Sobotnia bajaderka: psychoregulacja ruchu
Przypominam, że 11 maja o 11.00 widzimy się na Złomnikowym Rajdzie Rowerowym, Warszawa, al. Na Skarpie przy Muzeum Ziemi.
Szczyt głupoty – prawdopodobnie eksperymentalnie – pobito w Warszawie przy ul. Wał Zawadowski. Na tej nieuczęszczanej ulicy (w okolicy prawie nikt nie mieszka, dawno temu odbywał się tam streetracing) wprowadzono przedziwną organizację ruchu. Do tej pory mieściły się tam dwa samochody, po jednym w każdą stronę, a jeśli jechały rowery, to też się mieściły i samochody je wyprzedzały, tak jak to jest przewidziane. Czyli wszyscy żyli i byli szczęśliwi, bo było normalnie. Ale teraz jest nowoczesność i ekologia. Dla rowerów utworzono wydzielone pasy po obu stronach, a dla samochodów zostawiono jeden po środku i w razie potrzeby mogą one skorzystać z wyznaczonych mijanek.
Nie trybię z tego nic. Do tej pory jak tam jechałem samochodem, to trzymałem się prawej strony jezdni, a jeśli zachodziła potrzeba wyprzedzenia rowerzysty – wyprzedzałem go w odpowiedniej odległości. Dodam że nigdy nie jeździłem tam na rowerze z uwagi na progi zwalniające przez całą szerokość jezdni i zawsze korzystałem z wału wiślanego, który jest poprowadzony wzdłuż tej ulicy. Obecnie mam jechać samochodem środkiem, a jak z naprzeciwka nadjeżdża drugi samochód, to mam zjechać na to pobocze, po którym jadą rowery, i się z nim minąć. Dodatkowo na wysokości progów zwalniających ustawiono słupki, żeby trzeba było tam się zatrzymać, jak nadjeżdża drugie auto. No dobra. Przypuśćmy że jadę taką ulicą i dojeżdżam do mijanki ze słupkami. MUSZĘ zjechać na pobocze, zastawiając przejazd rowerzystom, i czekać aż auto z naprzeciwka przejedzie, a razem ze mną czekają rowerzyści. Nie mogą mnie wyprzedzić, bo wyprzedzanie przeciwnym pasem jest zabronione, jeżeli po nim coś nadjeżdża.
Kretynizm tego rozwiązania jest dla mnie tak niepojęty, że nigdy w życiu nawet bym nie podejrzewał, że w ogóle można wymyślić takie rozwiązanie na drodze. Było dobrze. Wszyscy koegzystowali i jakoś sobie żyli. Wchodzi władza i reguluje. Reguluje tak, żeby zantagonizować, bo zastosowane rozwiązanie nikomu niczego nie poprawiło (rowerzyści dalej jadą sobie prawą stroną drogi i są wyprzedzani przez samochody), ale za to jednym pogorszyło. Nadregulowanie rzeczywistości prowadzi do sytuacji, w której wyrugowuje się wszystkie zwyczaje, uzusy i umowy społeczne, ponieważ przestają one być potrzebne i wszyscy kurczowo trzymają się przepisów. Szczególnie widoczne jest to w krajach Europy Zachodniej, gdzie nie można zrobić nic normalnie, według powszechnie przyjętych norm, bo żadnych powszechnie przyjętych norm już nie ma. Nikt z nikim się nie układa, nikt nikomu nie idzie na rękę, bo każdy ma ściśle, precyzyjnie określony zakres swobód, wewnątrz których może się poruszać. I nosa z niego nie wyściubi, żeby się nie narazić, ale też nikomu tych swoich swobód nie ustąpi na milimetr. Stopień uregulowania wszystkiego sprawia, że nigdy nie zetkniesz się z sytuacją, w której nie wiesz jak się zachować, w związku z czym na wszelki wypadek zachowasz się przyzwoicie. Zawsze zachowasz się tak, jak wskazuje przepis. To jest zresztą kolejny problem, którego zdają się nie zauważać różni aktywiści, próbujący przemalowywać miasto na swoją modłę. “Oddawanie ludziom” jest dobre, jeśli tymi ludźmi są oni sami.
A teraz oczywiście warto przywołać filmik przedstawiający organizację ruchu na skrzyżowaniu w Addis Abeba w Etiopii. Podobno to taki niecywilizowany kraj. Zobaczcie.
No i co? I wszystko działa. A wiecie na jakiej zasadzie działa? Niepisanej umowy społecznej, że każdy chce przejechać i nikt nie chce uderzyć w inny samochód. Etiopczycy z Addis Abeby osiągnęli bez żadnych przepisów to, do czego u nas potrzeba byłoby czterostopniowej sygnalizacji świetlnej, ośmiu przejść dla pieszych, 32 znaków drogowych i 4 dróg dla rowerów. Ludzie po prostu uważają i stosują się do dwóch prostych, wymienionych powyżej zasad. I to jest prawdziwa demokracja, w której postępuje się zgodnie z zasadami akceptowalnymi dla większości, a nie zasypywanie wszystkiego stertą idiotycznych nakazów i zakazów. Jest jeszcze jedna sprawa: na etiopskim skrzyżowaniu wszyscy jadą powoli. Jeśli trafi się kolizja, to będzie nią drobna stłuczka. Na europejskim skrzyżowaniu Europejczyk widzi zielone i ogień! On ma pierwszeństwo! Dzida i w palnik! SRU, PIZD, JEB, trzy trupy. A żeby tego nie robił, trzeba postawić fotoradar, co przypomina nam prawdę, że socjalizm doskonale radzi sobie ze zwalczaniem problemów, które sam stwarza. Nigdy bowiem nie wyeliminuje się jakiegoś procenta osób, które zasady mają w dupie, tyle że na etiopskim skrzyżowaniu nie mogą one zrobić wiele złego, a w naszych warunkach to potencjalni zabójcy.
Polska może pochwalić się jeszcze jedną rzeczą, w której jesteśmy pierwsi: prawdopodobnie właśnie u nas po raz pierwszy ktoś totalnie skasował Porsche Macan. Chyba miałem osobistą przyjemność z tym egzemplarzem jeśli dobrze odczytuję końcówkę tablicy i powiem Wam, że nie ma czego żałować.
link
Sporo ostatnio czytam o nowych wynalazkach związanych z napędzaniem samochodów. Jeden przykuł moją uwagę: silnik spalinowy spalania wewnętrznego pozbawiony wału korbowego, w którym zamiast korbowodu i wału jest jedynie generator energii elektrycznej. Moment, czy to nie coś takiego, jak stosuje się w lokomotywach? (niech mnie poprawi ktoś, kto się zna). System opracowała Toyota i brzmi to dość obiecująco. Jestem bardzo ciekaw, ile realnie taki generator mógłby zużyć benzyny, gdyby musiał cały czas robić prąd do jazdy i czy faktycznie byłoby to mniej, niż gdyby swoją moc przekazywał prosto na koła. Obejrzyjcie se filmik:
No i na koniec bajaderki: ważną rocznicę 80-lecia rozpoczęcia produkcji obchodzi ważny model: Citroen Traction Avant. Mój dziadek opowiadał mi, że samochody tego typu budziły w Polsce powszechną nienawiść i nawet po zakończeniu swojej służby w Urzędzie Bezpieczeństwa rzadko kiedy były sprzedawane prywatnym osobom, bo kto by chciał jeździć autem i wyglądać przy tym jak ubek. Trochę szkoda, że tak znakomity model, produkowany aż do 1957 r. (!), został u nas tak naznaczony. Traction Avant to jednak pojazd, który pozostawił po sobie liczne zasługi: udowodnił, że do dobrego prowadzenia nie potrzeba tylnego napędu, pokazał, że nadwozie samonośne może być lepsze od posadzonego na ramie, zbudował też na lata renomę prestiżowych i mocnych samochodów francuskich, którą zarżnęły dopiero lewicowe rządy tego kraju, narzucając na większe auta horrendalne podatki. Czaicie że Traction Avanta robili jeszcze ponad rok po premierze DS-a? I wciąż się nawet jakoś tam sprzedawał. Nie jestem może największym fanem wyglądu Traction Avanta, ale nie można nie doceniać tego samochodu i jego zasług dla motoryzacji.
To moja ulubiona wersja Familiale + Commerciale. Czy to był pierwszy europejski hatchback?
A tu cebulaki leco do ślubu Traksjonem na czerwonym bębnie i nowoczesnych alufelgach, Warszawa-Ursynów, rok 2001.
W lokomotywach z tego co wiem stosowane są typowe tłokowe silniki spalinowe (czasem dwusuwowe) napędzające generator. W rozwiązaniu toyoty zastanawia mnie jedna rzecz – jak realizowany jest ruch tłoka “do góry” czyli w stronę głowicy? Reszta (poza sterowaniem zaworów wydechowych bez wałka rozrządu, co oczywiste, bo nie ma go od czego napędzić…) bardzo przypomina klasyczny dwusuwowy silnik wodzikowy (np sulcera ze statków).
Matko bosko, ale Gish gallop.
Traction Avant z felgą z Tesco i czerwonym bębnami wypalil mi oczy. To nasze polskie poczucie estetyki.
U mnie na wsi też postawili próg zwalniający. Metalowy. I to był ich błąd. Przestał dwie noce. Trzeciej został profesjonalnie odkuty przez okolicznych złomiarzy i problem się sam rozwiązał. Tak więc Warszawiacy, dajcie cynk ludziom z wózkami a wasz problem też sam się rozwiąże.
Nijakie, współczesne alufelgi w zabytkowych autach to nasza krajowa specjalność.
Drogi Zlomniku!
Jestem głownie rowerzysta, ale czytam Twojego bloga bo czasami muszę gdzieś podjechać samochodem. A tak poważnie to kocham “stare” trupy i byłem wielokrotnie ich właścicielem. Twoje podejście do motoryzacji jest mocno zbieżne z moim.
Wracając do tematu, rzecjzywiscie czasami regulacje “ich” prowadzą do chorych sytuacji co powoduje spięcia na lini rowerzysta-spalinowoz. Co ciekawe grupy rowerowego nacisku czasami protestują przeciwko pewnym dziwnym rozwiązaniom, ale niektórzy tak bardzo chcą się przypodobać , ze działają wbrew woli wszystkim, nawet najbardziej zainteresowanym.
Mam tez dla Ciebie temat, który moZe kiedyś pociagniesz – auta w których najgorzej wyprzedza się rowerzystę, bo nic w nich nie widać, albo jest tak zabudowane w wielkie boczne słupki, ze nic nie widać! Mój główny typ: Toyota Yaris!
Ten z ostatniego zdjęcia fajny, ale felgi faktycznie nie pasują. Ale może nie miał innych kół?
@Kosa popatrz jeszcze raz na film od poczatku choc to dosc oczywiste – tlok wykonujac suw “pracy” sciska sprezyne gazowa.
Tak poza tym, doskonaly artykul, doskonale linki, zyj nam Zlomniku tysiac lat.
Ostatnia fotka wygląda jakby została wykonana na Kubie 😉 Nie ma to jak założyć migacze i alufelgi do klasyka o przedwojennej linii nadwozia ===i niech zgadnę, tylne lampy ma pewnie od Syreny?
Pozdrawiam
Jak nie wiadomo o co chodzi, zawsze chodzi o piniędzory. Projektant tej uliczki zgarnął 500.000 Eurasos za dalekowzroczny projekt wybiegający naprzód oczekiwaniom niczego nie spodziewającym się mieszkańców. Wykonawca drugie 500.000 Ojro za wykonanie infrastruktury godzącej interes UE z poszanowaniem środowiska i ograniczeniu pierdów kurkuciela szarego, z Rada dzielnicy obciąży za wszystko podatkiem ekologiczno-bezpiecznościowo-luksusowym Bogu ducha winnym mieszkańców.
Ale bełkot! Sam jestem z siebie dumny, idę więc kandydować do parlamentu Europejskiego.
W hiszpanii droga przy wybrzezu ma takie mijanki. Patrolem 4.2 d NIE DALO SIE WYPRZEDZIC TIRA. Nie tylko my wpierdzielamy tandetne felgi, caly trzeci swiat, bracia slowianie, dawne imperium osmanskie, turcja,indie, chiny,kebaby etc etc wszyscy na dorobku powiedzmy…
Co do ostatniego zdjęcia to jest na to takie ładne określenie: spotkanie tradycji z nowoczesnością.
Właściwie to warszawskie rozwiązanie też by pod to podpadało; komusza tradycja z nowoczesnymi pobudkami.
Psychop: racja, po chwili to zauważyłem. Tyle, że eliminując wał korbowy stwarzają sobie kolejne problemy do rozwiązania:
-sterowanie rozrządem
-rozruch – sprężonym powietrzem czy zmiennym polem magnetycznym?
-indukowany prąd – ze względu na zmienną prędkość tłoka i fakt, że wg. filmu prąd ma być indukowany wyłącznie podczas ruchu tłoka “w dół” otrzymywane przebiegi będą dalekie od sinusoidalnych
Każdy z tych problemów wymusza zastosowanie sporej ilości automatyki. Tylko czy korzyści będą wyższe niż straty? Bo przecież poza wyeliminowaniem wału wciąż jest to tłokowy silnik spalania wewnętrznego z prawie wszystkimi jego wadami. Równie dobrze można było pozostawić wał w dotychczasowej postaci i podobny generator zabudować pozostawiając dotychczasowy układ korbowo – tłokowy.
Z tym wałem to urzędnicy chyba się pospieszyli (wreszcie) bo patrząc na szybkość budowy nowych osiedli na terenach zalewowych obok wału to nowi lokatorzy z wekami od razu po wprowadzeniu i tak by słali pisma że ulica jest niebezpieczna i grazuje na niej agresywne mydło.
Miałem na myśli oczywiście wspomniane rozwiązania w zakresie organizacji ruchu drogowego.
Natomiast zastanowiła mnie obserwacja co to wyrugowania obyczajów przez regulacje prawne. Byłem tylko raz na północy należącej do “Zachodu” (Finlandia) i jedyna obserwacja jaką poczyniłem to stwierdzenie, że to normalne ludki z bardzo normalnym podejściem do życia.
Takich idiotyzmów jak szanowny Złomnik opisał jest teraz mnóstwo po całej Polsce: wszędzie tam gdzie urzędnik z architektem “wiedzo bardziej”. Powstają tedy miejsca może ładne na papierze, ale kompletnie nieużyteczne.
Mieszkam w Białymstoku i niedawno była modernizacja jednej z głównych ulic w samym centrum (Sienkiewicza). Przed modernizacją było źle: długaśne korki, słabo z parkingami. Po modernizacji jest więcej niż tragicznie. Z jednej strony przejście podziemne (Mordor jak to ładnie przyjęło się nazywać) z wiecznie uwięzionymi w środku niepełnosprawnymi (bo bardzo ładne, przeszklono-chromowane) windy raczą słabo działać. Potem 300 metrów czteropasmowej jezdni z podwójną ciągłą, dwoma buspasami i za ciasnymi parkingami (dupy zaparkowanym wystają, więc autobusy i tak nie jeżdżą po buspasach. Mądre urzędniki postawili więc zakaz postoju po jednej stronie i Straż Miejską na kogucie: od blokad na kołach aż żółto). Zapomnij o przejściu dla pieszych pośrodku (przypominam ulica w ścisłym centrum – po obu stronach mnóstwo sklepów, punktów usługowych, etc.), zapomnij o legalnym wjeździe na swój przyblokowy parking, jeżeli nie chcesz złamać podwójnej ciągłej i wjechać pod swój blok, musisz pokręcić się po całym centrum – w najgorszym wypadku – jakieś 5 km. Korek jeszcze dłuższy.
No ale urzędnicy wiedzą lepiej do czego służy miasto: do ładnego wyglądania na papierze, mieszkańcy to taki przykry dodatek, który nieładnie wygląda na projekcie architekta.
I to nas właśnie czeka (taka organizacja ruchu jako standard), jeśli do pieszorowerowych wkrótce nie dołączy jakaś samochodowa grupa nacisku. W moim mieście już od dawna organem, który ma najwięcej do powiedzenia przy konsultacjach społecznych i projektowaniu dróg stało się Bractwo Rowerowe. Występują nawet w roli ekspertów komunikacyjnych. A jak trzeba było, to opóźnili o miesiąc oddanie głównej dwupasmówki po remoncie, bo w jednym miejscu na 5km nie zgadzał się krawężnik przy DDR.
Efekt? Zadebiutowało u nas niedawno rozwiązanie identyczne z przedstawionym, z tym że zamiast mijanki jest legalna jednokierunkowa. I teraz jeśli np. chcę dojechać autem do dentysty, to zamiast zrobić w newralgicznym centrum miasta 500m, muszę objechać je całe dookoła. brawo logika.
Jest też śmieszny wynalazek pt “Tempo 30”, ciekaw jestem kto i w jaki sposób jest w stanie egzekwować ograniczenie prędkości do 30km/h i która mądra głowa wymyśliła, że dzięki temu będzie ciszej i mniej smrodu. Bo mi się zawsze wydawało, że im wyższa prędkość obrotowa i niższy bieg, tym głośniej.
Jako typowy kierowca-sales manager-cebulakos dopowiem, iż sam dawam pfeffer na skrzyżowaníu widząc zielone, nie mówiąc o niezwalnianiu na tzw. dunkelrot.. Ot Polakos-cebulakos.
@Wojtek może najwyższa pora stworzyć encyklopedię drogowych kretynizmów?
@Kosa – panie inżynier, pisz już Pan podanie o pracę do Toyoty! Oszczędzisz im kupę kasy, którą wydaliby brnąć w ślepą uliczkę! Na pewno to docenią!
Ta organizacja ruchu to pewnie pomysł ludzi do bufetowej. We Wrocku mamy też takiego geniusza prezydenta, najnowsza ksywa pirat, dwa tygodnie temu jechał miejskim Nissanem Pathfinderem przez zakaz ruchu i przywalił w tramwaj. Nissan wiadomo, szrot, prezio właśnie wypisany ze szpitala i przewożony do miejscowości Ramiszów, gdzie mieszka, w otoczeniu orszaku liczebnością dorównującemu królewskiemu. Wzmiankowany pirat i jego przydupasy systematycznie podobne organizacje ruchu wprowadzają we Wrocławiu, ostatnio pojawiły się wizualizacje nowego przejścia dla pieszych w samym centrum miasta, którego zabudowa ma być zbliżona rozmiarami do Pałacu Kultury, a istniejące w tym miejscu przejście podziemne będzie zamienione na galerię sztuki. Odlot pełny, może by zmienili dealera, bo towar chyba za bardzo odlotowy im dostarcza
patrzę na te znaki na zdjęciach… jadąc na północ możesz pakować do 30kmh bez zatrzymywania gdziekolwiek nie ustępując nikomu na milimetr swojej wolności, może o to chodziło? Taki streetracing jednym pasem eliminujący wszystkie samochody z obniżonym zawieszeniem ;D
Za te czerwone bębny i “za..sty felunek” to na głownie tfurcy bym zrobił obwarzanek z korby od ZiŁ-a ]:-)
Na szczęście chyba ze względu na specyficzna konstrukcję TA i jego układu napędowego
http://www.citroenet.org.uk/passenger-cars/ac/traction/7cv/traction-avant-7cv-2.html
chyba tam nikt nie wstawił 1.9 w tedeju – więc zmiany są odwracalne – po zmianie właściciela.
UB – sama wykruszyła te kapitalistyczne auta – poziomem obsługi – naprawa GAZ-a 10kg młotkiem, a prostowanie samonośnego nadwozia to dwie różne rzeczy.
A z okazji święta – przede wszystkim notlauf i pozostałym czytelnikom życzę takiego – z zawartością:
http://www.autoviva.com/slideshow.php?element=series&ref_id=2020&first_id=93064
W lokomotywach prądnice są zamontowane w miejscu koła zamachowego a silniki mają normalne wały korbowe. To właśnie doprowadziło do totalnej porażki projektu lokomotywy SU47, która miała być najmocniejszym spalinowozem w Polsce – wzięto 4-suwowego diesla V12 z SU46 i wydłużono go do V16. We wszystkich prototypach ukręcił się wał korbowy
Śmiechłem, prychłem i parsknęłem jak zobaczyłem nazwę strony, na której umieszczone są zdjęcia tego rozbitego Macana. Wrecked Exotics . Macan egzotykiem? Nigga please…
@kosa:
Tłok powraca w górę za sprawą sprężonego powietrza pod tłokiem.
Nie wiem natomiast po co zamieniać energię mechaniczną na elektryczną a potem odwrotnie. To musi generować większe straty niż w klasycznym układzie.
Chyba że japońcom ten prąd jest potrzebny do jakiejś hybrydy kolejnej generacji.
@Cooger: doświadczenia z lokalnym przedstawicielstwem Toyoty mam nie najlepsze, jedyny plus z pracy u nich jest taki, że skopiowałem sobie instrukcję o usuwaniu piszczenia z hamulców – 45 stron w PDFie,jak usunąć problem w taki sposób, żeby czasem niczego (gwarancyjnie) nie wymienić 😉
Oh dżizas! Traction Avant na felgach Lorinser bieda edition i to jeszcze w tak śmiesznie małym rozmiarze i ten siatex błyszczący na atrapie i te lampy od motocykla, tudzież jakiegoś Ursusa…
Myślałem, że wytwory Kąkola Przodkowo to kwintesencja cebulactwa, ale widzę tutaj dyskretnie przemycone elementy buractwa na auto, które nie jest repliką.
Póki co, 2 filary określają Europę: prawo rzymskie (co do zasady polegające na sankcji udzielonej zwyczajowi, a więc logiczne i proste) oraz filozofia grecka opierająca się raczej na Arystotelesie niż Platonie (a więc, w ogromnym uproszczeniu stawiająca na rozumność, a nie na odczucia). Oba te filary jakoś tam pospinało chrześcijaństwo. Od XVI wieku to wszystko zaczęło się sypać (w XVIII wieku już dość mocno). Dziś mamy mieszaninę wszystkiego z wszystkim, każdy jest tak samo ważny i musi być zaspokojony. No i pewien paradoks ekologiczny. Jeśli mamy pewien naturalny ekosystem, to dążymy do jego zachowania. Jeśli więc, jak pisze notlauf, coś zostało naturalnie, czy zwyczajowo ustalone, to nie trzeba tego na siłę ulepszać. Ale nie, w imię ekologii, równowagi niszczy się inną ekologię i zaburza inną, już istniejącą, równowagę.
—
Citroeny TA miały też taką, a nie inną opinię, bo używało ich też Gestapo. Nie wiem, czy było to częste w Polsce, ale we Francji, Belgii, Holandii, czy Norwegii był to, poza Mercedesem, ich podstawowy wóz.
Wiesz Notlauf, poczekajmy jeszcze z 5 lat, a okaże się, że ludzi przestanie łechtać, że jeżdżą “prestiżowym coupe klasy premium”, a wtedy może rzeczywiście nastanie moda, że 2/3 nowych samochodów będzie egzotykami…
Ta ulica powinna się nazywać : Wał(a) unii europejskiej , i zostać uroczyście otwarta w 10rocznicę wtąpienia . Wszelkie komentarze są zbędne .
W KRAKOWIE MONDRE UZEDNIKI ZASERWOWALY NAM STREFY PARKOWANIA MOTYWUJAC ZE BRAK MIEJSC PARKINGOWYCH JEST DLA MIESZKANCOW STREF NAJLEPSZE JEST TO ZE TAM GDZIE JEST GLOWNY URZAD MIASTA TEZ JEST STREFA WIEC JAK PRZYJEZDZASZ DO URZEDU TO PLACISZ STREFY SA TAK MALE ZE JEZELI PRACUJESZ DZIECKO ODWOZISZ DO PRZEDSZKOLA DO SZKOLY DALEJ NIZ KILOMETR OD DOMU TO WJEZDZASZ DO
INNEJ STREFY WIEC PLACISZ ABONAMENT ZA STREFE W KTOREJ NIE MIESZKASZ WYNOSI 250 ZL/MC NATOMIAST ABONAMENT ZA PARKING STRZEZONY 150-170 ZL/MC NA KONIEC WISIENKA NA TORCIE KRAKOW CHCE ORGANIZOWAC IGRZYSKA ZIMOWE LOGO
KOSZTOWALO 60000ZL SZKODA ZE KRAKOW NIE CHCE ORGANIZOWAC ZAWODOW NP RODEO NA BLONIACH PS MONDZY UZENDNICY TO NIE JEST PROPOZYCJA I NIE TRAKTUJCIE JEJ POWAZNIE
Widzę te mijanki jadąc rowerkiem, wałem, wzdłuż Wisły: teraz kierowcy się męczą, a ciężarówki z okolicznych firm, kopalni piasku wiślanego to dopiero mają wesoło, rowerzyści (na szosówkach) też jakoś nie wyglądają na szczęśliwych, nie mówiąc o rolkarzach/deskorolkarzach. Bardzo ciekaw jestem jak to będzie w zimę z odśnieżaniem. A znaków poustawiane…. Może jak panowie złomiarze się nimi zainteresują i parę rund się odbędzie to w końcu odpuszczą, tylko kolejne $$$ z naszych podatków w błoto.
A jeśli urzędnicy miejscy mają jakiś wewnętrzny konkurs pt: Kto bardziej zrobi mieszkańców w uja?
I spotykając się na dorocznych ochlajach zwanych dla niepoznaki konferencjami wymieniają się doświadczeniami?
W Lublinie niedawno wyremontowana ulica uzyskała ścieżkę rowerową. Wydzieloną z jezdni, oznaczoną białym pasem, a jakże.
Tylko że znajduje się ona PO JEDNEJ STRONIE.
http://www.lublinrowerem.pl/2013/07/remont-ul-nowy-swiat-z-pasem-rowerowym.html
@Kosa:
Sterowanie rozrządem i wszystkimi innymi podzespołami za pomocą silników elektrycznych. Rozruch, tak jak mówisz, pneumatycznie albo elektromagnetycznie. Natomiast nie rozumiem czemu piszesz, że napięcie indukowane jest tylko w jedną stronę – wiem że tak jest na filmie, ale przecież tłok indukuje napięcie w obydwie strony, powstaje zwykły prąd przemienny. Mostek Greatza i regulator napięcia, jak w zwykłym prostowniku, i już mamy napięcie stałe. A dlaczego robić tak a nie “normalnie”, jak w spalinowozach? Ustawiamy tłok na, powiedzmy “prędkość obrotową” optymalną, stałą,przy której silnik uzyskuje największą siłę (bo przecież nie moment obrotowy), a więc minimalne zużycie paliwa. Zamieniamy to na prąd elektryczny bez strat energii na tarcie w łożyskach i pokonanie bezwładności mas wirujących, bez iskrzenia na szczotkach prądnicy. Jak dla mnie genialne rozwiązanie, ale pewnie będzie słabo odporne na drgania i temperaturę i kosztowne.
Inż. Janusz Galas (przez “G”, a nie przez “B”) znowu błysnął swym intelektę niczym flesz fotołupieżcy SM zatwierdzając organizację rucha tego Wała Zawadowskiego. To jakiś mega cieć z mega układami (waadza w Wawie się zmienia, a on tkwi niewzruszony na swym stolcu niczym pomnik Lenina gdzieś w Rassiji).
1. Pomysł zastosowany na Wale Zawadowskim trudno komentować bez używania wyrażeń. Einstein i Zappa mieli 100% racji w kwestii ludzkiego bezmózgowia.
2. Nie wiem, jak Etiopczykom udaje się połapać na tym skrzyżowaniu, ale jestem pełen podziwu. U nas pewnie ciągle byłyby wypadki.
3. Pomysł Toyoty interesujący, ciekawe, jak to się będzie sprawdzać. I ile będzie kosztować. I czy będzie się strasznie sypać (bo np. hybrydy, do których na początku byłem sceptycznie nastawiony, wyszły Japończykom świetnie).
4. TA, cudo. Jeden z może kilku samochodów o przedwojennym rodowodzie, które naprawdę mi robią. Jechałem raz jako pasażer (zlot CAAR w Giżycku latem zeszłego roku, zresztą opisałem evencik u siebie) – zaskakująco twardy w stosunku do tego, czego nauczyliśmy się spodziewać po Cytrynach, ale i tak mjut. Takim Familiale + Commerciale mógłbym nawet poginać na co dzień, jest piękny a i walory praktyczne chyba niezłe.
@Damianyk: OK, nie mamy tarcia w łożyskach i bezwładności mas wirujących, wciąż za to mamy bezwładność tłoka i przemiany związane ze zmianą energii kinetycznej tłoka na sprężanie gazu pod nim i odwrotnie. Jeśli uznamy, że na filmie jest błąd i żarówka świecić się powinna także przy suwie w górę, oznacza to część energii elektrycznej ma być wytwarzane przez rozprężanie gazu pod tłokiem. Oznacza to, że sprężając ten gaz musimy włożyć w to dużo więcej energii, a przemiany i tak zawsze wiążą się ze stratami (choćby ze względu na przyrost temperatury sprężanego gazu). Ciekaw jestem bilansu energetycznego tego rozwiązania w porównaniu z silnikiem tłokowym z wałem.
W tym TA z ostatniego zdjęcia powinny jeszcze być Xenony i TDI pod maską, choć to ostatnie na szczęście raczej jest mało realne.
Chociaż C&G nie takie rzeczy potrafią zrobić.
O, juz padły w komentarzach białostockie buspasy itp. pomysły. A chcialem pierwszy o tym napisać. Damn! 😉
Ok, (nad)regulacja jak w opisanym przykładzie jest idiotyczna i powinna zostać rozstrzelana, ale po takim skrzyżowaniu jak to w Etiopii nie chciałbym jeździć (zwłaszcza w Cebulandii). To już wolę czterostopniową sygnalizację i 1287 znaków, na które i tak nikt nie patrzy.
Jeśli mam być szczery, nie zdziwił bym się gdyby Citroeny Traction Avant nie miały wcale tak złej “prasy” w Polsce jak się dzisiaj czasami uważa. To znaczy, jak najbardziej byli ludzie którzy Traction Avanta kojarzyli z UB, ale z drugiej strony, zaryzykuję stwierdzenie że Traction Avant stanowiły niewielki procent samochodów używanych przez UB. Tak samo nie zdziwił bym się gdyby Citroeny bardzo szybko się wykruszyły. Tym samym wcale bym się nie zdziwił gdyby przeciętny mieszkaniec PRL lat 60., 70., 80., po zobaczeniu Citroena Traction Avant, skojarzył go nie tyle z UB, co po prostu ze starym francuskim samochodem. Pewnie też zależy gdzie kto mieszkał, bowiem pewnie co innego duże miasta, a co innego jakieś wsie, gdzie niezbyt często pojawiał się jakikolwiek samochód
@j
Przyczyny problemów z SP47 były zupełnie nie-techniczne, a militarno-polityczno-prywatne
Polska opracowała całkiem udaną rodzinę silników kolejowych c220 – 6-12 cylindrów, z których do produkcji wdrożono tylko 8cylindrowego 8c220 – używany w lokomotywach SM42 i SM 31.
Prace nad innymi zostały nagle zatrzymane i zakupiliśmy licencję Fiata na silniki SSF – z tym, że te silniki były jeszcze na etapie prototypów wymagających dopracowania. Zostało to wykonane olbrzymim nakładem sił i środków i silniki 2112SSF – trafiły do lokomotyw SP-45 i SP46.
Ponieważ nie dysponowaliśmy pełna dokumentacją konstrukcyjną tych silników to przy próbie stworzenia silnika 16 cylindrowego – 2116SSF dla SP47 pojawiły się problemy z drganiami prowadzącymi do ukręcania się wałów korbowych. Zapewne było by to do opanowania (innym tłumikiem drgań itd…) ale została podjęta decyzja o przerwaniu prac nad lokomotywą SP47 i jej przyszłą odmianą towarową ST47(?) i na to miejsce PKP musiało zakupić standardowe lokomotywy wojskowe Układu Warszawskiego, czyli radzieckie M62 – oznaczone jako ST44 “Gagarin”. (wykonanie – wojskowe – działa, ekonomia – wojskowa – pali ile wlejesz a olej wiadrami, naprawialność – wojskowa – 15kg młotek przyjacielem). Miały one służyć głównie do transportu na zapleczu Armii Czerwonej wyzwalającej kapitalistyczny zachód, a aby nie przyciągały wzroku stojąc rzędami na bocznicach były użytkowane liniowo – koszty w socjalistycznej gospodarce nie grały roli…
Podobne poczucie estetyki co do felg i starych aut mają cultstajlowcy…
Rozwiązanie Toyoty jest ciekawe, ale jest jednym z wielu, mającym zastąpić “klasyczny” silnik spalinowy. Sami wiecie, że jest wiele takich rozwiązań, a czy się sprawdzą – zobaczymy. Zamiana energii najpierw na elektryczną, a później z powrotem na mechaniczną stwarza lepsze warunki dla silnika spalinowego, tak jak powiedział kolega @damianyk. Silnik pracuje w odpowiednio dobranym zakresie, najbardziej zbliżonym do optymalnego. Jak w lokomotywie spalinowej z przekładnią elektryczną (bo były też z mechaniczną). Do tego całe sterowanie, w tym wypadku byłoby impulsowe, czyli bez dużej ilości styczników i grzejących się oporników. Później do tego kable i sinik elektryczny przy każdym kole, czyli napęd można puścić nawet dachem i słupkami. No i łatwo połączyć to wszystko z baterią akumulatorów i zrobić z tego hybrydę, jak to się mówi teraz. Ale to wszystko automatyka, komplikacja, względna delikatność (choć o lokomotywie nie można tego raczej powiedzieć ;-)). Liczy się cena i koszty eksploatacji.
Swoją drogą silnik ten pracuje w cyklu dwusuwowym i widać, że musi mieć powietrze dostarczane sztucznie z zewnątrz, chyba, że sam je by wtłaczał drugą stroną tłoka (tą po lewej). Więc ruch powrotny tłoka w prawo nie byłby wtedy realizowany energią powietrza sprężonego po lewej. Czyli mamy silnik, a nie mamy koła zamachowego i chodzić nie będzie. Może podaje się prąd z powrotem na uzwojenie i tłok idzie w prawo… Nie wiem. A jeśli nie, to ma pewnie zewnętrzną dmuchawę do napełniania cylindra, która generuje straty. Ja bym dał komorę spalania po obu stronach. I wiecie: tu spalanie, po drugiej sprężanie. Elektryczny zawór wydechowy można wywalić i zrobić okno wydechowe, ale to przecież cofanie się w rozwoju… Odsyłam do porównania konstrukcji z dwusuwowym silnikiem diesla, znanym choćby z lokomotyw i samochodów Kraz, wcześniej Jaz. Model 214 na przykład. 😉
Ten zespół elektrospalania, oprócz zwiększenia sprawności przez pozbycie się układu korbowego, daje dość oczywiste oszczędności z racji pozbycia się układu przeniesienia napędu. Wylatują nie tylko straty, bo każdy mechanizm ma swoją sprawność i w jakimś stopniu grzeje atmosferę, ale również masa całego tego burdelu (sprzegła skrzynie, dyfry, wały). Problemy, o których przedpisano są już rozwiązane, ale nie są w produkcji, bo… nie są (gadajcie z księgowymi). Rozrząd na cewkach, czy silnikach (krokowych, srokowych, dowolnych), nie jest żadnym ograniczeniem dla współczesnej techniki. Na rozruch też jest z pięć patentów. Sinusoidalność, piłokształtość, czy inna dzikokształtność przebiegu prądu również chyba nie jest ograniczeniem dla współczesnych falowników (ale niech się wypowie jakiś starszy falownikowy). Wyzwania widzę na innych polach i jestem ciekaw jak to przeskoczono.
1) nie widzę układu smarowania, ale widzę pierścienie, które niestety średnio się garną do uszczelniania bez obecności jakieś mazi.
2) to pracuje w obiegu dwusuwowym. Jeżeli ma układ smarowania, to jak się ma sprawa utlenienia dość popieprzonych węglowodorów pochodzących od oleju nieuchronnie zgarnianego do okna dolotowego.
3) wtrysk bezpośredni benzyny (bo tam coś iskrzy), to również mało trakcyjne rozwiązanie. Chociaż to agregat, więc może ratuje go to, że pewnie nie pracuje w szerokim zakresie prędkości podskokowych.
Największą jednak słabaffką jest to, że pewnie zaraz uwali się na tym jaki księgowy właśnie i ni cholery światła dziennego to nie ujrzy. Niech zatem bezpieczeństwo i ekologią będą z wami wszystkimi. Amęt.
Ależ Panie Notlauf, toż to właśnie UE eksperymentowała kiedyś z usunięciem znaków i sygnalizacji, przypomniało mię się.
http://www.spiegel.de/international/spiegel/controlled-chaos-european-cities-do-away-with-traffic-signs-a-448747.html
Szanowny Notlaufie oraz pozostali Złomnikowcy, mam prośbę żebyście pojawili się na Wale Zawadowskim w innym terminie niż weekend czy święto przy ładnej pogodzie. Normalnie stadami jeżdżą tam wywrotki do i z piaskarni (są dwie: na łączeniu Wał Zawadowski i Włóki oraz za wysypiskiem popiołó z EC “Siekierki” na Wale jest “Serwal”). Tak jak rozumiem że naturalnym jest dojazd i odjazd takich pojazdów do wspomnianych placówek (i nie zamierzam populistycznie rzucać haseł żeby je zamknąć i przenieść w inne miejsce w czym celują różnej maści ekologicznie zwane organizacje które jakoś w lepiankach z mchu i paproci zamieszkiwac nie chcą) ale pewne uporzadkowanie ruchu tam jest przydatne. W chwili obecnej ruch jest wolniejszy i jadąc czy osobówką czy rowerem nie obawiam się większych pojazdów jak było wczesniej. Poprzednia organizacja ruchu wygladała tak że w miejscu obecnych zwężeń były na całej szerokosci garby zwalniające. Tylko tak zrobione że załadowane ciężarówki ładnie je ubiły i osobowym mozna było przez garby przejeżdżać z prędkością 50-60 km/h bez żadnej szkody bo garbu czuc nie było. Oczywiście kierowcy ciężarówek pokonywali tę trasę z podobną prędkością (wiadomo, czas to pieniądz, oni mają regulowany czas pracy a ograniczenia sa dla innych, ale to temat na oddzielna dyskusję, niestety niewielka w sumie część podchodzących w ten sposób do sprawy kierowców pojazdów ciężarowych psuje opinię normalnej ciężko pracujacej większości). Samo wykonanie spowolnienia na tej ulicy nie wyglada najmądrzej, ale działa w przeciwieństwie do poprzedniego układu. Za to co do amatorów wyscigów ulicznych na tejże ulicy, było takie coś kilka-kilkanaście lat temu ale na odcinku Wału Zawadowskiego między ul. Sytą i Glebową (do przejazdu kolejowego). Mimo odrobiny hałasu nie przeszkadzalo mi to, aczkolwiek zdarzały się tam rozmaite nieciekawe sytuacje których kulminacją był głośny wypadek gdzie kilku chłopaczków zanurkowało samochodem do kanałku z elektrociepłowni (zapomnieli przyjrzeć się mapie, albo choć raz przejechać trase przed próbą bicia rekordów prędkości, jak widać selekcja naturalna wtedy zadziałała).
We wspomnianej okolicy mieszkam już 11 lat a bywam tutaj od 13 i Wał Zawadowski nie jest najbezpieczniejszą ulicą i taką nie był przez wiele lat. Inwestycji w chodniki czy scieżkę rowerową przy ulicy nie ma sensu robić-przy obecnym ruchu pieszym czy rowerowym takie rozwiązanie jak jest wystarczy, dodatkowo wierzchem wału przeciwpowodziewgo zostala puszczona fajna ścieżka rowerowo-piesza, ale nie kazdemu opłaca się na nią wspinać biorąc pod uwagę konieczność pokonania stromych schodów co czasem z rowerem obciążonym małolatem w foteliku lub przyczepce nie jest łatwe (wjazdy są od siebie sporo oddalone-przykładowo są przy: Sytej, Glebowej i Włóki zobaczcie na mapach wujka gugla jakie to odcinki). Idealnie nie jest, ale wreszcie jakaś dyscyplina na kierowców ciężarówek którzy nie liczyli się z nikim (zwykle) zostala nałozona skoro najpierw znaki, później progi w zwykłym wydaniu nie podziałały.
No i zapomniałem dodać że wiedząc co się dzieje w części wyścigowej wspomnianej ulicy po prostu ją moijałem. Jednak niestety w momencie remontu przejazdu kolejowego na ul. Sytej objazd puszczono właśnie Wałem i w momencie kiedy streetracerzy mieli ją w panowaniu przejazd tamtędy nie był ani latwy, ani miły że o bezpieczeństwie nie wspomnę.
I wiem co mi jeszcze uciekło: wyścigi były na terenie klasycznie niezamieszkałym, na odcinku Wału Zawadowskiego na tyłach oczyszczalni ścieków “Południe”, do najblizszych zabudowan było z 1,5-2 km w linii prostej, drogami trochę więcej.
Odnośnie Traction Avant jeszcze, moim zdaniem fajny pomysł z tą skrzynią biegów przed silnikiem. Mam Audi i tam jak wiadomo też jest wzdłużny silnik i przedni napęd, ale silnik jest przed przednią osią, co skutkuje dosyć długim przednim zwisem. Kiedyś wjeżdżając do garażu pod domem omal żem nie zarył nosem w beton.
@ZIWK, akurat lokomotywa M62 (czy tam ST44) z tego co wiem nie była żadną “lokomotywą wojskową”, tylko lokomotywą wykorzystywaną w wielu zastosowaniach, między innymi w zastosowaniach wojskowych. Nawet jeśli podczas jej projektowania zakładano że jednym z ważnych odbiorców będzie wojsko, to nadal trudno stawiać tezę że M62 były używane w “cywilu” aby “nie przyciągały wzroku stojąc rzędami na bocznicach były użytkowane liniowo – koszty w socjalistycznej gospodarce nie grały roli”. Jeśli już to postawił bym tezę że nie było po prostu sensu robić oddzielnej lokomotywy dla wojska i dla cywili
Przypomniało mi się, że był taki serial “Układ krążenia” powstały w TVP jakoś pod koniec lat 70 (akcja dzieje się mniej więcej w tym samym czasie). Całkiem niezły, świetna rola starego Lubaszenki. Tylko ta muzyka nie-muzyka w stylu Szajny i Grotowskiego…
A więc, w jednym z odcinków główny bohater spotyka szanowanego i zamożnego lekarza – ginekologa, żyjącego i prowadzącego prywatną praktykę, gdzieś na prowincji – tenże lekarz, jak gdyby nigdy nic ujeżdża sobie TA i serwisuje go u miejscowej inicjatywy prywatnej (warsztat C & G, choć wtedy byłoby to C.G.).
Cieszy mnie nie niezmiernie, że Notlauf dostrzega niszczycielską siłę socjalizmu – so much win :).
Ta ulica to taka materializacja lewicowej ideologii – wystarczy spojrzeć tylko na to zdjęcie na gazwybie i nawet nie znając przepisów ruchu drogowego czujesz, że coś jest nie tak – że coś jest bardzo, bardzo źle. Do tego unijni biurokraci chcą mówić mi jak mam zmieniać biegi w MOIM aucie – i pomimo tego, że stosuję cut-off i nie jeżdżę “na luzie”, to czasami lubię depnąć, ot tak dla dobra silnika i swojej frajdy.
Co do wynalazku Toyoty – pożyjemy, zobaczymy – ale ja jestem sceptykiem – silnik Otto będzie jeszcze z nami długo, chyba, że po prostu go zakażą.
@Pikolo nie jest tak do końca – widzisz, tam w Etiopii ludzie po prostu nie są jeszcze tak uformowani, jak u nas w Europie. Mówiąc wprost, gdy w zachodnim kołchozie (szczególnie Niemckim) zabraknie wykładni w przepisach, to Niemiec głupieje – nie wie co robić, najchętniej zwinąłby się w kłębek i czekał na urzędnika na białym koniu. W USA jest to też prawdziwe, ale głównie w okolicach NY/Washington.
Żeby nie było – nie jestem za brakiem przepisów, bo doceniam pewną przewidywalność zdarzeń, jaką przepisy dają – problem jest taki, że większość znaków w KRD jest zbędna i cały ruch drogowy mógłby opierać sie na 5-7 znakach. Zresztą, tak w praktyce tak jest – zwracacie jeszcze uwagę na “niebezpieczny zakręt”, “oblodzenie” itd? Ja patrzę na drogę i potrafię ocenić zakręt oraz nawierzchnię i nie wchodzę w zakręt 120 przy -10*C. Podobnie ma się sprawa z limitami prędkości – to fikcja, każdy zwalnia tylko na fotoradach oraz przy patrolach policji – pozostałą część podróży przebywa z prędkością o ok. 20-30km większą niż na znakach – i co? – w sumie nic, prócz tego, że zakaz rozwijania prędkości większej niż X podświadomie mówi kierowcy “jeżeli ktoś to liczył na X to spokojnie mogę dodać sobie te 10-20km/h i nic się nie stanie, przecież KTOŚ to liczył” – w przypadku braku tego zakazu ludzie musieliby po prostu zacząć myśleć, improwizować. Dodatkowo, gdy uda nam się wejść w zakręt na zakazie 70 z prędkością 90 zaczynamy myśleć jakimi ubber driverami jesteśmy – zbyt duża pewność siebie może być równie szkodliwa, co ignorancja. Jak pokazuje przykład z Montany http://www.hwysafety.com/hwy_montana.htm takie rozumowanie ma sens. Pomijam już fakty takie, jak sensowność ustawienia znaków, przymusowe ubezpieczenia, przeglądy – to wszystko wpływa na to, że przeciętny leming coraz mniej myśli za kierownicą – przecież opłacił OC, ma B/Ecall, ABS, SRS, ESP (systemy wymagane przez UE) a teraz także TPMS – co może pójść źle !?.
Silnik Toyoty zapowiada się fajno. Ciekawi mnie tylko co się dzieje jak padnie cylinder (np. świeca). Czy wtedy zaczynają się jakieś dziwne wahania prądu?
Nigdy nie potrafiłem zrozumieć czemu lokomotywy i samochody (choćby TIRy czy maszyny budowlane) mają inną konstrukcję silnika (poza nielicznymi autobusami szynowymi może).
Ten patent Toyoty, żeby nie robić gigantycznych wibracji, powinien występować w przeciwbieżnych parach. Najlepiej V2, W4, V6, V8, W8 i W 12
Nadregulacja to zło. Wodogłowie połączone z “ekologią” robi więcej złego niż dobrego. Demagogiczne czasem i prowokacyjne artykuły Pana Notlaufa, to inna para kaloszy. Nie zmienia to faktu, że chwilowo mamy pewien nadmiar przerośniętych środków indywidualnego transportu.
Lokomotywy są napędzane w ten sposób że silnik diesla napędza generator , najczęściej prądu stałego a ten przekazuję prąd do silników elektrycznych zamontowanych przy kołach lokomotywy. To się bodajże nazywa układ Leonarda.
A w silniku Toyoty ruch tłoka “do góry” powoduje “gas spring chamber” czyli komora z gazem sprężonym znajdująca się tam gdzie normalnie korbowód. Zapalona mieszanka ma większą siłę niż ta “sprężyna gazowa” i tłok przesuwa się do dołu. W końcowej fazie ruchu tłoka ciśnienie spalin jest niższe niż ciśnienie w komorze gazowej i tłok wykonuje ruch “do góry”.
Można to sobie wyobrazić w ten sposób że tłok nie posiada korbowodu a zwykłą sprężynę która przesuwa go “do góry”.
Silnik spalania wew bez korbowodów, może nie w lokomotywach ale znane od dawna
http://www.youtube.com/watch?v=OCBngYfWiTE
lub
http://www.youtube.com/watch?v=zK5jwpUAXnE
Notlauf, co do Etiopii to wszystko fajnie, ja wiem że powodują Tobą sentymenty do prostych idyllicznych czasów dawnych, kiedy to żyli “szlachetni barbarzyńcy”, tylko że w rzeczywistości nigdy czegoś takiego nie było a nasi przodkowie kombinowali tylko jak wykończyć się nawzajem i zagarnąć na własność jak najwięcej zasobów. Miałem okazję zapoznać się ze zwyczajami drogowymi panującymi wśród mieszkańców Czarnego Lądu i zapewniam Cię, nie ma tam harmonii i sielanki, nie ma również wyobraźni, jest natomiast ocean głupoty oraz “insz allah”. Zresztą dowodem na to są statystyki – w naszym jakże dzikim i zacofanym kraju liczba śmiertelnych wypadków na 100 tys. jeżdżących tu samochodów to ok. 20 osób. W Etiopii – ponad 10 tys., i to chyba najgorszy wynik na świecie. Nie wiem czy w tej statystyce ujęto również postrzały z kałacha i zjedzenie przez lwy, ale i tak liczba robi wrażenie, nieprawdaż? A poza tym popieram Cię jeżeli chodzi o nonsensy drogowe zgotowane przez urzędasów.
Tego traksjona na współczesnych felunkach i czerwonym bębnie podesłać do carros classicos de Cuba – gdyby jeszcze wyretuszować napisy i te nasz gęby, Kubańczycy uznali by ten projekt za własny!
@pizza: Co Ty tam wiesz, przecież Pan Redachtor Z.Lomnik już Ci napisał, że to fsyćko tylko same gupoty na tej drodze d;
@Addis Abebba: Puśćcie tam ruch jak na rondzie Dmowskiego w stolycy, to zobaczymy, jak się sprawdza “naturalna umowa społeczna”…
@Toyota FPEG: Ja bardzo kibicuję wszystkim takim pomysłom, bo obecne silniki to dno, muł i wodorosty, ale mimo optymizmu nie mam wielkiej nadziei, ponieważ wciąż kolejne wynalazki jakoś znikają w otchłani zapomnienia… Ot, np http://liquidpiston.com
No, ale tym razem to Toyota, duży koncern, to może jednak coś z tego będzie?
Citroen TA zagral jedna z glownych rol w polskim filmie “Znaki na drodze” z 1969 roku. Niestety kiepsko konczy w wypadku z Zilem 130 wywrotka. Film sam z siebie ciekawy, pokazuje czesc prawdy o pracy owczesnyc kierowcow i transporciew ogole. Oszukiwanie na kilometrach (sprezynka zamiast tulejki w liczniku kilometrow), Tragiczna jakosc taboru (ZIL szedl do kapitalnego remontu po 100 tysiacach kilometrow pracy jako lekka wywrotka), zlodziejstwo na budowac i wiele innych. Warte obejrzenia (cociazby dla sceny poscigu Citroena za Zilem – za jego kierownica Leszek Drogosz, jeden z bardziej znanych polskich bokserow tamtych czasow).
@Tymon znaczy Notlauf….
Chrzanić samochody.
Są coraz gorsze, ale co tam…
Notka z uwagami o prze-regulowaniu wszystkich dziedzin życia jest naprawdę ważna i mądra. WAŻNA i MĄDRA! Ty humanista jakiś jesteś??? czy co?
@Notlauf przyszły na maila moje zdjęcia z Sycylii? Jeśli nie, to napisz co trzeba zrobić, żeby doszły.
Co do Traction Avant – piękna nazwa. Citroen Przednionapędowy. Coś w stylu Maserati Czterodrzwiowe.
BTW te cebulaki jadą Traksjonem czy jednak Trakszjonem Awantem (jak prestiżowe Audi A6 Awant)
@Gajowy
Muszę się zgodzić. Ta nowa koncepcja Przejścia Świdnickiego we Wrocławiu to jakaś totalna głupota.
Z citroenem to wiadomo, że jak zostawili go Niemcy uciekając przed ruskimi to potem używano ich w UB, SB i urzędach. Logiczne.
Takie jeżdżenie przez skrzyżowania jest obecne w afryce, ameryce płd. i np indiach. I nawet u nas jak wyłączą światła to ludziom rozum wraca do głowy i okazuje się że można. Człowiek nawet cebulak chce wtedy bezpiecznie przejechać i nie uszkodzić swojego auta.
Jednym z problemów organizacji ruchu jest to że nadal tkwimy jedną nogą w modernistycznym przekonaniu o samochodowości miast a drugą ekologia, rowery, zbiorkom etc. Do tego nie architekci, a jak ja to mówię ludzie z uprawnieniami architektonicznymi nawet nie jadą zobaczyć okolicy, bo wygrali przetarg jak najtaniej to robią szybko i bez namysłu. Powodów czemu jest tyle znaków, świateł etc jest dużo więcej.
DACIA DUSTER TEŻ JEST EGZOTYKIEM
swieta racja – wymyslanie na wszystko przepisow to jak juz kiedys pisalem glupota chroniaca wszystkich idiotow zeby sobie cos przypadkiem nie zrobili
wytwarzanie silnikiem spalinowym pradu zeby to potem znow zamienic na ruch obrotowy jest bez sensu, w lokomotywach tak jest bo niema chyba sprzegla ktore wytrzymalo by ruszenie kilkuset ton skladu, wiec przy ruszaniu grzeja sie wielkie opory ktore sa chlodzone wielkimi dmuchawami, straty sie az tak nie licza, wazne ze jest to w miare niezawodne.
jak ktos chce poczytac o budowie pojazdow szynowych to zapraszam:
http://www.transportszynowy.pl/kolopisytechniki.php
bardzo ciekawa strona
Co do lokomotyw spalinowo elektrycznych, z tego co pamiętam były też próby stosowania takiego układu napędowego w pojazdach pancernych, ale seryjnie chyba produkowano jedynie działo samobieżne Elefant. Choć prototypów było więcej, pamiętam o Tygrysie Porschego (z którego wywodzi się Elefant) i o jakimś prototypie czołgu IS (chyba IS-3). Jednak chyba żaden popularny pojazd pancerny takiego rozwiązania nie ma (Elefanta nie uznaję za pojazd popularny 😉 )
@phillass
UB-ckie Traction Avant nie były pozostawionymi przez uciekających Niemców, bo pewnie przeszły by na własność “bratniej armii”, tylko Polska zakupiła po wojnie we Francji 5000 samochodów osobowych Citroën Traction Avant. Obiło mi się o uszy, że były w mocniejszej wersji silnikowej.
Powróciłem z “majówki” w Pieninach omijając warszafkę w korkach na zakopiance (i nie piszę tu o Warszawiakach – proszę mnie dobrze zrozumieć, tylko o ogólnie pojętym chamstwie z Warszawy w ilościach hurtowych), przeczytałem i Drogi Złomniku, odnośnie silnika, który zaprezentowałeś to:
– potwierdzam słowa kolegów powyżej – lokomotywy spalinowe (przynajmniej fablokowskie) sinik spalinowy – prądnica – silniki trakcyjne – będąc małym dziecięciem temy rencoma je składałem na jakiś tam praktykach,
– innowacyjności to ja jakoś nie widzę, bo pominąwszy szereg problemów technicznych, które tu wystąpią to co on tak naprawdę wnosi??? To nadal jest silnik spalinowy o niskiej sprawności, a niska sprawność “nie siedzi” w wale korbowym i i co mamy dalej?? No nic – prądnice, więc potrzeba nam jeszcze silniki trakcyjne elektryczne, więc moim zdaniem na co to wszytko, ot taki ogólny pomysł agregatu prądotwórczego.
Tak jak już ktoś napisał, w lokomotywach jest zwykły (choć z reguły duży) silnik spalinowy napędzający prądnicę albo alternator. Rozwiązanie proste i skuteczne i stosowane bynajmniej nie w celach ekologicznych (chodzi o płynność i w ogóle możliwość rozruchu w przypadku tak ciężkich pojazdów)
A najlepsze jest to, że organizacje rowerowe wcale o ten Wał nikogo nie prosiły, bo to ulica równie istotna dla transportu rowerowego w mieście jak zeszłoroczny śnieg. Owszem, odbywa się nią ruch rowerowy – rekreacyjny, w weekendy i (jak zauważył Złomnik) głównie po wale przeciwpowodziowym, a nie po jezdni.
Jak ktoś chce szukać sprawców tego dzieła, to ja bym szukał gdzie indziej. Obok jest siedziba TVN, które regularnie tam “testowało” na tej ulicy samochody, nierzadko “idąc bokiem” po jedynym tamtejszym zakręcie, czy odwalając inną dziecinadę za kółkiem. Odbywały się tam też nocne wyścigi mistrzów prostej (jedna ze znanych lokacji w swoim czasie – obok Annopolu, lotniska, czy Spalarni). Z tego co wiem to się w końcu mieszkańcy wkorbili, że strach ulicą przejść, spać po nocy nie dają, hałasują i jeżdżą jak idioci. Najpierw chcieli progi, a gdy progi spartaczono tak, że lepiej było przez nie jechać 80km/h niż przepisowo (były źle wykonane – jak większość progów w PL), załatwili sobie to coś.
@SMKA W ZSRR zasadniczo nie było innej produkcji niż wojskowa bo w razie mobilizacji i tak wszystkie środki transportu zabierało wojsko. Bardzo ładnie opisał to Wiktor Suworow: jeżeli w ZSRR fabryka nazywa się “Charkowska Fabryka Traktorów” to jest pewne prawdopodobieństwo że oprócz czołgów produkują tam jakieś traktory. Jeżeli fabryka nazywa sie “Czerwony Październik” to wiadomo że produkują tam tylko czołgi. A w razie wojny wojsko i tak zabierze traktory z kołchozu bo niby czym mieli ciągnąć armaty.
@kiik, ale to nie dotyczy tylko ZSRR. W innych państwach w razie wojny lokomotywy też służyły by “wysiłkowi wojennemu”. Ale to jeszcze nie oznacza że nie było w tych państwach produkcji cywilnej. Teksty Suworowa to żadne argumenty, to że w państwach “komunistycznych” często fabryka o cywilnej nazwie produkowała sprzęt wojskowy, jeszcze nie oznacza że nie było produkcji cywilnej. No i nie każda fabryka o cywilnej nazwie zajmowała się produkcją sprzętu wojskowego (było to często, ale nie występowało zawsze)
W lokomotywach spalinowych stosowane są klasyczne diesle (zazwyczaj czterosuwowe, kiedyś ruskie cisnęli nam Gagariny z dwusuwowym dieslem), napęd poprzez przekładnię elektryczną, mechaniczną albo hydrauliczną. Oznaczenie lokomotywy np. ST43 – spalinowa, towarowa, 43 (od 40 do 49) – lokomotywy z przekładnią elektryczną, sterowanie wielokrotne.
Toyota nie jest pierwsza z tym pomysłem.
Pininfarina kombinował z podobnym rozwiązaniem wcześniej:
https://www.youtube.com/watch?v=sDqmXgIFIkg
Świetna sprawa, bo bez problemu pojedzie na benzynie, dieslu, alkoholu, kujawskim czy też LPG.
Te małe z przodu lampeczki i czerwone bębny są zabójcze 😀 HAHA