Ceny nowych samochodów w Polsce w 1994 r.
Raz na rok zmuszam się, żeby wywalić coś z mojej kolekcji książek, prospektów i katalogów. Jest niemała. Biorę te wszystkie papiery, rozkładam, w międzyczasie dzieci mi je drą albo rozwłóczają, w końcu denerwuję się i upycham z powrotem wszystko do segregatorów, niczego nie wyrzucając. Jednak takie przejrzenie ma swoje dobre strony, można bowiem znaleźć rzeczy, które nadają się na gotowy wpis na złomnik. Tym razem w moje ręce trafił cennik nowych samochodów w Polsce z 1994 r., w którym wszystkie ceny podano w złotówkach, a nie, jak to wówczas powszechnie robiono, w walutach krajów producentów, a więc VW w markach, Peugeoty we frankach czy Rovery w funtach. Dziś tak robią już chyba tylko tak aroganckie firmy jak Porsche czy Subaru.
Poniższe ceny podaję w milionach złotych, więc jeśli piszę np. 280, to znaczy że chodzi o 280 mln zł. Były to czasy tuż-przeddenominacyjne, nowe banknoty z królami, których używamy do dziś po lekkim liftingu, czekały już gotowe w blokach startowych, a my nadal musieliśmy się męczyć z milionem z Moniuszką i dwoma milionami ze Skłodowską-Curie. A pamiętacie banknot 200-tysięczny, który wycofano na skutek niedostatecznych zabezpieczeń? Był dużo mniejszy niż pozostałe banknoty i wyglądał jak szkic-samoróbka z drukarki atramentowej. To już chyba kolekcjonerski rarytas, istny numizmatyczny jaktajmer.
A teraz zobaczmy, ile kosztowały jaktajmery z roku 1994, które wtedy wcale jeszcze nimi nie były. EDIT: są to ceny z doliczonym cłem, czyli spoza kontyngentu bezcłowego, zatem można było przez krótki czas na początku roku podjąć te same modele bez cła nieco taniej.
Najtańszym, ale takim absolutnie najtańszym nowym autem, był Maluch za 60 mln zł. Przeciętne wynagrodzenie wynosiło wówczas 5,328 mln zł na miesiąc, co oznaczało, że na Malucha trzeba było pracować rok. Obecnie średnia roczna pensja brutto wystarczy na znacznie lepszy samochód, no ale wiecie co mówi się o podawaniu wysokości pensji brutto. Tak czy inaczej, 20 lat temu po roku pracy można było kupić sobie tanie, nowe auto i teraz jest bardzo podobnie, tyle że to tanie, nowe auto, które można sobie kupić teraz jest pod każdym względem lepsze od Malucha.
Drugim najtańszym samochodem był też Maluch, tyle że Bis, za 63,8 mln zł. Względną nowość, czyli Cinquecento, które właśnie wchodziło w trzeci rok swojej obecności na rynku, wyceniono niezbyt okazyjnie na 98,2 – od CC 700 tańsze były takie produkty jak Oltcit Club (86,0) i Tavria, pisana w cenniku jako “Zaporożec Tawrija” za 86,1. Natomiast niezwykle konkurencyjnie w stosunku do Cinquecento wypadała Łada 2107 za 99,0.
Jeśli zastanawialiście się, dlaczego wśród Cinquecento z początku produkcji spotyka się tak mało dziewięćsetek, mam dla Was odpowiedź. Cena CC 900 wynosiła aż… 120,4 mln zł, co stawiało ten model na totalnie przegranej pozycji, ponieważ za 118,0 można było kupić sobie Skodę Favorit 135 (seryjnie 5 drzwi!), a jeszcze taniej, bo za 108,0 – Ładę Samarę. Ale nie dość na tym, bo Polonez Caro startował od 104,0, a za 120,9 mln zł można było mieć wersję 1.6 z wtryskiem – za cenę Cinquecento. Do tanich samochodów, czyli kosztujących poniżej 150 mln zł zaliczały się jeszcze dwa modele: Daewoo Tico (jedyny model Daewoo dostępny w Polsce w owym czasie, cena 142,5) i Maruti Suzuki za 135 mln. Poniżej 200 mln kosztowały jeszcze: Seat Marbella (158,6), Fiat Uno (171,0), Nissan Micra K10 (wyprzedaż modelu, 188,3 mln), Citroen AX za 193,2 mln i Opel Corsa za 199 mln zł za wersję 1.2/45 KM.
Ceny niektórych małych aut zwalały z nóg. Czterokrotność Malucha trzeba było zapłacić za Toyotę Starlet (239,9) i Peugeota 106 (264,0). Ford popłynął z ceną Fiesty (263,0), a Nissan przegiął pokazując Micrę K11 wycenioną na 277,1 mln zł. Tańszy od niej był nie tylko Sunny, nawet kombi (269,0), ale nawet Prairie za 276 mln zł. A za 266,2 mln zł można było mieć już Corollę E10 hatchback. Nic dziwnego, że sprzedawała się jakieś osiem razy lepiej niż Golf, za którego Volkswagen żądał absurdalnej kwoty 304,9 mln zł. Tyle samo kosztowała przecież znacznie szybsza i wygodniejsza Alfa Romeo 33 1.7 ie Wagon. Że nie wspomnę o BX-ie diesel, wycenionym na 279,9 mln zł. Tańsza była też Mazda 323 i oczywiście Renault 19 (267 mln), ale droższe – Peugeot 306 (308,8 mln) i Honda Civic za horrendalne 384 mln zł.
Zbliżając się do 400 mln zł można było już przebierać w wypasionych wozach. Chevrolet Corsica za 405 mln? Niestety, tylko sedan na benzynę. Za to jedyne 374,7 mln kosztowało Renault 21 Nevada i to z turbodieslem. Za 340,6 mln zł kupowało się Vectrę A z dieslem. Za bazowego Peugeota 605 – 393,4 mln, jednak już wersja 605 SVDT kosztowała nagle 905,6 mln zł, a wariant z V6 – 1238,7. Miano najtańszego wozu z 4×4 dzierży Subaru Justy 1.2 za 288 mln zł. Nie było natomiast przedstawicielstwa Suzuki. Saab sprzedawał wyłącznie model 9000, a 900-tki już nie. Natomiast w polskiej ofercie Mitsubishi znalazł się model Sigma 3.0 V6 za 908,1 mln zł. Ciekawe czy ktoś go kupił. Subaru oferowało jeszcze ciekawszy model, czyli SVX-a za 1052 mln zł.
Dwie rzeczy szokują mnie trochę w tym cenniku. Pierwsza to totalny brak konsekwencji cenowej wewnątrz marki. Auta miejskie są regularnie droższe od kompaktów, a cena jednego auta potrafi różnić się 4-krotnie w zależności od wersji. Wygląda jakby nikt nad tym nie panował. Za wypasione Audi 100 Quattro Avant 2.8 E płaciło się 934 mln zł, a za sedana V8 – nagle 2717 mln zł, ni z tego, ni z owego. Było to dużo drożej niż za BMW M5, wycenione na 1936,6 mln zł. Znacznie drożej niż za Daimlera Double Six (6.0 V12!!!) za 2331 mln zł. I również drożej niż za Mercedesa W140 500 SEL wartego 2494,6 mln zł, że o 750iL E32 nie wspomnę (2435,4 zł). Najdroższym samochodem był oczywiście 600 SEC: 4069,8 mln zł, czyli równowartość ok. 800 miesięcy pracy za przeciętne wynagrodzenie. 800 miesięcy, jak ktoś tu już obliczył, to 65 lat.
Druga rzecz, to poziom cenowy BMW. Marka BMW była pozycjonowana na równi z Fordem i Volkswagenem. Premium? He he he, zapomnijcie. Passat 2.0: 603 mln, BMW E36 318: (ta sama moc w KM): 614 mln zł, Ford Mondeo 1.8i: 640 mln zł. Premium to był tylko Mercedes, Jaguar, Porsche z najdroższym modelem 968 GTS za 3014,9 mln zł. Reszta to były po prostu auta niemieckie.
Trzecia rzecz z dwóch, która mnie nie szokuje, ale pozwala spojrzeć na temat z innej perspektywy, to polityka cenowa Fiata. Nie tylko produkty FSM były śmiesznie tanie, ale również auta z normalnym logiem Fiata, typu Uno – jeśli Uno, duży i wygodny wóz, kosztowało 170 milionów, a Peugeot 106 – 264 mln, to nic dziwnego, że Fiat rządził w Polsce tyle lat. Był to jedyny powód hegemonii tej marki. We władzach Fiata przegapiono moment, kiedy inni producenci zrównali się cenowo z Fiatem na polskim rynku, zakładając, że Polacy kupowali Fiaty, bo cenili sobie ich jakość. “Kupuję Fiata, bo ma taką dobrą jakość”: to najśmieszniejszy dowcip jaki wymyśliłem.
Sami możecie sprawdzić sobie cały ten cennik pod następującymi adresami
PIERWSZA I DRUGA STRONA
O, taki Bis za 63,8 mln zł. Zdjęcie od PhotoPS, Bis należy do Jakuba Z. Będzie jego krótki test – już niedługo.
Moniuszko byl na 100, a Maria S-C na 20 tysiacach. Ale zakladam ze to ze strony zlomnika taka prowokacja gliwicka
O, fajny wpis! No cóż, w latach 90-tych był bałagan wszędzie, to co się dziwić, że także w cenach aut?
Mam w domu fakturę za hondę concerto z jednego z warszawskich salonów – 350 mln 😉
Moja mama kupowała CC w 1994 i sam jej doradzałem wersję 900cm. To auto nie różniło sie tylko silnikiem – choć ta różnica była najbardziej dostrzegalna.700cm to było takie cuś tylko na rynek wewnętrzny, z tego co pamiętam (możecie mnie poprawić).
Łooooo, wspomnien czas. W 1994r. mój senior nabył Fiata Tipo 1.4S (S oznaczalo totalny golas) już po liftingu. Nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się że kosztowało nieco więcej niż 222 mln zł. z cennika. To był też kawał konkretnego samochodu, czteroosobowa rodzina z małym psem mieściła się w niego spokojnie i jeszcze było trochę wolnego miejsca. Jako ciekawostkę dodam że dopiero w ubiegłym roku opisany powyżej samochód zakończył karierę w mojej rodzinie (już dalszej gdzie trafił w 1998 r.), mój bratanek sprzedał go w momencie rozlecenia się kielicha przedniego zawieszenia… Poza tym był to jeszcze czas kontyngentu bezcłowego o czym szanowny Notlaufie chyba tutaj nie napomknąłeś nawet. Czyli zakupy samochodów odbywały się na hura od 2.01 każdego roku i ruch w salonach był az do połowy lutego kiedy całą kwotę kontyngentu do końca roku rozdysponowano, a później ewentualnie sprzedawały się samochody produkowane lub montowane w kraju a i tak brało się to co było i w kolorze jaki był. W przypadku zakupu Uno w 1995 r. było już weselej. W salonach stały białe (jeżeli stały) lub błękitne metaliki z dużą dopłatą za lakier. Na inny kolor trzeba było polować. I takim oto sposobem moja rodzicielka weszła w posiadanie czerwonej rakiety 1.4 i.e.S…. No i trzeba dodać że zwykłe Uno 45 (silnik 1.0 FIRE z gorszym wyposażeniem czyli niebarwionymi szybami, ceratową tapicerką, brakiem wskaźnika temperatury, zegarka oraz kołpaków), najbardziej pożądana wersja na rynku w cenniku była. W salonach wspominali coś że takie coś istnieje, ale dawno już go nikt nie widział 😉 Taki jednorożec 😉
Na milionie Reymont, na dwoch bankach Paderewski. Siekiewicz na pol miliona. Sam nie wiem co przy tej okazji myslec o swoistej przepasci cenowej pomiedzy autami z bylych krajow RWPG a zachodnich. Moze i jakosc i niezawodnosc byly z pewnoscia po stronie zacodnich produkcji, ale i koszty utrzymania z pewnoscia sie roznily. Szkoda ze nie da sie poznac owczesnych relacji cenowych odnosnie czesci.
BTW – chodzi mi o cene wspomnianej micry K10 – czy jest sprecyzowane za jaka wersje? (1,0/1,2 L; 3/5D)?
Samochody Fiata nigdy nie należały do najtańszych. Szkoda, że też nigdy nie należały do najlepszych jakościowo
Trzeba pamiętać że w tamtych czasach ceny samochodów były dużo częściej korygowane niż obecnie. Cena takiego samego modelu na koniec roku mogła być wyższa o 20% niż na początku roku kalendarzowego.
Wszystko się zgadza – ojciec kupując samochód w 1991 roku wahał się pomiędzy BMW E36 a… Fordem Scorpio i kupił, tu zaskoczenie… BMW :). Jeździ w rodzinie do dzisiaj. Kosztowało chyba coś koło 240 mln, jeśli dobrze pamiętam.
ceny cenami.. ciekawszym faktem jest sprzedaż samochodów nowych w tamtych latach!
Pomimo niższych zarobków Polacy kupowali kilkakrotnie więcej nówek – pytanie co poszło nie tak?
Fiat Cinquecento 900 nie był kupowany bo nie był normalnie dostępny w sprzedaży właściwie do 1996 roku.
Cała (prawie)produkcja szła na eksport i tylko ci co mieli chody mogli kupić auto z tym silnikiem.
Miałem z resztą CC 700 w 1993 roku, beznadziejny groszkowy egzemplarz- ten silnik potrafił obrzydzić to skądinąd niezłe auto, które przy konkurencji było 5 razy nowocześniejsze.
Jakie kilkakrotnie wiecej? bitch please, Nie kilkakrotnie ale gora dwa razy (1999 byl chyba rekordowy), Poza tym kupiony za granica samochod uzywany to tak jakby kupione nowe auto z zewnatrz (nowe na rynku) czasem drozsze czasem tansze niz srednia rynkowa cena nowego (magiczna data, maj 2004, wejscie Polski do UE). Temat byl na lamach tego forum walkowany juz jakis miliard razy – czyli co lepsze za te sama cene – nowe Seicento lub Panda czu Audiczka albo Pasek w Tedeiku.
@pudel, masz rację CC 700 (nazywanego też ED) sprzedawano wyłącznie w Polsce i we Włoszech.
W w kontyngencie bezcłowym 1993, za Renault Clio w wersji absolutnie podstawowej (1.1, gaźnik, brak wyposażenia, lakier zwykły) kosztowało 164 mln zł. Po doposażeniu w Mul-T-Lock i alarm Fighter, na gotowo wychodziło 181 mln zł. Bardzo w owym czasie namawiałem rodziców, żeby nie brać Clio, bo za 180 mln zł można kupić nowe Geo Prizm w sedanie (o, takie http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/2c/90-92_Geo_Prizm.jpg – salon Polex, w hotelu Cracovia był) a to przecież kawał konkretnej fury. A oni, że nie, bo co to za marka jakieś Geo i skąd potem do tego części. No i kupiliśmy Clio bez tylnej wycieraczki nawet.
Hahaha ja z pensją informatyka 2500 za roczne zarobki mogę sobie kupić co najwyżej rower dobrej klasy.
W 1994 r. Fiat 126p to juz nie byl samochod, wybor z musu, z braku alternatywy.
Szokuje mnie cena P106, kompletny odjazd.
Audi V8 bylo pewnie tylko w cennikach, taki prestiz dla marki, posiadac w ofercie drozsze auto niz konkurencja.
Trzeba by porównać jeszcze ilość sprzedawanych aut wówczas i teraz – choćby nawet tylko nowych. Jestem ciekaw ilo-krotnie (tak to się pisze?) więcej pojazdów porusza się po naszych drogach obecnie.
A tak w ogóle to wtedy żeby kupić nowe przyzwoite auto (taką Corollę np.) to trzeba było się nieźle napracować / nakraść…
wspomnień czas, moja pierwsza pensja 1,5 mln zł, zęby w ścianę…
Chciałbym zobaczyć kiedyś SVXa na czarnej blaszce z polskiego salonu. 😀
krzychoo, to już wtedy byłeś fanem złomnika?
Ja będąc w podstawówce wycinałem fury z gazet i wklejałem sobie na ostatnią stronę zeszytów. Tyle że koledzy wycinali Countache i Ferrari 512, a ja same dżejdiemy typu Cresta, Mark II czy Nissan Gloria.
Ten cennik jest wybrakowany, nie ma ani jednej Lancii. A wszyscy pamiętają przecież że wtedy w rządzie królowała Thema. Chyba że dla zwykłych zjadaczy chleba takie luksusy nie były dostępne, mogli sobie co najwyżej jaguara kupić 😉
w cenniku o dziwo brak skód … po Saab, Seat , Subaru ,,, jest Toyota – dziwne
Auta produkowane poza Europą wpadały do kartoteki pt. Akcyza i Cło. Wszelkiego rodzaju Corolle, Chevrolety czy Mazdy wychodziły w absurdalnych cenach, których nie obejmował żaden kontyngent.
CC 900 trafiało od początku prawie wyłącznie na eksport.
Poza tym nasze społeczeństwo było przyzwyczajone do dwóch cylindrów w maluchu – ich obecność w jego następcy była czymś naturalnym.
Do tego rzesze przedpłatowiczów z lat 80, którzy w zamian za 126p brali CC 700.
Nowy Nissan Sunny N13 5d 1.4 75KM, 1991 rok kwiecień, kosztował 103 mln zł. 7 letni maluch poszedł za 7mln. Widać inflację. 3 lata później trzeba było mieć 3x większy nominał, żeby kupić kompakta.
@Yossarian
Amerykany sprowadzała warszawska firma Polex, mieli oklejonego niebieskiego big nose Kenwortha lub Peterbilta jako jeżdżącą reklamę.
Miałem nadzieję, że dowiem się w końcu ile kosztował Opel Frontera w 1994 a tu zawód. Nie ma.
@tajemniczybrodacz
Demoludowe auta są na końcu – jak to w tamtych czasach. Nasze i sąsiedzkie w jednym – zachodnie w drugim.
Tak jest, byłem fanem złomnika zanim powstał Złomnik. How cool is that? #swag
butelsonic- Mylisz się, wychodzi 30k rocznie a za to możesz kupić Forda ka (27k), Chevroleta spark(29k), oraz Dacie Logan (29900zł) i Sandero :D. Tako na szybko z pamięci.
Subaru naprawdę podaje cenę w jenach ?
@Yossarian:
W Warszawie można było kupić. Ojciec też się przymierzał :). Byliśmy nawet oglądać, pamiętam, że prędkość maksymalna była 140 albo 160 km/h, a spalanie deklarowane grubo ponad 10 litrów, więc szybko odpadła z wyścigu :).
“Passat 2.0: 603 mln, BMW E36 318: (ta sama moc w KM): 614 mln zł” – to nie BMW było zwyczajne tylko Passat już wtedy był PREMIUM JEDYNY TAKI
Ostatnio spotkałem stojącego na parkingu W124 (wersja po liftingu, szyby i tablice wskazywały na 95 rok) i tak się zastanawiałem, kto i za ile kupił sobie tego W124, żeby mieć go do dziś i przejechać tylko 82 tysiące kilometrów 😉 Mam więc odpowiedź – prawie miliard za auto do stania w garażu i pokonywania nim jakichś 4 tysięcy rocznie 😉
Dziewczyna miała Mazdę 323, 1991 rok, z 1,7 wolnossącym dieslem, w dodatku w sedanie. Golas totalny. Kosztowała w Oleśnicy w 91 roku jak dobrze pamiętam 148 milionów złotych Kupiona była od pierwszego właściciela i dostaliśmy komplet dokumentów zakupu, wraz z protokołem odbioru oraz kwitem poświadczającym wpłatę gotówki Nie wiem więc jak to się miało do cen 3 lata później, ale zdaje mi się, że ostro podrożały te auta??
Uwzględniając denominację wychodzi na to (w dużym przybliżeniu), że samochody podrożały o jakieś 100% przez te 20 lat.
@micrus
a fige – to nie samochody podrozaly tylko odpowiednio jednostki monetarne stracily na wartosci. Minister Szczyrek powiedzialby, ot inflacja. Ja powiem – powolne walenie w kakao tzw. zwyklych ludzi poprzez systematyczne, ciche zabieranie im owocow ich pracy; po kawaleczku, po cichu, bez rozglosu, skutecznie
@Hooligan:
Korwin ma już 5%, więc jest dla Ciebie nadzieja :).
@radosuaf
widze, ze nnie odniosles sie do meritum. jak zwykle.
Coz, twoi dziadkowie zostali wycyckani na wymianie pieniedzy w roku 1950 (2/3 oszczednosci poszlo sie czesac), rodzice za wklad oszdzednosciowy zbierany latami mogli sobie w 1990 roku kupic na stadionie pare jeansow marki Montana. Na ciebie tez czeka twoja kolej; lepiej za wczasu przygotuj sloik wazeliny bo bedzie bolalo
kurczę – Omega jaka tania – od 446mln! 2.0 w cenie Astry 1.8, 106 XSi, Golfa D…
…a benzyna kosztowała wtedy koło 10.000 zł. Z drugiej strony średnie brutto niby nam skoczyło ponad siedem razy.
@Hooligan:
Dlatego nie mam IKE :). Są lepsze sposoby oszczędzania. Jakoś sobie chyba poradzę.
O ile dobrze pamiętam te czasy, to koncerny żeby sprzedać coś w biednym kraju biednym ludziom miały w ofercie modele totalnie ogołocone za wszystkiego poza kołami, kierownicą i światłami. Za wersję odrobinę bardziej “cywilizowaną” trzeba było zapłacić masakrycznie więcej. Zapewne stąd te rozrzuty cen, o których piszesz.
Tatko jakoś wtedy kupił Volvo 340D, kwoty niepomnę, niedługo później Mercedes 190 2.0D za 130mln, pamiętam do dziś. W 1997 przyszedł już czas na składaka z niemieckiej taksówki, sześcioletniego Merca 124 2,5D T-modell który jest z nami do dzisiaj z milionowym przebiegiem. Ten to już trochę kosztował, ale tysięcy a nie milionów 😉
Coś co ostatnio namietnie przegladam – skany Autogieldy Dolnoslaskiej z 92 i 93 roku ze zbiorow bibliotecznych. Nie dosc ze mozna przebierac w Talbotach, Rekordach i Alfasudach, to do tego folklor typu Mietków tel 217 zamawiac badz Lubin 34-25 prosic Andrzeja to dla mnie rewelacja.
http://jbc.jelenia-gora.pl/dlibra/publication?id=4226&tab=3
co ciekawe aut po 200-300-400 milionow sporo, wiekszosc swiezutko sprowadzonych z Niemiec. Przypomne ze srednia pensja w 94 to ok. 5 milionow.
Zaskakująco tanie japończyki w porównaniu do samochodów niemieckich np Carina E, Mazda 626 za 2/3 ceny Passata.
Różnica w jakości dostępnych samochodów dobrze pokazuje się przy trochę większych kwotach. Za 25 średnich krajowych można dziś kupić nawet Mondeo, a wtedy – Tico.
@butelsonic: Jeśli jako informatyk masz pensję 2500, to robisz to źle.
Chyba, że trolujesz.
@kot pandur – japończyki tanie bo cło było podobne na produkty z Japonii i Europy
@Radosuaf
A co mi tu wyjezdzasz z IKE. Myslisz, ze jestes cwany, bo go nie masz – OK. Tylko w konfrontacji z systemem masz miej wiecej podobne szanse co Tomasz Adamek z Kliczka. Przypomnij sobie jak w polowie lat 90 rzad rosyjski uniewaznil z dnia na dzien bez ostrzezenia banknoty 1000-rublowe (najwyzszy wowczas nominal). Ot tak, uniewaznil i tyle, swoje wlasne znaki pieniezne. Nie dajac ZADNEJ rekompensaty. OK. Zostaje konto. Przypomij sobie jak Cypr postapil z depozytami wlasnyc obywateli. Zreszta co ja tu o cyprach. IKE nie masz ale do ZUS-u placisz. Placisz, a emerytury nie dostaniesz. Kim wiec jestes? niewolnikiem? frajerem? jednym i drugim?
Pamiętam jak mój dziadek kupował nowe CC 900 w 1992 lub 1993 roku. Miała być 900 i koniec Gdyby nie znajomości w Bielsku nie było by szans. W salonach ludzie zabijali się za 700 a 900 tylko export. W końcu po kilku miesiącach oczekiwania dziadek otrzymał telefon, że coś jest. Siedli z babcią w malucha, gotówka do kieszeni i podróż do Bielska około 200km. Na miejscu stało 8 900-setek. Odrzuty z exportu. Jakieś pierdoły typu lusterko pęknięte, opona zniszczona itp. 7 białych i jedna niebieski metalik. Dziadek wziął niebieską. Wtedy na ulicy ludzie zaczepiali dziadka i pytali czy nie chce sprzedać i o wrażenie z użytkowania. Auta dało się odróżnić bo 700 miała na błotnikach znaczek “ED” a 900 nie.
Podoba mi się fakt, że w cenniku z ’94 można sprawdzić cenę Volvo 240 którego produkcji zaprzestano rok wcześniej
fajny artykul, ciekawie poczytac ile cos kiedys kosztowalo ale swoja droga jak bym wogole kupil nowy samochod (oczywiscie ze Fiata, no moze Citroena) to chyba bym obudowal go domem i trzymal w duzym pokoju zeby mu sie nic nie stalo, bo szkoda tym jezdzic… do jezdzenia wystarczy cos za 1000-2000zl
@pudel: CC700 od 900 rozni sie:
kompletnym zespolem napedowym (silnik z osprzetem, skrzynia biegow, poloski, poduszki), chlodnica, wybierakiem biegow z linkami, wiazka instalacji elektrycznej, zbiornikiem paliwa, wydechem (oprocz koncowego tlumika – taki sam)
karoseria, zawieszenie, uklad kierowniczy, hamulcowy sa identyczne, wszystko pasuje zamiennie bez koniecznosci przerabiania czegokolwiek w karoserii, wiem bo osobiscie w/w elementy przekladalem w swoim CC zeby byl 900tka jak ktos tu napisal – Cinquecento jest znakomitym samochodem, jedynie tylko silnik 700 potrafi sprawic ze sie odechciewa wszystkiego (jego awaryjnosc – UPG)
@mic:
Żeby było śmieszniej, nasze E36 fabrykę opuszczało z katalizatorem (co ma potwierdzenie w papierach), bo zdaje się w Niemczech wtedy był to już obowiązek, natomiast w Polsce diler go wycinał i trzeba było za niego dopłacić. Oczywiście mamy wersję bez katalizatora. Co dilerzy robili z tymi wyciętymi katalizatorami, to już nie mam pojęcia…
Pamiętam, jak kupiwaliśmy w ’98 roku Peugeota Partnera. Cena była we frankach francuskich. Do dnia odbioru nie wiadomo było, ile ostatecznie kosztuje samochód.
Punto I też się trafiło w podobnym czasie i o ile mnie pamięć nie myli, to cena była bardzo korzystna, było to też główny powód zakupu Fiata właśnie. 75-konny SX wypadał niemal pod każdym względem lepie jniż np. Clio II RN, no i ta sztywna cena w złotówkach, bo już wtedy Punto było składane przez FAP.
A pamiętacie, jak ciężko było kupić importowane auto w określonej specyfikacji? Brało się to, co było na placu i koniec. Chcieliśmy Lagunę kombi 2.0 RN zielony metalik i ch…, bo taka stała gdzieś w Białymstoku, a we Wrocławiu tylko biały 5-drzwiowy 1.8 RT i “bierzesz pan, czy nie, bo klienci czekają”.
Ehehe, jeszcze jedno. Pamiętacie, jak wszedł do sprzedaży CC Sporting? Tego się po prostu nie dało kupić. Znajomy wyrwał sztukę na Śląsku i z min, które stroił, widać było, że ewidentnie koperta poszła.
c5tourer:
W nawiązaniu do SVX na czarnej blaszce. Czy ktoś z czytelników złomnika pamięta pierwszy salon Subaru przy ul. Smolnej w Warszawie ? Dorabiałem tam jako uczeń liceum, pamiętam wpadał od czasu do czasu stary Zientarski, a SVX robił na mnie 30 krotnie większe wrażenie niż Veron w poniedziałek widziany pod Bristolem.
A co do Bisa. Mama takim poganiała, ciągłe awarie a w finale bez naszej winy zatarliśmy ze znajomymi silnik pod Serockiem jadąc na morze (zatkany smok oleju). Remont silnika z tatą zrobiliśmy w 2 dni.
Ciekawa sprawa, bo Bisa przestali tłuc w 1991. Naprawdę nikt ich nie chciał zanabywać, że jeszcze trzy lata po zakończeniu produkcji były w ofercie, i to jako nowe?!
@Hooligan, a ty co, żyjesz poza systemem czy na emigracji, że się tak wymondrzasz i ludzi frajerami nazywasz? Może najpierw sprawdź co to znaczy. 😉
Dobry wpis.
Tylko nie pasuje mi jedno – porównanie Paska i Mundka do e36. Przeca to mniejsze auto. Trzeba zamiast e36 porównać ceny e34 518i za 674,4 DEM, albo 520i za 778,3 DEM.
@Hooligan:
Uwzględniając wszystkie za i przeciw, wolę mieszkać w Polsce i płacić tu podatki niż żyć z Eskimosami, w Amazonii, albo być np. rezydentem Cypru. Czy to mnie czyni niewolnikiem albo frajerem?
Są jeszcze takie kraje typu Burkina Faso, gdzie jak się dobrze ulokujesz, to nikt Cię za nic nie będzie ścigał i cała kasa będzie dla Ciebie :).
@koziolek
Owszem, i czesciowo poza systemem, i czesciowo na emigracji, w kraju o niebo lepiej zarzadzanym. Ale do meritum. nie nazwalem nikogo – celewo byl ten znak zapytania na koncu. Radze tylko troche pokory, bo sie przydaje. Zauwazcie, ze cala ta pyskowka zaczela sie od tego, ze inflacje wraz z jej nastepstwami awalem po imieniu – a ma to przeciez nierozerwalny zwiazek z zasadniczym przeslaniem watku – ceny aut dzisiaj i dwie dekady temu. Nie wiem po co nasz zapiekly alfisti miesza w to jakiegos Korwina; w najgorszych komunach tez jest inflacja, a jej mechanizm jest z grubsza identyczny.
A co do kwestii zasadniczej – rok pozniej, w 1995 roku moj chrzestny ojciec za nieco ponad cene nowego poloneza kupil jedenastoletnia beczke w budyniu, ktora w Reichu robila za taksowke. Wszyscy wokol pukali sie w czolo. Dzis, w roku 2014 to samo auto smiga jak nowe. Bolidy pukajacyc sie wowczas w czolo, ktore nota bene mozna znalezc we wspomnianym ceniku jako owczesne nowosci, krzyki mody dawno juz skonczyly w czelusciach wielkiego pieca huty Arcelor Mittal (dawna Katowice). I tyle sa warte te wszystkie rozwazania, przeliczania, licytowanie sie co lepsze
radarro: tak zawsze sobie tłumaczą fani BMW, że trzeba porównywać wyższy model, wtedy wychodzi, że jest większy, droższy i lepszy. To jest bzdura. Seria 3, Passat i Mondeo to jedna klasa samochodu.
W 1996 odebrałem CC Sporting Coś mi się kołacze, że kosztowało wtedy jakieś 32 tys. zł. Możliwe?
Umm… w tym cenniku jest chyba błąd. Najdroższe auto w zestawieniu opisane jest jako Porsche 968 3.0 GTS. Problem w tym, że chyba nie ma takiego modelu. Zresztą dlaczego miałby być on 2 razy droższy, niż “zwykłe” 968? Stawiam dolary przeciwko orzechom, że chodzi o 928 GTS, topowy model porsche w tamtych czasach.
Bardzo uważałbym taki wpis, gdyby pojawiły się ceny po denominacji. Te wszystkie setki milionów to kompletna abstrakcja dla kogoś, kto nie pamięta tych czasów. To tak jakby podawać ceny w dolarach zimbabweńskich lub innej śmiesznej walucie.
Ładny wpis. Ależ ja bym takim Beiksem w dyzlu tańszym od Micry K11 czy bazowego Golfa. Albo Prairie bym. Do dziś bym. Ależ.
A w tamtych czasach mieliśmy Passata B2 1.6 kombi, opcja nicht opzionen czy jak tam Niemcowie mawiajo, rocznik ’87. Nawet przyzwoita bryka była. W porównaniu z 2 Poldkami które były przed nim to marzenie wręcz.
@notlauf:
No co do Mondeo to nie wiem, bo to strasznie wielkie bydlę (chociaż Mk I chyba sporo mniejsze było, jeśli dobrze pamiętam), ale Pasek i E36 jak najbardziej.
Faktycznie – Porsche za 3 duże bańki to na 99,99% 928 GTS. Z 968 topowe mogło być CS albo Turbo S, ale zapewne żadnego z nich nie było w Polsce w ofercie. No i CS nie kosztowałby takiej kasy…
Wg kalkulatora inflacji, żeby przeliczyć sobie te ceny na dzisiejsze złote trzeba podzielić przez 10 000, a później pomnożyć przez 3,63. I tak przykładowo Tico kosztowałoby 51 000 dzisiejszych złotych, Maluch niecałe 22 000, Cienias ok. 35 000, Uno 45 000, a 106 95 000 (!), Golf – 110 000, Civic 140 000, a M5 – 700 000 Więc w sumie trochę staniały te samochody.
“W 1994 r., w którym wszystkie ceny podano w złotówkach, a nie, jak to wówczas powszechnie robiono, w walutach krajów producentów, (…) Dziś tak robią już chyba tylko tak aroganckie firmy jak Subaru.”
Serio jest w Polsce cennik Subaru w Jenach?
To czemu np. 4 lata później (styczeń 98) Cordoba kosztowała równe 35 000? Nagła zmiana cen?
Wow, Tico za 51000, mniej więcej tyle, co bazowa Meriva B.
@Aremberg
Odejmij sobie jedno zero i masz wynik. To chyba nie jest taka wielka matematyka.
I jak to się ma do opowieści o spiskach producentów?
Wtedy z tańszych zachodnich aut były jakieś CC 700 albo Uno które były na starcie biodegradowalne. I nikt nie mówił o planowanym zużyciu. A w obecnych czasach, czytam artykuł na wp.pl: chłop kupił sobie Pande z gazem do firmy i natłukł od bodajże 2006 roku 300 tysięcy. Małym miejskim gówienkiem z dolnej półki cenowej!!! Jak producent mógł na to pozwolić?
Albo to wypominanie trwałości beczek, jak ktoś powyżej wspomniał beczka 11letnia po taksówce kosztowała tyle co nowy polonez. A dzisiaj jest do wyboru, do koloru 11 letnich W211 za około 25 tysięcy, czyli 5 tysięcy poniżej najtańszej Dacii. I ta W211 jest mniej trwała, ale tańsza od beczki w jej prime time. Po prostu zamiast robić auto na 30 lat lepiej zrobić na 20 ale mniej palące i bardziej wysilone.
Spoglądam na ofertę FIATa z 1994 roku w Polsce i z roku 2014 w Brazylii i jedno staje się dla mnie oczywiste. Ta firma potrafi sprzedawać tylko zacofane projekty do krajów trzeciego świata. Nic dziwnego, że po pozbyciu się ceł i otwarciu rynku używek w 2004 roku “sprawa się rypła”.
@łoboże:
Aetam, kiedyś było lepiej. Bośmy młodzi byli, trawa była zielona itd itp.
Pamiętam jak moja Małżonka (wówczas dziewczyna) na praktykach w Niemczech zakupiła Punto 1600 ELX (topową wersję), ciemny grafit metalik z niemal białą tapicerką w środku (na życzenie), klimą, szyberdachem ze szkła (wszystko elektrycznie sterowane), poduchami, ABS-em… W serwisie w Polsce wszyscy pracownicy wyszli go oglądać, bo nie dało się tego u nas za skarby świata zamówić… Podobnie jak GT i Diesli… A co do jakości: auto jeździ do dziś bezproblemowo, nawet rdza nie za bardzo chce się nim zainteresować. Od dwóch lat mniej więcej nie służy już do jazdy na co dzień, jednak na jakieś dalsze wycieczki zabiera nas chętnie. I mimo 19 lat na karku i 350 000 km jeszcze nigdy nie zawiodło.
sentymentalna podróż w czasy minione… na początku lat 90-tych miałem ca. 11/12 lat. ojciec przeszedł wówczas z państwowej posady do prywatnej firmy. po ponad dekadzie radosnego użytkowania PF 126p 650 i PF 126p FL nadszedł czas na kupienie prawdziwego czyli zachodniego auta. pamiętam rodzinne dyskusje, odwiedzanie salonów (m.in. Citroena na Jana Pawła róg Nowolipek). ostatecznie zamiast Corsy, drogiego Polo i AX-a tata kupił Fiata UNO II serii 1.0 fire 45s 5d. ależ to była rewolucja!!!
@PiotrekOptics,
co do “najdroższego porszaka”, to rzeczywiście dziwne, żeby to był 968, ale z kolei w 928 nie było silnika 3.0. Był tylko V8, który w najmniejszej odsłonie miał 4,5 l .
a ten bis ze zdjęcia, to chyba został kupiony od Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Był taki na sprzedaż i miał czarne blachy z literką na końcu (czyli państwowe).
@ krzychoo:
Pamiętam, że ojciec kolegi – emerytowany trep miał takiego Geo, kolega jako jeden z pierwszych zrobił prawko i w niedługim czasie rozbił go, jeździliśmy potem na szrot na Turystyczną oglądać to co z niego zostało
@łoboże, zauważmy również że nie wszystkie samochody produkowane w latach 70. czy 80. to były Mercedesy. Wcale bym się nie zdziwił gdyby współczesny Ford Mondeo był bardziej niezawodny od Taunusa, Sierry, Granady czy Scorpio, nawet biorąc pod uwagę niezawodność starych Fordów w czasach ich świetności, a nie współcześnie, po latach eksploatacji. Podobnie w przypadku innych tańszych marek, jak Renault, gdyby porównać Renault 21 do (dajmy na to) Laguny III (pomińmy Lagunę II 😉 )
@paprykarz w latach 90. czarne blaszki z literą na końcu to nie były żadne państwowe (w latach 80. i owszem) a jedynie były wynikiem degradacji systemu rejestracji pojazdów w naszym kraju (zwyczajnie numerów nie starczyło). Analogiczną sytuację mamy w chwili obecnej, 14 lat po zmianie tablic na biał. Podejrzewam że mógłby z tego się zrobić temat na oddzielny wpis.
@SMKA
Czy nowe Mondeo jest bardziej niezawodne? To akurat w przypadku kupowania aut uzywanych (chocby 2-3 letnich) ma mniejsze znaczenie, choc moj krewny co to wyjecal do Niemiec jeszcze w latach 80 kupil na poczatku lat 90 Sierre z ostatinego wypustu i jak twierdzi poruszal sie calkowicie bezawaryjnie przez 18 lat, dopoki auta nie pokonala korozja. Nie w tym rzecz jednak. Starego Taunusa czy nawet Sierre na drodze raczej nie zatrzymywala nieodwolalnie jakas elektronczna pierdolka, wiekszosc rzeczy mogl przy nich zrobic facet majacy jakie takie pojecie o mechanice, sama DIAGNOSTYKA wszelkich uszkodzen byla stosunkowo prosta zas naprawy relatywnie tanie. A tu moj sasiad przycodzi do mnie pozyczac pieniadze, bo w jego Focusie TDCI co i rusz kleka jakas pierdolka kosztujaca calkiem spore pieniadze. Chocby ostatnio – padla taka harmonijka – przewod laczacy intercooler z reszta ukladu ssacego (ida takie dwa) – zamiennikow brak, na szrotach tego nie ma, oryginal – ponad 350 pln. Za kawalek tworzywa mieszczacy sie w dloni. W starym aucie zakleiloby sie tasma i git. A tutaj – MUSISZ kupic nowe, bo tak to zostalo zaprojektowane. Albo ci nie pojedzie ten szrot z commonrailem od Delphi. Bo od razu masz tryb awaryjny i zasadniczy spadek mocy z opcja kolejnyc spowodowanyc nim uszkodzen
Kolejny Maluch nieużywany przez 20 lat. Po co je ludzie kupowali? Na ozdoby?
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.572144902848308.1073741850.132939230102213&type=3
Z nowych drogich aut był jeszcze W124 500E za 2669 milionów. Ależ to musiał być wtedy #Scoś tam.
Lubię czytać złomnika bo te wpisy i komentarze zawsze uruchamiają jakieś moje motoryzacyjne wspomnienia (lub okołomotoryzacyjne). Z W124 500E pamiętam taką historię jak do warsztatu mojego taty na początku lat 90-tych trafiło 500E i właściciel obawiając się o samochód na całą noc wynajął ochroniarza, który w warsztacie tego auta pilnował. To były czasy
@Hooligan, to że jakaś tam osoba jeździła bezawaryjnie jakimś samochodem, świadczy o tym że dany egzemplarz się nie popsuł, a nie że dany samochód był niezawodny. Sam znam człowieka który miał ponad 20 lat Fiata 125p, samochód okazał się niezawodny, ale daleki był bym od stwierdzenia że duże Fiaty były jakimiś szczególnie niezawodnymi samochodami
Do rzeczy. Z tego co wiem akurat Sierra w statystykach ADACu nie wypadała szczególnie dobrze. Oczywiście, statystyki statystykami, zdarzały się przypadki w których statystyki jednej organizacji świadczyły że samochód jest zawodny, innej że jest niezawodny, jednak statystyki o czymś jednak świadczą. No i co do Focusa TDCI, ciekawe jaki przebieg osiągnął ten samochód (zakładając że był używany), bowiem zaryzykuję stwierdzenie że większość obecnie poruszających się po ulicach samochodów ma kręcone liczniki. Zresztą, miałem do czynienia z napakowanym elektroniką Peugeotem 607, silnik 2.2 HDI z “automatem” ZF4HP20, samochód pewnie bardziej skomplikowany niż spora część nowych samochodów, a jednak okazał się niezawodny. Na liczniki było 200 tysięcy kilometrów, właściciel był pewny co do przebiegu, ale z drugiej strony, według mnie wielu Polaków jest pewnych przebiegu swojego samochodu, podczas gdy w rzeczywistości samochód ma przebieg znacznie większy
*miało być “to że jakaś tam osoba jeździła bezawaryjnie jakimś samochodem, świadczy o tym że dany egzemplarz się nie popsuł, a nie że dany model samochodu był niezawodny
No i co do tego 607, ten mój przykład też nie oznacza że 607 jest jakimś szczególnie niezawodnym modelem samochodu, chodzi mi o to że też można znaleźć “kontrprzykłady” dla Twojego, wskazujące że współcześnie też istnieją przykłady na niezawodne egzemplarze samochodów
@butelsonic
“Hahaha ja z pensją informatyka 2500 za roczne zarobki mogę sobie kupić co najwyżej rower dobrej klasy.”
Myślałem, że rowery za 30000zł to są dla kolarzy zawodowych, a nie dla informatyków. LOL
wg tego samego żródła (GUS) obecnie średnie wynagrodzenie wynosi 3650zł, za roczne średnie zarobki 43800 można sobie kupić: dowolną Dacię – w tym 7miejscowe Lodgy, sandero w dieslu albo logana na wypasie.
fiaty: 500, pandę, punto, vw up!(wow prestiż), skodę citigo, fabię, aveo, clio, twingo, peugeota 208, 301, opla corsę, adama, micrę, seata ibizę, citroena c1/aygo ,yarisa, hyundaia i10, i20, kia picanto lub vengę
a cennik z “Samochodów świata ’94″… hehe też mam (i 91 też)
Tia, najlepsze są stare auta, nie nowe – no przecież tamte się nie psują, nie zużywają i są wieczne. Prawda jest niestety, zupełnie inna – obecnie auta są coraz bardziej bezawaryjne i mimo wszystko, coraz bardziej doskonałe – trzeba tylko wiedzieć co kupić – są też coraz bardziej przystępne, w sensie cenowym. Jak ktoś kupuje zajeźdzonego Forda/Citroena/VW/cokolwiek w dieslu to nie ma się co dziwić, że potem płacze – dlatego żadnych napędzanych gnojem aut – tylko czysta etylina. Spalanie praktycznie takie samo, a przyjemność z jazdy zupełnie inna. Zgodzę się, że czasem zbyt komplikuje się proste rzeczy, ale dotyczy to głównie aut premium i pewnego NAZISTOWSKIEGO koncernu samochodowego. Nowy produkt jest nowy – wytrzyma więcej niż zajeźdzone auto, choćby nie wiem jak prymitywnej konstrukcji.
A pewny przebieg :)) to fikcja Panowie – nie ma czegoś takego, nawet w rodzinach się kantują, stawiam dolary przeciwko orzechom, że 70%-80% używek miało coś majstrowane w przebiegu.
@twingo – 3650zł to może średnie ale brutto, a już Notlauf pisał, że zasadniczo porównania do podawania pensji brutto istnieją i są dość trafne. Poza tym średnia jest zawyżona przez wszelkiego rodzaju korpogeneralicję – patrzyłbym raczej na medianę.
W 1994 mama kupiła Renault Twingo za 236mln. Zapłaciła gotówką, pamiętam jak liczyli kasę w kantorku Alternatywą miał być Fiat Punto, w podstawowej wersji silnikowej ale za to ze skrzynią 6-ką W 1997 kolejnym autkiem był Rover 214Si 5d za 51,2tys.
Punto 6 speed ah lezka w oku rodzina kupila i byl hejt bo reszta miala 2105 i 125p…
kumpel w 99 kupil uno 900 nowe i z każdą rzeczą jezdzil na gwarancji, w fiacie byl raz w tygodniu a jak juz minal rok to prawie z orkiestra go żegnali…ale to bylo padlo uno 900… Teraz juz nie musimy takiego czegoś kupowac tylko placzemy nad tym ze mój focus ambiente start nie ma srebrnych wstawek na desce jak droższe wersje…
Apropos wycinania sobie fur z gazet i wieszania plakatów to brat kolegi podszedł do sprawy bardzo hipstersko: zamiast Lambo czy Porsze wisiał mu nad łóżkiem Talbot Horizon. Długo tam wisiał. Pewnie od moich narodzin. Teraz to już jestem świadomy; był po prostu złomniko-fanem i nie oglądając się na świat miał swój własny samochód marzeń.
@SMKA
Owszem, nie swiadczy, ale takze nie jest to na pewno wyjatek swiadczacy na korzysc jakiejs reguly. Poza tym nie pisalem tu o RWPG-owskiej brukwi skladanej po pijaku, eksploatowanej na paliwie robionym z zasiarzoej ruskiej ropy z lura typu selektol super w siliku. Tylko o aucie klasy nizszej sredniej stosunkowo wysokiej jakosci, serwisowanym w kraju o wysokiej kulturze technicznej. Owszem, W123 w dieslu podobno oficjalnie robil ponad 700 tysiecy do pierwszej powaznej awarii, ale wspomniane Rekordy, Granady, BMW E12/28 czy chocby 100 C2 nie byly jakos szczegolnie gorsze czy cos – nawet gdyby zrobily w miare bezawaryjnie polowe tego dystansu to przeciez dobry wynik. I tak jak bylo powiedziane – diagnoza wszelkich niesprawnosci byla prosta, zas same naprawy proste i stosunkowo tanie. Wyjecie silnika w trasie w kilka godzin to wcale nie wyssane z palca bajki ale przyklady prawdziwych historii – wiem ze to swego rodzaju ekstremum swiadczace raczej o biedzie uzytkownikow, ale swiadczy to w pewien sposob na korzysc tych konstrukcji.
Piękne czasy i ta zieleń trawy…..passat był w tamtym okresie hiper mega prestiżowy.Moja ciocia miała wtedy spory biznes i powtarzała że kupi tylko paska b4 (ostatecznie kupiła t4).Ojciec kumpla też chciał takiego paska ale starczyło na zieloną lagunę 1.8 rn z syfiastą skrzynią biegów z clio (wysypała się po 3 latach).
Premium nie było wtedy jednoznaczne. Miałem wówczas możliwość podróżowania(tylko jako pasażer) mercem 190 2.5d sprowadzonym z Francji i to było coś wspaniałego do czego nie umywało się wtedy roczne audi 80 2.0 kupione jako nowe w salonie.Dziwi mnie obecność bisa w cenniku.Myślałem że oferowali je do 1991 bo takie znalazłem w cenniku Auto Sukcesu.Nowe, zachodnie auta były relatywnie tanie w 1991, porównując do 1994 roku.Nowa mazda 626 2.0d za ok 160 mln,podobnie bx w dieslu a tyle samo kosztowała nowa jetta. Czy ktoś pamięta Auto Bazar? Pod cennikami nowych aut zamieszczali tabelę z aktualnymi kursami walut podanych w cennikach.
W latach 90 znajomy prowadził duży serwis forda i mówił że auta trafiające do Polski były zupełnie inne od aut sprzedawanych za zachodnio granico, fiskus był cholernie pazerny:)
@Radosuaf:
3x wow jeździć bmw e36 w Polsce w 1991 i nie ukradli:)Ciekawe jakie miało wyposażenie?
@RoccoXXX
Jak ja bym oddawał swojego wymarzonego 500E to też bym go nie zostawiał bez opieki:)
Poza tym ile to było historii, że chamstwo chciało się po naprawie karnąć albo przypalić laczka i wiadomo jak to się kończyło.
Bisa chyba widziałem dziś na parkingu przy Dworcu Wschodnim od strony Kijowskiej!
Nie dziwi mnie cena V8 bo ona jest tylko podobna do 100, ale to inne auto.
Niczym nie odbiegało od W140 i e32 a automat przewyższał konkurencję o lata świetlne. O napędzie 4×4 konkurenci mogli pomarzyć. 3 lata posiadałem to cacko i gdyby nie wypadek miałbym je pewnie do tej pory.
Dałbym sobie rękę uciąć, że wersja krótka 4.2 z automatem ze standardowym (hehe standard to było wszystko bez skóry z napletków wieloryba) wyposażeniem kosztowała około 225 tyś marek pod koniec 92 roku.
W cenniku jest lang stąd wyższa cena a pewnie jeszcze jakaś dopasiona wersja pokazowa, bo to końcówka produkcji.
@pizza, wersja wyposażenia i.e.S we fiatach była w Polsce najlepszą jaką można było dostać! Podstawowe wersje były po prostu i.e. (iniezioni elettronica), były to totalne golasy, lepsze takie jak moje Uno 1.0 i.e.S miały barwione zderzaki i lusterka, zapalniczkę z popielniczką, inną konsolę środkową, wyprowadzone kable zasilające na radio i kabel antenowy, inną tapicerkę – niebieska szmata naciągnięta na gąbkę – tragedia. Ojciec palacz i dziadek jeszcze większy palacz powypalali to w diabły, ojciec nieprzyzwyczajony że fotele nie są wytrzymałe jak welur w starym Renault. Na drzwiach niebieski worek jutowy – faktura materiału identyczna jak w worku na ziemniaki, w dotyku to samo. Zabójcza moc 45KM – nie da się tym normalnie jechać. Ale przynajmniej się nie psuje, 42,000km przebiegu. Blacha tragiczna, pogięty jest z każdej strony bo palcem to można wciskać. Bardzo wdzięczny samochód. Tak w ogóle to zapraszam na test złomnika.
I znowu ta sama śpiewka: te autka są bezawaryjne a tamte to czysty złom. KAŻDE może jeździć bez większych problemów o ile jest w dobrych rękach. A “lać i jeździć” to tylko w erze. Nawet przed rudą można się ustrzec, do pewnego stopnia ma się rozumieć, reagując na pierwsze symptomy.
@Hooligan
Auto może być:
dynamiczne,
oszczędne,
niezawodne,
bezpieczne w testach zderzeniowych(= ciężkie).
Jak do tej pory nikt nie zrobił auta posiadającego te 4 cechy. Diesle z lat 80 były w miare oszczędne i niezawodne. Dynamiczne już nie.
Te same modele w benzynie i np. z mechanicznym wtryskiem były jedynie dynamiczne.
Honda Civic jajko spełnia wszystko oprócz bezpieczeństwa.
A dzisiaj klienci chcą np. 2 litrowego diesla o mocy 150KM zamiast 70 i producent spełnia tę zachciankę. Kosztem przejeżdżania miliona bez remontu.
Ach, w 1994r. moi rodzice kupili Poloneza Caro 1.5 GLE w kolorze butelkowym/morskim metalic z pięcioramiennymi alufelgami. Sądzę, a wręcz jestem bliski pewności, że kolor i felgi to przypadek, bo samochód kupiony w systemie argentyńskim czy jakoś tak to się zwało. Mama zawsze mówiła, że wolałaby antracytowy kolor. Szczęśliwie, stosunkowo szybko wylosowali swój egzemplarz. Podejrzewam, że za podobne pieniądze, które poszły na Poldka można było kupić coś dużo fajniejszego z Zachodu, ale za biedne lekarskie pensje (przynosili razem mniej niż tatusiowie – stoczniowcy czy inni robotnicy wykwalifikowani – moich kolegów ze szkoły) mogli co najwyżej wziąć udział w takim krzywym systemie ratalnym jak wspomniałem.
Czytam, jadę, czytam, jadę, dojechałem. Co za wspaniała publicystyka oj! Ceny wyglądają dziwnie, szczególnie w porównaniu, ale przytoczę co pamiętam:
1. CC 900 istotnie był nie do dostania normalnie. Były tylko nadprodukcje lub jakies odrzuty i to rzadko. Był też system Autotak, czyl brazylijski serial / argentyński system. Tatko zadeklarował najwyższą kwotę i wygrał, ale miał samochód i nie paliło się, więc 700 nie wchodziło w grę. Na 900 czekał kilka miesięcy z kasą w walizce. Trafił się model S z metalikiem i otwieranym dachem fabrycznie.
2. CC700 był miękki jak parówa, a 900 się drogi trzymał bardzo prawidłowo przy 140km/h. Jeździłem tatkowym 900 czasem do Niemiec, bo palił 2.5 x mniej niż moje wtedy Scorpio 2.4:) Do 700 wkładali chyba amory z pralki.
3. Przyczyn idiotycznych różnic w cenach było więcej. Inflacja, polityka cenowa, zapory celne, ale i tzw. podatek od luksusu. Wspomniany katalizator, czy klimatyzacja były właśnie luksusem i auto podlegało wyższym opłatom. Nie pamiętam czy to było cło, czy co, ale było. Dlatego w 1998 Tatko nabył Lancię Y w specyfikacji poniżej podstawowej w polskim salonie. Właśnie nią dziś jechałem, czytałem i dojechałem dziś. Ma się wspaniale!
4. Dodam jeszcze dla pikanterii, że w 1994 roku w mieście Poznań można było nabyć nowy domek kryty dachówką wraz z kawałkiem ziemi. Ziemi kawałek kosztował 14 milionów za 100m2. Za P 106 można było kupić 2000m2!? Notlauf jsteś krezusem! Mam obecnie przed oczami akt notarialny na kawałek ziemskiego padoła i taka tam widnieje cena. Domek ok. 100m2 kryty dachówką z miejskimi mediami i ulicą kosztował 120 milionów od razu i 25-30 tys. dolarów po wybudowaniu i to na raty. Nie pamiętam kursu dolka niestety, ale brałem domek w ciemno bo zarabiałem w DM. Z powodu inflacji i różnic kursowych deweloper ledwo przetrwał. Dolar stanął, a marka poleciała w górę, wraz z nią europejskie produkty, maszyny itp. Samochody były więc relatywnie drogie i z założenia luksusowe, albo jeszcze droższe bo z katalizatorem!
5. Sprzedałem (6 letnie?) Scorpio na samochodowej giełdzie. Starczyło na wykończenie i wyposażenie domku w meble i zostało jeszcze na mój pierwszy prawdziwy złomnik i papamobil: Campagnolę z 1977. Jedną z 7 sprowadzonych do PL ever. To były mocno dziwne realia, które dziś obudził ten wpis.
Pozwoliłem sobie odgapić pomysł i zrobić podobny wpis dotyczący roku 1997, jako że odkopałem starą gazetę z cennikiem z tegoż roku. Jeśli ktoś byłby zainteresowany, zapraszam tutaj:
W moim przypadku mój ojciec kupił dokładnie 21.07.1994 r. Poloneza Caro 1.5 GLE z jedyną opcją lakierem metalik i kosztował 148 milionów, no cóż, inflacja rosła i rosła. A nie było mnie jeszcze na świecie.
Mała nieścisłość – podane ceny są z lipca 1993 roku i to by wyjaśniało dlaczego jeszcze jakieś sztuki Bisów się trafiają oraz inne auta, których produkcję zakończono w 1993r., a w ofercie nie ma jeszcze np. Caro 1.4 16v.
źródło: pierwszy akapit
kbar przypomniałeś mi o tych wszystkich dziwnych formach finansowania, Złomnik mógłby zrobić o tym wpis (łącznie z innymi smaczkami, jak ceny przeliczane w Argentynie na kg zboża i inne jeszcze dziwniejsze, o których nawet nie słyszałem) – swoją drogą przed wojną Chevroleta można było kupić w Polsce na (chyba zwykłe) raty.
@pizza W Olsztynie nie było blach z literką na końcu dla prywatnych. Wiem, że tak było w większych miastach. Tak więc ten bis pewnie był państwowy. Zwłaszcza, że ja również pamiętam bisa, który jeździł na UWM (przedtem ART) i miał literkę.
W początkach 1991 roku moi rodzice kupili skodę favorit. Nie było jeszcze wtedy salonu sprzedaży w Poznaniu, za to istniał takowy w Lesznie. Tato umówił się z kupcem starej skody na sobotę rano, sfinalizował transakcję (kwoty nie pamiętam), dołożył resztę do 61 mln zł (bo tyle miała kosztować favorita 135L) i z gotówką pojechał pociągiem do Leszna, uprzednio upewniwszy się że “salon” załatwi tablice próbne. Na miejscu okazało się że oczywiście żadnych tablic nie ma i nie będzie, więc tato wsiadł i wrócił do Poznania bez blach 😉
Skodę sprzedał 1,5 roku później za (chyba) 85 czy 90 mln, by kupić półrocznego escorta 1.4 z przebiegiem 4000 km za 150 mln.
A co do dziwnych cen – pod koniec lat 90 zastanawiałem się nad kupnem seja sportinga i pamiętam że kosztował ok. 28 tysięcy, dokładnie tyle samo ile skoda felicia 1.3 kombi z relingami 😉 Polonez caro plus 1.6 GLi z montowanym u dealera gazem ok. 25 tys.
Koniec końców nie kupiłem seja ani felicji, tylko 5-letniego fiata cromę 2.0 turbo za 15800 zł.
Katalizator w Polsce w 1991 nie miał prawa działać, bo nie było odpowiedniego paliwa (bezołowiowego). Szybko by się uszkodził. Dlatego były wymontowywane.
Samochody w 1991 nie były tańsze niż w 1994, to inflacja.
Wsiadając w 1991 do nowego Nissana Sunny ojca byłem w głębokim szoku, że ludzie mogą produkować takie samochody. Pamiętam do dziś. Oj sponiewierała nas ta komuna. Mam film z 1994 i na ulicach Polski B same maluchy, duże fiaty, syreny itp.
Na studiach z bratem napaliliśmy się na nowego Poloneza w systemie argentyńskim. Wyglądało to tak, że płaciło się raty i albo miało się szczęście i szybko wylosowywało się pojazd i jeździło. Albo gdy się nie miało szczęścia, to samochodem jeździło się dopiero po spłaceniu tego kredytu. Oczywiście akwizytorzy zawsze przekonywali, że miesiąc, dwa i auto będzie. Ten system był pomyślany w warunkach dużej inflacji. Przy założeniu, że nie oszukają, wychodziło taniej niż kredyt. Zrezygnowaliśmy z zamiaru zakupu, gdy się dowiedzieliśmy jak to działa.
@Johann OK, możliwe, spierać się nie będę, ja tam zwykły placek jestem 😉
@Webler w pewnym momencie (jakoś 1995 czy 96) pojawiły się Fiaty w specyfikacji wyposażeniowej SX. Pamiętam że Tipo bywały w takich wersjach i porównując z tatowym 1.4S jakaś taka zazdrość mnie łapała 😉 Za to wspomniany zakup Uno 1.4 i.e.S był niejako z przypadku, bo jako cel był dostępny (raczej niedostępny jak pisałem 😉 )wówczas jeszcze gaźnikowy 45. W 1995 r. 1.4 i.e.S miało czarne zderzaki, materiałową tapicerkę foteli i boczków drzwi, zamykany schowek, zapalniczkę, konsolę środkową do tunelu, kołpaki, tryb przerywany wycieraczki, białe przednie kierunki i to chyba na tyle 😉 A teraz jak wsiadam do samochodu który ma tylne okna na korbki to jestem zszokowany… Jak to czlowiek się do luksusu przyzwyczaja…
@Hooligan, z tego co wiem statystyki ADAC świadczą że wspomniana już Sierra jakoś szczególnie niezawodna nie była. Zresztą, samochód to nie tylko “mechanika”, ale również nadwozie. Zaryzykuję stwierdzenie że znacznie więcej Taunusów, Granad, Sierr, czy Scorpio, skończyło na złomie z tego względu że “buda” nie nadawała się do niczego, niż współczesnych Mondeo (no dobra, Mk 3 też jakoś szczególnie genialnie przed korozją zabezpieczony nie był, ale już w przypadku Mk 4 nie słyszałem narzekań na rdzę). No i to że samochód był w stanie osiągnąć duży przebieg, jeszcze nie świadczy że był niezawodny (w końcu mógł osiągnąć duży przebieg, ale w międzyczasie popsuć się ileś tam razy, przy czym piszę ogólnie, a nie odnośnie konkretnej marki). Mogę się zgodzić że starsze samochody były łatwiejsze w naprawie, ale z drugiej strony, obecnie też istnieją samochody z dość prostymi benzynowymi silnikami wolnossącymi, które problemów sprawiać nie powinny. Podobnie istnieją samochody słabo wyposażone, tak więc pozbawione niektórych elementów które mogą się popsuć. Mam wrażenie że wiele osób narzeka na skomplikowaną konstrukcję współczesnych samochodów, a i tak kupuje duży samochód ze skomplikowanym turbodieslem i bogatym wyposażeniem (nie piszę o Tobie, ale bardziej ogólnie). Co prawda obecnie prostsze samochody to zazwyczaj samochody niższych klas, ale z drugiej strony, obecnie segmentu “B” czy “C” wcale nie są małe
Hehhe jak ten czas zapitala dopiero co był 94-95 rok i się do szkółki popylało o to już 20 lat!! Jakoś się dziwnie z tym czuję. A odnośnie tych cen i aut na rynku w tamtym czasie. To Polonez Caro był poszukiwanym samochodem. 1994 rok to kolejki po ten model i rekordowa produkcja 100 tysięcy! Passek (te co poszły w tedy do Policji) To na rynku cywilnym była mega fura a już Audi 80 to mieli tylko grubi kolesie. Jak dziś mercedesa E-klasy.
Pamiętam te czasy :-D, połowa modeli danego producenta najczęściej nie była dostępna, a o dziwo Mercedes i BMW miały dokładnie wszystkie, począwszy od 190 do 600SEC W140, od 316i E36 do 750iL E32. Normalnie przynajmniej wyglądały, a nie jak prom kosmiczny skrzyżowany z rozpuszczonym mydłem.
Witajcie, super że ktos “wygrzebal” taki cennik, ale brakuje mi bardzo waznej na tamte czasy informacji o cłach. Cennik nie uwzględnia cła na wiekszość modeli. Można to było obejść kupując od kogoś przedpłatę na samochód albo korzystać z kontyngentu. Fiat miał go najwiecej i dlatego np Tempra kosztowala 260 milionów a np corolla po ocleniu prawie 360, hyundai pony z kontyngentu 280 a escort 320. Także cennik troche zamazuje obraz tamtych czasow ale jakis pogląd jest.
Pzdr
To ja jestem ciekaw ile w tym czasie kosztowały nowe zachodnie ciężarówki w Polsce? I czy w ogóle ktoś kupował nówki wtedy?
Zaiste dobry jest ten tekst o podawaniu zarobków brutto – oto nasz wspaniały kraj i jego biurokracja
.
“…nic dziwnego że Fiat
rządził w Polsce tyle lat…”
Sie rymuje, ziom!
Jakieś dziwne te ceny, stary kapeć e30 touring ze starszych niż węgiel 2.4td był drozszy niz nowoczesniejsze e36 z 2.5td? To samo w przypadku e34 525 i 525tds, diesel tanszy. Audi 80 2.0E drozsze niz 1.9 TDI…
Głupot odnośnie Audi V8 i jej skrzyni nie skomentuje, jak ktos uwaza ze w 93 roku 4 biegowy automat to szczyt techniki to gratuluje poczucia humoru, od 90 roku szedł juz 5 biegowy ZF 5hp18 😉
Posiadałem oryginał faktury za Golfa III 1.4 CL kontyngentowego (którym przejeździłem swojego czasu 10 lat) i z tego co pamiętam na początku roku 1994 kosztował 238 (?) mln. Lista wyposażenia dodatkowego zawierała: drzwi nr 3 i 4 oraz instalację radiową. Żadnych katalizatorów i innych pierdów
Tak trochę z innej beczki. Na starej stówie był Ludwik Waryński. Był czas kiedy pół litra kosztowało 103 zł. Krążył kawał: dlaczego Waryński na banknocie ma taką smutną minę? Bo mu zabrakło 3 zł do pół litra. To tak w temacie banknotów. Pozdrawiam
1994 Polonez 1.5GLE 138 mln. z alufelgami 😉
W tym samym okresie Fiesta, 10 letnia kosztowała podobne pieniądze.
LPG dołożone gdy 1l LPG = 10% 1l PB95.
Był jeszcze Polonez z silnikiem Rovera, 1.4 bodajże, nie pamiętam mocy i ceny ale chyba tani nie był.
Bodajże w tamtych czasach nowe samochody wjeżdżały do kraju z rozłączonym zespołem napędowym, choć pozostawionym w karoserii, żeby nie była, bo szło jako części. Podobnie jak aveo ukrainę tyle, że tam jeszcze montaż był.
Tak nieoclone volkswageny jechały pociągiem na franowo (dziś jest tam m1 i kinepolis) i zatrudniano całkiem sporo ludzi przy rozładunku. Tak dorabiał sobie mój dziadek. O całej sprawie było kiedyś w motodzienniku j. balkana.
Co do fiata to nie wolno zapominać, że nie tylko nie było fabryk chevroleta(czy chryslera) w 2 rp, ani beskida już po wojnie dzięki wspaniałym umowom rządowym, ale także sposób sprzedaży fabryki w bielsku-białej ze świeżo co wprowadzoną linią produkcji CC. Ponownie ja słyszałem tylko o tym raz w motodzienniku. Dla przypomnienia fabrykę sprzedano poprzez umowę przygotowaną przez Fiata a zatwierdzona przez sejm. Kwota transakcji: 1000 nowych polskich złotych(albo 100, nie pamiętam już).
Podajesz przykład absurdalnie wysokich cen za Peugota 605 V6 i Audi V8. Nie było przypadkiem tak, że cło zależne było od pojemności silnika i w przypadkach tych samochodów było absurdalnie wysokie?
Ktoś się pytał jak wyglądała wtedy sprzedaż samochodów ciężarowych. Mogę parę słów powiedzieć o nieco późniejszym czasie czyli latach 1997/8 kiedy to pracowałem w kompleksie firm dilera samochodów osobowych i dostawczych jednego producenta i równocześnie koncesjonera ciężarowych innego. Wtedy osobówki szły jak krew z nosa (chyba że na początku roku jak był kontyngent), za to firma była wyspecjalizowana w dostawczych. Na Partnery (blaszaki jeszcze tylko, szklone dopiero się “zapowiadały”) ludzie czekali po ok. pół roku w kolejce, Boxery trochę krócej, ale też był spory ruch. Za to ciężarowe to był jakiś niesamowity biznes, w tygodniu były przynajmniej 2 wyprawy do montowni w Starachowicach i na placu pojawiały się głównie ciągniki siodłowe (po 3 szt. na raz-jednym osobowym jechał kierowca i zwykle 3 handlowców którzy przyprowadzali te pojazdy) po odbiór których od razu meldowali się klienci. Regularnie były to Magnum 420, rzadziej trafiały się 380 lub Premium.
W Czechosłowacji :] Skoda też potaniała dwukrotnie w relacji do zarobków.
Można sobie porównać (oraz masę innych rzeczy) na http://www.zakomunistu.cz/
Strasznie mi się podoba ten trzeci rodzaj prawdy, który upodobał sobie @Hooligan. Upraszczając do granic możliwości:
1994: przeciętny Polak pracuje rok na malucha i dziesięć lat na BMW 318.
2014: przeciętny Polak za roczną pensję 33 000 netto (średnia wg GUS) może wybierać między Dacią, Peugeotem 301, Skodą Citigo czy Fordem Ka. Na BMW 318d (wersji benzynowej nie ma) pracuje trochę ponad 4 lata.
Z porówania cen i pensji obecnej E-Klasse i W123 w UK wychodzi, że w 1980 roku przeciętny Brytyjczyk pracował na Beczkę półtora roku. Obecny na W212 też pracuje półtora roku. Jeden cennik, reszta do znalezienia:
http://www.mbclub.co.uk/forums/general-discussion/76844-1982-w123-price-options-list.html
No chyba, że chodzi o to, że pieniądze w skarpecie nie zyskują na wartości. Ale nie, o takich rzeczach to nie dyskutujmy, bądźmy poważni.
Za to podawanie zarobków netto to jak podawanie wzrostu na krześle.
Brutto jest konkretną kwotą, pomniejszoną o podatki i składki w kwocie określonej dla danego podatnika. Jak ktoś rozlicza się z żoną, która zarabia poniżej progu podatkowego, to będzie miał więcej na rękę od nieżonatego kolegi, który zarabia teoretycznie te same pieniądze.
A jak ktoś płaci alimenty, to co? Na rękę ma dwa tysiące, czy cztery tysiące?
Pomijają składki pracodawcy, których osobne rozliczanie jest bezsensem, w ostatecznym rozrachunku miarodajne są tylko porównania pensji brutto.
Kilka przykładów z lipca 1990 w DM. Tylko za ile wtedy były marki…
Audi 80 1.6 4biegi 24990DM
BMW e30 1.6 27500
BMW M5 104300
Uno 45 3d 13790
Escort 1.4 18140
Samara 1.3 12000
Merc 190 2.0D 34770
Merc 124 250TD 53067
Sunny 1.6 3d 17596
Kadett 1.3 18100
Calibra 2.0 115KM 33900
Omega 2.0 115KM 30750
Senator 3.0 47875
Peugeot 205 1.1 15990
Renault 19 1.4 5d 18650
Favorit 1.3 11690
Suzuki Super Carry Family 1.0 45KM 16450
Starlet 1.3 ABS 3D 16170
Corolla 1.3 18260
LEXUS LS400 87650
Polo 45KM 4biegi 15490
Golf 1.3 4biegi 18145
Passat 1.9d 68KM 25670
Od razu przypomniała mi się ta reklama Poloneza.. Był rozmach
A ile dzisiaj kosztuje ładny maluch, w Euro:
http://www.leboncoin.fr/voitures/649944843.htm?ca=19_s
A ja mam roczniki 1992-1996 Auto International i nic fajniejszego do poduszki nie ma jak testy i artykuły o obecnie złomnikowych cudach, łza się w oku kręci…a w szoku byłem, gdy przypomniałem sobie, że np. Renault Megane 1,6 RT w wyposażeniu nieco tylko zbliżonym obecnym kompaktom w roku premiery kosztowało prawie 72000 PLN -już tych nowych, śmiech na sali, a są tacy, którzy kwestionują ceny aut dzisiaj. Inną sprawą jest i przeze mnie wyznawany pogląd, że po roku 2000 auta obrosły tylko w durne gadgety…
Skoro złomnik obczaił klimaty cen samochodów w 1994r. to pewnie wydam się monotematyczny, ale ciekawe ile wtedy kosztowała nowa Tavria 😀
Zupełnie jak na zawołanie przejechał mi dziś pod oknem SVX, niestety za daleko żeby go złapać…
@Krzysiek:
No tak miał bieg więcej więc był lepszy ehhh…
Jak dla mnie mógł mieć i 2 biegi a w kwestii nowoczesności to i być nawet wykuty z kamienia. Liczy się to jak pracuje i nic czym jeździłem w tamtych czasach nie mogło się równać V8 (e32 740, W140 500 i różne hamerykańce). Dużo później miałem okazję przejechać się A8 z 5 biegowym automatem i jakimś klekotem pod maską i to już nie było to samo – jakoś dodatkowy bieg nic nie dał a skrzynia pracowała bez rewelacji.
W 1995 kupiłem CC700 za 140 mln. W 1997 z kontyngentu Micrę K11 za 28900 nowych złotych. Micra to było autko.
Złomniku nie denerwuj się już z tym Cubino;)
@toughluck – prawie że masz rację, bo jest zupełnie odwrotnie 😉
Podawanie pensji brutto jest jak mierzenie przyrodzenia razem z kręgosłupem.
@Lider1990, przecież masz tam Tavrię jako Zaporożec 1102 Tawrija
@nicz:
W kategorii ‘ja zarabiam x’ masz rację, ale w przypadku tzw. przeciętnego obywatela toughluck ma rację. Istnieje zbyt dużo zmiennych warunkujących pensję netto by na jej podstawie budować jakiekolwiek statystyki. Na przykład:
Gdy zarabiam 10000 miesięcznie brutto, ale żona nie pracuje to moja pensja netto jest wyższa niż kolegi, który też zarabia 10000 miesięcznie, ale jest kawalerem.
Czy GUS ma podawać osobną średnią pensję dla osoby z alimentami, osoby z niepracującym małżonkiem, kawalera, osoby z odliczeniem na koszt uzyskania przychodu i bez takiego odliczenia?
@SMKA
Faktycznie, nie zauważyłem, boże jaki bezcen, no ale to tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że nie opłacało się kupować malucha:D
@sosek – dla mnie GUS może niczego nie podawać, to kolejny twój do przejadania różnicy między brutto a netto.
nicz to wyjątkowo ciekawy osobnik, na każdy rzeczowy i solidnie umotywowany argument odpowiada “zabawnym” powiedzonkiem albo całkowicie pomija clou wypowiedzi, zmieniając temat na coś całkowicie innego. to jakiś mechanizm obrony przed faktami?
@nicz: Załóżmy, że zarabiasz 10000 brutto, kolega obok też 10000 brutto, kolega dalej też 10000 brutto.. Jesteś kawalerem, masz na rękę 6500 zł. Kolega obok dojeżdża z sąsiedniego miasta i ma żonę zarabiającą 4000 brutto i dostaje na rękę 7500 zł.
Idziesz do kierownika i mówisz, że chcesz podwyżkę 1000 zł, bo kolega obok dostaje więcej. Kierownik cię wyśmiewa i wyprasza z gabinetu.
Sorry, liczy się faktyczny koszt dla pracodawcy, wszystkie narzuty podatkowe, składkowe i inne to koszt, który owszem, każdy ponosi, ale nie każdy w jednakowej wysokości.
Kiedyś za dzieciaka czytałem pasjami nieodżałowany Moto Magazyn, mam gdzieś cennik z niego z roku bodajże 1995 gdy do Golfa III zaczęli wsadzać TDI. Tu widzę tylko 1.9 TD za 430 milionów a TDI pamiętam że w tym cenniku kosztowało bodajże 702 miliony, oczywiście w golasie. Coś niesamowitego zważywszy na tamte ceny, myśmy wtedy jeździli 12-letnim Escortem za kilkadziesiąt milionów a i to jak mój ojciec pierwszy raz zajechał nim na wywiadówkę do szkoły to wszyscy kumple pytali czy to nowy bo tak się błyszczał na tle kaszlaków i 125p
Ehhh, wspomnienia wracają, patrzę na to zdjęcie Maluszka i słyszę ten charakterystyczny dźwięk silnika
@Lucas:
Ojciec był zielony za każdym razem, jak go zostawiał na parkingu. Strzeżonym oczywiście.
Wyposażenie było (w sumie jest, bo samochodem siostra nadal jeździ) takie sobie: radia brak, klimy brak, 4x korbki w szybach, ABS, wspomaganie, przyciemniany pasek na szybie przedniej, etui na 6 kaset magnetofonowych w tunelu środkowym. I to by było chyba na tyle :). Jest jeszcze chyba regulacja fotela kierowcy, nie pamiętam teraz…
Ostatnio odkopalem fakturę zakupu BMW e36 325i z 1991 roku opiewającą na kwotę 938 min zł swoją droga ciekaw jestem czy ona jeszcze jeździ…