
Tak sobie ostatnio jechałem po Wisłostradzie prawym pasem i nagle wyprzedził mnie samochód. Taki zwykły, nowoczesny, aktualnie produkowany model. I nagle poczułem, że coś jest ze mną nie tak, bo to auto mi się podoba i przyglądam mu się z przyjemnością. Otrząsnąłem się i uszczypnąłem w gałkę biegów, ale mi nie przeszło. Nadal mi się podobał i niewiele mogłem na to poradzić. Pogapiłem się na niego i odjechał. I nagle zacząłem kombinować, że chętnie popatrzyłbym sobie na niego jeszcze raz. Kurde! - przeraziłem się - chyba marketing motoryzacyjny zaczął działać.