
Zabierałem się do tego jak pies do jeża, bo po pierwsze temat jest tak obszerny, że nadawałby się na książkę, po drugie - ujmowano go już na różne sposoby i trzeba było wymyślić coś, co by spowodowało, że znów stałby się ciekawy. No i tak myślałem, myślałem i wymyśliłem, że chcąc pisać o historii samochodów z krajów demokracji ludowej nie ma co skupiać się już na kolejnych liftingach Syreny i Warszawy. "We have to dig deeper", jak powiedział nie wiem kto. Zamiast tego zrobimy: samochody, którym zawdzięczamy naszą historię motoryzacji,