PEKIN VACARKAL, albo top 10 kubańskich słapów
Do aktualnego numeru Classicauto wyprodukowałem m.in. arcyciekawy i jakże błyskotliwy materiał o sytuacji rynkowej dotyczącej samochodów używanych na Kubie. Nie będę się Wam o tym szczególnie rozwodził, bo wszyscy wiemy jak jest – miało być lepiej, jest tak samo źle. Źle z punktu widzenia przeciętnego Kubańczyka, który dalej musi się męczyć z 60-letnim żelazem naprawianym kilkaset razy, zamiast kupić sobie nowoczesne auto.
Z drugiej strony, oni są tak przyzwyczajeni do napraw i przeróbek, że nie wyobrażają sobie za bardzo innego życia. Jak pewnego dnia komunistyczny ustrój runie i będzie można sprowadzać na Kubę masami tanie, używane samochody z Meksyku (i oczywiście z USA), to Kubańczycy popadną w totalne przerażenie. Z dnia na dzień okaże się, że nieważna jest średnica tłoków (podstawowa informacja w kubańskich ogłoszeniach, dzięki niej wiadomo od czego dać tłoki przy następnym remoncie), z dnia na dzień trzeba będzie uczyć się OBD, common rail, EGR, itp. Przeciętny Kubańczyk nie uwierzy, że może istnieć silnik, którego nie da się naprawić lub wymienić na inny w danej budzie. Myślę, że Kubańczycy trochę rozczarują się nowoczesnością, bo liczą na to, że nowoczesność oznacza wolność od awarii, a ona oznacza po prostu brak możliwości ich samodzielnego usunięcia.
Na razie jednak jest jak jest: nawet najgorsze fury (wśród nich 126p, który nie nadaje się na taksówkę), kosztują co najmniej 5000-6000 CUC, czyli równowartość 5-6 tys. dolarów USA. Porządne, duże auta, niezależnie od wieku, zdatne do pracy na taryfie – co najmniej 20 tys. CUC. I wszystko ma przełożony silnik. Różnie: przeważnie od Łady, ale coraz częściej od Hyundaia H100, a także, co zaskakujące – od Peugeota 106 1.5 diesel. Poprzeczność tego silnika nie przeszkadza nijak w jego umieszczeniu wzdłużnie. Zresztą kubańscy spryciarze potrafią dopasować każdy silnik do każdej skrzyni biegów i do każdego mostu. Nie ma że nie pasuje. Jak nie pasuje, to się dopasuje, bo MUSI. Bo nie ma nic innego i nic innego nie będzie. Czy wiecie jak ostrożnie jeżdżą kubańscy kierowcy? W razie stłuczki nie kupią raczej na złomie lampy do Mercurego z 1949…
No i właśnie: swapy. Kreatywność kubańskich “inżynierów” Lemón y Caucho nie ma granic. A przy okazji nie bardzo umieją oni pisać, więc w ogłoszeniach trzeba nieźle kombinować, co dany seńor miał na myśli. Moscovick, Estudeveaquer, Osmovil, Dephing i Pekin Vacarkal, to tylko niektóre z pojawiających się marek. Na szczęście w opisie przekładki silnika często podaje się oznaczenie, dzięki czemu wiadomo, co do czego zostało wstawione.
10. Na ten przykład Hillman z 1957 r. został dopasiony oczywiście 1,5-litrowym dieslem z Peugeota 106.
9. Co powiecie na “Plimo” z 1949 r. (Plymouth) z pełnym układem jezdnym od Hyundaia H100? Moim zdaniem to bardzo sensowna przeróbka.
8. Kubańskie przepisy są równie porąbane jak polskie i w samochodzie można wymienić absolutnie wszystko z wyjątkiem nadwozia. Jeśli posiadasz nadwozie, posiadasz samochód, niezależnie od tego, co do tego nadwozia wsadzisz. Stąd takie ciekawostki jak Simca Aronde opisana jako „Łada w karoserii Simki”. Gość wymienił wszystkie elementy Aronde’a na te pochodzące z Łady: silnik, skrzynia, most, kolumna kierownicza z przekładnią, zawieszenie, hamulce, elektryka – słowem całość auta bez poszycia zewnętrznego. Legalnie jest to nadal Aronde. Chociaż z Aronde nie ma nic wspólnego. Takie rzeczy powinno się zachowywać dla potomności w muzeach.
Ta Aronde również jest całkowicie zbudowana na Ładzie. Ileż to godzin pracy… a z drugiej strony – dzięki temu że ma się Ładę w Simce, można dopasować jakieś części. Kubańska motoryzacja jest różnorodna po wierzchu i dąży do całkowitej jednorodności mechanicznej pt. silnik Łada, hamulce i układ kierowniczy Moskwicz, oświetlenie Wołga.
7. Czasem nie chodzi o to, z czego wkładasz silnik, tylko DO CZEGO go wkładasz. Ford z 1928 r. w wersji coupe czy tam roadster, w każdym razie mocno przedwojenny, a nawet przedkryzysowy. Przetrwał Wielki Kryzys, II wojnę światową, zimną wojnę i upadek komunizmu. Ale oczywiście silnik Łada, jakżeby inaczej. Taki Ford powinien od razu spłonąć, że do jego brutalnie kapitalistycznej karoserii włożono lewacki silnik.
6. Urzekło mnie to połączenie: Buick z silnikiem od BMW i mostem z ciężarówki Roman. No proste! I wszystko działa! Jedyne 14 tys. dolarów!
5. Do czego jeszcze można włożyć całą Ładę? No oczywiście do Borgwarda Isabelli. Mieszkasz sobie na Kubie i ciśniesz Borgwardem Isabellą na co dzień. Gdyby nie ten komunizm to byłby raj.
4. Wchodzimy w poważne tematy, bo swap na Ładę jest wynikiem chęci uzyskania łatwości napraw. Jeśli masz zamiar wykorzystywać auto do pracy, to potrzebujesz małego spalania. Zapewni je Peugeot XUD9 wbity do Dodge’a z 1958 r., połączony ze skrzynią biegów z Toyoty Hiace. Mamy więc mały silnik, krótko zestopniowaną skrzynię, ale za to bardzo “długi” dyfer od Dodge’a. Ależ to musi cudownie jeździć. Znalazłem też DeSoto z 1948 r. z tym samym silnikiem i skrzynią biegów z Daihatsu Delta.
3. Silniki od Maluchów są niezłe, ale na Kubie występuje pewien deficyt części zamiennych do tych pojazdów, w związku z tym niektóre naprawy są już niemożliwe do wykonania. Na szczęście dzięki kreatywności udało się opracować stuprocentową metodę przekładki kompletnego układu napędowego z Daewoo Tico. Fiat 126p nazywany “Polaquito” to teraz “Polatico”. W ogłoszeniach to bardzo popularna przeróbka.
2. Land Rover z silnikiem i skrzynią od Mitsubishi L300. Nowoczesny multiinterfejsowy crossover-SUV 2WD. Zajebisty opis: cena jest negocjowalna jeśli masz kasę w ręku, nie jęcz dla sportu. W ogłoszeniach również Land Rover z silnikiem od Iveco, od Mitsubishi Canter, od Toyoty Hiace i Kii Pregio.
1. Numer jeden to musiało być coś z mocnym uderzeniem. I oto jest. Są na Kubie ludzie, którzy mają dostęp do silników i części z maszyn użytkowych. Jednym z najbardziej pożądanych silników jest diesel Perkinsa używany w bułgarskich wózkach widłowych Balkancar. Oczywiście napisanie “Perkins Balkancar” jest zadaniem niewykonalnym dla przeciętnego Kubańczyka. Widziałem tę nazwę w kilku różnych pisowniach: Perkin Bacancal, Pequin Varkankar, Pekin Vacarkal i różne wersje pośrednie. Trzy- lub czterocylindrowe diesle Perkins Balkancar wyróżniają się tym, że choć nie mają dużo mocy, można je naprawiać nieskończoną ilość razy i są niezwykle odporne na trudy kubańskiej eksploatacji. Jednak silnik z widlaka potrzebuje odpowiedniej skrzyni biegów i mostu. Kubańscy inżynierowie i to mają opracowane: do Perkinsa idealnie pasuje skrzynia z autobusu Girón (autobusy Girón zasługują na oddzielny wpis na złomniku – jedne z nielicznych pojazdów produkowanych na Kubie). A skrzynia z Girona to tak naprawdę skrzynia z ciężarówki ZIŁ, bo Girony bazowały właśnie na ramie ZIŁ-a. O czym zresztą jeszcze napiszę. A skoro mamy już silnik z widlaka i skrzynię z ciężarówki, to potrzebny jest też ciężarowy tylny most. Może być z Romana, bo tego jest dużo. A układ kierowniczy doskonale pasuje od Avii. Wszystko razem pakujemy w karoserię od Pontiaca. WUŁALA!
A już niedługo nowa, wielka galeria kubańskich osobliwości.
Niezłe trololo z tym że Ford by zapłonął 😀 On by się ucieszył jako naczelny komunista stanów
no dobra vacarkal i jego uposażenie mnie zmiażdzył, idealne auto po mieście, spalanie 4/100.
inżynier Petkov z kombinatu w Warnie musiał tam być na ekskursji służbowej w 78, nie wierze…
Niekoszerny silnik (zwłaszcza diesla) w LR to wynalazek samych Brytoli w latach ’70 gdy fabrycznie nie było takiej oferty.
Wkładali wszystko, perkinsy (4 i 6 garów) mazdy cl35, isuzu, nissany sd31, daihatsu (2,5 litra) a nawet gm v8 wielopaliwowe z H1. Długi temat. Posiadam “prorocze” zestawienie gdzie pod maską serii III wylądował ford (2.5di).
nasze Polskie Cytryny i Gumiaki do pięt nie dorastają Kubańskim Cytrynom i Gumiakom.
a tu autobus zrobiony z samolotu
http://www.cubisima.com/carros/autos-y-camionetas/ferrari!13474.htm
przypomina mi sie pewna firma w ktorej kiedys pracowalem, alez tam byly przekladki! prawie jak na kubie.
Brak mi słów po prostu! Naprawdę podziwiam tą kubańską “kreatywność”. Z jednej strony trochę smutne że muszą poniekąd z przymusu żyć w takiej rzeczywistości, ale z drugiej strony jak wspomniałeś Złomniku, ta łatwość wykonania samodzielnych napraw jest wielkim plusem takiej sytuacji. To jest naprawdę godne podziwu jakie to wyzwoliło pokłady zaradności i kreatywności w tych ludziach. To również pokazuje że samochód ma przede wszystkim służyć a nie być obiektem szpanu. (tak jak ma to miejsce dość często w naszym kraju, takie ciągłe bezsensowne parcie że wszystko musi być nowe, nie ważne że nabierzesz kredytów które jeszcze 3 pokolenia będą spłacać, ale musi być k…….a NOWE!!! Żeby sąsiad był zazdrosny przed kościołem chociażby :-P). No i dzięki temu przetrwało jeszcze wiele ciekawych samochodów, co prawda nie w pełni oryginalne ale przetrwały. Czy to ważne jakie posiada “bebechy”? Ważne że jeździ sprawnie i dalej służy 😀
Ford nie musi spłonąć, przeciwnie. Ford robił gruby szmal na współpracy z ZSRR i sprzedaży m.in. traktorów Fordson. I to właśnie w tym czasie, gdy po świecie bujał się ten A.
Śmichy chichy sobie robimy z kubańskich swapów, a prawda jest taka, że niektóre mają wielki sens. Moje faworyty pod względem sensowności to:
– malczan z silnikiem od tikacza;
– Hillman z dizelkiem od peugeota;
– Plymouth na H100.
Dla kogoś kto się jara autami, ale niestety potrafi wymienić najwyżej płyn do spryskiwaczy (no dobra, hamulce i olej też mi się zdarzyło) to doskonała opcja. Nie trzeba się uczyć techniki sprzed lat i dokonywać regularnych remontów silnika jak to miało miejsce w niedawno opisywanej warszawie. Pomijam kwestie niedopasowania skrzyń, silników i mostów, które implikują częstsze awarie, ale w polskich warunkach bez problemu można to zrobić tak żeby było dobrze
Ticomaluch całkiem rozsądny – pewno jeździ dużo lepiej od oryginału. XUD9 w Dodge’u jak dla mnie najlepszy! Panowie C&G to, w porównaniu z Kubańczykami, nędzni amatorzy!
Ale bym chciał takiego 126p z silnikiem Tico. Idealny by strolować zarówno zlot aut z FSO jak i Fiata. Poza tym 41KM w budzie Malucha – to może nawet całkiem nieźle jechać! A przy okazji na pewno jest cichsze i mniej skacze po komorze silnika niż dwucylindrówka ze 126p.
Mógłbym też jeździć z takim XUDem pod maską. Ej, czekaj, ja mam takiego XUDa pod maską. To pa, idę sobie pojeździć.
Piękne okazy, gdzieś kiedyś czytałem, że kilka takich sztuk wypłynęło z Kuby na zgniły zachód. Ktoś załatwił pozwolenie na wywóz i auta sprzedały się b. wysoko.
Przez pewien czas w PRL mieliśmy swoją Kubę, taką małą w łowickie pasy.
Maluch z silnikiem od Zastavy i wyciętym okienkiem w pasie przednim coby zmieścić chłodnicę.
Ford Sierra z silnikiem od Łady lub próba wstawienia diesla od Aro pod maskę Warszawy 223 kombi.
Ależ @lordzie, co też lord?
Lord powinien wiedzieć, że szpanowanie przedmiotami to nie jest wyłącznie nasza specjalność narodowa.
Szoku doznałem w czasach zamierzchłych, kiedy to będąc w Wielkiej Brytfannie dowiedziałem się, że nie można ot tak sobie pójść do salonu i kupić dowolnej marki samochód, bo jest on dość precyzyjnie kategoryzowany i powiązany z pozycją społeczną. Byłoby to fopa objęte ostracyzmem.
Ja pachole niewinne w pewnej rodzinie zastanawiającej się nad zakupem spytałem “a może forda?”. Przypuszczam, że gdybym puścił zwykłego bąka to prędzej by mi to wybaczono.
Poltico to powinno robić FSM jeszcze w latach 80.
Piękne, że potrafią robić takie rzeczy. Przykre, że muszą… Ale jak przyjdzie kapitalizm, to wszyscy Lemón y Caucho będą wzdychać do tych czasów, bo ich umiejętności okażą się bezużyteczne.
Polatico sprawia sensowne wrażenie – i nawet przezwisko ma celne, gdyż takim już można polatać. 41 KM w leciuteńkiej budzie z tylnym napędem, zapowiada to zupełnie akceptowalne osiągi i homeopatyczne zużycie paliwa (pod warunkiem, że skrzynia jest dobrze dobrana). Do bujania się po mieście – bardzo chętnie. A przegniłych Tico ze sprawnymi silnikami jest u nas dostatek. Hmmm…
Natomiast Pontiac z Pekinem Vacarcalem i mostem z Romana wygrywa internet. Taka ulepa tylko na Kubie. I takie opisy, jak właśnie te wszystkie Pekiny czy choćby Zuzuki Bitara. Piękności.
Strasznie lubię takie samopały , pamiętam taksiarza sąsiada co miał warszawę z silnikiem mercedesa diesla , jak ta padła, włożył silnik do wołgi .
Asystowałem jako małolat przy tych przeróbkach.
Jak przyjdzie kapitalizm to po prostu lokalni kilerzy będą zajmować się demontażem wszelkich ekoidiotycznych wynalazków
Wtedy zobaczymy takie cuda jak okular na gaźniku z normalną instalacją elektryczną na pochybel can-owi.
Na samym początku, gdy zaczynałem pisać swojego bloga marzył mi się Maluch Black z silnikiem turbo o 3 garach. Takim powered by Tico też jeździłbym.
Te przeróbki są iście fantastyczne.
@Marekrzy:
Proszę mi wybaczyć ignorancję, ale póki co, znam zjawisko “szpanu” tylko z polskiego podwórka :-D. Nie przeczę że gdzie indziej też występuję, co nie zmienia faktu że tego nie pochwalam.
Ja bym zobaczyl Ferrari 512 z takim silnikiem np. od Tico; albo z dieslem od jakiegos dostawczaka.
@Daozi Ależ proszę: http://www.petrol-head.com/2005/06/15/the-ferrari-die/
W prawdzie nie 512, a 400i i nie na Kubie, a we Francji, ale za to diesel VM! I to z łodzi!
A ja się jaram że właśnie wsadziliśmy do Craftera motor z LT-ka żeby pominąć Common Raile, DPF-y, i turbiny VGT
ciekawe że na zlomniku jest ogolnie zainteresowanie co tam na kubie musza strugac i przez internet mozna to sobie ogladac a jak u nas niedawno jeszcze bylo podobnie ale na mniejsza skale to nikogo to nie obchodzilo.
tak samo teraz co sie dzieje na ukrainie to wszyscy pacza a jak byl w 38 anszlus i w 39 przyjechal do nas blitzkrieg to nikogo nie obchodzilo.
ciekawe czy jak by 70-80 lat temu byl internet to by se w usa patrzyli i mowili ze o jacy zaradni ale biedni ze ci niemcy itd?
@Bebok
Skąd też masz informacje o lewackości Forda…? Ten gość pacyfikował siłą związki zawodowe (były ofiary śmiertelne!!), był zajadłym antysemitą, przyjacielem Hitlera i nie uznawał konsumpcji na kredyt – dlatego Modelu T nie dało się kupić na raty (dopiero w czasie Wielkiego Kryzysu uległo to zmianie). Najpierw praca, potem płaca – to było jego motto. Urzędników, managerów, biurokratów, a nawet księgowych uważał za darmozjadów. Nawet czas wolny spędzał na pracy – najpierw konstruując swe pierwsze silniki i pojazdy (pierwszy silnik uruchomił na blacie kuchennym w Wigilię – żona musiała być zachwycona), a potem – hobbystycznie naprawiał zegarki. Programowo nie robił interesów z rządem, amerykańskim ani żadnym innym – bo instytucję państwa uważał na zło konieczne i marnowanie zasobów (tutaj do zmiany zdania zmusiło go Pearl Harbour – w czasie wojny oczywiście zaopatrywał armię, co ciekawe, również niemiecką, przez zakład w Kolonii, ale to “temat na osobny wpis”).
To wszystko to wręcz definicja klasycznej doktryny anty-lewackiej (nie napisze “prawicowej”, bo dziś kojarzy się ona z czymś zupełnie innym).
@notlauf
pytanie takie: co sprawia w takim razie ze auto jest czym jest? zarowno w odniesieniu do uzywek jak i nowych aut. (skoro nie nadwozie i silnik to) co twoim zdaniem decyduje o ich “duszy”?
pozdrawiam
Skąd oni biorą bebechy na przeszczep? Mogą sprowadzać części ale całości już nie?
Odnalazłbym się w tym środowisku znakomicie. Bardzo lubię “dopasowywać” różne graty. Mój dowsizing Espace’a narazie odkładam na dalszą przyszłość, bo jeździ dobrze z dwulitrówką. Ale właśnie nabyłem Shumę ze zdemolowanym 1,6 mi-tech i najprawdopodobniej zagości pod maską bliźniaczy 1,5, gdyż jest o połowę tańszy
A mnie zastanawia skąd oni biorą części na te słapy. Bo mniemam że nie wyciągają ich z jeżdżących pojazdów, tylko sa sprowadzane. Np. jaką ma drogą zespół napędowy z Korei trafia na Kubę. czy most romana z Rumuni
XUD w dodgu wygrywa! ach jak by sie tam cieszyli jak by tam wywiesc troche przegnilych polonezow truckow diesli toszto idealne zrodlo czesci ze nic nie trzeba lepic, od razu xud ze skrzynia walem i mostem nic tylko przekladac do starego amerykanca na ramie!
Maluch super, gdyby u nas było biedniej – bardzo sensowna przeróbka i prawie 2x tyle mocy – tylko co ze skrzynią – bo każdy normalny silnik w malaczu to 4 wsteczne i 1 do przodu 😉
btw: uwielbiam felgi malowane razem z oponą śrubami itd :]
dr_kamil: mogą odkupować części od instytucji państwowych oraz można otrzymywać paczki z zagranicy, więc z Ameryki Południowej idą hurtem rozmontowane dostawcze Hyundaie i osobowe Peugeoty. Tu głowiczka, tu tłoczek, tu zacisk, w końcu się skompletuje.
Kubańscy C&G to mistrzowie galaktyki. Podziwiam i swapowałbym.
.
@ Lordessex – dobrze gadasz.
Zastaw się, postaw się, wyglądaj przed sąsiadem i rodziną, a długi puchną. Na pewno na cudzych podwórkach jest podobnie – ale, do wuja, my jesteśmy niezamożnym narodem i nachapywanie się na kredyt to pochyła w dół.
“co sprawia w takim razie ze auto jest czym jest? ”
Suma części składowych. Nazywanie samochodu od marki która wypuszczała go w konkretnej budzie to uproszczenie, potrzebne żeby nie opisywać sprzętu litanią nazw producentów. Tak samo jak ludzie najczęściej używają jednego, góra dwóch nazwisk zamiast przedstawiać się drzewem genealogicznym.
Podejście “liczy się buda/rama” jest sensowne, tak samo identyfikuje się nawet rowery, gdzie przy odrobinie inwencji i umiejętności warsztatowych części można upchnąć od czego dusza zapragnie.
@Szela
Głupstwa opowiadasz. Silnik w maluchu kręci się w prawo, tak jak w większości aut. 4 biegi wsteczne miałby, jakbyś założył mu skrzynię biegów z cinquecento 700.
Toś Pan, Panie Notlauf, po prostu popłynął na garażowej wyprzedaży części do Kaszlaka. Trzeba było to na Kubie sprzedać. W dolarach.
A swoją drogą, to wizualnie te wózki są w dość dobrym stanie.
I bardzo słuszna uwaga, że mogą się lekko rozczarować zdobyczami nowoczesnej motoryzacji. Chociaż chciałbym zobaczyć po kubańsku zracjonalizowanego Paska 1,9 TDI. Myślę że inżynierom VW przestały by rosnąć skrzydła.
@Szela
W Wojsku Polskim trend malowania felg “jak leci” też był swojego czasu dość popularny. Oj, ile się człowiek napaćkał przy Starach 660, żeby wszystko było pięknie sraczko-zielone. A na oponach cyferki rzymskie I-IV (na biało) do przestawiania raz na kwartał na kolejną pozycję.
Się podniecacie tym, że ktoś skrzynie wymieni czy tłoki dopasuje, jakby to było najważniejsze w samochodzie. Tymczasem świat motoryzacji skupia się na prawdziwych ulepszeniach! Na przykład co ogłosiło dziś PSA:
http://francuskie.pl/citroen-i-peugeot-obslugiwane-przez-ios-7-1/
paprykarz: Ty tez glupoty opowiadasz – skrzynia w cc700 dziala tak samo jak maluchowa, to silnik w cc700 kreci sie wlasnie w druga strone! – dla tego nie pasuje od BISa (latwiej zmienic walek rozrzadu i zamienic kable szczotek rozrusznika niz przekonstruowywac skrzynie biegow)
już nie pamiętam, ale czy embargo amerykańskie na Kubę obowiązuje także na paczki od rodzin na Florydzie dla swych ziomków? bo to też może być źródło części.
—
można powiedzieć, że poziom ortografii i gramatyki oraz fonetyczne zapisy to cechy większości populacji handlującej autami w PL i CUB 😉
—
co do samych swapów to taka ciekawostka.
Kuba słynie z dobrej opieki zdrowotnej. tzn. generalnie żyje się tam tak, jak w kraju komunistycznym, czyli dod dupy (poza dygnitarzami), ale jakimś tam owocem “socialismo a muerte” jest opieka medyczna (weźmy Chiny, gdzie pod tym względem jest czysty kapitalizm). oczywiście im jesteś bogatszy, tym może być jeszcze lepsza, stąd bogacze z całego świata mogą tam w ekstra warunkach i dyskretnie się leczyć, ulepszać, upiększać.
zmierzam do tego, że, skoro Kuba idzie dalej w awangardzie postępu, to obejmuje to też wolność seksualną, w tym możliwość zmiany płci. może nie być kukurydzy w sklepie, ale jeśli chcesz zmienić płeć, to jest ok. córka Raula Castro – Mariela (seksuolog, minister zdrowia) jest piewczynią postępu w tej dziedzinie i to dzięki niej są tam m. in. refundowane środki antykoncepcyjne, panuje tolerancja wobec różnych zachowań seksualnych oraz właśnie w ramach bezpłatnych świadczeń można sobie zmienić płeć.
Kuba krajem swapów aut i… ludzi (z czego to drugie jest tańsze).
Apropo komunistycznych swapów przypomniało mi się:
http://forum.gtasite.pl/index.php?topic=71468.0
http://youtu.be/c3AEibr-GDQ?t=36m49s
honda accord+zastava
Przekładka silnika tico do 126p jest również znana w Polsce wbrew pozorom i ponoć dość łatwa do wykonania. Dobra opcja pod jakieś KJSy
Ciekawy efekt by dało krótkotrwałe zliberalizowanie rynku motoryzacyjnego na Kubie. Wyobraźcie sobie nakupowane nowoczesne dupowozy w kilka lat po odcięciu od źródła części zamiennych. Nissan Kaszkaj pewnie by jakoś przyjął ten silnik od Łady. Pytanie tylko jakby wyglądał z lampami od Moskwicza? :]
Ciekawe, niby komuna a stać ich na alusy. A ja mieszkam w Polsce, niby w demokratycznej, a nie stać mnie na alusy. Czyżby dlatego że ja pracuję dla krwiopijcy?
Może czas zmienić pracę? Alusów (dla odważnych) jest w Polsce dostatek.
Jak dla mnie to Żyguli Ford (hot) ro(a)dster kąwertibyl z lat 30 wygrywa. To jest dopiero fantazja.
Znając życie, to Kubańczycy by sobie poradzili i z dzisiejszymi nienaprawialnymi pojazdami – po prostu jak trzeba to trzeba
@ndv No pewnie. Nam po prostu się nie chce; wolimy kupić nowy szajs licząc na łut szczęścia Swoją drogą ciekawe jakie wrażenie robi kubański mechanik pokazując w amerykańskich custom shopach portfolio swoich wściekłych swapów dokonanych w ojczyźnie. Jeżeli już oczywiście da radę dopłynąć na Florydę na ostatniej całej dętce…
Taaaa pamiętam take słapy w mojej pierwszej pracy tzn byłym Państwowym Ośrodku Maszynowym Czegośmy tam nie tworzyli
To jeszcze a propos Kuby, wypadałoby przypomnieć to:
http://www.youtube.com/watch?v=qAW2OnuxDSQ
No, mocny wpis!!!:) Takie uwielbiam! Jeszcze jedna ciekawostka – widziałem zdjęcia polskich fiatów 125p i włoskich 125 na Kubie. Zdjęć 126p jest od groma wszędzie, ale 125p zdarzają się rzadko. Ciekawe jak trafiały włoskie 125 z 1.6 pod maską na Kubę?? Teraz te auta mają już duże przebiegi, ale kiedyś to musiało być coś! Taka moc i prosta konstrukcja
Nie mogę się napatrzeć na tego Forda Roastera 😉
A te 125-ki na kubie to nie czasem argentyńskie?
Ojtam, ależbym chętnie tego Pe(r)kin(s)a trzycylindrowego przytulił. W zimie, kiedy moi sąsiedzi rano cichutko odpalają swoje ekopierdy i odśnieżają ja brandowanymi miotełko-zgarniaczkami z rękawko-rękawiczką, żeby im się rączki przypadkiem nie zmarzli, bym opalił i pod “czerwonym polem” przegazował go, a on jak zły strząsnąłby cały nagromadzony na nim śnieg, zawojem siwego dymu z niecałkowicie spalonej ropy z “oszczędności” ku trwodze w/w sąsiadów zakąsił ze dwiema małymi foczkami, hektarem lasu deszowego, po czym z charakterystycznym wyciem steranego pracą tylnego mostu wytoczył się na łysych już niemal, letnich oponach. Nalewkach, rzecz jasna.
Dzięki Złomnikowi właśnie sobie uświadomiłem, że pracowałem kiedyś u takiego polskiego Kubańczyka. Do ś.p. Iveco Zeta założyli mi hamulcy od Robura (bez żadnego wspomagania, trzeba było zapierać się o kierownicę żeby to zatrzymać). Szef osobiście pogłębiał bieżnik lutownicą a sparciałe pióra wycieraczek podklejał “Kropelką”. Cybanty od zadnich resorów były z drutu zbrojeniowego, bo resory podeszły ze Stara 29. Był rok 1998 i wcale nie było tak ciężko jak na Kubie. Wiem bo 17 filmów o tym nakręciłem.
No nie wszystkie fury są tak drogie jak piszesz Ale może dlatego, że toto ciężko chyba byłoby naprawić na Kubie
http://www.cubisima.com/carros/autos-y-camionetas/porscheboxsterdel99!33051.htm
Pierwszy Boxster na Kubie niszczy – już go sobie wyobrażam z silnikiem z kopiejki mostem od H100 XD
Ferdynand by w grobie zawirował!
@Oldskul:
Dokładnie, potem taki delikwent jest wielce zdziwiony że po 3 latach (albo i wcześniej czasem) komornik mu puka do drzwi za niezpłacone raty, albo jak coś rypnie w wielowachaczowym zawieszeniu w Passacie B5 TDI i jest rzeźbienie, kombinowanie z używanymi częściami ze szrotu żeby taniej było 😛
Dobra, dobra zobaczcie tą rzeźbę:
http://www.ebay.co.uk/itm/kit-car-ferarri-f40-v8-built-on-triumph-tr7-convertible-classic-/321345328136?pt=Automobiles_UK&hash=item4ad1ac9408
Najbrzydsze F40 ever
Gościu miał po prostu wielką ekierkę i nie zawahał się jej użyć.
Niedawno na złomnikowym fejsiku było – przekładkowe fotostory, cała rodzina pomagała! http://www.youtube.com/watch?v=mJWUBKY1Tys
Czadowy wpis ==jak zwykle pełna profeska!!!
Zastanawia mnie tylko dostępność części od w miarę nazwijmy to umownie “współczesnych samochodów”.
Sama idea regenerowania tego co jest vs. ciągłego kupowania nowych samochodów i części jest jak najbardziej słuszna i godna pochwały.
Nie to co u nas, że musi spełniać normę euro xxx, przejść “badanie homologacyjne” na stacji diagnostycznej itp.
Ostatnia szansa, żeby za grosze kupić FSO Lanosa [zabytek PRL] i na przekór handlarzom sztukować czym się da zamiast kupować peta wyciągniętego z popielniczki auta FSO za 200 zł na alle bo to “oryginał jedyny taki zobacz”.
Tego typu radosna twórczość jest zjawiskiem jak najbardziej pozytywnym ponieważ człowiek w ten sposób się rozwija, czego nie można powiedzieć o podejściu typowo konsumenckim. Tak naprawdę nie wszystko mozna kupić, chociażby te chwile spędzone w garażu u boku ojca ew. osiedlowego mentora.
Niedawno przychodzi do mnie koleżanka żebym obejrzał zalany filtr w jej odkurzaczu Karchera. Filtr niestety nadawał się tylko do kibla ponieważ konsystencją przypominał mokry papier toaletowy ==[blondynka] Właściwie powinienem rozłożyć ręce ale wpadłem na pomysł racjonalizatorski, mianowicie wzięłem jeden z zalegających moją piwnicę “wkładów papierowych” od samochodu marki “Syrena”, rozcięłem i dorobiłem piękną ramkę z tektury i czarnej taśmy. To już szczyt wszystkiego, żeby za kawałek harmonijkowej tekturki płacić 65 zeta tylko dlatego, że ma napis “Karcher” na opakowaniu. Filter jest filter. Glinka by tak zrobił.
Pozdrawiam
Ford lewicowy, Matko Boska ! :/. Henry Ford faktycznie nie lubił Żydów, nie zmienia to faktu, że jego
‘prosty, bezkonny powóz” to symbol najczystszej, niczym nie skrępowanej wolności – i On wprowadził go pod strzechy, ta wolność stała się dostępne dla przeciętnego Joe, później dla reszty świata. A biznes jest biznes – tam nie ma sentymentów, jeżeli GM/John Deere nie chciał eksportować traktorów do czerwonych, to Ford miał prawo wykorzystać lukę i sprzedawać tam swoje towary. Ford istnieje do dziś i ma się dobrze, w przeciwieństwie do GM – ale to zupełnie inny temat.
Co do związków zawodowych i dlaczego to zaraza polecam krótki filmik dostępny na YT – “Detroit – lewicowa utopia” – będziecie wiedzieć dlaczego każdy zdrowo myślący przedsiębiorca broni się przez ZZ jak może.
Co do Kuby, cóż – dostowali się, co tu dużo mówić – obecnie najweselszy barak obozu socjalistycznego. Mój faworyt to Dodge – pięęęęękne, wielkie auto, wsparte radzieckimi rozwiązaniami. Swap’y faktycznie srogie, ale czekam na swap który opisał Notlauf przy okazji wystawienia na sprzedaż Lancii 8.32 – i wstawienia silnika z niej do repliki Ferrari na bazie Fiero – przy tym wszystkie ulepy z Kuby wymiękają ;).
Jak obywateli kuby stać nawet na Fiata 126 skoro średni miesięczny zarobek wynosi jakieś 15-20$ na miesiąc, wychodzi że takimi autami jeżdżą tylko bogaci.
:0 xD dobre, dobre Tora, ale nie wiem po co się tak siłować z 1.2 skoro 1.9 też pali, według ich właścicieli, 3L, a nawet mniej (na cut-off’ie ponoć produkuje paliwo) więc chłopaki trochę przesadzili. Plus jest taki, że w przeciwieństwie do jakiegoś V8 w Audi nie trzeba opuszczać silnika aby wymienić czujnik temperatury – prawdziwe vorspruch durch technik – tak, lubię VAGów ;].
Ja nie wiem, jakim cudem złomnik to przegapił:
http://www.cubisima.com/carros/autos-y-camionetas/citroen!9576.htm
W najnowyszym Top Gear jest artykuł o kubańskich samochodach
Pamiętam czasy, gdy i u nas robiono coś podobnego. Jako dzieciak jeździłem z Ojcem Wołgą (białą, żeby nie było) z dieslem od Mercedesa pod maską-bardzo praktyczny swap. Sąsiad z kolei posiadał Wartburga 353, w którym zatartego dwusuwa zastąpił silnikiem z Dacii. Funkcjonowało to całkiem dobrze. Pamiętam jeszcze Trabanta 601 na silniku Maluchowskim…