Interkosmos: Japonia, ale taka prawdziwa
Dziś interkosmos autorski, czyli zdjęcia z trzytygodniowego pobytu w Japonii, które nadesłał i opisał Rafał Muszczynko. Robiłem już wpisy o Japonii, ale postanowiłem dać ten miks, ze względu na to, że jest wyjątkowo prawdziwy. Nie ma słodzenia, szukania gratów na siłę (w Japonii i tak za bardzo ich nie uświadczysz), jest za to realny obraz tamtejszej motoryzacji przemieszany ze spostrzeżeniami dotyczącymi ogólnego życia w Japonii. Mimo tych wszystkich kei-carów, i tak nie jest to za bardzo kraj, w którym chciałbym mieszkać.
Podpisy są od autora, poddałem je lekkim poprawkom bez zmiany zasadniczej treści
Przede wszystkim Japonia to kraj ciasny i gęsto zaludniony. Ponieważ jakieś 90% kraju zajmują góry (i to nie jakieś płaskie Bieszczady), wszyscy muszą się mieścić na niewiarygodnie małej przestrzeni. Jeżeli w swoim domu masz widok na coś innego niż ściana sąsiada 70cm dalej, możesz się uważać za szczęściarza. Już nie mówiąc o tym, że jesteś bardzo bogaty gdy masz własny dom. No chyba, że poza miastem, tam czasem bywa, że jest ciut więcej miejsca.
Oczywiście w miastach jak Tokio, Kioto, czy Osaka znajdziemy szersze arterie…
Większość ulic w miastach jest jednak wąska. Na tyle, że autobusy mogą się na nich mijać tylko w wtedy jak kierowcy wybiorą sobie do tego odpowiednie miejsce. No wiecie, takie bez schodów i słupów w skrajni.
Ulice jednokierunkowe są nawet węższe. Czasem tak wąskie, że większym autem jak Passat na skrzyżowaniu w lewo będziesz skręcał na 3, albo w ogóle tam nie wjedziesz. Nie to, że stoi zakaz, czy coś – bywa, że się nie zmieścisz i już.
Dodajmy do tego częste nachylenie jezdni (przypominam: góry) i mamy pełen obraz.
Droga nie jest górska, jeżeli nie możesz oglądać jej przez boczną szybę podczas jazdy.
Brak miejsca dotyczy też braku miejsca do parkowania. 16 miejsc parkingowych w Japonii nierzadko wygląda tak.
Pamiętacie święte oburzenie, gdy podczas egzaminów na prawko ludzie z WORDów biegali z linijkami i uwalali egzaminowanych? W Japonii parkowanie na centymetry to dość częsty widok.
Ciekawe ilu kierowców z Polski potrafiłoby parkować po japońsku na co dzień i po roku wciąż mieć lakier na wszystkich elementach nadwozia? Japończycy nie zawsze potrafią, choć wynaleźli sobie do tego milion gadżetów – kamerki, czujniki, dodatkowe lusterka, świecące antenki pokazujące narożniki pojazdów…
Zdziwi się ten, kto wyobraża sobie, że japońskie ulice pełne są Nissanów Skyline, Subaru Imprez, Mitsubishi Evo, czy co tam sobie wymarzycie. Typowy obrazek z ulicy wygląda tak – kei-cary różnych marek.
WOW! Subaru Sambar. 4×4! Tak bardzo szybkie i sportowe. Szacuneczek za wersję z kompresorem! (czarne blachy – służba publiczna, tzn. może wjeżdżać w zakaz)
Także w doborze kolorów Japończycy są nudni jak flaki z olejem. Jest kolor biały. Potem długo, długo nic. Potem srebrny i czarny. Potem znowu długo nic, a potem jeszcze niebieski, różowy i czasem żółty. Innych kolorów Japończycy w zasadzie nie znają.
Tak samo wyglądają ich komisy (ten poza miastem, w miastach raczej nie mają miejsca na pokazywanie aut).
I place przy fabrykach.
Japończycy są także nudni w temacie taksówek. 99,9% taksówek to Toyoty. Najczęściej spotykany model to Crown Comfort w różnych konfiguracjach wyposażeniowych. Jest jeszcze trochę Priusów, z rzadka jakiś Nissan Cedric i… tyle. Więcej nic nie ma. Jak zobaczysz taksówkarza np. w Mazdzie 6 lub Lancerze, to uciekaj, bo na 100% będzie to oszust. Podobno kiedyś widziano w Japonii oszusta, opowiadała mi o tym jedna Pani w wieku 207 lat 😉
Także świat ciężarówek w Japonii jest inny. Podzielony pomiędzy Hino, Isuzu (Giga, Forward), Nissan Diesel i UD Trucks, nierzadko w wersjach czteroosiowych. Wśród mniejszych pojazdów znaleźć można Mazdę Titan i Bongo, Isuzu Elf i Mitsubishi Canter w milionie wersji. I oczywiście kei-trucks. Europejskich pojazdów (poza kilkoma sztukami VW Transportera) w zasadzie nie widziałem.
Do you have GUTS?
Robotę robi Hilux, podobnie jak w reszcie świata. Coś się Gumiaku nie zmieściło. O, przepraszam. Gumiaku-san.
Złomu na ulicach też praktycznie tu nie ma. W miastach są same wypacykowane, prawie nowe fury. Na prerii z rzadka zdarzy się coś, co lekko koroduje (najczęściej kei-trucki) ale też bez sensacji. To zdjęcie (zrobione z pociągu) to chyba jedyne na którym widać nieco wrastających w glebę pojazdów. A byłem w Japonii przez 3 tygodnie. Wyjątkowo nie-złomnikowy kraj.
Najstarsze auta, jakie znalazłem w Japonii to protoplasta Tico, czyli Suzuki Alto…
…ta Corolla…
I ten Sprinter Trueno. Nie wiadomo, czy miał znak firmy dowożącej tofu.
Toyota Will Cypha. Jeśli Multipla jest kontrowersyjna, to co powiedzieć o tym?
Toyoty z serii Will (tu VS) to w ogóle jeżdżące dowody na to, że Japończykom należałoby zabrać wszystkie ołówki zanim zaczną projektować wygląd czegokolwiek.
Japończycy to zresztą wiedzą. Stąd w ich autach można znaleźć wiele zapożyczeń z designu europejskiego. Jedne nawet wyglądają.
Natomiast inne ryją psychikę tak, że potrzebna jest pomoc medyczna.
Japończycy szeroko korzystają też z odniesień do designu indyjskiego…
…czy amerykańskiego (to nowoczesny, niskopodłogowy autobus miejski, tylko udaje pojazd made in USA sprzed 40 lat).
Japończycy są świadomi, że ich design jest tak legendarny jak włoska elektronika i rosyjska jakość produkcji. Dlatego część aut w Japonii w ogóle nie miałaby wyglądu, gdyby tylko mogła i byłaby funkcjonalnością w czystej postaci. Na przykład Toyota Succeed znana tez jako Probox (bardziej bogate wersje) – popularne auto jeżeli masz biznes, a nie chcesz kupować ciężarówki.
BTW, jak w ogóle można nazwać auto “Sukces” lub “Profesjonalne Pudełko”? To możliwe chyba tylko w Japonii.
(edit od złomnika: no nie wiem, w Polsce sprzedawał się samochód nazwany Cerato…)
Natomiast prawdziwa zabawa zaczyna się, gdy sobie uświadomimy, że pod takim skrzyżowaniem blaszanych “szczęk” z bazaru z drzwiami od tramwaju N105 może się kryć na przykład napęd 4×4. Które zresztą z racji na górzystość kraju ma tu głęboki sens.
4×4 jest w Japonii bardzo popularne. To znana u nas Micra, w Japonii sprzedawana jako Nissan March (Marzec). Ten konkretny egzemplarz to wersja E-4WD. Napęd na przód idzie klasycznie, z poprzecznie usytuowanego silnika spalinowego. Napęd na tył to elektryczne silniki Hitachi. Do tego obowiązkowa kamerka cofania i inne wyposażenie nieznane w autach tej klasy w Europie.
Na przykład jak masz limuzynę albo jesteś taksówkarzem, absolutny MASTHEW to koronkowe, białe pokrowce na siedzenia. Bez tego limuzyna się NIE LICZY i nie ma lansu na dzielni. Sorry.
Jak masz ciężarówkę, choćby maluteńką, konieczny jest chrom. Dużo chromu. Kilogramy. Na zderzak, na lusterka, na klamki, na felgi lub kołpaki, na co tylko się da. Najlepiej jak ładowność z tego powodu spadnie o połowę.
Tu ze względu na błędny podpis autora daję własny – to nie jest amerykańskie auto, tylko Toyota Century po grubym tuningu w stylu -zoku (np. bosozoku).
A trójkołowca wydiodować tak, by łunę było widać z sąsiedniej dzielnicy. Nawet w dzień.
A jak chcesz mieć terenówkę, możesz też kupić sobie Hummera.
Japońskie fascynacje (z jap. Europu kawaii to America kirei)
Jak jesteś Japończykiem to fascynuje Cię Europa i Stany, bo są daleko i są inne (tak jak nas fascynuje Japonia). Stąd też w Japonii sporo jest żelaza, które nie ma tam zbyt dużo ma sensu, ale za to jest sprowadzone, a więc luksusowe, nie dla każdego, ąę szacuneczek.
Panda z kierownicą po lewej. Japończycy mają milion własnych małych aut. Panda pozwala się wyróżnić.
Smart nawet tu pasuje wymiarami (kwalifikuje się na kei-cara). Inne europejskie auta są zwyczajnie za duże i często nie mieszczą się w japońskich garażach – są za długie, wystają im maski, co jest problemem, bo lakier płowieje od silnego nasłonecznienia i ma się potem auto wypłowiałe z przodu, a na dalszej części błyszczące. Głupio to wygląda, podobnie jak Mercedes S-klasse wystający z garażu z maską nakrytą kocykiem.
Rozwiązanie? Postawić Volvo w całości na słońcu i niech płowieje równomiernie 😉
Amerykański autobus (tym razem nie replika) na japońskich ulicach – możnaby tego użyć do zobrazowania najczystszej formy bezsensu.
– Suzuki-san, kupmy sobie amerykańską ciężarówkę. Nie będzie się mieścić na ulicach, zaparkowanie nią to będzie koszmar, części zamienne trzeba będzie ciągnąć przez ocean, a w dodatku będzie palić 3 razy więcej paliwa niż Hino czy Isuzu.
-Genialny pomysł Bakayaro-san, właśnie tak zrobimy!
A z Isuzu Amigo można zrobić campobus. Co z tego, że nie bardzo jest gdzie nim pojechać.
Tylko w Japonii znajdziemy też fanów europejskich marek, które u nas nie koniecznie kojarzą sie z lansaem i bansem (chyba, że lansem pod Biedronką). Ale w Japonii taki VW to jest coś. A dwa VW to w ogóle.
Jak kogoś nie stać ciągnąć żelazo przez 15 tysięcy km, zawsze może sobie walnąć znaczek VW na czymś produkowanym lokalnie.
A jak i na to nie ma kasy, można obejść problem kupując rower Opel. Bez kitu, w Japonii są fani Opla! Czujecie to? 😉
Jak ktoś akurat nie chce Opla (co mnie nawet specjalnie nie dziwi), można znaleźć też: Ferrari, Lamborghini, Chevrolet, Alfa Romeo, Mini, Land Rover, Hummer, Audi czy Renault. Do wyboru, do koloru. Edit od złomnika: i Peugeot. Lubią Peugeoty.
Skoro już przy Oplach jesteśmy… Corsa. A nie, czekaj.
Toyota Corsa. Zielone blachy to chyba tymczasowe – może nie przeszedł badania technicznego?
Od siebie dodam, że zanim nie wprowadzono nowych, drakońskich podatków na samochody osobowe, to kei-cars stanowiły ok. 1/4 rynku. Teraz jest to już 45% rynku, a w przyszłym roku w Japonii sprzeda się prawdopodobnie więcej kei-carów niż normalnych osobówek. Wszystko to sprawia, że na rodzimym rynku producenci japońscy idą na maksa w kei-cars i stale prezentują nowe, wypasione modele. Absolutnym bestsellerem w tym segmencie jest Daihatsu Tanto. Z Daihatsu Tanto Ford zerżnął układ drzwi do B-Maxa. Doskonale sprzedaje się też Honda N (N-Box i N-One), Nissan Dayz czy różne mutacje Suzuki Wagon R+ pod rozmaitymi nazwami. Kei-cars są doskonale dopasowane do japońskiej specyfiki, a plany japońskiego rządu w kwestii skasowania kategorii kei-carów spotkały się z tak silnym oporem społecznym, że póki co z nich zrezygnowano.
Dodajmy, że w ciągu pierwszych 5 miesięcy tego roku, samego Daihatsu Tanto sprzedało się 115 tys. sztuk i jest to pojazd z Top 50 modeli na świecie. W tym czasie w Polsce kupiono łącznie 165 tys. sztuk nowych samochodów.
kei-vanem sie bardzo sympatycznie jezdzi i znakomicie widac w kazda strone, spokojnie mozna jezdzic na codzien jesli tylko sie nie gotuje, nie szarpie, nie przerywa i swiecy nie wystrzela ale to sie zrobi 😉
AAAaaAAaachCH!!!! PIĘKNE!!!! Wszystko! Najpierw rozwalił mnie ten Mini-papamobile! A potem te cieżarówka (Peterbilt?) z CROWS EXPLODE. Ależ bym ściągnął ten pomysł i jeździł po Polsce ciężarówką Hino z napisem KRUKI EXPLODUJO!
nie, właśnie o to chodzi, że każdy kei-van jest inny. Najpopularniejsze modele to: Suzuki Every/Carry i jego różne klony, Subaru Sambar i jego różne wersje oraz korporacyjny kei-van Hondy i Mitsubishi – TN, L100, Bravo itp. Ale są też inne, np. Nissan Roox.
w skrócie- dobry początek tygodnia.
Coś tam wiedziałem ale tyle nie
Ooo, trzydrzwiowe tico 😉 To jest dokładnie ten sam egzemplarz, który sfociłem rok temu w Japonii! Niesamowite, egzemplarz z drugiego końca świata trafiający dwa razy na złomnika 😉
http://www.zlomnik.pl/index.php/2013/08/06/miks-log-japonia-chiny-tajwan/
To faktycznie dobry skit z tym Fronte. Gość odpala rano internet: “kurde, znowu jestem na złomniku!”.
wychodzi na to, że Japonia to najgorszy kraj dla fana motoryzacji (oprocz Zlomnika oczywiscie)
Mimo że kocham duże samochody, to takie widoki są dla mnie wyjątkowo ciekawe. Małe, praktyczne pojazdy zawsze na propsie.
Niesamowity, mięsny kawałek ciekawostek. Czy chciałbym tam mieszkać? Nie. Ale zobaczyć to i się w tym odnaleźć? Tak.
Cholerka. Fakt, że lubie Japonię oraz ten wpis spowodowały, że spóźnię się do pracy 😀
Ekipa lotu na Marsa powinna składać się w 100% z Japońców. Tylko wtedy są szanse na powodzenie misji. Ze względów mentalnych, technika może być NASA lub CCCP
Obserwacje na ciepło:
Znak zakazu wjazdu na drugim zdjęciu: poproszę!
Rowerek tarsujący wjazd do parkingu na 16 kei-carów: Jakież to japońskie. Ej zaraz…
Rowerek Opelek ma ruchomy tylny zawias: no proszę!
Autobusik w stylu pagody to chyba import z Przodkowa jednak.
Amazon – one nie wrastają nigdy.
Mack – podejrzewam inny scenariusz. Ten wygląda na egzemplarz z lat siedemdziesiątych i jeśli nie jest styrany gdzieś na Outbacku to nigdy się nie zepsuje.
Gdzie on zrobi swój interwałowy milion km (z obciążeniem) w Japonii? Co on tam wozi na pace – reklamę? Lać, zmieniać olej, jechać. I tak bedzie taniej niż 6 kolejnych , nudnych Giga.
Ale najbardziej, najbardziej to podoba mi się e-4wd!
To jest genialna koncepcja konstrukcyjna i mieści się w Micrze. Szacun san.
No i przy okazji wiadomo wreszcie co robiła w PL ta 850 na japońskim, nieczytelnym szyldzie. Ona się tam po prostu nie zmieściła.
Może i trochę nuda ale doceniam realność relacji – a to spory atut. Jeśli to tak faktycznie wygląda to moje plany wyprawy do Japonii chyba muszę odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość.
ale b5 po lifcie musi być prestiż proszę ja ciebie a może to jakiegoś polaka mieszkającego w tam
Drugie zdjęcie – pomiędzy 8 a 21wszą zakaz wjazdu rowerem oraz działem artyleryjskim. Dziwna ta Japonia…
Z tym Succeed/Probox to chyba na odwrót jest. Probox to wersja utylitarna a Succeed to ta “na wypasie”.
@kuba: to faktycznie na pozór nieprawdopodobne, by trafił się dwa razy ten sam samochód w zdjęciach z Japonii. Chyba, że pojechaliście tam obaj w odwiedziny do kogoś, pracującego w ambasadzie, a ten 3-drzwiowy tico jest własnością zatrudnionej tam sekretarki i parkuje przed wejściem. Lub podobnie.
Jakbym był handlarzem, to sprowadzałbym passaty do Japonii. W hajlajnie i tedeiku, dla większego splendoru.
Ksebki: czy to jest zagadka z dziedziny “znajdź niepasujący element”? Znalazłem – Spade nie jest kei-carem, to pełnowymiarowy samochód osobowy.
Taka ciekawa motoryzacja a tak niewiele im zostało. No chyba, że mają jakieś muzeum? A pamiętacie jak Mike Brewer kupił w Japonii Toyotę na handel? I ta mu padła na krótko przed wyjazdem? 😀
Nawiasem mówiąc – na ulicach same kei-cary to skąd biorą te wypasione Merole firmy specjalizujące się w imporcie ekskluzywnych aut z Japonii?
@lessmore
Jest też inne, dosyć racjonalne wytłumaczenie z tym Fronte x 2. Większość osób na takich wycieczkach lata dokładnie po tych samych miejscach, które w końcu TRZEBA zobaczyć. I jak taki Fronte stoi sobie zawsze koło takiego punktu to nie dziwota, że trafia się wiele razy.
@pr:
E tam Polonezik… Q7 :). I dlaczego tam 126p nie ma, się pytam?
Mi się tam Japonia podoba wiecie chińskie bajki, licealistki w krótkich spódniczkach i gruby tradycyjny tuning no i całkiem ładne krajobrazy… choć gdybym tam miał mieszkać to pewnie zanudziłbym się na śmierć, bo taki polak kombinator nie miałby tam raczej pola do popisu 😀
Jak będę w Japonii, to sobie kupię w ulicznym automacie maszyne do szycia.
Skoro nie ma tam europejskich aut to skąd je importuje Irlandczycy? Do tego przeważnie w dobrej opcji. Micry (z ładniejsza tapicerka w fajnych kolorach) rozumiem, ale VW audi merole?
@Cooger:
W kwietniowo-majowym wydaniu Auto Świat Classic jest ciekawy artykuł o imporcie aut z Japonii do Niemiec., szczególnie stare Merecedesy S-Klasse (W126 np.) Importują bo się okazuje że są dużo lepiej wyposażne niż wersje US nawet, i mają też bardzo małe przebiegi (sporo poniżej 100 000 km).
Wydaje się, że powojenna japońska motoryzacja wzorowała się oczywiście na tym, co robili amerykanie. to widać choćby w ilości różnych pomarańczowych światełek z przodu aut (nigdy nie zrozumiem, czemu upierali się na kierunki w zderzaku, a w głównym kloszu były jakieś inne pomarańczowe cuda – takie Fronte/Alto/Tico ma reflektory zachodzące na boki, ale nie tam kierunków -te są w zderzaku). Automaty też tam chyba dominują.
Toyota Corsa wygląda jak amerykański Tercel.
A te lusterka na błotnikach to fajna rzecz. Chodzi o martwe pole? W każdym razie bardzo mi się podobają.
Chodzi o przecinanie wpół pieszych, których taki samochód “brał na maskę”.
Całkiem poważną wykładnię czytałem kiedyś, objaśniającą dlaczego zakazano takiego umieszczania lusterek. Widocznie pieszemu nie jest wszystko jedno, czy umrze bo mu kiszki od uderzenie popękały czy zgilotynowało go lusterko.
Lusterko, gwiazdka na masce, wstrętny lobbying. Niebezpieczny bardziej na drodze to jest motocykl i w dodatku “są wszędzie”. I nikt nie ryczy, żeby zakazać!?
Co do kei-carów, to oczywiście, że robią takie “ciekawsze” też. Suzuki Cappucino, Daihatsu Copen, Honda Beat – to tylko niektóre przykłady. Choć pojemności silniczków tych aut są skromne, to Japończycy wkładają tam silniki DOHC, kompresory, turbo, napęd 4×4, przekładnie bezstopniowe – to fabrycznie. A ludzie w garażach jeszcze robią swapy na inny silnik (z większego auta lub np. z motocykli). A wtedy malutki kei ważący 750kg potrafi odjechać znacznie mocniejszym wozom.
Co do Alto – hehehe, faktycznie że to chyba ten sam. Też w Kyoto go złapałeś?
Co do Merców – w Japonii sporo ich jeździ. Nie fotografowałem, bo to nudne 😉 Audi i VW jest mniej, ale też się zdarzają. Ale pomysł by wysyłać tam hajlajny w tedeiku niestety nie wypali – Japończycy jak już ciągną coś przez pół świata to raczej w mocnej benzynie (i najczęściej w full-opcji), diesli w limuzynach chyba nie uważają za luksus.
@lordessex – tak wiem, ja tylko pytam: skont je biorom jak na łobrazkach widać, że Meroli tam ni ma?
😉
Żadna nuda, ja jestem fanem dizajnu kei vanów – nawet choruję na przypominającego je Cube, tylko że cena w Polsce w stosunku do tego, co się w zamian dostaje – trochę wysoka.
Alto 3D najstarszym autem? Garbusa nie liczymy? 😉
Ciekawe, czy kiedy ruszy w Polsce możliwość rejestracji auta z kierownicą po prawej stronie, ruszy też import co ciekawszych wynalazków. Choć w sumie większość aut stamtąd to dla przeciętnego Europejczyka wynalazki…
Arigato za relacje zdjęciową.
E AWD to jest dostępny chyba w wielu małych japońskich auta nie koniecznie kei carach. Kiedyś pisali że w wagon r+ japońskim coś takiego jest. Nie wiem czemu nie można tego wprowadzić choćby do nas.
Sama architektura jest najciekawsza bodajże w Japonii właśnie bo małe przestrzenie wymuszają przemyślane rozwiązania, kombinowanie, nie marnowanie przestrzeni. Do tego szybko po wojnie łyknęli nowoczesny design i nadal tworzą w duchu minimalizmu.
Z przestrzenią kwestia jest też taka, że bardzo wiele terenu posiadają klany, szczególnie tereny górskie. Stąd taki Ebisu Circuit jest właśnie w takim miejscu.
Jakoś taka ponura wizja motoryzacji japońskiej nie bardzo trzyma się zachwytów z relacji na speedhunters. Powiedzmy sobie szczerze, że są normalni wiec używają kei carów jako przedmiotów do przemieszczania. Albo idą pełną bombą i robią mega tuning albo motorsport. Tak powinno być. A nie jak u nas rajdy po wawie
Nie dziwię się, że w Japonii jest jeden z najwyższych wskaźników samobójstw. Też bym wolał sobie ulżyć niż całe życie jeździć kei vanem :<
Ależ bym takim Crownem Comfort albo Nissanem Cedrikiem jeździł. Co trzeba umieć, by zostać tokijskim taksówkarzem?
Jeśli będzie można rejestrować u nas auta rhd to mam nadzieję, że jakiś fan złomnika kupi Nissana Figaro a następnie doczepi znaczki FSM i Syrena. A potem na zlocik legend PRL.
Wychodzi na to, że Passat faktycznie jest prestiżowym wozem, więc nie wiem skąd się wzięła ta czerwona nagonka na te zachodnioniemieckie auta.
Bardzo podobają mi się japońskie tablice. Fajne wymiary, kolory i wielkość znaków.
Dobry pomysł z krawężnikami na dużych placach parkingowych.
Toyota Probox to najlepiej dobrana nazwa do przeznaczenia samochodu jaką widziałem. B5FL z wąskim wgłębieniem na klapie i japońskimi blachami wygląda ciekawe, wręcz prestiżowo 😀
Ciekawe jest to, że do tej pory Japonia wcale nie kojarzyła mi się dużym nasłonecznieniem ani tak małą różnorodnością w kolorach i markach aut na ulicach. Dziwnie jakoś.
Fajny temat i jeszcze polecam to
http://video.anyfiles.pl/Wyprawa+po+cztery+k%C3%B3%C5%82ka+-+Japonia/Motoryzacja/video/63764
ceny za auta kosmiczne, a najbardziej zaimponował mi warsztat lakierniczy;)
W północnych prefekturach wyspy Hokkaido można spotkać sporo ruskich. Przyjeżdżają i skupują auta, które później jeżdżą sobie po Sachalinie, Kamczatce, aż po okolice Bajkału…
@Miwo: Japońskie kierunkowskazy separowane od kloszy przypominają amerykańskie, do niedawna, normy świetlane, gdzie klosze reflektorów miały być ustawione pionowo do jezdni i te pe. Osobna rzecz, że lampy obecnie stosowane, wieeeelkie prez pół karoserii i całe lexus-style chromowane mają kierunkowskazy nieczytelne. Ani nie wiadomo gdzie w ogóle są – na podszybiu czy przy atrapie, ani też nie zapewniają tego kontrastu, który powoduje, że widzimy mruganie. Bo mruganie to jest sekwencja stanów jasno/ciemno, a tam nigdy nie jest ciemno, bo jest obowiązek używania świateł, a czasem i słońce. Ciekawy aspekt na przysłwiowowy oddzielny wpis. Spójrzcie jak mruga Golf IV, Punto II przed liftem, 206 po lifcie wygładzającym klosze. Kto ich wie dokąd pojadą? Ich mrugacze są pochowane między reflektorami. Na nowszych autach się mniej znam, więc nie umiem przyroczyć.
tragedia, podżebani ci japońcy, a każdego Opla (nawet białą gnijącą astrę 1.4 w heczbeku) wymieniłbym na cały JDM ever. Rzygam japońskim tandetnym plastikiem
Sezon polowań na jeleni AD 2014 uważam za rozpoczęty:
http://moto.onet.pl/fiat-125p-z-przebiegiem-1500-km-na-sprzedaz/70fwy
Skąd wiadomo, że Probox to “profesjonalne pudełko”, a nie np. “skrzynia problemów”? 😉
@miwo,
Port we Władywostoku to gigantyczny kanał przerzutowy, ma przepustowość do 150 tys. aut rocznie.
Wszystkie duże fury, które nie mieszczą się na japońskich ulicach, lądują tam – zwłaszcza ulubione przez Rosjan Land Cruisery. Zresztą nazwa ta została przez Rosjan zawłaszczona: nastojaszczij mużyk nie nazwie terenówki dżypem. Dla niego każdy taki pojazd to kruzak.
Może złomnik coś skrobnie o tym jutro:
https://www.facebook.com/BogusM3?fref=ts
Uzbierało się 42.000 polubień (w ciągu jednego dnia) debili, którym najwyraźniej imponuje to, co robi dres w jakiejś tam betce na ulicach Warszawy. Cała akcja jest przyczynkiem do dyskusji o wielu, wielu tematach. Zakładając, że to faktycznie jego profil.
No chyba jednak nie.
Każde skrobnięcie, nawet w dobrej wierze napisane ostre potępienie powoduje, że medialna popularność takich osobników rośnie. Podobnie jak z politykami: nieważne czy mówi się o nich dobrze czy źle, ważne by istnieli w mediach.
Tu sama natura podpowiada rozwiązanie: po takim goofnie powinno się spuścić wodę i zapomnieć.
@Qropatwa:
Dzięki, dowiedziałem się o jakimś półmózgu z M3. Oddawaj moje dwie minuty. 😉
Najśmieszniejsze że warszawska prokuratura pieprzy że to tylko wykroczenie i nic debilowi zrobić nie można.
W Wałbrzychu identycznego przygłupa w Subaru usadzili wyrokiem półtora roku w zawiasach na cztery i pięcioletnim zakazem jazdy plus grzywna:
http://www.poboczem.pl/naszym-zdaniem/news-wiemy-jaka-kare-dostal-szalony-karolek-za-wariacka-jazde-sub,nId,642600
Swoją drogą co jest w tych dwóch markach że przyciąga psycholi jak miód pszczoły ?
Offtopic mode:
Na wyścigi wraków w prestiżu:
http://allegro.pl/vw-passat-b5-fl-kjs-crash-wrack-race-wyscigi-rajdy-i4297154571.html
A propos uwiecznionej Pandy. To nie na Złomniku czytałem o trendzie sprowadzania małych Fiatów z Europy do Japonii? I była fotorelacja z ładnymi, późnymi Maluchami z Polski, jak je rozładowują w porcie?
@marekrzy
Może i racja. Niemniej jak się czyta komentarze naszych cudownych rodaków do całej sytuacji to szlag człeka trafia.
O dresie faktycznie nie ma co pisać. Bardziej chyba dziwi to, że drogówka nie jest w stanie nic zrobić – to jest już jakiś absurd, że można sobie jeździć bez uprawnień, na jakiś lewych blachach, łamać przepisy i chyba nawet nie dostać za to mandatu, jak pokazało jakieś wcześniejsze zatrzymanie tego auta.
miszcz driftu okazuje się być synem prominentnej pani prokurator i to chyba zamyka temat. dobranoc.
Nie słyszałem za wiele o tym mistrzu driftu w bmw ale pewnie skończy prędzej czy później tak jak ten serb czy czeczen który też tak strasznie kozaczył
@ marekrzy:
będąc na Kamczatce, wożony byłem Toyotą Caldiną, czyli JDM-owym Avensisem I.
Temu misiu piratu to powinni stołeczni kibole zdemolować pojazd i koniecznie anonimowo!
Swoją drogą Pan Smażowski ma całkiem gotową skrętkę do Drogufki Dwa.
Proszę proszę, Herr Muszczynko z MWK, pozdro dla typa. Właśnie wróciłem z Wielkiego Przejazdu Rowerowego w Trójmieście. Było konkretnie
Co do dominującego koloru bieli to wyjaśnienie znajdziecie w książce Bruczkowskiego “Bezsenność w Tokio”.
Pisał tam jak kupował japoński samochód u dilera, a chciał akurat czarny.
Okazuje się że tam fabrycznie auta są białe i przemalowanie ich kosztuje nie tylko kasę ale i trochę zachodu, więc dilerzy robią co mogą żeby ludziom wcisnąć akurat biały, a to dodatkowe opłaty, a to czas oczekiwania(czekał chyba ze 2 tygodnie) a to “bo wszyscy mają białe” (co w takim narodzie jest potężnym argumentem).
Ogólnie najwięcej tam bieli bo fabryki już od lat tak robią i rzadko się zdarza żeby ktoś się upierał na inny kolor kiedy wielce szanowny (bez ironii tam się bardzo szanuje starszych i przełożonych, np kierowników, i musisz być nie wiadomo kim żeby się kłócić z kierownikiem sklepu) kierownik komisu osobiście ci doradzi kupno białego.
Co do tablic rejestracyjnych – zielone z białą czcionką to samochód komercyjny (tj. zarejestrowany na firmę) o pojemności powyżej 660 ccm. Może być osobowy lub towarowy. Prywatne auto na odwrót – białe tło, zielone krzaczki. Keicary prywatne, w tym furgonetki itp. (mniej niż 660 ccm i restrykcje wymiarów, ale to chyba wszyscy wiedzą!) – żółte tło, czarna czcionka, keijidosha komercyjny – na odwrót. Kropki zamiast cyferki to zero przed cyfrą (tzn. 00-07 to . . . 7, ale już 12-07 będzie normalnie w pełni cyframi). Polecam artykuł anglojęzyczny na Wikipedii na ten temat.