężkie) to nie widzę przeszkód. Jednak nie jest to pojazd, który powinien być użytkowany na drogach, i społeczne przyzwolenie na takie atrakcje nie jest dobre.
Ale posiadana od 30 lat Łada, która co jakiś czas dojeżdża tylko na PKS to pojazd jeżdżący po drogach publicznych, nawet jeśli właściciel jest z sołtysem na “Ty”, a policjant to jego szwagier.
@Tomasz, paradoksalnie, przydałyby się w szkole kursy ogólnego ogarniecia w rzeczywistości, obejmujące poruszanie się po drogach z uwzględnieniem chodników, umiejetność wykonania sensownej rozmowy telefonicznej i napisania maila NIEzaczynającego się od “witam” itd. itp.
….ale w przypadku rowerów to jest niewykonalne, wydaje mi się. Nawet psy teoretycznie są jakoś policzone, bo podlegają obowiązkowym szczepieniom przeciwko wsciekliźnie (a i tak nie wiadomo skąd biorą sie psy w schroniskach). A rowery są jak koty.
@Tomasz,
są auta, i to sprawne auta na rynku, które kupuje się za 800zł. Na złomniku chyba wszyscy to wiedzą. Jest to oczywiście bardzo niewielki odsetek szrotów, ale takie istnieją. I zarejestrowanie takiego auta to koszt na poziomie 250zł. Jego ubezpieczenie np. w Warszawie to powiedzmy 800zł. BT 100. Jak widzisz jego rejestrowanie i ubezpieczanie wydaje się bezsensu. Jednak jeśli ktoś ma ochotę takim pojazdem jeździć to musi to zrobić.
Są też rowery warte ułamek ceny tego “złomka” za 8 paczek i są takie, za których wartość można stworzyć “flotę złomków”. Nie widzę więc powodu, by ubezpieczanie roweru było jakąś fanaberią, bo to duży koszt.
@koza nie widzę takiej potrzeby – Nauczyć pod koła nie wlazić i żebyś sie dogadał z rozmówcą to jest zadanie rodziców.
@Wynajmij busa 😉
jeżdżę sobie ogarem 205 którego kupiłem za 200zl w kasku który kosztował 800zl, tak więc temat cen raczej znam. Uważam tylko że regulowanie każdej dziedziny życia jest zbędne a właściwie przerażające. Boję się co mogłoby powstać gdyby “rząd coś z tym zrobił”. Pomijam kwestie tego że trzeba ubezpieczać 5 pojazdów jak tylko jednym naraz jadę bo to skrajnie durne.
PS. Jak widać temat posłużył do szczucia jednej grupy drugą, rowery vs samochody. Czekam na motocyklistów, ich tylko brakuje żeby zrobił się piękny chlewik
@Wynajmij busa:
A jak rozwiążesz problem kontroli? Problem unikalności tablic (różnych z daleka, innych dla każdego z kilku milionów rowerów i niepowtarzalnych z samochodami), i tego całego zaplecza, które kosztuje miliony i które ktoś musi sfinansować?
Tu jest błąd logiczny – nie ubezpiecza się roweru ani samochodu. Ubezpiecza się od kosztów pokrycia kosztów usunięcia skutków szkody wyrządzonych tym sprzętem. Bzdurą jest odnoszenie tego do kosztu jego zakupu.
Jestem ciekaw Tomaszu co byś powiedział gdybyś zarysował przez całą długość wzmiankowane Ferrari i miał zapłacić z własnej kieszeni za naprawę szkód. Czy twierdziłbyś, że nie zapłacisz bo facet/kobieta mógł/mogłą jechać Polonezem a całe drzwi w kolorze do tego Poloneza to 100pln?
@koza – dodałbym do tego kurs zrozumienia co to jest odpowiedzialność i poszanowanie godności i majątku innych osób oraz dobra wspólnego. Zauważam, że niektórzy uważają, że skoro są mniej majętni niż inni to mają prawo takie dobro niszczyć i to bezkarnie.
@Tomasz – tak się składa, że motocyklistą też jestem. Jadąc autem staram się robić miejsce motocyklistom, ale jadąc motorkiem zawsze zakładam, że ktoś mi tego miejsca może nie zrobić. I tak jak na drodze widzę idiotów w puszkach tak i widzę idiotów na motorkach.
@Cooger
Pewnie stało by się to samo co w przypadku jak mój dzieciak przerysuje gwoździem owe ferrii? No chyba że na dzieci też chcesz OC
@Cooger,
nie błąd logiczny tylko skrót myślowy – owszem, ubezpiecza się pojazd(domyślnie każdego kierującego nim) od szkód nim wyrządzonych. Odnoszenie kosztu OC do kosztu zakupu nie jest bzdurą – ma uświadomić właśnie to o czym piszesz – szkody na innych możemy wyrządzić niezależnie od wartości pojazdu którym się poruszamy, dlatego wartość pojazdu ubezpieczanego od odpowiedzialności cywilnej ma znikome znaczenie dla składki.
@sosek,
ja się nie upieram przy żadnych znakach szczególnych na rowerach, nie wiem jakie rozwiązanie byłoby dobre. Może faktycznie w wypadku rowerów rozsądniej gdyby ubezpieczeniu podlegał rowerzysta nie pojazd. Co do kwestii kontroli, to teraz też są przepisy, których spełnianie nie jest należycie kontrolowane (patrz kilka postów wyżej moje wypociny 😉 o rowerze bez hamulców), ale czy to znaczy, że trzeba te przepisy usunąć?
@Tomasz,
jestem motocyklistą. 😉
@sosek,
jest jeszcze jedna rzecz, w Polsce można zarejestrować rower (po nr ramy) w policyjnej bazie. Chodzi oczywiście o kwestię kradzieży. Nie wiem jak działa, czy działa, czy jak pójdziesz na komendę to będą wiedzieli o co Ci chodzi, wiem że teoretycznie istnieje taka możliwość. Nijak się to ma do kwestii OC, ale tak mi przyszło do głowy; w ramach ciekawostki.
@Wynajmij busa;) chyba nie tyle po numerze ramy, ile po jakimś jej oznakowaniu widocznym tylko w UV czy coś w tym stylu.
Ja w żądnym razie nie twierdzę, że rower jako pojazd i pełnoprawny uczestnik ruchu drogowego ma być w razie kolizji* traktowany na innych prawach, tylko nie wierze w mozliwość egzekwowania obowiązkowego OC, ani nawet prowadzenia ewidencji rowerów.
*…aczkolwiek dawałabym pewne preferencje rowerom, bo są ekologiczne (dobra tutaj to nietrafiony argument) i oszczędzają miejsca parkingowe.
@Tomasz – Rysowanie po samochodach gwoździem to nie przypadek i tego, jak podejrzewam, nawet OC osobiste nie obejmie. Z drugiej strony jeśli to dziecko (czyli obiekt słabo sterowalny) to może obejmie – trzeba sprawdzić warunku i ubezpieczyciela.
@Wynajmij busa – jakąś bazę mieć muszą bo kiedyś podczas kontroli drogowej sprawdzano mi numer ramy. Tyle, że Pani policjant niczego w komputerze nie sprawdzała – zapisała w kajecie. Może sprawdziła po powrocie na komendę – tego nie wiem, rower był legalny
@Wynajmij busa:
Moje zdanie jest takie, że jeżeli przepis jest niedostatecznie przestrzegany, jak np. ten o abonamencie RTV to należy go zmienić lub zlikwidować.
Jedyne sensowne rozwiązanie ubezpieczenia OC dla rowerzystów to ubezpieczenie imienne, gdzie dostaję roczną kartę formatu ‘dowód osobisty’. Ta karta pomaga mi jak komuś skoszę lusterko w jego nowym służbowym Fokusie kombi. Koszt wprowadzenia to jakieś 3 PLN od rowerzysty na rok + składka ubezpieczeniowa. Do kontroli razem z hamulcami i światłami przez policjanta. Cała ta kombinacja z tablicami, znakami identyfikacyjnymi to bardzo fajna historia, ale bierze w łeb np. w sytuacji kiedy w sobotę na targu staroci kupuję rower typu Ukraina, a potem czekam do poniedziałku, by w wydziale komunikacji wyrobić kartę pojazdu i zarejestrować mój rower bez numeru ramy czy innego znaku identyfikacyjnego.
Co do sprawdzania rowerów po ramie: O ile pamiętam, panowie policjanci z reguły sprawdzają, czy przypadkiem nie jeździsz kradzionym pojazdem. Ale w przypadku ubezpieczenia to nie ma zastosowania – zapamiętaj np. siedmioznakowy, unikalny dla producenta roweru numer ze spodu ramy w trakcie kolizji z rowerzystą.
jeszcze 100 lat temu kościół ktolicki(nie uczestniczę moralnie) zakazywał ubezpieczeń- jako niebezpiecznej moralnie gry hazardowo loteryjnej. jako chroniącą przed skutkami tzw woli bożej.w końcu wykupujemy polisę -pod przymusem coraz czesciej- a organizujacy loterie nie harytatywnie ze wszystkich skladek wyplaca odszkodowania a co zostanie -to jego zysk. przy czym jeżeli zysk za dany rok jest za mały nastepuja podwyzki skladek(w końcu stycznia zauważcie;)
mimo że nie popieram sekty judejczyków ich przekonania moralne wraz z prawem rzymskim i filozofią grecką są fundamentami naszej cywilizacji europejskiej. jeśli je zlikwidujemy (tzn wprowadzimy przymus w imię dobra ludzi -to bydło -bo ludzie maja wolną wolę – zacznie się zachowywać jak na przystokopytne przystało ) cywilizacja upadnie
w zoo zwierzatka dużo gorzej się rozmnażają? a czemu?
a temu samemu nasz przyrost naturalny pikuje w dół,na łeb na szyję
– bośmy spętani lepszy na wolności kąsek lada jaki niźli w niewoli przysmaki
notlauf ma niespójny logiczne system moralny, więć niech się nie dziwi inwektyw
logicznie w sensie klasycznym:
nieprawda że nie? ……..znaczy tak
tak wszystko i wszystkich należy ubezpieczyć bo inaczej stanie się wielka krzywda.
ubezpieczenia to imho jakas dziwna choroba naszych czasow.
sam się złomnik nabijasz ze ludziom można wcisnac wszystko pod haslem bezpieczenstwo a sam teraz promujesz ubezpieczenia na zjawiska marginalne.
Poza tym to jak ktos kupuje bmw serii 5 i jezdzi nim na co dzien to musi sie liczyc z takim wydarzeniem.
ja np. licze sie z tym ze parkujac moim wymuskanym klasykiem pod ciasnym parkingiem centrum handlowego jakas baba moze mi przylozyc w drzwi i dlatego wole pojechac tam innym autem.
zycie sklada sie z ryzyka i trzeba z tym zyc. nikt mi nie wmowi ze ubezpieczenia na wszystko sa potrzebne, zeby potem ktos(“wmowiciel” :D) mogl rozbijac sie s-klasa za wyludzone ode mnie pieniadze. Na podobnej zasadzie dziala kosciol katolicki, daj na tace to wykupisz ubezpieczenie na zycie po smierci.
Nie mowie ze kazde ubezpieczenie jest zle, bo tak imho nie jest, ale ubezpieczaniu wszystkiego i wszystkich mowie kategoryczne nie.
Jestem w glebokim szoku czytajac ze niektorzy tutaj chca ubezpieczac pieszych. Nie badzmy niewolnikami ubezpieczalni.
a w kaktusie siedzialem w Liepzig i powiem ze to bylo jedno z fajniejszych wnetrz w jakich tam siedzialem, choc materialy troche slabe ale da sie wybaczyc. szkoda tylko ze jest taki suvowaty i ten tablet…
Domyśliłem się Panie Złomnik.
Aczkolwiek nieszczególnie wiem co tak bardzo wymagało tam moderacji, zwłaszcza w porównaniu do niektórych kwiatków tutaj zamieszczonych.
Za to obawiam się, że mogę zostać przez co niektórych zrozumiany błędnie, jako “rowerowy aktywista” lub inny zwolennik zielonej propagandy – nie bez powodu wrzuciłem ten tekst w całości. Trudno.
A tak jeszcze odnośnie ubezpieczania wszystkich i wszystkiego, to mi sie sytuacja prawdziwa przypomniała. Znajomym mieszkającym na prestiżowym osiedlu dzieci ich równie prestiżowych sąsiadów przerysowały dla zabawy kamieniem ich prestiżowe auto, nota bene suva, jakąś jedną krechę od zderzaka po zderzak na kwotę pieciocyfrową. Deal with it.
Śledząc dyskusję widzę, że najlepiej nie ubezpieczać a jak coś się stanie to wszelkimi sposobami unikać konsekwencji. Ciekawe co by było gdyby zirytowany porysowaniem mu samochodu przez dzieciaki facet złamał rękę ojcu dzieciaków. To by było dopiero! Co za barbarzyństwo i prymitywizm!
każdy z nas jest potencjalnym sprawcą śmiertelnego wypadku
Tak! Dlatego należy wprowadzić OC na wszystko, na rower, deskorolkę, konie, noże, wiertarki, drabiny, piły mechaniczne, kije do golfa, wtedy będzie bezpiecznie bo każdy, wszystko będzie miał ubezpieczenie!
Jak Twój dzieciak wybiegnie pod rower i zginie lub zostanie ranny to winne będą dwie osoby, Ty bo go nie upilnowałeś i rowerzysta bo nie jechał wystarczająco ostrożnie. Co ci da w takim przypadku OC? Zwróci życie/ból/traumę? Zawsze myślałem, że przede wszystkim trzeba jeździć (i ogólnie funkcjonować) tak żeby nie doprowadzić do wypadku a nie liczyć na jakieś ubezpieczenia.
Papierek i przepis nikogo przed niczym nie chroni, daje iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa. Wydawało mi się, że człowiek, który jeździ “starym, niebezpiecznym złomem” to rozumie.
@mont
W Lipsku – to jest polska nazwa.
Też siedziałem w kaktusie i nie zrobił na mnie wrażenia, zwłaszcza że tablet przytłacza podobnie jak 308, grand Picasso czy C4 Picasso.
Za to publicznie odszczekuję co powiedziałem o zwykłym C4 (że nie ma sensu, że drogi, itp.)… w tym tygodniu mam go odebrać, właśnie dzięki temu że na żywo zobaczyłem “tak z głupia” na targach lipskich.
W Liepzig -to jest niemiecka nazwa. bede pisal jak mi sie podoba.
“Znajomym mieszkającym na prestiżowym osiedlu dzieci ich równie prestiżowych sąsiadów przerysowały dla zabawy kamieniem ich prestiżowe auto, nota bene suva, jakąś jedną krechę od zderzaka po zderzak na kwotę pieciocyfrową. Deal with it.”
nie wiem co chcesz przez to powiedziec?
zeby nie robic dzieci?
zeby wstawiac samochody do muzeum?
czy zeby ubezpieczac wszystko i wszystkich, bo jakby nie daj borze…
a tak w ogole, odnosnie rysowania
http://joemonster.org/filmy/61980/Wandal_z_Kielc
@mont
Oczywiście, że będziesz pisał jak Ci się podoba. Przecież Ci nie zabraniam.
Tylko Twoja wypowiedź wyglądała jakbyś był miał problemy z j. polskim (np. był obcokrajowcem na co wskazuje brak polskich liter, bardzo okrojona interpunkcja, itp.) i chciałem zrobić dobry uczynek. Zwykle obcokrajowcy doceniają takie drobne poprawki.
Na przykład w zeszłym tygodniu miałem kontakt z Włochami, którzy chcieli zamówić bilet do “Breslau” (taką nazwę im google wyrzuciło) i na dworcu mieli z tego tytułu problemy. Byli bardzo zdziwieni, że pani z okienka była dla nich niemiła.
Ktoś przytaczał tutaj statystyki śmiertelnych wypadków spowodowanych przez rowerzystów… to ja dodam, że jeśli chodzi o ofiary śmiertelne wypadków spowodowanych przez rowerzystów, a będące osobami trzecimi jest to zaledwie 0,4 osoby na rok. Reszta ofiar to są rowerzyścy, którzy sami zginęli ładując się komuś pod koła…
@Heniu
Ubezpieczenie OC ma pokryć szkody poszkodowanemu, a nie wyrządzającemu.
Mav w takim razie dziekuje, ze mnie niepolaka chciales uswiadomic. A co do Wlochow to trzebabylo pouczyc pania z okienka a nie ich 😀
“Niedługo pewnie trzeba będzie na wrotkach jeździć w kapokach”.
Wszyscy jesteśmy ludzmi i nie ważne czy pojazdem są wrotki, rower czy półcieżarówka. Trzeba myśleć. Żadne ubezpieczenie nie zwolni nas od myślenia za nas samych i za innych gdy się poruszamy pojazdem.
Ok, sprecyzujmy to w końcu. OC chroni ubezpieczanego, w wypadku OC pojazdu jest to dokładnie “Ubezpieczenie od Odpowiedzialności Cywilnej posiadacza pojazdu mechanicznego”. Chroni ono osobę ubezpieczaną, czyli posiadacza pojazdu, od pokrywania kosztów szkód wyrządzonych przy użyciu tego pojazdu. Czyli jak kupujesz OC z nr rej. swojego samochodu to chroni ono Ciebie przed wyjęciem z kieszeni pieniędzy na naprawę samochodu Pana Nowaka w który z Twojej winy wjechałeś. Jesteś odpowiedzialny za szkodę wyrządzoną pojazdem, którego jesteś posiadaczem niezależnie od tego czy masz OC czy nie. Jest ono obowiązkowe dlatego, że pojazdem można wyrządzić szkody o wysokiej wartości i ma zabezpieczać właśnie przed sytuacją, gdy sprawcy nie stać na zaspokojenie roszczeń pokrzywdzonego wynikających ze szkody, którą sprawca wytworzył. OC w praktyce chroni obie strony – sprawcę przed problemami, bo odpowiedzialność ponosi niezależnie i poszkodowanego, przed problemami wynikającymi z tego, że sprawca nie ma kasy. To praktyka.
Bo teoria jest jasna, OC chroni sprawcę przed problemami wynikającymi z niemożności naprawienia szkody.
Czy da się bardziej łopatologicznie???
A teraz odpowiedzmy sobie na pytanie; Czy każdego rowerzystę stać na pokrycie strat, jakie może wyrządzić używając roweru? Jeśli tak, to OC dla posiadaczy rowerów jest bezsensu. 😉
Moim zdaniem rowerzysta (ten głupi, napędzający się bezmyślnie) może spowodować spore szkody zdrowotne. Materialne to i niekoniecznie, jak wpadnie pod auto to raczej sam sobie więcej zaszkodzi może najwyżej potłuc szybę, rozwalić maskę czy światło, urwać lusterko jak na filmie. No, może też to zrobić nie na Golfie III tylko Bentleju
Ale pewne jest, że przy złym zbiegu okoliczności duży, rozpędzony biker może wpaść na kogoś i potłuc, złamać rękę czy nogę, a jak nieszczęśnik walnie głową to jeszcze tutaj coś. Więc pokrycie tych kosztów leczenia np. to może być kasa, której nawet normalnie zarabiający gość nie wyciągnie z kieszeni. Nie mówiąc o jakimś powództwie cywlinym jeszcze.